Pierwso komunia w mojej wsi
Ostatniom niedziele mój baca spędził we wsi. I dopiero późnym wiecorem na hole wrócił. Cemu? A bo tego dnia jeden z jego wnuków mioł pierwsom komunie świętom. No to jakze by baca mógł nie przybyć na takom piknom rodzinnom urocystość? Dzieciakowi zrobiłoby sie przykro, kieby w takim dniu zabrakło jego ostomiłego dziadka.
Ostomiłej babki, cyli mojej gaździny, tyz ocywiście nie zabrakło. I nie zabrakło jesce kogosi – jednego turysty, ftóry przyjechoł dzień wceśniej do mojej wsi i wynajął u mojej gaździny pokój. Ten turysta to podobno straśnie fajny cłek. Chyba piknie by było, kieby choć roz na mojom hole zajrzoł. Dowiedziołek sie, ze kie ino przekrocył on próg nasej chałupy, to od rozu zacął z mojom gaździnom pogawędke. I tak sie oboje rozgodali, cały cas stojąc w sieni, ze nawet nie zauwazyli, kie cało godzina upłynęła. Dopiero po tej godzinie gaździna sie ockła i uznała, ze zamiast tak stać, to lepiej zaprosić gościa do kuchni i siednąć przy Smadnym Mnichu.* No to siedli se i ukwalowali dalej. W pewnym momencie gaździna zbocyła, ze jutro jej wnuk bedzie mioł pierwsom komunie.
– Panocku – dodała po krótkim namyśle – a moze i wy byście na jutrzejse przyjęcie do mojego wnusia przysli? Tacy jesteście fajni, ze na pewno cało mojo rodzina od rozu wos polubi.
– Czy ja wiem? – zacął sie wzbraniać turysta. – Nikt tam mnie przecież nie zna.
– Eee! – Gaździna machnęła rękom. – Nie wiem, jak u wos w mieście, ale u nos we wsi – to nie jest zodno przeskoda. Haj.
– Jest jeszcze inna sprawa – pedzioł turysta. – Jestem ateistą.
– Eee! – zaśmiała sie gaździna. – To tyz nie jest zodno przeskoda. W dobrym towarzystwie dobrze jest spotkać sie i pogodać bez względu na wyznanie lub jego brak.
– Też prawda – zgodził sie turysta.
Nagle… cosi gaździnie strzeliło do głowy.
– Panocku – pedziała. – Skoro jesteście ateistom, to wy w tej pierwsokomunijnej msy racej nie musicie naboznie ucestnicyć?
– No, raczej nie – teroz z kolei turysta sie zaśmioł.
– A to mom ku wom małom prośbe – godała dalej gaździna. – Cy moglibyście mi pomóc, coby ta pierwso komunia mojego wnusia piknie sie udała?
– Nie widzę przeciwskazań – stwierdził turysta. – Mój ateizm nic na tym nie ucierpi, jeśli pomogę w czymś ludziom wierzącym.
– Piknie! – uciesyła sie gaździna. – To pockojcie kwile, panocku, niekze ino kasi zatelefonuje.
I zaroz chyciła telefon, coby zadzwonić do Felka znad młaki, co to jest najbogatsy w mojej wsi.
– Felek! – zawołała po kwili do słuchawki. – Tak to jo… Słysałak, ze do tej twojej nowo otwartej Felkowej Korcmy dostarcono piwo, ftóremu juz za kilka dni upływo termin wozności?… No to jo wiem, co mozes z tym piwem zrobić… Nie, nie pozywoj dostawcy do sądu. Fces stracić dwa abo trzy roki na procesowanie sie o pare głupik skrzinek piwa? Jo mom lepsy pomysł. Uzyjes tego towaru do piknej promocji swojej nowej korcmy… Pytos, w jaki sposób? Zaroz przyjde ku tobie z jednym ponem, to syćkiego sie dowies.
Gaździna rozłącyła sie, a potem wyjaśniła turyście, jak mógłby jej pomóc. I zaroz potem posli rozem do Felka…
Minęła nocka. Nastoł pikny niedzielny poranek. Przed ołtorzem w nasym wiejskim kościele zacęła sie zbierać gromadka pierwsokomunijnyk dzieci. Na przykościelnym parkingu pomału przybywało piknyk aut. Wśród nik była nawet najprowdziwso limuzyna z sioferem w uniformie. Wynajął te limuzyne nas sołtys, bo jego córka tyz do pierwsej komunii przystępowała. I sołtys pedzioł, ze jego dziecko nie bedzie w takim dniu jechało do kościoła byle grzmotem (kie probosc dzień wceśniej zauwazył, ze pierwsi apostołowie na swojom pierwsom komunie nie przyjechali zodnymi limuzynami, sołtys odporł, ze to z pewnościom tylko dlotego, ze w tamtyk casak limuzyn jesce nie było).
Fto zajrzoł do wnętrz tyk aut, ten mógł uwidzieć rózne pikne pudła z laptopami, tabletami i inksymi smartfonami – to syćko były pierwsokomunijne prezenty. Biblia dlo dzieci, ftórom z okazji tego dnia mojo gaździna kupiła wnukowi, w zestawieniu z tymi prezentami sprawiała wrazenie cegosi kapecke dziwacnego. Haj.
W kościele było coroz tłocniej i… coroz gwarniej. Jedni godali przez telefony komórkowe, inksi dyskutowali, cy najblizse wybory wygro PiS cy PO, jesce inksi ubolewali, ze na mecak miemieckiego klubu pon Lewandowski strzelo gole, a na mecak polskiej reprezentacji nie… Na mój dusiu! Tamok było jak na jarmaku w Nowym Targu, a nie jak w kościele! Msa za kwilecke miała sie zacąć, ale nic nie wskazywało na to, coby wroz z jej rozpocęciem to rozgodane towarzystwo zamierzało ucichnąć.
Tak to sie kruca dzieje w mojej wsi od paru ładnyk roków. I z tego co wiem – w wielu inksyk polskik wsiak i miastak tyz: fto podcas pierwsokomunijnej msy fce choć kapecke skupić sie na Ponobóckowyk sprawak, ten nijak nie do rady tego zrobić, nawet własnyk myśli nie usłysy, bo bedom one skutecnie zagłusane przez stojącyk wokoło godającyk o syćkim ekspertów od syćkiego. Jeśli ftosi zwróci tym „ekspertom” uwage – to abo go wyśmiejom, abo ucichnom najwyzej na pół minuty, a i to ino w promieniu najblizsyk kilku metrów. Bajako.
Tak więc zanosiło sie na to, ze w tym dniu w nasym kościele bedzie nie lepiej niz podcas pierwsyk komunii rok, dwa cy trzy roki temu. Ale oto… kie ino zadźwięcoł dzwonek na rozpocęcie msy, do kościoła weseł nas turysta. Podeseł zaroz do grupki, ftóro zachowywała sie najgłośniej i pedzioł:
– Proszę państwa, przed kościołem jest promocja nowej restauracji. Oferujemy darmowe piwo!
– Oooo! – zaciekawiło sie towarzystwo. – Darmowe? No to koniecznie musimy tam skoczyć!
– Ale za darmo ono jest tylko teraz – dodoł turysta. – Po mszy już będzie trochę kosztowało.
– No to lecimy natychmiast! Nie możemy przepuścić takiej okazji! Msza nie zając – nie ucieknie. Wrócimy tu, jak się napijemy.
Potem turysta chodził od jednej głośno dyskutującej grupy do drugiej. Syćkik piknie zaprasoł na darmowe piwo. Wypełniający kościoł tłum zacął sie przerzedzać. Jaz w końcu ostały ino dzieci i ci, co fcieli piknie i w spokoju poucestnicyć we msy. Turysta mrugnął okiem ku mojej gaździnie, ftórom uwidzioł siedzącom pod kazanicom. I zaroz tyz wyseł. Wnet stanął na wprost tłumu spragnionego piwa, ftóre nic nie kostuje.
– I gdzie to piwo? Gdzie piwo? – dopytowł sie tłum.
– Proszę za mną – pedzioł turysta.
I poprowadził syćkik ku przepływającemu przez nasom wieś potokowi. Przy brzegu potoka stoł stolik, obok ftórego wbity był w ziemie długi, gruby kij. Do kija przycepiono była deska z napisem: FELKOWO KORCMA ZAPRASO PIKNIE. W potoku chłodziły sie flaski z piwem, poznosone tamok wcora z wiecora przez mojom gaździne, turyste i Felka.
Turysta zeseł do potoka, wyciągnął telo flasek, kielo doł rade unieść i zaroz postawił je na stoliku. Pootwieroł je wyciągniętym z kieseni otwieracem.
– Proszę się częstować – pedzioł. – Na koszt Felkowej Korcmy!
– Huraaa! – uciesyli sie syćka obecni i rzucili na ten nieocekiwany pocęstunek.
A turysta wartko wyciągnął z potoka kolejne flaski, potem jesce kolejne, i jesce… Starcyło dlo syćkik. Pierwsokomunijni goście pili bez opamiętania.
– O! Zimne – zauwazali przy tym. – Nawet bardzo zimne!
Na mój dusiu! A niby jakie miało być? Przecie całom nocke chłodziło sie w górskim potoku!
– No to chyba dobrze? – odpowiadoł turysta. – Dobre piwo przecież powinno być zimne.
– Jasne że tak! – zgodnie odpowiadano.
W końcu ludzie uznali, ze mozno wrócić do kościoła i dotrwać do końca msy, coby potem móc piknie zabawić sie na przyjęciu.
No i niebawem kościół nazod zapełnił sie wesołym towarzystwem. Teroz nawet – jesce weselsym niz przed msom. Ftosi z tego towarzystwa postanowił nagle opowiedzieć śpas, ftóry właśnie se przybocył. Ale z jego gymby wydobyło sie ino dziwne stękanie. Brzmiało to jakosi tak:
– Hyyy… hyyy… h-h-hy…
Ftosi inksy tyz fcioł cosi pedzieć, ale on tyz z trudem wydusił z siebie ino:
– Hyyy… hyyy…
– Hyyy… hyyyy… – pedzioł na to ftosi jesce inksy.
O, krucafuks! Okazało sie, ze syćka, co napili sie Felkowego piwa, nagle stracili mowe! A syćko dlotego, ze to piwo było tak sakramencko zimne, ze straśnie zmroziło ludziom gardła. I stało sie jasne, ze do samiućkiego końca msy nie bedom oni w stanie pedzieć ani słowa.
