O co pytać Pona Bócka?

Nie bede pytoł, cy znocie ten śpas, jak cłek mioł zol do Pona Bócka, ze nie moze nic na loterii wygrać, jaz Pon Bócek wreście zawołoł: Ostomiły, dojze ty mi sanse i kup se los! Nie bede pytoł cy znocie, bo wiadomo, ze tak. No cóz, mozno se ten los kupić. Kie wygrocie – to piknie. A kie przegrocie? To wte co? Kupić drugi los? Ano mozno. W rozie ponownej przegranej mozno kupić los trzeci, cworty, piąty… setny… tysięcny. Ino kielo dutków wydocie na takie wielokrotne dawanie Ponu Bóckowi sansy? Na mój dusiu! Jeśli on tej sansy furt nie bedzie wykorzystywoł, to moze uzbierać sie pikno sumka.

No to cy na pewno jest sens pytać Pona Bócka o wygranom w takiej cy inksej grze losowej? Na przykład w takim Lotto, ka – jak pado Wikipedia – jest możliwych 13 983 816 różnych zestawów 6 liczb. Koszt obstawienia wszystkich kombinacji wynosi 41 951 448 zł? Od rozu przy tym Wikipedia uprzedzo, ze kieby ftosi furt stawioł na te same licby – wcale swoik sans nie powięksy: wielu graczy stawia na stałą kombinację, ufając, że w końcu musi ona paść. Jednak szansa, że dana kombinacja nie padnie przez 1000 lat, wynosi 98,9%. Haj.

Moze więc lepiej popytać Pona Bócka o cosi inksego? Na przykład o meteoryt? O pikny meteoryt z samiućkiego kosmosu? Pomyślołek o tym niedowno, kie w olstyńskim dodatku do Gazety Wyborcej wycytołek to:

Była sobota, 30 kwietnia. We wsi Sołtmany koło Kruklanek na Mazurach Alfreda Lewandowska prowadzi gospodarstwo agroturystyczne. – Wstałam rano przed godz. 6, syn w tym czasie siedział w łazience, ja zrobiłam sobie kawkę i otworzyłam okno – opowiada pani Alfreda. – Nagle usłyszałam jeden wielki świst. I jak coś nie huknie, to aż zaniemówiłam. Jakby kto bombą strzelił.
Natychmiast wybiegła przed dom. – Patrzę do góry, a tam dziura w okapie przy wejściu do budynku. Akurat miałam remont i pomyślałam, że to robotnicy coś zepsuli. Ale po chwili zobaczyłam czarny kamień na ziemi. Wzięłam go w rękę, był jeszcze gorący – opowiada Lewandowska.
Zarówno ona, jak i jej syn nie zdawali sobie sprawy, jakiego zdarzenia są świadkami. – Pomyślałam, że to może z jakiegoś samolotu wypadło. Ale żadnego na niebie nie było widać. Wzięliśmy więc ten kamień. Zjechała się rodzina i tak siedzieliśmy i zastanawialiśmy się, co z tym zrobić. Dotarliśmy w końcu do jednego kamieniarza, który powiedział, że to meteoryt. Był bardzo tym przejęty, trzymał go jakby berło miał w ręku – przypomina kobieta.

Ten niezwykły kamycek majom jesce zbadać mędrole z Zakładu Geologii i Wód Mineralnyk przy Politechnice Wrocławskiej, bo fcom sie upewnić, ze to naprowde z kosmosu spadło. Ba syćko wskazuje na to, ze naprowde.

Co właścicielka gospodarstwa fce z tym kosmicnym kamieniem zrobić? Według Gazety postanowiła go sprzedać. I to po nie byle jakiej cenie – 200 złotyk od grama. Nie jest to racej cena promocyjno. Podobno handel meteorytami w internecie kwitnie. Ceny są różne, zazwyczaj to kilka złotych za 1 gram. Cóz, kilka złotyk to mniej niz 200, ale w sumie tyz piknie. Bo to oznaco, ze kieby ftosik nolozł meteoryt kilogramowy – to juz mógłby go sprzedać za piknyk pare tysięcy złotyk. Haj.

A wiecie co sie stało w 1868 rocku niedaleko Pułtuska? Cyli tamok, ka Pon Pieter mo swój letni domek? Na mój dusiu! Prasło tamok meteorytem wazącym 9 ton! No to kieby ftosi cosi takiego sprzedoł (choć najpierw niestety musiołby pozbierać, bo beskurcyja rozpadła sie na kawałecki), dojmy na to po 5 złotyk od grama – to by se dopiero zarobił! Więcej niz w najpikniejsej totolotkowej kumulacji!

I dlotego właśnie, ostomili, po co mocie pytać Pona Bócka o wygranom w grze losowej? Lepiej pytojcie o ogromny meteoryt. Ocywiście nie nazbyt ogromny, bo kie roz – 65 milionów roków temu – jeden pazerny brontozaur pomodlił sie o kosmicny głaz wazący miliony ton, to na Ziemie spadło tak wielke plugastwo, ze syćkie dinozaury wyginęły! Tak więc bocowujcie, ostomili – bez przesady. Ale taki kilkutonowy meteorycik – moze być. I ocywiście kie spodnie on na Ziemie, to niek nie zrobi nikomu krziwdy. Niek praśnie tamok, ka ani ludzie nie chodzom, ani owiecki sie nie pasom.

A co jeśli Pon Bócek prośby o meteoryt nie spełni? Cóz, wte przynajmniej bedziecie sie mogli pociesyć, ze – w odróznieniu od wselkik loterii – nie musieliście wydać zodnyk dutków na danie Ponu Bóckowi sansy. Jednoceśnie nifto nie bedzie mógł pedzieć, zeście tej sansy nie dali.

A właścicielka tego gospodarstwa w Sołtmanak podobno juz piknie licy zyski, jakie bedzie miała dzięki nieocekiwanemu prezentowi z kosmosu. Choć nie syćko fce sprzedać. Niewielki fragment – pado ona – sobie zostawię i wmuruję w budynek, ludzie będą mogli podziwiać. Dachu do jesieni też nie naprawię, bo ciągle przyjeżdża ktoś i chce to zobaczyć – twierdzi szczęśliwa znalazczyni. Jedno mnie ino zastanawio. Jak teroz ten jej turystycny interes powinien sie nazywać? Gospodarstwo agroturystycne cy moze racej – astroturystycne? Hau?

P.S.1. Heeej! Pikny imprezowy tydzień nas ceko – w poniedziałek Jędrzejecek bedzie swe imieniny obchodził. Zdrowie Jędrzejecka! 😀

P.S.2. Dalsy ciąg imprezowania – we środe, kie to urodzi sie nom Poni BlejkKocikowa, Helenecka i Misiecek. Zdrowie Poni BlejkKocickowej, Helenecki i Misiecka! 😀

P.S.3. W cwortek zaś urodzi sie Pon Pieter i bedzie zarozem imieniny swe świętowoł. A zatem trza zawołać dwa rozy: Zdrowie Pona Pietra! Zdrowie Pona Pietra! 😀