Kany sie podziały witkacowskie casy?

Przeglądołek jo se zakopiański portal internetowy. No i nolozłek tamok informacje, ze tamtejsy Teatr Pona Witkacego obchodził niedowno dwudzieste ósme urodziny. No to staruskiem racej jesce nie jest. Ba i tak istnieje juz dłuzej niz teatr amatorski, ftóry przed wojnom wyryktowoł sam pon Witkacy. Haj.

W sumie oba teatry pikne: i ten dzisiejsy, i tamten przedwojenny. Ba ciekawe jest to, ze do tego przedwojennego nadawałoby sie barzo wielu nasyk obecnyk redaktorów telewizyjnyk. Cemu? A bo coby móc tamok występować, koniecnie trza było spełniać jeden warunek – kiepsko godać po polsku. Bajako. Wbrew pozorom pon Witkacy nie mioł więksyk problemów z nolezieniem takik ludzi. Ba wcale nie dlotego, ze wte Polacy tyz godali jak dzisiejse redaktory, ino dlotego, ze w tamtyk casak pod Tatrami zyło całkiem sporo cudzoziemców. Byli wśród nik uciekinierzy z porewolucyjnej Rosji, byli tyz przybyse z Europy Zachodniej, na przykład Angielka, poni Winifried Cooper, od ftórej pon Kasprowicz zakupił piknom Harende.1 Haj.

A pon Witkacy to był pon Witkacy. Dzięki niemu ten niezwykły zakopiański klimat – robił sie jesce bardziej niezwykły. Przez całe swoje zycie ten pon śpasowoł telo, ze nawet po śmierzci nie przestoł. Głośno przecie była w swoim casie historia, jak to w 1988 rocku z Ukrainy sprowadzono do Zakopanego trumne z jego ciałem. Urocyście pochowano go na Pęksowym Brzyzku. Sam jegomość Tischner przybył na pogrzeb i wygłosił kazanie o tym, ze piknie by było, kieby z tej oto trumny promieniowała odpowiedzialność „za sprawę polskiej nadziei”.2 Ba pare roków później dokonano ekshumacji i wte okazało sie, ze w trumnie zodnego pona Witkacego nie było, ino… jakosi poni!3 Kany więc naprowde lezy hyrny autor „Szewców”? Tego nie wie nifto. Na Pęksowym Brzyzku w kozdym rozie go nimo. I ślus.

Niedaleko zaś tego Pęksowego Brzyzka, w dole Krupówek, stoi se smukły, murowany kościół Świętej Rodziny. Nieftórzy z wos z pewnościom dobrze go znajom. Wiele ze swego wyglądu kościół ten zawdzięco ojcu pona Witkacego, staremu, piknie zasłuzonemu dlo Podhola ponu Stanisławowi Witkiewiczowi. Ba syn twórcy „stylu zakopiańskiego” – tyz kapecke przycynił sie do ozdobienia tej świątyni. Choć ino pośrednio. W jaki sposób? Ano w taki, ze… broł narkotyki. I robił to cynsto nie sam, ino w towarzystwie, w tym z utalentowanym malorzem ponem Januszem Kotarbińskim. Jak mozemy przecytać we wspomnieniak dobrze znającego tamtejse realia pona Rafała Malczewskiego, pon Kotarbiński po takik „zebraniak meskalinowo-kokainowyk” wse cuł straśliwe wyrzuty sumienia. Hyboł więc zaroz do kościoła przy Krupówkak i tamok lezoł krzizem, coby swom wine piknie odpokutować. Robił tak wielokrotnie: narkotyzowoł sie, lezoł krzizem w kościele, narkotyzowoł sie, lezoł krzizem w kościele, narkotyzowoł sie – i znów lezoł. Jaz w końcu zaprzyjaźnił sie z miejscowym proboscem. No i roz probosc ten zaproponowoł artyście wyryktowanie malowideł w kościelnyk wnętrzak. Pon Kotarbiński piknie sie zgodził4 i dzięki temu dzisiok – jak mozecie tutok przecytać – ściany prezbiterium zdobi piękna polichromia, przedstawiająca góralską interpretację Ośmiu Błogosławieństw. Bajuści. Ino właśnie mało fto wie, ze ta „piękna polichromia” pewnie nigdy by nie powstała, kieby jej autor nie broł narkotyków wroz z ponem Witkacym. Na mój dusiu! I niek ftosi jesce spróbuje zaprzecyć hyrnym słowom Świętego Pawła, ze niezbadane som wyroki i drogi Pona Bócka! Haj.

