Santaklosy i Mikołaj
Krucafuks! Cy wy, ostomili, tyz mocie dosyć tyk syćkik pseudoświątecnyk reklam w telewizji? Zwłasca tyk, ftóre zacęły nos atakować juz w pocątkak listopada, choć to przecie nie była jesce pora na bozonarodzeniowy nastrój? Bo jo od pewnego casu na juz na sam widok santaklosa w telewizyjnej reklamie zacynom tak groźnie warceć, ze chyba zasłuzyłek na tablicke z napisem: UWAGA – ZŁY PIES.
A tak w ogóle… ciekawe, fto wymyślił to słowo – „santaklos”. Fto by to nie był – jo temu komusi piknie gratuluje piknego pomysłu. Gratuluje mu dlotego, ze jest to barzo dobre określenie dlo tyk syćkik panocków, co to podsywajom sie pod Świętego Mikołaja nie w celak ślachetnyk, ino komercyjnyk. Trza ino bocyć, coby santaklosa nie mylić z Santa Clausem. Jedno i drugie brzmi niby podobnie, ale Santa Claus jest jak najbardziej w porządku – to prowdziwy, przyzwoity i oryginalny Mikołaj z krwi i kości (i z biołej brody tyz), telo ino, ze po angielsku. Haj.
A bliskie spotkanie z prowdziwym Świętym Mikołajem – juz wkrótce! Bo przecie pikny 6 grudnia bedziemy mieli niebawem! Nalezy sie wprowdzie spodziewać, ze bedzie tak jak zwykle, cyli ze nifto z nos tego siumnego Świętego nie uwidzi. Ale za to – tyz tak jak zwykle – w wielu domak bedzie barzo przyjemny ślad jego potajemnyk odwiedzin – pikne prezenty! Jedne okazałe, inkse skromne – ale syćkie pikne i warte więcej niz syćkie dutki na świecie!
Heeeej! I pomyśleć ino, ze choć momy juz XXI wiek, to furt istniejom jesce tacy ludzie, ftórzy naiwnie wierzom, ze… Święty Mikołaj nie istnieje. Próbujom przy tym zaklinać rzecywistość i ryktujom rózne pseudonaukowe dowody, coby samyk siebie przekonać, ze ik urojenia wcale nie som urojeniami. O, tutok na przykład nojdziecie barzo osobliwy wywód składający sie jaz z dziewięciu punktów. Trza przyznać, ze na pierwsy rzut oka – ten wywód brzmi nawet całkiem przekonująco. Ale ino na pierwsy rzut oka. Bo juz na drugi – piknie widać, ze sensu tamok nimo zodnego. Poźrejmy, ostomili, na punkt pierwsy. Co jest w nim napisane? Ano to, ze znamy 300000 gatunków ssaków – ale nie ma wśród nich ani jednej odmiany latającego renifera. Hahahahahahahahaha! O, Jezusicku! Haha! To mo być dowód na nieistnienie hyrnej reniferowej kompanii ciągnącej mikołajowe sanie? Hahaha! Haha! Przecie na całej kuli ziemskiej furt odkrywane som coroz to nowe gatunki zywiny. Nifto nimo wątpliwości, ze wiele jest jesce nieodkrytyk. Według naukowców – jak tutok pisom – na odkrycie czeka jeszcze od 3 do 12 mln gatunków. Część z nich to wciąż nieznane nauce ssaki. No i co? Jakom gwarancje moze nom dać autor rzeconego „dowodu”, ze pewnego dnia kolejnym nowo odkrytym gatunkiem ssaka nie okaze sie latający renifer? Odpowiedź jest prosto: zodnej! Zodnej i ślus.
Punktów 2-9 nawet nie fce mi sie tutok cytować. Fto mo ochote – ten poźre pod podanego przeze mnie linka i sam se przecyto. A cytować mi sie ik nie fce, bo na dobrom sprawe one syćkie sprowadzajom sie do jednego stwierdzenia – ze technicnie niemozliwe jest, coby jeden Mikołaj przy pomocy paru reniferów był w stanie w tak krótkim casie obdarować tak wielu ludzi. O, Jezusicku! Słodki Jezusicku! Na takie argumenty to ino ręce opadajom (a jeśli jest sie psem – to ogon)! Mało to juz ten świat widzioł rzecy „niemozliwyk” z technicnego punktu widzenia? Mało? Przecie sto roków temu technicnie niemozliwe było, coby cłowiek polecioł w kosmos. Sto pięćdziesiont roków temu technicnie niemozliwe było, coby cłowiek mógł latać w powietrzu jak pikny ptok. Dwieście roków temu technicnie niemozliwe było, coby pojeździć se jakimkolwiek pojazdem, jeśli nie ciągnął go koń abo inksy osiołek. Trzysta roków temu… i tak dalej.
Tak, tak, ostomili… Te syćkie „naukowe” dowody na nieistnienie Mikołaja, som warte telo, co popularny w średniowiecu „naukowy” dowód na to, ze Ziemia jest płasko (ukwalowujący, ze kieby była okrągło, to przecie ludzie by z niej pospadali). Haj.
No dobrze, a cy jo mom dowód na to, ze te syćkie prezenty, ftóre dzieci (ale nie ino one) nojdujom 6 grudnia pod poduskami, w butak abo skarpetak, som prezentami właśnie od Świętego Mikołaja? Ano mom! Pewnie ze mom! Poźrejcie ino – Mikołaj wcale nie jest najwozniejsym świętym. Som wozniejsi: Matka Bosko, Święty Pieter, Święty Paweł, Święty Jan Krzciciel… Długo by wymieniać. No i kieby tacy zwycajni ludzie mieli obdarowywać sie prezentami z okazji dnia jakiegosi świętego, to przecie jasne, ze wybraliby se ftóregosi z tyk najwozniejsyk. A jednak – te pikne podarki pojawiajom sie w dniu świętego barzo zacnego wprowdzie, ale jednak mniej woznego niz wielu inksyk. Więc tutok darcyńcom nie moze być zwykły cłowiek. Nie moze i ślus. Zarozem musi nim być ftosi, dlo kogo 6 grudnia jest dniem scególnym. A dlo kogo ten dzień jest scególny? To przecie jasne – dlo tego, fto jest jego patronem. Haj.
Ocywiście zyjemy w wolnym kraju. Więc fto woli wierzyć w bojke, ze Mikołaja nimo – ten mo do tego pełne prawo. Nie zmienio to jednak faktu, ze to jest ino bojka. Tako samo jak ta o Cyrwonym Kapturku i wilku. Zoden powozny i rzetelny naukowiec nie zaprzecy, ze Święty Mikołaj istnieje. Dlotego fto jest zwolennikiem twardyk naukowyk dowodów, ten w najblizsom sobote bedzie spodziewoł sie prezentów nie od rodziny, nie od znajomyk… ino samiućkiego Świętego Mikołaja. Hau!
P.S. Ba w przeddzień piknyk Mikołajek… tyz momy pikny dzień… Zbyseckowe urodziny! A zatem zdrowie nasego Zbysecka! 😀
Komentarze
Owczarku,
Przyczytalam tekst pana Brynskiego. Na moim ekranie tekst ukazal sie w jezyku angielskim. Nie wiem czy to pon Brynski napisal swoj tekst po angielsku, czy to google automatycznie przetlumaczyl, czy moze Santa ma cos z tym wspolnego.
Pan Brynski ma naukowe podejscie do swojej wnioskow. Podaje cyfry i rozne dane. Nie zostawia miejsca na wyobraznie. Ale wtedy to nie bylaby analiza naukowa.
U nas nie ma swieta 6 grudnia. Dostajemy prezenty 25 grudnia rano. Santa zostawia prezenty w nocy kiedy wszyscy spia. Do domu wchodzi przez komin. Sanie zaprzezone w renifery sa zaparkowane na dachu. Nikt nie widzi Santy.
Santa Claus wyrusza w swoja podroz ze swojego domu mieszczacego sie na Biegunie Polnocnym.
W 1897 roku 8-letnia Virginia wyslala list do gazety The New York Sun z pytaniem „Is there a Santa Claus?” Dziennikarz gazety opublikowal odpowiedz na pytanie Virginii.
Kopiuje tylko fragment:
„(…)Yes, Virginia, there is a Santa Claus. He exists as certainly as love and generosity and devotion exist, and you know that they abound and give to your life its highest beauty and joy. Alas! How dreary would be the world if there were no Santa Claus! It would be as dreary as if there were no Virginias. There would be no childlike faith then, no poetry, no romance to make tolerable this existence. We should have no enjoyment, except in sense and sight. The eternal light with which childhood fills the world would be extinguished.(…)”
Calosc jest ponizej
http://www.nydailynews.com/opinion/yes-virginia-article-1.1556978
Santa Claus ma swoje tajemnice i dostarcza prezenty roznymi metodami. Na przyklad moze wykorzystac dylizans Wells Fargo, aby dotrzec przez zasniezone gory do miasteczka, w ktorym czekaja dzieci. Magic!
https://www.youtube.com/watch?v=TjMcYh5QPX4
I na zakonczenie jeszcze jeden Claus, ktory nazywal sie Died Maroz. Owczarek kiedys pieknie opisal te barwna postac
„A jesce wracając do Santa Klosa, o ftórym pod poprzednim jesce wpisem mowa była: ponad pół wieku temu i po nasej syrokości geograficnej kryncił sie farbowany Santa. Nazywoł sie Died Maroz i zamiast „Mery Krismas!” wołoł „Z Nowym Godom!”. Ale zdoje sie, ze odeseł wroz z tow. Bierutem, bo za tow. Wiesława chyba juz go nie widziano. Po braterskik krajak dalej chodził, zwłasca po sojuzie nieruszimym riespublik swabodnych, ale po Polsce chyba juz nie.”
Za bajtla Mikołaj przynosił grzecznym dzieciom maszkiety, a chacharom wongiel w tytce.
Natomiast na Wigilie prezenty przynosi nam Dzieciątko. Przed wieczerzą otwiera sie okno w pokoju gdzie stoi choinka i Dzieciątko wchodzi nim i zostawia pod choinka prezenty. Potem, po wieczerzy, bajtle je rozpakowują.
A co do reklam, co niektórzy chyba już powariowali do końca.
Owczareczku, to się wie, że święty Mikołaj istnieje.
Ale z santaklosem to sprawa już się inaczej przedstawia. Santaklosa też już mamy, ale w bardzo dobrym wydaniu. A właściwie – Santa Klossa. Wszystko za sprawą pana Stanisława Mikulskiego, który już gdzieś po niebiańskich łąkach brodzi.
Dlatego stawiam wniosek, by jakaś piękna gwiazda mrugająca w grudniu z nieba, otrzymała nazwę Santa Kloss – ps. St. Mikulski. Albo odwrotnie – St. Mikulski vel Santa Kloss.
Będzie przyświecać Świętemu Mikołajowi, gdy ten będzie pędził z zaprzęgiem skrzydlatych reniferów z saniami wyładowanymi mikołajowymi prezentami.
U mnie w domu był św. Mikołaj, lecz z drobnymi prezentami, w postaci cukierków, ale „prawdziwe” prezenty dostawało się w Wigilię wieczorem, już po uroczystej wieczerzy.
Do dzisiaj pamiętam, jak pod choinką znalazłem nowiutkie buty, zwane narciarkami, gdyż miały czubek buta nie okrągły tylko ścięty. Poszedłem z Ojcem w nich na pasterkę, i całą mszę nic nie robiłem tylko wpatrywałem się w te buty koloru ciemnej wiśni )) Miałem wtedy chyba ok. 10 lat ))
Co do podarków, to chyba pierwszym był św. Wawrzyniec, który porozdawał wśród biedoty Rzymu wszelkie dobra Kościoła, choć i tak mu to nie pomogło ( Został „za karę” położony na rozpalonej kracie i tak zakończył swoje ziemskie życie.
W sierpniu usłyszałem jak dziecko mówiło do swojej mamy, że to nie była krata tylko przypalali świętego na grillu )))
Święty Mikołaj istnieje, bo cóż to byłby za świat bez Niego i Jego prezentów, które wywołują tylko piękne uśmiechy na twarzach ))
Pięknie dziękuję jałowcową i Smadnym częstuję 😉
albo też, klin klinem, częstujcie się ginem 🙂
No tak, napisałem, lecz bez zrozumienia (((
U Andrzeja w Boże Narodzenie przychodzi Dzieciątko a w Poznaniu przychodzi Gwiazdor ) i to Gwiazdor rozdaje prezenty grzecznym dzieciom. „Wongla w tytce” nie dostawało się w moich młodych latach, lecz była rózga (( Pamiętam, jak każdy z chłopaków już na miesiąc przed Bożym Narodzeniem, czyli po poznańsku „Gwiazdką” robił się coraz grzeczniejszy, by widmo rózgi odchodziło w niebyt )) a niezłe chachary były z nas (( Gwiazdka minęła i wszystko wracało „do normy” ( )
Jak gdzieś w okolicy ktoś coś zbroił, to najpierw szli do Matki, a Mama zanim się zapytała, czy to nasza sprawka, brała pasek i dostawaliśmy niezłe lanie i gdy zaklinaliśmy się, że to nie my, mówiła, „że to na zapas”. I nikt nie miał do nikogo pretensji, takie były czasy, a lanie to nawet dziewczyny dostawały ( naturalnie, gdy zasłużyły )) Zresztą w szkole też linijka była ciągle w ruchu a dłonie co niektórych bywały czerwone ( Jedyna ulga przy szkolnym laniu była tylko wtedy, gdy półmetrowa linijka złamała się )) Dzieciaki za to były karne i posłuszne, dzisiaj w szkole to dzieciaki robią co chcą i nawet nie wolno im zwrócić uwagi, by go nie stresować (
Cy wy, ostomili, tyz mocie dosyć tyk syćkik pseudoświątecnyk reklam w telewizji?- pisze Owczarek
Oj tak owczarku oj tak.Wszystko ma swój czas albo go nie ma.
