Metro pod Turbaczem
Do Owczarka. Jak w tej waszej wsi metro nie kursuje punktualnie […]
Tak 17 lutego, o godzinie 10:09, napisała w swym komentorzu Evecka. No i nie wiem… Cy to od tego komentorza syćko sie zacęło? A moze to ino zbieg okolicności? W kozdym rozie rozesła sie pod Turbaczem plotka, ze w mojej wsi mo zostać wyryktowane pikno podziemno kolejka. Plotka jak to plotka – narodziła sie i za jakisi cas powinna zwycajnie pomreć śmierzciom naturalnom. Ale nas sołtys… Krucafuks! Rozmarzył sie piknie, ze kieby odpowiednio o takie przedsięwzięcie zadboł, to by dopiero wielki hyr zyskoł! Ocyma wyobraźni juz widzioł, jak to jesce za zycia stawiajom mu pikny pomnik. I jak w miastak ulice i place zostajom nazwane jego imieniem…
Pomarzył se, pomarzył, a potem przystąpił do działania. Zamówił w Nowym Targu całom mase ulotek z hasłem: METRO POD TURBACZEM. Ponizej miała widnieć informacja, ze w mojej wsi, w remizie strazackiej, odbędzie sie konferencja prasowo, poświęcono najbardziej niezwykłej inwestycji w polskik górak od casu wybudowania kolejki na Kasprowy Wierch.
Kie sołtys odebroł z drukarni zamówione ulotki, to wziął je do chałupy i zacął wsadzać w koperty. Fcioł je porozsyłać do róznyk redakcji. Sołtysowo zaciekawiła sie, co jej chłop ryktuje, więc wzięła jednom z ulotek i… zawołała:
– O, Jezusicku! Chyba zgłupło ci sie do reśty! Naprowde myślis, ze w nasej wsi mozno wyryktować metro?
– Pewnie ze mozno – odporł sołtys.
– Ciekawe jak? Skąd weźmies na to dutki?
– Nie musis sie tym, babo, turbować – pedzioł sołtys. – Mojo w tym głowa, coby dutki sie nolazły. Lepiej pomóz mi zaadresować te syćkie koperty.
Sołtysowo wzrusyła ramionami, ale pomogła chłopu. Kie ulotki zostały juz zapakowane w koperty, a koperty zaadresowane, sołtys wsiodł w auto, pojechoł na pocte i stamtela piknie śyćko powysyłoł. Prosto z pocty zaś pojechoł do Felka znad młaki, co to jest najbogatsy w mojej wsi.
Felek akurat popijoł se z kubka jakomsi torebkowom zupke.
– Witoj, Feluś – pedzioł sołtys. – Cy wies, ze w nasej wsi mo powstać metro?
– Słysołek, ze chodzom takie plotki – pedzioł Felek.
– To nie som zodne plotki – oznajmił sołtys. – To scyro prowda. Pikne metro bedziemy mieli. Haj.
– Naprowde? – zdziwił sie Felek. – Ale przecie na cosi takiego bedzie trza straśnie duzo dutków.
– Dutki tyz bedom – pedzioł z przekonaniem sołtys.
– Ciekawe skąd? – spytoł Felek. – A, juz wiem! Pewnie z jakisik fundusy Unii Europejskiej?
– Nie, Feluś – odrzekł sołtys.
– Nie? – Felek próbowoł zgadywać dalej. – Hmm… Ostatnio znowu cosi godajom o olimpiadzie w Zakopanem. Pewnie nas rząd postanowił wyryktować odpowiedniom infrastukture w nasyk górak, coby zwięksyć sanse na przyznanie nom tej olimpiady?
– Znowu nie zgadliście – pedzioł sołtys.
– No to skąd bedom te dutki? – Zniecierpliwony Felek juz nie potrafił tutok nic więcej wymyślić.
– Od wos, Feluś – odpowiedzioł sołtys.
Felek broł właśnie kolejny łyk zupy. Kie usłysoł, co sołtys pedzioł, to nagle zacął sie krztusić. Jaz w końcu parsknął zupom zupe prosto w kufe sołtysa.
– Oj, piknie przepytuje! – zawołoł zmiesany Felek.
– Niekze ta – odrzekł sołtys.
Po cym wyciągnął chustecke i zacął wycierać swom kufe z kawałecków makaronu, róznyk przypraw i plugastw E-ileś tam. A potem pedzioł:
– Najwozniejse, ze zgodziliście sie dać dutki na to metro.
– Co? – Felek tak syroko rozdziawił kufe, ze takie metro swobodnio mogłoby przez niom przejachć. – Na nic takiego sie nie zgodziłek!
– Musice sie zgodzić – pedzioł sołtys i wyciągnął ulotke, ftórom zabroł ze sobom specjalnie, coby Felkowi pokazać.
– Widzicie? – spytoł. – Za tydzień konferencja prasowo. To oto zawiadomienie rozesłołek juz do polskik i zagranicnyk redaktorów. Tak więc nie moge sie juz wycofać.
– To was problem, nie mój – odporł Felek.
– Was tyz – pedzioł sołtys. – Bo kie redaktory przyjadom, to jo bede musioł im cosi pedzieć. Jeśli nie bede mógł nic pedzieć o metrze, powiem o kompromitacji Felkowyk Linii Lotnicyk.
– Nie zrobicie tego! – zawołoł Felek, ftóry przecie wiele wysiłku włozył w to, coby media nie dowiedziały sie o sromotnej klęsce jego samolotowego biznesu.
– Cy to zrobie, cy nie, to zalezy wyłącnie od wos. – Na kufie sołtysa pojawił sie złośliwy uśmiech. – Na rozie o upadku tyk wasyk linii wiedzom ino w paru wsiak. Ba w kozdej kwili moze sie dowiedzieć cały świat. Więc lepiej zastanówcie sie dobrze, cy na pewno nie fcecie dać dutków na metro.
Sołtys poklepoł Felka po ramieniu, a potem poseł do swego auta i odjechoł.
Bidnemu Felkowi zaś tak sie ręce roztrzynsły, ze całom reśte zupy porozlewoł. W końcu odstawił kubek i pohyboł ku mojej chałupie. Kie ku nom przyseł, to opowiedzioł mojemu bacy i mojej gaździnie o swoim spotkaniu z sołtysem.
