Gerlach to Gerlach
Na mój dusiu! Redakcja miesięcnika „N.p.m.” chyba postanowiła zrobić mi przyjemność! Bo zdobyłek sierpniowy numer tego pisma, poźrełek na okładke, a tamok – pikny napis: „Turbacz i Lubań”. O, Jezusicku! Zaroz poźrełek do środka i nolozłek pikne wspomnienia jednego turysty z wędrówki cyrwonym ślakiem przez Gorce – od Mieteckowej Rabki, przez Stare Wierchy, Turbacz i Lubań, jaz do samiućkiego Krościenka.* Ten gorcański ślak chyba barzo sie temu turyście spodoboł. A skoro sie spodoboł – to cało przyjemność po mojej owcarkowej stronie. Haj.
Przyznom jednak, ze najwięksom mojom uwage przykuł tamok inksy artykuł – napisany przez pona Grzegorz Grupińskiego i poświęcony nazwom najhyrniejsyk tatrzańskik wierchów. Wiecie na przykład, skąd wziął swojom nazwe Gerlach? Jo potela nie wiedziołek, ba teroz juz wiem – od nazwiska jednej z madziarskik rodzin, zyjącyk kiesik na Spiszu. Pokiela nie wiedziano, ze ten Gerlach jest najwyzsy w Tatrak – zył on se w piknym spokoju. A nie wiedziano tego dość długo – jesce pon Staszic myśloł, ze najwyzsy tatrzański wierch to Łomnica. Ba kie w końcu Tatry porządnie zmierzono i dowiedziano sie, ftóry wierch tak naprowde jest wyzsy, a ftóry nizsy – rózni politycy zacęli sie nad bidnym Gerlachem straśnie znęcać. I od końca XIX wieku furt manipulowali przy jego nazwie. Najpierw w 1896 rocku – cyli za casów austro-węgierskik – ukwalowano, ze na ceść cysorza Gerlach zmieni nazwe na Scyt Franciska Józefa. Z kolei po I wojnie światowej zacęła sie polsko-słowacko sarpacka o jego nowe imie. Wielu Polaków upierało sie, ze góre trza nazwać Scytem Polskim, a wielu Słowaków – ze Scytem Legionistów, na ceść czeskik i słowackik żołnirzy biorącyk udział w dopiero co zakońconej wojnie. Ba w końcu wróciła nazwa Gerlach. Ale nie na długo. Kie wybuchła drugo wojna światowo, to kolaboracyjny rząd księdza Tiso postanowił, ze wierch bedzie sie nazywoł Słowackim Scytem. Po paru rokak wojna sie skońcyła, rząd księdza Tiso tyz sie skońcył i temu bidnemu wierchowi zmieniono nazwe po roz kolejny. Jak sie zacął nazywać? Ocywiście Scyt Stalina. Jakze by inacej! Pon Grupiński przy okazji cytuje pikny tekst, jaki w tamtyk casak ukazoł sie w jednym tatrzańskim albumie:
Czeskiej i słowackiej burżuazji nie raziło bynajmniej, iż góra ta nosiła imię średniowiecznego madziarskiego wasala (…). Dzisiaj nastały inne czasy (…). Najwyższy szczyt Tatr Wysokich nie nosi już imienia feudalnego magnata – Gerlacha. Wyzwolony lud czechosłowacki nadał mu nową nazwę – nazwę geniusza ludzkości, który zapewnił nam świetlaną przyszłość. Najwyższy szczyt Tatr Wysokich i całych Karpat – to Szczyt Stalina.**
Ale cóz… ten genius ludzkości, co to zapewnił nom świetlanom przysłość, w końcu pomorł. Niedługo potem nie tylko Scyt Stalina, ba tyz syćkie inkse nazwy geograficne na jego ceść posły precki. Scyt Stalina nazod stoł sie Gerlachem i od tego casu… chyba juz nifto przy jego nazwie nie majstruje. Moze politycy zrozumieli wreście, ze majstrować tutok nimo sensu? Bo jak widać jest w tym wiersycku cosi takiego, ze jego nazwy zmienić sie nie do. A nawet jeśli – to na krótko. Więc w sumie skoda fatygi i ślus.