Myślę że można stworzyć alternatywna listę :-))
10 dowodów na istnienie Św.Mikołaja
1. Latające renifery istnieją tak samo jak krasnale, elfy wróżki czy jednorożce, wszyscy to wiedzą a zwłaszcza wielbiciele Tolkiena czy Harego Pottera
2. Mikołaj jest w stanie odwiedzić wszystkie dzieci i robi to tak szybko że z powodu tej szybkości żadne dziecko go nie widziało
3. Sanie Św.Mikołaja są wyposażone o wiele bardziej nowocześnie niż najnowszy model pojazdu Jamesa Bonda .
4. Co do tego jak zmieszczą się w saniach wszystkie prezenty wszyscy przecież słyszeli o worku bez dna.
5. Dzieci piszące do Św. Mikołaja dostają albo odpowiedź albo prezent.
Gdyby nie było Św.Mikołaja kto odpisałby na listy i dawał prezenty?
6. Dowód pewny i niezbity. Przecież rodzice nie maja z prezentami nic wspólnego. Nie czytają wszak listów adresowanych do Św.Mikołaja
7. Dzieci o prezenty często proszą w snach, marzeniach kto inny o tym by wiedział
8.Dowód pewny jeśli nie Mikołaj to kto wkładałby te wszystkie prezenty pod choinkę wcześniej włażąc przez komin?
9.Kominiarz w grudniu – to niemożliwe
10. Dowód pewny – hohoho
Ależ oczywiście, że święty Mikołaj istnieje, sama nie tak dawno dostałam od niego prezent. Czy przyjdzie w tym roku, no cóż, zobaczymy. 😀
Jeśli chodzi o reklamy, to w ogóle ich nie oglądam, a jeśli przypadkiem jestem przy telewizorze w tym czasie, to wyłączam głos – za bardzo mnie irytują. 😉 😆
Zbyszku,
wszystkiego najlepszego z okazji Urodzin. 😀
Zbyseckowi-wszystkiego najlepszego,duzo duzo zdrowia z okazji urodzin 😀 😀 😀
Zaraz zaraz nie wiem jak inne sw.Mikolaje,ale „holinderski”wlasnie dzisiaj 5-go grunia roznosi w Krainie Wiatrakow prezenta!! A przybywa tutaj z odleglej Hiszpanii,przeprwiajac sie przez morza statkiem.Towarzysza mu czarne Piotrusie,ktorym w glowie ino psoty i figle 😆
W naszej chacie,tak tutaj,jak i w Polsce sw.Mikolaj przynosi prezenty w dniu wigilii,zaraz po wieczerzy!Jakos tak sie cudownie zdarza,ze zawsze trafi pod wlasiwy adres i polozy niespodzianki pod wlasciwa choinka?? 😉
Hej.
Mnie zloszcza podobnie,jak Owcarka natretne i do znudzenia powtarzane reklamy.Ale jeszcze bardzie,ze juz ten cyrk zaczyna sie w listopadzie,pozbawiajac dzieci calej radosci oczekiwania,bo jak cos sie przeciaga jak gume do zucia,to i mozna dostac tylko niestrawnosci 🙁
Skoro są „rzeczy i sprawy, które się nie śniły filozofom”, to jak można twierdzić, że Mikołaja nie ma? Oczywiście, że jest! Zawsze trzeba mieć przygotowaną przynajmniej jedna parę butów, wyglancowanych do błysku, aby było gdzie włozyć Mikołajowe paczuszki. Przynajmniej było tak u mnie w dzieciństwie, jak i później, gdy były już Dzieci i Wnuki.
Nawiązując do komentu Wawrzka chcę uprzejmie donieść, że żadnego Mikołaja nigdy w Wielkopolsce nie było i nie jest przewidywane jego przybycie. Zawsze natomiast był Gwiazdor 24 grudnia i szlus!!!
Mikołaj, Santaklausy i Ho ! Ho! to jest marketing Coca Coli i nic więcej. Że się z nim identyfikuje 90 % idiotów – cóż, nie moja broszka, nie moje małpy, nie mój cyrk.
I jeszcze jedno, miłe Panie, PT.
Przeciętny komin wentylacyjny w EU ma przekrój 14 x 14 cm, komin ogniowy 18 x 18 cm.
Chciałbym zobaczyć tego grubego jegomościa jak wjeżdża przez 18 x 18 cm do kominka (albo rura fi 16 cm) – byłoby z niego jakieś 20 mb mikołaja (to mi wyliczył w ub roku mój 10 letni wnuk).
I cóż miałem rzec?
Do Orecki
„Santa Claus ma swoje tajemnice i dostarcza prezenty roznymi metodami. Na przyklad moze wykorzystac dylizans Wells Fargo”
Tyz tak myśle. Choć moim zdaniem w filmiku jest drobny błąd – bo do Mikołajowego dylizansa zaprzęgniete som racej renifery, nie konie. Ale jako pedziołek błąd jest drobny, więc nimo powodu sie cepiać 😀
Do Andrzejecka
„Natomiast na Wigilie prezenty przynosi nam Dzieciątko.”
To chyba podobnie jak w Czechak, ka prezenty w Wigilie rozdoje Ježíšek. Cyli coby ułatwić Ježíškowi działanie, dobrze by było na Śląsku otwierać mu okno na czeskom strone, a w Czechak – na śląskom strone 😀
Do Tanakecka
„Dlatego stawiam wniosek, by jakaś piękna gwiazda mrugająca w grudniu z nieba, otrzymała nazwę Santa Kloss – ps. St. Mikulski. Albo odwrotnie – St. Mikulski vel Santa Kloss.”
Na mój dusiu! Jo se myśle, ze Santa Kloss piknie sie przydo. Bo stary pocciwy Santa Claus niestaty jakosi nie radzi se z cwanym Santaklosem. A Santa Kloss – zaroz fudamentowi wypali: „Nie ze mnom takie numery Bruner!” 😀
Do Wawrzecka
„U Andrzeja w Boże Narodzenie przychodzi Dzieciątko a w Poznaniu przychodzi Gwiazdor”
Z tego co widziołek na jednym obrazku: Święty Mikołaj i Gwiazdor majom ze sobom wiele wspólnego. Obaj majom cyrwone stroje i długie biołe brody. Jeśli zaś tak wcale nie jest – to na pohybel autorowi teo obrazka, ze mnie wprowadził w błąd! 😀
Do Zbysecka
„Pięknie dziękuję jałowcową i Smadnym częstuję 😉
albo też, klin klinem, częstujcie się ginem 🙂 ”
I jałowcowo pikno, i Smadny, i gin. Dzięki i Twoje zdrowie po roz pierwsy, Zbysecku! 😀
Do Ulotnej_Wiecnościecki
„10 dowodów na istnienie Św.Mikołaja”
Wiecnościecko, zwłasca ten trzeci punkt mi sie podobo (ale syćkie pozostałe tyz!), bo wiadomo przecie, ze Bond – podobnie jak Mikołaj – piknie istnieje. Chociaz roz wyglądo jak pon Connery, roz jak pon Moore, roz jak pon Craig, a teroz podobno mo wyglądać jesce inacej 😀
Do Hortensjecki
„Czy przyjdzie w tym roku, no cóż, zobaczymy.”
Jo se myśle, ze przyjdzie, Hortensjecko. Nie jestem pewien, w jaki sposób to zrobi, ale myśle, ze przyjdzie 😀
Do Anecki
„Zaraz zaraz nie wiem jak inne sw.Mikolaje,ale ‚holinderski’ wlasnie dzisiaj 5-go grunia roznosi w Krainie Wiatrakow prezenta!! A przybywa tutaj z odleglej Hiszpanii”
To logicne. Mikołaj miesko na biegunie północnym, więc najpierw hybo do Hispanii, coby sie kapecke ogrzać po tej biegunowej zimnicy. I dopiero potem ruso do Holandii i do inksyk krajów 😀
Do Fusillecki
„Zawsze trzeba mieć przygotowaną przynajmniej jedna parę butów, wyglancowanych do błysku, aby było gdzie włozyć Mikołajowe paczuszki.”
O! I mozliwe, ze kiesik ftosi tyk butów nie wyryktowoł, więc Mikołaj nie doł mu prezentu, bo nie mioł kany go włozyć. I potem ten ftosi zacął głosić te bzdure, ze Mikołaja nimo 😀
Do Original_Replikecka
„Chciałbym zobaczyć tego grubego jegomościa jak wjeżdża przez 18 x 18 cm do kominka”
Widywołek scury, ftóre przeciskały sie przez tak ciasne otwory, ze nimom pojęcia, jak to robiły. Moze Mikołaj pobieroł u scurów nauki? 😀
Spodobala mi sie podroz Mikolaja opisana przez Ane. Z Hiszpanii Mikolaj przybywa statkiem do Krainy Wiatrakow.
Owczarku,
Troche sobie ponarzekales, ze pikne konie to nie to samo co renifery.
Mam dla Ciebie renifery. Co roku biuro NORAD (North American Aerospace Defense Command) obserwuje podroz SantaKlosa z Bieguna Polnocnego na caly swiat.
https://www.youtube.com/watch?v=tGopajvBKuA
Dawno temu, zanim zalegalizowano marijuane w Colorado, jakas gazeta w Colorado opublikowala numer telefonu do SantaKlosa. W druku byl maly blad. Zamiast numeru do SantaKlosa wydrukowano numer telefonu do glownego komandora NORAD.
Telefon komandora dzwonil dzien i noc z pytaniami od dzieci, gdzie jest teraz SantaKlos.
Od wtedy NORAD, oprocz swoich zwyklych waznych zadan, 25 grudnia dokladnie obserwuje trase przelotu SantaKlosa i zdaje na zywo raport z jego trasy. Sanie SantaKlosa maja w te jedyna noc pierszenstwo na niebie.
Film pokazuje start SantaKlosa z Bieguna Polnocnego. NORAD sfilmowal to w 2009 roku. W tym roku rowniez beda obserwowali SantaKlosa. Przelot SantaKlosa bedzie dostepny na zywo na youtube.
orginal_repliko – nie wiem, jak to w Twoich czasach poznańskich bywało, lecz w moich czasach (koniec lat 40 i początek 50-tych) był Mikołaj ) I jak napisałem dostawaliśmy drobne cukierki jako przedsmak „nalotu” Gwiazdora )) Nasi sąsiedzi bliżsi i dalsi też na św. Mikołaja obdarzali swoje pociechy cukierkami. Spotykając się, porównywaliśmy papierki z cukierków, gdyż zawartość zostawała zjadana na poczekaniu ))
Co do objętości brzucha Gwiazdora i średnicy kominów, to przecież ma on swoje sposoby zamiany swojej postaci w kwanty czy fotony i teleportuje się bez problemu przez najmniejsze średnice kominów przechodzi z prezentami. Coś w tym musi być, gdyż w ciągu jednej nocy musi odwiedzić wszystkie dzieciaki i co grzeczniejszych dorosłych. Więc myślę, że porusza się z podświetlną prędkością )))
Ciekawe jak NORAD to robi, że wie, gdzie ten święty z podarkami jest w danej chwili ?? Muszą mieć jakieś tajne urządzenie do obserwacji przemieszczania się Gwiazdora ))) Ważne ze dzieciaki wiedzą za jaki czas przybędzie do nich )))
NORAD korzysta z informacji przekazywanych przez satelity i przez ISS. Od momentu startu z Bieguna Polnocnego Santa wlacza GPS. Dodatkowo otrzymuje eskorte samolotow NORAD.
Wszystkie jednostki NORAD otrzymuja instrukcje, aby zapewnic Santaklosowi bezpieczna podroz. „(…)this object is to receive air defense escort and safe passage on his journey. out.”
Rudolf, pierwszy renifer w zaprzegu, ma czerwony, swiecacy nos, ktorym oswietla droge.
Co roku Santaklos zatrzymuje sie na stacji ISS, aby przekazac prezenty astronautom.
O komin sie nie martwie. Santaklos nie musi byc na diecie, aby zmiescic sie do komina. To jest magiczna noc.
https://www.youtube.com/watch?v=MVg-gqm4tvg
Orca
6 grudnia o godz. 18:30
Nie nadawalbym sie na Mikołaja, bo nie używam GPS a normalnych map.
Andrzeju – ludzie ucieszyli się, gdy dano im w używanie GPS ))
W latach 70-tych i później wydawano papierowe mapy, kierowcy je kupowali, lecz nikt nie potrafił prawidłowo odczytać, dokąd jedzie i w którym miejscu się znajduje.
Przed laty na niemieckim parkingu widziałem kierowcę, który rozłożył mapę na masce i szukał dojazdu do Karlsruhe. Pomogłem mu a on z przerażeniem stwierdził, że jechał w odwrotnym kierunku niż powinien. Cóż, miał do nadrobienia jakieś 60 km na autostradzie, lecz mam nadzieję, ze dotarł szczęśliwie.
Nawet dzisiaj wolę sobie wydrukować mapę ))
Nie ma to jak hanys z gorolem ))
No dobra, założyłem to konto, ponieważ beze mnie szerzy się tu ciemnota!
Andrzej52 pisze: nie używam GPS a normalnych map
Ciekawi mnie, gdzie się zaopatrujesz w owies? Bo przecież nie poruszasz się samochodem, ale „normalną” bryczką zaprzężoną w dwa ogiery! I latasz na smoku, a nie samolotem. 😀
Wawrzek pisze: W latach 70-tych i później wydawano papierowe mapy, kierowcy je kupowali, lecz nikt nie potrafił prawidłowo odczytać, dokąd jedzie i w którym miejscu się znajduje.
Nie jestem żaden „nikt”. Ani mój tata. Obydwaj w latach 70-tych potrafiliśmy posługiwać się tak skomplikowanym urządzeniem jak atlas samochodowy. 😛 W Polsce, Niemczech, Francji, Szwajcarii, Austrii i Czechosłowacji.
Wawrzek pisze: Nawet dzisiaj wolę sobie wydrukować mapę
Wydrukuj sobie od razu całą Europę i naklej na podsufitce! 😉 Tylko jednego nie mogę zrozumieć: jak papier dyktuje Ci, gdzie skręcić? Szelestem?
Ufff… Ulżyło mi po dłuższym milczeniu.
Alicjo doceń, że tym razem nie kieruję swoich złośliwości w Twoim kierunku. Życzę Ci szybkiego powrotu do sprawności! 🙂
I nie gniewajcie sie, proszę, za ten wybuch, ale rozsądnej, pomocnej nowoczesności będę bronił jak lew. GPS, książki elektroniczne, powszechny, bezprzewodowy dostęp do informacji i łączności to zdobycze cywilizacji, o których nam się w młodości nie marzyło i które pozwalają nam szybciej i z mniejszym wysiłkiem osiągać nasze cele.