– I co jo mom teroz zrobić? – lamentowoł. – Jeśli nie dom dutków na metro – syćka dowiedzom sie o mojej wpadce z Felkowymi Liniami Lotnicymi. A wte syćka uznajom, ze nie jestem wiarygodnym partnerem handlowym i nifto nie bedzie fcioł robić ze mnom interesów.
Bidok jaz sie rozpłakoł.
– To moze, Feluś, lepiej doj te dutki? – próbowoł doradzić baca.
– To jesce gorzej! – załkoł Felek. – Przecie tako budowa musi straśnie drogo kostować! Ona pochłonie cały mój majątek! I z cego bede zył? Chyba z dziadowania pod kościołem! Buuu! Buuu! Chlip… Chlip…
– Oj, Felek, Felek – zaśmiała sie gaździna. – Choćbyś wydoł dutki na wyryktowanie metra stela jaz do Krakowa, to i tak by ci wiele zostało. No, ale z drugiej strony… kawał beskurcyjej z tego sołtysa, ze tak cie zasantazowoł. Przydałoby sie dać fudamentowi naucke.
– To co mom robić, krzesno? – spytoł Felek.
– Ty – nic nie rób – pedziała gaździna. – Jo sie syćkim zajme. Haj.
Felek kapecke sie uspokoił. Choć nie był pewien, cy rzecywiście gaździna do rade mu pomóc. Ale posłuchoł jej i wrócił do siebie.
Heeej! Tydzień wartko minął. Ba sołtys nie marnowoł casu. Piknie zadboł o odpowiednie udekorowanie remizy, o pocęstunek, upominki i rózne inkse bździnki, coby redaktory, ftóre na konferencje prasowom przyjadom, odniesły jak najlepse wrazenie.
Mojo gaździna tyz casu nie marnowała. Zawezwała do siebie juhasów mojego bacy i pedziała im, jaki mo plan.
A przedwcora… był właśnie ten dzień, kie miała sie odbyć konferencja. Sołtys z samiućkiego rana pojawił sie w remizie i zacął piknie syćkiego doglądać. Nie mógł sie docekać przyjazdu dziennikorzy. Mojo gaździna tyz dość wceśnie do remizy przysła.
– A wy, krzesno, cego tu sukocie? – spytoł sołtys.
– Przysłak z wiadomościom od Felka – odpowiedziała gaździna. – Pedzioł, ze zgadzo sie dać dutki na to metro.
– Piknie! Na mój dusiu! Piknie! – Sołtys zatorł ręce z zadowolenia. – Mozecie zatem przekazać Felkowi, ze pokwolom jego odpowiedzialnom postawe obywatelskom.
– Później przekoze, a na rozie tu zostone – pedziała gaździna. – Jesce nigdy w zyciu nie byłak na zodnej konferencji prasowej. Więc ciekawo jestem, jak takie cosi wyglądo.
Sołtys uznoł, ze niekze ta. Niek bedzie baba świadkiem jego przejścia do historii Gorców. A nawet do historii Polski. A nawet… do światowej historii postępu technicnego i cywilizacyjnego. Bajako.
Tymcasem pięć kilometrów dalej juhasi mojego bacy usadowili sie przy drodze z Nowego Targu. Na wysokiej grapie nad nimi siedzioł mój baca i uwaznie obserwowoł droge przez lornetke. Nagle uwidzioł, ze od strony miasta nadjezdzajom auta oznacone logami paru stacji telewizyjnyk, paru radiowyk i jesce co najmniej dwók tabloidów. Wte chycił komórke i zadzwonił do juhasów, ze redaktory juz jadom. Zaroz juhasi wbili w ziem znak drogowy, nakazujący ogranicenie prędkości do… pięciu kilometrów na godzine.
Po kwili uwidzieli redaktorskie samochody. Te same, ftóre wceśniej dojrzoł przez lornetke baca.
– Hahaha! – zaśmiały sie tymcasem redaktory, zblizając sie do postawionego przez juhasów znaku. – Co za głupi zakaz! Pięć na godzinę? Ciekawe, kto się będzie do tego stosował? Nie zwolnimy ani o kilometr, tylko będziemy jechać stówką.
Kwile później jednak zauwazyły juhasów, ftórzy stali na pobocu i… zalewali sie łzami.
– Co to? – zdziwiły sie redaktory. – Trzech dorosłych facetów beczących jak małe dzieci? Zatrzymajmy się. Być może wydarzyła się tu jakaś straszliwa tragedia? Będziemy mieli sensacyjnego newsa!
No i syćkie auta stanęły przy juhasak.
– Panowie, co tu się stało? Dlaczego tak płaczecie?
– A jakze momy nie płakać! – zawołali juhasi przyciskając do ocu przygotowane wceśniej nasącone cebulom chustecki. – Auta nom zabrali! I jesce wlepili kozdemu z nos po kilkadziesiont tysięcy złotyk mandatu! O, Jezusicku! Nase zony! Nase bidne dzieci! Za co teroz domy im jeść? Bedziemy zyli w bidzie i pomremy z głodu!
– O czym panowie mówicie? – zdumiały sie redaktory. – Za co były tak wysokie mandaty?
– Pytocie za co? A cy wiecie, ze od dzisiok obowiązuje nowy Kodeks drogowy? – spytali juhasi.
– Kto by się w tym połapał – odpowiedziały redaktory. – Przecież ten Kodeks zmienia się co i rusz!
Co prowda to prowda. Ze ten Kodeks furt sie zmienio, wie kozdy, fto choć kapecke interesuje sie nasym prawem o ruchu drogowym.
– No właśnie my tyz nie mogli sie połapać – pedzieli juhasi. – A okazało sie, ze wyryktowano nowe kary za jazde powyzej dozwolonej prędkości: tysiąc złotyk za kozdy przekrocony kiliometr. I konfiskata auta. No i kie uwidzieli my ten tutok znak ogranicający prędkość do pięciu na godzine, syćka trzej uznaliśmy, ze to bździna i nie zwolnili my ani kapecke. A potem kozdego z nos zatrzymała drogówka, pozabierała auta i wlepiła tak straśliwe mandaty, ze chyba zostało nom ino utopić sie w Dunajcu. O, Jezusickuuuu!
