Kłusownik
W poprzednim wpisie godołek między inksymi o tym, ze wielkim zagrozeniem dlo tatrzańskik świstaków som kłusownicy. Cemu w ogóle oni polujom na tak sympatycnom zywine? Ano – coby wytopić z niej sadło, a potem drogo je sprzedać. Nabywców tego specyfiku niestety nie brakuje. Kieby nie ci nabywcy – krucafuks – kłusownicy musieliby porzucić swój proceder jako niedochodowy i przestawiliby sie na sprzedawanie kierpców pod Gubałówkom, abo cegosi inksego, co z jednej strony miałoby napis „Pamiątka z Zakopanego”, a z drugiej „Made in China”. Haj.
Cemu nieftórzy tak chętnie to świstace sadło kupujom? A bo niekany wierzom, ze jest to pikny środek na wselkie mozliwe dolegliwości. Cy faktycnie jest? Cóz, w zbocowanej w poprzednim wpisie ksiązce pon Zwijacz-Kozica napisoł, ze owsem, badania wykazały, ze mo to jakiesi lecnice działanie. Telo ino, ze to działanie jest tak słabe, ze w dowolnej aptece nojdziecie sto pięćdziesiont milionów duzo skutecniejsyk leków. Tak więc, ostomili, jeśli jakisi handlorz pod Giewontem bedzie wciskoł wom słoicek świstacego sadła – nie kupujcie. Nie kupujcie z dwók powodów: skoda wasyk dutków i skoda nasyk wspólnyk świstaków. Haj.
Pon Zwijacz-Kozica w swojej ksiązce apeluje o jesce jedno: jeśli wejdziecie do jakiejsi podhalańskiej korcmy i uwidzicie w niej „dekoracje” w postaci wypchanyk świstaków – zróbcie w tył zwrot i wyjdźcie. Te świstaki musiały sie wziąć z nielegalnego polowania. A skoro tak… to choćby nie wiem jak barzo bylibyście głodni, i choćby nie wiem jak piknie smakowite zapachy by w tej korcmie wierchowały – nie ostowiojcie tamok dutków. Nojdziecie z pewnościom wiele lepsyk miejsc, ka mozno je ostawić. Bajako.
A tak w ogóle to pare dni temu odwiedziła mnie Maryna Krywaniec. No i opowiedziołek jej o tej ksiązce pona Zwijacza-Kozicy. Zbocyłek tyz o polującyk na świstaki kłusownikak. Kie zaś o nik zbocyłek, Maryna zawołała:
– Na mój dusiu! A wyobroźcie se, krzesny, ze kie niedowno leciałak nad jednom holom, to w dole seł jakisi chłop. Wysoko byłak, ale swoim orlim wzrokiem barzo dobrze uwidziałak, ze ten chłop mioł kufe straśliwej weredy.
– A cy on wos tyz uwidzioł?
– Nie ino uwidzioł – odpowiedziała orlica – ale tyz zawołoł: „O! Orzeł! Prowdziwy orzeł! Ciekawe co on tutok robi? Moze wybroł sie na świstaki? Na mój dusiu! Przyseł mi do głowy pikny pomysł! Skoro orzeł furt na te zywine poluje, to ftóz lepiej niz on moze wiedzieć, kany nojdujom sie świstace kryjówki? Póde se więc za tym ptokiem, piknie te kryjówki nojde, a za pare miesięcy, kie świstaki bedom pogrązone w zimowym śnie, upoluje tej zywiny telo, kielo jesce nigdy nikomu w całej historii Podhola nie udało sie upolować!”
– Sietniok! – zawołołek z oburzeniem, kie dowiedziołek sie, jakie były zamysły tego chłopa.
– Pewnie, ze sietniok – pedziała Maryna, ale bardziej ze śmiechem niz oburzeniem. – Przecie jo nie poluje na świstaki od casu, kie przekonaliście mnie, cobyk zamiast na chronionom zywine, zacęła polować na wędliny z masarni Felka znad młaki. No i muse przyznać, ze barzo dobrze zeście mi doradzili. Bo w tej Felkowej masarni jest telo piknyk przysmaków, ze hej!
– A co z tym kłusownikiem? – spytołek.
– A, zrobiłak mu śpas – pedziała Maryna. – Furt wisiałak w powietrzu w jednym miejscu. Wisiałak i wisiałak. Jaz ciemno nocka przysła, chłop przestoł mnie widzieć i juz nie mógł leźć za mnom. Hehe!
– Bajuści, pikny śpas – przyznołek. – Ale tak se myśle, ze worce dać fudamentowi naucke, coby roz na wse odefciało mu sie polowań na tatrzańskom zywine.
– Mocie, krzesny, jakisi plan? – spytała orlica.
– Mom – pedziołek. – Ba coby go wyryktować, potrzebny nom bedzie niedźwiedź. Docie rade, krzesno, noleźć niedźwiedzia, ftóry by nom pomógł w nasej nowej zbójnickiej akcji?
– Chyba dom – pedziała Maryna. – A co fcecie zrobić?
– Ano… pomyślołek se, ze skoro ten kłusownik fce, cobyście zaprowadzili go do piknej świstacej kryjówki, to niekze ta – zaprowodźcie. Ale niek przy tej kryjówce ceko na niego niedźwiedź. I niek ten niedźwiedź spuści fudamentowi pikne lanie. Kłusownik pomyśli, ze świstaki zacęły zatrudniać niedźwiedzi jako ochroniorzy. A kie tak pomyśli – to roz na wse bedzie sie trzymoł od świstaków z dala.
– Pikny plan! – pokwoliła mnie orlica. – No to zaroz posukom jakiegosi niedźwiedzia, coby namówić go do udziału w nasej akcji.
– Dobrze – pedziołek. – A kie juz nojdziecie, to hipnijcie ku mnie. Rozem z womi pohybom w Tatry, coby poźreć, jak wiedziecie ancykrysta-kłusownika na bliskie spotkanie trzeciego stopnia z misiem brunatnym. Haj.
No i Maryna pofrunęła ku Tatrom. Po kilku dniak przyleciała ku mnie nazod i pedziała, ze syćko załatwione: nolazła niedźwiedzia, ftóry zgodził sie odegrać role ochroniorza świstaków. Teroz nalezało ino zwabić kłusownika w zasadzke.
Upewniwsy sie, ze w najblizsym casie owieckom na holi nic nie bedzie groziło, pohybołek za Marynom ku Tatrom. Orlica poprowadziła mnie ku chałupie, we ftórej mieskoł ten sakramencki kłusownik. Kie my tamok dotarli, jo schowołek sie za stojącom obok chałupy komórkom, Maryna zaś zacęła fruwać dookoła domu tak, coby ze środka łatwo było dojrzeć jom przez okno. Nie trza było długo cekać, jak otworzyły sie drzwi chałupy i stanął w nik… nifto inksy jak nas kłusownik. Cy mioł kufe weredy, jak twierdziła Maryna – tego nie mogłek ze swego ukrycia dojrzeć. Ale ze wrednie pachnioł – mój owcarkowy nos nie mioł co do tego zodnyk wątpliwości.
– Hyhyhy! – zarechotoł kłusownik. – Ale mom scynście! Orzeł, ftórego zgubiłek pare dni temu, przylecioł pod mojom chałupe. A moze to jakisi inksy? Niewozne. Wozne, coby zaprowadził mnie ku świstakom, ftóre jo piknie upoluje i bede mioł z nik pikne dutki.
Fciołek hipnąć ku bejdokowi i ugryźć go porządnie w rzyć. Ale sie powstrzymołek. Nie mogłek zniwecyć nasego planu.
Kłusownik wskocył na kwile nazod do swej chałupy, ale zaroz wyseł z niej znów. Tym rozem w butak myśliwskik i z małym plecakiem na grzbiecie. Maryna, kie uwidziała, ze ten łoter juz jest gotowy do drogi, frunęła ku pobliskim wiersyckom.
– Na mój dusiu! – zawołoł kłusownik. – Ten orzeł zachowuje sie tak, jakby specjalnie na mnie cekoł.
No – hehe – tutok akurat sie nie mylił.
