Janiołek i Mikołaj

Cy w niebie tyz ubierajom choinke na Boze Narodzenie? Na mój dusiu! Pewnie ze tak! W dodatku tamok w niebie ta tradycja jest starso niz u nos na ziemi. Bo tamok pierwso choinecka stanęła juz w pierwsom Wigilie w historii, cyli na dzień przed narodzinami Poniezusa w Betlejem. Heeej! Pikno ta choinka była. Był niom wysoki smrek spod samiućkiego Turbacza. Tak mi sie w kozdym rozie wydoje, bo najpikniejse smreki, jakie jo znom, rosnom na Turbaczu właśnie. Myśle, ze sam Pon Bócek zeseł wte ku temu wierchowi, wypatrzył najpikniejse rosnące tamok drzewko, a potem ściął je i zabroł do nieba. Ustawił je w piknym niebiańskim stojaku i zaroz zacął ubierać w bozonarodzeniowe ozdóbki. Kie juz ubroł, to stanął przed niom, coby popodziwiać swe dzieło. I godom wom – od casu stworzenia świata nie był tak piknie zadowolony z tego, co zrobił.

Nagle podlecioł ku niemu jeden z janiołków, ftóry tyz fcioł na choinecke poźreć.

– Widzis, janiołecku? – spytoł Pon Bócek. – Widzis te pikne bombki? Pikne łańcuchy? Pikne lampecki?
– Ano widze, ostomiły Ponie Bócku – pedzioł janiołek. – Syćko tutok jest pikne. Syćko! Ino… cy pod choinkom nie powinno być jakisik prezentów?

W tej kwilecce Pon Bócek złapoł sie za głowe.
– Na mój dusiu! – wykrzyknął.
– Co sie stało? – spytoł janiołek.
– Prezenty! Przecie choinka bez prezentów to jak Samson bez włosów!
– Do przyjęcia wigilijnego zostało jesce kapecke casu – zauwazył Janiołek. – Moze zdązys jesce, Ponie Bócku, wyryktować pare podarków?
– Cało bida w tym, ze od takik rzecy to jestem nie jo, ino Święty Mikołaj – pedzioł Pon Bócek. – A Święty Mikołaj urodzi sie…
Pon Bócek wyjął zza pazuchy dosyć opasły terminorz i zacął go przeglądać.
– Urodzi sie… – powtórzył przewracając kartki – dopiero za dwieście paredziesiont roków. Prawie za trzysta. A do tego casu – prezentów choinkowyk nie bedzie. Nie bedzie i ślus!
Pon Bócek był załamany. Janiołek zacął spekulować, jak by tutok Stwórcy pomóc.
– Ponie Bócku – pedzioł. – A nie mógłbyś sprawić, coby Święty Mikołaj urodził sie juz teroz? I coby od rozu był zdolny do rozdawania prezentów?
– Mógłbyk, ino… – rzekł Pon Bócek – to by było sakramencko niebezpiecne. Jakisi cas temu zrezygnowołek ze skrócenia nosa Kleopatrze, bo uświadomiłek se, ze wte losy świata potocyłyby sie zupełnie inacej. A tutok date urodzenia barzo woznego Świętego miołbyk przesunąć o kilka wieków? Lepiej nawet nie myśleć, jakie mogłoby to mieć skutki dlo historii ludzkości.
– Ba na Boze Narodzenie prezenty musom być! – Janiołek nie dawoł za wygranom. – Więc pokiela Mikołaj nie zacnie ik rozdawać – jo bede to robił za niego. Haj.

I nie cekając, co Pon Bócek powie o tym pomyśle – janiołek wziął sie do roboty. Heeej! Niełatwo mu było dotrzymać słowa. Choć podcas tej pierwsej Wigilii – to było jesce pół bidy. Bo wte ino pod niebiańskom choinke wystarcyło prezenty dostarcyć. Ba rok później trza było juz pohybać ku dwóm choinkom – niebiańskiej i tej, ftórom wyryktowała se Święto Rodzina. Trzy dekady później choinki na Boze Narodzenie zacęli se tyz sprawiać apostołowie i inksi ludzie z najblizsego otocenia Poniezusa. A wkrótce wielu niekrześcijan uznało, ze ten nowy krześcijański zwycaj to całkiem pikny pomysł, ftóry na dobrom sprawe worce naśladować. Jo wiem, ze Wikipedia pado, ze choinka jako drzewko bożonarodzeniowe pojawiła sie dopiero w sesnostym wieku. Ale na mój dusiu! Co ta Wikipedia se myśli? Ze ludzie zyjący wceśniej nie mieli ochoty na to, co pikne i przyjemne? A niby cemu mieliby nie mieć? Hę? Tak, tak, ostomili – z całom pewnościom nie w sesnostym, ba juz w pierwsym wieku nastała pikno moda na bozonarodzeniowe choinecki. I ocywiście pod kozdom z nik dzieci – ale nie ino one – ocekiwały piknyk prezentów. Niestety… dlo nasego bidnego janiołka oznacało to coroz więcej i więcej roboty.