Na mój dusiu! Juhasi tak piknie odegrali swoje role, ze dziennikorzom nawet przez myśl nie przesło, ze oni mogom śpasować. Od rozu syćkim redaktorom odefciało sie sybkiej jazdy. Więc wsiadły nazod do aut i piknie jechały z takom prędkościom, jakom dopuscoł postawiony przez juhasów znak. Ani kapecke sybciej! A ze do mojej wsi, jako juz pedziołek, było stamtela pięć kilometrów – to dalso jazda całom godzine im zajęła. Haj.
A sołtys w remizie cekoł. Minął jeden kwadrans, drugi, trzeci, a sołtys cekoł dalej i coroz bardziej cudowoł, cemu nifto nie przyjezdzo?
– Nic nie rozumiem – mrucoł. – Jesce wcora mnóstwo redakcji potwierdziło przybycie. To dlocego nikogo nimo?
– Jedyne wytłumacenie – to działanie siły wyzsej – pedziała gaździna.
– Co takiego? – spytoł sołtys.
– Jo se myśle – rzekła gaździna – ze ten brak redaktorów na wasej konferencji to nic inksego jak kara bosko.
– Kara? Za co? – zdziwił sie sołtys. – Przecie jo fciołek hyru dlo nasej wsi. To chyba powinna mnie cekać nagroda, a nie kara!
– A nie groziliście przypadkiem Felkowi, ze kie nie do dutków na metro, to powiecie syćkim o upadku jego linii lotnicyk?
– Jo byk tego nie nazwoł groźbom – prociwił sie sołtys. – Po prostu przekonołek Felka merytorycnymi argumentami.
– Widocnie Ponu Bóckowi nie spodobały sie te wase merytorycne argumenty – stwierdziła gaździna. – I ten brak redaktorów – to pierwse ostrzezenie.
– Pierwse? – Sołtys nagle sie zaniepokoił. – A jakie mogom być następne?
– Nie wiem, jestem zwykłom wiejskom babom, nie teologiem – pedziała gaździna. – Moze pypcie na całej kufie wom wyskocom? Moze spali sie wom chałupa? Moze wtrącom wos do hereśtu i zamknom w celi z najgorsymi mordercami? Moze…
– Dość! Dość! – przerwoł gaździnie coroz bardziej przerazony sołtys. – Poradźcie mi, krzesno, co mom zrobić, coby Pon Bócek oscędził mi takik klęsk?
– Cóz – rzekła gaździna. – Jeśli pohybocie wartko do kościoła, jeśli bedziecie tamok lezeli krzizem jaz do rana i przepytywali Pona Bócka za to, zeście fcieli zrobić świństwo Felkowi… to moze Pon Bócek wom przebacy?
– Dobrze – pedzioł sołtys. – To jo juz hybom do tego kościoła, zanim Pon Bócek zacnie zsyłać na mnie kolejne klęski.
I zaroz pohyboł. Gaździna została sama. Ba za niedługo nadjechały wreście auta z redaktorami.
– Czy to tutaj jest ta konferencja prasowa? – spytały redaktory wyskakując z samochodów.
– Była, ale juz sie skońcyła – odpowiedziała gaździna. – Spóźniliście sie. Ino jo tutok zostałak, coby posprzątać.
– A, czyli pani jest tutaj sprzątaczką – zrozumiały redaktory. – Ale może jest pani w stanie coś nam powiedzieć o tym metrze, któremu miała być poświęcona ta konferencja?
– O metrze? Jakim znowu metrze? – spytała gaździna udając zdziwienie.
– No przecież – redaktory pokazały gaździnie jednom z otrzymanyk od sołtysa ulotek – tutaj wyraźnie jest napisane: „Metro pod Turbaczem”.
– A! To! – gaździna sie oześmiała. – Ostomiłe redaktory! To była pomyłka. Sekretarka sołtysa przepisywała to zawiadomienie na komputrze i miała napisać: „Meteo pod Turbaczem”. Rozumiecie? „Meteo”, nie „metro”. Ale sekretarka sie pomyliła, bo na klawiaturze tuz obok literki „e” nojduje sie „r”. No i bidne dziewce właśnie w to „r” trafiło. Stela właśnie wysło „metro”. I telo.
– Ach… tak… nie metro, tylko meteo. – Dlo redaktorów to było chyba za duzo wrazeń jak na jeden dzień. Najpierw koniecność jazdy zaledwie pięć kilometrów na godzine, a teroz – okazuje sie, ze temat konferencji, na jakom ik zaprosono, był zupełnie inksy, niz sie spodziewali!
– Ale w takim razie o jakie meteo chodzi?
– Cóz – pedziała gaździna. – Sołtys dostoł od śwagra na imieniny takie fikuśne urządzenie, we ftórym jest termometr, barometr, higrometr i nie wiem, co tam jesce. No i kie sołtys to dostoł, to postanowił, ze kozdego dnia bedzie na swym płocie wywiesoł kartecke z odcytami z tego ustrojstwa. Pedzioł, ze teroz jego chałupa bedzie juz nie ino siedzibom sołtysa, ale tyz piknom stacjom meteo. I tak straśnie zrobił sie dumny ze swego pomysłu, ze postanowił pokwolić sie nim na konferencji prasowej.
– Konferencja prasowa z powodu takiej bzdury? – zdumiały sie redaktory. – Z powodu gadżetu, który każdy głupi może sobie kupić w byle supermarkecie?
– Cóz. – Gaździna rozłozyła ręce. – U wos, w wielkim świecie, to moze nic nadzwycajnego…
Redaktory nawet nie miały ochoty dalej słuchać. Powsiadały do aut i rusyły w droge powrotnom. Ino barzo wolno sie oddalały, bo znowu jechały z prędkościom pięć kilometrów na godzine. Ciekawe, cy za wsiom zauwazyły, ze ten znak z tak sakramenckim ograniceniem prędkości piknie zniknął. Tego nie wiem. Haj.
