Pijcie mleko! Abo nie pijcie!
Pić mleko cy nie pić? Kot mojej gaździny nimo najmniejsyk wątpliwości: Jasne ze pić! A jeśli kasi jakosi kropla skapnie na ziem abo na podłoge – to dokładnie wylizać. Bo takiego piknego napoju, przy ftórym nawet olimpijski nektar niek sie schowo, nie moze sie zmarnować ani kapecka.
Swojom drogom to taki kot mo lepiej niz wy ludzie. On nie musi sie turbować, co zrobić, kie mleko sie rozleje – trza je po prostu wylizać i telo. Haj.
No, ale nie kozdy musi być jaz takim miłośnikiem mleka jak kot mojej gaździny. Poza tym… co tu godać – w mieście takiego mleka jak w mojej wsi nie dostoniecie. Mogom na etykietak wypisywać, ze jest ono świeze, ze prosto od krowy… Ale naprowde świezutkie mlecko to takie, ftóre jest ciepłe, bo we wnętrzu krowy zostało ogrzane i nie zdązyło jesce sie schłodzić. I mo takom piknom pianke na wierchu… Pycha!!! Natomiast to, co powędrowało od krowy do mlecarni, a potem od mlecarni do sklepu – to juz nie jest to samo mleko. Oj, nie jest…
No ale trudno. Mocie w swoik sklepak to, co mocie i jedni z wos majom ochote to pić, a drudzy nie. Fto mo tutok racje? Odpowiedzi mozecie spróbować noleźć w tym oto artykule. Wymieniono w nim całom kupe argumentów za tym, coby pić mleko i… całom kupe argumentów za tym, coby go nie pić. Mi barzo sie spodoboł jeden argument za i jeden przeciw. Ten przeciw brzmi tak:
W procesie trawienia mleka krowiego powstaje kwas palmitynowy, który musi w jelitach związać się z wapniem, a następnie zostaje wydalony. Tracimy w ten sposób cenny wapń.
A taki jest jeden z argumentów za:
Mleko to najbogatsze źródło łatwo przyswajalnego wapnia. Człowiek przyswaja z mleka krowiego aż 80% tego pierwiastka, a dla porównania z mleka sojowego jedynie 13%. Jedna szklanka mleka zaspokaja 30% dziennego zapotrzebowania na wapń.
Krótko mówiąc: argument przeciw piciu mleka jest taki, ze tracicie przez nie wapń, a argument za piciem taki – ze piknie wapń zyskujecie. Zatem i przeciwnicy, i zwolennicy mleka powinni być zadowoleni. Przeciwnicy bowiem mogom pedzieć tak:
– No to sprawa przesądzono. Nie nalezy pić mleka i ślus. Bo fto je pije, ten ino cenny wapń traci. Co z tego, ze samo mleko dostarco jakisi inksy wapń? On juz nie jest własny. A jak nie własny – to dlo nasego organizmu na pewno gorsy.
Z kolei drugo strona moze pedzieć tak:
– No to sprawa przesądzono. Nalezy pić krowie mleko i ślus. Nic inksego nie dostarcy nom telo cennego wapnia, co mleko właśnie. Nie skodzi, ze zarozem wypłukuje ono jakisi inksy wapń z nasyk flaków. Wypijając duzo mleka – uzupełnimy ten ubytek z piknom nawiązkom!
Bajuści. Obie strony mogom sie ciesyć, obie mogom utwierdzić sie w swoik poglądak, bo obie majom pikne naukowe argumenty na to, ze ik poglądy som słusne. Na mój dusiu! A godajom, ze syćkik zadowolić sie nie do… Tymcasem – jak widać – do sie. Przynajmniej casami. Ten artykuł o mleku jest na to piknym przykładem. Hau!
P.S.1 A w najlblizsom sobote – pikne Margeckowe urodziny bedziemy mieli okazje uccić. No to zdrowie Margecki! 😀
P.S.2. W niedziele świętujemy dalej. Bo wte z kolei Plumbueckowe imieniny bedom. A więc zdrowie Plumbumecki! 😀
P.S.3. Zaś niedowno w Owcarkówce nowy gość sie pojawił – Hadwaocek. Powitać piknie Hadwaocka! 😀
Komentarze
Pić albo nie pić? Oto hamletowskie pytanie Owcarka. I może to dotyczyć wszystkiego, nie tylko mleka, ale i innych napojów. I nikt nigdy tego nie rozstrzygnie, ale ten dylemat pomógł mi zrozumieć różnicę miedzy prawdziwymi Polakami, a innymi nacjami. Najkrócej mówiąc, inne narody obojętnie przyjmują fakt picia mleka, czy niepicia przez sąsiada. Ale nie w Polsce! Każdy Polak pijący jest przekonany, ze inni, niepijący nie są prawdziwymi Polakami ( fakt autentyczny: mój Ojciec, abstynent omal nie został zlinczowany przez współwięźniów w wyzwalanym stalagu, bo nie pił. Okrzyknięto go z tego tytułu niemiecka wtyczką i agentem. Na szczęście znalazł się tęgi pijak, który zagwarantował polskość Ojca i potwierdził ze jest dziwakiem niepijącym, choć Polakiem). Prawdę mówiąc każdy powód jest dobry do wzajemnego zwalczania się. W każdym zakładzie pracy są co najmniej dwa zwalczające się stronnictwa, a najgorzej wychodzą na tym niezaangażowani, bo stają się automatycznie wrogami wszystkich. O bratnich partiach, wyznawcach różnych religii, czy ludziach innej rasy nawet nie warto wspominać, bo są naturalnymi wrogami wszystkich prawdziwych Polaków. Mam wrażenie, ze od czasów jagiellońskich przestaliśmy być państwem a staliśmy się mrowiskiem oszalałych mrówek zwalczających się wzajemnie. A kot lubiący mleko nie ma nic przeciwko innym stworzeniom bożym, które mleko lubią, albo nie lubią i w końcu nie wiem kto tu jest bardziej cywilizowany. My, czy zwierzęta?
Pić mleko, ale tylko ze sklepu. Ze składnikami dezynfekującymi.
Mleko prosto od krowy może być niebezpieczne dla zdrowia, a nawet życia. Nigdy nie wiadomo, co ta krowa wcześniej zeżarła, gdzie łaziła, z jakim bykiem uprawiała miłość.
A sklepowe mleko pozbawione jest wszystkich naturalnych – potencjalnie niebezpiecznych – składników. Zdrowa, czysta woda zmieszana z ekologiczną, białą farbą. Mniam! Mniam!
Faktycznie TesTeq ma rację ((( że to jest jakieś biały płyn udający mleko, i może tam nie dodają farby, chyba, że plakatówkę )) ale najpewniej jest tam rozpuszczone wapno, boć przecież w mleku musi być wapno ))
Prawdziwe mleko to takie, które wlane do garnuszka, najlepiej kamionki i pozostawione w spokoju na kilka dni robi się takie, że można to mleko kroić nożem ))) Coś wspaniałego )) Każde mleko, nawet takie, które w sklepie nazywane jest „świeżym” jest tylko wyrobem mlekopodobnym ((
Te czasy już się nie wrócą (( nie dlatego, że latka biegną w dorosłość, ale że już na wsiach nie ma krów (( Jeszcze niedawno moja sąsiadka utrzymywała krowę. Kupowałem od niej mleko, a że śmietana to dla mnie za ciężki pokarm (( wiec odciągała sobie tę śmietanę na masełko, którego mój organizm nie trawi złośliwie ((
Potem to mleko, do kamionki i za kilka dni było pychota kwaśne mleko )) Na lato, coś wspaniałego dla ochłody i pragnienia )
Kiedyś, przed laty we wsi, w której mieszkam, w każdej zagrodzie były co najmniej dwie krowy. Dzisiaj zostały dwie i to gdzieś na skraju wsi (( Czy kto widział, żeby dzieci ze wsi musiały chodzić oglądać krowę jak jakiś okaz muzealny ??
Gdzie są ci szczęśliwcy, którzy maja dostęp do jeszcze ciepłego mleka z pianką ??
Niech zatem wypowiem sie jako Specjalista od Kociego Trawienia.
Wbrew obiegowym opiniom o lubieniu mleka przez Koty, jest to raczej dalekie od prawdy, choc zdarzaja sie koty, ktore mleko, a lepiej jeszcze – cos tlustszego jak smietanke, wypija.
Wieksozsoc doroslych Kotow mleka jednak nie tknie, bp wie, ze bedzie ich po mleku bolal brzuszek i moga dostac zaparcia, albo przeciwnie – biegunki, . No chyba, ze sa to kotu jakies bardzo wyglodzone, niczyje i zaniedbane, a wyglodzony Kot nawet i ziemniaka zje.
Jak wiekszosc ssakow doroslych, Kot mleka nie potrzebuje i nie ma enzymow trawienia tego napoju – utracil je w kociectwie, kiedu z mleka przestawial sie na bazanty. Lepszy jest tlusty bialy serek.
Ani ja sam, ani moj b.p. Brat mleka by nie tknal, choc Pickwick lubil czasami cos gesteg bialego na palcu polizac, creme fraiche, albo jeszcze lepiej – komercyjny pudding ryzowy wlozony do miseczki, z wielka iloscia chemii (roznych numerkow z E) w srodku. Na slodko, co z kolei niedobre dla kociego uzebienia. Stara czasami mu dawala odrobine ryzowego puddingu na deser i on to dosc lubil.
Ale mleko? Jamais!!!
Tubylcu – z tym piciem to masz świętą rację.
