Trzeciomajowe zycenia

Były kiesik w Hameryce takie casy, ze tamtejsy prezydent nazywoł sie nie Barack Obama, ino Jimmy Carter. No i ten pon Jimmy Carter rózne rzecy Hamerykanom godoł. Roz – w 1974 rocku – pedzioł im tak:

Kie byłek dwunastoletnim chłopackiem, to straśnie lubiłek cytanie. I miołek w skole takom dyrektorke, co to nazywała sie ponna Julia Coleman […]. Ta dyrektorka furt kazała mi, cytać, cytać i cytać. A co? Ano piknom klasyke. […]
Roz woło mnie ona ku sobie i godo: „No, ostomiły Jimmecku, jo se myśle, ze przysła pora, cobyś przecytoł Wojne i pokój.” O, Jezusicku! Ale sie uciesyłek! Bo myślołek, ze to ksiązka o kowbojak i Indianak.
No i posłek jo do biblioteki, a tamok – krucafuks! – okazało sie, ze to była cegła na jakiesi 1415 stronicek! Pon Tołstoj jom napisoł i – jako wiecie – jest to opowieść o tym, jak to w rokak 1812-1815 pon Napoleon tłukł sie z Ruskimi. […]
Ksiązka ta jednak, na co zreśtom pon Tołstoj zwrócił uwage w epilogu, gwarzy nie o Napoleonie, nie o ruskim carze i nie o generałak. No, casami jest i o nik, ale ino casami. Ba przede syćkim jest to ksiązka o studentak, o gaździnak, o fryzjerak, o rolnikak i o zwykłyk żołnirzak. Jest to ksiązka o tym, ze losy narodów, nawet w tyk wielkik historycnyk kwilak, wcale nie lezom w rękak przywodców krajów cy stanów, takik jak prezydenty, gubernatory cy inkse senatory. Te losy tak naprowde zalezom od mądrości, dzielności, przenikliwości, bezinteresowności, zdolności do współcucia, siły miłości i ideałów u zupełnie zwycajnyk ludzi. Na mój dusicku! Jeśli naprowde tak właśnie było w wypadku Rosji, ftórom trzymoł w swej gorzci car, cy Francji, ftórom trzymoł w swej gorzci cysorz, to o kielo bardziej musi to być prowdom w nasym przypadku, kie Konstytucja cyni nos współodpowiedzialnymi za to, jaki rząd jest i jaki być powinien?*

Tak kiesik godoł ten pon Carter do Hamerykanów. Ba na dobrom sprawe to samo mógłby dzisiok pedzieć Polakom. Bo my przecie tyz nie momy cara, tyz nie momy cysorza, a konstytucje – momy. Dzisiok zaś momy nawet pikne konstytucyjne święto. Teoretycnie upamiętnio ono nie obecnom ustawe zasadnicom, ino te hyrnom trzeciomajowom. Ale ta trzeciomajowo jest przecie prababciom tej obecnej,** więc w sumie dlo tej obecnej ten dzień tyz jest świętem. Bajako.

A skoro momy święto, to moze jakiesi zycenia worce se złozyć? W końcu fto pedzioł, ze zycenia dozwolone som ino z okazji świąt Bozego Narodzenia i Wielkanocy? Chyba nifto. Haj. Ino cego z okazji dzisiejsego święta mozemy se zycyć? Jo se myśle, ze choćby tego, cobyśmy syćka byli pełni tej mądrości, dzielności, przenikliwości, bezinteresowności, umiejętności współcucia, siły miłości i ideałów. Zycmy se, cobyśmy dzięki tym zaletom mogli piknie ryktować nasom wspólnom przysłość. I coby ta naso Konstytucja piknie nom w tym ryktowaniu pomagała.

Na mój dusiu! Sakramecnko górnolotnie te zycenia zabrzmiały! Ale cóz. Teroz, kie jestem na holi, w górnej cynści Gorców, to chyba moge se na kapecke górno-lotności pozwolić. No to se pozwoliłek. Hau!

* R.L. Turner, „I’ll Never Lie to You”: Jimmy Carter in His Own Words. Ballantine Books, New York 1976, s. 18-19.
** A moze prapraprababciom? No, w kozdym rozie jakomsi tam przodkiniom.