No a we wsi… w sumie syćka byli zadowoleni: gaździna – bo udało jej sie powstrzymać sołtysa przed zrobieniem głupstwa, Felek – bo zdołoł ocalić i dutki, i swój prestiz przedsiębiorcy, jo – bo nie fce mieć w mojej wsi zodnego metra! I ślus. W miastak – niek se to jeździ. Ale u nos? Kieby zacęto ryktować u nos budowe podziemnej kolei, to zaroz nazjezdzałyby sie koparki, wywrotki i rózne inkse plugastwa ryktujące straśliwe spaliny. A te spaliny dosłyby jaz do holi, ka latem wroz z moim bacom pase owiecki. I jak by taki oscypek ze spalinami smakowoł?
No, sołtys pocątkowo nie był zadowolony, bo jego ambitne plany diasi wzięli, a poza tym lezenie krzizem na twardej podłodze jaz do rana to zodno przyjemność. Ba kie uwidzioł, ze po tym lezeniu zodnyk klęsk Pon Bócek na niego nie zesłoł, to i jemu sie humor poprawił.
Podejrzewom natomiast, ze nie były zadowolone redaktory. Przecie one tak piknie licyły na to, ze na konferencji prasowej w remizie dowiedzom sie cegosi piknego o niesamowitej inwestycji w mojej wsi. A tymcasem odjechały z nicym. Ale cóz. Tak to juz jest – syćkik zadowolić sie nie do. Hau!
P.S. A w najblizsom środe bedziemy świętować podwójnie. Bo Hortensjeckowe imieniny i Małgosieckowe urodziny bedom. No to zdrowie Hortensjecki i Małgosiecki! 😀
Komentarze
Słońca chętnie bym podesłała, ale z Argentyny, bo tu w Santiago wisi smog i pięknych gór nie widać 🙁
Ale nic to, byliśmy po drugiej stronie Andów, mieszkaliśmy dwie noce w poblizu Mendozy, pobiegalismy po okolicach (winiarniach!) i wracaliśmy na noc do hotelu pod Aconcaguą. Wrzućcie na google nazwę – nasi też ją zdobywali 🙂 Z powodzeniem, jak to nasi.
Zdjęcia będą po powrocie.
Jutro już na spokojnie – autobusami na północ w kierunku Peru, ale po drodze będziemy popasać tu czy tam dzień-dwa.
Dotychczas podrózowaliśmy wynajetym samochodem, co przezyłam, to przeżyłam 🙄
Jerzor prowadził i przeżywanie odłozył sobie na potem, skupiając się na kierownicy.
Udaję się do odreagowywania, spozywania wina z Mendozy i w ogóle odpoczynku.
Jutro – La Serena.
@Alicja: A pod tą Aconcaguą zbudowali już metro?
Coś zaczynam wątpić w te zdolności biznesowe Felka. Jak sołtys podskakuje, to się go wymienia, a nie opluwa zupą.
Oj, żeby tak więcej mądrych Gaździn było, nie jedna nieprzemyślana inwestycja nie doszłaby do skutku.
Trzy razy nie w jednym zdaniu!!!!!
Pewnie głowa jeszcze nie myśli, bo się zastanawia, jak ulżyć zmęczonym ramionkom, które zwały śniegu przerzuciły na dziadkowym podjeździe! 😉
@fusilla: Usuwając 3-krotne nie otrzymujemy:
Oj, żeby tak więcej mądrych Gaździn było, jedna przemyślana inwestycja doszłaby do skutku. 🙂
,, Słysołek, ze chodzom takie plotki ? pedzioł Felek.”
Owczarku wygląda mi na to że plotki zapragnęły nowoczesnej infrastruktury i zamiast chadzać pieszo postanowiły jeździć metrem.
Wyobrażasz sobie tempo ich rozpowszechniania. :-))
Najwazniejsze,zeby wlasciwe Gazdziny dochodzily do glosu,wtedy zadne metro pod gorami nie beda wiercic 😉
A skoro soltysowi na honorach zalezy,to mozna w jakims parku postawic laweczke z jego imieniem(zwyczajem wielu krajow), ku soltysowej czci i wszyscy beda zadowoleni 😆
A gdziez ta Primawera uciekla???????
TESTEQ!
A to tak ładnie wszystko zabierać. Nie starczą Ci dwa „nie”? Coś taki pazerny? Z daleka widać, że to niby to samo, a jednak nie! 😉
OWCAREK!!!
CHŁOPAKI Z BUDY!!!
Wszystkiego najlepszego z okazji Waszego Święta! Nio – Dzień Mężczyzny dzisiaj! Ponoć w ustanowieniu tegoż maczał palce niejaki Chuck Norris!!!
Obyście zawsze o nas pamiętali! :-))))
no i proszę! myślałam, że to skąpy Felek robi we wsi Owczarka za czarny charakter, a tu tą prawdziwą paskudą okazuje się sołtys, no bo jakżesz inaczej nazwać szantażystę! 😆 😉 Jak to dobrze, że Gaździna znalazła tak piękne wyjście i uratowała Felka. 😆
I ja się dołączam do życzeń dla naszych chłopaków z Budy! 😀
Cóż, sołtys jak ma takie pomysły, to trzeba wysłać go Wąchocka )) tam to wszystko przemyślą i zapiszą sołtysa do jakiejś loży, np. niszczenia gór ((( A jak już będzie w tym Wąchocku, to może sobie zrobić zdjęcie z tamtejszym najważniejszym sołtysem który stoi na postumencie ) I to powinno jego pychę zaspokoić.
Gdy sołtys przyszedł do Felka, to powinien od razu zauważyć, że jeśli Felek zajada zupkę z kartonika, to musi być u Felka ciężko z dutkami. Przecież z tymi Felkowymi Liniami Lotniczymi to wyszły same straty. Widać, że sołtys nie zna swoich ludzi we wsi.
A Gaździnę – na premiera )))
Fusillo i Hortensjo – Jakoś umknęło mi to święto – Dzień Mężczyzny ) Może już nie jestem mężczyzną ?
