Cuły naucyciel języka polskiego
Przecytoliście, ostomili, w minione święta cosi piknego? Bo jo tak – Czułego narratora poni Tokarczuk. Na mój dusiu! Cytało sie piknie! A jeśli spytocie mnie, komu jo byk te ksiązecke polecił, to powiem wom, ze kozdemu… z wyjątkiem tego pona ministra, co to pedzioł, ze zodnego dzieła tej pisorki on nie jest w stanie docytać do końca. No cóz… skoro lektura nasej noblistki sprawio mu telo trudności, to lepiej niek se odpocnie i nie cyto. Bo po co mo sie bidocek męcyć? Haj.
Ba przede syćkim to jo byk tego Piknego gawędziorza* polecił syćkim Polakom i syćkim Francuzom. Cemu Polakom? To ocywiste – coby znowu ftosi nos nie wyśmioł, ze cudze kwolimy, a swego nie znomy.
A cemu Francuzom? A bo jest tamok, moi ostomili, cosik specjalnie dlo nik. Posłuchojcie ino piknie, co autorka tamok godo:
Kiedyś spotkałam się z moją znajomą, francuską pisarką. Siedziałyśmy przy kawie i rozmawiałyśmy o ulubionych książkach. […] Powiedziałam jej, z jak wielką przyjemnością czytam Montaigne’a […]. Bardzo ją to zdziwiło i zapytała mnie, czy czytam po francusku. Odpowiedziałam jej, że po polsku, przyjmując pośrednictwo tłumacza pomiędzy nami jako oczywistość.
Zdradziła mi wtedy, że dla niej, podobnie jak dla większości współczesnych Francuzów, czytanie Montaigne’a w ojczystym języku to męka. Jego francuszczyzna jest stara, archaiczna i trzeba się niebywale skupić, żeby zrozumieć, co pisze. Trudno mieć z tego jakąś większą przyjemność czy docenić lekkość pióra. Fragmenty Prób czyta się tak jak u nas Reja – z atencją, ale i z pewnym trudem.**
Z pewnym trudem? O, Jezusicku! I co taki bidny Francuz mo zrobić, coby tego „pewnego trudu” nie było? Ano… potela mogło sie widzieć, ze nie moze zrobić nic. Zarówno taki mieskaniec stolicy mody (cyli Paryza), jak i mieskaniec stolicy zandarmów (cyli Saint-Tropez) był tutok bezradny. Ale teroz – widać juz dlo nik syćkik pikne wyjście: niek kozdy rodak siumnej i śwarnej Marianny przecyto se najnowsom ksiązke poni Tokarczuk. A przinajmniej ten kawałecek, ftóry wyzej zacytowołek. I wte od rozu bedzie wiedzioł, ze po prostu trza mu sie naucyć polskiego. Bo kie sie naucy, to zamiast męcyć sie z cytaniem pona Montaigne’a w oryginale, piknie i bezproblemowo przecyto se go w przekładak na nas pikny język (najcynściej zreśtom piknie wyryktowanyk przez pona Boya-Żeleńskiego). A kie przecyto, to odetchnie z ulgom: Ufff! Wreście nie muse sie wstydzić, ze będąc Francuzem, nie znom dzieł jednego z najhyrniejsyk francuskik mędroli! O, jakze od rozu pikniejse sie stało moje francuskie zywobycie! Heeej!
Ftosi moze spytać: A cy nie łatwiej takiemu Francuzowi bedzie naucyć sie starofrancuskiego? Taki starodowny francuski chyba mimo syćko jest bardziej podobny do dzisiejsego francuskiego niz polski? – No cóz, moze i jest. Ale co z tego? Prowda jest przecie tako, ze nauka kazdego języka najskutecniejso jest wte, kie mo sie kontakt z kimsi, fto po angielsku nazywo sie native speaker, a po polsku… o, kruca!… nie barzo wiem jak. Rodowito gaduła?
No w kozdym rozie idzie mi o to, ze kozdy Francuz – casem z mniejsym trudem, casem z więksym – jest w stanie noleźć jakiegosi Polaka, ftórego bedzie mógł popytać… na przikład o takom rzec: Bonjour, madame/monsieur de Pologne! Powiedzcie no mi, piknie pytom, jak w tłumaceniu na ten was pikny język bedzie brzmiało zdanie „Ils sont fous, ces Romains”?