A niewiele brakowało, ze do tyk, co zaniemówili, dołącyłby… odprawiający mse probosc. Ino on nie od lodowatego piwa, ba ze zdziwienia – ze nabozeństwa nie zakłócajom zodne pokrzykiwania ani głośne rozmowy. Jak na dzisiejse casy – to była barzo nietypowo pierwso komunia. Haj. Jaz nieftórzy zacęli śpekulować, cy przypadkiem jakimsi cudem nie przenieśli sie do roków osiemdziesiontyk ubiełego wieku, abo jesce wceśniej, kie przy tego rodzaju urocystościak ludzie zachowywali sie zupełnie inacej niz dzisiok.
Cóz, msa sie skońcyła, ludzie wysli z kościoła i porozjezdzali sie pierwsokomunijne przyjęcia. Mój baca i mojo gaździna udali sie na przyjęcie do chałupy swego wnuka. Wroz z nimi przybyło tamok sporo blizsej i dlasej rodziny. I ten nas turysta tyz. I powiem wom, ze barzo dobrze on sie tamok cuł. Od rozu piknie sie zaprzyjaźnił z róznymi krewnymi bacy i gaździny. Tak więc choć pocątkowo nie był pewien, cy w ogóle na to przyjęcie powinien przyjść – teroz juz nie załowoł.
Z kolei Felek nie załowoł, ze zgodził sie oddać swoje piwo na cele „promocyjne”. Co to piwo zmroziło licne gardła, to zmroziło, ale hyr o nowo powstałej Felkowej Korcmie piknie sie ozeseł i od rozu zacęło jom odwiedzać nadspodziewanie duzo gości.
A w mojej wsi pewnie długo jesce ludzie bedom powtarzać historie, jak to po roz pierwsy od wielu roków pierwsokomunijno msa piknie sie udała, bo wyglądała jak prowdziwie pobozno urocystość, a nie jakisi hałaśliwy jarmak. I bedom zbocować, ze udała sie ta msa z pomocom niebios, z pomocom mojej gaździny i… z pomocom jednego ateisty. Hau!
P.S.1. Co momy w cwortek w tym tyźniu? Ano Jędrzejeckowe imieniny. No to zdrowie Jędrzejecka! 😀
P.S.2. A co momy w sobote? Opróc piknego Dnia Włócykija? Ano urodziny PonioBlejkKocickowe, Heleneckowe i Misieckowe. No to zdrowie Poni BlejKocickowej, Helenecki i Misiecka! 😀
P.S.3. A w niedziele? Ano PonoPietrowe urodziny i imieniny jednoceśnie. No to zdrowie Pona Pietra! 😀
* Właściwie to sie pise: „Smädný mních”. Jakie to mo znacenie? Ano takie, ze – jak niedowno wyjaśnił mi piknie jeden Słowak – literke „ä” w języku słowackim wymawio jak „e”. Tak więc prawidłowo to powinno sie godać nie: „Smadny Mnich”, ino: „Smedny Mnich”. Choć jo z przyzwycajenia chyba dalej bede godoł: „Smadny”. Ba mom nadzieje, ze nasi południowi sąsiedzi nie pogniewajom sie na mnie za to. Haj.
Komentarze
Taaak… Komunijne przyjęcia, komunijne prezenty… Nowy papież ma duży ugór do rekultywacji…
Tes-Teq
Boję się, że tu papa Franciszek nie pomoże, ani nawet św. Franciszek.
Musiało by nastąpić jakieś pospolite ruszenie rodziców „komunijnych”. A na to się nie zanosi.
Niby się buntują, narzekają, ale żaden się nie wychyli.
I trwa parada drogich prezentów, (także prezentów okazjonalnych dla księdza i sióstr), przyjęc niemal dorównująch weselnym, a same przygotowania , tzw. próby ciągną się w niskończoność, jakby szykował się skomplikowany spektakl tetralny.
Mój młody przyjaciel, którego synek przystępuje właśnie do I Komunii, agnostyk i niby zdeklarowany antyklerykał, na moje pytanie, dlaczego godzi się na ten cały cyrk i po co w ogóle posyła dzieciaka na religię, odpowiada w sposób klasyczny
– no wiesz, nie chcę, żeby Jaś czuł się wyobcowany, odstawał od rówieśników. Myślę, że ten sposób argumentacji większości rodziców sprawia, że to kwadratura koła.
Z całego przekazu Owczarka o pierwszej komunii wychodzi, ze mieszkam w jakiejś „zapomnianej parafii”. Bo nie ma żadnego „cyrku”, jest msza komunijna, na której wszyscy zachowują się elegancko i kulturalnie, z gośćmi włącznie. Sam widziałem, jak kilku gości przed mszą wyłączyło swoje komórki, choć, jedna „zagrała”))) Msza trwała godzinę ! (było na niej ok. 1000 osób) i wszystkie dzieciaki, które przystępowały do komunii miały do wykonania jakieś zadanie ! Tak zażyczyli sobie rodzice, by żadne z dzieci nie było pokrzywdzone )) Więc były wierszyki, śpiewy, czytania, podziękowania itd. I podobno, bo nie liczyłem wszystkie 46 dzieci „pokazało się” na tej mszy. Rodzice ufundowali nowy ornat i tylko tyle !!
Niestety pogoda nie dopisała i już czwarty rok z rzędu padał deszcz w komunijną niedzielę, więc i zdjęcia odbyły się w kościele.
Ateista czy agnostyk to też człowiek i czasami potrzebny jest katolikom, by pokazać im że najważniejsze jest człowieczeństwo ))
A co do prezentów jakie otrzymali „komuniści”, to żadne ekstrawagancje się nie ujawniły, zresztą nasz proboszcz dba, by nie były to „małe wesela”, bo jest to przede wszystkim przeżycie dla dzieci, a nie by rodzice i chrzestni mogli się „pokazać” ((
I jeszcze co do prób, odbyły się dwie, ale tylko po to by dzieciska wiedziały co po czym następuje )) Zresztą proboszcz wie doskonale, że dzieci są zaaferowane sytuacją, więc spokojnie podchodzi do wszelkich pomyłek i potknięć. I za to cała parafia go lubi, bo jest takim proboszczem, o jakim papież Franciszek mówi i marzy, by takimi byli kapłani !
Uroczystość religijna przekształcona w jarmark, niestety. Trwa to od lat i jest chyba coraz gorzej. Pamiętam takie rozgadane w kościele towarzystwo sprzed czterech lat, gdy moja wnuczka przystępowała do pierwszej komunii. Wtedy nie było jeszcze limuzyn z szoferem. 😉 Szkoda, że nie było też Gaździny!
W tym roku wnuk mojej koleżanki dostał z wiadomej okazji tablet, telewizor, „wypasiony” rower, gry komputerowe i 2000 zł. w gotówce! Dla mnie szok!
Obawiam się, że papież nic nie pomoże. 🙁
Wawrzku – pozazdrościć ‚zapomnianej parafii’.
Moje wnuki przystępowały do komunii w Brukseli w polskim kościele.
Było uroczyście, ale skromnie i niezbyt długo. Nie ma mowy o jakichś „bialych” tygodnich, miesiącach , czy rocznicach.
I księża, i rodzice poza Polską zachowują się zupełnie inaczej.
Takie „numery”, jak w zdecydowanej większości parafii w Polsce(ta Wawrzkowa to rzeczywiście „zapomniana”) nawet do głowy nikomu nie przychodzą. Prezenty też są bardziej symboliczne.
U nas to jest proste. Komunia w kościele, żadnych szopek – nawet tutejszy kościół katolicki jest „zgrzebny” i idzie naprzeciw wiernym.
Nigdy odwrotnie.
Opiszę komunię mojego dziecka (1988). Akurat tak wyszło, że ja już bilety mam do Polski wykupione, a komunia tydzień po wylocie.
Dziecko uczęszczało do szkoły katolickiej (są jeszcze publiczne), więc był niejako obowiązek. Poszłam do szkoły, pogadałam z księdzem, że mam już lot do Polski od trzech miesiecy zarezerwowany (wtedy tak było!), i co robić?
Ksiądz – nie ma sprawy! Przyjdźcie z dzieckiem na mszę niedzielną o 10 rano, będzie miał osobną komunię. No i miał, spokojnie, bez fanfar i bez blichtru – tego tu NIE MA!
Wyjaśniam, że ja jestem ateistką, ale dziecko ochrzciliśmy (komunia też), daliśmy mu wszelkie możliwości wyboru jego duchowej drogi, czy jak to nazwać.
Piesu, a co z wnuiem Gazdy? Czy bardzo byl zawirdziony swoim prezentem? Pewnie innym dzieciom nie mogl w oczy spojrzec ze wstydu? Biedne dziecko. 👿
Ta nasza parafia to faktycznie jest jakimś wybrykiem na mapie w Polsce, chociaż wiem, że są też inne takie parafie.
Nasz proboszcz uważa i mówi, że to on jest dla ludzi a nie ludzie dla niego !!
Kilka lat temu mieliśmy wikarego, zaraz po święceniach i zaczął robić „swoje porządki” nie zważając na proboszcza i na to, co mu mówił. Efekt tego był taki, że najpierw parafianie chcieli go „wychować”, a gdy to się nie udawało, po prostu pojechali do biskupa i wikariusz zniknął z naszego horyzontu )))
Poza tym, już kiedyś pisałem, proboszcz daje śluby gratis, a i pogrzeby też zdarzają się gratisowe i nikt nie stara się „kombinować” by było gratis )) Są pieniądze – płacą, nie mają za co pochować zmarłego, to proboszcz dołoży !
Alicja pisze: Wyjaśniam, że ja jestem ateistką, ale dziecko ochrzciliśmy (komunia też), daliśmy mu wszelkie możliwości wyboru jego duchowej drogi, czy jak to nazwać.
Przyznam, że oniemiałem. Ochrzciłaś dziecko, żeby dać mu możliwość wyboru? Chyba raczej zawęziłaś mu wybór, dając impuls w jedynie słusznym kierunku! Nie czepiam się – naprawdę nie rozumiem.
Moja komunia…i ksiądz – sadysta, który mnie do kościoła i religii zniechęcił bardzo skutecznie.
http://alicja.homelinux.com/news/A-komunia.jpg
Na lekcjach religii wpadał w szał, rzucał w nas czym popadło, raz chwycił piękny dębowy stół, trzasnął nim o podłogę, dwie nogi odleciały…
Potrafił uderzyć i bić. Po takim biciu (dwóm chłopakom się oberwało) wyszłam z lekcji religii i nigdy nie wróciłam. Ani na religię, ani do kościoła.
TesTeq – jak to nie rozumiesz?
Przecież masz zawsze możliwość wyboru 🙄
Teraz jeszcze raz powolutku – zawsze możesz odejść od kościoła. Mnie umożliwił to ksiądz, o którym powyżej.