Lecz dzięki Wam Piękne Dziewczyny, za życzenia i przypomnienie, że i chłopy też mają swoje święto, poza Dniem Dziadka ))
No to Budowi Panowie – zdrowie pięknych naszych Pań )))
A nie mogła Gaździna powiedzieć tym redaktorom, że to nie sekretarka sołtysa, ale jego sekretarz się pomylił?
Wszystkim naszym Mężczyznom wszystkiego dobrego, dobrych ludzi wokół. 🙂
Od pewnego czasu czytam blog fusilli i tam dowiedziałem się, że „Dzień Mężczyzny” to święto 40 męczenników z Sebasty. Więc zacząłem szukać w Wikipedii i znalazłem http://pl.wikipedia.org/wiki/Czterdziestu_m%C4%99czennik%C3%B3w_z_Sebasty
A już myślałem, ze geneza tego święta ma bardziej optymistyczne korzenie ((
Ale, ze powinniśmy się całe życie uczyć, jest to bardzo ciekawa informacja )
Dzięki Fusillo, że trochę zmądrzałem )))
No i jak tu radośnie świętować, gdy święto z takiej okazji! 🙁
Sytuację ratuje Chuck Norris. 😉
Do Alecki
„Słońca chętnie bym podesłała, ale z Argentyny”
A to i wołowinke chętnie, bo Argentyna to przecie kraj wołowiny. Ale ocywiście argentyńskie słonko – tyz pikne! 😀
Do TesTeqecka
„Jak sołtys podskakuje, to się go wymienia, a nie opluwa zupą.”
Abo – idzie sie po pomoc do mojej gaździny. Co Felek właśnie ucynił 😀
Do Fusillecki
„Oj, żeby tak więcej mądrych Gaździn było, nie jedna nieprzemyślana inwestycja nie doszłaby do skutku.”
No to muse pomyśleć, cy casem nie dawałoby sie tej mojej gaździny niekany wypozycać.
„OWCAREK!!!
CHŁOPAKI Z BUDY!!!
Wszystkiego najlepszego z okazji Waszego Święta!’
Dziękuje barzo piknie! 😀
Do Wiecnościecki
„Wyobrażasz sobie tempo ich rozpowszechniania.”
W tym konkretnym przypadku – przyznoje, ze plotka przerosła to, co mogłek se mojom wyobrazić 😀
Do Anecki
„A skoro soltysowi na honorach zalezy,to mozna w jakims parku postawic laweczke z jego imieniem(zwyczajem wielu krajow), ku soltysowej czci i wszyscy beda zadowoleni”
Nawet na jakimsi wiersycku nad wsiom. Wte sołtys bedzie dumny, ze jego ławka nojduje sie het wysoko, wysoko 😀
Do Hortensjecki
„no i proszę! myślałam, że to skąpy Felek robi we wsi Owczarka za czarny charakter”
Jako juz kiesik pedziołek – Felek to beskurcyja i kutwa straśno. Ale… bez niego byłoby we wsi tak jakosi smutno.
„I ja się dołączam do życzeń dla naszych chłopaków z Budy!”
I Tobie, Hortensjecko, barzo piknie dziękuje 😀
Do Wawrzecka
„Cóż, sołtys jak ma takie pomysły, to trzeba wysłać go Wąchocka”
Z tego, co wiem, w Wąchocku ciesom sie piknie, ze som tacy hyrni. Choćby i z powodu tyk śpasów. I majom racje! No bo co? Majom chodzić i płakać, ze syćka śpasy o nik ryktujom? Moze więc nawet zresocjalizowaliby tamok nasego sołtysa?
„A Gaździnę ? na premiera”
Tylko cy wte inkse kraje nie zacnom sie straśnie wściekać, ze nie majom tak dobrego premiera jako my? 😀
Do Alsecki
„A nie mogła Gaździna powiedzieć tym redaktorom, że to nie sekretarka sołtysa, ale jego sekretarz się pomylił?”
Być moze gaździna w ten sposób dała redaktorom znać, ze sekretorz sołtysa w ogóle nie umie pisać na komputrze?
„Wszystkim naszym Mężczyznom wszystkiego dobrego, dobrych ludzi wokół.”
I Tobie, Alsecko, dziękuje piknie tyz! 😀
Wołowinę i owszem, jedliśmy (specjalnie przyrządzoną dla nas przez…opowiem przy okazji), ale inaczej niż fotograficznie się nie dało do Budy przesłać 🙁
TesTequ,
Pod Aconcuagą nie zbudowali metra, bo jakos nikomu tam po drodze, ale na przełęczy jest tych metrów od cholery, głowa boli 🙄
Idę spać, jutro o 6-tej trzeba wstać, śmy są w La Serenas, a udawamy się do Antafagosty, 10 godzin jazdy.
Alicja pisze: Pod Aconcuagą nie zbudowali metra, bo jakos nikomu tam po drodze, ale na przełęczy jest tych metrów od cholery, głowa boli
To dobrze, ulżyło mi, bo nie potrafiłem zatrybić, jaki związek z wpisem Owczarka ma Twój komentarz! Teraz już wiem!
Antafagosta? Nie brzmi zbyt apetycznie. Czym to się je?
Czyżby wszyscy zapadli w sen zimowy, dopóki wiosna nie raczy się objawić w całej swej krasie? Też bym pewnie zapadła, gdyby nie dramatyczne wydarzenia w rodzinie. 🙄 Otóż moja młodsza siostra dachowała dzisiaj w rowie pełnym śniegu. Nie doznała uszczerbku na zdrowiu, sama wydostała się z auta przez wybitą szybę (z rowu to już musiał jej pomóc życzliwy). Ktoś wezwał policję. Przedstawiciel władzy zatroskany zapytał, czy potrzebuje ta moja siostra pomocy lekarskiej. Gdy usłyszał, że nie, to wypisał Isi mandat na 100 zł. Dlaczego?
Proste – skoro przyjechali, to muszą napisać raport. Auto w rowie – znaczy, ktoś zawinił. Skoro nikt przed nią ani po niej nie wpadł do tego rowu, to znaczy, że nie zachowała ostrożności itd.
Logika tego wywodu powaliła mnie.