Kiedyś przed laty przyjaciel zaprosił mnie na swoje imieniny. Zjawiła się tam „śmietanka” nie tylko lokalna. No i jak to na imieninach letnia porą, alkohol zaczął lać się strumieniami. Ja, jako „zapowietrzony” gdyż nie piję, starałem się jakoś zachować w tym towarzystwie. W pewnym momencie podszedł do mnie mężczyzna i powiedział, że obserwuje mnie od dłuższego czasu i nie zauważył bym pił ! I że oni tutaj nie lubią trzeźwych !! bo trzeźwi za dużo widzą i słuchają (( Wytłumaczyłem się tym, ze niestety, nie wolno mi pić alkoholu, gdyż zażywam bardzo silne leki nasercowe i astmatyczne. Na co on, że „ze mną musisz się napić” ) W związku z tym, że był bardzo natrętny, ze względu na za dużą dawkę alkoholu w organizmie, wybrnąłem z tego w ten sposób, że owszem napiję się, ale za moment gospodarz będzie musiał wezwać do mnie pogotowie, gdyż po prostu stracę przytomność. Na takie dictum machnął ręką i odczepił się ode mnie. Sytuacje wymyśliłem na poczekaniu, ale później wielokrotnie ratowała mnie ta „historyjka” z różnych alkoholowych opresji ))) Do dzisiaj działa idealnie ))
No cóż, mleczko od wściekłej krowy, nie wszystkim smakuje.
Jak ktoś lubi mleko to niech pije na zdrowie, jak nie lubi to niech nie pije.
Sama nie lubię mleka ale lubię kefir czy jogurt .
Pamiętam jak jedna z moich koleżanek nie lubiąc mleka w ciąży będąc jadła lody. Śmieliśmy się ze się eskimos urodzi ale nie urodziła się zdrowa dziewczynka:-))
Organizm sam wie i podpowiada.
Tez pamiętam czasy gdy krowy zjadały soczystą trawę i patrzyły w niebieskie niebo z kwiatkiem koniczyny w zębach. Teraz krowy stoją w boksach to i nie dziwi ze czasem szaleją ,nieba ni kwiatka nie widząc.
———–
Wawrzku tez nie piję alkoholu bo mój organizm nie lubi alkoholu.
Nie mam wiec szans zostać alkoholikiem, chyba ze jakimś innym holikiem. :-))
,,Zlepek słów” hmm
————
Tubylcu ale świetnie rymujesz zapisuje ci się to na plus:-)
Pijąc mleko
jesteś – albo i nie
kaleką 😉
Bardzo lubię mleko a jeszcze bardziej śmietanę! Mleka wypijam 2 szklanki dziennie, śmietanę też podjadam dzień w dzień. Moje Kiciusie bardzo lubiły mleko, ale niestety nie mogę im go, dawać gdyż potem chorowały. Pirat uwielbiał biały ser, ale od czasu gdy zmieniliśmy miejsce zamieszkania, ser też mu nie służy, natomiast Dzikuska jest bardzo mięsożerna a Kiciuś zje mięso dopiero wtedy gdy zobaczy, że zjada go Dzikuska. 😀
Pamiętam z dzieciństwa, kiedy mieszkaliśmy na wsi, takie tłuste, spienione mleko, prosto od krowy! I pamiętam zsiadłe z tego mleka! Małmazja!!! I jak Mamusia wlewała w woreczek część tego zsiadłego, po uprzednim podgrzaniu. Obciekającą serwatkę skrupulatnie się zbierało w dzbanuszek, a potem…..? Czary! Z woreczka wychodziła gomółka najpyszniejszego twarożku na świecie!
A później kapinkę pamiętam Dziadkowe mleko od kozy! No właśnie, Owczarku! Nie tylko krowy dają mleko! I jak Babisia Stasia nam na tym mleku kakałko robiła. Takie prawdziwe, nie te obecne cukrowe proszki zabarwione czymś, co tylko koło kakao stało!
Reasumując! Pije mleko w każdej postaci, obecnie jako jogurty i kefiry, a jeszcze dodaję do tego grzybek tybetański, więc nie dziwota, że na badaniach densytometrycznych moje stare kości są całkiem młode! :-))))
Limeryk homogenizowany:
Kto pije mleko, ten rzyga daleko!
TUBYLEC!
Nigdy nie miałam takich sensacji! Słowo harcerki!
Mnie od jeszcze ciepłego mleka „prosto od krowy” zwyczajnie mdliło. A jeszcze bardziej od „kożucha” na mleku zagotowanym.
Mleko zimne, zsiadłe, jak najbardziej. Takoż twarożek z mleka odcieknięty na sicie.
Moje kocury pijały mleko, ale tylko w dzieciństwie. Potem jakoś im przechodziło.
Otello „czarna panterka” lubi czasem posmakować śmietany, ale nie za wiele.
Natomiast jak tylko zauważy, że ktoś z domowników zajada z kubeczka gotowy deser-krem nadstawia pyszczek. Wylizuje starannie 2, 3 łyżeczki przysmaku.
Proponuję w ramach haseł promujących mleko:
– Pij mleko a zajdziesz daleko.
– Kto mleka nie pije, ten krócej żyje.
A także hasła antymleczne:
– W potęgę mleka wierzą naiwni. Ci co je piją, też bywają dziwni.
– Mleko zdrowia i rozumu nie doda, gdy taka już twoja uroda.
Być może Fusillo miła
Zbyt mało mleka wypiłaś?
Tubylec
Jeśli limeryk, to voila!
Żył pewien pan w Bombaju
co zamiast mleka
wolał napić się czaju.
A gdy mleko podano mu już
krzyczał gromko – cóż!
Chyba wyniosę się z Bombaju.
–
Tubylec!
Jeśli przez przeszło pół wieku piję mleko, w różnych postaciach, i co najmniej pół litra dziennie, to sam policz, czy za mało! :-)))
Mag!
A nie rozważałaś opcji herbaty z mlekiem?
Do Maga:
I to jest prawdziwy limerick
Z Bombajem, mlekiem i czajem!
A nie jak moja bidota
Co się do kosza nadaje!
Do Fusilli: spróbuj te wszystkie półlitrówki wypić jednorazowo, to ruszy Cię pod gwarancją!
fusilla
Ja nie rozważałam. Nawet zdarza mi się pić czaj z mlekiem, czyli tak jakby po angielsku, co i Tobie polecam.
Tubylecku!
Jeśli już, to jestem magecka, magi, czyli baba.
Pozdr
Rozumiem Mago! To taki skrót od magnaterii i magnificencji.
Mleko pić, cy nie pić, moze kotu zostawić?
Gdzieś krążyła taka teoria, że mleko powinny spożywać tylko małe dzieci i chyba powiedzenie „odstawić od piersi” nie wzięło się z niczego.
Co do mnie, mleka nie znosiłam za mojej świadomej pamięci (czyli jakieś 2 lata plus), a Babcia zmuszała mnie do picia, gorące, przegotowane mleko, na którym się tworzył „kożuch”, co zdążyłam wywalić, to pojawiał się następny 🙄
W domu skończyło się zmuszanie dość szybko, za to w szkole podstawowej – szklanka mleka dla każdego dziecka na dużej przerwie!!! I to był MUS, chociaż szkoła była na wsi, wszystkie dzieci miały mleka po dziurki w nosie w domu, a tu jeszcze w szkole trzeba, bo taka akcja 😯
Nie cierpię mleka. Uwielbiam maślankę (która tutaj jest mlekiem 1% z dodatkiem kultury bakteryjnej), kefiry, jogurty czyste, bez dodanych smaków, twaróg, wszelkie inne sery, ale mleko nie przechodzi mi przez gardło.
Kocie,
już Ci chyba mówiłam o naszej Kicy, która o wieczornej porze dojenia Minki wystawała pod obórką i nie daj Boże pominąć jej miseczkę przy drzwiach, nie nalawszy mleka prosto od krowy!
Trzeba przyznać, że Minka dawała bardzo tłuste mleko. Być może Kica była wyjątkiem, potwierdzającym regułę – u nas kotów nikt nie zmuszał do picia mleka. Nie pamiętam, czym się karmiło nasze koty – pewnie tym, co z kuchni wyszło jako nieprzydatne, a dobre dla zwierzątek.
Arystokraty brytyjskie mojego dziecka nigdy nie postawiły łapki na normalnym gruncie, a karmione jest taką nieurozmaiconą strawą „z torby”, że aż mi ich żal, bo co takie sobie pożyją? Woda w miseczce, a w drugiej jakieś dziwaczne suche kulki 🙄
Ach, kożuch na mleku! Zbierany delikatnie paluszkami z gorącej, parzącej powierzchni. Zjadany ze smakiem na oczach przerażonych koleżanek. Tak zdobywałem ich serca. Pędzikiem. 😀
TesTequ,
zaraz mi sie tu pobożyć proszę z ręka na sercu – naprawdę lubiłeś kożuch na mleku? 😯
Tubylcze miły
Przebóg! Dlaczego mój nick miałby komuś kojarzyć się z MAGnaterią czy MAGnificencją?
To jest prościutki skrót od Magda /Magdalena.
No, ewentualnie – ciut pretenssjonalnie – od maga czyli czarodzieja/ dziejki.
Powiedzieć, że lubiłem mleczny kożuch, to przesada. Ale był lepszy od flaków wołowych, zacierek, piasku, włosów i twardego papieru w kratkę wyrwanego z dzienniczka szkolnego. Najlepiej zaś smakował podziw koleżanek i ich zdobyte serca. 😉
@mag: Według Wikipedii:
Wielkość gwiazdowa ? pozaukładowa jednostka miary stosowana do oznaczania blasku gwiazd (nie mylić z jasnością) i innych podobnych ciał niebieskich. Jednostką wielkości gwiazdowej jest magnitudo (oznaczenie m lub mag:). Zazwyczaj w fizyce do wyrażenia wartości natężenia światła używa się luksów, jednakże ze względów praktycznych i historycznych w astronomii stosuje się nadal magnitudo.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wielkość_gwiazdowa
Jesteś więc jednostką wielkości gwiazdowej!
Czy Wasza Jednostkowa Wielkość Gwiazdowa pozwoli się tak tytułować?
Widzę TesTequ że lubisz stawiać panie na piedestał. Aby lepiej obejrzeć ich nóżki?
TesTeq
O kurcze – Wielkość Gwiazdowa? Super!
Pozwalam.
