Sabałowe granie (ale tym rozem nie na gęślak)
Hyrny Sabała piknie znany był między inksymi z tego, ze piknie groł na gęślak. Ba zdarzyło mu sie roz zagrać nie na gęślak, ino na prowdziwyk kościelnyk organak. Tak w kozdym rozie zbocowoł on sam, a jo nie widze powodu, coby mu nie wierzyć. Jak do tego dosło? Ano tak, ze spotkoł roz przyjaciela, Józka z Chochołowa. A ten Józek zaroz mioł sie zenić. I syćko byłoby piknie, kieby nie to, ze – krucafuks – cosi sie stało, ze organisty miało na ślubie zabraknąć! Co robić? Józek wpodł na pikny pomysł. I zacął pytać nasego Sabałe:
Ty grać umies – haj – toz to pilno chybaj, to mi przygros końdek.*
Co na to Sabała? Posłuchojcie.
Jo na organak nigda nie groł, ale sie tyz nigda nie doł nukać, kie mnie wto pytoł. Byłek ś nim dobry. Posełek.
Wychodzem na chór i zgłupiołek cysto piknie. Jo se hano** na moik gęślickak mom ino śtyry struny, a pięć palców, toz to jak kcem, to syćkie przyciskom. A tam było telo plugastwa, tyk biołyk i cornyk klawisów, cobyk przez cały dzień mioł co przyciskać. Tyk biołyk było więcyj, jak tyk cornyk, a syćkie trza było poprzyciskać – haj.
Słowok doł, toz to trza było dotrzymać.
Kozołek se dać dobrego duchaca,*** coby mi wse dobrze duchnon, to chociojby jo – prosem piyknie – i źle groł, to jak on wse dobrze duchnie, to ono i ta pódzie syćko ładnie, syćko piyknie – haj. […]
Niewielo myślęcy, połozyłek na deske, ka to trza było przyciskać palcami, ciupage, a na dole na te więkse, tok se som lóg.
Przewracom sie, przewracom, coby ino syćko na jednyk nie grać – haj, a tu gróborz, co duchoł, nijakim światem ni moze pary chycić. Co jom chyci, to jo mu jom wypiskom do imentu.
Piskom, piskom, jazek ukwolił, ze i ksiądz tyz musi cosi przepedzieć, nie ino jo bedem groł. […]
Toz to wstołek, coby ciupage sjąć, patrzem, a przy ołtarzu juz nikogo nie było. E, bo ta juz, djasków zjadło, aj zjadło, jo brzyćko groł – haj.
I sjonek ciupage i uciók potem, bo jo ta i brzyćko groł.****
No i takie było to Sabałowe granie na organak. Ino cy faktycnie ten najhyrniejsy z góralskik gawędziorzy zagroł tak marnie? Na to pytanie najlepiej umiałaby odpowiedzieć Poni Dorotecka, bo ona sie na takik rzecak piknie zno. Mi jednak, ostomili, tak sie widzi… ze to nie mogło być brzyćkie granie. Bo fto jak fto, ale cy taki siumny i hyrny górol jak Sabała, pikno legenda Tater, cłek, ftóry zaimponowoł całej polskiej elicie intelektualnej, ojciec krzesny pona Witkacego, mógłby cokolwiek nieudolnie zrobić? Choćby źle zagrać na instrumencie, na ftórym nie groł nigdy wceśniej? Jakosi nie moge uwierzyć, coby to było mozliwe. Tak więc mojo owcarkowo teoria jest tako, ze on zagroł barzo piknie. Moze kapecke awangardowo – ale piknie! Ba widocnie ani ksiądz, ani pon młody, ani nifto z obecnyk w kościele nie znoł sie na dobrej muzyce. Pewnie słuchali wyłącnie jakiegosi disko i nic poza tym. I dlotego właśnie pouciekali z tego kościoła. Tak, tak, ostomili. To nie mogła być wina Sabały. To musiała być wina niskiego poziomu edukacji muzycnej wśród słuchacy. Hau!