A Gerlach to Gerlach – i niek juz tym Gerlachem na wse pozostonie. Hau!
P.S. Znów jedynego laptopa, jakiego mom tutok na holi, Stasek Kowaniecki pozyco śwagrowi. Więc znów przez ponad tydzień nie bede mioł jak bloga ryktować. Ba ocywiście ostawiom w Owcarkówce taki zapas Smadnego i jałowcowej, coby do mojego powrotu wystarcyło dlo syćkik. Tymcasem trzymojcie sie, ostomili i do następnego spotkania!
* G. Stodolny, Góry dla zuchwałych, „N.p.m.” 2012, nr 8 (137), s. 50-53.
** G. Grupiński, Durny szczyt Stalina, ibidem, s. 67.
Komentarze
Nie!
Gerlach to szczyt sponsorowany od 1760 roku przez polską firmę Gerlach S.A. produkującą wysokiej klasy sztućce. Jej hasłem reklamowym jest:
Alte liebe ist Gerlach!
Widać, ze sam szczyt Gerlach musiał być bardzo „ponętnym” szczytem, gdyż żeby otrzymać tyle przeróżnych nazw, to naprawdę trzeba mieć „szczęście”((( Ale najważniejsze, że rozum zwyciężył i ta najstarsza i pierwotna nazwa została w końcu uznana jako najbardziej właściwa ))
Fakt, że ludziska nazwę Gerlach kojarzą ze sztućcami, ale to był zupełnie inny Gerlach – Samuel ! Ten „górski” komes (późniejszy tytuł hrabiowski) Gerlach pojawił się w XIV wieku, a ten od noży i całej reszty w roku 1760 ) tak jak pisze TesTeq )) Może to była jakaś rodzina ?? któż to wie ??
Najważniejsze, że piękna góra, ma piękną i oryginalną nazwę )))
do TesTeq’a
„Alte liebe ist Gerlach!” – tego powiedzenia nie znam )) Znam za to inne podobne :
Alte liebe rested nicht )) – czyli: stara miłość nie rdzewieje ))))
A ja słyszałem o innym pochodzeniu nazwy Gerlach. Mianowicie anglojęzyczni turyści wznosząc ręce w zachwycie nad urodą tamtejszych góralek wołali łamanym językiem”Girl ach!”, co fonetycznie brzmiało Gerlach. Natomiast pochodzenie nazwy Giewont wyjaśnia opowieść o cwanym góralu, który pewnemu żydowskiemu turyście sprzedał tą górę, jak inny kolumnę Zygmunta w Warszawie. Biedny Żyd usiłował spędzać turystów z „własnej” góry krzycząc „Geh wont!”, czyli mówiąc po ludzku paszoł won! I dzisiejsi turyści nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że Giewont wygania ich w języku jidysz!
Oj, Owczarku, żebyś Ty tylko w złą godzinę nie powiedział, że już żaden polityk przy nazwie szczytu nie bedzie majstrował 🙄
Owczarku —
http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=3542 —
— jest jeszcze problem najważniejszy – Gerlach czy Gierlach… gdyby to drugie* — problem sztućcowy zostałby zadźgany, uduszony i dla bezpieczeństwa raz jeszcze przeszpikulcowany w zarodku.