Tubylec
Nogi mam całkiem, całkiem…
Nie ma się czego wstydzić.
Alicjo, Moja Stara tez byla w swym kociectwie zmuszana do picia mleka. W tamtych latach, pierwszych powojennych, na Syberii bardzo bylo wiele krzywicy wsrod dzieci. Babcia, jej matka jak zabierala ja na spacer, to mowila: widzisz te mala dziewczynke z krzywymi nozkami? Jak nie bedziesz pila duzo mleka i tranu, to tez bedziesz miala takie, a tego nie chcemy, prawda?
Potem straszyla ja gruzlica, jak nie bedzie myla raczek albo dotykala brudnych szyb w pociagu. Potem strarszyla ja E coli i salmonella shigalla jak nie bedzie myla owocow przed jedzeniem. Matka – mikrobiolog. Koszmar.
Ale z tego wszyskiego uchowaa nozki mojej Starej. Proste jak sosny. Pozazdroscic takich nozek. 😈
Ale Babcia sie nie zmienila. „Czy umylas rece przed siadaniem do obiadu? ” – pyta za kazdym razem. A Stara sie wcieka jakby miala 14 lat, a nie… no mniejsza o to. 😈
Mag – TesTeq odkrył Twoją tajemniczą Wielkość Gwiazdową ) i według Tubylca postawił Cię na piedestale )) Mam nadzieję, że wysokim, by Twoje wspaniałe nogi mogli wszyscy podziwiać ))) i nie tylko nogi )))
A więc świeć na Budowym firmamencie jak najjaśniej )))
Kocie Mordechaju – tran, znam to powojenne uczucie, gdy codziennie, po obiedzie, stawiano przed nami dwulitrową butlę z żółtą zawartością ((( Obok stał kieliszek, nieduży, ale każdy musiał się z niego napić ((( brrrr (( I tak samo jak Twoją Starą, straszono nas wszelkimi chorobami i epidemiami, jeśli nie będziemy ten cudowny płyn zażywać. No i wśród płaczu i zaciskania ząbków wlewano w nas to żółte, tłuste i obrzydliwe. Najgorsze było, że nie było żadnego odwołania. Mus i koniec ((
Jednego dnia poszedłem po rozum do głowy, bo i tak trzeba było to wypić. Zacząłem zgłaszać się jako pierwszy, a w ręce trzymałem odrobinę chleba, by zaraz ten „obrzydliwy” smak zagryźć chlebem. I po jakimś tygodniu już mi serce przestało walić z przerażenia. Przyzwyczaiłem się, a cała reszta zazdrościła mi „odwagi” )))
Tran ten „działał” przez wiele lat, dopiero później przyszły problemy astmatyczne i zawał, ale to chyba z tego chleba, którym „zabijałem” ten tranowy smak )))
Alicja
Dzisiejsze koty, nowej generacji, wpieprzają suche i mokre z puszki nie tylko bez protestów, ale z zadowoleniem. Podobno w składzie tych karm jest coś w rodzaju „kocimiętki”.
Psy też mają nieźle dzięki gotowcom suchym i miękkim. Jednak chyba zdrowym, bo skalkulowanym przez dietetyków od żywienia czworonogów.
Nigdy nie zapomnę, jakie miałam problemy z moją ukochaną wilczycą, która miała ustawiczną alergie i kłopoty ze skórą/sierścią, bo była źle odżywiana (wczesne lata 80.). Ale miałam wybór, czy na „rąbance” kartkowej ugotowac rosół dla rodziny z dziećmi i czy starczy dla Agi (poza kośćmi), czy i na ile mogę podzielić się z psem „cielęciną od baby”.
Dawałam Aguni np. kaszanę, bo była łatwo dostępna, kasze z jaką omastą i warzywkami. Ale nie była to dla niej dobra dieta.
Fusillo – pół litra dziennie tej białej wody pijesz ? Czy może masz jakieś dojście do prawdziwego krowiego płynu ?
Ja nie piję mleka od wielu lat, po prostu zapomniałem o nim ) Poza jogurtem, który zajadam z kaszą (pycha) i odrobiną żółtego sera, raz na jakiś czas, nie używam żadnych przetworów mlecznych. Chociaż mój sąsiad, rolnik, pije codziennie mleko, najpierw swoje, gdy miał krowy, a teraz kupuje w sklepie. Chyba mu się smak zepsuł ((
Przy okazji mam pytanie – czy w okresie Twoich Małżeńsko – Jubileuszowych wojaży po Italii też prosiłaś o serwowanie sobie mleka ? A jeśli tak, to jak Tobie smakowała ta włoska krowa ?
Stoi Mag na piedestale
Prezentuje się wspaniale!
Wszyscy w bacówce Ją podziwiają
I chórem wyraz zachwytu dają:
Piękne są góry, piękne są lasy!
Lecz najpiękniejsze Magi kulasy!
Tubylec
Brawo!
Spróbuj polecieć jeszcze limerykiem, niekoniecznie na mój temat, bo zgrabnie rymujesz.
Dasz radę! Konstrukcja takiego drobiazgu jest dość prosta. Mogę Ci podrzucić zasady, albo poszukaj sobie w googlach.
To co piszesz, bardziej podpada pod „moskaliki” (termin wymyślony przez naszą noblistkę z Krakowa).
Wawrzek, mojej Starej pozwalano zagryzac kiszonym ogorkiem, kapusta lub sledziem. Ale podawano miedzy posilkami. Podawano w najwiekszej jak byla w domu lyzce stolowej, sprzed I wojny swiatowej.
Bunt antytranowy nastapul dopiero jak miala ze 13 lat i zaczely jej troche hormony latac, wiec zrobila sie mniej zgodliwa dla Babci.
Kot Mordechaj
Moja mama miała jszcze inną metodę a propos serwowania mi tranu, z użyciem łyżki (srebrnej!) rodowej, co by mnie dowartościować.
Umieszczała mnie przed miską klozetową w łazience, na wszelki wypadek, i podawała na zakusku skibkę razowego chleba posypanego solą.
Działało bez zarzutu.
Potem były już tranowe pastylki, które łykałam całkiem obojętnie.
Donosze, ze u Panstwa Bocianstwa wykluly sie juz dwa pisklali, a dwa inne siedza jeszcze w jajkach.
http://www.bociany.edu.pl/stream-ustron.php
Tranoqe pastylki to juz dla frajerow. 🙁
Tak czytam Wasze tranowe wspomnienia i dochodzę do wniosku, że już w przedszkolu miałem jakieś odchyłki.Już wtedy chciałem sobie i wszystkim udowodnić, że jestem kimś wyjątkowym i mnie tran SMAKUJE! Już wtedy potrafiłem wbić to sobie w głowę, że naprawdę mi smakował! Szczególnie przegryziony posolonym chlebem. Do dziś nie mam wstrętu do tranu! Być może dowodzi to mojego przeznaczenia do świętości, bo wszelkie Oleje Święte służące do bierzmowania, czy Ostatniego Namaszczenia, albo do koronowania pomazańców to najzwyklejszy tran, a nie pokost nr 5 jak twierdził ledwie ochrzczony feldkurat Katz. Ta zdolność przydała mi się gdy rzucałem palenie po kilkudziesięciu latach. Tak się zaciąłem w sobie, że przez pierwsze 2 tygodnie nawet palić mi się nie chciało. Tak mnie naszło na wspomnienia, bo czytam „Psalm u celu podróży” i smutno mi, bo z tej książki wynika, że cokolwiek by człowiek nie robił, dobrze, czy źle, to i tak wszystko się na złe obróci. Czego sobie ani wam nie życzę.
Errata: Oczywiście chodzi o „Psalm u KRESU podróży” Erika Fosnesa Hansena
WAWRZEK!
Bardzo długo piłam mleko od krowy, bo mieszkałam albo na wsi, albo w malutkich miasteczkach,gdzie na skraju bywały gospodarstwa rolne. Z mlekiem od krowy nie było problemu. Teraz niestety pijam mleko z mleczarni naszej miejskiej, niepasteryzowane, tłuste. Dopijam jogurtami i kefirem. A w Italii podawali do kawy mleko w termosach, więc trudno było dociec pochodzenia! Za to jogurty pyszota!
A tran pamiętam do dziś, bo Mamusia stawiała naszą trójkę rządkiem, i za zjedzoną łyżkę tranu dostawało się nagrodę w postaci iryska, który w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku był prawdziwym rarytasem
Czy jogurty robi się z gispu?
Jakiego gispu? Gipsu, chciałem zapytać!
Gipsu to po angielsku Cyganu!
Też pijałam tran w latach 60-tych, chociaż i mleko było od swojej krowy, masełko, śmietana, ale hyr poszedł w lud, że krzywica i zara nam się nóżki pokrzywią w kabłączki oraz zrobi nam się „kurza pierś”. Tran mi nie przeszkadzał, kazali – piłam.
A witaminy D miałam od zarąbania, bo też od rana do wieczora na podwórku, a słońce swoje daje (w ramach wit.D).
Fusilla,
mleko z mleczarni JEST pasteryzowane i raczej chude (1%), bo śmietanę odciaga się na masło, toż to skarb!
Musi być pasteryzowane, bo jest zbierane od iluś tam gospodarzy i żadna mleczarnia nie chciałaby zaliczyć wpadki z zepsutym mlekiem. Pasteryzacja polega na podgrzaniu mleka do bodaj 60-70C., ale nie do zagotowania, w każdym razie wszelkie paskudztwo w czasie procesu pasteryzacji było zabijane.
Piszę o tym z niejaką pewnością, bo moi Rodzice byli weterynarzami (nieduża wieś i okolice), a Mama była przez jakiś czas kierownicą mleczarni w powiatowym mieście. Jako że Mama wcześniej „weteryniowała”, doskonale znała obórki wszystkich hodowców krów w całej okolicy i wiedziała, u kogo czysto, a kto tak…byle jak.
Rugała nieporządnickich – obora powinna być czysta! To mleko będzie ktoś z twojej rodziny czy znajomych kupował, nie rób drugiemu, co tobie…
To Ciebie, Alicjom zupelnie niepotrzebnie katowali tym tranem! 👿
ALICJA!