– Prowadź, orle! – popytoł kłusownik. – Zapoluj na jakiegosi tłustego świstaka. A przy okazji pokozes mi, kany on sie wroz ze swom całom rodzinom chowo.
No i Maryna poprowadziła chłopa przez lasy, przez potoki i przez urwiska. Chyba specjalnie przy tym obierała takom droge, coby chłop bardziej sie zmęcył. I dobrze. Im więcej złyk wspomnień bedzie mioł z tej wyprawy – tym więkso sansa, ze odefce mu sie polowań na świstaki.
Jo cały cas słek ostroznie za kłusownikiem, uwazając , coby mnie nie uwidzioł, a zarozem tak, coby być dobrze widocnym dlo Maryny.
Juz dochodzili my do piętra kosówek, kie nagle… orlica zawołała ku mnie z wierchu:
– Krzesny! Musimy odwołać nasom akcje!
– A to cemu? – zdziwiłek sie.
– Momy kłopot – pedziała Maryna. – Jesteśmy juz blisko świstacej kryjówki, ba… nie widze przy niej niedźwiedzia. Nie wiem, kany sie ta beskurcyja podziała! Umówili my sie, ze bedzie siedzioł przy świstakak i cekoł, jaz przyprowadze mu tego kłusownika.
Krucafuks! Nie wyglądało to dobrze. Niedźwiedź był przecie niezbędny, coby nas plan sie udoł.
– Pockojcie, krzesno – pedziołek. – Spróbuje noleźć go na węch.
Uniesłek nos do wierchu i zacąłek wciągać weń powietrze. No i na scynście udało mi sie wychwycić niedźwiedzi zapach. Pohybołek tamok, skąd ten zapach dochodził. Wkrótce nolozłek sie przed niewielkom jaskiniom, we wnętrzu ftórej ftosi straśnie głośno chrapoł. Wlozłek do środka. I zaroz niemalze nadepłek na śpiącego smacnie miśka. Zascekołek głośno.
– Cego? – spytoł zaspanym głosem niedźwiedź, barzo niechętnie otwierając jedno oko.
– Cy to wy, krzesny, mieliście siedzieć teroz przy świstakak i cekać, jaz Maryna Krywaniec przyprowadzi ku wom kłusownika? – spytołek.
Niedźwiedź zerwoł sie na równe nogi.
– O, Jezusicku! Faktycnie! – zawołoł. – Ale… zaspało mi sie kapecke.
– Chyba nawet więcej niz kapecke – stwierdziłek. – Maryna z kłusownikiem juz som prawie na miejscu, a wy – najwyraźniej postanowiliście se zapaść w sen zimowy w środku lata.
– To nie mojo wina – zacął usprawiedliwiać sie niedźwiedź. – Nie mojo wina, ze natrafiłek na turyste-łasucha, ftóry mioł w plecaku całom torebke cukierków. Kie zatrzymoł sie na mały odpocynek i zdjął plecak, jo po cichutku mu te cukierki wykrodłek. I syćkie zjodłek. Telo ino, ze one były z alkoholem, do ftórego jo nie za barzo jestem przyzwycajony. Tak straśnie potem mi sie spać zafciało, ze ino zawlokłek sie do tej jaskini i od rozu usnąłek jak zabity.
– No to teroz nie traćmy casu, ino hybojmy ku świstakom – pedziołek. – Moze zdązymy jesce dotrzeć tamok przed kłusownikiem?
Niedźwiedź zgodził sie ze mnom. Ale nagle… Krucafuks! Pocułek zapach, ftórego nie powinno tutok być! To kłusownik zblizoł sie ku niedźwiedziej jaskini. Ale jak to sie stało, ze do niej trafił? Niedługo potem dowiedziołek sie jak: Maryna nieopatrznie pofrunęła za mnom, coby upewnić sie, cy nojde niedźwiedzia. A kłusownik – polozł za Marynom. Po kwili wyraźnie juz było słychać jego sapanie.
– To mo być nora świstaków? – zacął cudować pozirając na wylot jaskini. – Straśnie duzo. Jakiesi świstaki-olbrzymy tutok zyjom cy jak? Chyba tak. Ale to lepiej! Z więksyk świstaków bedzie więcej sadła. A więcej sadła to więcej dutków! Ale mi sie poscynściło!
Zanim zdązyłek pomyśleć, co wobec tak nieocekiwanego obrotu sprawy nalezy zrobić, niedźwiedź wylozł z jaskini.
– Panienko Przenajświętso! – zawołoł kłusownik. – To jest naprowde ba… ba… ba… barzo duzy świstak!
Hahaha! Co za głuptok! Świstaka od niedźwiedzia nie umioł odróznić! Chociaz… racej umioł, ino tak mocno zasugerowoł sie tym, ze idzie na świstaki, ze zupełnie zabocył o wselkiej inksej zywinie. Zreśtom wy ludzie na pewno dobrze wiecie, jak to jest z siłom sugestii. Bajako.
Kłusownik fcioł chyba uciec przed tym „barzo duzym świstakiem”, ale strach tak go sparalizowoł, ze nogi jakby przyrosły mu do ziemi. Nie mógł bidok rusyć z miejsca.
Jo nojdowołek sie za rzyciom niedźwiedzia. Kłusownik chyba w ogóle mnie nie zauwazył. Nagle przysła mi do głowy pewno myśl. Na mój dusiu! Skoro ten chłop wziął miśka za świstaka, to niek niedźwiedź wyryktuje mu pikny łomot. Ancykryst pomyśli, ze świstaki zrobiły sie barzo niebezpiecne i ze lepiej zacąć ik unikać. Kieby tak sie stało – akcja Maryny Krywaniec i mojo mimo syćko zakońcyłaby sie piknym sukcesem.
– Krzesny – odezwołek sie do niedźwiedzia, cały cas stojąc za jego rzyciom. – Cy moglibyście tego kłusownika prasnąć?
– Ale wte mógłbyk mu zrobić krziwde – zauwazył niedźwiedź.
– Przecie i tak mieliście go prasnąć, ino nie tutok, ba przy świstakak – przybocyłek. – Nie godom, cobyście od rozu mu kości połamali. Po prostu spuśćcie mu takie zwycajne lanie, coby roz nas wse odefciało mu sie polowacek.
– Ale jo sie na tego pona nie gniewom – tłumacył niedźwiedź. – To cemu mom go bić?
O, kruca! Nie jest łatwo chronić tatrzańskom przyrode, kie mo sie takik współpracowników. Ale cóz – trza było próbować dalej.
– A cy moglibyście, krzesny, chociaz poklepać go przyjaźnie po ramieniu? – spytołek.
– A, przyjaźnie poklepać to moge – zgodził sie niedźwiedź.
Pomyślołek, ze to, co dlo niedźwiedzia jest małym klepnięciem, dlo duzo słabsego cłowieka powinno być solidnym ciosem. Miołek więc nadzieje, ze tak cy siak kłusownik dostonie naucke.
Niedźwiedź podniesł łape do wierchu. I… na mój dusiu! Kłusownik zemdloł! Zemdloł ze strachu, bo widząc uniesionom niedźwiedziom łape, pomyśloł, ze ta łapa fce go potęznie uderzyć.
– Straśnie delikatni som ci ludzie – mruknął niedźwiedź wzrusając ramionami.
Tymcasem Maryna, ftóro fruwała nad nomi i pozirała, co my w dole ryktujemy, wydarła sie nagle:
– Krześni! W uciekaca!
– A co sie dzieje? – spytołek.
– Straznicy parku narodowego kryncom sie nieopodal. Nie wiadomo, co se pomyślom, kie wos tutok z tym chłopem uwidzom, więc lepiej hybojmy.
– Nie – prociwiłek sie. – Mom pewien pomysł. Niek tutok przyjdom. Co najwyzej niek niedźwiedź stela pódzie, coby ik niefcący nie wystrasył.
– A kany mom póść? – spytoł niedźwiedź.
– Syćko jedno – pedziołek. – Mozecie hipnąć na ślak, coby sprawdzić, cy jakisi kolejny turysta nie niesie w plecaku torebki cukierków.