– Krucafuks! – zaklął on w końcu brzyćko, zupełnie jak by był cłowiekiem, a nie janiołem, no chyba ze upadłym. – Co mnie wte podkusiło z tym zgłoseniem sie na zastępce Mikołaja! Jesce pare Wigilii – i w końcu wyzione swego niebieskiego ducha. Niby jest on nieśmierztelny – ale i tak go wyzione. Haj.

Pod koniec III wieku nasej ery, kie przyseł kolejny poranek 24 grudnia, nas janiołek cuł sie tak okropnie, ze w ogóle nie mioł ochoty podnosić sie z wyrka. W głowie zaświtała mu myśl, coby hipnąć do pona Hipokratesa (ftóry wte juz od jakiegosi casu w niebie mieskoł) i popytać o zwolnienie lekarskie. Ale nie. Nie zrobił tego. Honor to honor. Janiołek obiecoł ze bedzie p.o. Mikołajem i wiedzioł, ze cułby sie paskudnie, kieby nie dotrzymoł słowa. Bajako.

Nagle… ftosi zapukoł do janiołkowej izdebki.
– Głowa mnie boli, ale prose wejść – westchnął janiołek.
Drzwi sie otwarły i stanął w nik…
– Hohohooooo! – wykrzyknął zdumiony janiołecek. – Kogo jo widze! Święty Mikołaj we własnej osobie!
– Hohoho? – powtórzył nieocekiwany gość. – Całkiem piknie brzmi ten okrzyk. Chętnie se go przyswoje. Ocywiście, janiołecku, jeśli odstąpis mi do niego swoje prawa autorskie.
– Odstąpie! Z wielkom chęciom odstąpie! – zawołoł radośnie janiołek. – I prawo do dostarcania prezentów pod choinke tyz odstąpie!
– Właśnie po to tutok przysłek – pedzioł Mikołaj. – Z samiućkiej Miry joz zek ku tobie przybył.
– Z samiućkiej Miry? – spytoł janiołek. – Właśnie tamok zyjes, Mikołaju?
– Bajuści – potwierdził Mikołaj. – Ba śpekuluje, cy nie przenieść sie do jakiejsi polarnej krainy. No bo skoro ryktowanymi przeze mnie prezentami majom być między inksymi pikne smakołyki, to one – jako artykuły spozywce – duzo lepiej bedom mi sie przechowywały w zimnym klimacie niz w ciepłym.
Mikołaj na kwile zamilkł, ba zaroz znów zacął godać:
– No ale do rzecy. Janiołecku ostomiły, wiem, ze natrudziłeś sie straśnie, roznosąc tak wiele podarków przez tak wiele roków. Ale juz nie bedzies więcej tyrać jak jakisi bidny przodownik pracy. Wreście stało sie to, na co od tak downa cekołeś – twoje obowiązki przejmuje teroz jo. Ciesys sie, janiołecku?

Na mój dusiu! Janiołek juz mioł zawołać, ze barzo sie ciesy, kie nagle… popodł w zadume.

– Ejze, janiołecku – zdziwił sie Mikołaj – spodziewołek sie po tobie więksego entuzjazmu.
– Jo tyz spodziewołek sie po sobie więksego entuzjazmu – przyznoł janiołek. – Ostomiły Święty Mikołaju, jo z coroz więksom niecierpliwościom cekołek na ten dzień, kie wreście cie spotkom i kie przestone – jak ześ pedzioł – tyrać jak przodownik pracy. Myślołek, ze kie ten dzień nastąpi, to jo z radości podskoce wyzej, niz kiedykolwiek bedzie wynosił ludzki rekord świata w skoku o tycce. A tymcasem… cóz… chyba prowdom jest to, co nieftórzy godajom, ze dawanie to pikno przyjemność, duzo pikniejso niz branie. Właśnie teroz to do mnie dotarło. I dlotego… zrobiło mi sie zol, ze jo juz nigdy nie dom nikomu zodnego prezentu…

Mikołaj połozył dłoń na ramieniu janiołka.
– Janiołecku ostomiły – przemówił łagodnie. – Widzis, to jo jestem Mikołałem i to moim zadaniem jest obdarowywanie tyk, co stawiajom w swyk chałupak choinki. Ty natomiast jesteś janiołkiem i twoim zadaniem jest ino fruwać bezstrosko po niebie i wyśpiewywać pikne pieśni ku kwole Pona Bócka. Mom nadzieje, ze rozumies?
– Tak, tak, rozumiem. – Janiołek nie protestowoł. Stoł z opusconom głowom i był niepociesony – ale nie protestowoł.

