Jak dzięki krucafuksom alianci wygrali drugom wojne światowom

Heeeeej! Downo nie ryktowołek tutok wpisu. A to dlotego, ze byłek w podrózy do rezerwatu Indian Nawaho w piknym stanie Arizona. Haj. Cemu sie tamok wybrołek? Godołek juz o tym, ale na wselki wypadek przyboce: postanowiłek dokładnie poznać historie udziału tyk Indian w II wojnie światowej. A myśle, ze poznać jom worce, bo Nawahowie odegrali w tej wojnie duzo wozniejsom role, niz to sie syćkim widzi. Syćko zacęło sie, ostomili, od tego, ze kie w 1941 rocku Japońcycy zbombardowali Hamerykanom Pearl Harbora, to Hamerykanie, cy fcieli tego cy nie, stali sie ucestnikami tej całej wojny. Ba wartko stało sie jasne, ze walka z potomkami siumnyk samurajów nie bedzie łatwo. Nie ino dlotego, ze Japońcycy mieli barzo walecnom armie, ba tyz dlotego, ze oni barzo łatwo łamali syćkie szyfry, ftórymi hamerykańskie wojska porozumiewały sie między sobom przez radio. Co Hamerykanie wyryktowali jakisi nowy pikny szyfr – to Japońcycy zaroz go piknie odcytywali. Takik to zdolnyk ludzi do deszyfracji mieli. Bajako. No i Hamerykanie zacęli sie straśnie turbować. Co tutok zrobić? Jak wyryktować szyfr, ze ftórym wróg nie poradziłby se tak łatwo? Myśleli, myśleli, myśleli… jaz pomyśleli o Indianak Nawaho. Bo Indianie ci majom barzo osobliwy język, zupełnie niepodobny do inksyk języków. Dlotego mozno pedzieć, ze ik mowa sama w sobie jest barzo piknym szyfrem. Postanowiono więc piknie im zaproponować, coby naucyli sie obsługi radiowyk urządzeń i zostali szyfrantami w seregak hamerykańskiej armii.

No i zaroz Hamerykanie wybrali sie do nawahowskiego rezerwatu, coby piknie popytać jego mieskańców o pomoc. Nawahowie, kie usłyseli takom prośbe, wartko zwołali zgromadzenie, ftóre po angielsku nazywo sie Navajo Nation Council, a po nasemu: Rada Hyrnego i Siumnego Narodu Nawahów. Kie zacęło sie posiedzenie Rady, to ukwalowano tak:
– Heeej! Blade kufy majom problem. Nie dajom se rady z Japońcykami i pytajom nos o pomoc. Normalnie to my by im pomogli. Bo niby cemu nie? Ino… syćka tutok zgromadzeni wiemy przecie, jak to niecały wiek temu, w 1864 rocku, nasym przodkom blade kufy wyryktowały długi spacer. Straśliwy, sakramencki „długi spacer”. Zmusili nase rodziny do wycerpującego, długiego na kilkaset mil marsu z nasyk domów w Arizonie do rezerwatu w Nowym Meksyku. Przez nieprzyjazne pustkowia, przez powietrze niemiłosiernie rozgrzane od gorącego słonka… Wielu z nasyk ludzi pomarło w drodze… Wielu barzo cierpiało… A teroz ci, co nasym przodkom wyryktowali taki los, fcom od nos pomocy. Więc co zrobić? Pomóc im cy nie? Eh, kieby tutok byli nasi dwaj wielcy wodzowie z tamtyk casów: Manuelito i Barboncito, na pewno piknie by nom doradzili…

A co w tym casie robili ci dwaj wspomniani przez Rade wodzowie? Ano… przede syćkim nie zyli. A poza tym, ze nie zyli, to właśnie siedzieli se wygodnie w zaświatak, wroz z przodkiem mojego bacy, ftóry – być moze bocycie – tyz juz wte nie zył, bo zabił go zapach francuskik perfum. No i siedzieli se tak we trzek i zbocowali starodowne casy Dzikiego Zachodu.

– Przepytujemy wos, bioły bracie – pedzieli nagle Manuelito i Barboncito, zrywając sie na równe nogi. – Piknie nom sie tutok siedzi i godo, ale właśnie dotarły ku nom sygnały ze świata zywyk. Nasi potomkowie potrzebujom od nos jakiejsi rady. No to hipniemy na kwile na ziemie, poradzimy im co trza i zaroz wrócimy godać z womi dalej.
– A wiecie co, ostomili wodzowie? – pedzioł na to przodek mojego bacy. – Hipne rozem z womi. Mały spacerek na pewno mi nie zaskodzi. A moze na zdrowie wyjdzie? W końcu to, ze nie zyjemy, to nie powód, coby przestać dbać o zdrowie. Haj.