Tak czy owak – najmoralniejszy morał wynikający z tejTwej bajeczki jest taki, że trzeba tam znów pójść – mój certyfikat zdobycia, opiewający na 5 sierpnia 1992, skończył właśnie 20 lat… 😀
_____
*= gdyby się ludzikom chciało… – ja za! 😛 – w wielu aspektach polszczyzny wyrafinowanej, bogatej w potencjał cieniowniczy, jestem najtradycyjniejszą tradycjonalistką – por. unikat – unikatowy… i podobne 😎
…bo już Garłuch to od zawsze baaaardzo ceperski był… 🙄
PS
Wawrzku,
(zanim Józef zoczy i znów zapunktuje :D)
„Alte Liebe rostet nicht!” 🙂
…nicht wahr? 😉
Mnie też nazwa Gerlach kojarzyła się raczej ze sztućcami, zupełnie zapomniałam, że w Tatrach jest szczyt o tej nazwie. 😉 😯 Ale też, kiedy ja w Tatrach byłam; raczej nie mogę tam jezdzić, bo bardzo zle się czuję w Tatrach a o Zakopanem już w ogóle nie mam co marzyć. 🙁
Ano…Gerlach to Gerlach! Lepiej go nie lekceważyć…
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114881,12327082,Slowaccy_ratownicy_uratowali_czterech_Polakow_na_Gerlachu.html
do Basi:
mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa ))))
A csúcs mai nevét az egykori birtokos községről, Gerlachfalváról (Gerlachov, Gerlsdorf) kapta, amelynek határában állt. A községet az oklevelek szerint 1326-ban alapították a szepesszombati Gerlach comes fiai, János, Miklós, Gerlach, Péter és István. A gerlach kifejezés ógermán eredetű, lándzsás harcost jelent. A csúcs neve (a masszívum többi ormával együtt) először a híres Tátra-kutató, ifj. Buchholtz György 1717-es tátrai panorámáján található mint Gerlafalvenses montes (Gerlachfalvi hegyek). Térképen először Czaki Flóris tüntette fel Kösselberg (Katlan-hegy) néven, utalva a csúcs tömege alatt lévő jellegzetes katlanra. Melzer Jakab 1821-ben említi, hogy a szlovákok a csúcsot Kotol-nak (Katlan) nevezik. A cseh Kořistka 1864-ben Na kotlu (a katlanon) elnevezést használja. A német nyelvű szövegekben előfordul a Gerlsdorfer Kesselspitze (Gerlachfalvi katlancsúcs). A masszívum legmagasabb pontját nevezték Nagy-Gerlachfalvi-csúcsnak is.
p.s.
1900. szeptember végén Kazimierz Brzozowski, Stanisław Eljasz-Radzikowski?Klemens Bachleda és Jędrzej Obrochta hegyivezetőkkel összetörték a kisebb emléktáblát és ledobták a Batizfalvi-völgy irányába. Bachleda csak passzív résztvevője volt a rongálásnak, mivel az ő feladata az őrzés volt, hogy valaki meg ne lepje a csapatot. A lengyelek a Millenniumi emlékművet békén hagyták, csak a csúcs új nevét találták sértőnek.
… no to może ustalmy całkowicie nową nazwę (po wsze czasy) naprzykład „Ger Lach” lub ewentualnie „Sztuciec Gerlacha”…
@byk:
Może dobrze byłoby przetłumaczyć? Skopiować taki tekst „każdy może…jeden lepiej, lub gorzej” 🙄
Jeśli już, to porządnie.
Nike Warszawska
Jaki wielki jest Teatr Wielki.
jaki stary, jaki nowy.
zamknięte powieki, rozwarte powieki:
ucz się widzenia, odrzuć pokusę slepoty.
Nike. Cóż, niepodobna do tej z Samotraki.
Módl się za nami, by nigdy juz nas lęk nie trapił,
liliowy gołebiu. I ty, czarna wrono, spod cokołu.
Widzieliscie zwycięstwo – skrzydlate – na klęczkach?
Gracia Kerenyi
(przekład autorki/ wkleja cygan)
aha…
rzeczywiście 🙄
@licja:
fene edje mek
Lajosz, kalosz Balaton hejnał!