Nie pchnęłam dziecka „w jedynie słusznym kierunku”, jak nie chcesz być w kościele (jakiejkolwiek denominacji tutaj) to nie jesteś, i cześć. Chrzest – też się możesz z tego wypisać, nieprawdaż? Ja się dawno wypisałam 🙄
Dziecko uczęszczało do szkoły katolickiej (są i publiczne), bo ta szkoła była najbliżej domu (spacerkiem 10 minut) i miała bardzo dobra opinię, dobrych nauczycieli i tak dalej.
Czego jeszcze nie rozumiesz?
p.s.
Za moich czasów nie było czegoś takiego, jak publiczna APOSTAZJA – czyli wyjście z koscioła, dopiero teraz spotkałam się z tym wyrażeniem (i szumie medialnym), pogooglałam i wiem, o co chodzi.
Ja po prostu wyszłam sobie sto lat temu i już. Pośredników między Bogiem (jeśli jest – tu agnostyk ze mnie wychodzi) a mną nie potrzebuję.
Wybacz, ale to logika, której naprawdę nie pojmuję. Całkowicie wolny wybór, bez założeń początkowych, to stan ZERO. Stan neutralny, w którym nie trzeba się wypisywać z niczego. Bo wypisać się jest trudniej niż zapisać – tak ze względów organizacyjnych, jak i psychologicznych. Obecność w pewnej grupie, uczestnictwo w jej rytuałach rodzi więź i dług emocjonalny.
Ja nie mam prawa niczego osądzać i ten komentarz nie to ma na celu. Po prostu nie trafia do mnie stwierdzenie, że ochrzciłaś, żeby dać wolny wybór. Gdybyś napisała, że dla wygody, albo w wyniku presji otoczenia, zrozumiałbym. Ale wolny wybór?
Ja nie pojmuję Twojego rozumowania. Mam więzi rodzinne, przyjacielskie i inne. Długu emocjonalnego? Już samo słowo „dług” nie bardzo mi tu leży. Ja nie jestem dłużna , ja jestem wdzięczna.
Choćby za to, ze jestem na tym swiecie, nie ważne, jak trzeba z życiem się zmagać, ale…
Co to znaczy – bez założeń początkowych? Bez założeń początkowych się rodzimy, wzrastamy w jakiejś społeczności, uczymy się świata, jaki wokół nas jest. A POTEM dokonujemy wolnych wyborów, czyż nie?
*nieważne
Poza tym – ja się nie zapisywałam do społeczeństwa, w którym się urodziłam. Tak wyszło, a ja pojęcia nie miałam o świecie.
Z czasem człowiek się uczy, prawda? Albo i nie.
Ja siłą inercji zrobiłam tak, jak zrobiłam, bo przez lata byłam w pewnym kręgu kulturowym i pomyślałam – chrzest dziecka, bo „tak jest przyjęte”. Nie mów mi, że w Polsce jest inaczej.
A potem każdy ochrzczony (obrzezany itd. dotyczy to wszystkich religii) czy nie ma prawa wyboru ignorować, w co go rodzina „wpuściła”, niejako „bo tak trzeba”?
Oczywiście, że ma.Tak ja pojmuję wolność w tym względzie.
Zupełnie rozumiem Alicję !
TesTeq – przypatrz się młodzieży, 70 procent młodzieży nie chodzi do kościoła, lub idzie tam okazjonalnie, „bo wypada” iść na chrzciny, ślub czy pogrzeb. Bardzo wielu ludzi do kościoła chodzi okazjonalnie lub dwa razy w roku, na pasterkę, bo magia świat Bożego Narodzenia tu działa oraz na Wielkanoc, na procesję rezurekcyjną, gdyż w takich momentach „budzi” się sumienie katolika.
Ten sam problem mają np. Żydzi, gdzie tylko niewielki procent przychodzi do bóżnicy. Również Muzułmanie, którzy mieszkają w Europie czy Stanach tak samo nie chodzą do meczetu.
Co do wypisania się z Kościoła, to nie ma żadnego problemu. problem i zamieszanie zrobił Palikot, no ale on chciał happeningu.
U Katolików idzie się do parafii, gdzie było się ochrzczonym i zapisanym w księgach, zabiera się świadka i składa się oświadczenie na piśmie wobec proboszcza. Podpisujesz i „po krzyku”. Następnie proboszcz robi odpowiednią adnotację w księdze chrztów, że pan/pani X wypisała się z Kościoła.
Najgorzej jest, gdy np. mieszkasz w Niemczech i nie płacisz tzw. podatku kościelnego. (choć wcześniej płaciłeś) Wtedy tamtejsze parafie przesyłają dokument do polskiej parafii, ze pan/pani Y zostali wypisani z kościoła. I tutaj zaczyna się świństwo, bo to urzędnik tamtejszy decyduje o przynależności do kościoła, a nie ty sam ! Wielu proboszczów np w opolskim, na podstawie tego dokumentu wypisuje katolika z ksiąg parafialnych, mimo iż on sam, osobiście tego nie zrobił !! A potem, gdy umrze, ksiądz nie chce udzielić mu ślubu , czy pochować, bo przecież otrzymał z Niemiec pismo, że został wypisany z Kościoła !!
Znam proboszczów, którzy takie pismo wyrzucają do kosza ! bo to jest kupczenie człowiekiem, i nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem.
Cóż, czasami wydaje mi się, że tutaj potrzeba drugiego Lutra, który zrobił by porządek w niemieckim episkopacie. W polskim również, bo pozwalają na takie świństwo wobec biedaka, którego nie stać na opłacanie „swojej wiary”.
Sam jestem ciekaw, jak to będzie, gdy zaczniemy (teoretycznie) płacić na kościół, czy też wymyślą coś takiego jak w Niemczech ????????
Ja się od Was nie różnię. Rozumiem uwarunkowania i nakazy kulturowe, ale zawsze kojarzyłem je z ograniczeniami, a nie wolnością wyboru. Przepraszam za drążenie tematu.
Wawrzku, a jaki jest praktyczny sens wypiywania się (w obecności świadka) z kościoła?
TesTeq,
pamiętasz, co o wolności mówił Spinoza?
„Wolność to uświadomienie sobie konieczności”.
I nie przepraszaj za drążenie tematu, bo dyskusja jest ciekawa. Ja mówię o moich doświadczeniach i przemyśleniach, kto chce, mówi o swoich. Nic w tym złego, wręcz przeciwnie.
TesTeq: Co do praktycznego sensu wypisania się, to musiałbyś porozmawiać z kimś kto się wypisał i taki ktoś powinien Cię poinformować, o swoich powodach takiego kroku.
Moje zdanie jest takie: ci, którzy wypisują się z Kościoła, robią to najczęściej „pod publiczkę”, by być chociaż na chwilę popularnymi, bo przy okazji angażują w tę sytuacje prasę i TV.
Za to największa ilość „wypisanych” bierze się stad, że po prostu nie uczęszczają do kościoła, omijają go z daleka i żyją swoim życiem. Znam jedną kobietę, która została przez swoją babkę ochrzczona, mimo iż rodzice byli niewierzącymi i ateistami.
Ona nawet nie była u pierwszej komunii, ma męża ateistę, swoje dzieci nie chrzcili, lecz dzieciaki, już w dorosłym życiu ochrzcili się !
Co najciekawsze, ona wraz ze swoim mężem mogą być przykładem dla katolików zgodnego pożycia małżeńskiego i wzorowego wychowania swoich dzieci.
TesTeq: Przeczytałem u Ciebie – „Rozumiem uwarunkowania i nakazy kulturowe, ale zawsze kojarzyłem je z ograniczeniami, a nie wolnością wyboru.
Dzisiejszy świat jest inny. Ja jestem starej daty, ale otwarty na wszystko, co dzieje się wokół mnie. Młodzi obecnie wiele rzeczy robią z wyboru, nie kierują się tym, co mówią im rodzice czy rodzina. Robią to co uważają za słuszne. Poza tym jesteśmy nacją, która nie znosi ograniczeń. Wtedy staramy postępować się na przekór. Patrz rezygnacja Alicji z religii i chodzenia do kościoła. Chociaż sam postąpiłbym buntowniczo tak jak Alicja, widząc coś takiego. Człowiek do wszystkiego musi mieć motywację, chyba, że ma na utrzymaniu rodzinę, to wtedy „wolność wyboru” musi schować do szuflady. Zawsze szukamy „motywacji” do rozwoju, więc jeśli coś nas ogranicza lub ludzie zakładają nam „uzdę” to dziękujemy. Ludzkość tylko wtedy osiąga wartościowe momenty, gdy wzajemnie się wspiera, bo widzi sens istnienia. Wszelkie nakazy czy zakazy „z góry” zawsze budzą sprzeciw. I zaczyna się to w rodzinie a kończy na „górze”. Jeśli współpracujemy to osiągamy cel, z uśmiechem na ustach. I mamy poczucie satysfakcji.
A więc wracamy do Spinozy – wolność jest uświadomieniem konieczności.
Wyjątek – ktoś żyje w buszu, zupełnie niezależny od osiągnięć cywilizacji, i tak lubi.
Życie jest jedno, tylko jedno i każdy powinien sobie z tego zdawać sprawę na samym początku, ale załapuje ten koncept trochę później. Nic nie szkodzi-lepiej późno niż wcale 😉
No to się filozoficznie porobiło ze Spinozą (ja bym jeszcze Sartra dodała) w tle.
Wydaje mi się, ze praktyczna filozofia wyboru, przynajmniej w sprawie, o której rozmawiamy – chrzcić dziecko, posyłać na religie i do I Komunii, czy nie -wbrew naszym przekonaniom – sprowadza się do ulegania temu, co jest uzusem w naszym kręgu kulturowym, rodzajem asekuracji. A nuż to się dziecku przyda, gdy dorośnie.
Po co? Jak będzie chciało i szukało w życiu religijnego, jakiegoś metafizycznego, duchowego wsparcia, to drogę znajdzie. Szkolna katecheza, mimo rytualnych sakramentów, serwowana zwłaszcza w polskich szkołach, może raczej zniechęcić.
„Zaległości” można nadrobić.
Moja przyjaciółka z lat młodzieńczych, wychowana nie tylko w ateistycznym, ale „nomenklaturowym” domu w PRL, przebyła taką drogę – od chrztu w wieku lat dwudziestu paru po bycie aktywną członkinią KIK.
mag,
u mnie to nie tak, u mnie na odwyrtkę. Już pisałam wyżej – szkoła katolicka w pobliżu, bardzo dobra zresztą, tam dziecko posłałam. Katolicyzm w Kanadzie nie ma nic wspólnego z katolicyzmem polskim. W szkole podstawowej (8 lat) na lekcjach religii dzieci się uczą o wszystkich najważniejszych religiach świata. Ja postrzegam to tak, że niezależnie od rodziców masz szansę sie zapoznać z innymi religiami i cokolwiek do Ciebie trafi, wybierasz.