No i duchy dwók hyrnyk Nawahów wroz z duchem przodka mojego bacy pohybali na ziemie, do rezerwatu siumnego nawahowskiego plemienia. Nie tracąc casu na otwieranie drzwi, cało trójka piknie przenikła przez ściane sali, ka Rada Nawahów ukwalowała. Na mój dusiu! Ale sie syćka z tej Rady zdziwili, kie uwidzieli, fto ik odwiedził! Niespodziewani goście piknie wyjaśnili, kim som. Wte Nawahowie opowiedzieli, jak to hamerykańsko armia fce ik zwerbować do ryktowania łącności na wojennym froncie.
– I co teroz zrobić? – spytali zgromadzeni na sali Nawahowie. – Pomóc bladym kufom cy nie?
– Pomóc! – zawołali Manuelito i Barboncito. – Ocywiście ze pomóc!
– Mimo ze blade kufy wyryktowały nom ten cały „długi spacer”? – spytali cłonkowei Rady.
– Cóz – pedzieli Manuelito i Barboncito – „długi spacer” to była straśliwo rzec. Wiemy to dobrze, bo przecie za nasego zywobycia to sie wydarzyło. Ale teroz, nasi ostomili potomkowie, dzieje sie wielko sprawa. Tutok idzie nie ino o wojne na Pacyfiku, ale tyz o wojne, ftóro tocy sie po drugiej stronie kuli ziemskiej. Tamok alianckie blade kufy walcom z nazistowskimi bladymi kufami. I jeśli wygrajom alianckie blade kufy – to w przysłości Indianie majom piknom sanse na lepse zywobycie. Ba jeśli wygrajom nazistowskie blade kufy i opanujom cały świat – to skalpy by wom z głów pospadały, kiebyśmy pedzieli wom, co wte ceko syćkik Indian i nie tylko ik. Bajako.
– Cyli lepiej, cobyśmy przyłącyli sie do tej wojny? – spytała Rada.
– Zdecydowanie lepiej – potwierdzili Manuelito i Barboncito.
– Eee, cy moge cosi pedzieć? – wtrącił przodek mojego bacy, ftóry potela sie nie odzywoł.
– Godojcie śmiało, bioły bracie – pedzieli obaj wodzowie.
– No więc jo se tak myśle – pedzioł przodek bacy – ze kie wasi ludzie juz stanom sie tymi żołnirzami odpowiedzialnymi za łącność, to dobrze by było, coby w ik frontowyk komunikatak co trzecie słowo, abo nawet co drugie, brzmiało: „krucafuks”.
– Barzo pikne słowo! – zakwycili sie syćka Nawahowie, zarówny ci zyjący, jak i ci dwaj, co juz byli duchami. – Ino co ono właściwie znacy?
– To słowo z moik rodzinnyk stron – pedzioł górol. – Ale lepiej cobyście nie wiedzieli, co znacy. Bo kie wy nie bedziecie wiedzieć, to wróg tym bardziej. I to mu dodatkowo utrudni zrozumienie wasej mowy.
Syćka Indianie uznali, ze przodek mojego bacy mo racje.

No i wkrótce Nawahowie rusyli na wojenny front. I wnet w unosący sie nad walcącymi armiami eter popłynęły komunikaty w piknym nawahowskim języku: Krucafuks! Wróg atakuje – krucafuks – z północy! Potrzebujemy wsparcia krucafuks!, abo: Krucafuks! W wasom strone lecom krucafuks samoloty nieprzyjaciela. Schowojcie sie krucafuks, zanim ku wom krucafuks przylecom!, abo: Krucafuks! Od wcora krucafuks nic my nie jedli. Przyślijcie krucafuks cosi do jedzenia, bo inacej krucafuks zjemy z głodu aparat, ze ftórego nadojemy te wiadomość i nie bedziecie mieli z nomi krucafuks łącności. Heeeej! Kielo krucafuksów popłynęło wte nad wojennym frontem wroz z falami radiowymi – trudno policyć. Moze kiesik jakisi cierpliwy historyk drugiej wojny światowej siednie i policy je syćkie. Ale bedzie musioł być naprowde barzo cierpliwy.

W kozdym rozie dzięki Nawahom hamerykańskie oddziały nareście mogły komunikować sie tak, ze nawet jeśli Japońcykom udawało sie te komunikaty przekwycić – to i tak nie mieli z nik zodnego pozytku. Język Nawahów okazoł sie być tym, z cym najlepsi japońscy łamace szyfrów nie mogli dać se rady. I ślus.

Chociaz… roz zaistniało niebezpieceństwo, ze mowa tyk Indian przestonie być dla wroga tajemnicom. Zdarzyło sie bowiem, ze Japońcycy wzięli do niewoli jednego nawahowskiego żołnirza. Nazywoł sie on Joe Kieyoomia. Kie go złapali to od rozu sam straśliwy generał Tojo, zwany Hitlerem Dalekiego Wchodu, przyjechoł, coby go osobiście przesłuchać.