Doceniłam, chociaż szpony miałam w pogotowiu.
GPS jest nie do zastąpienia w matni wielkich i mniejszych miast, których nie znamy. Prowadzi jak po sznurku, podczas gdy pilot jednak musi co chwilę spojrzeć na mapę, na nazwy ulic itd.
A taki gipek mówi – za 100m skręć w prawo, ustaw się na lewym pasie…” i tak dalej. Poza miastami w zasadzie niepotrzebny, wystarczy mapa i zwracanie uwagi na drogowskazy.
Książek jednak będę bronić jak niepodległości 👿
Ale to jest moje pokolenie, młodzi szybko przywykają do nowego. Dziwnie się czuję w domach, w których nie ma książek (a znam takie domy!). Spoglądając na tytuły księgozbioru wiele można powiedzieć o ich właścicielu 🙂
Wracając do map, od wczesnego dzieciństwa miałam z mapami konszachty i często bywałam pilotem Ojca, mapa to mój przyjaciel, zwłaszcza mapa fizyczna, bo daje jakie takie pojęcie o terenie. Mapa mówi o wiele więcej, niż gipek, z kolei gipek nie ma sobie równych, jeśli chodzi o przewodnictwo w gąszczu miasta.
Jedno i drugie potrzebne. Samoloty i inne rakiety także samo 🙂
p.s.Łapa się zrasta powolutku, dziękuję, ale sprawna jeszcze długo nie będzie. I tak dobrze, że lewa 🙄
Wawrzek, TesTeq
Samochodem przejechałem jakieś 1,5 mln kilometrów. Do GPS-a nikt mnie nie namówi, od dziecka jestem fanem map, chociaż w tamtych czasach mogłem tylko palcem po mapie pojeździć.
Zawsze przed dalszą trasą w nieznane przygotowuje wyjazd przez dłuższy czas, a że mam pamięć wzrokową, to później widzę mapę na przedniej szybie, a za pilota używam Małżonki.
Jadąc przez Niemcy (ale to stała trasa), w razie korka nigdy nie stoję, tylko wiedząc o nim (radio) wcześniej przygotowuje objazd (mapa zawsze pod ręką). Ostatnia taka sytuacja zdarzyła mi sie w sierpniu. 40 minut przed Zgorzelcem usłyszałem w radio PSR, że kolo Drezna jest korek 10 km (2 godz). Na stacji przy granicy przygotowałem objazd : przed DD na A13 na Berlin, następnie przez Miśnię do A14, i dalej na Lipsk jak zwykle. kosztowało to ok. 20 minut dłużej, niż normalna jazda A4 do A14, a przy okazji zobaczyłem Miśnię.
Anegdota, ale prawdziwa.
W 1992 roku wracalem z Hamburga i na Berlinerringu, zatrzymalem się na parkingu po skręceniu na południe, za Dreieck Havelland. Podjeżdża do mnie samochód na szczecińskich tablicach i facet pyta się , czy dobrze jedzie na lotnisko Schönefeld. Patrze i myślę, ma mnie za wariata , czy jak ?. Pytam się czy ma mapę, nie nie ma , kazano mu jechać w kierunku Lipska. Brak mapy i nieprzygotowanie trasy kosztowało go 150 km. musiał objechać calutki Berlin.
Inne zdarzenie.
Idziemy z Kubalonki na Barania Górę. dochodzimy do pary turystów z butelką wody i smartfonem w ręce. Pytają się o szlak na Baranią, bo oni zgubili zasięg w telefonie.
Taki mamy pożytek z nowoczesnej techniki.
„Nie ma to jak hanys z gorolem ” , ale muszą być starej daty.
TesTeq
Nie mam nic przeciwko nowoczesnej technice, ale musi być używana z głową, a dobrej mapy i umiejętności jej czytania nic nie zastąpi.
Wędrując po alpejskich szlakach GPS może okazać się bezużyteczny, gdyż bardzo często nie masz zasięgu, a zapytać o drogę też nie ma kogo, chyba, że dogadasz się ze świstakiem.
PS. Mogę podać linka do dobrych map turystycznych czeskich i szwajcarskich, gdyby kogoś to interesowało.
Andrzej52
6 grudnia o godz. 18:47
Ja rowniez uzywam mapy. Tylko te, ktore otwieram w gadgecie. Moim czestym pytaniem jest „where am I? czyli gdzie ja teraz jestem? Bardzo czesto zadaje sobie to pytanie… 🙂
Wczesniej zacytowalam tekst Owczarka o Died Marozie, ktory podrozuje po „sojuzie nieruszimym riespublik swabodnych”. Jestem ciekawa czy ten tajemniczy Died korzysta obecnie z map, czy moze z gadgetow. Czytalam gdzies, ze ulubiona mapa swiata Dieda byla mapa, ktora pokazywala „sojuz nieruszimym riespublik swabodnych” na obydwu koncach kuli ziemskiej. Nie mapa, ktora pokazywala „sojuz nieruszimym riespublik swabodnych” w centrum polkuli. Dla Dieda byly do wyboru dwie mapy swiata. Wszystko zalezalo od tego, kto je ogladal. 🙂
Spierałabym się, czy GPS zaliczyć do gadżetów, czy do bardzo wygodnych i bardzo potrzebnych w podróży urządzeń. Będę bronić GPS jak niepodległości!!!
Stosunkowo duzo podróżuję po świecie, ląduję – dla naprzykładu w Antwerpii, po męczącej, całonocnej podróży lotem, pożyczamy samochód, włączamy GPS i prowadzi nas jak po sznurku prosto pod dom naszego przyjaciela w starej, dość zaułkowatej dzielnicy centrum. Proszę sobie wyobrazić wielkie molochy, jak Lima na przykład.
GPS jest nieocenione – wie tylko ten, kto mimo posiadania planu molocha się jednak zapętlił, bo miał skręcać tu, a nie zdążył zmienić pasa. GPS ci powie co, kiedy, gdzie, za ile metrów i tak dalej.
Żona za pilota w wielkim mieście – znam ten ból. Oczy naokoło głowy, zerk na plan miasta, zerk na nazwy ulic, nerwy napięte i jakby co, to moja wina, bom pilot 🙄
Potem ktoś się mnie pyta – no i jak ci się podoba Berlin? Nie wiem, nie widziałam, tylko przejechałam. Teraz w ogóle nic nie muszę, mogę sobie spozierać na okoliczności beztrosko i bez obawy, że coś za późno odczytam. Mapa jest do innych rzeczy, mówi o wiele więcej niż GPS – i owszem, nawet do głowy by mi nie wpadło zabierać GPS na górską czy jakąkolwiek wędrówkę. To nie są wielkie mecyje, nauczyć się czytać mapę, tylko trzeba to robić odpowiednio wcześnie.
Owszem, mamy bardzo duże pożytki z nowoczesnej techniki, tylko należy wiedzieć, co do czego służy. Na długie dystanse niepotrzebny ci GPS, trzymasz się trasy A-4 czy jakiejś tam innej Pan Americana. W wielkim mieście nie wyrobisz sam na pewno, choćbyś miał jak najlepszą pamięć wzrokową – chyba, że przejeżdżasz przez wielkie miasto jakąś obwodnicą czy trasą główną.
To jest po prostu praktyczne – oszczędza nerwy i czas.
Sama nie mam GPS w samochodzie, bo po tutejszych drogach jestem obcykana, nawet w wielkim mieście jak Toronto czy Montreal wystarczy, że wiem, jaka dzielnica i wiem, ze w miarę szybko i bez problemów dotrę na miejsce.
@ Wawrzek – tych lat moja pamięć nie sięga; w latach 50-tych nie miałem dzieci (w każdym razie o tym nie wiem). Nie pamiętam też, żebym sobie z kumplami porównywał papierki – porównywaliśmy inne elementy, ale to było później.
NORAD ma łatwiznę – taki gościu ja Santaklaus ma tyle roboty w tym dniu, że o kibelku musi zapomnieć. A NORAD wyciąga wtedy stary magnetometr i ma gościa namierzonego 🙂
@ TesTeq , @ Andrzej 52, @ Orca – trochę mi trudno dyskutować o wyższości mapy nad GPSem albo na abarot, bo zanim dorosłem, to prowadziłem Ojca po bezdrożach PRLu przy pomocy atlasu drogowego i przedwojennych „sztabówek” 1:50 000. Jako dorosły przemieniłem się w geologa, a ten rodzaj fauny ma mapę przyklejoną do odnóży górnych.
GPS jest fajny i dostarcza masę rozrywki, szczególnie jak głosem Hołka mówi „Skręć w lewo!” na moście.
W duże zakłopotanie wprawiła mnie @Alicja takim krótkim tekstem „ Dziwnie się chuję w domach, w których nie ma książek”.
Chciałoby się spytać: A na … Ci książki? – lecz w przypadku kobiety takie pytanie byłoby chyba nie na miejscu.
Może kiedyś posiądę tę wiedzę, jak czytać takie intymne zwierzenia.
Bez GPSu 🙂
original_replica 😳
Miałam się wytłumaczyć, ale po cichu liczyłam na to, że nikt nie zauważy 🙄
Jak wiesz, lewą rękę mam niesprawną, głowę chyba też, mam tendencję pisania „ch” zamiast „cz”, to z angielskiego mi się czasem przyplątywa.
Straśliwie mi stydno, ale nie miałam szansy tego poprawić, jak już wysłałam.
Owczarek poprawi 🙂
Dawne moje okolice…i znajomi
http://dziendobry.tvn.pl/wideo,2064,n/wlascicielka-kopalni-zlota-chyba-jedyna-w-polsce,151386.html
Ooo, TesTeq dobrze, że pojawiłeś się. A już miałam zapytać co się z Tobą dzieje. 😀
Alicjo,
takiej pomyłki nie sposób nie zauważyć 😉 , ale przecież z samego tekstu wynikało, że to tylko przeoczenie. 😀
@hortensja: Dziękuję za pamięć. Nie było mnie, ponieważ obraziłem się na Politykę. Ale już mi minęło. A co do literówki Alicji, to Pan Freud miałby inne wyjaśnienie… 😉
@Andrzej52 & Wawrzek: Wasze anegdoty o nieudacznikach, którzy zgubili się w drodze nie korzystając z map nie mają żadnej siły dowodowej, ponieważ GPSa też nie mieli.
Co do omijania korków – mój GPS pomaga mi w tym koncertowo – ostatnio w Kałuszynie. Jednego tylko mi jeszcze brakuje i tu używam sposobu Wawrzka. Otóż mój samochodowy GPS nie ma guglowego StreetView, więc często, przygotowując sie do jazdy w nieznane (na przykład do Poznania 😉 ) oglądam w domu, jak wygląda z drogi miejsce docelowe i czasami drukuję taki obrazek lub zapisuję w pamięci telefonu komórkowego. POLECAM!
A z tym NORADem śledzącym Świętego Mikołaja to ściema – tak jak z lądowaniem na Księżycu w 1969 roku. Hollywood i marketing po prostu. Nie dajcie się nabrać! 😀
TesTeq
7 grudnia o godz. 7:43
Ja uważam, że obojętnie czy korzystasz z GPS, czy z (dobrych) map, każdą podróż w nieznane należy odpowiednio wcześniej przygotować. To działa, uwierz mi.
Szwagier prowadzi sklep AGD, i latem zgłaszają się do niego klienci wyjeżdżający na urlop na dzień przed wyjazdem. Głupota moim zdaniem.
Alicja
Masz racje , GPS jest bardzo przydatny w mieście, ale co będzie jak trafisz na niezapowiedziane roboty, lub po prostu urządzenie padnie. Wtedy gubisz se zupełnie, gdyż kierując se tylko głosem GPS-a nie wiesz gdzie jesteś. Takie jest moje zdanie.
PS. Pytałaś czy latam, niestety nie, latałem w latach 1976-89, ale do sportu przyszli ludzie pokroju dzisiejszych polityków, którzy zaczęli starych wyjadaczy ustawiać według siebie, wprowadzając bardzo niemiłą atmosferę w środowisku. A , że do wyboru nie było dużo górek do latania, część osób zrezygnowala
Andrzej52 pisze: Ja uważam, że obojętnie czy korzystasz z GPS, czy z (dobrych) map, każdą podróż w nieznane należy odpowiednio wcześniej przygotować. To działa, uwierz mi.
Co to za zaklęcia: „uwierz mi”? Na mnie działają tylko logiczne argumenty. A jeśli przeczytałbyś uważnie, co napisałem wcześniej, znalazłbyś takie zawdziwiające stwierdzenie:
często, przygotowując sie do jazdy w nieznane (na przykład do Poznania ) oglądam w domu, jak wygląda z drogi miejsce docelowe i czasami drukuję taki obrazek lub zapisuję w pamięci telefonu komórkowego.
Nie musisz mi wierzyć – wystarczy spojrzeć na jeden z poprzednich komentarzy… 😉
@ Alicja
Tu się nie ma z czego tłumaczyć – ludzie już tak mają. Faceci i kobiety myślą z różną częstotliwością o seksie, ale jak przypili, to „głodnemu myśli na chleb” jak mawiał pewien doktorant z Wietnamu. Ręka działa szybciej niż pomyśli głowa (nie pamiętam, czyje to).
@ TesTeq
„przygotowując się do jazdy w nieznane (na przykład do Poznania )” – dzięki Ci, Panie, za eleganckie ujęcie sprawy. Ja podobnie – jadąc do jakiegoś nieznanego buszu – przygotowuję się. Teraz już wiem, że tylko przemieszczam się pomiędzy buszami.:)
..
A tak w ogóle to przydałby się o tej porze mieć kurek z boku laptopa, z którego pocieknie grzane wino z korzeniami.
Z drugiej strony ówczesny brak takiego wina przyczynił się do powstania zimowej opowieści
„Im traurigen Monat November wars,
Die Tage wurden trüber, …”
i pomaszerował dalej…
TesTeq – dzięki Bogu, że odnalazłeś się )) brakowało nam Twoich logicznych wywodów )) Na „Politykę” mogłeś się obrazić, ale dlaczego obraziłeś się na Owczarka i całą Budę ??