– deresz (siwy koń) , hejnał, szyszak, orszak, dobosz, czaty, katana (kurtka) , kontusz (suknia wierzchnia),
– baca, juhas, bryndza, koszara (zagroda), maczuga, wałach ( pierwotnie rumuńskie ),
– dziś; gulasz, leczo, tokaj
por.:
http://docs5.chomikuj.pl/196371450,0,1,cw.-5.-Zapozyczenia.pdf
A skoro jużeśmy w żywiole węgierskojęzycznym, wokół eksploracji najwyższych szczytów tatrzańskich rozwelonionym — i w mniejszych ‚naszych’ górach spotykamy ten język… Np. sześć dni temu na cmentarzu w Ladomirovej…
https://picasaweb.google.com/100017103147766566592/BodruzalLadomirovaIInne#5777574685022740834
Że co, że Słowacja?… — Tak, Łemkowie zatem rusiński, starocerkiewnosłowiański, słowacki, czeski, polski, węgierski, niemiecki (państwo – mon. habsburska), węgierski wreszcie…
…Ci ludzie, ludzie pogranicza (bardzo często ‚prości’) to byli poligloci!… Zwłaszcza w porównaniu z nami… niektórymi nami, fikającymi w zrewoltowanej frustracji gdy (lepszy czy gorszy) translator na jedno kliknięcie mysom… … …
Ten gorcański ślak chyba barzo sie temu turyście spodoboł. A skoro sie spodoboł – to cało przyjemność po mojej owcarkowej stronie. Haj.
I po mojej, basiowej, też – nie zapominaj, Owczarku 😛
https://picasaweb.google.com/basia.acappella/Gorce2728Apr
(i to dalej, niż do Krościenka – bo z niego na Sokolicę i potem jeszcze przez Małe Pieniny do Szczawnicy… wszystko w dwa dni, ha! :roll:)
dla @licji:
bacy zepsol sie kombajn na amen;
wzywa pogotwie rolnicze;
przyjedo, patrzo, zaglondajo..hm,hm…hm,hm…
nagle chwyco za mlotek i jak nie przywalom, a kombajn w ruch i jak nowy!
ucieszyl sie baca, ze tak szybko poszlo i pyto sie : ile jestem wam winien roztomili?
a ubezpiecony? pyta pogotowie
baca, nie
no, to sto zielonych, pogotowie na to
co?! krzczy baca – stowa za jedno uderzenie mlotkiem?
prosze o detaliczny rachunek!
a prosze bardzo, pogotowie na to:
1 zloty za uderzenie mlotkiem, a 99 za to, ze wiedzielismy gdzie…
ad 1): 1326 powstaje osada pod nazwa gerlach; zaklada ja ban(po polsku: pan, awarsku: ksiaze; mongolsku-chan) wegierski…
ad 2) pierwsi wspieli sie na gerlacha…
Owczarek bezlaptopowy, większość ucichła, dla mnie trzecia część lata za tydzień.
Kogo interesuje ostatnia część drugiej części, może sobie zerknąć tutok:
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/Portugalia2012
Jest tego dużo, bo włożyłam te zdjęcia przede wszystkim dla siebie.
Gdzie Marysia, Ana, że o innych osobach nie wspomnę?
Chociaż się zameldujcie 🙄
Ano melduje sie, melduje……………..wczoraj dopiero co wrocilam po morderczo dlugiej podrozy,cale 16 godz. telepania sie autobusem!!
Na szczescie budy nie zmiotly zadne burze,nawalnice i inne przyrodnicze kataklizmy,a i Smadnego nie brakuje 😉 🙂
Poczytalam zalegle opowiesci Owcarkowe,ino nie bede sie na temat gor wypowiadac,boc ja w depresji.Cale -7 metrow ponizej poziomu morza,ale nie narzekam.Wole po plaskim chodzic 😀
Przyznaje,ze gdzies nam sie zapodziala Marysienka i znaku zycia nie daje 😮
Hej.
Ja o nikim nie wspominam,
Bo go czkawka wnet wygina,
Bo go zaraz palą uszy,
Kiedy jego los mnie wzruszy!
Eh tam – czkawka, albo uszy
wspomnianego zaraz wzruszy!
Czego dowodem jest Ana, która się szybko zameldowała 🙂
Gdzieżeś Ty bywała czarna owieczko?
Ja wybywam za kilka dni, ale pewnie się odezwę z trasy.
Alicjo-bylam u rodzicow.Niestety sa juz mocno wiekowi i bardzo slabi.Staram sie im pomoc podczas mej wizyty ile moge,ale wiekszosc roku zdani sa na siebie i ewentulana pomoc rodziny i „zdalna”siostry.
No coz takie jest zycie,a w Polsce starszym, zchorowanym drogi nie sciele sie rozami 🙁
Salute amici.