– O! Dobry pomysł – uciesył sie niedźwiedź oblizując sie po kufie i wartko pohyboł ku najblizsemu ślakowi.
Jo zaś zacąłek głośno scekać:
– Hau-hau-hau! Hau-hau! Hauuuu!
Co to znacy w ludzkim języku? E, nie bede tłumacył, bo to były takie bzdury, ze wstydze sie teroz je powtarzać. Wte chodziło mi ino o to, coby zwabić ku sobie ponów strazników. No i udało sie – zaroz przysło dwók chłopów w piknyk straznicyk uniformak. Kie uwidzieli nieprzytomnego kłusownika, uklękli przy nim i klepli w policki. Kłusownik otworzył ocy, podniesł sie i zaniepokojony rozejrzoł wokoło. Zaroz niepokój z jego kufy zniknął. Najpewniej po tym, jak uwidzioł, ze „świstaka-olbrzyma” juz nimo.
– Nic panu nie jest? – spytali straznicy.
– Nic, zupełnie nic – zapewnił kłusownik. – Cóz. Miło mi było ponów spotkać, ale jo juz se póde.
– Nie tak prędko – pedzieli straznicy. – Złamał pan dwa przepisy: chodzi pan po parku narodowym poza wyznaczonymi szlakami, a ponadto wprowadził pan na teren parku psa.
– Jakiego psa? Tego? – spytoł kłusownik, zauwazywsy mnie wreście. – To nie mój. Nawet nie wiem, skąd on sie tutok wziął.
Zacąłek piknie łasić sie do kłusownika. Kie straznicy to uwidzieli, zacęli sie śmiać:
– Hahaha! I co? Nie pański pies? Nie nabierze nas pan na swoje bajki!
– To nie som zodne bojki! – zarzekoł sie kłusownik. – Nigdy, przenigdy na zodnom wyprawe na świstaki nie brołek ze sobom psa. Przysięgom!
– Ejże! O jakiej wyprawie na świstaki pan mówi? – zaciekawili sie straznicy.
– No, zwycajnej – głuptok tak straśnie był skołowany tym syćkim, co przezył w ciągu ostatniego kwadransa, ze zupełnie zabocył, ze przed parkowymi straznikami pewne rzecy lepiej by mu było przemilceć. – Mój pradziad polowoł na świstaki, mój dziad i mój ojciec. A teroz jo poluje. Od wielu, wielu roków. I mało fto zdołoł ik telo upolować, co jo. Bajako.
– Ha! – zawołali straznicy. – Wygląda na to, że dopadliśmy gagatka, który uprawia kłusownictwo!
– Ze co?… O… krucafuks!!! – kłusownik złapoł sie za gymbe. Teroz dopiero uświadomił se swój błąd.
– Zostaje pan zatrzymany- oznajmili straznicy. – Idziemy na dół, a potem przekażemy pana w ręce policji.
– O, Jezusicku! I co ze mnom bedzie? – spytoł kłusownik.
– Co będzie? Pewnie artykuł 181, paragraf 2 Kodeksu karnego – pedzieli straznicy i zacęli piknie cytować z pamięci. – Kto, wbrew przepisom obowiązującym na terenie objętym ochroną, niszczy albo uszkadza rośliny lub zwierzęta powodując istotną szkodę, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Straznicy wroz z zatrzymanym kłusownikiem rusyli ku dołowi. A o mnie – jakosi zabocyli. Niekze ta. Ba jeśli nase organa sprawiedliwości wytocom temu kłusownikowi proces i bedom potrzebowały zeznań Maryny i moik w charakterze świadków – oboje jesteśmy gotowi piknie zeznawać.
A wy, ostomili, jeśli będąc na Podholu, napotkocie jakiegosi kłusownika, to bedziecie wiedzieli, co robić? Cóz, mozecie po prostu zgłosić sprawe na policje. Ba jeśli jesteście bardziej wyrachowani – to mozecie odesłać chłopa ku Marynie Krywaniec i ku mnie. A my juz piknie zajmiemy sie kolejnym sietniokiem, co to na chronionom zywine poluje. Hau!
P.S.1. A w ten wtorek – piknie wesoło tutok bedzie. Bo w tym dniu urodziny swe bedzie obchodzić Poni Agnieszka, a imieniny – Madgarecka. No to zdrowie Poni Agnieszki i Madgarecki 😀
P.S.2. W najblizsom sobote tyz piknie wesoło bedzie – w tym dniu obchodzom swe imieniny Anecka Holendersko, Anecka Schroniskowo i Fusillecka. Piknie zatem wypijmy za zdrowie Anecki Holenderskiej, Anecki Schroniskowej i Fusillecki! 😀
Komentarze
Klusownikom – precz. Na razie przesylam serdeczne gwizdy od świstakow w Olympic Mountains, Marmota Olympus do świstakow w Tatrach, Marmota Marmota.
Jeden znajomy gazda , kilkanaście lat temu, w czasie kłusownictwa postrzelił się w rękę. Dokładnie przestrzelił sobie łokieć prawej reki.
Nie kłusował on wówczas na świstaki tylko na jelenie czy też inną żywinę. Obrzynek nosił w rękawie i zdarzył się taki wypadek.
Do końca życia nie odzyskał sprawności w tej ręce.
Nie bój się misia, że praśnie cię łapą!
Jest pokojową łasucho-fajtłapą! 😛
Zdrowie Pan-wszystkiego najlepszego!!! 🙂
Z misiami moze byc roznie!? Lasuchy to ogromne,ale jak im chetka na turyste przyjdzie,to lepiej schodzic im z drogi 😉
Maryna z Owcarkiem wykonali kawal dobrej roboty,jednego gagatka mniej.Najlepiej gdyby takie typy same we wlasne sidla wpadaly!!
Kłusownikami to my wszyscy jesteśmy ( No prawie wszyscy (
Uwielbiamy plotki, że jakieś sadło pomaga na coś, ale czy kupując kupujemy prawdziwe sadło ? To już tylko wie sprzedający, a kasa obowiązkowo musi płynąć, boć to przecież cepry, czy inni jak ich tam zwał, kupują i wierzą na słowo. A proceder kwitnie.
Już od najmłodszych lat słuchałem, że na płuca najlepsze jest sadło z psa (( na nerki i korzonki skóra z kota (( a biedne zwierzęta nie miały jak się bronić. I trwa to do dzisiaj, z czego wyprowadzić możemy wniosek, że przez ostatnie dziesiątki lat nie zmądrzeliśmy w tej materii (((
Obecna moda na eko jeszcze bardziej napędza kłusowników, bo jak nie można zapewnić chętnym przeróżnego badziewia z napisem eko ((
Niedawno w Niemczech była wielka awantura z jajkami z ekologicznego chowu. Okazało się, że są to jajka najzwyklejsze, które można było kupić po 10 centów, ale to samo jajko jako eco kosztowało już 80 eurocentów ! I tak dajemy się nabijać w butelkę. Dziwię się tylko, że ta butelka jeszcze nie rozleciała się na kawałki, z tego ogromu naiwnych (( Z świstaki i inne zwierzęta są łapane we wszelkiego rodzaju wnyki, by zaspokoić naszą próżność ((
Wawrzek,
Jerzor bierze naszą Mrusię na kolana i codziennie słodkim głosem jej zapowiada, że jak już ją „upasie” stosownie, to obedrze ją ze skórki i będzie tą skórką wygrzewał sobie plecki. Mruśka patrzy na niego wzrokiem pod tytułem – a gadaj sobie zdrów, krzywdy nie dałbyś mi zrobić!
http://bartniki.noip.me/news/IMG_2219.JPG
Zapomnijmy, że coś jest eko – owszem, jeśli pochodzi z zaprzyjaźnionego ogródka, o którym wiemy, jak to jest hodowane.
Ale moje porzeczki są żadne eko, mieszkam prawie w lesie, jak nie opryskam w porze kwitnienia, to nie mam porzeczek, jak opryskam – to szpaki i chipmunki i tak wszystko zjedzą, zanim zdążą dojrzeć 👿
Nic to…dla siebie kupię w sklepie 😉
No i zdrowie Poń 🙂
Minęła druga noc w gorach. Zabiliśmy kilka komarów. Czy to jest klusownictwo, czy samoobrona?