To tak ku rozweseleniu serc. 😉
@tes:
maczu piczu, tez brzmi podejrzanie,
a z kopa kabana?
nie mowiac o ryjo 😉
Antofagosty się nie je – w Antofagoście zatrzymuje się na popas po przejechaniu pustynii Atacama (drogą nr.5, gdyby kogoś to interesowało). Pustynia fajowa na wszystkie strony, ale przejść to bym sie nie odważyła tych 800km. dzisiaj. Co innego w komfortowym Pullmannie z klimatyzacją, na piętrze autobusu, siedzenia prawie leżące (jak się chce pospać), ale ja nie po to jechałam, żeby spać – tylko żeby obejrzeć przynajmniej tę część pustynii. Klawa jest!
Jutro Arica, przez równie ciekawe okoliczności przyrody.
Polskie akcenty – Cordilierra Domeyko w baaaaaaardzo dalekim tle po prawej od kierunku jazdy, oraz malutka miejscowość trochę w bok od 5-tki o nazwie Domeyko. Nasi byli albo są wszędzie!
Also,
przekaż Isi wyrazy oraz serdeczne pozdrowienia. Dobrze, że nic jej się nie stało. Jerzor też pomachuje.
p.s.
Ja w komputrze z doskoku i niekoniecznie mam czas czytać wszystko, TesTequ. Obiecałam, ze będę donosić – o tych metrach to jeszcze będzie, ale foto-ilustracyjnie, po powrocie 😉
To ja też będę donosić.
Z krainy Imaginacji.
Właśnie jadę przez Pustynię Otumana. Widzę kamienie. I piach. I kamienie. I piach. I kamienie. I piach. I kamienie. I piach. I kamienie. I piach. I kamienie. I piach. O, kaktus! I kamienie. I piach. I kamienie. I piach. I kamienie. I piach. I kamienie. I piach. Cudnie jest! I kamienie. I piach. I kamienie. I piach. I kamienie. I piach. I kamienie. I piach. I kamienie. I piach. I kamienie. I piach… 😀
Jesteś w mylnym błędzie, TesTequ.
Zdecydowanie przesadziłeś z tym piachem i kamieniami 😉
Komu w drogę….lecę.
Były tylko kamienie? 😀
TesTeq a gdzie fatamorgana? :-))
TesTeq – jak się wędruje przez Krainę Imaginacji, to trzeba się rozglądać wokół, a nie tylko patrzeć pod nogi, gdzie kamienie i piach )) Chyba, że ta Kraina Imaginacji ograniczyła Ciebie do kamieni, piachu i jednego kaktusa (( Trzeba było wybrać inną pustynię, a nie pustynie Otumanienia (( dlatego tak wyszło ((
Następnym razem proszę, poproś o Pustynię Doznań Rozkosznych ))
Ulotna Wieczność,
dzisiaj była fatamorgana, tylko nie jestem pewna, czy to jakosi przyzwoicie wyszło na zdjęciu, okaże się w praniu, czyli po powrocir do chałupy. Dzisiaj były okoliczności i owszem, tu kopiuję z zaprzyjaźnionego sąsiedztwa, bo nie będę się powtarzać (chyba, ze kopiować):
Myślałam, że przełączka między Aconcaguą a Penitentes w Andach to koniec MOCNYCH wrażeń, ale byłam w mylnym błędzie. No, tom się pomyliła (jak wiadomo, ja należę do omylnych i się tym nie przejmuję, bo nie ma czym)!
Najsampierw wpadłam na świetny pomysł, że chcę siedzieć na tym pięterku autobusu ze samego przoda, żeby mieć buena vista i robić zdjęcia. Z wejścia okazało się, że buena vista będzie oglądana przez upapraną, nieumytą szybę. Trudno. Połowę drogi przebyliśmy jedynką nad oceanem, a potem znowu piątka. Momęty byli, oj byli!
Zachciało mi się buena vista, to miałam z tego pięterka 🙄
Zdaje mi się, że teraz to już nic mi nie jest straszne. Kierowcy tych tras znają je na pamięć, jadą pewnie i mają ograniczenia, ale patrząc na okoliczności przyrody (zwłaszcza ze przoda na pięterku), wydaje się jak nic, zaraz w przepaść się stoczymy 😯
Atacama ze zdjęć to nie to samo ? przede wszystkim ogrom przestrzeni, do czego akurat jestem przyzwyczajona, mieszkając w Kanadzie od lat, ale poza tym to insza inność. Żal, że nie ma czasu skoczyć na boki, ale i tak sie cieszę, że tyle widziałam. I jeszcze tyle mnie czeka.
Alicjo – napisałaś w swoim ostatnim wpisie że „ja należę do omylnych i się tym nie przejmuję, bo nie ma czym”
A ile razy dziennie się mylisz ?
Tak też się zastanawiam, czy „załapałaś” się na właściwą eskapadę )) Jeżeli wybrałaś się na lepszą wycieczkę niż planowałaś, to wielki plus dla Ciebie ))
Miło jest poczytać Twoje wrażenia z autobusowego pięterka )) Czekam na Twoje zdjęcia ))
Hortensjo – wszelkiej pomyślności i radości z życia, wiosny za oknem i w duszy, jak najmniej kłopotów! 😀
Małgosiu – mam nadzieję, że zaglądniesz dzisiaj. Życzę Ci tego samego! 😀
HORTENSJO!
MAŁGOSIU!
Życzę Wam Dziewczyny Imieninowo i Urodzinowo, aby wiatr wiał Wam zawsze w plecy, słońce świeciło prosto w twarz, a dobry los pozwolił zatańczyć wśród gwiazd! :-)))
Co do wiosny, to wczoraj w ‚Szkle Kontaktowym’ przeczytałam śmieszne sms-y: „Wiosna zaskoczyła drogowców! Nie przyszła” i „Klimat się ociepla, ale zima o tym nie wie.”
Hortensjo,Malgosiu-Wszystkiego Najlepszego,Wiosny,Slonca i ZDROWIA na DlUUUUUUGIE Szczesliwe Lata 😀 😀 😀
Wczoraj wyczytalam w prasie,ze jakis polski milioner,czy moze nawet miliarder ma zamiar kupic linie lotnicze!!!