Ana,
takie życie…taka kolej losu. Moje podróże do domu to też mniej więcej to samo, albo i gorzej.
Od lat nie ma Taty, nie ma młodszego Brata i w ogóle dzieje się niedobrze. Okazuje się, że wszyscy się starzejemy (niektórzy odchodzą młodo), chorujemy i tak dalej… 🙄
Ale nie dajmy sie, póki możemy! Smadnego nam nalać 😉
http://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=K-2L0czVjlo
Bry!
Do zimy daleko, a tu jakby wszyscy zapadli w sen zimowy 😯
U mnie upał i duchota, najchętniej bym pod żagiel, ale nie ma czasu, muszę się i dom doprowadzić do porządku przed podróżą.
Na razie mam zagwozdkę, od czego tu zacząć.
Miłego i pogodnego weekendu życzę 🙂
Nie jestem pewien, czy kogoś to interesuje, ale jeśli o mnie chodzi, to wziąłem się za porządkowanie książek i jak zwykle zamiast odkurzać – zacząłem czytać po raz kolejny niektóre egzemplarze. To dość ciekawe zajęcie, bo gdy tą samą książkę czyta się po kilku latach, to dostrzega się nowe pojęcia. Na przykład otworzyłem na chybił trafił „Zośkę i Parasola” i trafiłem na dyskusję dwóch bohaterów- dowódców kompanii. Jeden z nich zastanawiał się, czy Powstanie nie jest zbrodnią ze względu na potworne ofiary wśród słabo uzbrojonych żołnierzy AK i wśród ludności cywilnej, a drugi pocieszał go, ze nie mieli innego wyjścia, bo niehonorowo byłoby czekać na wyzwolenie przez rosyjskich żołnierzy, którzy w takim wypadku musieliby za nas ponieść ofiary podczas zdobywanie miasta. Ta wypowiedź najlepiej charakteryzuje polskie elity dowódcze w porównaniu z elitami krajów – potęg militarnych. Przysłowie głosi, że Anglia np. walczy do ostatniego żołnierza (sprzymierzonego). Dobiło mnie zaś powtórne spojrzenie w „Psychologię tłumu”, gdzie autor ponad sto lat temu przewidział rozwój sytuacji na świecie potwierdzony w XX wieku i udowodnił koniec naszej cywilizacji. Ale nie wspomniał, że nowa cywilizacja nie będzie lepsza i to jest pociecha dla nas!
O rany…
naodpisywałam Tubylcowi na powyższe, ale w tym tam zwanym międzyczasie wzięło i mi wcięło.
Tubylec… nie żartuj 🙄
Naprawdę czytasz niektóre książki ze dwa razy? 😯
Ja też tak mam 😉
I ja czytam po kilka razy tę samą książkę, jest tylko jeden warunek: musi być naprawdę dobra / i najchętniej – historia starożytna/. 😉
Rzadko czytam ksiazki drugi raz.
Pamietam,jak pare lat temu wrocilam do McCullers „Serce to samotny mysliwy” i odnislam wrazenie,ze jako dziewcze czytalam zupelnie inna ksiazke 😮 Inaczej odebralam te powiesc jako dorosla osoba ,niz wtedy przed laty.
Dlatego teraz nie wracam do juz przeczytanch powiesci 🙂
Ciao amici.