* końdek – trochę
** hano – tam
*** duchac – poruszający miechy w organach
**** J. Krzeptowski „Sabała”, Sabałowe opowieści. Jako w Tatrach drzewiej bywało, Firma Księgarska Podhale, Jordanów 2010, s. 18-19.
Komentarze
Słowok doje, ze nie zgłupiołam cysto piknie. Ni moge pary chycić. Psecytom corne litery jesce 10 razy. Wtedy ta pódzie syćko ładnie, syćko piyknie i moze zrozumiem o cym Pon Sabała tok piknie gada. Gra na pewno bardzo piknie.
Ja też nic nie rozumiem 😆
Położył ciupagę na co? A na dole (gdzie?) położył co?
Przewracał się, przewracał na czym?
Dlaczego gróborz nie mógł pary chycić?
Gdybym znała odpowiedzi na te pytania to może wiedziałabym, czy to była wina niskiego poziomu edukacji muzycnej słuchaczy. 😉
Ludzie mowia, ze muzyka jest zrozumialym na calym swiecie jezykiem.
Chcialam posluchac, jak gra Pon Sabała. Takiego video nie znalazlam. Znalazlam natomiast video, na ktorym Katarzyna Krzeptowska-Sabała z Kościelisk i Dariusz Pacyga z Bukowiny Tatrzańskiej wzieli slub w 2009 roku.
Przypuszczam, ze Poni Katarzyna jest spokrewniona z Janem Krzeptowskim. Ale tego na pewno nie wiem.
Muzyka, gęślicki, tance i stroje sa bardzo pikne.
http://www.youtube.com/watch?v=cysG3MX9heg
Odpowiednia ilość Smadnego Mnicha umożliwia wirtuozerski popis na każdym instrumencie. Sukces zapewniony, jeśli słuchacze również nie wylewają za kołnierz…
😀 😀 😀
Awangardowe granie na klawiszach (biołych i cornych) miałam opanowane znacznie wcześniej, niż czarne literki — tak gdzieś przed drugim rokiem życia. Tata miał więcej zrozumienia dla tego stylu, niż Mama, ale na wszelki wypadek uczył mnie też klasyki: prima, sekunda, tercja, kwarta… – Szerzej paluszki nie sięgały, a potem jeszcze wredna klapa (zamykająca instrument) je przycięła, co na jakiś czas ukróciło awangardowe popisy.
Organy to insza rzecz! W owym czasie często brakowało prądu. Ot wzięli i już. Więc trzeba było miechować – znaczy, na początku w skupieniu obserwować, jak inni miechują – dociskają do ziemi taką grubą belkę (gdzieś jak legar grubą… o ile ktoś wie, co to legar :twisted:) a ona belka sama odchodzi do góry.
Na chórze bywałam z Tatą też gdzieś od drugiego roku życia. W organach (średniej wielkości, ośmiogłosowych) kręciły mnie nie tyle klawisze białe i czarne… te miałam codziennie w pianinie, domowej fisharmonii i akordeonie… dwa ostatnie TEŻ wymagają miechowania!) – lecz PEDAŁ… – jednoczesne granie palcami i stopami wydawało mi się mistrzostwem świata… A jeszcze zakaz ‚spadnięcia’ na ów pedał (z ławeczki, na której siedziałam, obok Taty) — myślę, że w kościele mój Rodzic miałby znacznie mniej zrozumienia dla ew. awangardowego hałasu, niż miał w domu…
basia pisze: na wszelki wypadek uczył mnie też klasyki: prima, sekunda, tercja, kwarta…
Zgadza się – kwarta Smadnego Mnicha i gram jak z nut ❗
…a vista na pamięć i na dowolnym instrumencie… 😉 😀
Lecz niektórzy brak wrodzonych zdolności (i/lub wiadomego katalizatora pod ręką) muszą nadrabiać wytężoną pracą: wiedzą o interwałach, automatyzacją gam i pasaży… 🙄
ps, brak wrodzonych zdolności nadrabiam wytężoną pracą* to powiedzonko naszego chóralnego Prezesa – bystrzaka i talenciaka wszech specjalności – od politechnicznych (zawód) poprzez skrzypcowo-chóralne aż po przewodnicko-tatrzańskie, ekspedycyjno-himalajskie i cały wachlarz umiejętności mediacyjno-interpersonalnych… 😀
____________
*Sabała być może nie miał takich dylematów i autoobserwacji — lecz zdrowy dystans do siebie a nawet autoironię da się wyczuć w jego gawędzie…
O tym, że były miechy w organach, że ksiądz swoje, a kalikant swoje to ja wiem i rozumiem, że gra się ręcami i nogami też, ale dalej nie wiem, jak to granie wyglądało.