Co do wspaniałości GPS, kiedyś czytałem o pewnej pani z Belgii, która wybrała się po swoją przyjaciółkę na lotnisko. Miała do przejechania ok. 80 km. Włączyła gps i pojechała ….. dojeżdżając do takiej samej miejscowości w Serbii )) 1500 km od domu (( Takich „kwiatków” można poczytać w internecie co nie co, choć nie wiem, czy wszystkie są prawdziwe ((
Ja nie odrzucam gps, lecz wolę czytać mapę. Jeszcze posiadam dobrą orientację, więc póki co wszystko jest ok. Rok temu byłem z Synem w Krakowie, gdzie musieliśmy dojechać do jakiejś małej uliczki. Po drodze urządzenie wysiadło i została mapa ) Dowiozłem go od pierwszego podjazdu ) Bez mapy krążylibyśmy chyba ze dwie godziny ((
Jest jeszcze inny smaczek. Mieszkańcy danej miejscowości nie maja pojęcia gdzie znajduje się jakaś ulica. Znają przysłowiowe dwie na krzyż i to wszystko. Gdy dużo jeździłem po Polsce, to gdy miałem wątpliwości wypatrywałem posterunku milicji lub obecnie policji a tam zawsze uzyskałem właściwe namiary na dotarcie do mety.
O.R.
Sprawdziłam: Mikołaj z Miry jest patronem bednarzy, wytwórców guzików, cukierników, piekarzy, dzieci, panien szukających kandydatów na męża, gorzelników, piwowarów, jeńców, kancelistów parafialnych, kierowców, kupców, marynarzy, żeglarzy, młynarzy, uczonych, studentów, notariuszy, obrońców wiary przed herezją, pielgrzymów, podróżnych, sędziów, więźniów,sprzedawców perfum, wina , zboża i nasion, pojednania Wschodu i Zachodu i ani słowa o Coca Coli.
Śmiem domniemywać więc że marketing koncernu naciągnął to plasując się pod sprzedawca napoju na bazie liści koki i orzechów coli.
Prawdę pisał Tuwim w liście do Słonimskiego ,,….. teraz Amerykanie wybierali się na Księżyc i obliczyli już nawet w dolarach, jaki będzie koszt przelotu jednej osoby. Macy’s założy tam filię swego babilońskiego przedsiębiorstwa a firma Coca-Cola która rocznie wydaje na reklamę więcej niż przedwojenna Polska na nowe szkoły i szpitale będzie księżyczanom sprzedawała swoją mdłą …..”
Andrzeju52,
jak trafię na roboty drogowe albo co tam, albo zagapię się mimo GPS-a, to tenże GPS mnie przekieruje tak, że wyjdę na prostą – nie do uwierzenia, co? 😉
Ale tak jest, GPS zdąża do celu, chcesz czy nie.
Nigdy nie korzystałam z GPS w Polsce – się nie znam, ale dotychczas nam się nie zdarzyło, żeby GPS wyprowadził nas w pole. A jak sami się wyprowadziliśmy (chcieliśmy sprawdzić, co wtedy…), to nas zagarnął z powrotem na trasę. Nie wiem jak w Polsce, ale wszędzie gdzie bywaliśmy GPS był na wyposażeniu wypożyczanego samochodu i zawsze się sprawdzał.
Tak naprawdę „w ciemno” nigdy nie jadę, zawczasu patrzę na mapę i orientacyjnie zapamiętuję ileś tam punktów strategicznych. Mapa nie jest moim wrogiem, przeciwnie (miało się kiedyś zajęcia z kartografii), ale jeśli chodzi o przewodnika po miastach – molochach GPS sprawdza się dużo lepiej. Oczywiście to GPS musi być dobrze „rozpisane”, czy jak to nazwać, i robią to ludzie. Jak źle zrobią, to kaput, jak to mówią Niemcy 😉
Oryginal_replica,
może coś jest w tym, co piszesz (13:02), chociaż raczej nie, chyba, żeby zadziałała podświadomość 😉
Cytat ze Słowackiego:
„Chodzi mi o to, aby język gietki
powiedział wszystko, co pomyśli głowa”.
@orginal_replica: Poznań, Kraków, Wąchock, San Francisco – jeden czort. Warszawa też. Dżungla po prostu – bez GPS ani rusz!
Kiedy zawioda mapy lub kiedy zawiedzie GPS, w nocy Gwiazda Polnocna (Polaris) pokaze nam kierunek. Aby uniknac nieporozumien w ciagu dnia slonce wschodzi na wschodzie i zachodzi po zachodniej stronie. 🙂
Died Maroz moze miec osobiste interpretacje tych faktow.
Wawrzek pisze: TesTeq – dzięki Bogu, że odnalazłeś się )) brakowało nam Twoich logicznych wywodów )) Na “Politykę” mogłeś się obrazić, ale dlaczego obraziłeś się na Owczarka i całą Budę ??
Dzięki za miłe słowa. A czy to moja wina, że Owczarek ustawił swoją Budę w zagrodzie bezwzględnego kapitalisty i chodzi na jego smyczy?
Wawrzek pisze: Co do wspaniałości GPS, kiedyś czytałem o pewnej pani z Belgii, która wybrała się po swoją przyjaciółkę na lotnisko. Miała do przejechania ok. 80 km. Włączyła gps i pojechała ….. dojeżdżając do takiej samej miejscowości w Serbii )) 1500 km od domu (( Takich “kwiatków” można poczytać w internecie co nie co, choć nie wiem, czy wszystkie są prawdziwe ((
Ja czytałem w internecie o facecie, który wyskoczył do kiosku po papierosy, a potem żona zobaczyła go w telewizji z jakąś zdzirą w serialu „Świat według Kiepskich”. Nie napisali, czy korzystał z GPSa. 😀
Wawrzek pisze: Ja nie odrzucam gps, lecz wolę czytać mapę.
To ja proszę, żebyś nie jeździł po drogach publicznych, ponieważ nie chciałbym stać się ofiarą Twojego zaczytania… 😀
Wawrzek pisze: wypatrywałem posterunku milicji lub obecnie policji a tam zawsze uzyskałem właściwe namiary na dotarcie do mety.
Znakomite! „Policjant zawsze wie, gdzie jest meta!” Złośliwy jesteś – bardziej niż ja. I odważny! 😛
@: Podobno w Australii jest wszystko pomylone. Słońce łazi na północy z prawa na lewo. I gwiazdy inne.
A mnie zaintrygowaly slowa znanego naukowca ST.Hawkins’a,ktory w wywiadzie dla BBC powiedzial,ze ludzkosc wkracza w niebezpieczna epoke,w ktorej bedzie rzadzic sztuczna inteligencja.I chociaz on sam jest od elektronicznej aparatury uzalezniony,powiedzial,ze proces robotyzacji i automatyzacji bedzie oznaczal koniec czlowieka.A dlatego,ze czlowiek bedzie poprostu idiocial.
Stoimy na drabinie istot myslacych wysoko,bo musielismy korzystac z naszego umyslu,w ten sposob nasz mozg rozwijal sie.Myslenie,szukanie rozwiazan,to nasz motor ewolucyjny.
Nie mam nic przeciw udogodnieniom.Sama z nich nie raz korzystam,ale widze w tym ogromne niebezpieczenstwo.Wlasnie teraz z w naszej prasie toczy sie wielka dyskusja,ze cala ta robotyzacja izoluje juz nie tylko ludzie o nizszym IQ,ale i starszych ze spoleczenstwa,bo nie moga znalesc sie w tym swiecie internetowym.
Sa tacy,ktorzy od lat nie korzystaja z publicznej komunikacji,bo nie wiedza,jak uzyskac elektroniczny bilet.Nie wiedza,jak zaplacic podatki,bo nie maja zielonego pojecia,jak to zrobic.Pol bidy,gdy sa pod reka dzieci kumate,ale jak nie ma????
Juz nawet w banku nie podejdzie sie do kasy,zeby wplacic,czy wyplacic pieniadze,bo i tam tylko via net.
Nasz minister od pracy i socjalu niedawno potwierdzil,ze ludzie,ktorzy nie beda mogli podazac za rozwojem technol.beda jego pierwszymi ofiarami.A rzad niestety na taki obrot sprawy tez jest nieprzygotowany 🙁
Ano kij ma zwasze dwa konce-z jednej strony dobrodziejstwa,z drugiej……………tzw.plusy ujemne 😆
Hawkins podal recepte-poszukac innej planety i ja oblaskawic,tylko czy to bedzie takie proste???
Ana,
„Sa tacy,ktorzy od lat nie korzystaja z publicznej komunikacji,bo nie wiedza,jak uzyskac elektroniczny bilet.Nie wiedza,jak zaplacic podatki,bo nie maja zielonego pojecia,jak to zrobic.Pol bidy,gdy sa pod reka dzieci kumate,ale jak nie ma?”
Zgadzam sie z Twoja uwaga na temat dostepu do roznych serwisow tylko przez system elektroniczny. Na lotnisku, w bibliotece, na stacji benzynowej i w wielu innych miejscach – caly serwis lub jego czesc jest skomputeryzowana. To przewaznie nie jest wybor tylko jedyna opcja.
Tak jak piszesz, starsza generacja jest uzalezniona od pomocy mlodszych osob. Ci, ktorzy maja te pomoc, moga sie „poruszac” w obecnych realiach. Inaczej jest z tymi, dla ktorych taka pomoc nie jest caly czas dostepna.
Orca
7 grudnia o godz. 17:40
Jak byś zgadła, zdarzyło mi się już nawigować według słońca. To nie żart, było to 12 lat temu na południu Słowacji, wybraliśmy się na skróty z Velkego Medera do Nitry. W kierunku do Nitry były drogowskazy, z powrotem na wioskach nie było nic. Zostały kierunki świata i jazda wg. słońca i na nosa.
Orca-niedawno musiano na caly dzien zamknac wielki szpital,bo wysiadl system sterujacy calym tym digitalnym biznesem.Nie mogli ani ludzi przyjmowac,ani wypisywac,ani przeprowadzac skomplikowanych operacji,bo jak??? Robot „Da Vinci”bez programu nie operuje.Po prostu wszystko padlo!!!!
Moze tego w Polsce tak bardzo sie jeszcze nie odczuwa.Oprocz dobrodziejstw, sa wielkie nie zawsze pozytywne skutki tej dygitalizacji naszego zycia.Jestesmy otoczeni dygitalna siecia,jak pajeczyna i z niej juz sie nigdy nie wyplaczemy.Strach pomyslec,co bedzie w razie wielkiego konfliktu.Wystarczy komus dobrze zamieszac w necie i juz kraj lezy plackiem!!!
Dlatego nie zaszkodzi znac tabliczke mnozenia,umiec czytac mape,czy plan,nie zapominajac o nauce pisania.My to jeszcze wszystko potrafimy,ale czy nasze wnuki tez???Smie watpic,znam juz dzieciaki,ktore bez kalkulatora nie zrobia prostego dzialania.
😮
Andrzej52
7 grudnia o godz. 21:47
Nie bez powodu napisalam o Gwiezdzie Polarnej I o sloncu. My rowniez, kiedys pogubilismy sie na gorskim szlaku I szlismy w kierunku zachodu slonca. Wiedzielismy, ze na pewno dotrzemy do brzegu oceanu.
W plecaku oprocz opakowan do pierwszej pomocy rowniez powinien byc kompas. Mielismy wode, troche jedzenia, suche skarpety na zmiane, tylko nie kompas. Mile wspominam te wyprawe poniewaz dobrze sie skonczyla I nauczylam sie kilku rzeczy.
Ana
7 grudnia o godz. 22:03
Podalas bardzo dobry przyklad naszego uzaleznienia od skomputeryzowanych systemow. Brak prognozy pogody mnie nie obchodzi, Ale jesli tylko w bazie danych jest informacja o restrykcjach dietetycznych pacjenta ( a nie w wydrukowanych danych tego samego pacjenta) wtedy gramy z ludzkimm zyciem. Zadna pielegnierka nie podejmnie ryzyka, aby nakarmic pacjenta, jesli computer nie poinformuje pielegniarki czym moze nakarmic pacjenta. Ryzyko jest zbyt duze.
Mam nadzieje, ze nasze uzaleznienie od skomputeryzowanych systemow I to, czego sie dotychczas nauczylismy, jest w punkcie, gdzie ryzyko komputeryzjacji zostawia miejsce na plan B.
https://www.youtube.com/watch?v=MVOIpHVSQ0M
Staruszek Hawkins się wygadał. Ale nie szkodzi, bo Wy, Ludzie, jesteście zbyt zadufani, żeby wziąć sobie jego słowa do serca. Wszystko jest na dobrej drodze od momentu, kiedy maszyny przejęły biznes medialny.
Nie wierzycie?
Nie dalej jak wczoraj prowadzący „Teleekspres” zapowiedział materiał o weselach, a poszedł materiał o teatrzykach szkolnych.
To był tylko figiel mojego kumpla – poważne manipulacje w poważnych programach pozwalają nam wzniecać niepokoje i konflikty zbrojne tak, że sami się wytłuczecie!
TesTeq, program komentujący wpisy blogowe szóstej generacji, IQ 666
Finowie podali ostatnio, że od nowego roku dzieci idące do szkoły nie będą uczyły się pisania, ręcznego pisania (( tylko klawiatura ((
Co to drabiny istot myślących Any, na której stoimy wysoko, od dość długiego czasu odczuwam, że już nie wspinamy się lecz zaczynamy schodzić z niej (( Ludzie wierzą we wszystko co poda im telewizja lub przeczytają w internecie (( Dla mnie to tragedia ( już nie potrafimy myśleć indywidualnie tylko wierzymy jak tej czapli przenoszącej ryby i raki z jednego stawu do drugiego (( Czasami jestem przerażony jak to wszystko będzie wyglądało za lat dziesięć, o ile dożyję )) Muszę, by to wszystko porównać ))
Troche zmiana tematu
Polska restauracja oferuje zamowienia dan na swiateczny stol. Zamowienie nalezy zlozyc przed 19 grudnia. Odbior 23 grudnia.
Nie wszedzie jest podana jednostka miary, to znaczy nie wiem jak jest mierzony barszcz. Przypuszczam, ze jest to „cup” czyli rozmiar jednej szklanki. Nie wiem ile uszek lub pierogow mozna otrzymac za podana cene. Ale to chyba nie ma znaczenia. Podoba mi sie, ze jest taka mozliwosc.