Do przeczytanych książek należy wracać tak jak do dobrych znajomych, choć czasami okazuje się, że niekiedy stali się nieznośni, albo całkiem inni, niż ich pamiętaliśmy. Tak samo jak nigdy nie wejdzie się dwa razy do tej samej rzeki, tak samo nigdy nie przeczyta się dwa razy tej samej książki. Zawsze znajdzie się coś nowego, na co kiedyś nie zwróciło się uwagi. Ja na przykład dopiero przy kolejnym czytaniu „Monte Casino” Wańkowicza zorientowałem się, że mimo nadzwyczaj bohaterskiej walki Polacy nie zdobyli klasztoru i nie wiadomo czy kiedykolwiek by go zdobyli, jak inne wcześniej atakujące narodowości. Polacy po prostu zajęli opuszczone przez Niemców pozycje. Czytana w dzieciństwie z wypiekami „Trylogia” okazała się po latach propagandowym gniotem nacjonalistycznym gloryfikującą najgorsze polskie wady narodowe. Bohaterski Wołodyjowski okazał się ówczesnym zomowcem tłumiącym bunt ówczesnej Solidarności walczącej o swoje prawa odebrane przez magnatów. Neron nie prześladował katolików (których przez kilkaset lat nie było jeszcze na świecie), o czym przekonani są wszyscy chyba Polacy, lecz torturował przechrzczonych Żydów, z których w 99% składali się ówcześni chrześcijanie. I tak można sypać dalszymi przykładami, czego sobie i Wam życzy Tubylec
Jednak na tym forum nie da się pisać! Też rozpisałem się i wszystko przepadło! Lepiej już się upić zamiast wypisywać te swoje filozofie!
@tubylec:
tak;
zwlaszcza w twoim przypadku( i @licji) goraco popieram.
byku,
nie podoba Ci się, nie czytaj. Proste. I odwal się ode mnie, jak Cię tak drażnię, omijaj. Nie mam zamiaru wchodzić w dyskusję z Tobą.
@licja.
omijasz?
czepiasz sie jak rzep psiego ogona(patrz:wyzej), panienko…
Nie czekaj Byku na laurów wieńce!
Rób co najlepiej umiesz – krowieńce!
prost!
To nie ja się czepiam, ja Ciebie omijam szerokim łukiem. Nic od Ciebie nie chcę i zostaw mnie w spokoju. Ze mną nie pogadasz na zasadzie głupich zaczepek. Spojrzyj do tyłu.
„byk
21 sierpnia o godz. 15:33
dla @licji:
Alicja
27 sierpnia o godz. 0:04
bardzo ciekawe, jak ty „omijasz” (zreszta, nie tylko na tym blogu…) patrz:
Alicja
19 sierpnia o godz. 20:56
Alicja
19 sierpnia o godz. 22:57
Ana pisze: Rzadko czytam ksiazki drugi raz.
A ja czytam tylko drugi raz. Po co tracić czas na pierwsze czytanie! 😀
do Alicji i Tubylca:
Jeśli chce się napisać coś bardziej obszernego na forum, to dobrą metodą jest napisać tekst w Wordzie lub w jakimś programie tekstowym, a potem tylko to skopiować i wkleić ) Jeśli coś się nie uda, to mamy ten komfort psychiczny, że możemy taki tekst wkleić ponownie i bez nerwów, że coś fajnego i ciekawego zagubiło się w trzewiach internetu.
Widzę, że już brak jest Owczarka, bo niektórzy zaczynają się denerwować.
Za szybko została zjedzona jałowcowa a i Smadny też się niektórym z nas skończył.
Być może jest to forma zdenerwowania, które trzeba jakoś rozładować ((( No i najgorsze, że wakacje i urlopy się skończyły (((
Najlepiej na zaczepki nie odpowiadać ) niech zaczepiający ma problem )))
@Wawrzek: Lepiej nic obszernego nie pisać, bo i tak nikt nie przeczyta.
TesTeq:
Jesteś trochę w błędzie, ja np. czytam ))))
Miej trochę więcej optymizmu i wiary, jednak większość czyta )))
Co do „drugiego” czytania, to chyba wszyscy tak mają )) Ja też ))
I zupełnie inaczej odbieram wartość przeczytanej po raz drugi książki )) W końcu stajemy się bardziej dorośli ))
najlepiej pisac po wegiersku 😉
Wawrzku,
ja nie piszę w wordzie. Piszę zwykłym tekstem w Linuxie.
Przytargalam z kraju pare Polityk,zabralam sie za ich czytanie i zapomialam o „bozymswiecie” 😉
Chwilke mnie nie bylo i co widze,jakies takie podchody itp. podgryzanie fuj!!
Trzymajta fason budowniczowie,a kto nie potrafi,niech „se” poszuka innej budy,oooooo…………….
Hej.
A ja jutro wylatuję w wiadomym kierunku.
Będę nadawać 😉
Trzymajta się, pozdrawiam serdecznie!