„Ni czewo nie poniala” 🙁 Moge jedynie przypuszczac,ze Sabala gral jak z nut,ino nuty mu sie troszke poprzestawialy za sprawa „wstrzachnietego” Smadnego……………….a moze ulegl presji,jak nasz biedny(dzisiaj) Kamil Stoch 😮
Hej.
Wizja Sabały, który… właściwie co? tarza się po klawiaturze?… jest wstrząsająca 🙂 … a tak nobliwie wygląda pod cyckami doktóra… 🙂
Interesuje mnie jednak najbardziej, czy ksiądz dał tej Młodej Parze ślub, czy musieli żyć ‚na kocią łapę’?
Sablik growoł na złóbcokak (jak powiada do pona Chałbińskiego w Księdze Tatr – J. Kurka 😉
Zdecydowanie nie weselno-ślubna była to muzyka bo „złożona z samych dysonansów, tony szybkie, ostre dla ucha miejskiego nieznośne”.
My jiyj ta rozumiemy – jak powiadał stary Tatar
Pewno słuchacze w kościele to były cepry 🙂
Do Orecki
„Słowok doje, ze nie zgłupiołam cysto piknie. Ni moge pary chycić. Psecytom corne litery jesce 10 razy. Wtedy ta pódzie syćko ładnie, syćko piyknie i moze zrozumiem o cym Pon Sabała tok piknie gada. Gra na pewno bardzo piknie.”
Co by nie godać – XIX-wiecny góralski to jest… No ale zgodziłaś sie, Orecko, ze Sabała piknie groł – i to jest tutok najowzniejse! 😀
Do EmTeSiódemecki
„O tym, że były miechy w organach, że ksiądz swoje, a kalikant swoje to ja wiem i rozumiem, że gra się ręcami i nogami też, ale dalej nie wiem, jak to granie wyglądało.”
W Wikipedii jest hasło „organy kościelne”. Z piknie obsernym opisem. Moze tamok wyjaśniajom syćko, o cym Sabała zbocowoł? Chociaz nie wiem, bo jesce nie cytołek 😀
Do TesTeqecka
„Odpowiednia ilość Smadnego Mnicha umożliwia wirtuozerski popis na każdym instrumencie. Sukces zapewniony, jeśli słuchacze również nie wylewają za kołnierz…”
A tutok mozliwe, ze słuchace wypili dopiero na weselu. I to był pewnie ik błąd! 😀
Do Basiecki
„Awangardowe granie na klawiszach (biołych i cornych) miałam opanowane znacznie wcześniej, niż czarne literki – tak gdzieś przed drugim rokiem życia. Tata miał więcej zrozumienia dla tego stylu, niż Mama”
Ale z tego, co sie orientuje, Basiecko, więksym specjalistom akurat w tej dziedzinie był Twój Tata. Więc skoro według niego grałaś piknie – to znacy, ze tak własnie było. I ocywiście jestem dogłębnie oburzony postawom tej beskurcyjej klapy, co posła na droge konfrontacji z Twoimi palcami!