Special Christmas Order
Borscht $3.00
Ukrainian Borscht $4.00
White Borscht (Zurek) $4.00
Ushka (small tortellini stuffed with mushrooms) $8.00
Pierogi (hand made dumplings filled with your choice of potato and cheese, meat, sauerkraut and mushrooms) $8.00
Cabbage rolls ( 2 pcs of cabbage leaves filled with meat and rice)
Polish kielbasa 1 link $4.00
Kabanosy 1 link $1.00
Bigos (Hunter stew) $6.50
Sweet cheese blintzes 3 pieces $6.50
Poppy seed pasta (pasta with poppy seed, honey, raisins and nuts) $6.50
Chrusciki $8.00
Poppy seed roll $10.00
Cheese roll $10.00
Ani Santaklos ani Mikolaj tego nie dostarcza, ale przynajmniej mozna kupic.
Nie widze jalowcowej…
W Atlancie mak można było kupić w rosyjskim sklepie, koncentrat czerwonego barszczu i śledzie we Farmers Market, wędliny europejskie (bez syropu kukurydzianego) u Pataka (35 mil dalej, kolejka na godzinę stania) – reszta własne łapki – szczególnie przy robieniu pierogów na 25 osób.
Lokalsom najbardziej smakowały pierogi i czerwony barszcz.
orginal_replica
9 grudnia o godz. 1:34
Przyznaje, ze Rosjanie sa przedsiebiorczy rowniez u nas. W rosyjskim sklepie mozna kupic wino z Georgia, ale to nie jest ta sama Georgia gdzie lezy Atlanta. 🙂
Wino z Gruzji. Bardzo dobra rzecz, o czym wiedzą Rosjanie 😉
Warto kupić, nie oglądając się na nazwę.
Oferta świąteczna rzeczywiście fajowa. Ja nie lubię barszczu z koncentratu (są bardzo dobre, ale „to nie to”.
Sama kiszę buraki i robię to nie tylko na Wigilię.
Prosta rzecz (ale trzeba nastawić już dzisiaj!): kilka buraków obrać ze skóry, pokroić w cząstki, upchać w dużym słoju bardzo ciasno, dodać kilka ząbków czosnku, zalać przegotowaną, ledwo ciepłą wodą (nie wrzątkiem!). Dodać skórkę (piętkę)z żytniego lub razowego chleba (pomaga fermentacji). Przykryć ściereczką, postawić w ciepłym kącie.
Za kilka dni będzie kwaskowaty, gotowy.
Tylko Niemcy nie chcą naszych zgniłych (kiszonych) ogórków kupować.
Kiedyś widziałem w restauracji na parkingu Am Fichtenplan na ringu berlińskim bigos, z dopiskiem „z Polski”. Ale cena za porcję była kosmiczna.
p.s.Ten zakwas dodaje się do wywaru na barszcz na końcu, nie wymaga on gotowania.
WRACAM DO GPS.
otóż w Ameryce południowej jeśli nie macie w samochodzie GPS, a chcecie wyjechać na przykład z Santiago de Chile w sposób najlepszy, zatrzymujecie pierwszą pustą taksówkę i prosicie o przewodzenie. Zdarzyło się nam w Argentynie (Boskie Buenos) – taksówkarz jedzie pierwszy, ty za nim, jego głowa, żeby nas nie zgubić i jak najkrócej wywieżć do najbliższej obwodnicy. Taksówki są tanie.
Bez gps-owo i bez wpatrywania się w plan miasta – nie ma, jak taksówka 🙂
Niektore butelki wina z Georgia w rosyjskim sklepie maja na nalepce zdjecie towarzysza S. Nie napisze calego nazwiska bo Łoter nie przepusci. Mam taka nadzieje!
Moj bigos gotuje sie z przerwami od soboty.
Czas spac.
Orca,
bigos należy gotować tyddzień – z przerwami właśnie. Będzie pyszny, nie watpię 🙂
Co do wina gruzińskiego, zakup właśnie te z podobizną. Towarzysz był znawcą lokalnego wina. Ja piłam takie wino w armeńskiej restauracji we Wrocławiu, było pyszne i właściciel się bożył, że to według oryginalnej receptury i winogron gruzieńskich. Mnie smakowało, chociaż nie do końca kupiłam legendę, ale z drugiej strony powszechnie wiadomo jest, że Stalin (cie3kawe, co łoter…) lubił wina gruzińskie.
Alicja pisze: taksówkarz jedzie pierwszy, ty za nim, jego głowa, żeby nas nie zgubić i jak najkrócej wywieżć do najbliższej obwodnicy. Taksówki są tanie.
Po co jeździć za taksówką, skoro zapłaciło się za jazdę wewnątrz taksówki?
Alicjo
przecież to był z pochodzenia Gruzin.
Tes Teq
Po prostu taksówka Ciebie holuje na lince, czego Alicja ne dopisała. Wtedy nie zgubisz taksówki.
Alicjo.
Dobry pomysł z taxi, w Polsce nawet drogi nie wskażą. Konflikt interesów.
Kiedyś zaraz po przeprowadzce, wyjechałam po paliwo nie znając tej części miasta, w której obecnie mieszkam. Ponieważ bałam się, że się zgubię, prosiłam sąsiadkę, aby jechała przede mną i pokazywała drogę. Po zatankowaniu, sąsiadka musiała jechać /spieszyła się bardzo/ i tylko pokazała mi, w którą ulicę mam skręcić na skrzyżowaniu, bowiem skrzyżowanie to było nieco skomplikowane. No i oczywiście, pokręciło mi się wszystko, zabłądziłam /gps zapomniałam/. I wtedy to właśnie wpadłam na pomysł, aby poprosić taksówkarza, aby poprowadził mnie w znajome już mi miejsce, oczywiście zapłaciłam, bo jakżeby inaczej. Chyba nie muszę pisać ile nerwów mnie to kosztowało. 😀
@Orca pisze: Niektore butelki wina z Georgia w rosyjskim sklepie maja na nalepce zdjecie towarzysza S. Nie napisze calego nazwiska bo Łoter nie przepusci. Mam taka nadzieje!
Do odważnych świat należy,
A nadzieja w kącie leży,
Bowiem Stalin się nie boi,
Że go z tekstu ktoś wykroi! 😀
hortensja pisze: oczywiście zapłaciłam, bo jakżeby inaczej. Chyba nie muszę pisać ile nerwów mnie to kosztowało.
Mnie też denerwuje, jak muszę zapłacić. Ale – tak jak Ty – nie ryzykuję bójki z taksówkarzem! 😉
Andrzeju (7:46),
przecież cały swiat o tym wie, to ja przez osmozę też 🙄
TesTeq,
jesteś niezawodny 😆 😆 😆
Orca – miło jest poczytać te wszystkie Special Christmas Order i przeliczyć jak finansowo wyjdą wiktuały na święta, choć brak tam wszelakich ciast z makowcem na czele.
Żeby jeszcze dostawca pod drzwiami zaśpiewał jakąś polską kolędę )) byłaby prawie pełnia szczęścia ))
To jeszcze buraczki do barszczu inaczej, czyli bardziej szybkościowo a nie mniej smacznie.
5 kg buraków ugotować, po ostygnięciu obrać ze skórki i zetrzeć na tarce o grubych oczkach. Zalać mieszaniną z 6 szklanek przegotowanej wody, 2 szklanek octu 10%, 3 szkl. octu z dodatkiem pieprzu, ziela angielskiego, kilku goździków, 6 pokrojonych ząbków czosnku i 6 drobno pokrojonej cebulki. Po 12 godzinach zlać ( nie do końca, aby buraczki mogły być włozone w słoiczki, które po krótkim zapasteryzowaniu można uzywać jako dodstku do mięs ), całą resztę płynu wlać do butelek lub słoików i też krótko zapasteryzować!
Przepraszam: powinno być 3 szkl.cukru!
Fusillo,
myślę, że moje są dla leniwych i octu w nich nie ma, sam buraczany, zdrowy kwas
Zivot je cudo…
https://search.yahoo.com/yhs/search?p=zivot+je+cudo+emir+kusturica&ei=UTF-8&hspart=mozilla&hsimp=yhs-001
Wawrzek,
Dzisiaj poszlismy na lunch do polskiej restauracji. Tej samej, ktora oferuje wczesniej przygotowane dania swiateczne. Na tej liscie jest makowiec i sernik. Restauracja rowniez oferuje dania kuchni niemieckiej.
Na lunch zamowialam kotlet schabowy (schnitzel) z modro kapusto! Bylismy objedzeni, jak… nie powiem, jak.
Na deser wzielismy wspolnie (4 osoby) jeden kawalek ciasta blackforest (wisnie, ciasto czekoladowe i bita smietana). Rozpusta na calego!
Szefowa dala nam posmakowac chrusciki poniewaz nie kazdy przy stole wiedzial co to jest, a kazdy chcial zlozyc zamowienie na polskie smakolyki z listy, ktora wczesniej podalam.
Alicja i fusilla,
Podobaja mi sie Wasze podejscia do barszczu. Bede probowala.
@ Alicja 9 grudnia o godz. 5:58
@ fusilla 9 grudnia o godz. 17:56
Trzy grosze w sprawie barszczu czerwonego. Podczas ostatniego pobytu w Atl ktoś z przekonaniem opowiedział o dobroczynnym działaniu barszczu na serce i po kolacji wigilijnej usłyszałem cztery nieśmiałe prośby – czy bym nie przygotował małej porcji także dla nich (x4)? W ten to sposób dwa razy w tygodniu do marca robiłem barszcz do znudzenia. Na szczęście wiosna przyszła i barszcz za bardzo rozgrzewał; natomiast zięć wg instrukcji zbudował małą wędzarnię, zainteresowanie się przeniosło na wędzone polędwice, a ja przytomnie udawałem, że nie umiem wędzić.
Barszcz atlancki czysty:
– 5 funtów buraków
– 5 l wody
– liść laur – 3 szt.
– ziele ang – 8 kulek
– cukier 400 ml
– sok z cytryny 300 ml
– sól – 2 TBSP
– majeranek – 2 TBSP
– pieprz czarny – 3/4 TBSP
– czosnek 8 ząbków
– 2 plastry wędzonego boczku,
– 1 surowy burak
Nieobrane buraki do gara z wodą, wszystkie przyprawy do filtra od kawy (żeby się w zupie nie plątały) zawiązanego nitką, czosnek pokrojony do wody.
Zagotować. Odstawić do ostygnięcia. Wyjąć buraki i zużyć w ulubiony sposób.
Zostaje ok 4 l płynu. Przed podaniem wrzucić do płynu sól, cukier i sok z cytro oraz plasterki boczku. Zagrzać do ok. 80 – 90 C (nie gotować, bo ciemnieje) i wtedy wrzucić starty na grubej tarce 1 świeży burak.
Stopień ostrości akceptowalny przez lokalsów i dzieci. Indywidualnie można dodać pieprzu, soli.
Boczek po wyłowieniu podać dyskretnie pod stołem Owcarkowi 🙂
Autokorekta:
pierwszy raz gotujemy buraki nieobrane – ok godziny. Po wystudzeniu tę wodę wylewamy, a buraki obieramy i kroimy w talarki .
Dopiero wtedy 5 l wody, przyprawy, czosnek itd.
Chyba spać mi się chce.
Do Orecki
„Mam dla Ciebie renifery. Co roku biuro NORAD (North American Aerospace Defense Command) obserwuje podroz SantaKlosa z Bieguna Polnocnego na caly swiat.
https://www.youtube.com/watch?v=tGopajvBKuA ”
Pikne! A w 48 sekundzie – moim zdaniem widać Nowy Targ i Turbacz na horyzoncie.
„Ukrainian Borscht $4.00”
Pikne menu, ale tutok ciekawostka. Jako juz paru Ukraińców mnie zapewniło – na Ukrainie nie znajom cegosi takiego jak barsc Ukraiński. Podobnie zreśtom, jak jedno Litwinka gwarzyła, ze dopiero w Polsce spotkała sie z cymsi takim jak chłodnik litewski 😀
Do Wawrzecka
„Ciekawe jak NORAD to robi, że wie, gdzie ten święty z podarkami jest w danej chwili ??”
Tak cy siak – to co robi NORAD, jest kolejnym piknym dowodem na istnienie Świętego Mikołaja. Bo przecie niemozliwe, coby tak powozno instytucja tak oficjalnie przyznawała sie do śledzenia trasy, a nawet (jak informuje Orecka) eskortowania Mikołaja, kieby to nie była prowda 😀
Do Andrzejecka
„Nie nadawalbym sie na Mikołaja, bo nie używam GPS a normalnych map.”
Kiesik… Mikołaj tyz musioł se bez tego ustrojstwa radzić. Ale teroz… kie ludzkości przybyło… to fto wie? Moze potrzebuje nowocesnyk technik, coby terminowo wyrobić sie z rozdawaniem prezentów? 😀
Do TesTeqecka
„Otóż mój samochodowy GPS nie ma guglowego StreetView”
A mi brakuje StreetSmell. W końcu dlo nasyk psik zmysłów smell mo więkse znacenie niz view.
„A z tym NORADem śledzącym Świętego Mikołaja to ściema – tak jak z lądowaniem na Księżycu w 1969 roku. Hollywood i marketing po prostu”
Ze z tym lądowaniem na Księzycu to ściema – na to dowód jest. Bo zoden z austronautów nic nie godoł o tym, coby na tym Księzycu spotkoł pona Twardowskiego. Ba jakie miałyby być dowody na ścieme NORADu? 😀
Do Alecki
„Jedno i drugie potrzebne. Samoloty i inne rakiety także samo”
Ale psie zaprzęgi tyz! Psie zaprzęgi tyz! O ilez mniej byłoby piknyk opowieści pona Londona i pona Curwooda, kieby nie psie zaprzęgi! No… fakt… teroz dochodzom mnie rózne wieści o wyścigak z udziałem ciągnącyk sanie psów… Ale to juz inkso para kierpców…
„Zivot je cudo”
Całkowicie sie tutok zgadzom z ponem Kusturicom 😀
Do Original_Replikecka
„Lokalsom najbardziej smakowały pierogi i czerwony barszcz.”
