Jest jesce lepiej!

Mom dobrom wiadomość, ostomili. Barzo dobrom! Niedowno policono, kielo kozic zyje obecnie w Tatrak. I wiecie, co z tego licenia wysło? Heeej! Cosi piknego! O, tutok mozecie se przecytać, ze 1389 kozic naliczyli pracownicy polskiego i słowackiego Tatrzańskiego Parku Narodowego podczas organizowanego już po raz 57. wspólnego liczenia tych rogaczy, które są symbolem obu parków. […] Tak dużo kozic w Tatrach nie było odkąd są one liczone, czyli właściwie od początku istnienia Tatrzańskiego Parku Narodowego.

Na mój dusicku! No to ino radować sie nalezy. Nalezy sie piknie radować, ze kozicki w nasyk Tatrak tak obrodziły. I to właśnie teroz, kie nieftórzy narzekajom i narzekajom, ze w nasym kraju jest straśliwy niz demograficny. A tutok… okazuje sie, ze z tym nizem to nie do końca prowda. Bo przecie mieskańcami Polski som nie ino ludzie, ale zywina tyz. A u polskiej zywiny – jako widać – przynajmniej u nieftóryk gatunków zodnego nizu nimo. Nimo nizu, ino pikny wyz. Bajako.

Liczba kozic musi cieszyć – pado w zalinkowanym wyzej artykule pon Filip Zięba – bo jeszcze w 1999 roku w całych Tatrach mieliśmy zaledwie 241 kozic.

Wiecie tak w ogóle, fto to jest ten pon Zięba? To pon nadleśnicy, pracujący w Tatrzańskim Parku Narodowym. Niedowno miołek okazje uwidzieć go w trakcie pełnienia słuzbowyk obowiązków. Kie? Ano roz, kie hipłek w Tatry, coby odwiedzić Maryne Krywaniec. Siedli my se wroz z Marynom w jednym zacisnym zlebie i otworzyli flaske Smadnego Mnicha, ftórego ze sobom przyniesłek. No i juz mieli my zacąć pić, kie nagle podesła ku nom… kozica. Najwyraźniej zaciekawiło jom, co my tutok ryktujemy.

– Witojcie, krześni – pedziała kozica. – Co pijecie? Widywałak casami, ze ludzie pijom cosi podobnego. Ale ze zywina – to widze po roz pierwsy!
No to jo wroz z Marynom wyjaśnili my, co momy we flasce.
– Dojcie skostować – popytała kozicka. – Ciekawo jestem, jak to smakuje.
– Lepiej uwazojcie – ostrzegła Maryna. – Wiedzcie, ze piwo to nie woda. Owcarek to juz sie do niego przyzwycaił. Jo – jakisi cas temu – tyz. Ale wom – moze sie we łbie zakryncić. Haj.
– E, nie godojcie – odrzekła kozica. – Nawet od pozirania w głębokie przepaście nie krynci mi sie w łbie. To niby cemy miałoby sie zakryncić od maluśkiej flasecki jakiegosi pospolitego napoju?

Fcieli my wroz z Marynom wytłumacyć, na cym polego róznica między zawrotami głowy po Smadnym a zawrotami od pozirania w przepaście. Ba zanim jo zdązyłek otworzyć gymbe a orlica dziób – kozica chyciła flaske w zęby, po cym zadarła łeb do wierchu i… cały Smadny Mnich wartko popłynął przez jej gardło jaz do brzucha. A z brzucha – do krwiobiegu, ka zaroz pikne promile sie wyryktowały. No, krucafuks! Nie wiem, co by wysło, kieby w tej kwili chuchła ona w alkomat. I nie wiem, cy syćkie kozice majom tak słabe łby, ale ta – miała. Kie skońcyła pić, to najpierw jej sie bekło, potem pedziała, ze kocho syćkie orły i syćkie owcarki, a potem zacęła śpiewać „W murowanej piwnicy”. Próbowała przy tym zatańcyć zbójnickiego, ale nogi jej sie poplątały i prasła na ziem. Nie próbowała wstać, ino mrukła, ze te Tatry to powinny przyzwoicie stać w miejscu, a nie wirować jak śmigła TOPR-owskiego helikoptera. Wreście twardo usnęła i zacęła tak chrapać jakby była starym niedźwiedziem, a nie gibkom kozickom.

Pewnie nic scególnego by z tej historii nie wynikło. No, moze poza tom jednom rzecom, ze naso nowo znajomo dowiedziałaby sie, co to znacy mieć kaca. Ale… nagle pocułek, ze zblizo sie zapach cłowieka. Na mój dusiu! Fto to był? Przecie nojdowali my sie z dala od turystycnyk ślaków. Wnet syćko sie wyjaśniło. O, Jezusicku! To pon Zięba! Pon nadleśnicy Filip Zięba! We własnej osobie! Właśnie pracowoł przy liceniu tatrzańskik kozic. Stanął jakiesi pięćdziesiont metrów od nos, uniesł do ocu lornetke i zacął przez niom pozirać.

– O! Kolejna kozica! – uciesył sie. – Ale… Ojej! Ona jest chyba martwa. Leży i nie rusza się. Widzę przy niej jakiegoś orła. No to już na sto procent musi być martwa. Przecież orzeł by się przy niej tak nie kręcił, gdyby to nie była padlina… O! I jakiś owczarek podhalański też tam jest! Czyżby podhalany też były padlinożercami? Cóż, widocznie bywają. W każdym razie tej biedaczki uwzględnić w swoim liczeniu nie mogę. Mam przecież liczyć żywe zwierzęta, a nie padłe.

Pon Zięba opuścił lornetke i poseł sukać inksyk kozicek. A zanim ta naso wytrzeźwiała – on był juz het poza zasięgiem mojego węchu. I tak oto popsuli my kozickowom statystyke. Niefcący zupełnie, ale tak niestety wysło. Dlotego, ostomili, mom ku wom pytanie: cy ftosi z wos mo moze kontakt z dyrekcjom Tatrzańskiego Parku Narodowego? Jeśli tak – to piknie pytom, dojcie im znać, ze kie idzie o licebność kozic w Tatrak, to sytuacja jest jesce lepso, niz to im sie widzi. Bo tyk kozic – podcas ostatniej akcji licenia – było w sumie nie 1389, ba okrąglutkie 1390. Telo ino, ze 1389 było trzeźwyk, a jedno – kapecke przynapito. Hau!

P.S. A w najblizsy cwortek – bedziemy mogli sie piknie weselić, bo w tym dniu Basieckowe imieniny bedom. Zdrowie Basiecki! 😀