No i tako madame cy monsieur de Pologne zaroz piknie przetłumacy.
A cy łatwo bedzie komukolwiek noleźć jakiegosi Francuza urodzonego w sesnostym wieku, coby móc go popytać o przetłumacenie tego samego zdania na starofrancuski? Pegasusa z rzędem temu, komu sie to udo!
Tak więc jo na ten nowy 2022 rocek zyce syćkim ludkom znad Sekwany i Loary, coby kozdy z nik nolozł jakiegosi piknie cułego naucyciela języka polskiego, ftóry cule naucy go nasej piknej mowy i tym samym umozliwi zawarcie piknej cułej przyjaźni z twórcościom pona Montaigne’a.
Cego zaś na nowy rocek mógłbyk zycyć nie ino Francuzom, ale w ogóle całej ludzkości i całej zywinie? Cóz, tak mi sie widzi, ze nieustająco przydałoby syćkim jak najwięcej głównej cechy tytułowego bohatera omawianej tutok ksiązki – cułości. Im więcej jej bedzie – tym lepiej dlo całego świata. A zatem… CUŁEGO NOWEGO ROKU, ostomili! Piknie cułego i hau!
*Zastanowiołek sie, jak przetłumacyć „czuły narrator” z ceprowskiego na góralski. No i chyba właśnie: „pikny gawędziorz”?
**O. Tokarczuk, Czuły narrator. Wydawnictwo Literackie, Kraków 2020, s. 82-83.
Komentarze
💡 Można wziąć Boy’a i przetłumaczyć go na współczesny francuski… 💡
Albo wziąć jakiego owczarka Alazackiego i przetłumaczyc na współczesny alzacki? Sprytni Angielczycy, jak zwykle wyprzedzili żabojadów tłumacząc
np. thrillery Szekspira na dziewiętnastowieczne dreszczowce. Można też czule potraktować Montaigne’a wujkiem Guglem. Dodatkowo będzie można się pośmiać.
Dziękuję za piękne życzenia, Owczarku.
Z serca odwzajemniam.
„Czułego narratora” przeczytałam jakiś czas temu i z pewnością będę do tej książki wracała.
Zachwycił mnie pomysł ex – centryzmu, Wędrowiec Flammariona.
Tuż po świętach przeczytałam „Bezmatek” Miry Marcinów.
Znakomita proza. Polecam.
Do Basiecki
„Można wziąć Boy’a i przetłumaczyć go na współczesny francuski…”
Tyz mozno! Niek ino bedzie to tłumac, ftóry nie zepsuje piknego języka pona Boya. Jo wprowdzie tyk przekładów pona Montaigne’a nie cytołek (oryginałów tym bardziej 🙂 ), ba znając inksom twórcość pona Boya, nimom wątpliwości, ze przetłumacył on tego hyrnego Francuza sakramencko piknie 🙂
Do Wiercigecka
„Można też czule potraktować Montaigne’a wujkiem Guglem.”
Jo nawet, Wiercigecku, spróbowołek. Wziąłek se najpierw najpierwse zdanie „Prób”, ftóre w przekładzie pona Boya brzmi tak: Najpospolitszy sposób zmiękczenia serc tych, których się obraziło, wówczas, kiedy dzierżąc pomstę w dłoni, mają nas na łasce i niełasce, jest obudzić w nich współczucie i litość swoim poddaniem.
A potem stela wziąłek to samo zdanie z oryginału, no i wujek Gugiel przetłumacył mi je tak: Najczęstszym sposobem na zmiękczenie serc tych, którzy zostali urażeni, gdy mając w ręku zemstę trzymają nas na swojej łasce, jest wyprowadzenie ich z uległości wobec współczucia i litości.
Eee… kieby nie pon Żeleński… chyba byk woloł naucyć sie starofrancuskiego niz dalej tłumacyć wujkiem Guglem 🙂
Do Jagodecki
„Tuż po świętach przeczytałam ‚Bezmatek’ Miry Marcinów.”