Obok nas jest pomaranczowy namiot z duzym napisem Marmot. Czy marmoty zyja nie tylko w norach? To byloby nowe odkrycie naukowe.
I jeszcze jedna wiadomosc. Jest to bardziej „note to self”.
Orecka pamietaj, any schowac do bagaznika pojemnik z owsianymi ciastkami. „Chipmunks” I kto wie ilu innych mieszkancow gór lubi te ciastka. Dzisiaj rano obudzil nas „chipmunk” buszujacy w pojemniku.
Misie są roślinożerne, grizzli uwielbiaja ryby (łososie) i dobrze sobie radzą jako wędkarze bez wędki, łapą łowią 😉
Misie są płochliwe i tylko przez przypadek możemy się na nie napatoczyć, u nas są misie brunatne, nawet dość spora populacja.
W parkach prowincjonalnych czy narodowych zalecają turystom udającym się w odległe tereny, żeby robili troszkę hałasu (troszkę, nie wrzaski!) wokół siebie, żeby uniknąć zaskoczenia, niemiłego dla obydwu stron.
A propos kłusownictwa, to u nas ciężka sprawa, kłusownik nie ma szans, chociaż prowincja, w której mieszkam, jest ogromna, trzy Polski by tu sie zmieściły z okładem, a ogromne obszary są niezamieszkałe i nie można do nich dotrzeć. Tam żywina sobie żyje 🙂
Kłusownicy są tu ścigani od zawsze, są ogromne kary i nawet jak im się wydaje, że na takim pustkowiu nikogo nie ma…nagle z lasu wychodzi strażnik i koniec. Takie wypadki są nagłaśniane przez media, nikomu to się nie opłaca, prościej jest wykupić licencję na połów ryb czy prawo do odstrzału, ale to wszystko też jest pod ścisłą kontrolą.
Lata temu wędkarz mógł złowić 6 ryb na dzień, z tych większych, szczupak, sandacz i tym podobne, drobnica do wypęku – dziecko wędkowało, stąd wiem.
Teraz się dowiedziałam, że ograniczono połów ryb do 3 dziennie. Wydawałoby się – taki ogromny kraj i tak mało ludzi, tak dużo ryb, tych śródlądowych i tych z oceanów, tak dużo zwierza…
Ale przepisy przepisami i z reguły przestrzega się ich.
Orca,
moje czipmanki zjedzą wszystko, nawet czereśnie 😉
Podejrzewam, że czereśnie są dla nich lepsze niż ciastka. Ostatnio omijają ogródek, bo Mrusia na nie poluje, chociaż jak wspominałam, nie celem zjedzenia, tylko zabawy. Jak przeprowadzić tę dyskusję celem porozumienia na linii Mrusia – czipmanki pojęcia nie mam 🙄
Z komarami niestety, chyba nie da się dogadać, ja od lat stosuje olejek do kąpieli pod tytułem „Skin so soft” firmy Avon.
Olejek przyjemnie pachnie, komary tego zapachu nie znoszą, omijają mnie, polecam, Orca!
Orca pisze: Minęła druga noc w gorach. Zabiliśmy kilka komarów. Czy to jest klusownictwo, czy samoobrona?
A co zrobiliście z sadłem? Bo jeśli sprzedaliście, to to jest kłusownictwo! 😀
Wiem ze misie z checia by zladly ciastka owsiane. Z czeresniami lub bez. Chyba pierwszy raz zdazylo mi sie zostawic zarcie w gorach do publicznej konsumpcji. Duzy bład.
Sadła bylo za mało na handel. Sprzedaliśmy butelke krwi. Chyba jednak klusownictwo.
Czas w droge. Tam jedynym sygnalem sa gwizdy świstakow.
Zdecydowanie samoobrona, bo przecież nie udaliście się w góry, żeby kłusować na komary! Komarów nie da się polubić, niestety.
Ręce mi opadaja z tą kapcią… czy naprawdę nie da się coś z tym zrobić?!
Owczarku,
naszczekaj tam do rozumu, komu trzeba…kapcię wymyślili 🙄
http://bartniki.noip.me/news/IMG_4606.JPG
p.s. U Pona Pietra z sąsiedztwa jest uproszczone, tutaj też było – i nagle się znowu pojawiły pijane litery. Smadnym nie szastamy na prawo i lewo, a juz na pewno kapciom nie serwujemy, bo raczej ich nie lubimy 🙄
Moze z komarow bedziemy kiedys smazyc czipsy,wtedy bedzie z nich jakis pozytek,poki co urzadzamy na nie codziennie polowania,bo zawsze jakas wereda przecisnie sie przez zalozone siatki 🙁
Ana,
u nas są siatki w oknach (norma!) i raczej przez nie komar się nie przeciśnie.
Jaki pożytek z komarów może być? Ciemność widzę….chyba żaden!
Ani z tego sadła wytopić, ani co inkszego, a rachityczne to jest, że hej 🙄
Ale krew wypije 👿
Alicjo-w naszych oknach mamy wlasciwie dodatkowe firanki specjalnie umocowane.Ale z ogrodu,zwlaszcza wieczorem przedostaja sie te weredy,bo drzwi sa czesto caly dzien otwarte.
Komary to sa wyjatkowo paskudne kreatury.Nie dosc,ze gryza,krew wypijaja,niczym drakule,to jeszcze choroby roznosza!!! 😮
Witojcie! No to zdrowie Madgarecki i Poni Agnieszki po roz pierwsy! 😀
Do Orecki
„Na razie przesylam serdeczne gwizdy od świstakow w Olympic Mountains, Marmota Olympus do świstakow w Tatrach, Marmota Marmota.”
Ocywiście przekoze tatrzańskim świstakom te gwizdy. Marmoty syćkik krajów – łąccie sie!
„Zabiliśmy kilka komarów. Czy to jest klusownictwo, czy samoobrona?”
Zycie takiego komara wcale nie jest łatwe. Oj, nie jest! Mozno więc uznać, ze to była eutanazja 😀
Do Zbysecka
„Jeden znajomy gazda , kilkanaście lat temu, w czasie kłusownictwa postrzelił się w rękę. Dokładnie przestrzelił sobie łokieć prawej reki.
Nie kłusował on wówczas na świstaki tylko na jelenie czy też inną żywinę. Obrzynek nosił w rękawie i zdarzył się taki wypadek.”
No bo starodowno zasada pona Czechowa pado: jeśli w pierwsym akcie w rękawie jest obrzynek, to w ostatnim musi on wystrzelić 😀
Do TesTeqecka
„Nie bój się misia, że praśnie cię łapą!
Jest pokojową łasucho-fajtłapą!”
A dno jaskini – jest mu kanapom 😀
Do Anecki
„Najlepiej gdyby takie typy same we wlasne sidla wpadaly!!”
Z tego, co nom Zbysecek opowiedzioł – wyniko, ze tak sie zdarzo…
„Moze z komarow bedziemy kiedys smazyc czipsy,wtedy bedzie z nich jakis pozytek”
Hmm… A moze Pon Pieter bedzie mioł jakisi smakowity przepis na smazonego komara? 😀
Do Wawrzecka
„Niedawno w Niemczech była wielka awantura z jajkami z ekologicznego chowu. Okazało się, że są to jajka najzwyklejsze, które można było kupić po 10 centów, ale to samo jajko jako eco kosztowało już 80 eurocentów !”
Jo se myśle, Wawrzecku, ze to by sie akurat zgadzało. Jak Miemiec kupił drozse jajo, to mioł mniej dutków na inkse wydatki, na przikład na benzyne. Jak mioł mniej na benzyne – to mniej jeździł autem. Jak mniej jeździł autem – to ryktowoł mniej spalin. Więc bierąc pod uwage efekt końcowy efekt – trza uznać, ze jajo faktycnie było ekologicne 😀
Do Alecki
„Jerzor bierze naszą Mrusię na kolana i codziennie słodkim głosem jej zapowiada, że jak już ją ‚upasie’ stosownie, to obedrze ją ze skórki i będzie tą skórką wygrzewał sobie plecki. Mruśka patrzy na niego wzrokiem pod tytułem – a gadaj sobie zdrów”
Bo Mrusiecka dobrze wie, ze nawet jeśli Jerzorecek bedzie se grzoł plecki jej skórkom – to ino z zywom Mrusieckom w środku.