@Wawrzek:
Piszesz: Jesteś trochę w błędzie, ja np. czytam ))))
Zatem errata: Lepiej nic obszernego nie pisać, bo i tak nikt oprócz Wawrzka (Wawrzeka?) nie przeczyta.
Piszesz: Miej trochę więcej optymizmu i wiary, jednak większość czyta )))
Może kiedyś ją spotkam. Tę większość. Znana mi większość traci zainteresowanie po 3 krótkich zdaniach. Albo i wcześniej.
Piszesz: W końcu stajemy się bardziej dorośli ))
Ja ciągle nie mogę wydorośleć ❗
do Alicji:
Myślę, ze Linux też posiada jakiś program w rodzaju worda.
do TesTeq’a:
Mnie się bardziej podoba – Wawrzka ))
Zacznij od czytającej więcej niż trzy zdania mniejszości a większość znajdzie się przy okazji ))
Co do dorosłości pisałem o kalendarzu (( ale jeśli Twój duch się buntuje i chce być dalej młodszy, to tak trzymaj )) Nie każdemu dana jest taka możliwość, że nie może wydorośleć ))) Ci z młodym duchem żyją dłużej i są bardziej szczęśliwi )))
Ja zamiast Wawrzka (kojarzy się z wieprzkiem), czy Wawrzeka (bardzo protekcjonalne) wybrałbym bezpieczniejszą formę Bobek. Wszak wiadomo, że Wawrzek jest zdrobnieniem od Wawrzyńca, a Wawrzyniec pochodzi od wawrzynu, czyli polskiej wersji lauru. A w ludowej kuchni liście laurowe zwane są pieszczotliwie listkami bobkowymi i stąd Bobek. Czytelników najłatwiej rozpoznać po umiejętności czytania trzech zdań prostych w tym samym czasie, co umożliwia im tzw. łykanie książek. Dziwi mnie też wasze przekonanie o wyższości młodego umysłu nad umysłem starszym – przecież w ciągu życia zdobywamy większe doświadczenie skutecznie wypłukujące z umysłu bzdurną i zbędną przeważnie wiedzę zdobytą w szkole. Dlaczego ktoś zapóźniony w rozwoju umysłowym i czujący się młodziej poniżej swojego wieku miałby być bardziej godny zazdrości od zdziecinniałego starucha? Przecież są na tym samym stopniu rozwoju!
Alicjo-szerokiej drogi 😉
Jak zwykle czekamy na relacje!!
Z czytaniem uważnym jest tak, że jednego autora przeczytasz pół zdania i wystarczy, a do drugiego wracasz kilka razy, myślisz, znów wracasz za pięć lat, za dziesięć…
U takiego np Owczarka Podhalańskiego najbardziej lubię najdłuższe gawędy… o zupie grzybowej… o szkole latania… o wyprawie* ze skrzynią… i wieeeele jeszcze 😀
____
*ciekawe, ile osób pamięta bez sprawdzania – dokąd to była wyprawa… 😉
gdzie po bryndze to teraz wiem…
a gdzie po oscypek?
PS
Nie zaszkodzi przypomnieć po raz kolejny:
Żeby nie stracić napisanego tekstu:
➡ ctrl_a
➡ ctrl_c
i w razie „pożarcia” tekstu* (albo do nowego okienka; albo do worda czy gdziekolwiek, albo gdy się boimy, że coś się stanie podczas zmiany przez nas „obrazka z kodem” captcha, albo…):
➡ ctrl_v
Pisanie w wordzie, notatniku, etc. nie jest konieczne (chyba że nie wierzymy tzw ‚pamięci myszy’ :roll:).
Ale kopiowanie do notatnika (Dokument Tekstowy – .txt) przydaje się jeśli chcemy, by tekst skopiowany spod blogu Polityki (albo np nasz komentarz redagowany w okienku blogu Politykowego, z ‚wysyłką’ odłożoną na potem) wyglądał „normalnie” a nie straszył „tymi okropnymi pytajnikami”… —
— najważniejsze są tu zawsze te trzy wytłuszczone funkcje.