Wyraziłam się niepoprawnie, chodziło mi o to, że nie piję mleka UHT!
🙂
Kocie,
mnie ten tran smakowo nie przeszkadzał, co tam łyżeczka dziennie, a moi rodzice byli troszkę nadwrażliwi, bo moja starsza siostra „załapała” się na krzywicę, kiedy jeszcze nie mieliśmy tych wszystkich wspaniałości na wsi i mnie jeszcze nie było na świecie.
Fusillo,
ja się na tych teraźniejszych procesach nie znam, a już Mamy nie mogę zapytać, jak to było w latach, ale pamiętam, jak opowiadała o tych procesach. To na pewno zmieniało sie z czasem, ja pamietam te stare czasy, 70/80
Pijcie wodę
Pijcie wodę, pijcie pitną wodę
Pijcie wodę a nie tylko rum
Pijcie wodę, pijcie pitną wodę
Pijcie wodę a nie tylko rum
Raz kolejarz smutny poczuł chęć
ajerkoniak wypić na peronie pięć
Cały mu się zlepił dziób
Wtem nadjechał elektrowóz?no i łup!!
Każdy zna Becherów klan
Becherowkę prosto z dzbana piją tam
Więc Becherzy, sam pan wisz!
narzekają na wątrobę oraz krzyż
Piłem wódkę marki Gorbaczow
Potem coś wykrzykiwałem na nasz rząd
A od dziś będę w cieniu krat
chlorowane ścieki pijał przez pięć lat
Mysmy sou chlapci z Ostrawy
Jedeme za robotou do Varsavy
Ctiri lahti vodky a moc piv
Velmi fajny kolektiv
W Ameryce pewien gość
Serią drinków został osłabiony dość
Winien ten ostatni drink
Że zarzygał całą Piątą Avenue
Antoni Muracki
W latach pięćdziesiątych Alicjo mleko sprzedawano w sklepach spożywczych luzem. Bo prostu były 25 litrowe bańki z których ekspedientki litrowymi i półlitrowymi miarkami nalewały mleko do baniek przyniesionych przez klientów. Podobnie artykuły sypki, jak mąka, cukier, czy sól odważane były każdemu klientowi indywidualnie z papierowych worków. Solone śledzie i kiszone ogórki były w beczkach i dlatego słynnym powiedzeniem było, że każda ekspedientka ma przy jednej dłoni czyste paznokcie. Przy tej, którą bierze z beczki śledzie, czy ogórki.
ALICJA!
http://pl.wikipedia.org/wiki/UHT
Pijmy wodę, pijmy mleko,
do źródełka niedaleko,
pijmy wino i szampany
zachowujmy się jak damy,
pijmy maślaneczkę też,
to źródełko zdrowia jest!
Pijmy rumy marynarze,
i żeglarki, i żeglarze.
Nie sponiewieraj pokładu,
to się nie zdarza,
taki jest kod marynarza.
I żeglarza 😉
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/Marzec2010FloridaRejs
Do Tubyleckia
„Pić albo nie pić? Oto hamletowskie pytanie Owcarka.”
Ba muse przy tym zaznacyć, ze kie idzie o mleko, to dlo mnie odpowiedź jest prosto: nalezy to mleko schłodzić, dolać malibu, dodać kostke lodu lub dwie i… pić piknie!
„Być może dowodzi to mojego przeznaczenia do świętości”
Dobrze wiedzieć. W najblizsym casie sprawdze w kalendorzu, na ftóry to dzień przypado święto Świętego Tubylecka 😀
Do TesTeqecka
„Mleko prosto od krowy może być niebezpieczne dla zdrowia, a nawet życia.”
Pados, TesTeqecku, ze krowio ruletka jest jesce bardziej ryzykowno od rosyjskiej? 😀
Do Wawrzecka
„Gdzie są ci szczęśliwcy, którzy maja dostęp do jeszcze ciepłego mleka z pianką ??”
Kot mojej gaździny ciągle jesce jest tym scynśliwcem. Oby jak najdłuzej!
„Mag – TesTeq odkrył Twoją tajemniczą Wielkość Gwiazdową”
I barzo dobrze! Syćka śpiewajom „Niech nam gwiazdka pomyślności…”, a my bedziemy mieli Magecke pomyślności 😀
Do Mordechajecka
„Wbrew obiegowym opiniom o lubieniu mleka przez Koty, jest to raczej dalekie od prawdy”
Mordechajecku, teroz jestem na holi, ale kiebyk był we wsi i przecytoł Twoje słowa kotu mojej gaździny – to by własnym usom nie wierzył. Zebyś, Mordechajecku, widzioł, jak on pilnuje mojej gaździny, kie ta krowy doi, jak łazi za niom, ociero sie o jej łydki i miaucy, pokiela jego misecka nie zostonie napełniono. To on jest jakisi nietypowy gatunek kota cy jak?
„Donosze, ze u Panstwa Bocianstwa wykluly sie juz dwa pisklali, a dwa inne siedza jeszcze w jajkach.”
To jesteś barzo na casie, MOrdechajecku, bo jo planuje, ze mój następny wpis bedzie ornitologicny. Choć nie o boćkak, a o kapecke mniejsyk ptokak 😀
Do Wiecnościecki
„Pamiętam jak jedna z moich koleżanek nie lubiąc mleka w ciąży będąc jadła lody. Śmieliśmy się ze się eskimos urodzi ale nie urodziła się zdrowa dziewczynka:-))”
Co zapewne nie zmienio faktu, ze kie ta dziewcynka wybiere sie kiesik na wyprawe polarnom – to znakomicie do se rade! 😀
Do Zbysecka
„Pijąc mleko
jesteś – albo i nie
kaleką”
Nicym przysłowie „Po świętym Marcinie będzie deszcz albo i nie”, ale jedno i drugie – jak najbardziej trafne! 😀
Do Hortensjecki
” Bardzo lubię mleko a jeszcze bardziej śmietanę!”
Ooo! Śmietana tyz pikno! A ta, ftórom mojo gaździna z mleka od nasyk krów ryktuje – najpikniejso! 😀
Do Fusillecki
„A później kapinkę pamiętam Dziadkowe mleko od kozy! No właśnie, Owczarku! Nie tylko krowy dają mleko!”
Świeze mleko od kozy serwowało kiesik schronisko pod Bereśnikiem niedaleko Szczawnicy. A teroz – musiołbyk sprawdzić. No a tak w ogóle dlo mie owcarka to ocywiście mleko dajom przede syćkim owiecki 😀
Do Magecki
„Potem były już tranowe pastylki, które łykałam całkiem obojętnie.”
A nauka furt cyni postępy i wyryktowano juz taki tran, ze juz nie jest on dlo dzieci obojętny, ino jest sakramencko piknym przysmakiem. Pewnie wkrótce dzieci nie bedom fciały wierzyć, ze kiesik był taki cas, ze jedynym osobnikiem lubiącym tran był pewien Tygrys 😀
Do Andrzejecka
„Mleko pić, cy nie pić, moze kotu zostawić?”
Kotu mojej gaździny ta ostatnio opcja podobo sie najbardziej 😀
Do Alecki
„Nie cierpię mleka. Uwielbiam maślankę”
No to skoro chociaz maślanke, Alecko, lubis, to mleko sie chyba nie obrazi.
„Kocie,
już Ci chyba mówiłam o naszej Kicy, która o wieczornej porze dojenia Minki wystawała pod obórką i nie daj Boże pominąć jej miseczkę przy drzwiach, nie nalawszy mleka prosto od krowy!”
Na mój dusiu! No to właśnie tak, jakbyś o kocie moje gaździny godała, Alecko! 😀
Tubylcu,
w latach 50-tych, mniej więcej w połowie, się urodziłam. Przemieszkałam prawie 20 lat nawet nie na wsi, tylko w takim Bullerbyn, o którym by każdy mógł sobie pomarzyć. Do szkoły prawie 2 km. w jedną stronę! Wtedy na to narzekałam, ale po latach doceniłam. Tu jest Minka, którą osobiście pasałam (jak widać na załączonym obrazku):
http://alicja.homelinux.com/news/Krowa.jpg
Niestety, nie mam lepszego zdjęcia 🙁
Minka była krową rekordzistką, dawała niesamowite ilości mleka dziennie, i to najwyższej jakości. Każda następna nasza krowa zwała się Minka, ta była rasy czarno-białej nizinnej, mieliśmy też holenderkę czerwoną, wszystkie mleczne bardzo i mleko bardzo tłuste. Nie mogliśmy przejeść tych dóbr, Mama sprzedawała masło i ser, „miastowi” już znali produkt i sami przyjeżdżali, żeby czasem nie pojechała z tym na targ.
Na wsi wszyscy wszystko wtedy mieli ze swojego zagonka, a śledzie – i owszem, w wiejskim sklepie z beczki 😉
Śledzie wyjmowało się z beczki takimi „cosikami” drewnianymi zdaje mi się, bo przecież pani ekspedientka nie nadążyłaby za myciem rąk, a na pewno rękawiczek jednorazowych wtedy nie było.
Wspomnienia, wspomnienia…
Alicja pisze: Minka była krową rekordzistką, dawała niesamowite ilości mleka dziennie, i to najwyższej jakości.
A dostała dyplom Krowy Przodownicy od I Sekretarza Powiatowej Organizacji Partyjnej?
Na owcarka z Budy limerycek
Pewnien owcarek spod Zakopanego
wychylał dziennie kielicha niejednego.
Mieszał głownie mleko z rumem
co go nagrodziło zdrowiem i rozumem.
Nie tylko sierść ma śliczną
ale i mowę mądrą i pikną.
Nie ma tego złego, a na pewno jest dużo dobrego
co by nie pochodziło spod Zakopanego.
Hej!