Mikołaj zaś poziroł na bidoka i coroz bardziej skoda mu sie go robiło. Jaz nagle… machnął rękom i zawołoł:
– Krucafuks! Precki z utartymi schematami! Niek zyje robienie tego, co lubi sie robić! Janiołecku, posłuchoj, co wymyśliłek. Podzielimy sie robotom. Cynść ludzi bedzie je dostawała ode mnie, a cynść od ciebie. Co ty o tym myślis?
– Huraaaa! – wykrzyknął zakwycony janiołek i to była piknie wycerpująco odpowiedź na Mikołajowe pytanie.

No i od tej pory pod jedne choinki dostarcoł prezenty Mikołaj, a pod drugie janiołek. Potem – jak ludzi na świecie przybywało, a tym samym choinek tyz, wzięli se jesce do pomocy Dzieciątko i Gwiazdora. Cało cwórka piknie uzgodniła, fto kany bedzie podrzucoł gwiazdkowe podarki. I tak w rewirze Mikołajowym nolazło sie między inksymi Mazowsze, w janiołkowym – między inksymi Małopolska, w Dzieciątkowym – między inksymi Górny Śląsk, a w Gwiazdorowym – między inksymi Wielkopolska.

Heeej! Nie roz juześmy tutok w Owcarkówce gwarzyli o tym, fto kany ostawio prezenty pod choinkom. I pewnie zastanawioliście sie casem, cemu nie jest tak, ze wsędy ostawio je jedno osoba, ino w róznyk miejscak ci darcyńcy som rózni. Ba jeśli potela nie wiedzieliście, cemu tak sie dzieje, to teroz juz – wiecie piknie. Bajako.

A z okazji nadchodzącyk Świąt fce wom syćkim zycyć wielu barzo piknyk prezentów. I w sumie mniejso z tym, od kogo one bedom: od Mikołaja, janiołka, Dzieciątka, Gwiazdora cy od kogosi jesce inksego. Mniejso z tym! Wozne coby było w nik cosi tak piknego, cego za zodne dutki w zodnym sklepie sie nie kupi. Zyce tego Abnegateckowi, Agecce, Alecce i Jerzoreckowi wroz z Mrusieckom, Alfredzickowi, Alsecce, Amigeckowi, Andrzejeckowi, Anecce Chochołowskiej, Anecce Holenderskiej, Anecce Schroniskowej, Anonimowej Celebrytecce, Babciecce, Babecce, Badzieleckowi, Basiecce, Bercickowi, BlejkKocickowi, Bobickowi, Borsuckowi, Breslauereckowi, Byckowi, Córecce Komturecka, Emilecce, EMTeSiódemecce, Enzeckowi, Evecce, Fomeckowi, Fusillecce, Gosicce, Grazynecce, Grzesickowi, Helenecce, Heretickowi, Hokeckowi, Hortensjecce, Innocencickowi, Jagusicce, Janickowi, Jarutecce, Jasieckowi Juhasowi, Jerzeckowi, Jerzeckowi Pieculeckowi, Jędrzejeckowi, Jotecce, Józefickowi, KaeSicce, Kapisonecce, Kiciafecce, Kiniecce, Kocureckowi, Krzycheckowi, Kundeleckowi Laskowiackiemu, Lorecce, Maackowi, Magecce, Małgosiecce, Marcineckowi, Mietecce, Misieckowi, Moguncjuseckowi, Mordechajeckowi, Motyleckowi, Mysecce, Noboru Watayecce, Noweckowi, Okonickowi, Olecce, Orecce, Original_Replikeckowi, Paffeckowi, PAKeckowi, Pawełeckowi Markiewickowi, PikuMycheckowi, Plumbumecce, Poni Agnieszce, Poni Basi i Ponu Pietrowi wroz z Rudolfem, Poni Dorotecce, Poni Justynie wroz Maćkiem i Michałem, Ponu Jakubowi, Potworecce, Profesoreckowi, Rackowi, Radwickowi, Rózecce Wigelandecce, Sebastianickowi, Seiendeseckowi, Starej Babecce, Staruseckowi, Tanakeckowi, Teresecce, TesTeqeckowi, Tubyleckowi, TyzPieseckowi, Ubukruleckowi, Wawelokowi, Wawrzeckowi, Werbalisteckowi, Wiecnościecce, Yanockowi, Yyckowi, Zbyseckowi, Zeeneckowi, Zzakałuzeckowi… i syćkim ludziom i wselkiej zywinie. Wesołyk Świąt! Hau!