Nie ma indoktrynacji na siłę, po prostu wiedza, historia religioznawstwo (w szkole KATOLICKIEJ!!!).
Ja za tym, a nie za tym – że musisz i koniec!
Na dobranoc z południowo-amerykańskich klimatów 😉
http://www.youtube.com/watch?v=e5WKgLTUNPg&list=PL15732B7BD7A6084A&index=43
Wiara w Boga czy w Nadrzędna Istotę, zawsze nam towarzyszyła i towarzyszy na bieżąco. Ale czy musimy dawać się zwariować ? w imię, że babcia nakazuje wnuczce iść do kościoła ? Znałem przed laty kapłana, już nie żyje, który wręcz zakazywał młodym matkom by przychodziły z dzieciakami codziennie na majówkę !! Raz, dwa razy w tygodniu na chwilę było ok. ale codziennie ! Ochrzaniał je mówiąc im, że takie zmuszanie dziecka prowadzi do odwrotnego skutku, czyli zniechęca młodego człowieka do kościoła ! Był to bardzo mądry pedagog. Poza tym religia u niego to było coś zupełnie innego niż w książce do religii. Opowiadał a nie wtłaczał regułki do głów. Parafianie go uwielbiali, nie mówiąc o tym, że gdy widział ludzi stojących na przystanku na autobus, zabierał ich w miarę wolnego miejsca do samochodu, bo też jechał do miasta !
Nasi biskupi nie mają koncepcji nauczania młodych. Tylko regułki wykute na blachę (( Obecnie widzę młodzież, która przygotowuje się do bierzmowania. Proboszcz robi „różne figury” by „zaspokoić” kurię a przy okazji nie zniechęcić młodzieży. Bo jak sami księża mówią bierzmowanie to jest pożegnalny sakrament z kościołem. Sami biskupi strzelają sobie w stopę. Owszem coś trzeba wiedzieć o sakramencie bierzmowania, ale życie i tak wszystko wyprostuje i zmieni. To, że ja coś wiem, nie musi być regułą dla wszystkich.
Alicjo: też się wielokrotnie zastanawiałem, jaką wyznawał bym wiarę, gdybym urodził się buszu, lub w jakiejś prymitywnej cywilizacji, która nie widziała białego człowieka ? Może byłbym szczęśliwszy nie słysząc wokół co mam robić i jak się zachowywać. Chociaż musiał bym przestrzegać reguły plemienne. Każda kultura i wiara jest piękna, trzeba ją tylko szanować i starać zrozumieć.
Alicja
Alez rozumiem Cię doskonale.
Ja pisałam o rzeczywistości polskiej, w której religia jest katechezą jedynie słusznego wyznania, a nie religioznawstwem.
Moja wnuczka w Brukseli chodzi do słynnej tam Colege St. Michelle, prywatnej szkoły katolickiej, do której uczęszczają również muzułmanie, czy hindusi, ale nikt ich nie doktrynuje.
Gdzieś za rok podąży za bratem , który uczy się w tzw. szkole europejskiej, dla dzieci pracowników Komisji Europejskiej ,europarlamentarzystów itp. Jest o tyle fajna, że gwarantuje ci maturę europejską, czyli przygotowuje cię do niej zarówno w języku ojczystym, jak i obligatoryjnym francuskim. Oczywiście uczysz się tez angielskiego oboowiązkowo i – jeśli chcesz – również innych języków.
Problem jest z religią, bo obowiązują polskie podręczniki. Przejrzałam ten Feliksa (dla klasy V naszej podstawówki). Masakra!
Feluś już jest bardzo zbuntowany, oświadczył że do bierzmowania nie pójdzie, a w ogóle od przyszłego roku szkolnego chce się przepisać na etykę. Oczywiście, rodzice nie mają nic przeciwko temu, dziadkowie podobie.
Witam wszystkich. Bardzo dawno nie zaglądałem na blog Owcarka (specjalne pozdrowienia dla Niego) i przypadkiem trafiłem na dyskusję Alicji z TesTeqiem. Nie chciałbym się wtrącać i narzucać swoje zdanie, ale chciałem tylko zwrócić uwagę, że Kościół głosi, że wystąpić z niego nie można. Chrztu świętego nie można unieważnić. Żadne akty apostazji nie pomogą i każdy ochrzczony w kościele katolickim pozostaje katolikiem do śmierci. Dlatego m in Żydzi mają pretensje o żydowskie dzieci ochrzczone w czasie wojny aby uratować im życie, których potem odmawiano zwrócić prawdziwym rodzicom tłumacząc, że chrześcijańskie dziecko nie może być wychowywane przez żydów.
Serdecznie wszystkich pozdrawiam i znikam.
uniżony Tubylec
Do TesTeqecka
„Nowy papież ma duży ugór do rekultywacji…”
Bajuści. Chyba bedzie duzo porządnyk masyn rolnicyk do tego potrzebowoł 😀
Do Magecki
„Myślę, że ten sposób argumentacji większości rodziców sprawia, że to kwadratura koła.”
Na mój dusiu! Oby sie jednak okazało, ze to węzeł gordyjski, a nie kwadratura koła. Bo na kwadrature koła nifto potela sposobu nie nolozł. Natomiast na węzeł gordyjski – ponu Aleksandrowi Wielkiemu jednak sie udało.
„Moja wnuczka w Brukseli chodzi do słynnej tam Colege St. Michelle, prywatnej szkoły katolickiej, do której uczęszczają również muzułmanie, czy hindusi, ale nikt ich nie doktrynuje.”
No prose! A nieftórzy buntujom sie przeciwko rządom Brukseli! Ba duch panujący w brukselskim College St. Michelle – niek rządzi nom piknie! 😀
Do Wawrzecka
„Z całego przekazu Owczarka o pierwszej komunii wychodzi, ze mieszkam w jakiejś ‚zapomnianej parafii’. Bo nie ma żadnego ‚cyrku’, jest msza komunijna, na której wszyscy zachowują się elegancko i kulturalnie, z gośćmi włącznie.”
Oby to było zaraźliwe i oby cym prędzej zaraziły sie tym inkse parafie.
„Nasz proboszcz uważa i mówi, że to on jest dla ludzi a nie ludzie dla niego !!”
Wawrzecku, jeśli was probosc nie miołby nic przeciwko – wypiłbyk Smadnego Mnicha za jego zdrowie.
„Znałem przed laty kapłana, już nie żyje, który wręcz zakazywał młodym matkom by przychodziły z dzieciakami codziennie na majówkę !! Raz, dwa razy w tygodniu na chwilę było ok. ale codziennie ! Ochrzaniał je mówiąc im, że takie zmuszanie dziecka prowadzi do odwrotnego skutku, czyli zniechęca młodego człowieka do kościoła ! Był to bardzo mądry pedagog. Poza tym religia u niego to było coś zupełnie innego niż w książce do religii. Opowiadał a nie wtłaczał regułki do głów. Parafianie go uwielbiali, nie mówiąc o tym, że gdy widział ludzi stojących na przystanku na autobus, zabierał ich w miarę wolnego miejsca do samochodu, bo też jechał do miasta !”
To za jego zdrowie – tyz wypije. W końcu nawet kie ftosi jest juz w niebie, to nie powód, coby jego zdrowia nie pić 😀
Do Alsecki
„Obawiam się, że papież nic nie pomoże.”
Przeinacając kapecke śpas z casów PRL-u, mozno pedzieć, ze som dwa sposoby, coby goście podcas pierwsokomunujnyk msy przestali sie głośno zachowywać: zwycajny i cudowny. Zwycajny: zstąpi janioł z nieba i ognistym miecem rozgoni to rozgodane towarzystwo. Cudowny: ci ludzie sami naucom sie kulturalnie zachowywać 😀
Do Alecki
„Moja komunia…i ksiądz – sadysta, który mnie do kościoła i religii zniechęcił bardzo skutecznie.
http://alicja.homelinux.com/news/A-komunia.jpg”
No bo poźrej, Alecko, ze ten jegomość na Twoim zdjęciu jest całkiem podobny do diaska z tego przedwojennego filmu Pan Twardowski (ten po lewej).
„W szkole podstawowej (8 lat) na lekcjach religii dzieci się uczą o wszystkich najważniejszych religiach świata.”
Tutok muse pokwolić piknie jednego polskiego zakonnika-marianina, ftóry wpodł na taki pomysł, ze kilka swoik lekcji religii pozaprasoł duchownyk róznyk wyznań (był pastor, był rabin, prawosławny duchowny chyba tyz), coby poopowiadali dzieciom o swoik religiak. I to były pikne lekcje wzajemnego sacunku! Skoda, ze takie przedsięwzięcie w polskim kościele to wyjątek. No chyba, ze to kiełkujące ziorenko, ftóre sie kiesik piknie rozrośnie. Oby! 😀
Do Mordechajecka
„Piesu, a co z wnuiem Gazdy? Czy bardzo byl zawirdziony swoim prezentem? Pewnie innym dzieciom nie mogl w oczy spojrzec ze wstydu? Biedne dziecko.”
Tak by było, Mordechajecku, kieby nie fakt, ze syćkie dzieciaki w mojej wsi dobrze to wiedzom, ze kieby ino mojo gaździna sie dowiedziała, ze ftosi dokuco jej wnusiowi, to…… 😀
Do Tubylecka
„chciałem tylko zwrócić uwagę, że Kościół głosi, że wystąpić z niego nie można.”
Nawet jeśli, to mozno zastosować wyjście, jakie zastosowoł tytułowy bohater „Życia Pi” (przynajmniej w ksiązce, bo filmu nie widziołek, więc nie wiem). Otóz ten Pi był… krześcijaninem, muzułmaninem i buddystom jednoceśnie 😀
O krucafuks!!!!! Ale sie zagapiłek! Przecie w łoński cwortek były imieniny Jędrzejecka! A dzisiok som urodziny Poni BlejkKocickowej, Helenecki i Misiecka! No to zaległe zdrowie Jędrzejecka piknie wypijom! I – na scynście jesce nie zaległe – zdrowie Poni BlejkKocickowej, Helenecki i Misiecka tyz piknie wypijom! Ocywiście pododowołek odpowiedne postskriptumy. Włącnie z tym, ze jutro z kolei som urodzino-imieniny Pona Pietra z sąsiedztwa 😀
Drogi Owczarku Podhalański. Patrzę na Twój konterfekt i widzę, że Ty nie owczarek, tylko…. labrador. Sory jeśli już Ci to ktoś wytknął….