„nawet autoironię da się wyczuć w jego gawędzie”
A mój następny wpis bedzie właśnie auto-ironicny! Inksymi słowy: samochodowo-ironicny 😀
Do Anecki
„a moze ulegl presji,jak nasz biedny(dzisiaj) Kamil Stoch”
To tyz mozliwe. Chociaz trza bocyć, ze pierwsy skok Kamila (teroz juz – wcorajsy) był barzo pikny! Cyli… jeśli Sabała groł tak, jak Kamil wcora skakoł, to znacy, ze przynajmniej pocątkowo jego granie było barzo pikne 😀
Do Alsecki
„Interesuje mnie jednak najbardziej, czy ksiądz dał tej Młodej Parze ślub, czy musieli żyć ‚na kocią łapę’?”
W tamtyk casak w społecnościak góralskik zycie na kociom łape nie było jaz tak źle widziane, jak zycie w staropanieństwie abo starokawalerstwie. Bo to, co godo sie o purytańskim stylu zycia u ludu Podhola – to jest dopiero bojka! Co jakisi cas myśle nawet o wyryktowaniu wpisu na ten temat, ale nie jest to łatwe zadanie, bo to temat-rzeka. Póki co, niek ogranice sie do zacytowania najsłynniejsego góralskiego filozofa, jegomościa Tischnera z Łopusznej: górole nigdy nie mieli talentu do cnoty, za to wse mieli talent do pokuty. Rozwinięcie tej myśli nastąpi… być moze 😀
Do Zbysecka
„Pewno słuchacze w kościele to były cepry”
Znacy sie ten Józek z Chochołowa, na ftórego prośbe Sabała ten cały koncert organowy wyryktowoł, to racej ceprem nie był. Ale mozliwe, ze syćka pozostali byli, a Józek zwycajnie uległ psychologii tłumu i dlotego on tyz uciekł 😀
Pon Sabała piknie mowil i na pewno piknie gral.
Kiedys na blogu Yano (tak sie chyba nazywal) napisal komentarz po goralsku. Jako ceper, nic nie zrozumialam ze slow Yano, wiec skorzystalam z tlumacza google. Google piknie przetlumaczyl z goralskiego na angielski tekst, ktory napisal Yano.
Owczarek, jako ekspert w goralskim gadaniu, napisal, ze tlumaczenie google z goralskiego na angielski dalo w efekcie tekst w jezyku, ktorym mowia gorale z Gor Skalistych.
O, właśnie! Jakosi downo juz Yanocka my tutok nie widzieli! Moze jeździ kasi po świecie i piosnki swe śpiewo? Widze, ze jego zespół mo juz własnom strone internetowom: http://chudoba.info.pl
Ba moze kiesik jesce Yanocek z jakomsi piosnkom zajrzy piknie ku nom? ;D
I ocywiście jestem dogłębnie oburzony postawom tej beskurcyjej klapy, co posła na droge konfrontacji z Twoimi palcami!