,, Pijte vodu
pijte pitnou vodu
pijte vodu
a nepijte rum
Jeden smutný ajznboňák
pil na pátém nástupišti Air Cognac
huba se mu slepila
diesel lokomotiva ho zabila
Pijte vodu
pijte pitnou vodu
pijte vodu
a nepijte rum…”
fragm Jaromir Nohavica ,, Pijte vodu”
Gdzieś tam na halach w swojej kolibie
Chory Owcarek gryzł w rozpaczy palce.
Bo okrutny lekarz kazał mu codziennie
Pić ciepłe mleko z czosnkiem i smalcem!
Z miodem, zasmażką, tranem i rycyną
Z tartym ziemniakiem i moskalikami
Ale najgorzej że mu też zakazał
Oglądać się za obcymi suczkami!
………………………………….
Miałem w planie dopisać szczęśliwe zakończenie, ale tak Owcarkowi współczuję, że nie jestem w stanie! Pomóżcie!!!
Tubylecku
Spieszę z pomocą, bo mi się twa opowieść o niedoli Owcarka spodobała.
Proponuję taki happy end.
Wylał owcarek na halę
te paskudne mikstury
aż się zdziwił jego kumpel
– kot bury.
I tako rzecze owcarkowi – kolego!
nie ma na zdrowie nic lepszego
jak dopaść jakąś laseczkę
suczkę albo koteczkę.
Ciekawe, co na to nasz Owcarek?
Nie dam głowy czy wyleje nasz Owcarek te specjały,
Bo jest psem bardzo oszczędnym, a to smaczne wiktuały.
i wystarczy trochę zmienić ich wzajemne zastawienie
Aby skusić każdą laskę, kotki, suczki i jelenie!
Tubylec
Chyba – wzjemne zestawienie. Domyślam się, że to głupia literówka.
Poczekajmy, jak nasze wysiłki rymotwórcze oceni SAM OWCAREK tudzież bywalcy Budy.
TesTequ,
jak to miał być żart, to bardzo cienki. Widocznie nie doczytałeś ze zrozumieniem, co napisałam.
Alicja
Spoko!
TesTeq się stara, ale tak bywa, jak ktoś bardzo chce być dowcipny.
Mnie się Twoja opowiastka o krowie Mince – rekordzistce bardzo podobała.
Przypomniał mi się taki obrazek z głębokiego dzieciństwa z wakacji u ciotki, która była nauczycielką na wsi.
Trwały właśnie dożynki w pegeerze, którego jeszcze nie rozwiązano, a był to chyba rok 1955 albo 1956.
Uczepiłam sie jak rzep pięknej według mnie przodownicy (blondynie w czerwonych koralach), której wdrapałam się na kolana, a ona związała mi na szyi czerwoną chustę (zetempowską, pionierską?), z czego byłam bardzo dumna.
No i tak „wyróżniona” podreptałam do ciotki. Akurat przyjechał „z miasta” mój tata, przedwojenny oficer, który na mój widok wykrzyknął do mojej mamy – kto mi tak dzieciaka wystroił? Byka ma straszyć czerwoną płachtą?!
Ja w płacz, mama w płacz – co dziecko temu winne? itd.
Ot, wspomnienia, skojarzenia…
Pozdrawiam
Alicja pisze:
Szanuję Twoje zdanie, ale się z nim nie zgadzam. Dowcip był błyskotliwy i na temat. A co do czytania ze zrozumieniem, to nie mam z tym problemu.
mag pisze: TesTeq się stara, ale tak bywa, jak ktoś bardzo chce być dowcipny.
Wasza Jednostkowa Wielkość Gwiazdowa pozwoli, że podziękuję za dostrzeżenie moich niewczesnych usiłowań, żeby dowcipem zdobyć uzanie, bez którego istnienie moje byłoby tylko przypuszczeniem…
Coś popsułem z formatowaniem, ale mam nadzieję, że moja odpowiedź jest czytelna i zrozumiała.
Odpusc, Alicjo, bo im dalej w las, tym bedzie gorzej. Trust me. 👿
Tubylec opisuje jak sprzedawało się w „dawnych czasach”. Z tego co ja pamiętam, to kupowało się na funty, czyli nasze pół kilograma. Ćwierć funta masła, pół funta cukru, dwa funty mąki itd. Do ryb z beczki sprzedawczyni miała takie drewniane szczypce. Kładła ryby najpierw na papier a potem, po zawinięciu i ścieknięciu zalewy, szła ryba na wagę. Ciekawe było to, że np. dorsz, był bardzo tanią rybą. Śledź takoż. Zresztą ryby w latach 50-tych uważane były jako coś dla biedaków !? Pamiętam halibuta, dzisiaj to droga bardzo ryba, a wtedy taniocha, na którą było stać każdego „biednego”. Wiec w swoim młodym wieku najadłem się ryb, po przysłowiowe dziurki w nosie )) Zresztą do dzisiaj uwielbiam ryby )) Co do mleka to jak zlikwidowali te kadzie na mleko luzem, wprowadzono mleko w butelkach kapslowane, gdzie już była wytłoczona w „sreberku” data i dzień rozlewu. I to mleko było jeszcze naturalne, gdyż można było z niego zrobić kwaśne mleko )) Teraz to wszystko pasteryzacja i może jak pisze Alicja to dobra sprawa. Chociaż tak zastanawiam się, dlaczego wszystko jemy i pijemy tak totalnie wyjałowione ? Przecież bez bakterii nie ma życia, a robimy wszystko co możliwe, by to życie bakteryjne unicestwić ? W latach 50 – tych nikt się nad takimi drobiazgami nie rozczulał. Był tzw. naturalny wychów, a że zdarzały się choroby, cóż, takie jest prawo natury.
Dzisiaj jak patrzę, na te wszystkie odchudzające się mimozy, na to fastfoodowe jedzenie i brak zdrowych nawyków odżywiania, to zastanawiam się, w jakim kierunku ludzkość podąża ? Jeść trzeba, ale żeby zatruwać organizm na własne życzenie ?
Zagięłaś mnie Mago, bo nie rozumiem. Nawet na Google sprawdzałem, i nie ma tam słowa „wzjemne”. I naprawdę nie widzę nic złego we „wzajemnym zestawieniu”. Jeśli możesz, to wyjaśnij mi dokładnie jak krowie na granicy, bo człowiek uczy się całe życie. Wawrzkowi przypomnę powiedzenie z lat 60=tych: „Jedzcie dorsze, bo gó…no gorsze”. A na funty kupowało się w dawnym zaborze pruskim.
Owszem, w latach 50-tych a nawet wxzesniej, Tubylcze jak najbardziej rozczulano sie nad bakteriami i nad tym by nie tylko mleko zachowalo jak najdluzej swiezosc, ale takze by nie zawieralo groznych dla czlowieka mikroorganizmow. Moja Stara pamieta, jak w przeszkolu byla kwarantanna, wiec pracujacy rodzice nie mieli jej z kim zostawic i Stara poszla do pracy z matka. Matka Starej, pracujaca wowczas w san-epidzie, raz czy dwa w miesiacu miala dyzur na bazarze, zaczynajacy sie o 4 lub piatej rano, kiedy z okolicznych wiosek i kolchzow baby zwozily mleko w bidonach. Zadaniem mojej babci bylo sprawdzenie higieny naczyn, w ktoruch przewozono mleko, a nastepnie inspekcja mikrobiologiczna, Wszystko sie odbywalo w takiej rozlatujacej sie budce, przed ktpra stala kolejka koboet z bidonami. Wszystko bylo zasiewane i szlo pod mikroskop. Kazdy sprawdzony bidon dostawal nalepke z piecatka i data i tylko wtedy mozna bylo sprzedawac mleko..
Kiedy o dziewiarej rano konczyla sie inspekcja, Matkla Starek chodzila jeszcze z godzine po targu i sprawdzala czy wszystkie bidony sa oznakowane. Jesli znalazla bez nalepki z data i pieczatka San-Epidu, wrzucala do niego niebieska spozywcza farbke – mleka to nie psulo, ale juz tego nikt nie kupil.
Pamieta takze w latach szescdziesiatych na Lubelszczyznie , bodaj w Tomaszowie Lubelskim powazna epidemie czerwonki. Ojciec Starej badal te epidemie, szukajac zrodla. Okazalo sie ze zarazki czerwonki znajdywaly sie w mleku od jednego z dostawocow. Wtedy na czerwonke umarlo kilka osob w jakims domu starcow i w calym rejonie panowala straszliwa panika.
A pamiętasz kocie epidemię czarnej ospy w (chyba) 1964? Wybuchła w okolicach Wrocławia i tam stworzono specjalny obóz dla chorych i podejrzanych o tę chorobę. Wszyscy poza stałym miejscem zamieszkania musieli mieć aktualne świadectwo szczepienia na czarną ospę. A jak się potem okazało i wyśmiano w gazetach, minister zdrowia który wydał to zarządzenie sam nie miał zaświadczenia o szczepieniu gdy chciał odlecieć z Okęcia. I był bardzo zdziwiony, ze wymagają tego od niego, bo przecież on jest ponad prawem. Jednym słowem od pół wieku nic się nie zmieniło w mentalności decydentów i innych satrapów!
Pamietam epidemie ospy bardzo dobrze, gdyz Ojciec mojej Starej byl bardzo zaangazowany w radzeniu sobie z ta epidemia i udalo mu sie nawet nie tylko zdobyc ogromny transport radzieckiej szczepionki (zamiast wciskanej Polsce bulgarskiej od ktorej ludzie dostawali bardzo wysokiej temperatury i zle ja znosili, choc byla tak samo skuteczna) , ale w sumie bardzo szybko z ta epidemia sie uporal. Gazety pisaly wowczas, ze nalezy mu wystawic pomnik za zycia, zas cztery lata pozniej na fali Marca 68 wywalono go z pracy i zaproponowano by lody sprzedawal – autentyczne. . Byl wowczas jednym z najwybotniejszych epidemiologow w Europie z ogrmnym naukowym dorobkiem znanym na calym swiecie. Na szczescie Ameryka go nalezycie docenila i pozwolila dokonczyc prace zycia – wyprobowac szczepionke na wirusowe zapalenie watroby typu B. . 😈
Wikipedia przypisuje rozpoznanie ospy we Wrocławiu doktorowi Arendzikowskiemu za stacji sanitarno-epidemiologicznej. A swoją drogą ciekawe, dlaczego uczeni i wynalazcy pochodzący z Polski mogli zrobić karierę wyłącznie za granicą? Nawet w czasie rozbiorów, gdy Polski nie było na mapach uczeni i wynalazcy karierę robili poza terenami zamieszkałymi przez Polaków.