Przejrzołek pare opinii o tej ksiązce na lubimyczytac.pl. Tyz zachęcajom do przecytania. A przy okazji – tak jak chyba wielu inksyk, dołek sie nabrać i pomyślołek, ze słowo „bezmatek” to neologizm. A tutok sie okazuje, ze wcale nie. Co scególnie wielbiciele wselkik miodów powinni wiedzieć 🙂
😀 😀 😀
❗
@wiercigo:
Lata temu byłem na mszy w Nord-Pas-de-Calais i na końcu ksiądz pytał, czy są tu jacyś przybysze z obcych krajów we wspólnocie. Kolega nas uspokaja, że Polak to właściwie swojak, tu się świat liczy. No i się zgłaszają różni ludzie z Afryki. I nagle zgłasza się taka parka: My z Alzacji! — dostali brawa za egzotykę.
@Owczarek:
Nie wiem jak to z ewolucją francuskiego. Nie znam. Pamiętam tylko jak mnie ostrzegano: język z długą tradycją słowa pisanego, z wszystkimi zamieszaniami między językiem tekstu, a językiem mowy.
***
Ale, przypominasz mi w czym się zakopałem, bo zakopałem się w Biblii i lekturach
o niej. No i Biblia to jest pozytywny przykład (nie licząc tych, którzy uwierzyli że tłumaczenie jest Prawdą Objawioną Samymi Dużymi Literami), bo się tłumaczy co pokolenie czy dwa, z nowym słownictwem i nową wrażliwością. Czytam głównie po angielsku i tam są tematy, jak zrobić Biblię możliwie genderowo neutralną (czasami oryginał brzmi „patriarchalnie”, a czasami to słowa bez konotacji genderowych ich nabierają w tłumaczeniu; czasami zaś ktoś używał wyrażenia genderowego (np. Św. Paweł zwracając się w listach „Bracia”), choć ewidentnie zwracał się do społeczności genderowo mieszanej (no i pytanie — tłumaczyć „bracia” na „bracia”, czy na „bracia i siostry”, skoro pierwsze św. Paweł napisał, a drugie miał na myśli)). Albo np. wyskakują ze słowem „mamona”, bo dzisiaj „mamona” brzmi egzotycznie i proponują by zastąpić współcześnie zrozumianym „dobrobyt”. I to wszystko obok klasycznych dyskusji, co tak na prawdę Bóg wyjął Adamowi, skoro słowo tam użyte raczej nie bywa używane w kontekście anatomicznym…
No, ale hebrajski, czy grecki to języki obce… Francuzi tego luksusu z Montaignem nie mają. Ja się obawiam, że to może być prawie tak trudne dla nich, jak dla nas czytanie komentarzy do ustawy (i to nie tylko nowoładzkiej).
Do Basiecki
” 😀 😀 😀 ”
😀 😀 😀 i hau! 🙂
Do PAKecka
„co tak na prawdę Bóg wyjął Adamowi”
Cyli… przewidujes, PAKecku, ze juz wkrótce w nowyk przekładak Biblii, w rozdziale 2 i wiersu 21 Księgi Rodzaju bedzie napisane, ze Pon Bócek wyjął Adamowi chromosom abo jakiesi DNA? 🙂
@Owczarek:
Mieszać naukę i poezję? Jak można, jedno uderza do głowy, a mieszanka?!
A tak w ogóle: https://www.niebiblijny.pl/kobieta-stworzona-z-zebra-mezczyzny/
A ta tak w ogóle, to przypomniała mi się pewna rozmowa z Francuzami, ze 20 lat temu. Siedzimy i gadamy i jakoś zeszło, że obecni tam Polacy czytali „Nędzników” Hugo. Francuzi baardzo się zdziwili, bo nie dość, że nie czytali, to uważali powieść za totalnie niestrawną.
No skoranie boskie z tymi jynzykami; ruskie, pruskie i francuskie, co wiyncy austriockie godanie, a jesce, dzisiejso łacina, jangielski.
Som cytane i pisane, casem inacy sie pise, a inacy cyto. Inacy sie przipodlibios, a inacy konierujes . Trza do tego mieć łeb nicym ceber.