Tak, ja też… nieustannie poniekąd… 🙄 Lecz stale ją widzę, więc poniekąd winę wybaczyłam… Przeciwnie, niż kogutowi jednemu, który mnie w ca tym samym czasie zaatakował i bardzo przestraszył (kto wie, czy nie podrapał trochę) — duzi zaaranżowali szybko zemstę w postaci spektakularnej uczty i mówili, że bardzo mnie owa zemsta usatysfakcjonowała… 🙄
*************
A mój następny wpis bedzie właśnie auto-ironicny! Inksymi słowy: samochodowo-ironicny
A u mnie pod blogiem to onegdaj (wczoraj lub przed-) gaworzyli o autospamowaniu — spamerce z auta. Znaczy za pomocą owych urządzonek, co to wstyd dziś nie mieć ich mnogiej liczby przy sobie, a i tak, gdy statystyczny posiadacz przyjdzie w gości, to wcześniej czy później usłyszysz „pozwolisz, że zanim się szarlotka dopiecze, klepnę coś z twojego lapka*… ma znacznie wygodniejszą klawiaturę…”
A u mnie na pierwszym roku polonistyki dopadła nas raz głupawka „auto” (przed albo po wykładzie z opisówki) — autosugestia = sugestia w aucie; autokorekta = korekta w aucie, autarchia = tarka w aucie; autentyczność = skok o tyczce w aucie… itd., itp. – przez autopsję do autoerotyzmu (albo odwrotnie) i z powrotem… –
– kto gustuje w grach i zabawach (z) ukochanym naszym ojczystym — otworzy sobie słownik jp, by zobaczyć „pole do (auto)popisu/-ów”… 😀
_____
*”z twojego lapka na twój blog” też się zdarzyło — a jakże! 😆
O Jegomosciu Tischnerze pisze w swojej ksiazce „Upadek czlowieka pod Dworcem Centralnym” Jerzy Pilch. Tekst jest zatytulowany „Mgła nad Łopuszną”. Pon Pilch pisze, ze rozmawial czasami z Jegomosciem Tischnerem w redakcji „Tygodnika Powszechnego”. Ktoregos dnia Jegomosc Tischner podszedl do Pona Pilcha i powiedzial:
„Wy mi się, kurwa, lutrze czy kalwinie coraz bardziej podobacie”.
Pon Pilch połaskotany tym komplementem odpowiedzial:
„Czy ksiądz profesor mógłby mi to dać na piśmie?”
„Przynieś kartkę” powiedzial Jegomosc.
Jegomosc Tischner napisal, co powiedzial, podpisal swoim imieniem i nazwiskiem i przekazal kartke Ponu Pilchowi, ktory oprawil to w ramke i powiesil na scianie.
Orca,
dzięki za anegdotę 🙂
Ja na wszelki wypadek biorę współczynnik 6 (skala 1:10) na to, co Pilch podaje za wydarzenia, których był uczestnikiem. Ale do Jegomoscia by mi to całkiem pasowało 😉
Alicja,
Jerzy Pilch opisal to spotkanie w swojej ksiazce. Czy to jest fantazja, czy nie, to jego sprawa. Wydawalo mi sie bardzo dowcipne.
Musze przyznac, ze to dzieki Owczarkowi i jego wpisom uslyszalam po raz pierwszy o Jegomosciu Tischnerze, Jerzym Pilchu i wielu innych osobach.
Oczywiscie do tej listy dochodzi bohater obecnego wpisu: Jan Krzeptowski – Sabała
Do Basiecki
„Przeciwnie, niż kogutowi jednemu, który mnie w ca tym samym czasie zaatakował i bardzo przestraszył (kto wie, czy nie podrapał trochę) ? duzi zaaranżowali szybko zemstę w postaci spektakularnej uczty i mówili, że bardzo mnie owa zemsta usatysfakcjonowała”
Na mój dusiu! To kolejny znany mi przypadek, kie kogut za nadmiernom chęć do dziobania stoje przed sądem i zaroz zapado wyrok – rosół! Widocnie w Kodeksie karnym inksyk kar dlo kogutów nie przewiedziano.
„A u mnie na pierwszym roku polonistyki dopadła nas raz głupawka ‚auto’ (przed albo po wykładzie z opisówki) – autosugestia = sugestia w aucie; autokorekta – korekta w aucie, autarchia – tarka w aucie; autentyczność – skok o tyczce w aucie”
No w takim rozie co to jest autokar? Auto w aucie? 😀
Do Orecki
„O Jegomosciu Tischnerze pisze w swojej ksiazce ‚Upadek czlowieka pod Dworcem Centralnym’ Jerzy Pilch.”
