Was przyjaciel i was wróg w sarpacce z komarami

Pare tyźni temu, pod wpisem o świstakak, zbocowaliście, ostomili, o wasyk utrapieniak z komarami. Cóz, nie do sie ukryć, ze beskurcyje som to straśne. Choć jo akurat mom to scynście, ze u siebie pod Turbaczem nie spotykom tyk ancykrystów zbyt wielu. Widocnie nie przepadajom one za wędrówkami po gorcańskik ślakak. Ale na nizinak, zwłasca w okolicak pełnyk piknyk jezior – podobno skaranie boskie z nimi! Haj.

Ba skoro nie lubicie komarów, to powinniście lubić jerzyki. Cemu? Zaroz wom piknie powiem. W kwartalniku „Tatry” nolozłek artykuł pona Marcina Matyska, ka wycytołek, ze kie zakochano para jerzyków wyryktuje se wspólne gniazdko, a potem w gniazdku tym wykluje sie z jajek siumno gromadka piknyk pisklaków, to wiece, kielo owadów rodzice znosom tym pisklakom do zjedzenia? Na mój dusiu! Dwajścia tysięcy dziennie! Pikne dwajścia tysięcy! To tak jakby ci z wos, ftórzy majom dzieci, kozdego dnia ryktowali swym pociechom dwajścia tysięcy kanapek!

Ale posłuchojcie dalej, ostomili. Otóz spośród robali, ftórymi dorosłe jerzyki karmiom swe młode, 10 procentów to muchówki,* cyli insekty, do ftóryk zalicajom sie między inksymi te sakramenckie komary. Kielo komarów jest w tyk dziesięciu procentak? Tego niestety nie wiem, bo tego akurat pon Matysek nie wyjaśnił. Ale przyjmijmy, ze koło połowy. A kielo casu młode jerzyki chowajom sie w gnieździe? Tego tyz pon Matysek nie napisoł, ale Wikipedia pado, ze 40 dni. No to teroz policmy:

20.000 robali x 10% x 0,5 komara x 40 dni = 40.000 komarów zjedzonyk przez rodzeństwo młody jerzyków

Bajuści! Przez cały pikny okres chowu w gnieździe jerzykowe pisklęta dostajom do zjedzenia jaz śtyrdzieści tysięcy komarów! Telo co ludność Nowego Targu i Szczawnicy rozem wzięto! No to jo se myśle, ze od dzisiok, kie uwidzicie w swojej okolicy gniazdo tyk piknyk ptosków, to powinniście jaz skakać z radości. Bo sami widzicie, jak piknie dzięki nim maleje licba tyk ządnyk wasej krwi beskurcyjej. Tak, tak ostomili, gniazdo jerzyka blisko wasego domu – to barzo dobro wiadomość dlo wos i barzo zło dlo tyk maluśkik bzycącyk łotrów. Haj.

Ale tak w ogóle to cy wiecie, cemu te łotry tak chętnie ku wom lgnom? Kie poźrecie tutok, to dowiecie sie, ze…

Komary mają kilka sposobów, by namierzyć swoje ofiary, czyli nas. Zwabia je kwas mlekowy i inne składniki potu. Naprowadza na cel zwiększone stężenie dwutlenku węgla w powietrzu, gdy je wydychamy. Z bliskiej odległości potrafią nas wypatrzyć. Posługują się też termodetekcją, czyli zdolnością rozróżniania temperatur, przez co na ich ukąszenia najbardziej narażone są, mające nieco wyższą temperaturę ciała, kobiety w okresie owulacji, młodzi mężczyźni i dzieci. […] Z tego samego powodu komarzyce lubią polować wieczorami – łatwiej im w chłodzie namierzyć ciepłe ciało. Ostatnio odkryto, że niektóre rodzaje bakterii na ludzkiej skórze „współpracują” z komarami wydzielając substancje, które je zwabiają. Zatem indywidualna flora bakteryjna też ma znaczenie.

O, krucafuks! Waso osobisto flora bakteryjno sprzyjo komarom, a nie wom! To zdrada! Nic inksego jak zdrada! Wase bakterie powinny wos wspierać i być wom wdzięcne za to, ze pozwolocie im wieść pikne zywobycie na wasej skórze. Tymcasem one som w sojusu z wasymi wrogami! A to Judasze! To Brutusy! To Efialtesy! Petainy! Quislingi! I Bogusławy Radziwiłły krucafuks!

I co teroz? No cóz…. Kie juz wiecie, ze mocie na swym ciele organizmy, ftóre kolaborujom z komarami, musicie cosi z tym zrobić. Ino co? Ano… mozecie na przikład zagrozić tym zdradzieckim bakteriom, ze jeśli nie bedom wobec wos lojalne, to bedziecie furt myć sie mydłem antybakteryjnym. I to tym o najmnocniejsym działaniu. Mozecie tyz spróbować po dobroci – na przykład obiecać bakteriom cosi, co one barzo lubiom. Mozecie – stosując nieśmierztelnom metode kija i marchewki – próbować jednego i drugiego naroz. A moze mocie jakiesi inkse pomysły, jak wasom flore bakteryjnom przeinacyć na wiernyk sojusników? Jakosi w kozdym rozie musicie przeciągnąć jom na swojom strone. Bo wiadomo przecie, ze kozdy problem najlepiej rozwiązywać zacynając od siebie. Nie inacej jest wte, kie idzie o problem z komarami. Hau!

P.S. A skoro niniejsy wpis jest cynściowo o jerzykak, to niekze bedzie on dedykowany ik prawie-imiennikowi, cyli Jerzoreckowi, coby mu sie sybciej i pikniej do zdrowia wracało. Haj 😀

* Marcin Matysek, Jerzyk, a nie jeżyk, „Tatry” 2013, nr 4 (46), s. 60-61.