„Misie są roślinożerne, grizzli uwielbiaja ryby (łososie)”
I som grubasami! Więc fto to pedzioł, ze coby schudnąć, to trza jeść warzywa, owoce i ryby?
„U Pona Pietra z sąsiedztwa jest uproszczone, tutaj też było – i nagle się znowu pojawiły pijane litery.”
A u mnie widze, ze jest roz tak, a roz tak… La kapcia e mobile? 😀
😉
http://www.youtube.com/watch?v=xCFEk6Y8TmM&list=RDxCFEk6Y8TmM#t=22
@ Alicja: Nie denerwuj się obrazkami. Google właśnie czyni z Ciebie darmową siłę roboczą przy StreetView.
Nie ważne czy na sadło, czy komar smażony z kaparami, jest on największym mordercą rodzaju ludzkiego (( Wszystkie inne, krokodyle, węże, lwy, to nic w porównaniu z komarami ((( Unicestwiając komara czynimy dobro dla ludzkości !
Wawrzek-czlowiek tez jest niezla bestia!!
U nas dzisiaj dzien zaloby, o godz.16 przywiezione zostana pierwsze ciala z zestrzelonego samolotu.Na 5 min.przed ladowaniem samolotow transp. rozdzwonia sie dzwony wyznaczonych kosciolow,a potem minuta ciszy uczcimy ich pamiec.
Taaaaaaaak czlowiek potrafi……………..zabijac niegorzej niz komary 🙁
Bardzo przykro, Ana.
W Kanadzie ciągle wspomina się tę katastrofę:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Katastrofa_lotu_Air_India_182
Ja trochę latam, wszelkie obostrzenia ma lotniskach świata, ściąganie butów, przechodzenie przez pewnego rodzaju rentgen (są takie urządzenia, prześwietlą pasażera na wskroś), wcale mnie to nie denerwuje, chociaż jest uciążliwe.
Teraz doszło do tego, że czemu nie, można użyć rakietę w celu zestrzelenia samolotu pasażerskiego…brak słów.
Wiesz Alicjo-dla mnie najtragiczniejszym symbolem tej katastrofy, jest smierc jednej z rodzin.Na wakacje lecieli mama,tata i ich czworo dzieci. Dom pozostanie na zawsze pusty,nikt do niego juz nie wroci! 🙁
Zreszta przewaznie byly to cale rodziny po dwie, trzy osoby ………………….slow brak!!!
Ana
Wszyscy czcimy pamiec ofiar tej tragedii. Slow brakuje.
Wlasnie przed chwila zajechala pierwsza kolumna 40 aut z trumnami ofiar do Hilwersum.Na calej trasie stalo tysiace ludzi……………….serce sciskal zal,ze w taki sposob przyszlo im wrocic do domu 🙁
Znam Hilwersum, wielokrotnie tamtędy przejeżdzaliśmy, jadąc do Amsterdamu na Schiphol…
Gdyby to była katastrofa, żal byłby nie mniejszy, ale „wypadki chodzą po ludziach” i mogą się zdarzać.
Tutaj trudno mówić o katastrofie. Wszystko wskazuje na to, że to był rozmyślnie skierowany atak. Ten samolot nie spadł „sobie sam”, bo coś w silniku wysiadło.
@Alicja: Ten cyrk na lotniskach służy zniewoleniu podróżujących, a nie zwiększeniu ich bezpieczeństwa. Pod pozorem walki z teroryzmem wprowadza się zamordyzm i wbija do głowy obowiązek bezwzględnego posłuszeństwa. No i ktoś sprzedaje drogie urządzenia skanujące…
Katastrofa MH17 to tragedia, ale jest w tym coś, co mnie drażni – nie mogę uwierzyć w szczerość mediów i polityków. Każdy tu chce coś ugrać i to jest dla mnie smutniejsze od samej katastrofy.
TesTeq,
przepraszam że przepraszam, ale głupoty opowiadasz o tym zamordyźmie lotniskowym. JA JESTEM ZA, bo ja często latam i wolę, żeby nikt w majtkach czy w bucie nie wnosił ładunku wybuchowego (a zdarzało się, wygooglaj sobie, pasażerowie samobójcy, chcący wysadzić innych!).
Bagaż, który idzie do cargo, czyli komory transportowej, jest prześwietlany. Człowiek jest albo prześwietlany, albo dokładnie obmacywany – torby i torebki idą przez rentgen, także buty. Ja nie mam nic przeciwko temu, ja chcę bezpiecznie przelecieć z punktu A do punktu B. Proszę bardzo prześwietlić mnie czy obmacać, cokolwiek, byle tylko spokojnie dolecieć tam, gdzie chcę.
Jaki to jest zamordyzm, powiedz mi? Kto mnie chce i po co za tę mordę na różnych lotniskach świata, pytam?
Ana,
Nie wiem, co napisac. Jest mi niezwykle przykro. Ogrom żalu.
Co mają politycy i media do „ugrania”, jeśli chodzi o loty samolotowe – chodzi o bezpieczeństwo lotu i pasażerowie się poddają przeglądowi bez szemrania, bo chodzi o ich własną skórę.
To nie jest pociąg czy autobus, z którego możesz wysiąść na najbliższej stacji, albo służba obezwładni jakiegoś nieodpowiedzialnego idiotę czy pijaka i wywali za drzwi.
W samolocie serwują drinki do posiłków, ale w bardzo oszczędnych ilościach, a stewardzi mają oko na wszystko. Chodzi o to, żebyśmy wszyscy bezpiecznie dolecieli do celu. „Zniewolenie podróżujących…” też mi coś 🙄
Wolę być na kilka godzin „zniewolona” i bezpiecznie wylądować – przy okazji, nikt nikomu nie każe latać, można siedzieć w domu i gadać pierdoły o „zniewoleniu” współczucia godnych pasażerów.
Ręczę Ci TesTeq – każdy z pasażerów z chęcią się poddaje „zniewoleniu”, byle tylko lądowanie było bezpieczne. Start też.
@ Alicja: Uspokoiłaś mnie. Świat, media i politycy działają w naszym interesie. Dobrze, że to, co piszę, tylko mi się wydaje. Zapewne dysponujesz statystykami, o ile nowe restrykcje zmniejszyły liczbę zamachów. Ja nie. I polepszyło to Twój nastrój w czasie lotu. I z ulgą przyjmiesz instalację rejestratora w swoim samochodzie. No i sukcesy biznesowe Michaela Chertoffa cieszą Cię niezmiernie.
Po prostu śliczne przedstawienie, które mnie nie śmieszy.
Tragedia zestrzelonego samolotu jest niepotrzebną katastrofą.
W Szczyrku w parafii ewangelickiej maja dzwon z Holandii, wiec postanowili uczcić ofiary. http://bielskobiala.gazeta.pl/bielskobiala/1,88025,16366091,Uruchomia_holenderski_dzwon__by_przylaczyc_sie_do.html#TRLokBielTxt
Parafia, w której mieszkam zorganizowała w czasie, gdy w Holandii przewożono ofiary tej katastrofy specjalne nabożeństwo żałobne. Przyszło bardzo wielu ludzi by solidarnie połączyć się z rodzinami i Holendrami.
Ano – komary zabijają, bo posiadają tylko instynkt zachowawczy.
Człowiek zabija świadomie i na zimno (
Wawrzek pisze: Tragedia zestrzelonego samolotu jest niepotrzebną katastrofą.