– No i co niepiloku? – zaśmioł sie pon Tojo na widok jeńca. – Pusce ci zaroz nagranie rozmowy twoik współplemieńców.
Pon Tojo podeseł do magnetofonu miemieckiej firmy AEG. Włącył przycisk i wnet z głośników popłynęła rozmowa w nawahowskim języku, prowadzono przy wtórze świstającyk kul i wybuchającyk granatów.
– To żołnirze z wasego plemienia godajom przez radio w trakcie walki z nasymi dzielnymi wojskami – wyjaśnił pon Tojo. – A teroz wy mocie mi przetłumacyć, co oni godajom. Bo jak nie – to na tortury pódziecie!

– Na mój dusiu! Twardy chłop jestem, ale po torturak tyk ancykrystów – pewnie prędzej cy później zacąłbyk godać- pomyśloł Kieyoomia. – Dobrze ze ten duch z dalekiego kraju doradził dodawanie krucafuksa do syćkik nasyk komunikatów. Dzięki temu – chyba piknie dom se rade. Haj.

Na głos zaś pedzioł tak:
– No cóz, panocku, nie fce wos martwić, ale jo ino nieftóre słowa tutok rozumiem. Naprowde ino nieftóre.
– Co? Nieftóre? – zdziwił sie generał. – Przecie na tym nagraniu godajom po nawahowsku, cyli po wasemu.
– No, niby tak – pedzioł Kieyoomia. – Ale pełno jest tutok słów, ftóre brzmiom: „krucafuks”. A co to słowo znacy – nimom pojęcia.
– Kłamstwo! – zezłościł sie pon Tojo. – Słowo „krucafuks” furt tutok pado! A więc musi to być najpopularniejse słowo w języku Nawahów! Nie godojcie zatem bździn, ze go nie znocie! Chyba ze fcecie, cobyk wos posłoł na straśliwe tortury…
– A po co od rozu tortury? – spytoł Kieyoomia. – Nie prościej opanować tajniki psychologii i wte sprawdzić, cy prowde godom cy nie? W końcu nie fcecie mi chyba pedzieć, ze tak wozno osoba jako wy nie nadoje sie na psychologa? Co by was cysorz na to pedzioł!
– Eee… cysorz… – Generał Tojo zrobił sie cyrwony na kufie. – Wrócimy do tej rozmowy za pare dni.

Zaroz potem rozkazoł swojemu adiutantowi, coby sprowadził mu dziesięć najlepsyk na świecie podręcników do psychologii. Adiutant wykonoł rozkaz i wte pon Tojo w jeden ino tydzień naucył sie tyk podręcników na pamięć. A kie sie ik naucył, to wrócił do przesłuchiwania pojmanego Nawaha.

– No, niepiloku – rzekł. – Więc o cym to my ostatnio gwarzyli?
– O krucafuksie, panocku – przybocył Indianin. – Więc piknie pytom, poźrejcie mi w ocy i posłuchojcie, co godom: nie wiem, co to jest krucafuks. Nie wiem i telo.
– Na mój dusiu! – zawołoł generał. – Prowde godocie! Teroz juz, po tak gruntownym przestudiowaniu literatury pscyhologicnej, widze, ze godocie prowde!
– A widzicie – pedzioł Kieyoomia. – I dlotego właśnie z mojego tłumacenia nawahowskik komunikatów nic wom nie przyjdzie. Nawet kiebyk przetłumacył wom syćko, co rozumiem, to jaki bedzie z tego pozytek, kie słowo „krucafuks” moze całkowicie przeinacyć sens zdania?
– Ano prowda – westchnął generał Tojo.

Ostawił jeńca w spokoju i juz więcej o tłumacenie mowy Nawahów go nie pytoł.

I tak oto – za sprawom krucafuksów – Japońcycy do końca wojny nie noleźli sposobu, coby zrozumieć mowe Nawahów. A dzięki temu, ze Japońcycy nie mogli ik zrozumieć, to Hamerykanom łatwiej było prowadzić wojne na Pacyfiku. Z kolei dzięki temu, ze Hamerykanom łatwiej było prowadzić wojne na Pacyfiku, to mogli se pozwolić, coby cynść swoik wojsk wysłać do Europy do walki z Miemcami. Heeeej! A kieby tyk krucafuksów w nawahowskik komunikatak zabrakło…. I kieby w efekcie Hamerykanie nie dali rady wysłać do Europy wojsk przeciwko Miemcom… To wte… Na mój dusiu! Lepiej nawet nie myśleć, jak by sie ta wojna skońcyła. Hau!