Taki jedyn co wrócił od Jandersa prawił o jego sioferze. Taki niby nic, ani to ładne, ani duze. furt całki cas przi wozie, a wele niego baby. Dojechoł wsendy i tyn willis nigdy mu sie psuł. No złoto roncka, nicym piyrsy furmon we wsi. Ale nika go po co posłać, słowa po cudzymu nie powi, nie załatwi. Anders kiesik spytoł go cy z tymi jiynzykami to łon kapke nie cygani.Przeca kaby my nie byli
baby przi ciebie. Jakoz sie dogadujecie? Panie gienerale to ganc proste, daje jim tłumaca do rynki i fertyk.
Znacy momy i jynzyk gestu. Kie ludziska kcom zrozumiom sie bez godanio. Hej
Do PAKecka
„A tak w ogóle: https://www.niebiblijny.pl/kobieta-stworzona-z-zebra-mezczyzny/”
O, Jezusicku! PAKecku! Fces tym linkiem dać nom do zrozumienia, ze Pon Bócek wyciągł z ciała Adama jakomsi bocnom komnate, alkowe abo deske? 🙂
Do Józecicka
„Kie ludziska kcom zrozumiom sie bez godanio.”
Święto prowda! Przybocuje mi sie autentycno historia, jak to jeden młody naukowiec z nie tak dalekiej rodziny mojego bacy pojechoł roz na pare miesięcy do Hameryki na jakiegosi stypendiuma. Pojechoł tamok wroz ze swom rodzinom. No i swojego synka, ftóry wte mioł (chyba) pięć roków, posłoł do takiej niby-skoły dlo dzieci cudzoziemców. Dzieciacka posadzono w jednej ławce z kilkurocnym Koreańcykiem. On po angielsku – ani słowa. Ten Koreańcyk po angielsku – tyz ani słowa. A poni naucycielka poskarzyła sie rodzicom tej dwójki, ze podcas lekcji oni dwaj furt ze sobom ino godajom i godajom 🙂
Owcarecku rostomiły, Tyś ta oblotany po świece, to musi wiys cy juz o dzisiejsym zywobyciu napisoł kto, tak jak kiesi downo downo Jalu Kurek w „Griypa Wiyrzgo na Noprawie”?
Zanim sie wykopyrtne, pocytołbyk se, jako to jes, na kiela jes inacy i kany, no bo zaraza jes światowo.
Pan Bocek wyciął bocek, bo inaczej dlaczego by Go tak nazywali?
Pak4 Moze i tak, ale po moiymu miało sie to tak:
Ponbóg bez bocek Jadamowi wycion ziobro. Śniego zrobił babe i róźne inksości, a niepotrzebno reśte, coby sie nie marnowała, posłoł w ministry. Inkso rzec cy aby ty roboty kapke nie spaproł. ale był na musiku. Kcioł dobrze lo Jadama. Bez głowe mu nie przesło, co Jewa z Jadamem wezno sie do robiynio ludzi i momy co momy.
@Józef1:
Igrasz z ogniem. Ja czytam komentarze Biblijne i już mam w głowie dwa, „uczone” komentarze do tego co piszesz. I jestem gotów zaspojlerować tym bloga 🙁
Pak4 Zaspojlerować-co by to nie znacyło- trza pytać Owcarka, to nie mój blog, a Jego.
Ani mi sie śni igrać z Łogniem, kiesi taki lotoł po górak i syćka sie go boli. Starcy mi cekajoncy mie łogiń piekielny, choćby ino w czyścu, zaś ło Biliji tela wiym co drzewiyj ucyli do pirsy komuniji.
Po prowdzie, to ktoz to wiy jako to beło. Jo ślepawy, moze i krziywo widze i tak mi sie ino widzi.
@Józef:
Ba! Gdyby wszyscy wiedzieli, jak co było, to świat byłby strasznie nudny i przewidywalny. A tak mamy zgaduj-zgaduję całe życie.
Do Józeficka
„musi wiys cy juz o dzisiejsym zywobyciu napisoł kto, tak jak kiesi downo downo Jalu Kurek w ‚Griypa Wiyrzgo na Noprawie’?
Zanim sie wykopyrtne, pocytołbyk se, jako to jes, na kiela jes inacy i kany, no bo zaraza jes światowo.”