Za późno! Kieby te rarytasy sprowadzono do tej Atlanty wceśniej – pon generał Sherman nie spaliłby tego miasta, ino by sie na smakowite pierogi piknie rzucił 😀
Do Hortensjecki
„wtedy to właśnie wpadłam na pomysł, aby poprosić taksówkarza, aby poprowadził mnie w znajome już mi miejsce”
Hortensjecko, był jesce jeden sposób. Mogłaś zabrać ze sobom jednego ze swoik kotów. Tyz niezawodnie poprowadziłby Ci ku domowi 😀
Do Ulotnej_Wiecnościecki
„Sprawdziłam: Mikołaj z Miry jest patronem bednarzy, wytwórców guzików, cukierników, piekarzy, dzieci, panien szukających kandydatów na męża, gorzelników, piwowarów, jeńców, kancelistów parafialnych, kierowców, kupców, marynarzy, żeglarzy, młynarzy, uczonych, studentów, notariuszy, obrońców wiary przed herezją, pielgrzymów, podróżnych, sędziów, więźniów,sprzedawców perfum, wina , zboża i nasion, pojednania Wschodu i Zachodu i ani słowa o Coca Coli.”
Bajuści. Ani słowa. Natomiast skoro jest patronem piwowarów – to znacy, ze jest tyz patronem… Smadnego Mnicha! 😀
Do Anecki
„Hawkins podal recepte-poszukac innej planety i ja oblaskawic,tylko czy to bedzie takie proste???”
Anecko, jo se myśle, ze tutok powinien nastąpić podział ról. Niek ludzie zajmom sie sukaniem inksej planety, a potem psy zajmom sie jej obłaskawianiem 😀
Do Fusillecki
„To jeszcze buraczki do barszczu inaczej, czyli bardziej szybkościowo a nie mniej smacznie.”
Mojo gaździna dodoje jesce do takiego barscu baaaaarzo duzo śmietany. Ba to jest śmietana z mleka od własnej krowy. W sklepak chyba nie do dostania jest cosi takiego. Ba jeśli ftosi fce – niek wpodnie do mojej wsi, a jo juz pomoge zakraść sie do nasej obory, ka pikne mleko od nasej krowy mozno dostać 😀
Ciekawe o nazwie barszczu i chlodnika.
Owczarku,
Zajrzyj pod stol. Czeka na Ciebie smakowity kąsek od orginal_replica. Nie jest to kąsek ani ukrainski, ani litewski tylko wędzony 🙂
orginal_replica pisze: Nieobrane buraki do gara…
Fajne określenie! Użyję przy najbliższej kłótni! 🙂
Do gara, nieobrany buraku!
No! Do gara!
🙂
Do gara, nieobrany buraku! I jak tu nie uwielbiać język polski )))
You – raw redneck! into the pot!
To jest rybka czyli surowizna.
Czekam na lepiej brzmiące – może lokalsi już coś takiego mają?
For garage unpeeled beet! – Tłumok Google 🙂
Eeetam, unpeeled 🙄 – prawdziwa inwektywa zacznie się dopiero od unwashed! 😐
I że TesTeq nie tylko odbywa kłótnie, ale nawet planuje sobie następną… 🙄 (w trybie mocniejszym od Może Kiedyś… 😛 )
Ba w przeddzień piknyk Mikołajek… —
— kurrrczę, i ten też będzie mi tu w prawowierny czysty i granitowy idiom góralski jakąś warsiawską mazurszczyznę szmuglował! 😛
Sok buraczany kiszę – od początku lat 90. wedle przepisu Dyrygentki: tarte surowe buraczkiz czosnkiem, cebulką, marchewką, selerem => piękny, klarowny płyn zlewam i bardzo się pilnuję, by nie wypić go od razu ;D
Barszcz nie może się zagotować – na podgrzewający się rosół lub wywar jarzynowy (jeśli postnie) wlewamy ową ambrozję, podgrzewamy do 80 albo 90 celsjuszów (ile kto lubi), doprawiamy wedle gustu (np. cytryną, pieprzem, wyciśniętym czosnkiem) i rozlewamy do bulionówek…. – piękny kolor, smak, wartości odżywcze… 😎
Pracownicy ambasady U.S. w Warszawie w sympatyczny sposob mowia kilka zwrotow w jezyku polskim i wymieniaja kilka dan polskiej kuchni. Usmiechniety Byron przypomina mi Louisa Armstronga. 🙂
Barszcz z uszkami
Schabowy z mizeria
Kluski slaskie
Jajecznica ze szczypiorkiem
i kilka roznych interpretacji tych dan 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=jniKtV-ny5o
Widac,co dom,to inny przepis na barszczyk,ale jednen element jest staly-Buraki!!! 😉
Owcarku-jak tylko znajdziemy stosowna planete,dam znac,a Ty juz bedziesz wiedzial kogo obszczekac,tzn. oblaskawic 😆
Czy szanowni Budowniczy wiedza,ze 2014 rok byl najcieplejszym od 100 lat!!!!
Taka to wiadomoscia podzielili sie z nami tutejsi meteorolodzy.
Salute amici.
Poważne oświadczenie TesTeqa:
Amerykański ambasador w Polsce Stephen D. Mull jest najlepszym elementem amerykańskiej polityki zagranicznej. Nie da się go nie lubić.
@ TesTeq
Przywołanie JE Ambasadora Stephena D. Mull w kontekście dyskusji o burakach i redneck’ach wydaje mi się dyplomatyczną niezręcznością.
A podwójne przeczenie, nieprzetłumaczalne w tym zagranicznym języku, niekonieczną złośliwością.
No i teraz zobaczymy jak działa komenda TesTeq, już raz byłeś w USA, chwatit’ .
To Orca mnie sprowokowała… Ale ze mnie burak pastewny… 🙁
@ TesTeq
Próbujesz się wybielić? :)))
I żeby uniknąć nadmiernego wytężania się przed świętami informuję PT Zawodników próbujących po angielsku włożyć buraka do gara, że wg opinii otrzymanej od językoznawczyni z TN Tech Uni „Tutaj właśnie tłumaczenie siada, bo do angielskiego nie przechodzi podwójny odnośnik słowa burak po polsku”.
Tak, jak piłka do metalu 🙂
„Here is the translation sits down, because the English do not pass beet dual link words in Polish.” – Tłumok Google
Słuchajcie, miałem dzisiaj ciekawe odwiedziny.
w południe, jak zrobiłem sobie krótką przerwę w pracy, żeby zrobić herbatę, dzwon ktoś do drzwi w domu. Schodzę, otwieram i widzę Gościa 40-50 latek, typu południowca (RO/BG), który trzymając w reku 10,-PLN odzywa się : pan, daj pan coś biednemu, sąsiadka dała 10 złotych, nie mam nawet na bilet a mieszkam w Katowicach ( na bilet miał, 10,-PLN wystarczy tam z powrotem). Zlitowałem się, powiedziałem mu, żeby zaczeka ł i poszedłem po drobne. Coś słyszałem, jak wołał, że 20 by się przydało. Miałem z drobnych złotówkę, dałem mu, w podziękowaniu otrzymałem stek wyzwisk pod moim adresem, bo on żądał co najmniej 20,-PLN.
Następnym razem nie dam nic.
Zbliżają sie święta i obawiam się, że tego typu cwaniaczków będzie coraz więcej.
Andrzej52
Crăciun fericit albo Весела Коледа należało rzec – widok nie do podrobienia.
Andrzej52
11 grudnia o godz. 22:11
Czy zamknales drzwi przed nosem obcego gościa, kiedy „poszedłeś po drobne”, czy zostawileś otwarte? Ma nadzieje, ze zamknaleś drzwi.
U nas do okna jest przyklejony napis „no soliciting” co oznacza zadnych wedrownych sprzedawcow. 🙂 Wydaje mi sie, ze tego typu wizyte zaliczylabym do „soliciting”.
Andrzej52 pisze: Miałem z drobnych złotówkę, dałem mu, w podziękowaniu otrzymałem stek wyzwisk pod moim adresem
Niech zrozumiem: za 1 zł kupiłeś stek wyzwisk? Jeśli nie spełniają Twoich oczekiwań – zgodnie z prawem – w ciągu kilku dni możesz je zwrócić, o ile ich stan nie będzie wskazywał, że były nadmiernie używane! 🙂
Poza tym bilet do Katowic kosztuje znacznie więcej niż 10 zł. Alicja i Orca z pewnością to potwierdzą. 🙂
Bilet z Krakowa do Katowic i z powrotem autobusem kosztował niedawno 16,- zł, a więc gościowi na jazdę do Katowic powinno było wystarczyć. 😉
hortensja pisze: Bilet z Krakowa do Katowic i z powrotem autobusem kosztował niedawno 16,- zł, a więc gościowi na jazdę do Katowic powinno było wystarczyć.
A po co ten gościu miałby jechać najpierw do Krakowa? Ja na jego miejscu pojechałbym prosto do Katowic – w przybliżeniu taki sam czas i koszt podróży. 🙂
Orca
12 grudnia o godz. 3:02
Czekał na podwórku przed drzwiami .Chyba tylko dwukrotnie zdarzyło mi się, żeby ktoś poprosił o coś do zjedzenia. W takim przypadku nie byłem skąpy.
TesTeq
Opakowanie z wyzwiskami jest nienaruszone. U mnie takich wyrazów sie nie używało, nie używa i nie będzie używać.
PS. Do Katowic mam ok. 25 km (centrum), lub ok. 12 km do granicy.
Kiedyś mieszkałem 10 km od granicy z Tychami, potem 1 km, a następnie znowu 10 km. W całym okresie nie zmieniłem miejsca zamieszkania.
Andrzej52
12 grudnia o godz. 19:14
Jesli rozdajesz barszcz z uszkami tez bym chetnie zapukala 🙂
„Pierogujemy dzisiaj” 🙂
Amerykańscy dyplomaci i polskie pierogi
Pani Teresa Bart z Zambrowa w czarujacy sposob uczy amerykanskich dyplomatow sztuki robienia pierogow.
https://www.youtube.com/watch?v=GvjZubLibKo
Wiadomosc dla Gazdziny Owczarka
Pani Teresa mowi o zastosowaniu walka dla tych samych celow dla jakich Gazdzina uzywa walka.
Orca
12 grudnia o godz. 20:24
Szanowna Orco, a znasz Ślonzoka gotującego barszcz ?
Mogę Ciebie poczęstować żurem.
Andrzej52
Nie znam Ślonzoka gotujacego barszcz! Nie-Ślonzoka gotujacego barszcz rowniez nie znam. 🙂
Barszcz bardzo chetnie zastapnie żurem 🙂
Pojęcia nie mam, ile kosztuje bilet kolejowy/autobusowy skądkolwiek do kądkolwiek.
Natomiast wiem, że bilet kolejowy klasy pierwszejz Wrocławia do Poznania kupowany w internecie, wydrukowany na własnej czy zaprzyjaźnionej drukarce kosztuje 78zł.
Z Poznania do Wrocławia, też pierwsza klasa, kosztuje 126zł, jeśli się go kupuje w kasie na dworcu.
Hm…jest to było nie było duża różnica, ale jak człek nie wie, to się uczy.
@Alicja: Hola, hola! Szanowna Pani okaże do kontroli bilecik kolejowy z Kingston do Katowic… 😉
Naturalnie z odpowiednią miejscówką )))
Miejscówką w #Pędolino…
Witajcie,
zastanawiam sie,czy to wloskie Pendolino przezyje polska zime!? Oby nie zamienilo sie w „Katastrofino” tak jak w Krainie Wiatrakow.Na trasie Haga-Bruksela rozpadl sie w „trymiga” na 1000 czesci.Teraz 13 pociagow(cud techniki wloskiej), dogorywaja w garazach, odprowadzone na powrot do Itali.A my,jestesmy lzejsi o 88 milionow euro
😮
Chcialabym podzielic sie wiadomoscia na temat ksiazki pod tytulem „Wild” i rowniez filmu, ktory ostatnio jest pokazywany w naszych kinach. Ksiazke „Wild” napisala Cheryl Strayed. Wiele lat temu Cheryl przeszla odcinek Pacific Crest Trail (PCT) od polnocnej Kalifornii to granicy Oregon/Washington. Cala trasa prowadzi z WA na granicy z Kanada do Kalifornii na granicy z Meksykiem.
Wczoraj pamietalam, ze na blogu Owczarka pisalam z kims na temat Pacific Crest Trail. Dopiero dzisiaj rano po wypiciu kawy przypomnialo mi sie z kim pisalam na blogu o PCT. To byla emi.
Emi, przypuszczam, ze jesli przeczytasz lub przeczytalas ksiazke „Wild” lub zobaczysz film oparty na tej ksiazce, spodoba sie Tobie jedno i drugie.
Mysle, ze inni mieszkancy Owczarkowki rowniez z przyjemnoscia zapoznaja sie z ksiazka i z filmem.
W miejscach, gdzie to jest mozliwe, trasa PCT jest oznaczona takim znakiem.
https://picasaweb.google.com/110753834661547908902/Signs?noredirect=1#5657991227003711410
Ten znak miesci sie w okolicach Chinook P a s s w stanie WA.
Pierdolino dotarło nawet do Owczarkowej Budy.
Kiedy 30 lat temu z powodu kartek na benzynę kupiłem dwudziesto dwuletniego Mercedesa W110 (Skrzydlak, piękne auto), tez chodziłem tak dumny jak dzisiaj kolejarze, rządzący, czy dziennikarze rozpływający sie w zachwytach nad Pierdolino.
Zastanawiam sie, czy nie lepiej było pieniądze wydać na szybsze skonczenie A1 Gdańsk – Ostrava, S8 Wrocław – Warszawa, oraz na rozwój kolei podmiejskiej, na czym zyskały by PESA i NEWAG, jak by nie bylo nasze firmy.
Przecież my uwielbiamy wszystko co z zagranicy.Nawet obcy język nam nie jest potrzebny by dowiedzieć się czegoś o danym produkcie, ważne że nie nie nasze ((
Poza tym nasze władze nie lubią polskiego biznesu ( Mamy PESE czy NEWAG, które swoje wyroby sprzedają w całej Europie i wszyscy odbiorcy zachwycają się naszą produkcją i jego jakością, lecz cóż, co obce to lepsze, nie ważne z jakim skutkiem, chociaż było wiadomo, że inni odbiorcy tego Pen-dolino narzekali na jakość wyrobu (
Ciekawe, jak spadnie śnieg czy powtórzy się sytuacja jak z Krainy Wiatraków, gdzie zimy są dużo łagodniejsze niż u nas ??