Masz Owcarku na myśli słynnego Ojca Pio, który cierpiał na astygmatyzm (czy może autyzm?) dokładnie nie pamiętam.
Owczarku – Myślę, że i tam w niebiesiech też się cieszą, gdy wypijamy za pamięć o tych, co odeszli.
Ja przed chwilą też wypiłem odrobinę Smadnego z Łomży )) za Twoje i Budowiczów zdrowie ))
Do Hadwaocka
„Drogi Owczarku Podhalański. Patrzę na Twój konterfekt i widzę, że Ty nie owczarek, tylko…. labrador.”
Hmm… Podobno fto z kim przestoje, takim sie stoje, ale wte… racej stołbyk sie jamnikiem 😀
Do Tubylecka
„Masz Owcarku na myśli słynnego Ojca Pio”
Dokładnie tak, Tubylecku, ale pod warunkiem, ze to właśnie on przepłynął na tratwie caluśki Pacyfik w towarzystwie tygrysa o nazwisku Richard Parker 😀
Do Wawrzecka
„Myślę, że i tam w niebiesiech też się cieszą, gdy wypijamy za pamięć o tych, co odeszli.”
No to kieby do tego niebiańskiego scynścia dosła jesce ta radość wyryktowano przez nos, to juz by było tamok straśnie duzo tej radości. Ale przecie od przybytku głowa nie boli 😀
Wszystkim Włóczykijom, Pani BlejkKocikowej i Misiowi długich lat dobrego życia w zdrowiu i pomyślności wszelakiej.
Wasze zdrowie, Kochani! 😀
Bajuści! Wase zdrowie! 😀
I piknie nazod Cie tutok widzieć, EMTeSiódemecko 😀
Ja przepraszam, że zakłócę ten radosny nastrój, ale dzisiaj zmarł Marek Jackowski, znakomity muzyk, twórca i lider legendarnego Maanamu.
Dla niejednego z nas od Budy i Owcarka to kawał naszej młodości, wspaniałej muzyki rockowej.
Pozwólcie, że wychylę kielonka za spokój jego duszy i niech mu anieli w niebie grają dobrego rocka, a on wraz z nimi.
Ja też wychlam…
http://www.youtube.com/watch?v=BjzTObImLpI
,, Otóz ten Pi był? krześcijaninem, muzułmaninem i buddystom jednoceśnie 😀 – pisze Owczarek
Najważniejsze w zasadzie że był dobrym człowiekiem, już to jaką wiarę lub niewiarę ktoś wyznaje stawiałabym zdecydowanie na dalszym miejscu.
Czy człowiek nie ma wyboru ?
Jeśli zechcę medytować albo interesuję się buddyzmem lub zen to jest to jakiś mój wybór.
Wybieram to co jest mi bliskie, z czym się mogę utożsamić.
————–
http://www.youtube.com/watch?v=GQR23MupMrA
Ulotna wieczności,
bardzo lubię tę piosenkę, a wyobraź sobie, że zablokowane w moim kraju 🙄
Ale czekaj….znalazłam takie cuś… 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=kt4mBHTsdSQ
Ja znam tylko wersję studyjną, gotowe nagranie.
Alicjo, ten komentarz z 1.19 to literówka czy deklaracja całkiem serio? 😆
Przeczytałam, że pogrzeb Jackowskiego już dzisiaj, co może uniemożliwić niektórym chętnym obecność w tej smutnej uroczystości.
… NA tej … 😳
Also,
całkiem serio – zwłaszcza błękitne niebo pod żaglem 😉
Nigdy nie miałam wielkich potrzeb, jak wiesz…
Pamiętam Owcarku! Wszyściutko pamiętam! To opisał jeden koń Tiki jak mu ukradli zrobione z balsy wieczne pióro marki Parker! I tam była taka piosenka „Gdy ci koń przepłynie drogę nie mów że to pech”.
Tubylec – 😆
Alicjo – chodziło mi o Twoje „wychlam” a nie o słowa piosenki. 😉
Ponieważ raczyłaś się do mnie szczerze wyszczerzyć, więc pozwolę sobie zauważyć, że o wiele przyjemniejszym jest zamiarem „wychlać’, niż „zachlać”. bo w gwarze ulicznej oznacza to donieść na kogoś. A chlanie znane jest już od starożytności, czego przykładem jest starogrecka szata zwana chlamidą. Jak sama nazwa wskazuje oznaczała ona, że jej nosiciel nie dość ze sam chla, ale i drugiemu da pochlać, czego sobie i wszystkim życzę!
Nie miałam pojęcia – myślałam, że „zachlać” znaczy spożycie napojów wyskokowych z przykrymi skutkami również dnia następnego! 🙂
Rozglądajmy się za przyodzianymi w chlamidę! 😆
Można by się zastanowić nad skonstruowaniem wykrywacza chlamid, albo zamówić większą ilość chlamid, które można rozdać w ramach promocji czy innych gratisów, ale może łatwiej byłoby przekonstruować Owcarka na bernardyna z baryłką koniaku na szyi, albo jeszcze lepiej na cysternę koniaku marki Owcarek!
Stanowczo protestuję przeciwko przekonstrytuowywaniu (o, rany – czy takie słowo istnieje?) Owczarka w kogokolwiek! 🙂 Wykrywacz chlamid musi wystarczyć! 😀
Chwila…tu rządzi Smadny!
Poza tym, drogi Tubylcu, koniak to jest marka zastrzeżona do wiadomej okolicy:
” Koniak (z franc. Cognac – nazwa miejscowości oraz okręgu we Francji) rodzaj alkoholu, najsłynniejszy winiak, którego technologia wytwarzania pozostała niezmienna od praktycznie 300 lat. Zawiera ok. 40-45% alkoholu. Na terenie Unii Europejskiej nazwa „Koniak”, a ściślej „Cognac” zastrzeżona jest wyłącznie dla trunku produkowanego w okolicach miasteczka Cognac, w regionie Charente, we Francji. Jako pierwsi koniak wynaleźli Ormianie, a na tereny Francji dotarł parę wieków później.”
Łoj, zawiłe to jest, Ormianie nie pomyśleli, żeby zastrzec markę 😉
Ale taż wymagające jesteście oraz marudne! Owcarka nie przekonstruowywać, koniaku nie wolno, tylko Smadny rządzi! Inny na moim miejscu dawno załamałby łapy i bil się w chrapy wołając gromu ażeby go dobił, ale ja jeszcze spróbuję inaczej. Wiadomo, że koniak uzyskuje się z destylacji konia, rum z destylacji rumaka, winiak z destylacji wina, a żytniówkę z destylacji żyta i tak dalej. Owcarka lepiej nie destylować, bo nie wiadomo jaki wilk czy dinozaur się z niego wydestyluje, ale może spróbować przedestylować Smadnego Mnicha? Tak z naukowej ciekawości. Czy wyciurka z niego woda święcona, czy przesłanie „Niech mocz będzie z tobą” czego sobie ani nikomu nie życzę!
Wszystkim obecnym i „ukrywajacym”sie budowniczym i solenizantom skladam najserdeczniejsz zyczenia,Wasze Zdrowie!!! 🙂 🙂 🙂
Koniak piją konie. Na stronie.
E tam, Tubylcu…
każdy orze, jak może 😉
I pije, co lubi. Generalnie – jest to Smadny, dla mnie piwo Lech, bo Smadnego nie uświadczysz, a najczęściej za Smadnego robi vino tinto z okolic południowo-amerykańskich.
I nie miało być „wychlam”, tylko „WYCHYLAM” 🙄
A rum piją rumaki. Dla draki.
Gdy wysłałam komentarz z tym słowem, co to go chyba na pewno nie ma, mój komputer odmówił współpracy (wrażliwiec się znalazł!), ale na szczęście uprosiłam, żeby zmienił decyzję.
Koniaku, rumu a także żubrówki do ust nie wezmę. Na wszelki wypadek również whisky – podobno ona z destylacji pluskiew. 😯 Pozostaje smadny – mam w nosie naukową dociekliwość w tej sprawie – żadnego dociekania i destylacji! A, jeszcze wino pozostało – wielka ulga! 😀
Owcarku
Koniak piją konie na stronie, jak twierdzi TesTeq. A co piją owcarki? Takie nieprzekonstruowane?
Nie uwierzę, że tylko Smadnego Minicha.
Może do michy na wodę baca wlewa ci wodę „po góralsku”, tak jak sobie herbatkę „po góralsku” do szklanki.
Chyba się Owcarku nie obrazisz za takie przypuszczenie, bo do abstynencji raczej nikogo nie namawiasz, a wprost przeciwnie.
O tych koniach pijących koniak opowiada przeraźliwie smętna dumka stepowa: m” Hej! Gdzieś w dalekiej stronie.
Hej! Nad ruczajem małym.
Piły koniak dwa konie.
Piły, a mnie nie dały”
Spotkałem się już kilkakrotnie z odmową picia przez damy mocniejszych alkoholi z powodu gazów na jakie rzekomo cierpiały po wypiciu czegoś mocniejszego od szampana. I nie dawały się przekonać, że na gazy zgaga pomaga. Wypijały z grzeczności jedną, czy dwie musztardówki cienkiego spirytusinku i potem już piły wyłącznie piwo. I ja tam byłem, piwo piłem i ciągle myślałem będąc całkiem na dnie. Czego też ten Smadny Mnich pragnie?
Also,
jeśli chodzi o pchły to absynt. Pogooglaj!
Picie absyntu jest nieco ryzykowne i dlatego we Francji ponoć zakazano jego sprzedaży. Ale to może prze nazwę, bo absynt jest jak wiadomo nalewką na piołunie, a piołun po ukraińsku nazywa się czernobyl, węc po awarii elektrowni atomowej w Czernobylu Francuzi zrobili się ostrożni. Ale dlaczego nasza żubrówka jest zakazana w USA, to już doprawdy nie rozumiem!
W życiu nie odmówiłam z powodu gazów! Czyżbym nie była damą?! 😯
Pchły też się destyluje? Współczuję zbieraczom – mam nadzieję, że są sowicie wynagradzani! Absyntu też nie będę piła. Wolę kompot z rabarbaru (którego naprawdę nie lubię).
Żubrówka jest zakazana w USA, bo pochodzi z destylacji żubra, a to zwierzę pod ochroną. Oni zwracają uwagę na takie drobiazgi.
Gazy gazami, rzekomo u dam po wypiciu mocniejszego trunku, a ja się zastanawiam skąd wziął się przesąd, że kobiety preferują słodkie alkohole. Może kilkadziesiąt lat temu, a nawet przed II WŚ tak było, ale już za okupacji nauczyły się pić raczej niesłodki bimber.