O tym, ze pon Witkacy mioł w Zakopanem Firme Portetowom, to ogólnie wiadomo. Firma ta miała barzo pikny Regulamin. O, na przykład tutok mozno sie z nim zapoznać. Regulamin pikne ukwalowoł, jak nalezy płacić za wykonany portret: klient […] podchodzi […] do tak zwanego „okienka kasowego”, to znaczy po prostu wręcza firmie umówioną sumę. Ale cy wiecie, jak wyglądało to „okienko kasowe”? Było to, ostomili… krzesło. Najzwycajniejse w świecie krzesło. Kie pon Witkacy pobieroł opłaty za wykonany portret, to przekładoł ręke pod górnom poręcom mebla i wte klient wręcoł nalezne twórcy dutki.5

Na mój dusiu! Okienko kasowe to barzo wozno rzec. Powinno być w kozdej firmie, choć niekany – z róznyk względów – moze być kłopot z nadaniem mu godnego wyglądu. Ale wte – worce wiedzieć, ze mozno je wyryktować w sposób uproscony, tak jak Firma Portretowo to zrobiła.

Nie wiem, cy w firmie nasego TesTeqecka jest jakiesi okienko kasowe? Jeśli nie – to cym prędzej powinien on sprawić se jakiesi krzesło, coby takowy brak piknie uzupełnić. Haj.

Z Regulaminu Firmy Portretowej dowiadujemy sie tyz, ze ryktowane przez siebie portety pon Witkacy dzielił na rózne typy. Bajako. Swoik znajomyk z kolei – dzielił na rózne kategorie. Syćka, ftóryk znoł, byli przez niego starannie pokategoryzowani: od serdecnego przyjaciela do śmierztelnego wroga. I tak na przykład – jak cytomy u pona Malczewskiego – w czternastej kategorii już nie podaje się ręki, ale się jeszcze uchyla kapelusza.6

W kategoriak tyk mozno było awanasować lub spaść. Sam pon Malczewski – choć z Witkiewiczem przyjaźnił sie piknie – spodł roz ponizej mozliwości uchylenia kapelusa. I to tylko dlotego, ze odmówił zakwycania sie filozofiom pona Husserla. Na krótko przed wojnom ci dwaj hyrni zakopiańcycy pogodzili sie nazod. Mozno pedzieć, ze w samom pore, bo przecie juz wkrótce po jednego z nik miała sie zgłosić śmierztecka – na zycenie bezpośrednio zainteresowanego zreśtom…

Ostatnie spotkanie obu ponów nastąpiło niemalze na kwile przed końcem dwudziestolecia międzywojennego. Pon Malczewski tak to spotkanie zbocowoł: Widziałem go na szosie Morskie Oko – Zakopane, czekającego na autobus, tydzień może przed wojną. Szosa była pusta i zachód spływał na lasy i góry. „Wiesz – powiedział – wojna to koniec naszemu pokoleniu – żadnych złudzeń.” Pamiętam – podjechał autobus i Witkacy wkroczył w jego wnętrze wielki i ponury. I tak już dla mnie odjechał w wieczność…7

Na mój dusicku! Wte to chyba nie ino pon Witkacy odjechoł w te wiecność, ale wroz z nim – pikny duch tamtego Zakopanego! Bo później – to miasto było juz jakiesi inkse… Owsem, pozostało piknym ośrodkiem turystyki. Pozostało tyz piknym ośrodkiem podhalańskiego folkloru. Ale ośrodkiem kultury inksej niz góralsko – juz mniej. Choć przecie rózni artyści i pisorze zyli tamok tyz po wojnie. I zyjom tyz dzisiok. Jednak wyryktować tamok takiego klimatu, jaki ryktowoł pon Witkacy i jego kompani – jakosi nifto nie umie. Zasumiały góry, zasumiały lasy, kany sie podziały witkacowskie casy? – fciałoby sie zaśpiewać, kapecke przeinacając słowa jednej z piknyk góralskik piosnek.

Cóż… moze jesce kiesik narodzi sie pod Giewontem ftosi na miare pona od hyrnej „czystej formy”? I moze przywróci on Zakopanemu te piknom wariacko-artystycnom atmosfere? Fto wie? Ba jeśli tak sie stonie, to trza bocyć, ze kieby ten nowy Witkacy nolozł sie kiesik o zachodzie słońca na drodze wiodącej z Morskiego Oka – to pod zodnym pozorem nie wolno mu pozwolić na wsiednięcie do autobusu do Zakopanego! Nie wolno! Bo inacej znowu wyryktowany przez niego koloryt mógłby ulecieć kasi precki. Niek lepiej taki cłek pocko na poranny autobus. Abo niek wraco do Zakopanego na piechote. W końcu mały spacerek z Wysokik Tater pod Gubałówke jesce nigdy nikomu nie zaskodził. Hau!

1. R. Malczewski, Pępek świata. Wspomnienia z Zakopanego. Wydawnictwo LTW, Łomianki [ca 2010], s. 101.
2. W. Bonowicz, Tischner. Wydawnictwo Znak, Kraków 2001, s. 408.
3. Więcej o ostatnim śpasie pona Witkacego mozno se pocytać w tym oto artykule pona Pinkwarta .
4. R. Malczewski, op. cit., s. 98.
5. Ibidem, s. 92.
6. Ibidem, s. 106-107.
7. Ibidem, s. 107.