To ciekawe sformułowanie. Jest niepotrzebną, bo nic się z niej nie nauczymy? Bo gdybyśmy jednak czegoś się nauczyli, to byłaby potrzebna? Tylko jak wytłumaczyć wtedy bliskim ofiar, że śmierć tych ludzi była potrzebna… Chyba się nie da, więc lepiej, żeby to była niepotrzebna katastrofa…
Zyjemy w takich czasach,ze dla wlasnego spokoju musimy sie godzic na te liczne kontrole.Nie wiem,czy czemus zapobiegly,ale dla naszego lepszego samopoczucia,chcemy cos robic.Lepsze to,niz nic!?
Z drugiej stony od hipokryzji tego swiata robi sie mdlo.Z jednej strony zegnamy zamordowanych,a z drugiej „nasi”politycy sprzedaja wszedzie,gdzie sie da bron,z ktorej do nas strzelaja 😮 Jak to nazwac,jak nie idiotyzmem!!
Stare wyswiechtane slowa,ze pieniadz rzadzi swiatem,to czysta prawda.Raz jestesmy jego beneficjantami,innm razem ofiarami!!!!!!!!!!!!
TesTeq,
możesz nie latać – ja muszę i godzę się na wszelkie restrykcje i obostrzenia przepisów, podobnie jak inni pasażerowie.
A Ty znowu zrobiłeś się zgryźliwy i cyniczny. Rozumiem, że rządy są od tego, by gnębić obywateli i lepsza byłaby anarchia.
Jest ciekawa alternatywa – wybudować sobie szałas w lesie, zrezygnować ze zdobyczy cywilizacji i całkowicie się od społeczeństwa odseparować. Są tacy, co w ten sposób robią, ale to nie jest mój sposób na życie.
Żyjąc w społeczności, stosuję się do obowiązujących norm i przepisów.
Także tych samolotowych.
Nie wiem, kto to ów Michael Chertoff, niech sobie robi, co chce.
Myślę, że TesTeq ma trochę racji. Zabrakło w naszym cywilizowanym świecie normalności. Cóż mamy do gadania jeżeli chcemy przemieścić się z punktu A do B samolotem. Nic. Poddajemy się przeróżnym procedurom i choć wewnątrz zżymamy się, nie oponujemy, gdyż takie są wymagania. Czyż nie miło by było, gdybyśmy „z marszu” wsiadali do samolotu, wiedząc, że i ja i wszyscy lecący są czyści od wszelkich nieprawidłowości. Przeróżne firmy produkują aparaturę, by ograniczyć naszą wolność.
Wczoraj oglądałem na satelicie program o nanotechnologii i sami naukowcy przyznają, ze dopiero wtedy będziemy totalnie ograniczeni. Nawet nie wejdziemy do sklepu z np. drogą bielizną, czy restauracji kilku gwiazdkowej, bo nasz status finansowy nas ogranicza. Już przy samych drzwiach odmówiony zostanie nam wstęp. Tak samo kwestia leczenia, będziemy leczeni tak, jak nam finanse pozwolą, a czasami odmówią nam leczenia bo nie będzie nas na to stać ( Sąsiad, po przekroczeniu pewnej linii przekaże nam na wirtualnym ekranie, ze nie życzy sobie, byśmy zbliżali się do jego domu ??!! Resztę możemy sobie wymyślać (( Totalna inwigilacja (( Więc może cieszmy się tymi „prymitywnymi formami ograniczeń na dzisiaj (( I tak jak w Indiach będą kasty do których przypisze nas komputer (( Normalność powoli staje się anachronizmem językowym (((
@Alicja: Proszę Cię o chwilę skupienia, bo tu nie chodzi o zgryźliwość, anarchię, demokrację i inne dyrdymały. Uwaga, piszę najważniejsze zdanie: Chodzi o pieniądze. Bo one pozwalają zrealizować wszystkie inne zachcianki – łącznie z władzą.
Napisałaś „ja muszę (latać) i godzę się na wszelkie restrykcje i obostrzenia przepisów”. Zastanów się, skąd biorą się obostrzenia i przepisy, a zrozumiesz to, co tu wypisuję. Naprowadzę Cię: to wspomniany wyżej Michael Chertoff nadał kształt zaostrzeniu kontroli lotniskowych (konsekwencje Patriot Act) i – tu zacytuję Wikipedię:
Former Homeland Security secretary Michael Chertoff has been criticized for heavily promoting full-body scanners while not always fully disclosing that he is a lobbyist for one of the companies that makes the machines.
Reasumując: w ramach biletu lotniczego płacisz panu Chertoffowi i jego kolegom za przyjemność zdjęcia butów i bycia przeskanowaną.
Taki cyniczny jest świat i nic na to nie poradzimy. Warto jednak mieć tego świadomość, a nie „nie przyjmować tego do wiadomości”.
Ja przyjmuję do wiadomości, bo NIE MAM WYBORU.
Nie jestem właścicielką Virgins Airlanes, nie stać mnie na prywatny samolot, ba, na pierwszą klasę mnie nie stać!
A świat zawsze był cyniczny, od kiedy nastała cywilizacja. Naprawdę nie musisz mnie pouczać.
Ile tych lotnisk jest, ile ów facio może zarobić na lobbowaniu? Bez przesady…forsę to pewnie zarobił na czym innym i nie jest to jego główne źródło dochodu.
Minęły czasy, a pewnie ich nigdy nie było, że bliźni wierzył bliźniemu i miał dla każdego uśmiech na ustach i śpiewał „kocham świat…!”.
Ja nie jestem podejrzliwa, ale też nie jestem naiwna.
Latam od lat – nie zauważyłam, żeby ceny biletów drastycznie sie zmieniły, lotniska zainstalowały więcej i nowocześniejsze skanery.
Poza tym – buty musisz zdjąć i przepuścić przez skanera, który zawsze był, odkąd pamiętam, ten od prześwietlania bagażu podręcznego. Tam też rzucasz na taśmę kurtkę czy co tam ze sobą masz.
Nie musisz przechodzić przez skanującą maszynę – ale za to dokładnie cię obmacają, a czasem wezmą na bok na bardzoej dokładne badania. Ja sobie tym głowy nie chcę zawracać, wolę bezdotykowy skaner. Poza osobą skanującą nikt tego nie ogląda 🙄
Ja wychodzę z założenia – „better safe than sorry”, lepiej przejść przez te wszystkie procedury, niż potem żałować.
Teraz pomyśl – bo jakaś firma zarabia na produkcji skanerów, lotniska zatrudniają i opłacają pracowników, również tych zabezpieczających ochronę pasażerów na lotniskach i w trakcie lotu, i ja mam myśleć, że to jest spisek, żeby ktoś tam sobie zarobił?
Za pracę należy się płaca i to wszystko wliczone jest w bilet. Przecież Maryna Krywaniec tu po mnie nie przyleci 🙁
Nie musisz latać, to nie, ale ja latam i wpisuję wszelkie koszty w to przedsięwzięcie, inaczej mogłabym sobie usiąść w domu, spuszczając zasłonę na cały świat – a to mi się nie uśmiecha.
W tym roku lecę LOT-em z Toronto do Wrocławia via Warszawa.
Wiadomo, że w tym roku będzie drożej, niż 4 lata temu, kiedy leciałam tylko do Warszawy (dla ciekawości – 1200$ w obie strony do Wrocławia w tym roku).
Główny powód wzrostu ceny – oczywiście ropa naftowa, ale to nie powód, żebym rezygnowała z lotu. Różnica 200-300$ nie jest dla mnie znaczącą różnicą, tym bardziej, że ważne jest dla mnie, żeby tam być, na tym nie oszczędzę. Ceny zawsze idą w górę, i to wszystkiego.
Cóz… Z jednej strony te kontrole lotniskowe cosi chyba dajom, bo póki co – jakosi udoje sie uniknąć powtórki z WTC. Z drugiej strony – zdoje sie, ze juz pare rozy dziennikorze róznyk krajów robili eksperyment: próbowali przemycić do samolotu atrapy broni i… bywało, ze udawało im sie to zrobić. Wniosek – musi być jesce jakosi trzecio strona i to właśnie tamok musi być prowda.
No to kielo mom wykraść Felkowi, coby w tym roku syćka mieli na latanie samolotami telo, kielo potrzebujom? 😀
Szybko, Owczarku 🙂
Zaniedługo lecę 😉
Wolność to jest uświadomienie konieczności, jak mawiał Spinoza.