Tej książki pona Pilcha jesce nie cytołek. Ale właśnie, Orecko, dostarcyłaś mi woznego argumentu, coby wreście przecytać 😀
Do Alecki
„Ja na wszelki wypadek biorę współczynnik 6 (skala 1:10) na to, co Pilch podaje za wydarzenia, których był uczestnikiem. Ale do Jegomoscia by mi to całkiem pasowało”
Bajako. To nawet zdarzało sie Jegomościowi, ze uzywoł słowa na „k”. Telo ino, ze słuchając góroli, nie jestem pewien, cy w ik mowie to słowo jest wulgaryzmem? Nawet jeśli jest – to chyba duzo łagodniejsym niz u ceprów 😀
Orca,
mogę Ci pchnąć pocztą parę książek Pilcha, na podorędziu mam cztery. On mnie bardzo drażni, ale to chyba pozytywne drażnienie, inaczej bym nie czytała i nie targała przez Ocean książek.
Wrażenie nie książkowe, a raczej czytając wywiady z autorem – bufoniasty taki trochę, a może i bardzo trochę, nie lubię takich gogusiów. I potem czytam książke i kojarzę faceta z tym z wywiadów. Może lepiej by było, gdyby pisał i nic nie gadał, nie wiem…
Orca,
mam tyle:
Pod mocnym aniołem
Spis cudzołożnic
Miasto utrapienia
Bezpowrotnie utracona leworęczność
Jeśli reflektujesz, daj mi znać. Przesyłka to parę groszy, duże piwo 🙂
Alicja,
Bardzo dziekuje za Twoj komentarz o Jerzym Pilchu. Przede wszystkim dlatego, ze piszesz o sprawach, ktorych ja nie znam. Pisalam juz, ze podoba mi sie jego styl pisania.
Zgadzam sie z Toba, ze znajomosc pisarza w innym kontekscie niz tylko jako nazwisko na okladce ksiazki moze miec wplyw na odbior ksiazki. Pozytywny lub negatywny.
Poruszylysmy temat, na ktory juz duzo bylo napisane.
U mnie ksiazki Jerzego Pilcha sa do wypozyczenia w Seattle Public Library. Dziekuje za oferte przesylki. Na pewno skorzystam jesli zajdzie potrzeba.
Jo pona Pilcha cytołek „Pod Mocnym Aniołem” i… i… i… krucafuks! Co to była za powieść, ka główny bohater jako student miłowoł sie ze swojom lektorkom od miemieckiego, a z kolei ta lektorka, kie była jesce studentkom, to miłowała sie ze swoim profesorem? No w kozdym rozie jak dlo mnie – pon Pilch jest zdecydowanie lepsym felietonistom niz powieściopisorzem. A najlepse kawałki jego powieści – to te, ftóre przybocowujom jego felietony 😀
Zgadzam się, Owczarku.
Też wolę Pilcha felietonistę od pisarza 😉
No w takim rozie co to jest autokar? Auto w aucie?
nieeee… – no przecież że kara w aucie! ;/
Czasami dzinie bywa z tymi ksiazkami,a wlasciwie pisarzami.Spodziewamy sie czegos interesujacego,a tu rozczarowanie???
Wlasnie teraz mecze sie,oj mecze 😉 z ksiazka nagrodzona w UK, nagroda Booker Prize,autora Alana Hollinghurst’a, powiesc „The stranger’s child”.Przeczytalam,a wlasciwie zmeczylam 354 str.A czeka mnie jeszcze ponad 100!!!
Nie rozumiem,co mnie w tej ksiazce tak drazni.Moze jak doczytam do konca,to sie dowiem 😉
No to tymczasem,hej.
Wydaje mi sie, ze „Upadek czlowieka pod Dworcem Centralnym” to zbior felietonow z okresu kiedy Jerzy Pilch pisal dla gazety „Polityka”.
Czy wtedy „Polityka” miala wersje e, to znaczy polityka.pl?
Do Alecki
„Też wolę Pilcha felietonistę od pisarza”
Ciekawe jakiego pona Pilcha woli sam pon Pilch? 😀
Do Basiecki
„nieeee… – no przecież że kara w aucie!”