Czyzby to nasz Felus znowu sie „uaktywnil”??? 😉 Metra nie chcial finansowac,ale do samolotow ma jakas slabosc!?
Hej.
Podróżowanie nad przepaściami to nie dla mnie! Chętnie poczytam, ale udziału stanowczo odmawiam.
No, to może jednak polecimy na te Hawaje, Ano. 🙂
Alicjo z krainy czarów:-)
Twoje relacje z podróży na żywo bardzo fajne.
Czekam więc na fotki. 🙂
Dziękuję Wam serdecznie za życzenia. Wznoszę toast za zdrowie Bywalczyń i Bywalców Budy. 😀
Habemus papam! Czekam!
Ale pierwszy stolat za solenizantki dzisiejsze.:)
Also-kto wie,jak nam sie Felus ostro za robote zabierze,to moze jeszcze w tym wieku postawimy stope na Hawajach 😉
A tymczasem „panowac”w Wiecznym Miescie,bedzie Franek I!!!
Nowa twarz,to moze i nowe (zdrowsze) idee??????
ciao amici 🙂
Alicjo, jakie reakcje w Ameryce Południowej? Coś wiesz?
Also,
jesteśmy już w Peru (Arequipa), Jerzor przejrzał prasę – Argentyńczycy są pobożnym narodem, podobno świętują i są nadzwyczajnie dumni. Wydaje mi się, że ta radość przenosi się na całą Amerykę Południową, i słusznie, bo kościół katolicki ma sie tutaj dobrze i mocno. Dzisiaj znowu dzień w podróży i dopiero wieczorem o 19-tej dotarlismy do hotelu, nie było okazji zaobserwować reakcji, tym bardziej, że nie wiedzieliśmy, że wybór został dokonany, telepiąc się…
o czym za chwilę.
Alsa,
Ty na Hawaje samolotem?! 😯
Już to widzę – znieczulenie na wiele, wiele godzin, bo przecież nie daj Bóg, żebyś się w samolocie zorientowała, że lecisz 😉
Wiesz, że nie lubię latać, ale ciekawość przeważa. No i mus. Jak wyleciałam, to do mnie należy obowiązek przylatywania, jeśli chcę widzieć rodzinę i przyjaciół, nie wszyscy mogą do mnie przylecieć.
A Ty się na Hawaje wybierasz z Aną, chociaż do mnie znacznie bliżej 🙄
Przylećcie do mnie, kobity – tylko latem, proszę. U mnie zima bardzo nieciekawa.
Arequipa, Peru.
Wieczór. Wróciliśmy że szlajania się po arequipskim rynku ? cudo! Wieczorem kipi życiem. Uwieczniłam.
Kulinarnie ? poszliśmy do restauracji na Plaza des Armas (każde miasto ma tu Plaza des Armas ? taki rynek). Poprosiliśmy kelnera, żeby nam wybrał sam coś ekstra i koniecznie peruwiańskiego.
Przyniósł znakomitą zupę z robakami morskimi ? spróbowałam, omijając robaki, smak zupy jako takiej doskonały.
Mnie trafił się stek z lamy (?lamę będziesz jadła?!?). Bardzo dobra ta lama, ja mam słabość do wełnianych zwierzów, bo baraninę też bardzo lubię. Wypiliśmy po lokalnym piwie ?Aquipena?, a w drodze powrotnej zakupiliśmy peruwiańskie wina dwa, z których pierwsze właśnie pijemy. Dodam, że kolacja była na balkonie wychodzącym na rynek, tam była cała sieć restauracji. Przygrywali Indianie typową peruwiańską muzykę, ale przemieszczali sie po tym dłuuuugim balkonie, żeby nie przynudzać jednym stolikom za długo. Nisiu, pozdrowiłam ich od Ciebie i wrzuciłam stosowną ilość kasy do kapelusza, grali naprawdę pięknie.
Potem zjawiło się dwóch takich wcale nie Indian, jeden z gitarą, drugi z jakimś bębenkiem i w stanie mocno wskazującym wykonywali jakies duo, fałszując okropnie, co nawet Jerzor ? drewniane ucho wyczuł. Na szczęście zostali wyproszeni.
Nowy, znowu pomyślałam o Tobie i zakupiłam wcale nie tani tutaj malbec syrah(w przeliczeniu na nasze ok.15$), ale co sobie będziemy żałować. Peruwiańczycy robią mało wina (ale po drodze widziałam winnice w szczerej pustynii 😯 )
Popijamy ten malbec i Jerzor stwierdził ? o, dobre wino, co mu się rzadko zdarza. Mnie też smakuje.
Dzisiejszy dzień obfitował w przygody. Dobrzy ludzie tak po chilijskiej, jak i argentyńskiej stronie (zwłaszcza!).
cdn. za godzinę-dwie
Chile i Argentyna ? kraje sporych kontrastów, ale idzie ku lepszemu, ?na oko? widząc, sporo się buduje, a najwięcej to widać na drogach, coś niesamowitego. Taki wielki kraj, a drogi?sami zobaczycie na zdjęciach. Zastanawiam się, dlaczego o wiele mniejsza Polska nie ma porządnych dróg ? to znaczy, ma ich za mało, i to na terenie prawie płaskim, a w Chile buduje się piękne drogi w górach wysokich, nie do wyobrażenia po prostu.
Peru?zupełnie inna sprawa. Zupełnie inny świat. Niestety, bardzo biedny, chociaż na pewno są tacy, co to ho-ho. Na razie mam tylko wrażenia z tych kilkuset km. które przebyliśmy dzisiaj autobusem (znowu byłam w mylnym błędzie ? góry chmury i doliny, oraz przepaście 🙄 ).