Tyle.
@Alicja: Uparłaś się z tym „nie musisz/nie chcesz latać, to nie”, a tu chodzi o cyniczną naturę świata, a nie jedno z dobitnych świadectw takiego stanu rzeczy. Cienkimi strużkami pieniążki płyną z kieszeni 99% ludzi do dużych worków 1%. Tak było, jest i będzie.
I fajnie jest, że nie zaszywasz swoich kieszeni, a mój worek pęcznieje! 😛
Ja się nie uparłam – po prostu opisuję świat z mojego punktu widzenia i siedzenia, a Ty usiłujesz mi go „wypunktować”.
Że to nie powinno tak być i zawsze ktoś mnie robi w bambuko.
Ja to, szczerze mówiąc, olewam. Nie ma nic darmo i nie będzie, nie mam już czasu na to, żeby się zastanawiać, kto robi fortuny na tym, czy ja latam samolotami czy nie, ja mam swoje cele i staram się je realizować.
Niestety (a może na szczęście!), nie mam ręki (a raczej głowy) do biznesu, ale daję radę realizować to, co mi się marzyło i jeszcze marzy. Niewiele, prawdę mówiąc 😉
Tu mi się nawinął taki tekst Agnieszki O.
…może nie za bardzo a propos, o czym piszemy, ale cosik w tym jest…
Tak chciałabym – tak umiałabym
powiewną być – niby dym!
Królewną być – złote kwiatki rwać
i trenować nowe miny i przed lustrem stać!
Tak bym chciała damą być,
ach, damą być, ach, damą być
i na wyspach bananowych dyrdymały śnić!
Nie mam serca do czekania,
do liczenia, do zbierania,
Nie, mnie nie zrozumie pan!
Nie mam głowy do posady,
do parady, do ogłady –
to zbyt opłakany stan!
Chcę swój szyk jak dama mieć,
jak dama mieć, jak dama mieć,
i jak moja ciocia Jadzia z wrażliwości mdleć!
Nie mam serca do sieroty,
zgubionego wajdeloty
Nie, mnie nie zrozumie pan!
To nie mój styl z „musztardówki” pić
i z panem „na wiarę” żyć!
Wolałabym na stokrotkach spać
i trenować nowe miny, i przed lustrem stać!
Tak bym chciała damą być,
ach, damą być, ach, damą być
i na wyspach bananowych „bananówkę” pić!
Nie mam serca do pilności,
do piękności, do świętości,
to zbyt wyszukany stan!
Nie mam głowy do dyplomu,
do poziomu, zbiórki złomu,
nie, mnie nie zrozumie pan!
Damą być, ach, c’est si bon,
ach, c’est si bon, ach c’set si bon,
tylko gdzie te, gdzie te damy,
gdzie te damy są?
Z kochasiem gdzieś poszły w siną dal,
Odfrunęły z królikami, a głupiemu żal!
😉
Nie mam ambicji niczego punktować. Piszę, co widzę. Jak napiszę, że za oknem rośnie brzoza, to też będę punktował Twój punkt widzenia? Bo za Twoim oknem nie rośnie?
Sukcesy finansowe 1% bogaczy biorą się w dużej mierze stąd, że 99% nie ma nic przeciwko temu, żeby robić ich w bambuko. I póki im starcza do pierwszego, panuje pokój społeczny,. Ale 1 promil przegina jeszcze bardziej i wtedy dochodzi do rewolucji. Słuszny gniew ludu zostaje skanalizowany przez kolejnych kandydatów do robienia innych w bambuko. I tak w kółko – niezależnie od ustrojowej etykietki.
Zdrowie Solenizantek dzisiejszych! Ana, Ana Schroniskowa i Fusilla niech nam żyją sto lat w szczęściu i zdrowiu! 😀
No dobra, TesTesq,
ciagle – i nie wiem dlaczego – „ścigasz” mnie za coś cokolwiek napiszę, i podsumowujesz, że to nie tak. A jak ma być? Masz lepszy pomysł?
W nosie mam bogaczy i co oni robią, i jak mnie wykorzystywują.
PUNKTUJESZ, tylko nie wiem, dlaczego mnie się czepiasz, a nie tych tam bogaczy 🙄
Odpuść, to nie moja wina i nie wskazuj mi paluszkiem, że używam tego, co używam, samoloty, mydełko FA i takie czy inne piwo. Mam potrzebę, to używam.
Przy okazji…Anna obchodzi imieniny 26 lipca 😉
https://www.youtube.com/watch?v=fYpj_5voeKo
Alicjo,
Nie szkodzi, coś mi się przestawiło – wydawało mi się, że już sobota, a chyba bierze się to z tego, że moje ciśnienie powróciło do normy, to znaczy, obniżyło się o jakieś 15 – 20 mm sł.rt. i do popołudnia w zasadzie jestem nie do życia. 😀 A przy okazji, gdyby ktoś mi podpowiedział jak sobie podnieść to piekielne ciśnienie, to moja wdzięczność będzie go ścigać aż po kres żywota tego. 😉 A jutro też mogę świętować. 😉 😀
@Alicja: Prawda jest ponura: byłaś ostatńią osobą na świecie, która – mimo bólu – chciała się ze mną sprzeczać… 🙁
@Alicja: I zgadzam się w całej rozciągłości w sprawie imienin – Anna obchodzi imieniny jutro, a dzisiaj… Krzysztof.
Zrobilam kilka zdjec domow marmotow. Na pierwszych zdjeciach sa domy swistakow odmiany Marmota Namiota. Dalej sa wejscia do domow swistakow odmiany Marmota Olympus.
Obserwuje te miejsca od wielu lat. Pod zdjeciami sa podpisy, ile lat ma kazdy dom. Dwa pierwsze wejscia sa doslownie na szlaku gorskim.
Ostatni dom miesci sie 2 metry w bok od szlaku. W tym domu wlasciciel – swistak mieszka od przynajmniej 10 lat. Jest to prawdziwa rezydencja z tarasem do wygrzewania sie na sloncu i z ogrodem pelnym ulubionych roslin.
https://picasaweb.google.com/112949968625505040842/MarmotyDomy?authkey=Gv1sRgCOrU9PCyiNiqeQ#6039993907382245490
Tego dnia byla gesta mgla. Swistaki siedzialy w swoich domach.
Miejsce nazywa sie Hurricane Hill i jest polozone okolo 2000 metrow nad poziomem morza.
Osobno podam link do wlasciciela tej samej rezydencji, ktory w sloneczny poranek gwizdze do swoich sasiadow na pobudke.
Swistak z Hurricane Ridge gwizdze do swoich sasiadow.
http://www.youtube.com/watch?v=Foguf0KfXHQ
Hortensjo – z tym ciśnieniem to jest tak, że jak za niskie to kłopot a za wysokie jeszcze większy. Ja np. rano mam ok. 95-100 na 50-55, czyli niskie. Jakieś trzy lata temu chciałem z tym walczyć, lecz doszedłem do wniosku, ze taka walka o wyższe ciśnienie nie ma sensu. Doszedłem do wniosku, że jak jest niskie to niech sobie będzie, a ja będę starał się funkcjonować normalnie i przestałem na nie zważać )) W ciągu kilku godzin ciśnienie podnosi się i wszystko jest ok. Nie piję kawy ani nie palę, więc ciśnienie dochodzi w miarę normalnie. Dzisiaj, po kilku latach już nie zwracam na to uwagę. Jest jak jest i to moje ciśnienie niech stara się, bym mógł się czuć super )))
A wiec nie uczulaj się ))) Pozdrawiam )))
Dzisiaj poza Krzysztofem swoje święto obchodzi również Jakub z Composteli.
@Wawrzek: Musiałem dziś wyrzucić na kompostellę maliny, bo pokryły się pleśnią… 😀
Mnie cisnienie natychmiast sie podnioslo kiedy zobaczylam psa za kierownica samochodu. Prosze zwrocic uwage na tablice rejestracyjna tego samochodu: U.S. Government. Samochodem z taka tablica rejestracyjna jezdza tylko pracownicy federalni. Na przyklad „park rangers”.