Ja takich w swoim otoczeniu raczej nie spotkałam wiele (takich od likierów, słodkich win itp., no bo co innego po „kuszcztyczku” owocowej nalewki. Faceci też lubia nieraz) , a żyję dość długo i niejedno i w niejednym towarzystwie pijałam, obalam ten mit.
Jedyny znany mi przypadek słodkich wódek podawanych nawet pod śledzia zaobserwowałam na prowincji Ukrainy zachodniej z okazji wesela. Również w Polsce Ukraińcy tutaj żyjący i pracujący w najlepszej intencji potrafią podać słodką wódkę, (zwłaszcza gdy wśród gości są kobiety), bo wydaje im się, że tak będzie bardziej elegancko.
Pisząc o pchłach Alicja miała chyba na myśli troskę o zapchlonego po czubek nosa Owcarka. Chciała Go uchronić od destylacji kierując naszą uwagę na jego jedyny majątek, czyli pchły. Winko z rabarbaru jest bardzo lubiane w Skandynawii, ale ja osobiście wolę na kaca akwarium.Tylko trzeba pić przez zęby, żeby odcedzić glony i rybki. A Amerykanom trzeba koniecznie poradzić, żeby przed wypiciem żubrówki cedzili ją przez sitko. Wtedy żubry nie wpadają do szklaneczki.
Częstowanie dam słodkimi wódkami pochodzi Magu z dawnych czasów, gdy podczas biesiad przy każdym toaście spragnione pieszczot i czułości damy krzyczały wniebogłosy „Gorzko mnie!” Panowie więc profilaktycznie lali im jak najsłodsze trunki aby nie zwracały głowy podczas zabawy kielichami. Zanim skutecznie zalepione damy zdołały przełknąć ulepek, panowie zdążyli już upić się i spaść pod stoły.
Do Magecki
„Ja przepraszam, że zakłócę ten radosny nastrój, ale dzisiaj zmarł Marek Jackowski”
Nie musis przeprasać,Magecko, bo mu juz nie roz tutok w budzie zmarłyk zbocowali. A nie do sie ukryć, ze Maanam to młodość wielu z nos. Więc i jo wychylom za spokój dusy pona Jackowskiego, ale za jego zdrowie tyz. Bo jako juz zbocowołek – w niebie tyz worce być zdrowym.
„A co piją owcarki?”
Opróc Mnicha – Łąckom Śliwowice! To lokalny napitek ryktowany przez łąckik góroli. Niezupełnie legalny, ale jakosi chyba nifto jesce nie poseł do hereśtu za jego ryktowanie 😀
Do Alecki
„Łoj, zawiłe to jest, Ormianie nie pomyśleli, żeby zastrzec markę”
Jedno mozliwość to tako, ze faktycnie nie pomyśleli. Ale drugo jest tako, ze specjalnie nie zastrzegali, bo fcieli swym wynalazkiem bezinteresownie podzielić sie z całom ludzkościom.
„Na wszelki wypadek również whisky – podobno ona z destylacji pluskiew.”
Z pluskiew, nie z pluskiew… ale podobno „whiskey” to znacy w staroirlandzkim – „woda życia”. Więc moze jednak worce skostować? 😀
Do Wiecnościecki
„Najważniejsze w zasadzie że był dobrym człowiekiem”
To prowda. A zarozem – muse przecie bronić interesów zywiny – towarzysący mu Richard Parker był dobrym tygrysem 😀
Do Alsecki
„Stanowczo protestuję przeciwko przekonstrytuowywaniu (o, rany – czy takie słowo istnieje?) Owczarka w kogokolwiek!”
Jeśli dobrze boce, to Tubylecek zacął przeinacać mnie na tego bernardyna z becułkom rumu co najmniej dwa roki przed powstaniem tego bloga. No i tak przeinaco, przeinaco, przeinaco… I sam nie wiem, co sie dzieje, ze potela jesce nie przeinacył 😀
Do Tubylecka
„Pamiętam Owcarku! Wszyściutko pamiętam! To opisał jeden koń Tiki jak mu ukradli zrobione z balsy wieczne pióro marki Parker!”
Tego nawet pon Yann Martel nie pamiętoł. Ale to świadcy, Tubylecku, ino o tym, ze mioł gorsom pamięć niz Ty.
„Czego też ten Smadny Mnich pragnie?”
Smadnego Mnicha! Mozno pedzieć, ze to jest takie autopragnienie 😀
Do Anecki
„Wszystkim obecnym i ‚ukrywajacym’ sie budowniczym i solenizantom skladam najserdeczniejsz zyczenia,Wasze Zdrowie!!! 🙂 🙂 :)”
Bajuści! Pikne zdrowie syćkik solenizantów!!!! 😀
Do TesTeqecka
„Koniak piją konie.”
A mały koniacek fto? Koniki polne? 😀
Te pluskwy mi dzwoniły, ale nie w tym absyntowym kościele – otóż owszem, pluskwiaki i służą one do barwienia campari.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Czerwiec_kaktusowy
Dodam, że w 2006 roku zaprzestano tego procederu i dla barwienia campari używa się teraz jakiegoś barwnika.
Witam. I źle się Alicjo stało, że zamiast znanej od starożytności koszenili wytwarzanej z pluskwiaków zaczęto stosować jakieś sztuczno-chemiczne barwniki uzależniające pijącego od alkoholu. Martwi mnie wiadomość do Owcarka, że tak naprawdę Mnich wcale nie jest Smadny, tylko Smędny! Podejrzewam, że Owcarek jest tajnym agentem abstynentów i utworzył swój blog, aby smędzić nam o wyższości trzeźwości nad nietrzeźwością!
Smadnego nie mam,wiec bedzie Grolsch 😉
Nie dziwie sie,ze „amerykany”nie chca pic Zubrowki,przecie w butelce jest trawka,a ta kojarzy im sie raczej zle!!! 😮
Hej.
Tej trawki jest tak mało, że musiałby taki palacz kupić co najmniej dwa kartony, na żubrowego skręta ) No i miałby „dwa w jednym” ))((
A ja już chyba rozgryzłem niechęć amerykańskiego rządu do naszej żubrówki. Cała rzecz na się w alkaloidzie zwanym kumaryną, jaki zawiera trawka zwana trawą żubrową. jak sama nazwa wskazuje, jeśli wypić wystarczająco dużo żubrówki, to zaczyna się kumać że jest się cyckany i wyzyskiwany. Amerykanie zaobserwowali, że Polacy po wypiciu większej ilości żubrówki utworzyli Solidarność i popędzili kota wyzyskiwaczom – sekretarzom, komisarzom, politrukom i innym agitatorom. I teraz amerykański rząd boi się, że Amerykanie po wypiciu żubrówki zaczną kumać że są wycyckiwani i wyzyskiwani przez kapitalistów, bankierów, spekulantów i graczy na giełdzie, więc scenariusz może być gorszy niż w Polsce, bo każdy Amerykanin ma giwere w domu! I wybiją swoich wyzyskiwaczy po czym przyłączą Amerykę do Polski i powstanie Polska od morza, a właściwie od oceanu do oceanu czego sobie i wszystkim życzę. A szczególnie Owcarkowi, żeby ganiał muflony po górach Skalistych!
Do Alecki
„Dodam, że w 2006 roku zaprzestano tego procederu i dla barwienia campari używa się teraz jakiegoś barwnika.”
A to chyba skoda. Bo co naturalny barwnik, to naturalny. A śtucność – to juz nie to samo 😀
Do Tubylecka
„I wybiją swoich wyzyskiwaczy po czym przyłączą Amerykę do Polski”
Na mój dusicku! To zamiast Polska stać sie pięćdziesiontym pierwsym hamerykańskim stanem – Hameryka stonie sie siedemnostym polskim województwem! 😀
Do Anecki
„Nie dziwie sie,ze ‚amerykany’ nie chca pic Zubrowki,przecie w butelce jest trawka,a ta kojarzy im sie raczej zle!!!”
Ale w takim rozie – wnioskując z relacji Orecki – w stanie Washington dlo odmiany powinni pić te ziubrówke na potęge! 😀
Do Wawrezecki
„Tej trawki jest tak mało, że musiałby taki palacz kupić co najmniej dwa kartony, na żubrowego skręta”
Chyba ze nie licy sie ilość, ino jakość. Chociaz z drugiej strony to jo nie wiem, jakiej jakości jest trowa w ziubrówce 😀
Tubylcu – toś mnie dobił ((( pisząc że „Cała rzecz na się w alkaloidzie zwanym kumaryną, jaki zawiera trawka zwana trawą żubrową.”
Ja codziennie zażywam „sztuczną kumarynę” gdyż jest to lek na rozrzedzenie krwi. Tak „na oko” wychodzi, biorąc przelicznik zjadam dziennie ze 100 kg tej żubrowej trawy (( Dlaczego lekarze nie zapisali mi takiej naturalnej kumaryny ((( nie, żebym był jakimś żubrem, ale podaną elegancko i zdezynfekowaną, w płynie )) Poza tym ta kumaryna w płynie nabiera pewnie większej mocy w tych procentach ) Byłoby to dla zdrowia lepsze niż każda inna sztuczność ))
Witam ze współczuciem. Sam widzisz Wawrzyńcu jak wykorzystano Twoją niewinność! o ileż przyjemniej byłoby zażywać kumaryną w postaci nalewki na turówce wonnej, jak brzmi prawidłowa nazwa trawy żubrowej. I po wypiciu słusznej dawki takiej nalewki można prowadzić samochód, bo nawet policjantowi podczas kontroli przydrożnej język zacznie latać jak śmigło po wyczuciu Twojego wonnego chuchu! No, chyba że trafi się na policjantkę, bo nie wiem dlaczego kobiety nie znoszą kiedy mężczyźni piją bez nich. Najzwyklejsza zazdrość, czyli uczucie niższe! I właśnie przez tą zazdrość musisz łykać sztuczną kumarynę w tabletkach zamiast delektować się naturalną i płynna. Co ciekawe, opanowana przez kobiety medycyna zabrania nam picia żubrówki, a jednocześnie zezwala na jedzenie potraw z cynamonem, który również zawiera sporo naturalnej kumaryny. Nie chciałbym być mentorem, ale zamiast tabletek zalecałbym Ci picie żubrówki do dań głównych, a na deser likier cynamonowy z szarlotką. Krew zrobiłaby Ci się po prostu rzadkiej piękności! Oraz zęby i włosy tudzież, czego sobie i wszystkim życzę!