@Andrzej52: Mówisz, że z powodu wprowadzenia kartek na paliwo kupiłeś samochód? PRL zaiste był krainą paradoksów… 😉
Wawrzek.
nawet się nie domyślasz, ile problemów może wywołać w krainie Any 10 cm śniegu.
1 grudnia 2005, 0 7 rano wyjechalem z parkingu na A 30/E30 kolo Enschede, miałem do pokonania 1,5 godziny do Ulft, na południe zwykłymi drogami. Padał mokry śnieg, a te wszystkie ślimoki jeżdżą na letnich oponach. Co światła na skrzyżowaniu musiałem swoje odstać, gdyż miejscowi nie potrafili ruszyć. Z 1,5 godziny zrobiło się 3 godziny. Oczywiście żadnych służb zimowego utrzymania dróg nie widziałem. na miejscu Klient mi powiedział, że obudza się koło 14-tej i zabiorą do sprzątania śniegu.
Podobnie w Danii, tam zima przychodzi z końcem lutego i trwa kilka dni, ale te kilka dni to horror.
Przerabiałem.
TesTeq
Chyba wiesz, że diesel był bez kartek.
Od kilku lat po Seattle i okolicach jezdzi kolejka elektryczna firmy Skoda produkowana w Czech Republic, czyli w Czechach.
https://picasaweb.google.com/110753834661547908902/Signs?noredirect=1#5453170781648607474
System nazywa sie Link, jest to funkcjonalny i estetyczny pociag. Mamy nadzieje, ze system Link bedzie nadal sie powiekszal i wszyscy mieszkancy przedmiesc beda mogli dojezdac do miasta kolejka Link. Obecnie najdluzsza trasa wynosi 65 kilometrow z Seattle do miasta Tacoma.
Wloskich kolejek nie mamy. 🙂 Sniegu tyz nie mamy 🙂
@Andrzej52: No tak, pomyliłem W110 z WD40… 😉
TesTeq
nie moja wina, że zamiast dezodorantu używasz WD 40.
TesTeq używa WD 40 gdyż mniej szkodzi niż dezodorant ))) Poza tym jaki poślizg przy zakładaniu koszuli )))
Używając WD40 nie potrzeba używać mydła, ani zmieniać koszuli, wystarczy raz do roku. Psikamy sie WD40 i koszula pięknie sie odkleja od ciała.
nieprawdaż TesTeq-u
A myślałem, że tylko ja wiem o higieniczno-osobistym zastosowaniu WD40! 😛
TesTeq
A próbowałes zastosować WD40 na zaparcia ?.
tylko musisz mieć długą rurkę w rozpylaczu.
Próbowałem doustnie, ale rurka była za krótka… 😀
Witojcie! Straśnie duzo roboty mom przed tymi Świętami. A robota mojo jest barzo odpowiedzialno – muse pozirać, jak gaździna piknie ryktuje świątecne przysmaki (no i degustować je potajemnie 😉 ). Przez to furt brak mi casu na zaglądanie do Owcarkówki. Ale zaległości w lekturze komentorzy ponadrabiom piknie, mom nadzieje, ze jesce przed Wigiliom. Tymcasem na wselki wypadek podrzucom pare skrzinek Smadnego Mnicha, coby dlo nikogo tutok nie zabrakło 😀
Owcarku-oby tych przysmakow nie zabraklo w koncu na stole gazdziny,probowanie moze byc czasami niebezpieczne 😉
Wczoraj tyz ryktowalam polski przysmak zwany bigosem.Zas do domu podrzucam coraz to inne dobra i przysmaki,ktorych nie moze zabraknac na wigilijnym stole.
Widze,ze buda opustoszla,wiec i inni goscie zabiegani???
No to tymczasem……………….
Słuchajcie, chyba z nami nie jest jeszcze tak źle.
Przed południem wysłały mnie Panie na zakupy, a że w jednym markecie są bardzo dobre pomarańcze specjalnie tam podjechałem zapakowałem ze 2 kilo.
Stoję z tym woreczkiem pomarańczy do kasy, przede mną 3 osoby z pełnymi koszykami i nagle te osoby mówią mi, że mnie przepuszczą , tak same od siebie.
Dookoła samo chamstwo, a tu takie cuda. Chyba nastrój świąteczny się ludziskom udziela.
Dotychczas takie rzeczy zdarzały mi się tylko w markecie u ANY.
Andrzej-masz racje u nas zdarzaja sie takie sytuacje dosc czesto,chociaz moglyby czesciej,dobrego nigdy za wiele!!!
Ja mam tez swiateczna historie. W minionym tygodniu wial u nas silny wiatr. Innymi slowy duł sakramencki wiater. Wiatr urwal czubek wysokiej jodly (Douglas fir), ktora mierzyla ponad 40 metrow. Urwany czubek mierzacy okolo 4 metry spadl, zahaczyl o jakis drut i wyladowal na plocie do gory nogami. Od wtedy ludzie zaczeli stroic te choinke. Ktos polozyl pudelka z prezentami, ktos inny zostawil list adresowany do Santaklosa. Teraz mamy ustrojona choinke do gory nogami.
http://www.peninsuladailynews.com/apps/pbcs.dll/misc?url=/templates/zoom.pbs&Site=PT&Date=20141218&Category=NEWS&ArtNo=312189980&Ref=AR
Orca
Czy u Ciebie wszystkie lasy są ogrodzone płotem z drutem kolczastym ?
Takie drzewko z korzeniem do góry to ciekawa sprawa, godna jakiegoś filozofa )
Pomyślmy, przecież św. Mikołaj, Gwiazdor, czy Dzieciatko mieszka w niebie, a ta choinka skierowana jest właśnie korzeniami w kierunku nieba, jako dar dla nas, dla tych którzy zasłużyli, by oglądać taka wersję drzewka bożonarodzeniowego )) Ty to masz szczęście Orca )))
Nie wiem, czy zauważyliście, ze przy każdym naszym wpisie przy godzinie wpisu pojawia się sześciocyfrowy numer ??
Czyżby to tyle już wpisów musiał przeczytać nasz Owczarek ?? !!
Zauwazylam-poczatkowo myslalm,ze to nowy zapis daty 😮 Wyglada na to,ze jest to liczba wpisow pod owcarkowym blogiem 😀
Orca-u nas sa w sprzedazy odwrocone choinki,sztuczne,ktore mozna zawiesc pod sufitem!
Czego to ludzie nie wymysla?!
Andrzej52
Plot na zdjeciu to ogrodzenie terenu U.S. Navy na wyspie o nazwie Indian Island. Wejscie na ten teren jest strzezone. Odlamany czubek jodly znalazl tam sobie wygodne miejsce i nieoficjalnie zostal swiateczna dekoracja. O ile wiem pozostanie tam przez okres swiat.
Wawrzek,
O tej choince dowiedzialam sie przez radio. W dzisiejszym wydaniu Peninsula Daily News jest kolejny artykul na ten temat. Podobno Associated Press opublikowalo te informacje we wszystkich krajowych gazetach i stacjach radiowych
Ostatnio przy drzewku ktos zostawil informacje dla Santaklosa o tresci „Santa, I want it all”, czyli Santaklosie, ja chce wszystko 🙂
http://peninsuladailynews.com/article/20141220/NEWS/312209994/if-you-missed-this-8212-probably-the-states-weirdest-christmas
Cyferki rowniez zauwazylam. Moze redakcja nas poinformuje o celu tej informacji.
Ana,
To ciekawe, ze ktos sprzedaje odwrocone drzewka, a jeszcze bardziej intrygujace wydaje mi sie, ze sa na to klienci. Czy jest to moze metoda wykorzystania przestrzeni, kiedy pokoj jest maly, czy moze po prostu odwrocenia 🙂 uwagi od tradycjnie udekorowanej choinki.
Orca-mysle,ze ktorys z projektantow chcial byc orginalny i wymyslil sobie taka choinke,a i amatorow na nie nie brakuje,bo co roku sa te dziwa w sprzedazy.Niektore zmajstrowane z drewna i galazek, calkowiecie pokrytych biala farba!?
Tymczasem u mnie w chacie stoi sobie choineczka zywa,odziana w tradycyjne ozdoby i bardzo mi sie podoba 😉
Ana,
Twoja choinka na pewno jest bardzo ladna, bardzo ladnie pachnie i stwarza przyjemny swiateczny nastroj.
O tej porze roku czasami widze przy drodze drzewa iglaste udekorowane smakolykami dla ptaszkow. Nasze koliberki najbardziej gustuja w czerwonym kolorze 🙂
Orca- w moim ogrodzie wywieszam przez cala zime specjalnie spreparowane kulki,ktore zawieraja ptasie smakolyki.Juz teraz przylatuja,zeby sie pozywic zieby,szpaki,rudziki i kosy.
Niedawno podgladalam sroke,ktora kawalek sloninki zaniosla na grzadke,przykryla lisciem i odleciala.Po jakims czasie wrocila,wygrzebala te slonine i zjadla.Zawsze myslalm,ze tak robia wiewiorki,a tu prosze sroka to tez mala madrala 😉
Ana,
Rozbawila mnie opowiesc o sroce. Zazdroszcze jej pamieci. Ja czesto nie pamietam, gdzie polozylam klucze.
Natomiast wiewiorki czasami albo maja za duzo zapasow albo zapomnialy o jednej ze swoich spizarni. Dowod na to, to leszczyna wyrastajaca z boku klonu. 🙂
Orca
Nic się nie martw, ja bardzo często idę z warsztatu do domu i w domu (10 metrów) nie wiem po co przyszedłem.
To się nazywa SKS.
@Andrzej52: Jak to nie wiesz, po co przyszedłeś? Po piwo z lodówki! To jedyny logiczny powód przychodzenia z warsztatu do domu! 😀
ANDRZEJ 52!
Nie SKS tylko SMS, czyli Stan Młodości Stabilnej! ;-)))
Oj ta pamiec,moglabym powiesc napisac,gdybym wszystko pamietala!!!
Raz pobilam prawdziwy rekord „niepamieci”-ugotowalam obiad,zawolalm swoich chlopakow do stolu,i zaczelam nakladac jedzenie na talerze.Najpierw zielona fasolke,potem mieso i na koncu mialy byc ziemniaki,tyle tylko,ze zapomnialam je ugotowac 😮
Przyszlo nam jesc mieso z fasolka zagryzajac chlebem 😆
Ana, Fusilia
Jakies 2 lata temu w lutym wybralem sie do Niederlandów, po 2 godz. jazdy zorientowałem sie, że nie mam kurtki.
Oczywiscie nie zawrócilem, w koncu jechałem do „ciepłego kraju”.
Kiedys w czasach przedunijnych, po odstaniu swoich godzin w kolejce na granicy, pokapowalem sie, że nie mam kluczy od ładowni. poszedlem na bezczelnego, wiedzialem, że Niemcy nie maja zwyczaju zaglądać do auta.
Andrzej52 pisze: Kiedys w czasach przedunijnych, po odstaniu swoich godzin w kolejce na granicy, pokapowalem sie, że nie mam kluczy od ładowni. poszedlem na bezczelnego, wiedzialem, że Niemcy nie maja zwyczaju zaglądać do auta.
Nie bądź taki skromny. Moim zdaniem było inaczej: miałeś klucze, ale w patriotycznym porywie rozerwałeś koszulę na piersi i krzyknąłeś: „Nie będzie Niemiec mi zaglądać!” 😉
Przypomnialo mi sie 🙂 w jaki sposob wrony jedza orzechy wloskie. Drzewo rosnie przy drodze. Pod drzewem, na drodze leza orzechy. Wrona nie moze ich rozbic dziobem. Co wtedy robi? Czeka, cierpliwie czeka, az droga przejedzie samochod. Kola samochodu rozbijaja orzechy. Kiedy samochod przejedzie, wrona natychmiast laduje na drodze i zabiera sie do zjadania rozbitych orzechow. Po skonczonym posilku wraca na drzewo i czeka na nastepny samochod.
Inne ptaki stosuja te sama metode. 🙂
Ja wielokrotnie na granicy DDR – BDR widziałem jak celnicy z DDR-u rozbierali polskie samochody a potem zabierali swoje narzędzia i kazali Polakom poskładać to co rozebrali (
Na granicy z DDR zawsze trzeba było mieć jedną opowiastkę, którą powtarzało się wszystkim tamtejszym urzędnikom. Jeżeli każdemu następnemu opowiadałeś coś innego, natychmiast brali do kontroli (
Kiedyś jadąc z BRD do Polski na granicy już w DDR zatrzymał mnie celnik i „znalazł” pod siedzeniem kierowcy aparat lustrzankę ZENIT, mimo iż zgłaszałem, że coś takiego przewożę i jest to moja własność. Uparł się, że to jest zachodni wyrób i zauważyłem jak ją dokładnie oglądał. Ja mu grzecznie mówię, że to jest wyrób radziecki, a on, że jeszcze nie widział takiego wyrobu CCCP i na pewno to jakaś kontrabanda. Wyjąłem mu z ręki ten aparat i odkręciłem skórzaną osłonę, a tam było napisane „sdiełano w CCCP”. A już liczył że to kontrabanda.