Wiem, ze baca ma przodkow na kontynencie hamerykanskim. Nie wiem, czy sam Owczarek ma rowniez swoich przodkow na tych terenach. Nie wnikam w to, ze piesek za kierownica nie jest czystej podhalanskiej krwi.
https://picasaweb.google.com/112949968625505040842/GovernmentEmployee?authkey=Gv1sRgCMeihPWTgdWUTw#6039994557229544018
Wawrzku,
Dzięki za potrzymanie mnie na duchu. Istotnie, najlepiej nie rozczulać się nad sobą, a wszystko będzie dobrze, bo faktycznie po południu czuję się już całkiem nieźle 😀
I wzajemnie pozdrawiam oraz przesyłam Ci miły uśmiech.
TesTesqu,
fajnie jest się z Toba posprzeczać albo co 😉
Hortensja,
„przesyłam najlepsze myśli” (prawa autorskie Wisławy Szymborskiej), a zdrowiem nie należy się przejmować w naszym wieku 😉
Wszystkim Annom najlepszego, a zwłaszcza naszej blogowej Anie 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=8IisP3PTLFc
Nieustające zdrowie dla Any i Fusilli ))) Wszystkiego najlepszego )))
Sto lat wszystkim Anom i Fusilli, niech nam żyją! 😀
Alicjo,
toteż nie przejmuję się, ale przez dobrych paręnaście lat w ogóle nie odczuwałam ciśnienia, dopiero teraz zaczęło mi dawać mi w kość, od czego zupełnie odwykłam. 🙂
Wychodzi na to, że wraz z wiekiem ciśnienie rośnie 😯
Mnie urosło do 140 na coś tam i zaczęłam sie przejmować, w drogerii są aparaty do mierzenia ciśnienia, więc je mierzyłam (po szybkim, 2.5 km marszu).
Lekarz kazał mi sie puknąć w głowę ze 3 razy – po pierwsze primo, należy pobrać przynajmniej 3 odczyty i wyciągnąć średnią (te maszyny nie są bardzo dokładne), po drugie primo, nie należy gnać te 2.5km w 20 minut, po trzecie primo, najpierw zrobić zakupy, spokojnie połazić tu i tam – i dopiero zmierzyć ciśnienie.
Posłuchawszy jego rady (zwłaszcza trzecie primo), mam mam mniej więcej 120/80
Czego wszystkim serdecznie życzę 🙂
Nieustające zdrowie Any z Krainy Wiatraków i Fusilli 🙂
Przesylam serdeczne zyczenia naszym solenizantkom.
Moje ciśnienie krwi zauważalnie spada po 8-kilometrowym biegu!
A z ciśnieniem w życiu (nie krwi) jest tak, że gdy za bardzo wzrośnie, to się pęka i zostaje flak – emocjonalny zombie bez motywacji. 🙁
Ło rany….a skąd o tym wiesz? O tym flaku? Z autopsji?
Kochani-wlasnie wbieglam do budy,troszke jestem zasapana,bo z Hagi „przyszlim” 😉
Spiesze Wam wszystkim serdecznie podziekowac za imieninowe zyczenia!!!
Gdyby nie Wy, bylabym zapomniala,ze mam imieniny,ale coz robic, jesli zyje sie w krainie swietujacej ino urodziny 😆
Potroszku zazdroszcze Wam niskiego cisnienia,lepsze niskie,niz wysokie.Jak dotarlam do mamy do kraju,to moje cisnienie podskoczylo do 169/100 😮 „letko”sie przerazilam,wiec przestalam mierzyc,wychodzac z zalozenia,ze im mniej sie wie,tym(poki co) lepiej 😉
Oczywiscie nie bagatelizuje sprawy,jest czlkowiek pod kontrola,ale z cisnienim tak bywa,ze potrafi sobie „poskakac „!!!
Milego wieczoru wszystkim budowniczym zycze,hej!!!
U nas też nikt o imieninach nie pamięta, tylko urodziny „wypomina” 🙄
Słuszna racja – lepiej pewnych rzeczy nie wiedzieć, chociaż warto się badać raz na rok. Tak ogólnie, żeby nie było zaskakówy!
…i zdrowie Any po raz pierwszy!
Dzieki Alicjo-zdrowie najwazniejsze!! Kontrole tu mamy przynajmniej dwa razy do roku.Trzyma sie reke na pulsie 😉
Co do urodzin to postanowilam nieustajaco obchodzic swoje 33 lata 😆
I tak trzymać, Ana!
Chociaż ja dumnie każdy rok doliczam, bo uważam, że jest to jakieś drobne osiągnięcie 😉
Przepięknie dziękuję za życzenia, i nawzajem Wszystkim moim Imienniczkom dzisiejszym, oraz wszystkim Hannom oraz Mirosławom najlepsze życzenia Imieninowe przesyłam. Wprawdzie rzutem na taśmę, ale chyba się liczy!
Bo nastepny dyżur babciowania mi się skończył i teraz sobie prawie do końca sierpnia poodycham swobodnie! :-))))
………….dorzuce jeszcze nie tylko zyczenia wszystkim Imienniczkom,ale i wszystkim Krzysztofom, spoznione troszke,ale serdeczne!!!!!!!!!!!! 😀
Uuu! Nie zdązyłek tutok przed północom. Ale ino niecałe pół godzinki sie spóźniłek. No to z drobnym opóźnieniem – zdrowie Anecki Holenderskiej, Fusillecki i Anecki Schroniskowej po roz pierwsy! 😀
Do Alecki
„”Szybko, Owczarku 🙂
Zaniedługo lecę 😉 ”
No to juz przelewom, Alecko, z Felkowego konta na Twoje. Mom nadzieje, ze zoden haker nie capnie po drodze tyk dutków i dojdzie telo, kielo trza? 😀
Do TesTeqecka
„Cienkimi strużkami pieniążki płyną z kieszeni 99% ludzi do dużych worków 1%.”
No ale przecie som jesce zbójnicy, ze sprawom ftóryk dutki płynom tyz w drugom strone 😀
Do Hortensjecki
„moje ciśnienie powróciło do normy”
W takim rozie, Hortensjecko, opróc zdrowia Solenizantek, wypijom tyz za Twoje zdrowe ciśnienie 😀
Do Orecki
„Swistak z Hurricane Ridge gwizdze do swoich sasiadow.”
Jo nawet wiem, co on ku tym sąsiadom woło: Pozirojcie! Pozirojcie! Filmujom mnie! Filmujom! Jestem gwiozdom!
A temu psu za kierownicom to jo zazdrosce, bo on mo pewnie automatycnom skrzynie biegów. Jo, kie hipne do auta bacy, nimom tak łatwo i jako juz kiesik godołek, muse furt jeździć na jedynce 😀
Do Wawrzecka
„z tym ciśnieniem to jest tak, że jak za niskie to kłopot”
Ale podobno od denerwowania sie ciśnienie rośnie. Więc moze najlepsym lekiem na zbyt niskie ciśnienie jest… zacąć sie nim denerwować? 😀
Do Anecki
„Gdyby nie Wy, bylabym zapomniala,ze mam imieniny,ale coz robic, jesli zyje sie w krainie swietujacej ino urodziny”
No właśnie jo se nawet myśle, ze dobrze by było, coby imieninowy zwycaj ozeseł sie po świecie. Coby kozdy mioł w swym zywobyciu więcej osobistyk świąt. W końcu od przybytku głowa nie boli.
Twoje zdrowie po roz pierwsy, Anecko! 😀
Do Fusillecki
„oraz wszystkim Hannom oraz Mirosławom najlepsze życzenia Imieninowe przesyłam.”
O Mirosławak nawet nie wiedziołek. No ale ocywiście im tyz pikne zycenia sie nalezom.
I Twoje zdrowie po roz pierwsy, Fusillecko! 😀
http://www.youtube.com/watch?v=CJ8yiHXYiCI
Straśnie fajne som dziewcyny na Słowacji, więc na pewno worce mieć dziewcyne po słowackiej stronie 😀