Pan Przemądrzalski i Morskie Oko

I znowu momy pikny Dzień Dziecka. No to zgodnie z tradycjom Owcarkówki – wpis dlo dzieci musi dzisiok być.

Pan Przemądrzalski wierzył głęboko,
Że gdy pojedzie nad Morskie Oko,
To tam zobaczy morze i plaże,
Po których kręcą się marynarze.
Próżno do niego mówiła żona:
„Tam nie ma morza, to rzecz sprawdzona.”
On trwał niezmiennie w swoim uporze:
„Gdzie coś jest MORSKIE – musi być morze!
„Czyż nie mam racji? Mam ją! A zatem
„Tam na wakacje pojadę latem.
„Będę nad morzem tam sobie siedział
„I zjem tam flądrę, dorsza i śledzia.”

Trzeba mu przyznać – dotrzymał słowa.
Gdy przyszło lato, wnet się spakował.
Zabrał parawan, lekkie ubrania
Oraz olejek do opalania.
Co było dalej z tym podróżnikiem?
Jechał pociągiem, jechał busikiem,
Potem szedł pieszo miarowym krokiem…
Wreszcie się znalazł nad Morskim Okiem.
Ci, co tam dotrą – są przeszczęśliwi!
Lecz Przemądrzalski – tylko się skrzywił:
„To jakaś kpina czy żart ponury?
„Tu zamiast morza – są jakieś góry!
„A gdzie jest morze? Gdzie jest szum fali?
„Gdzie widok statków pięknych w oddali?
„Gdzie jest choć mały kawałek plaży?
„Gdzie knajpka, w której rybka się smaży?
„Gdzie choćby jedna mewa krzykliwa?
„Gdzie zwinny kuter, na którym pływa
„Załoga dzielna, choć trochę szorstka?
„I gdzie jest jakaś latarnia morska?”

W opinii pana Przemądrzalskiego
Tu się zadziało coś niedobrego.
Lecz co konkretnie? Chwilę dociekał
I nagle krzyknął głośno: „Eureka!
„To pewnie sprawka pirackiej braci.
„Wszak gdzie jest morze – są też piraci,
„Którzy profesję mają nieładną:
„Kradną, rabują… Rabują, kradną…
„Musieli przybyć tu w nocnej porze,
„No i ukradli calutkie morze!
„Banda łobuzów, łotrów i żuli!
„Przemądrzalskiemu urlop popsuli!”

Pan Przemądrzalski wrócił z wakacji.
Nastrój miał kiepski, nie zjadł kolacji,
Nie tknął śniadania nazajutrz rano
I tylko minę miał nadąsaną.
Przez cały tydzień był w złym humorze,
Bo mu rzekomo ukradli morze.

I Hau!