Ale „kara” w języku góroli, ftórzy przenieśli sie do Chicago (za chlebem, Panie, za chlebem), to właśnie „samochód”* 😀
* Niezyjący juz amerykanista prof. Krzysztof Michałek zbocowoł, ze na Jackowie (polsko dzielnica w Chicago) nie godo sie: „samochód stoi za rogiem”, ino: „kara stoi za kornerem”.
Do Orecki
„Czy wtedy ‚Polityka’ miala wersje e, to znaczy polityka.pl”
Polityka była podcepiono pod Onet i jej adres był: polityka.onet.pl. Pocątkowo były tamok nawet te same artykuły, co w wersji papierowej. Później – juz ino strescenia. A jesce później Polityka rozstała sie z Onetem i rozpocęła zywobycie na własny rachunek. Jo mom powody miło zbocować „onetowe” casy Polityki – bo to właśnie wte – głównie pod Raportami i pod felietonami pona Pilcha – na forumak internetowyk zacynołek snuć swoje pierwse owcarkowe opowieści 😀
Od Pona Sabały zeszlo na Pona Pilcha.
W tej samej ksiazce „Upadek czlowieka…” Jerzy Pilch przyznaje, ze napisal jedna ksiazke otoczonoy polami kukurydzy. Pola kukurydzy to klasyczny i czesto symboliczny w literaturze i muzyce amerykanskiej widok na rolnych terenach U.S. Ta ksiazka Pona Pilcha podobno powstala w stanie Ajoła. Nie znam tytulu.
Nie tylko w Czikaga mowia „stoi kara”. Rowniez w Nju Jorku. Tylko tam mowia „stoi kara na kornerze”, a nie „za kornerem”. Kolejny dowod na duze roznice miedzy poszczegolnymi stanami w tym kraju. Widocznie przepisy parkowania w stanie Ilinoji i w stanie Nju Jork sa odmienne.
I na koniec – czy te „pierwse owcarkowe opowieści” gdzies istnieja. Znam strone „Przyjaciele Owczarka”.
moznaby co poczytac… 🙂
Autokar – oczywista oczywistość – to samochód pełen kar tzn. kary są w liczbie mnogiej. Na przykład dwudziestoletni model 🙂 – wszystko się co chwila psuje, ech szkoda gadać…
Życzę zdrowia – Paff
A moze autokar,to skrzyzowanie auta z karawanem?????Dlugie to,duzo pomiesci,a w razie czego mozna sie w nim polozyc 😉 😀
Wczoraj „zzarlo” moj komentarz 😮 Wpisalam co nalezalo,wcisnelam- opublikuj- i „paszlo” ………………………do Bozi!!!
Salute amici.
Ps.Nasza Justyna Kowalczyk wygrala w pieknym stylu z calym batalionem narciarek.
Powinna za kazdym razem otrzymywac po trzy medale,bo tak sama samiusienka walczy …….no prawdziwa bogini sniegu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Bry!
Nie lubię poniedziałków, a poza tym nic mi sie nie chce, dzień pochmurny i jakby marcowy, w sam raz na udanie się na fotelik z książką. I tak zrobię!
A tu co taka cisza? Mak zasiali czy co? 😯
Moze budowniczowie udali sie na poszukiwania sniegu 😮
U nas go nie znajda 🙁 Zima ciagle sie spoznia.Niechaj sie zdecyduje,bo niedlugo zakwitna mi tutaj wszystkie wiosenne kwiatuszki!!!
Hej.
Znajoma ma bialego konia imieniem Jazz. Jesli jesienia Jazz zapuszcza dlugie wlosy to zima bedzie chlodna. Ostatniej jesieni Jazz mial wlosy normalnej dlugosci.
Moze macie ochote posluchac, jak rozmawiaja tutejsze orki. Najlatwiej jest je obserwowac w okolicach Haro Strait nazywanej rowniez Orcas Highway.