Rozpoznanie, to jedno, powstrzymanie epidemii to jeszcze cos innego.
Badania naukowe sa bardzo drogie, zwlaszcza medyczne. Trzeba miec ogromny zespol ludzi prowadzaxych grupy kontrolme liczone na tysiace osob, z ktorych zalozmy tysiac dostaje nowy preparat, a tysiac placebo. POtrzebna jest wspolpraca wytworni farmakologicznej, oddzielne badania bezpieczenstwa preparatu i nie wiem co tam jeszcze. A wszystko trwa 5-7 albo i wiecej lat. Dlatego nowe lekarstwa sa czesto tak drogie, czego wielu ludzi nie rozumie i mysli, ze firmy farmacuetyczne chca tylko ciagnac z nich forse. Gdyby nie grant w wysokosci jednego miliona dolarow od rzadu USA i drugie dwa razy tyle od wytworni lekow, to sczepionka nie zostalaby przebadana i uznana za skuteczna i bezpieczna. A dzis kosztuje to jeszcze wiecej. Mowimy o wielomiliardowych sumach nieraz aby nowy lek czy preparat mogl wejsc na rynek.
Za komuny czesto brakowalo odpowiednich funduszy na tak zakrojone badania. Nie tlumaczy to oczywioscie dlaczego wlasnych genialnych naukowcow nalezalo wyrzucac z kraju.
Ciekawe rzeczy piszesz. A ja kiedyś czytałem, że produkcja leków jest o wiele bardziej zyskowna niż wytwarzanie alkoholu.
Byc moze po wielu latatch istnienia lekarstwa na rynku, w miare postepu technologicznego, wytwarzanie danego preparatu X czy Y staje sie bardzo tanie. Ale nigdy tego nie mona zalozyc, bo nowe skuteczniejsze leki wypieraja stare i pieniedzy wladowanych w opracoanie starszej generacji leku mozna juz nie odzyskac. Dlatego nawet bardzo tanie w produkcji leki kosztuja zapewne wiecej niz moglyby, gdyby ich cena nie musiala pokrywac nowy research.
Jeszcze 30 lat temu uwazano, ze w miare rozwoju genetyki, produkcja niektoruch lekow bedzie znaczaco taniala, bo mozna bedzie je produkowac na znacznie wieksza skale – np stosowany we wczesnych stadiach stawrdnienia rozsianego Beta-interferon, ktory nie leczy wparwdzie, ale o dwa-trzy lata spowalnia rozmowj tej choroby. Te nadzieje tymczasem, w wiekszosci, okazaly sie byc plonne i bardzo niewiele spoelcznych sluzb zdrowia w zamoznych krajajch zapisuje B-interferon chorym na SM, gdyz jego miesieczny koszt ksztaltuje sie w zaleznosci od stanu i objawowo pacjenta w okolicach 6-12 tysiecy dolarow! Zwyczajnie – nie da sie interferonu produkowac w ilosciaich przemyslowych.
Tubylec
Czyli przygananiał kocioł garnkowi.
Ja Ci wytykam literówkę i jednocześnie sama literówkę popełniam.
Ja – tylko z dbałości, by Twój wierszyk błyszczał.
Tubylec
Acha, napisałes po prostu zAstawienie. a nie zEstawienie.
Tylko tyle.
Przyznaj Mag, że po lekturze mojego poematu oczy zaszkliły Ci się łzą wzruszenia i dostrzegłaś literówkę tam, gdzie jej nie było!
Popatrz Mag, jak to się człowiek zasugeruje, to można 15 razy sprawdzać i nie dostrzec! Oczywiście masz rację, a ja dopiero po Twoim zAstawieniu zobaczyłem swój błąd!
Kocie Mordechaju!
Smutne te Twoje opowieści wywołane wspomnieniem epidemii we Wrocławiu.
Ja żegnałam na Dworcu Gdanskim w Wawie wielu moich równie wtedy młodziutkich przyjaciół, którzy wyjeżdżali z Polski wraz ze swoimi rodzicami, m.in. syna znakomitego pianisty i pedagoga Edwarda(?) Baksta.
Czy widziałeś film „Marcowe migdały”, bodaj Piwowarskiego?
Poryczałam się, jak głupia, bo znam i pamiętam te klimaty.
Mój kolega z równoległej klasy usiłował popełnić samobójstwo. Na szczeście go odratowali. Mieszka w Szwecji.
Ja znów mam inne wspomnienia z 68. Jakoś tak się złożyło, że nikt z mojego otoczenia nie został zmuszony do wyjazdu. Jednocześnie znalazłem się wtedy w takim kołtuńskim odtoczeniu, że czułem się samotnym i wyobcowanym jak Żyd w czasie okupacji. To sprawiło, że niesamowicie zazdrościłem Żydom możliwości wyjazdu z naszego „raju” i do dziś jestem przekonany, że większość z nich lepiej na tym wyszła, niż gdyby pozostali w Polsce. Podobnie jak najwięksi biedacy zmuszeni do emigracji z powodów ekonomicznych dziś są ( a właściwie ich potomkowie) bogatszymi i bardziej szanowanymi ludźmi, niż ich rodziny w kraju. Tak to coś, co dla jednego jest tragedią, dla innego może być marzeniem!
Kot Mordechaj pisze: im dalej w las, tym bedzie gorzej. Trust me. : evil :
Zgadza się, im dalej w las, tym bardziej evil… 😉
Ale można też dotrzeć do miejsc, gdzie grzyby nie są wyzbierane, a nieprzeniknione jądro leśnego mroku zdradza nam prawdę o nas samych. Bo, jak mówi przysłowie:
„The owls are not what they seem.”
Bardzo się ludzie dziwują, bardzo się ludzie dziwują TesTeq z Alicją wędrują, Testeq z Alicją wędrują
Zawędrowali w ciemny las, Zawędrowali w ciemny las.
Tutaj Alicjo, tutaj Alicjo, tutaj Alicjo obóz nasz.
A kto nas tutaj obudzi? A kto nas tutaj obudzi?
Przyjdzie Owcarek, Owcarek przyjdzie, Owcarek chodzi jak budzik!
Zachecony przez Ciebie, Mag, obejrzalem sobie na Tubie te Marcowe migdaly.
Moja pamiec i mojej Starej jest zupelnie jednak inna niz na filmie. I nie chodzi nawet o liczne anachronzimy, ktore sie tam znalazly (papier fotografoczny firmy Kodak – Jesus Christ! na prowincji! w 1968 r! Toz takicxh luksusow nawet w Wawie nie bylo!), ale moj najwiekszy zarzut – ze film nie oddaje spolecznej atmosfery tamtych dni, tygodni , miesiecy, atmosfery narastajacej psychozy i strachu, ktora kazala wieloletnim przjaciolom przechodzic na druga strone ulicy by uniknac spotania z naznaczonym.
Rozbawilem sie ogladajac tlum przyjaciol na dworcu zegnajacy smiecham i kwiatami odjezdzajacego kolege.
Nigdy takich tlumow nie bylo, nigdzie – wlasnie z powodu tego strachu i tej psychozy, ktora sie udalo rozpetac. . Zegnalo zawsze paru smutnych znajomych, zazwyczaj tych, ktorzy za chwili sami mieli odjezdzac, wiec bylo im wszystko jedno, kto to zauwazy. Dzis Stara myslac o tamtyc dniach nie jest juz w stanie zrozumiec jak sie to stalo, ze wszysxy sie tak okropnie bali, ale wtedy rozumiala nie kwestionowala. Tak bylo.
Z calego tlumu przyjaciol przewalajacych sie latami przez wesoly, radosny i goscinny dom rodzicow mojej Starej, na dworcu znalazla sie tylko jedna jej dawna pani nauczycielka – Elzunia Z. ktora przyniosla kwiatki i plakala zegnajac sie ze swa dawna ukochana uczennica.
Reszta sie BALA. Wszyscy to rozumieli, takze Stara. Nikt ni mial pretensji ni zalu. Tak bylo.
A przekazywanie na publicznym widoku starej szabli po dziadku i pozniejesze wymachiwanie nia w pociagu, grpzilo natychmiastowym aresztowaniem, a nawet cofnieciem „zgody” na wyjazd dla odjezdzajacych..
Rozumiem, ze jest to licentia poetica, ale nawet licencja powinna byc troche prawdopodobna i liczyc sie z realiami epoki o ktorej opowiada film.
A najbardziej zdumiewajace, ze w calym filmie ani razu nie pada slowo „Zyd”. No, owszem raz, na drzwiach mieszkania. A bylo tro slowo najczesciej przeciez slyszane na ulicy, w kolejkach, w zakladadch praxy, w szkolach. Tak bylo.
O tej psychozie i stracxhu napisala Stara dwa opowiadanka 5 lat temu w marcu zamieszczone tu, na blogu Owczarka Podhalanskiego. Z okazji 40-ej rocznicy tamtych wydarzen. Wlasnie o psychozie, dzis tak trudno zrozumialej.
Nie tylko 1968 rok, był rokiem wyrzucania Żydów z Polski. Również pod koniec lat 50-tych też kazano się Żydom wyprowadzać do nowo powstałego Izraela.
Ojciec mój miał przyjaciela Żyda, z którym i pracował i uczestniczył w szabacie. Mnie również , zabierał do niego, a ja zakochałem się w Jego córce. Niestety, przyszedł czas, gdzie zamiast śmiechu były łzy i przyszedł czas pożegnania. Do dzisiaj czasami wspominam tamte wspaniałe chwile i zapłakane oczy Gospodarzy, którzy nawet nie mieli pojęcia co ich czeka. A przyjaciel ojca był wybitnym inżynierem energetyki.