Tubylcu – likier cynamonowy i szarlotka z cynamonem odpadają (( nie znoszę cynamonu, a kiedyś posypywałem szarlotkę jeszcze dodatkowym cynamonem. Może wtedy, przekroczyłem dozwoloną dawkę kumaryny, a teraz, po latach organizm dopomina się o jeszcze ?? Niezbadane są nasze drogi żywieniowe ))
Co do policjantek, to może od razu, zamiast dokumentów pokazywać, że posiadam kumarynę w płynie ?? A wtedy to ten „wonny chuch” sprawił by, że u płci przeciwnej wzrósł by apetyt ? Najgorzej gdyby trafiło się na osobę, która tylko słodkie napitki preferuje, chociaż można by awaryjnie wozić ze sobą odpowiednio spreparowaną kumarynę, jedną z turówką wonną (jaka piękna nazwa) a drugą z cynamonem w płynie, boć nie każda z pań preferuje jednostajny napitek ))
Tak się zastanawiam, czy proponowanie kumaryny policjantom i policjantkom nie będzie potraktowane jako dilerstwo alkaloidów i próbę przekupstwa, a w najgorszym przypadku policjanci mogą wciągnąć Cię na listę tajnych współpracowników.
Kumaryna ku Marynie
Niczym strumyk wartko płynie ❗
Płynie sobie płynie
Spotkała mosteczek
A na mostku leżał
Z Maryną TesTeczek!
Nikt się nie chce przyłożyć, więc zmuszony jestem podciągnąć dalej:
Leżą sobie leżą
strasznie się chichoczą
Bo się taką trawką-żubrówką łaskoczą.
Jeszcze nic? No jedziemy dalej!
I dziwią się pszczółki
I zbóż pełne łany
Co robi ten TesTeq
Kumarynowany!
Mag,
wino rabarbarowe, sama żem temi ręcami… Ale tylko raz, podobnie jak wino z płatków mniszka. Dużo roboty (pomocników żadnych!), a potem przyjdą i wypiją 🙄
O, i właśnie pora, żeby się zająć procederem, rabarbar aż szumi!
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Food-strona-Alicji/Wino_rabarbarowe/
Trawka w butelce kojarzyła się Amerykanom z „no jasny gwint, roślin z Europy nie można na ten kontynent!” :shock”
Ta roślina jest już tak przynapita, że można. Nie ma problemu z kupieniem żubrówki czy po inaksemu – bison vodka.
No i popatrz Alicjo! Żubrówka już dostała wizę do Stanów, a Polacy nie!
Pamiętam jak w dzieciństwie robiliśmy wino z kwiatów akacji i z chabrów. Jak to dzieci. Zrobiliśmy jednego dnia, a wypiliśmy następnego dziwiąc się jakie te męty są smaczne! A z kwiatków mniszka żona robi smakowity sztuczny miód nie do odróżnienia od miodu naturalnego.
Testeq i Maryna znaleźli tam beczkę
i ona przyzwala, bo TesTeq ma teczkę.
Teczka dla Tubylca warta jest owieczki
Lecz Maryna nie chce za nic zdjąć tej kiecki.
Żubrówka dlatego dostała wizę, gdyż urzędnik pomylił żubra z bizonem, na co wskazuje nazwa napitku – bison vodka. Wychodzi na to, że i my musimy przebrać się za jakieś tamtejsze dobro narodowe )) by podróżować bezwizowo.
Do Wawrzecka
„Żubrówka dlatego dostała wizę, gdyż urzędnik pomylił żubra z bizonem”
To znacy, ze nie zauwazył jednej rzecy – ze nas polski zubr jest więksy od dzikozachodniego bizona. No chyba, ze nasego zubra zestawić z hyrnym kombajnem – to wte więksy jest Bizon 😀
Do Tubylecka
„No, chyba że trafi się na policjantkę, bo nie wiem dlaczego kobiety nie znoszą kiedy mężczyźni piją bez nich.”
Jo tam sie im nie dziwie, Tubylecku. Jak mo być równouprawnienie – to w piciu tyz! Jo byk na ik miejscu nawet wypisoł mandat za picie beze mnie 😀
Do TesTeqecka
„Kumaryna ku Marynie”
A jo z kolei sie zastanawiołek, cy ta kumaryna to nie jest jakisi kum-Maryny 😀
Do Alecki
„Trawka w butelce kojarzyła się Amerykanom z ‚no jasny gwint, roślin z Europy nie można na ten kontynent!'”
A ik trowa na prerii niby lepso? Jeśli tak, to cemu kawaleria hamerykańsko, kie jechała na wojne z Indianami, to musiała całe wozy siana ze sobom ciągnąć, bo trowa preriowo skodziła jej koniom? Fakt historycny. Choć zarozem konie indiańskie – mogły preriowyk roślinek jeść, kielo fciały i oblizywały sie, jakby to sam Pon Pieter piknie im te roślinki przyrządził 😀
Tylko Was zostawić na noc, a już dokazujecie. Na mosteczku, kumaryna!
Cóś tu chyba Owcarku zalałeś z tą kawaleryjską trawą! No bo skąd armia USA brałaby siano? Z Europy? I konie osadników jadących na zachód też przecież żywiły się trawą z prerii i jakoś przetrwały. Być może w jakichś okolicach rosła trawa szkodliwa dla koni białych, albo Indianie podrzucili tam żubrówkę, po której konie zadzierały ogony i bodły przeciwnika?
Mili moi
Czy ktoś zna nalewczkę na kurdybanku?
Oczywiście – naleweczkę.
Chodzi mi ten kurdybanek po głowie, wychwalany przez red. Jerzego Iwaszkiewicza, świetnego gościa.
Proszę bardzo Magu!
Składniki:
2 g suszonego ziela kurdybanku zwanego również bluszczykiem
20 g cukru
1 litr wódki.
Wykonanie:
Do słoja wsypać dwa gramy suszonego ziela bluszczyku kurdybanku. Dodać 20 G cukru i zalać litrem wódki. Słój szczelnie zamknąć postawić w ciepłym i jasnym miejscu na 45 dni. Codziennie dobrze wstrząsać. Po tym czasie przefiltrować i rozlać do butelek. Dobrze zamknąć, odstawić na jeden miesiąc w chłodne i ciemne miejsce.
Według wierzeń ludowych kurdybanek potęguje zdolności jasnowidzenia i redukuje ilość ołowiu w organizmie. Nawet Owcarka zaciekawi może fakt, ze słynny malarz scen indiańskich George Catlin regularnie popijał nalewkę z kurdybanku. W ogóle malarze i rusznikarze mający dużą styczność z ołowiem wiedzieli o tej własności kurdybanku i systematycznie zażywali herbatek, bądź nalewek z tego zioła. Dawno, dawno temu kurdybanku używano do wyrobu piwa zamiast chmielu. Twierdzono wtedy, że piwo chmielowe przytępia popęd płciowy, usypia i otępia, czego sobie i nikomu nie życzę!
Żart mi przypomnieliście 🙂
Turysta w Zakopanym wchodzi do knajpy, siada przy barze i pyta:
– Barman, co polecisz dziś do picia w ten deszczowy dzień?
– Ano, panocku, drink „Góracy”!
– Jak to „Góracy”, co to jest?!
– Widzicie, biezemy sklanecke wina…no moze być dwie…góra cy i wlewamy do garnka. Potem biezemy sklanecke piwa…no może być dwie…góra cy i wlewamy do tego samego garnka.
Następnie sklanecke wódecki…moze dwie…góra cy i wlewamy do tego samego garnecka.
Na koniec biezemy sklanecke koniacku…no moze dwie…góra cy i wlewamy do garnecka.
Garnek stawiamy na ogniu i miesając, gzejemy cas jakiś. Później nalewamy i pijemy sklanecke… moze dwie…no góra cy.
Po wypiciu wstajemy…robimy krocek…moze dwa…no, góra cy!
Mnie tez, mnie tez sie kawal przypomnial,chociaz zupelnie nie na temat,no i moze z broda……………………ale na wszelki wypadek prztaczam 😉
„Lezy pacjent na stole operacyjnym,podchodzi do niego chirurg i mowi-mam dla pana dobra i zla wiadomosc.Pacjent prosi najpierw o te zla-musimy panu nogi amputowac!!!No a ta dobra wiadomosc,to jaka??? Aaaaaaaaaaa udalo mi sie znalezc kupca na panskie buty 😀
A teraz bedzie calkiem powaznie.Przeczytalam przed chwila artykul w „Polityce” pani Anety Kyziol pt. „Kto rzadzi w polskim teatrze”,a tam zdanie”…..zjawiska coverowania i samplowania byly nieznane”!!!!
Coz to za nowe dziwolagi slowne???? 😮
Ana,
nie pojmuję, jak można zaśmiecać polski język, ale jak mam obiekcje, to przeważnie jestem wyśmiewana, że „się czepiam”.
Dla mnie to jest nie do pojęcia, żyję w kraju, w którym mówi się po angielsku, ale przez ponad 30 lat potrafiłam uszanować jeden język i drugi, nie mieszać.
zjawiska coverowania i samplowania byly nieznane?!!!!
Jak to nieznane? Od urodzenia kladę się do łożka i coveruję kołdrą. Myję zęby i sam pluję do umywalki.
TesTeq-no coz bysmy bez Ciebie zrobili??? Bog zaplac,za rozwiazanie tej slownej tajemnicy
😆
Alicjo-tak niestety dzieje sie nie tylko w Polsce.”Holindry”zasmiecaja rowniez swoj jezyk roznymi angielskimi wtraceniami.Sa takie artykuly,ktore zawieraja wiecej niz 30% obcych slow.Zgroza!!!!
W ogóle się ludzie nie przejmujcie obcojęzycznymi, a szczególnie angielskimi wtrętami! W języku angielskim i francuskim jest mnóstwo słów pochodzenia łacińskiego, czy greckiego. W niemieckim mniej. W języku polskim również są słowa pochodzące z łaciny, ale tej bardziej od kuchennego wejścia. Więc powinniśmy brać przykład z TesTeq’a z wyjątkiem oczywiście nieeleganckiego plucia do umywalki, bo my, arystokracja łykamy wszystko. Nawet ostrygi i ślimaki.