Na mój dusiu! Jo tyz byk chętnie pocytoł. Cało bida w tym, ze jo na rozie zodnego nowego Jalu Kurka nie widze. Ale… z drugiej strony, moze to nie bida, ino scynście? Bo momy, Józeficku, motywacje, coby pozyć jesce telo, jaze sie ten nowy Jalu Kurek objawi.
„to nie mój blog”
Twój tyz, Józeficku! I syćkik, co tutok zaglądajom. A jo ino rozdoje tutok kiełbase, Smadnego, no i – tak wysło – wypuscom z pocekalni te komentorze, ftóre tamok trafiom 🙂
Do PAKecka
„Pan Bocek wyciął bocek”
Na mój dusiu! Jo to wse tak uwozołek, ze w jajeśnicy na bocku jest cosi boskiego. Nie wiedziołek ino co. Dzięki Tobie, PAKecku, teroz juz wreście wiem 🙂
Pak4
Owcarek piso co blog jes i nas, to spojleruj, niek sie dowiym co i jak.
@Józefie:
No cóż, ja już zapomniałem co to chciałem, ten tego… Może sobie przypomnę.
> Bez głowe mu nie przesło, co Jewa z Jadamem wezno sie do robiynio ludzi i momy co momy.
No bo tak spekulują, co według tej Księgi Rodzaju, rozdziałów 2 i 3 było celem Boga. Bo tak: owoców drzewa życia na początku nie zakazał, Ewie nie przewidział porodów. Czyżby szło o wieczne życie we dwoje, w roli ogrodników w Edenie? No, w takim razie, rzeczywiście, nie chodziło (w tym miejscu, bo w innych owszem) o mnożenie ludzi.
> posłoł w ministry.
Biorąc pod uwagę jaki chaos potrafią ministry zrobić, to chyba tam się ostało Tohu wa-bohu. (Tohu wa-bohu to przykład hendiady. Inny jej przykład to Prawo i Sprawiedliwość. Psipadek?)
> Ponbóg bez bocek Jadamowi wycion ziobro.
No właśnie linkowałem, że do dzisiaj nie wiedzą co wyciął. Coś z boku, co występuje w liczbie mnogiej. I ma odniesienie w architekturze (ale nie wiem, czy żebro w tej architekturze, czy raczej ogólnie podpora — to zresztą pasowałoby do uczynienia z Ewy „pomocy” (i to takiej, gdzie mają się wzajemnie wspierać).
Do Józeficka
„Owcarek piso co blog jes i nas, to spojleruj, niek sie dowiym co i jak.”
A jo… mom w planie zaspoilerować… zblizającom sie olimpiade. Ino nimom jesce pewności, jak mi to wyjdzie 🙂
Do PAKecka
„Tohu wa-bohu”
A mi to tak jakosi indiańsko brzmi. Dlotego jo byk piknie popytoł syćkik tłumacy Księgo Rodzaju, coby dobrze sprawdzili, cy tamok przipadkiem nie było napisane, ze na pocątku Pon Bócek stworzył Dziki Zachód, a dopiero potem całom reśte 🙂
@Owczarek:
Czy Zachód to nie wiem. Trudno wyznaczyć Zachód, gdy nie ma słońca jeszcze.
Ale dziki na pewno! O, to to!
I ta dziś jakoś ciągle w nas tkwi.
Errata:
Miało być: „I ta dzicz jakoś ciągle w nas tkwi”.
Coś ostatnio dużo literówek robię… Więcej niż przepisywacze Biblii.
Ja mam alergię na wszystko, co bierze temat z noblowskiej mowy Olgi Tokarczuk „Czuły narrator”. Teraz wszyscy nagle są czuli, wręcz uczuleni 😉
Książki tej Pani mam wszystkie, oprócz tego, co można wysłuchać:
https://www.youtube.com/watch?v=VvZAXL28K2E&t=277s
Raz – i wystarczy.
Mowa polska – otóż zdziwiłam się, kiedy parę lat temu będąc w Krakowie zobaczyłam w księgarni na Rynku książkę Pani Noblistki „Opowieści bizarne”.