Wychodzi na to, że była to jakaś teoria spiskowa, by tę inteligencję, która uratowała się z Holokaustu, też wyrzucić z Polski. Przecież miało to być państwo robotników i chłopów. (Tutaj wstawił bym „diabełka” jak to czyni Kot Mordechaj. Muszę się tego nauczyć.)
Tu, Mag, znajdziesz pierwsze krotkie opowiadanko, ktore Stara napisala na blogu Owczarka pare lat temu:
http://owczarek.blog.polityka.pl/2008/03/06/harnas-w-samolocie/#comment-51947
Nie wiem czy się zgodzisz, ale ja ze swoich obserwacji wnioskuję, że my, Polacy jesteśmy niesamowicie łatwi do sterowania. I nie tyle zwracamy uwagę CO się do nas mówi, tylko KTO mówi. Aktualnie wszyscy chyba znajomi przeklinają na bałagan i anarchię w Polsce i wszyscy chyba obwiniają za to Żydów!! Gdy śmieję się, że nic nie warty byłby naród pozwalający garstce Żydów robić w Polsce co chcą, odpowiadają że jestem jeszcze gorszy od Żyda. Gdy za biedę w Polsce obwiniają żydokomunę przypominam im, że przecież antysemita Marks wymyślił komunizm na złość żydowskim bankierom i przemysłowcom, którzy sterowali całym światem. I znów jestem gorszy od Żyda! I to moje uogólnienie nie dotyczy niżej wykształconych warstw ludności, bo do dziś nie mogę się nadziwić mądrym profesorom zachwycających się słowami Wałęsy! A przecież ten bubek nigdy nie powiedział nic konkretnego! Kiedy cała Polska zachwycała się obiecaną drugą Japonią gdy obiecałem klientowi, któremu naprawiałem telewizor że przerobię jego starego, czarno-białego rupiecia na nowoczesny kolorowy japoński odbiornik, to się obraził! A Wałęsie wierzył! Jesteśmy również narodem zastraszonym. Wbrew opowieściom o naszym bohaterstwie ludzie bali się nie iść na wybory, bali się nie brać udziału w pochodzie pierwszomajowym i w zakładowych „spontanicznych” masówkach. I to nie było najgorsze, bo ci sami tchórze potem prześladowali jak mogli tych, którzy się nie bali i nie chodzili!
Kot Mordechaj!
Wychodzi na to, że każda pamięć jest inna.
Ja NA PRAWDĘ pamiętam, co opisałam i co w filmie może i było trochę podlukrowane, ale żegnało się bliskich sobie ludzi (nie wiem, jak to wyglądało na tzw. prowincji, fakt).
Nie przypominam też sobie porażającej, twoim zdaniem, i powszechnej atmosfery strachu. Jakiegoś totalnego ostracyzmu, a byłam niejako w oku cyklonu, bo mój chłopak i jego rodzice zdecydowali się jednak nie opuszczać kraju, mimo że mojego przyszłego teścia zesłano na przymusową, grubo wcześniejszą emeryturę.
Mojemu chłopakowi (właśnie kończył studia) wprawdzie cofnięto obiecaną i jak najbardziej zasłużoną asystenturę na UW, ale przygarnął go PAN-owski instytut.
Wśród naszych plus minus rówieśników było dużo par „mieszaneych”, przynajmniej w środowisku inteligenckim. I było dla nas niepojęte, że ktoś chciałby nas rozdzielać w imię nagłego „przecknięcia” się antysemityzmu.
Może i on był uśpiony, pełzający i wystarczyła iskra zapalna, ale na pewno nie wyniosłam z domu ja i wielu „gojów” urodzonych po wojnie jakichś uprzedzeń.
Kot Mordechaj
Kończąc ten smutny temat, powiem tak.
Przeczytałam opowiadanie Twojej Starej. Jest równie prawdziwe jak moje.
Na szczęście zostało w Polsce trochę wspaniałych ludzi o „niesłusznym” pochodzeniu.
Są dziś szarpani po nogawkach (vide Michnik), ale widać, tak było i chyba będzie.
Ci co szarpią to jednak – mimo wszystko – hałaśliwy, ale margines (i tak za duży).
Wracając do wątku prywatnego, dodam, że moje małżeństwo ostaecznie się rozpadło (oczywiście, nie z powodu różnicy „pochodzenia”). Mój były mąż mieszka teraz za granicą, ale mamy wspólne dzieci i wnuki, pozostajemy w przyjaźni. Bardzo często bywa w Polsce i chce tu wrócić, gdy tylko przejdzie na emeryturę. Ma ogromny dystans do sporów polsko-żydowskich, nie znosi „kombatanctwa”, jakie uprawia np. świetny skądinąd pisarz Grynberg. Bliższa jest mu postawa takich ludzi, jak np. Smolar czy Śpiewak lub Jastrun.
Tak, Mag, zapewne nasze pamieci sa bardzo rozne. Ja nie opowiadam o przebudzonym wtedy na nowo antysemityzmie. W niektorych kregach on sie faktycznie ostro rozbudzil, w innych nie rozbudzil sie wcale..
Ale psychoza byla powszechna we wszystkicxh srodowiskach, byc moze w inteligenckich nawet wieksza niz wsrod prostego ludu, bo pracujaca inteligencja miala wtedy wiecej do stracenia, bardziej sie bala o swe karery i posady, o dzieci zdajace na wyzsze studia , a nawet o przydzial wczasow FWP. Nie pisze tego z nagana bo sama w pewnym momencie zaczelam sie bardzo bac i przyplacilam to kiklutygodniowym pobytem w szpitalu z atakiem blednika, choc fizycznie nic mi nie bylo. Tylko nie bylam w stanie utrzymac sie w pionie – jakze symbolocznie czasami organizm reaguje na nasze przezywanie. .
Nie chodzi mi o to, ze film Piwowarskiego jest zaklamany. Z pewnoscia chcial najlepiej jak potrafil opowiedziec swoja historie. Ale wielu rzeczy, ktore byly dla mnie wowczas bardzo wazne i znaczace, nie pamietal po prostu. Albo nie dostrzegal.
Tu jest jeszcze jedno oowuadanko o psychozie, napisane kilka dni po pierwszym. Nie ma zadnego przymusu czytania, sama rozumiesz,,, 🙂 😆
http://owczarek.blog.polityka.pl/2008/03/06/harnas-w-samolocie/#comment-52225
Witajcie,
widze,ze ominela mnie berdzo ciekawa dyskusja 🙁
Walesalam sie troszke po Amsterdamie,bo akurat mielismy okzaje odsapnac i wrocic do ‚zywych”!!
Mleka nie pijam,a juz ciple mnie odrzuca na kilometry. Nasz niezyjacy kocurek z produktow mlecznych uwielbial…………………surowe,wolowe 😆
Dzisiaj wreszcie zaswiecilo slonce,nawet zostalo na caly dzien,wiec i Wam tego zycze!
Hej.
Wawrzek tez pamietam,jak w latach chyba 61,62 przeganiano juz Zydow z Polski.
Wlasnie wtedy musialysmy z siostra pozegnac na zawsze dwie kolezanki.Jedna z rodzina „musiala”wyjechac do Izraela,a druga do USA.I ta ostatnia po paru miesiacach przeslala stamtad kolorowe zdjecia. Zapamietalam ich usmiechniete buzie i zaskoczenie,bo przeciez tam mialo byc dopiero pieklo,ale rodzice szybko wyprowadzili nas z bledu i zadbali,abysmy znaly te wlasciwa historie!
Tubylec pisze: my, Polacy jesteśmy niesamowicie łatwi do sterowania. I nie tyle zwracamy uwagę CO się do nas mówi, tylko KTO mówi
Moim zdaniem to nie jest szczególna cecha Polaków. Większość społeczeństw ulega emocjom i dlatego są łatwe do sterowania.
To bylo w 1968-69, Ano. Pozdro.
mag pisze: Na szczęście zostało w Polsce trochę wspaniałych ludzi „niesłusznym” pochodzeniu.
A ja bym to zdanie nieco zmodyfikował, porzucając kontekst historyczny i powiedział tak:
Na szczęście zostało w Polsce trochę wspaniałych ludzi.
Co Ty na to?
„”Na szczęście zostało w Polsce trochę wspaniałych ludzi ?niesłusznym? pochodzeniu.”.
No, nie. Moglo chodzic o rozmnazanie sie…. 😈 😈 😈
TesTeq
Zgadzam się z Twoją modyfikacją.
Chciałam tylko podkreślić, że – biorąc pod uwagę proporcje statystyczne, a raczej ich brak – rzeczywiście tych „niesłusznych” zostało naprawdę trochę.
Jeśli się tak spokojnie zastanowić, to współczesne pojęcie patriotyzmu i narodowości jest bardzo młode i tak naprawdę rozpowszechniło się w XIX wieku. W Polsce podobnie jak w innych krajach Europy ludność wiejska, czy miejskie pospólstwo nie czuło praktycznie żadnej przynależności narodowej, lecz czuło się własnością pana szlachcica. Polska szlachta też nie odczuwała związku z polskością, lecz wywodziła swój rodowód od mitycznych Sarmatów. Głównym czynnikiem jednoczącym była religia i szlachta nie przysięgała wierności Ojczyźnie, lecz królowi. Dopiero w czasie Oświecenia zaczęto szukać innych, pozareligijnych czynników zdolnych skłonić wyzyskiwany motłoch do oddawania życia za elity i znaleziono „świętą miłość kochanej Ojczyzny. I ogromna ilość ludzi nie myślących samodzielnie nabrało się na to. To wtedy ogłupione ludy zaczęły odczuwać wzajemną wrogość ze względu na narodowość. Dawniej prześladowania Żydów były skutkiem szczucia władz i Kościoła jak w czasie wypędzania Żydów z Hiszpanii, kiedy zwykle podanie kubka wody, czy pozwolenie na zaczerpnięcie za studni przez katolika (w czasie upałów) groziło włączeniem do exodusu. Później szczucie nie było już konieczne. Już w XIX wieku Le Bon w swej „Psychologii tłumu” udowodnił moim zdaniem bezspornie, że wszelkie hasła typu Ojczyzna, Bóg, Wolność, Prawo, Sprawiedliwość, Równość, czy temu podobne są pustymi hasłami służącymi do sterowania tłumem. A XX wiek potwierdził to w całej rozciągłości.