Ślimaki mniam mniam ))) Będąc we Francji znalazłem się na obiedzie, gdzie gospodyni podała ślimaki w maśle z ziołami. Ślimaki były w kokilkach, a patelnia specjalna do ślimaków. Więc pytają się elegancko, ile ślimaczków podać na talerz, a ja uczciwie, że jeszcze czegoś takiego nie jadłem i nie wiem czy spróbuję (( Ale gospodyni uśmiechnęła się zachęcająco i położyła jednego ślimaczka na moim talerzu. Ja patrzę na tę skorupkę i odrobinę mięska w środku i sobie myślę jak Hamlet – zjeść go czy nie zjeść ? Widzę, że wszyscy pałaszują te ślimaki i oblizują się, więc myślę sobie, a co mi tam, zjem… i zjadłem ! A w gębie otworzyło mi się niebo sztuki kulinarnej ))
Zjadłem jeszcze dwa następne, z grzeczności ))))
No widzisz, a TesTeq by wypluł! Ale wracając do tematu, to wydaje mi się ze używanie obcych, czy wyszukanych słów ustawia wygłaszającego je osobnika w jakimś lepszym towarzystwie różniącym się od pospólstwa. To dlatego różne środowiska zawodowe posługują się swoistym slangiem aby pozwolić się różnic od reszty towarzystwa. Nie tylko rzemiochy, ale i naukowcy maja swoją, jak pisał Łysiak, grypserę nie pozwalającą zrozumieć ich pospólstwu. A to znów wynika z przekonania, ze jeśli ktoś nas nie rozumie, to uważa nas za mądrzejszych od siebie. ale gdy my nie rozumiemy kogoś, to mamy jasny dowód że jest on od nas głupszy. Oto tajemnica języka w kontaktach międzyludzkich która pozawala nam uważać wszystkich bliźnich za głupszych, czego sobie i nikomu nie życzę!!
Tubylecku!
Dzięki za przepis na naleweczkę.
Mam nadzieję, że nie wpuszczasz mnie w kudrybanek jak, nie przymierzając, w maliny.
Popieram Twoje uwagi o języku. Ma prawo się zmieniać, obrastać – „póki my żyjemy” w nowe słowa, gubić te, które nie przystają do „chwili obecnej” (po co komu salopa, żelazko z duszą itp).
Wiadomo, oprócz łaciny, łykaliśmy w naszej polszczyźnie germanizmy, rusycyzmy, francuzczyzny, turecczyzny, madziaryzmy (czardasze i te inne). itd. i piknie, jakby rzekł nasz Owcarek, spolszczaliśmy.
Dlatego nasza mowa i tak szeleści niepowtarzalnie. Nawet jak ją nieco zaśmiecamy, ostatnio anglicyzmami, bo w całym świecie nastał trynd na angielski jako język w rodzaju esperanto.
Tubylecku!
Jeszcze o języku, bo jakoś nie zauważyłam Twojego ostatniego wpisu.
To oczywiste, że „grypserka” środowiskowa zawsze była i będzie. Wyznacza pewne granice, przydaje wtajemniczonym tajemniczości i ważności.
Jak słucham nieraz mojego wnuka i slangu, który on i jego rówieśnicy przenoszą np. z gier komputrowych do realu, to nic nie rozumiem.
Czasem, jak go poproszę, to mi coś przetłumaczy łaskawie na polski, którym – nota bene – posługuje sie bez zarzutu.
Zgadza się, zwłoki ślimaka też sam pluję niezwłocznie. I nie coveruję się z tym.
Z językiem to jest zupełnie zwariowana sytuacja. Np. szyldy na sklepach, knajpkach, są tak niekiedy śmieszne i odrealnione, że nic, tylko się śmiać i podziwiać inwencję ich twórców.
Rozmawianie grypserą zawodową, to zmora naszych czasów i dotyczy wszystkich nacji, chociaż znałem profesora, który o bardzo trudnych sprawach (konkretnie fizyka) potrafił mówić tak, że każdy „głupek”, który go słuchał wiedział o czym jest mowa. Ale on się nie wstydził mówić językiem prostym, a czego wstydzą się inni, uważając, że jeśli będzie mówił zrozumiale dla wszystkich, to będą go uważali za kogoś, kim nie jest. Dobrym przykładem zrozumiałego przekazywania swojej wiedzy jest prof. Hawking, którego książki rozchodzą się jak świeże bułeczki. Także ks. prof Heller w swoich wywiadach mówi prostym, zrozumiałym językiem. I wszyscy którzy czytają wypowiedzi takich naukowców, doczytują całość do końca i coś zostaje w głowie czytelnika. I o to chodzi ))
Ale od pewnych specyficznych i specjalistycznych wyrażeń i tak nie uciekniemy, gdyż powoli język nasz stawał by się coraz bardziej ubogi w swoim przekazie. Ale dlaczego zaraz musimy wszystko brać z j. angielskiego ? Francuzi np. wszelkie angielskie wyrażenia „przerabiają” na swój język.
Do Maga ( albo do Naga): Przepis na nalewkę kurdybankową jest autentyczny. Może tylko dodam, że w maju lepiej byłoby zrobić nalewkę na świeżych liściach. Ogólna zasada jest taka, że świeżych roślin bierze się 10-krotną wagę ziół suszonych i do świeżych ziół powinien być stosowany spirytus 70% zamiast wódki 50% do ziół suszonych.
Do Wawrzka; Tak sobie dywagujemy o czystości języka z napuszonymi i mądrymi minami, a zupełnie zapomnieliśmy o kompletnie zachwaszczonym języku gospodarza, czyli Owcarka! Powinniśmy (dla jego dobra oczywiście) nauczyć Go prawidłowego, literackiego języka polskiego a być może w przyszłości będzie się mógł DOKTORYZOWAĆ! A jeśli nie, to chociaż leczyć. Wszyscy, którzy znają jakiś obcy język perfekt przyznają, ze aby dobrze mówić w jakimś języku trzeba zacząć myśleć w tym języku. I dopóki Owcarek będzie używał języka podhalańskiego, to i On i my wszyscy będziemy myśleć jak owce! Czego sobie i nikomu nie życzę.
Jo o komunii pisoł nie bede. Tylko tagem zaloz, zeby obscekać, ze po sąsiedzku salone naukowce zaceny ci Uowcarku na hole wchodzić. Moze zaglondnij tamoj, cy o twoim gaździe i gaździnie jakich boj nie bedo pisać i obscekoj, jak trza.
Skoro Francuzi mówią na komputer „ordinateur” (czyli według tłumacza Google „biskup udzielający święceń”), to może i my powinniśmy mówić na komputer „biskup” (biskup osobisty, biskup przenośny, superbiskup, biskup wbudowany itp. 😉 )
TesTeq- biskup to raczej „eveque”.Slowo „ordinateur”chyba pochodzi od porzadku,czyli „ordre”?!
No ale,czy Francuzi dobra nazwe wybrali,smiem watpic,bo taki komputerek, to potrafi chaosik „zorganizowany”urzadzic,ze glowa boli 😆
Tubylcu – trochę zapominamy, że owszem język tzw. literacki, to podstawa społecznej egzystencji, ale są też przecież różne gwary i języki lokalne. W Chinach mają tego na pęczki, ale i u nas też są nazwijmy to języki lokalno – mniejszościowe, które w jakiś sposób wyróżniają grupę społeczną. Chociażby Górale Ślązacy, Mazurzy. W Poznaniu powstał nawet bardzo opasły słownik gwary poznańskiej. A wiec to żyje, jeszcze żyje, bo młodzież przerzuca się na swoją gwarę, która co chwila ulega przekształceniu i trzeba być na bieżąco. Wielu nie daje rady z tymi zmianami i tak różnego rodzaju nowe wyrazy, czy przekształcone w sposób wiadomy tylko „tfurcy” trafiają do języka literackiego. No ale cóż my możemy poradzić ??
Owczarka proszę zostawić w spokoju !!!!!!!!!! I tak wypinajmy pierś, że mamy tak MĄDREGO OWCZARKA ))))))))))))))
Tubylcu
Chyba ciut prowokujesz ostatnim komentarzem.
Owczarek pisze tak dokładnie jak powinien pisać. Jego język ma takie a nie inne tradycyjne ulokowanie i umocowanie w kulturze regionu i ziemi na której żyje.
Ja osobiście uwielbiam neologizmy ale np Leśmianowskie.
Są to ,,cudotwory słowotwórcze” jak określił je kiedyś Mieczysław Jastrun.
I może coś dla Owczarka fragm. wiersza ,, Zwierzyniec”
?Pies mój, kwiat oszczekując, łbem się tuli ku mnie –
By poistnieć w mym świecie trafnie i beztłumnie –
I oczami po prośbie w twarz mi się człowieczy,
A ja wchodzę – w Mgłę zwierząt i w Tuman wszechrzeczy.?
🙂
Dodam że jest to fragment wiersza B.Leśmiana
Do Wawrzka i Wieczności:
Cóż robić? Sam tu jestem pomiędzy obcemi!
Więc jak frajer-Tetmajer głowę zwieszam niemy!
Tubylcu – uważam, że Owczarek to taki nasz blogowy skarb narodowy )))
Ale masz bezwzględną rację że zaśmiecanie języka jest okropne i momentami staje się trudne do opanowania. Ale tego ani Ty, ani ja, ani nikt z Bywalców Budy, nie zmienimy. Możemy jedynie dalej posługiwać się poprawną polszczyzną )
Poeci to odrębna kasta ludzi w naszym języku. I tak jak podsunęła wiersz Leśmiana, ulotna wieczność, pokazują nam, że i w takich łamańcach słownych, też mamy piękno )) Poza tym sama zbitka słów „ulotna wieczność” jest ciekawa i prowokująca ))
Co do Twego wierszyka, to nie jesteś sam i jesteś wśród swoich, a głowę noś wysoko, bo nie wypadłeś przysłowiowej sroce spod ogona, więc rozchmurz się ))
Dobrze, że Owczarek tak pięknie i zrozumiale tą góralską gwarą mówi. Gdyby to chodziło na przykład o kaszubską, to dopiero byłoby wydziwianie, bo nic zrozumieć nie sposób. A gwary tej uczą niedaleko mnie, w liceum w Brusach, aby jej nie zagubić i całą kulturę kaszubska pielęgnować!
Witojcie! To jo tak moze w skrócie teroz:
– konie osadników racej jadły bez przeskód preriowom trowke; ba z wojskowymi było inacej; moze jednak to nie jest jaz tak dziwne?; w nieftóryk stadninak w nasym piknym kraju tyz nie pozwalajom jeść koniom trowy, ftóro rośnie na polu – choć kozdy koń w mojej wsi by sie uśmioł :D;
– o języku swojego bloga – gwarzyłek we wpise z 11 września 2006 rocku; tutok moze przyboce ino fakt, ze nimo jednolitego góralskiego języka; nieftórzy nawet godajom, ze co góralsko wieś to inkso gwara – i w sumie niewiele w tym przesady :D;
– ku Salonym Naukowcom zajrze w wolnej kwilecce :D;
– natomiast honor bycia skarbem – całkowicie przekazuje poni Szaflarskiej, ftóro z wielu względów zasłuzyła na to bardziej niz jo 😀