Pierwsze słyszę (czytam), że to słowo polskie. I tu mnie noblistka, czuła przewodniczka po języku polskim zawiodła…
Kupiłam te opowieści i przeczytałam. Niezłe. Anglikalizmy wcale nie wzbogacają języka polskiego, o ile nie wynikają z potrzeby czasu, bo nie mamy polskich zamienników. Ale to ja, od ponad 40 lat mieszkająca w kraju, gdzie anglosaski panuje, bardzo pilnuję, aby niepotrzebnie języka polskiego nie zaśmiecać anglikanizmami. Siebie nie pilnuję – po prostu tak mam. Nie mieszam. Ale zauważam, że to jest modne.
„A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają.”
Jednak gęsi?
*anglikanizmy
Do PAecka
„Trudno wyznaczyć Zachód, gdy nie ma słońca jeszcze”
Z drugiej strony… stworzyć słonko i nie dać mu od rozu mozliwości zajścia – to by było chyba płóno? Więc moze jednak Pon Bócek rozwoznie najpierw stworzył Zachód, a dopiero potem słonecko? 🙂
Do Alecki
„zobaczyłam w księgarni na Rynku książkę Pani Noblistki ‚Opowieści bizarne’.
Pierwsze słyszę (czytam), że to słowo polskie”
A może jednak? Bo słowo niby jest angielskie, ale z tego co wiem – pochodzi z francuskiego. Moze więc naucyli my Francuzów słowa „bizarre” przy okazji ucenia ik jedzenia widelcem? 🙂
Ci, którzy czytają i czytali* – skojarzą w pierwszym momencie „Bizary” Ewy Szumańskiej
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/238140/bizary
Delektowałam się w latach 80. – felietonami Tygodnikowymi, potem książką.
___
*a Noblistka nie tylko jest w tym gronie – ona wchodzi z pewnymi znanymi tekstami w dialog… minimum – mruga do nas porozumiewawczo
@Owczarek:
Właśnie mi uświadomiłeś że choć Bóg w Genesis 1, bardziej porządkuje świat niż tworzy: rozdziela górne wody od dolnych; światłość od ciemności; noc od dnia; to przestrzeni jakoś nie rusza na linii wschód-zachód, czy nawet północ-południe. Znaczy się: zachód już musiał być; nawet jeśli na oriencie luxa brakowało.
„A może jednak? Bo słowo niby jest angielskie, ale z tego co wiem – pochodzi z francuskiego. Moze więc naucyli my Francuzów słowa „bizarre” przy okazji ucenia ik jedzenia widelcem? ”
Jakiekolwiek – ale polskie słowo to nie jest i niekonieczne, żeby je polskim zastępować.
Ale mniejsza, ja jestem starsza baba i cokolwiek po mnie, dziwić się przestanę zaśmiecaniu języka polskiego.
https://www.youtube.com/watch?v=kKGil4xtMPo
Do Basiecki
„‚Bizary’ Ewy Szumańskiej”
Nie cytołek. Ba ksiązka kogosi, fto… będąc młodom lekarkom pisoł tak pikne felietony w Tygodniku Powsechnym, bywając tyz przy okazji Oleńkom Billewiczównom i Basieńkom… musi być pikno 🙂
Do PAKecka
„zachód już musiał być”
I kompas tyz. Bo przecie Pon Bócek musioł sie jakosi orientować, kany ten zachód jest. A jak inacej mógł sie orientować, skoro słonka jesce nie było? 🙂
Do Alecki
„polskie słowo to nie jest”
Cy jo wiem? Moze słowo „bizarny” wzięło sie stela, ze na Podholu ftosi źle usłysoł kogosi, fto pedzioł: „Bies śwarny”? Śwarny bies – to jednak cosi dziwacnego i dlotego właśnie we francuskim słowo „bizarre” znacy to, co znacy 🙂
Pamiętam tę książkę jako bardzo „klimatyczną”, swoistą… a jednocześnie niesamowicie „otwierającą oczy”.
(Zresztą mam, z pewnością nie pozbyłam się jej – tylko pytanie, czy gdzieś w drugim rzędzie na wysokiej szafo-półce, czy może w którymś z kartonów.)
Inna rzecz, jak łatwo było kiedyś „zaimponować czytelnikowi” spostrzeżeniami „podróżniczymi”, czy nawet „innokrajowymi”…