Dziewczynki mozna poznac po zaokraglonej na koncu pletwie grzbietowej (dorsal fin). Chlopcy maja proste pletwy grzbietowe. Babies maja zolto-pomaranczowe zabarwienie, ktore po roku zamienia sie na bialy kolor.
http://www.youtube.com/watch?v=LP10I0JIVmQ&feature=fvsr
Do Orecki
„Widocznie przepisy parkowania w stanie Ilinoji i w stanie Nju Jork sa odmienne.”
Pewnie najbardziej liberalne som w stanak Teksas i Alaska – bo oba stany som takie wielkie, ze miejsc do parkowania na pewno nie brakuje.
„I na koniec ? czy te ‚pierwse owcarkowe opowieści’ gdzies istnieja.”
Te forumy dyskusyjne z onetowej epoki Polityki – chyba juz nie istniejom. Ba kie idzie o opowieści, to prawie syćkie som na owcarek.blox.pl (nielicne som tyz z foruma pod Tygodnikiem Powsechnym i – tyz nielicne – niepublikowane nika poza tamtym downym blogiem), specjalnie tamok zachowane, by cas nie zaćmił i niepamięć.
„Moze macie ochote posluchac, jak rozmawiaja tutejsze orki”
Kapecke tego było, więc trudno mi przetłumacyć to syćko z orkowego na ludzki, ale w skrócie moge pedzieć, ze one urządziły se orkowy festiwal piosnek shanty 😀
Do Radwicka
„moznaby co poczytac”
Cało przyjemność po mojej owcarkowej stronie, Radwicku 😀
Do Paffecka
„Autokar – oczywista oczywistość – to samochód pełen kar tzn. kary są w liczbie mnogiej. Na przykład dwudziestoletni model – wszystko się co chwila psuje, ech szkoda gadać…”
To tyz jest barzo mozliwe, Paffecku. W końcu homonimów w nasym języku nie brakuje 😀
Do Anecki
„A moze autokar,to skrzyzowanie auta z karawanem?????Dlugie to,duzo pomiesci,a w razie czego mozna sie w nim polozyc”
Ano mozno. Chociaz chyba rzadziej zdarzało sie, ze ftosi sie tamok połozył, a cynściej – był połozony.
A za zdrowie Justynki i jej zwycięstwo ocywiście, ze piknie trza pić! 😀
Do Alecki
„Nie lubię poniedziałków”
Jest dobrze, Alecko! Juz chyba nawet w kingstońskiej strefie casowej ponad połowa poniedziałku – juz przeminęła, a więc jest piknie z górki 😀
Na Alasce z parkowaniem tej zimy jest rzeczywiscie wolny wybor. Alaska ma w tym roku bardzo duze opady sniegu i wyjatkowo niskie temperatury. Drogi sa zasypane.
Statek z dostawa oleju opalowanego dla mieszkancow Nome ma problemy z przeplynieciem przez zamarznieta ciesnine Beringa. Na szczescie bezpieczenstwo mieszkancow Nome nie jest calkowicie uzaleznione od tej dostawy. To bylby awaryjny zapas oleju.
Zainteresowani znajda szczegoly i zdjecia na stronie gazety Anchorage Daily News.
Patrze na strony owcarek.blox.pl „ktore pachnom smrekami, oscypkiem i gorskom slebodom”.
Probuje nauczyc sie poruszac w Tygodniku Powszechnym.
Jak dotrzeć do Nome? To siumne psy husky barzo dobrze wiedzom. W rozie cego 😀
Tyz prowda. I to bez dżipiesow.
Abo… juz urodziły sie z dżipiesem w głowie 😀
Owczarku,
Niemozliwe jest, abys przeoczyl ten fakt, ze w Turbaczu jest noc. Chyba, ze jestes na Alasce i dostarczasz razem z husky paliwo do Nome.