Ludziska są wspaniali, a zwłaszcza Peruwiańczycy, bo to, co działa w Chile i Argentynie, w Peru działa na zasadzie domyślności i samopomocy chłopskiej. Co pisze na rozkladzie jazdy autobusów to pisze, a kierowca, który przed chwilą twierdził, że jedzie do Araquipy zmienia zdanie. Nie jedzie 😯
Byliśmy jedyni nie miejscowi, więc ludzie podpowiadali, co, jak i gdzie. Personel obsługujący dworzec autobusowy poza sprzedaniem biletów wprowadzał nas w błąd, panienka, która nam te bilety sprzedała. Atmosfera jak z Felliniego ? tu ma być nasz autobus, panienka wytipsowanym (zgrane kolory z ubraniem i oprawkami okularów ? fiolet) paluszkiem nam go wskazuje. Wchodzę do autobusu ? nikogo?na zewnątrz ten kierowca o dość groźnym spojrzeniu indiańskim i takiejż urodzie (urodny był!). Miał jechać, ale nie jedzie 😯
Tłumaczę sobie, że jego firma skreśliła ten kurs, bo było za mało ludzi, nikogo oprócz nas chętnych. Na dworcu w Kansas City ( 😉 ) nie ma nic pewnego, nawet księżyca. Nagle staliśmy się centrum zainteresowania dobrych ludzi, którzy podpowiadali.
Bardzo duzo zaznaliśmy życzliwości bezinteresownej od zwykłych ludzi ? taksówkarze to wspaniali przewodnicy i pomocni bardzo.
Gdyby ktoś chciał wtrącić uwagę, że za pieniadze to wszystko sie da ? jasne, że tak.
Ale kto zna Jerzora i jego gadulstwo? Z tym gringo każdy się szybko dogadał, bo oni też gaduły.
O, a przy okazji muszę wam opowiedzieć okoliczności przekraczania granicy Chile-Peru. Jerzor wszystko sprawdził i wiedział, a jednak nie wiedział. Dobrzy ludzie pomogli głupiemu gringo 🙂
Ehum?to może zgaszę światło, bo już jest dzisiaj 🙄
@Alicja: Dzisiaj znowu dzień w podróży i dopiero wieczorem o 19-tej dotarlismy do hotelu, nie było okazji zaobserwować reakcji, tym bardziej, że nie wiedzieliśmy, że wybór został dokonany, telepiąc się…
Tere, fere. Bujać to my, ale nie nas – jak się mawiało za mojej młodości. W życiu nie uwierzę, że Twój wyjazd do Ameryki Południowej nie był związany z wyborem papieża stamtąd. Doskonale pamiętam, że przed abdykacją Benedykta XVI ani słowem nie wspominałaś o tej wycieczce, a gdy znany był już termin konklawe, natychmiast pojechałaś trzymać rękę na pulsie.
Miszyn akompliszt – jak to mówią w Ameryce!
TesTequ,
robiłam co mogłam 🙂
Troszke sie „naumialam’ i wiem,ze w Arequipa warto odwiedzic Museo Santuarios Andinos,gdzie pokazywana jest „Juanita”,dziewczynka,ktora byla zlozona w ofierze przez Incapristers.Zlozono ja na wysokosci 6300 m na wulkanicznym Ampatu.Znaleziono ja w stanie nienaruszonym i teraz mozna ja ogladac zlozona w szklanej lodowce 😮
Przez Peru leci srodkiem kraju jedna z najniebezpieczniejszych drog swiata.Ta droga mozna dotrzec do wsi zalozonej przez bylych kolonistow z Austrii i Niemiec.Miejscowosc przypomina dokladnie alpejska wymuskana wioske,kontrast gigantyczny w porownaniu do peruwianskich wsi i architektury!!
Na ale co sie bede wymadrzac,Alicja wie lepiej!!!
Ze mnie pdrozniczka zadne,wiec poczekam na zdjecia.
Salute.
Ana,
Alicja nie wie lepiej, Alicja dopiero poznaje po drodze…
Cokolwiek byłam przygotowana podróżniczo, ale dopiero w praniu okazuje się, co i jak. A perigloso caminos (niebezpieczne drogi) to i owszem, zaliczyłam w ilościach kilku tysięcy km. 🙄
Chcę tylko dojechać do Limy – już wiem, że pojedziemy wzdłuż wybrzeża Pacyfiku, ale najpierw trzeba wyjechać z tych gór.
Zamówiliśmy sobie autobus de lux, ze spaniem – a co! Wyjezdżamy o 15-tej, o 18-tej robi się tutaj ciemno ( 😯 ), mamy przed soba 17 godzin jazdy, większość nocą, więc w kimonko, bo w co tu się gapić.
Nie chodzimy po muzeach, na to szkoda czasu (wyjeżdżamy po południu), interesują nas okoliczności przyrody, miasto i ludzie.
Arequipa jest przepieknym miastem w cieniu wulkanów ośnieżonych, wczoraj dotarliśmy wieczorem, dlatego nie widzieliśmy nic z tych okoliczności. Dopiero dzisiaj… HA!
Trzeba pamiętać, że centrum to centrum, stare i piękne (mieszkamy tuż przy rynku), a tak pół kilometra od rynku w każdą stronę coraz biedniej i biedniej, aż do biedy w niewyobrażalnym dla mnie wcześniej wymiarze.
Muszę spakować sakwojaż, więc do napisania z Limy 🙂
p.s. Jest tak gorąco, że Jerzor zaprosił mnie na piwo o 10-tej rano. Alsa, uwierzysz w to, znając Jerzora?! Bo mnie normalnie oczy się słupnęły 😯 😯 😯
Zrobiłam zdjęcia witryn kioskowych, wszędzie gazety z informacjami o nowym papieżu, zdjęcia i tak dalej.
Z miejscową policją płci obojga też kazałam sobie zrobić zdjęcie, śwarna dzioucha i śwarny chłopak 😎
Ja nie znam Jerzora, ale z tego, co napisałaś, może wynikać, że zwykle nie zaprasza Cię rano na piwo, tylko pije sam… 😀
Na mój dusicku! Ta opowieść w odcinkak pt. „Od Kingstona do Andów” jest nie mniej ciekawo niz znano z lektur skolnyk „Od Apeninów do Andów”. Ino faktycnie… cy wyjazd Alecki do Argentyny i zaroz potem wybór Argentyńcyka na papieza… cy to moze być ino zwykły zbieg okolicnośći? … 😀
Wej. Wcora mnie w Owcarkówce nie było. Ale ocywiście i Hortensjeckowe, i Małgosieckowe zdrowie piłek wcora barzo piknie! 😀