Wyjaśnienie. Musze wyjaśnić, że pisząc o pozwoleniu zaczerpnięcia kubka wody miałem na myśli zezwolenie wydawane przez katolika Żydowi, choćby to nawet było żydowskie dziecko. Za coś takiego katolikowi groziło włączenie do gromady wyganianych Żydów z całymi konsekwencjami. Tak chciała Święta Inkwizycja.
Kocie Mordechaj-wiem i pamietam lata 68,69!!
Ale tamte przymusowe wyjazdy naprawde mialy miejsce w poczatkach lat 60-tych.
Byc moze rodzice moich kolezanek cos przeczuwali i postanowili wczesniej emigrowac????
Uklony 🙂
Nie na temat, ale Wawrzek wcześniej pytał, jak tu wstawiać różne „mordki”, jak to nazywa nasza znajoma z sąsiedniego blogu.
Otóż tutaj jest instrukcja różnych 👿 oraz 😳 i tak dalej 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/samouczek.html
Do Alecki
„Tu jest Minka, którą osobiście pasałam (jak widać na załączonym obrazku):
http://alicja.homelinux.com/news/Krowa.jpg
Niestety, nie mam lepszego zdjęcia :(”
Nic nie skodzi! Takie zdjęcie, Alecko, wystarcy, coby mozno było przyznać Ci dyplom kowbojski!
„Otóż tutaj jest instrukcja różnych 👿 oraz 😳 i tak dalej 🙂
Zreśtom „ku pożytkowi wszystkich użytkowników blogów ‚Polityki’ utworzony” – jak wyraźnie tamok napisano 😀
Do TesTeqecka
„Szanuję Twoje zdanie, ale się z nim nie zgadzam”
Dlo wielu nie jest to łatwo śtuka, ale istnieje jesce trudniejso: nie sanować zdania, ftóre jest takie samo jak własne 😀
Do Magecki
„nie ma na zdrowie nic lepszego
jak dopaść jakąś laseczkę
suczkę albo koteczkę.
Ciekawe, co na to nasz Owcarek?”
Co jo na to? Jo to na holi racej za śwarnymi turystkami sie rozglądom, bo one majom pikne kanapki w plecakak. Ale sucki i kotecki – tyz pikne!
„Akurat przyjechał ‚z miasta’ mój tata, przedwojenny oficer, który na mój widok wykrzyknął do mojej mamy – kto mi tak dzieciaka wystroił?”
Mogłaś, Magecko, pedzieć tacie, ze to zdobyty na komuniście łup wojenny, ftóry teroz obnosis nicym Indianin skalp zdarty z głowy bladej kufy. I wte tata piknie by Cie pokwolił.
„Wychodzi na to, że każda pamięć jest inna.”
Ano… tak to jest. A naso teraźniejsość? Za 20, 30, 40 roków tyz rózni bedom róznie te casy zbocowali i kozdy bedzie mioł swojom „rzecywistość” 😀
Do Wienościecki
„a nepijte rum”
I wyjaśniło sie, cemu Czechy nie majom dostępu do morza – bo rumu nie pijom, ulubionego napitku syćkik sanującyk sie marynorzy 😀
Do Tubylecka
„Nawet na Google sprawdzałem, i nie ma tam słowa ‚wzjemne'”
Jest, Tubylecku! Jest! Poźrej tutok – „Egipt – Trybunał i Prezydent wzjemnie… ” Tak więc wprowdzie dalej nie wiem, co znacy słowo „wzjemnie”, ale juz wiadomo, ze mo ono cosi wspólnego z Egiptem. A dokładniej – z egipskom politykom.
„A swoją drogą ciekawe, dlaczego uczeni i wynalazcy pochodzący z Polski mogli zrobić karierę wyłącznie za granicą?”
To chyba wina Kopernika! Zrobił kariere w Polsce i inksym juz nie pozwolił – z cystej zazdrości.
„Jeśli się tak spokojnie zastanowić, to współczesne pojęcie patriotyzmu i narodowości jest bardzo młode i tak naprawdę rozpowszechniło się w XIX wieku.”
Dokładnie tak jest. Kiesik nawet pisołek o tym, ze „zdrada” w casak swedzkiego „potopu” wcale nie była tak ocywistom zdradom, jak to sie nom teroz widzi. Przy całym sacunku dlo pona Sienkiewicza ocywiście, ftóry owom „zdrade” ocenił tak, jak ocenił 😀
Do Mordechajecka
„Kiedy o dziewiarej rano konczyla sie inspekcja, Matkla Starek chodzila jeszcze z godzine po targu i sprawdzala czy wszystkie bidony sa oznakowane. Jesli znalazla bez nalepki z data i pieczatka San-Epidu, wrzucala do niego niebieska spozywcza farbke ? mleka to nie psulo, ale juz tego nikt nie kupil.”
Jo se myśle, Mordechajecku, ze dzisiok by trza zmienić kolor, bo w dzisiejsyk casak sprzedawca by pedzioł, ze mleko jest niebieskie, bo… z dodatkiem niebieskiej pastylki viagry. I sprzedawołby po wyzsej cenie! Więc na jaki kolor dzisiok by nalezało barwić plugawe mleko? Moze na zielony? I wte ludzie by myśleli, ze mleko jest zielone, bo juz glonami zarosło?
„obejrzalem sobie na Tubie te Marcowe migdaly.”
Mordechajecku, a cy właśnie w tym filmie była scena pałowania studentów nieopodal Pałaca Kazimierzowskiego na UW? Bo skądinąd wiem, ze jakosi tak w okolicak „okrągłego stołu” kryncono te scene, ino właśnie nie boce, z jakiego filmu. Ale ponoć o 1968 roku właśnie. A statystami byli tamok studenci (wśród nik chyba tyz obecny nacelny Playboya, choć stuprocentowej pewności nimom) i… prowdzi zomowcy. Widocnie kasi ftosi wydoł zgode na wypozycenie zomowców do filmu. Nic nie zmyślom, prowde godom. Ze casy – jako zbocyłek – były okrągłostołowe, to juz był spory luz. No i studenci wygłupiali sie tamok nieźle. A kie kryncono te sceny pałowania, to pon rezyser furt zwracoł uwage, ze to abo tamto jest źle robione. Na to studenci rezolutnie odpowiadali ponu rezyserowi, ze przecie milicjanci som prowdziwi, studenci tyz prowdziwi – więc obie strony chyba najlepiej wiedzom, jak wyglądo prowdziwe pałowanie! A, boce jesce, ze wte śnieg padoł, bo w przerwak studenci obrzucali zomowców śniezkami. Ale ci sie nie obrazali nawet, racej reagowali z humorem – tyz przysięgom, ze to prowda! A skąd jo to syćko wiem? Ano wiem 😀
Do Wawrzecka
„szła ryba na wagę.”
Tutok ryba popełniała błąd! Przecie kozdo sanująco sie ryba nie powinna iść, tylko płynąć. Syćko jedno, cy ku wadze, cy ku jakiemukolwiek inksemu ustrojstwu.
„Ojciec mój miał przyjaciela Żyda, z którym i pracował i uczestniczył w szabacie. Mnie również , zabierał do niego, a ja zakochałem się w Jego córce”
O! A chociaz, Wawrzecku, udało sie wom spotkać po latak? Znom takie przypadki, ze przyjaciele, ze ftóryk jedno strona musiała emigrować, spotykali sie nawet po ćwierci wieku. Skoda, ze na tak długo trza było sie rozstawać, ale dobrze ze chociaz po wielu, wielu rokak udawało sie nazod spotkać 😀
Do Anecki
„Mleka nie pijam,a juz ciple mnie odrzuca na kilometry.”
Anecko, ale to jest barzo tani i barzo ekologicny sposób podrózowania! Stawios przed sobom ciepłe mleko i – pstryk! Juz sie przemieściłaś piknie o pare kilometrów. Stawios kolejne – pstryk! Znów sie przemieściłaś 😀
Piesku, akcja Marcowych midalow toczy sie na jakiejs glebokiej prowincji, wiec nie mogli w Warszawie palowac. Tam zreszta jest pokazane srodowisko uczniow szkoly sredniej.
Nie mow, ze uczestniczles w tych nagraniach w Warszawie, Pesku? Przebrali Psa za studenta? To musialo byc bardzo upokarzajace! 👿
Mordechajecku, teroz mi sie przybocyło, ze rezyserem był tamok pon Janusz Kijowski. Ocywiście bez trudu odsukołek w necie jego film z tamtyk casów – to „Stan strachu”. Według Filmu Polskiego, rzec dzieje sie w 1981 rocku, ale… z retrospekcjom sięgającom między inksymi 1968.
A co jo w casie kryncenia tego filmu robiłek pod warsiawskim Pałacem Kazimierzowskim? Eee… nooo… yyyy… powiedzmy, ze byłek na jakiejsi wymianie studentów, kie studiowołek cłowiekologie na Uniwersytecie Turbaczowskim 😀
owcarek podhalański pisze: Anecko, ale to jest barzo tani i barzo ekologicny sposób podrózowania! Stawios przed sobom ciepłe mleko i ? pstryk! Juz sie przemieściłaś piknie o pare kilometrów. Stawios kolejne ? pstryk! Znów sie przemieściłaś
Ciepłe mleko można by było zastosować w artylerii. Trzeba by tylko wynaleźć amunicję ze wstrętem do tego specjału. 😀
Tyz prowda 😀