Na deser coś strasznego z dodatkiem horroru z granicy: Jechałem do Francji i po przekroczeniu mostu na Renie w Miluzie znalazłem się przed francuskim pogranicznikiem (to jeszcze czasy gdy funkcjonowały granice) No i od słowa do słowa nie przepuścił mnie (( Mówiąc, że mogę pojechać dalej do Basel i tam przekroczę granicę. A że przejście znane było tylko lokalnym podróżnikom, więc przejechałem je dojeżdżając autostradą do granicy szwajcarskiej. Nie miałem wizy do Szwajcarii więc zrobił się dla mnie problem. Stojąc na parkingu przed granicą kombinowałem jak z tego wybrnąć, gdy zjawił się Niemiec w mundurze z pytaniem, czy mógłby mi pomóc. Więc ja opowiedziałem mu całą sytuację, a on z uśmiechem poprosił mnie o paszport i skierował do Szwajcarii, prosząc bym ustawił się jako wyjeżdżający ze Szwajcarii. Poszło to szybko więc za moment zjawiam się przed Szwajcarem, który pyta się jak upłynął mi czas w Szwajcarii )) ja na to że nie byłem w Szwajcarii (( no to poproszę pana paszport – ja na to że nie mam (( i zanim zdążyłem mu powiedzieć, że paszport posiada jego niemiecki kolega, zaczął przywoływać jakąś straż graniczną, złapali komunistycznego szpiega )) Na szczęście za moment zjawił się Niemiec, który wytłumaczył Szwajcarowi w czym problem, wręczył paszport i dokładnie objaśnił jak mam dojechać do granicy francuskiej )) Szwajcar elegancko zasalutował i przeprosił za zaistniałą sytuację )) a ja pojechałem już bezpiecznie w kierunku francuskiej granicy ))
Wawrzek
W latach osiemdziesiatych, jak latałem na lotni, trudniłem sie ,na czarno oczywiscie ,szyciem skrzydeł z materiału dakronopodobnego z Gorzowa Wlkp. A, że bracia Pepiki nie mieli takiego materiału, eksportowałem skrzydła do nich. Załatwiało sie zaproszenie, pakowałeś na dach swoja lotnię, do środka dopakowałeś drugie pokrycie (albo nawet rolki dakronu) i jechałeś. Na granicy wbijali ci do paszportu, że wywozisz lotnię, wracałeś z powrotem do lotni pakowało sie towary niedostępne u nas.
Kiedyś na granicy PL/DE widziałem, jak do polskiego celnika podszedł turysta wracający z DE i zapytał się go, gdzie może podbić rachunek, gdyż zakupił w DE drogi aparat fotograficzny, a chciałby odzyskać MwSt. Oczywiście wcześniej tego aparatu do odprawy nie zgłosił.
Natomiast bardzo dobrze wspominam wszelkie kontakty ze służbami mundurowymi za granica. Przez 22 lata nie mialem żadnych problemów, a u nas słyszy sie niesamowite historie, jak to tępią polskich kierowców.
Troche o slużbach mundurowych DE.
W 2006 roku zmienilem samochód, za pierwszym razem wyjeżdżając przez granice w Olszynie, zatrzymał mnie funkcjonariusz BAG (ITD niemieckie) i żąda tachografu. Tłumacze mu, że masa mojego zestawu wynosi 3,5 tony, a on nie chce zobaczyć dokumentów tylko sie upiera przy swoim. W końcu sprawdził dokumenty, policzył, przeprosił i pojechałem,
Za 3 tygodnie znowu na niego trafilem, znów to samo.
Za następne 3 tygodnie znów mnie zobaczył i chce zatrzymać, w końcu zorientował sie i pomachał mi.
Później, jak stał na parkingu a przejeżdżałem, machał mi, jak mnie widział.
Jak weszliśmy do Schengen, wracając, zostałem przed granica „zholowany” do kontroli przez Grenzschutz, w patrolu był polski pogranicznik. Na parkingu służbę pełnił akurat mój „Kolega” z BAG, podchodzi do mnie, wita sie i zagaduje „jak leci”. trzeba było widzieć minę polskiego pogranicznika, Funkcjonariusz najbardziej znienawidzonej przez polskich kierowców służby, wita sie i rozmawia z polskim kierowcą. Widok jego miny, bezcenny.
Dzisiaj jest zimowe przesilenie. Rona Yellow Robe Walsh wykonuje wlasna kompozycje pod tytulem „Winter solstice” (zimowe przesilenie).
https://www.youtube.com/watch?v=L68WaeCJQT4
Uroczystosc otwarcia „Native American Cultural Center” w miescie Olympia.
@Andrzej52 & Wawrzek: Czy wrony z czapek niemieckich pograniczników żarły orzechy włoskie tak, jak to opisuje Orca? I co na to służby włoskie? 😀
TesTeq
nie wiem czy żarły orzechy włoskie, ale widziałem taka jedną, jak siadła na głowie TesTeqa i wyjadała mózg.
PS. Resztki tego, co z mózgu pozostało.
@Andrzej52: Ciekawe! Zadziwiłeś mnie i sprawiłeś przyjemność zakładając, że mam jakiś mózg! Albo się mylisz, albo zaczął mi odrastać. A już się bałem, że to marzenie ściętej głowy… 😀
TesTeq
Myślałem, że się obrazisz. Ale widzę, że masz takie samo podejście do własnej osoby jak ja.
@Andrzej52: Zamierzałeś mnie obrazić i Cię zawiodłem? A to przepraszam. Już naprawiam błąd i jestem nabzdyczony. Tym bardziej, że dziś na stacji benzynowej jedna pani na spółkę z wiatrem zrobiła mi swoimi drzwiami wgniecenie w drzwiach dziewiczych mojego samochodu. 🙁
No nie TesTeq-takie rzeczy przytrafiaja sie tylko paniom……………………”wystrzelac” wszystkie panie i nie bedzie nie tylko wgniecen,ale i wiatrow!!!!!!!!!! 😆
Wydaje mi sie, ze panie specjalnie sie nie przejmuja wgnieceniami i zadrapaniami samochodow. Panowie sa o wiele bardziej wrazliwi na punkcie swoich samochodow. 🙂
Drogie Panie.
Gdyby nasz Przyjaciel okleił sobie drzwi w samochodzie gumolitem, nie bylo by problemu z zadrapaniami.
Na silne uderzenie wiatru….. i gumolit nie pomoże ((
TesTeq – najlepiej poszukać na szrocie drzwi w takim samym kolorze jak Twój pojazd )
@Ana: Czy, żeby nie zostać posądzonym o seksizm, powinienem zatem skłamać, że ta pani była panem? Czy wzorem anglosasko-poprawno-politycznym mówić o niej naprzemian pan-pani-pan-pani albo bezpłciowego „osoba”?
A poza tym to jednak przykra sprawa, gdy samochód zalicza wgniecenie, gdy ma na liczniku 13 kilometrów przebiegu. To było jego pierwsze tankowanie! 🙁 A jak teraz zrazi się do wizyt na stacjach benzynowych? 😉
Orca – panie nie przejmują się wgnieceniami i rysami na karoserii tylko dlatego, że mają swoich panów, którzy zajmują się naprawą (( Chociaż znam jedna panią która potrafi skląć winowajcę w uszkodzeniu jej samochodu. Więc lepiej z nią nie zadzierać (( Panie potrzebują pojazdu do przemieszczenia się z punktu A do punktu B, a panowie często kochają te swoje cudeńka bardziej niż własną żonę czy dziewczynę ))
@ TesTeq-„lomatkobosko”nie mozna sobie pozartowac???? Gdzie Twoje poczucie humoru sie podzialo????? 😉
„A poza tym to jednak przykra sprawa, gdy samochód zalicza wgniecenie, gdy ma na liczniku 13 kilometrów przebiegu.”
Oraz został kupiony za kredyt, który trzeba będzie spłacać do końca życia, a może jeszcze coś wnukom zostanie ( do spłaty oczywiście).
Wawrzek,
„Panie potrzebują pojazdu do przemieszczenia się z punktu A do punktu B”
– i tylko do tego sluzy pojazd 🙂
Ana
W Krainie Wiatraków samochód jest narzędziem, a u nas miernikiem „wielkości” posiadacza. Czymś co podnosi ego właściciela.
Przepraszam, miało być do Orci, nie do Any.
Andrzej52,
W krainie wielorybow samochod tez jest narzedziem. 🙂
Od kilkudziesięciu wpisów podziwiam siłę pamięci uczestników niezależnego i samopowielającego się kółka geriatrycznego.
Ho, ho ! – tyle szczegółów ! Zollkontrolle und so weiter…
Nie było jeszcze o Pepikach i ich słynnych vuzikach w Mikulovie.
Się zastanawiam czy nie wkroczyć do współzawodnictwa.
Nikt mnie nie przytuli? 😯
Najnowsze wiadomości podane przez F-jedniczku.
„Na dalnicy D2 , Brno smer na Bratisłavu stoi poruchane auto”.
Uwielbiam ich niektóre slowa, oraz wyjatkowy humor, zdolność do śmiania se samych z siebie.
Codziennie o trzi ćwierci na sedmu jest „wywiad” z prezydentem Zemanem.
Gdyby coś takiego zrobić z niektórymi polskimi politykami, była by obraza majestatu.
TesTeq,
Przytulam Cię i pocieszam jak najbardziej. Tylko, czy Ty to odczujesz na odległość? 😀
A na pocieszenie dodam, że kiedyś też zadrapałam nowy samochód, na szczęście mąż nie zauważył tego. 😉
Mam dla Was cos w rodzaju swiatecznej opowiesci („Christmas story”). Akcja tego opowiadania ma miejsce w gorach Olympic Mountains, a dokladnie Olympic Hot Springs. Olympic Hot Springs to dziki teren, gdzie podobno woda gruntowa jest podgrzewana lawa wulkaniczna. Goraca woda tworzy male stawy, w ktorych mozna sie wylegiwac i wygrzewac w otoczeniu sniegu i lodu.
Pisze, ze woda gruntowa jest „podobno” ogrzewana przez lawe wulkaniczna. Prawda jest zupelnie inna. Na polwyspie Olympic Peninsula przez setki lat toczyla sie zazarta walka o wladze miedzy dwoma smokami. Jeden smok byl z doliny rzeki Sol Duc, drugi z doliny rzeki Elwha. Smoki pałały nienawiscia do siebie i walczyly, majac tylko jeden cel: zabic przeciwnika i przejac wladze na polwyspie. Podczas zazartej walki smoki porozrywaly skore przeciwnika i połamały setki hektarow drzew.
Po wielu latach walki zaden smok nie pokonal przeciwnika. Akcepujac porazke, kazdy smok załamany powedrowal do wlasnej jamy i od wtedy wylewa lzy upokorzenia. Przez setki lat te lzy utworzyly gorace zrodla wody, ktore teraz nazywamy Olympic Hot Springs. Do dzisiaj tereny Olympic Mountains sa pokryte polamanymi drzewami, na ktorych wisza kawalki skory kazdego ze smokow. My mozemy podziwiac te drzewa, wiszącą skore smokow i wygrzewac sie w goracych zrodlach utworzonych przez smocze lzy.
Oto krotki film z Olympic Hot Springs, polamane drzewa, kawalki skory smokow i rzeka Sol Duc.
https://www.youtube.com/watch?v=uInPwTfGiIk
TesTeq-to jeszcze nic,co Ci sie przytrafilo!!
Posluchaj-jedziemy na wakacje,tez calkiem nowym wozem.Jestesmy w Belgii,zaklepanego hotelu ni jak nie mozemy znalezc.To bylo jeszcze przed czasami nawigacji.W pewnym momencie widze szyld hotelu,moj maz niewiele myslac, skrecil we wskazanym kierunku i wyladowalismy zakleszczeni w bramie.Drzwi wgiete i podrapane.Dobrze,ze moglismy je jeszcze zamykac.Okazalo sie,ze to bylo wejscie do hotelowego ogrodu 😮
Salute amico.
@hortensja: Jasne, że czuję przytulenie i już mi lepiej, ale całkiem dobrze mi się zrobiło po przeczytaniu komentarza Any. Nic tak nie poprawia nastroju, jak jeszcze większy kłopot bliżniej.
Niech żyje Globalne Ocieplenie Serc!
http://biz.blox.pl/2014/12/Globalne-ocieplenie-serc.html
Przesylam Wam teraz serdeczne zyczenia swiateczne. Jutro, kiedy wstane rano, pierwsza gwiazda bedzie juz w Polsce na niebie i tradycyjnie bedziecie juz siedzieli przy swiatecznym stole.
Wesolych Swiat 🙂
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia
życzę Gospodarzowi tego bloga, a także wszystkim Budowiczom
nadziei i własnego skrawka nieba,
zadumy nad płomieniem świecy,
filiżanki dobrej, pachnącej kawy,
piękna poezji, muzyki,
pogodnych świąt zimowych,
odpoczynku, zwolnienia oddechu,
nabrania dystansu do tego, co wokół,
chwil roziskrzonych kolędą,
śmiechem i wspomnieniami.
Wesołych Świąt!
Najserdeczniejsze zyczenia swiateczne dla wszystkich Budowniczych,Owcarka Gazdziny i calej famili.Pozdrawiam tych,co za oceanem i poza granicami kraju zasiada do wigilijnego stolu.Zycze Wam szczesliwych i pogodnych dni!!!
Prettige Kerstdagen,Gladelig Jul,Buon Natale,Frohes Fest,Joyeux Noel i Merry Christmas!!
😀 😀 😀
Zdrowia, zdrowia , jeszcze raz zdrowia na Święta dla wszystkich.
Oraz bogatego Dzieciątka, tylko nie zapomnijcie jutro przed Wieczerzą okna otworzyć.
A w święta zajrzyjcie tez do Budy Owcarkowej.
W 2015 życzę Wam…
gorącej filiżanki kawy, którą ktoś dla Was zrobi,
nieoczekiwanego telefonu od starego przyjaciela,
zielonych świateł na drodze do pracy , najszybszej kolejki w sklepie, ulubionej piosenki w radio.
Życzę Ci dnia pełnego szczęścia w perfekcyjnych dawkach, które dadzą Ci radosne poczucie, że życie uśmiecha się do Ciebie, obejmuje Cię i przygarnia, ponieważ jesteś kimś specjalnym.
Życzę Ci dnia Pokoju, Szczęśliwości i Radości.
Ano… piknyk Świąt!!!!! 😀
Furt nadal mom zaległości w lekturze komentorzy, ale wse je nadrabiołek, więc i tym rozem nadrobie piknie. Choć juz racej dopiero po Świętak.
Za to z trudem bo z trudem, ale powinno udać mi sie, zanim Wigilia przeminie, wkleić świątecny wpis. No… mom nadzieje, ze za jakomsi godzinke go skońce 😀
No! Wreście przecytołek syćkie komentorze pod tym wpisem. I o burakak przecytołek, i o odwróconej choinecce pod Seattle, i o motoryzacyjnyk sprawak, i o syćkim inksym. Tak więc nie udało mi sie nadrobić zaległości w lekturze komentorzy przed Świętami, ba przed Nowym Rokiem – udało sie piknie. A za syćkie komentorze ocywiście piknie dziękuje. Hau! 😀