Proste, pomocne i oczywiste — tylko musi wejść ‚w krew’ 😀
______
*co następuje najczęściej, gdy użyte przez nas słowo zawiera jedno z… anglojęzycznych 😆 taboo-words: p o r n ; a s s ; etc.
albo do nowego okienka = albo kopiowania do nowego okienka… 😳
do Tubylca:
Takiej transformacji swego imienia jeszcze nie znałem )) Muszę przyznać, ze całość jest logiczna ))
Kiedyś przed laty zmieniono moje imię na John, i to też metodą konkretnej eliminacji )) Czyli mogę mieć już dwie ksywki )))
Piszesz: „Dlaczego ktoś zapóźniony w rozwoju umysłowym i czujący się młodziej poniżej swojego wieku miałby być bardziej godny zazdrości od zdziecinniałego starucha? Przecież są na tym samym stopniu rozwoju!”
Co innego jest tzw. nabyte od urodzenia opóźnienie umysłowe, a co innego jest tzw. młody umysł u kogoś starszego ! Znam takich „młodzieńców” którzy posiadają umysł ostry jak brzytwa i młodzi wiekiem nie mają z nimi żadnych szans, gdyż nabrali tej „ostrości” wraz z wiekiem. Ale masz rację generalnie ludzie w starszym wieku są trochę zdziecinniali, ale to już jest ich wina, gdyż w życiu nie starali się naostrzyć swojego umysłu.
Wawrzek pisze: Myślę, ze Linux też posiada jakiś program w rodzaju worda.
Jest OpenOffice, ale rasowy linuksowiec nie da się przyłapać na jego używaniu. Rasowy linuksowiec używa edytora vi.
Pozwól Wawrzyńcu, że będę zwracał się do Ciebie per Bob – to takie anglosaskie i dostojne jak policjant na skrzyżowaniu. Chciałbym Ci tylko zwrócić uwagę, że właśnie bystry umysł najszybciej prowadzi do zdziecinnienia. Wyobraź sobie normalne dziecko, pełne ciekawości świata i pragnące wiedzy. Wprawdzie szkoły i uczelnie stają na głowie aby tą ciekawość zabić w dziecku, a wiedzę możliwie obrzydzić, ale młodzieniec, którym stało się dziecko po tych zabiegach okazał się tępy na wysiłki pedagogów, nadal pragnie wiedzy i samodzielnie pochłania wiedzę w interesujących go dziedzinach. Gdzieś tak około czterdziestki zaczyna być przekonany o swojej fachowości i autorytecie w danej dziedzinie, ale nadal odczuwa głód wiedzy i nie stroni od nauki. Mijają dalsze lata i nasz fachowiec z przykrością dostrzegać zaczyna nikłość swoich zasobów wiedzy w porównaniu z całością tej wiedzy. Dostrzega, że życia mu nie wystarczy aby całą wiedzę w danej dziedzinie pojąć, a jeszcze niezbędna jest wiedza z dziedzin pokrewnych, aby prawidłowo jej używać. I wtedy zaczyna rozumieć, że tak naprawdę nie różni się niczym od dziecka, którym był kilkadziesiąt lat temu. To dlatego żydowskie przysłowie brzmi „Bacz, abyś nie zgłupiał od mądrości swojej”, a w talii kart tarota karta Głupiec jest jednocześnie najniższą i najwyższą kartą.
Tubylcu – tak masz zupełną rację, tylko ja wyznaję zasadę nie dajmy się zwariować !
W Renesansie jeszcze były możliwości by ogarnąć całą dostępną wiedzę, jakiej dorobił się tamtejszy świat. Dzisiaj jest to totalnie niemożliwe ((
Posiadanie wiedzy to niebezpieczna sprawa, szczególnie, gdy chce się wiedzieć o wszystkim, więc dajemy się zwariować i głupiejemy. Sam osobiście znałem przed laty człowieka, który posiadał cztery doktoraty i ileś tam tytułów magisterskich, i co zwariował !! Dosłownie !!
Trzeba się interesować tym, co nas interesuje i chociaż trochę się rozwijać. Niestety znam ludzi, którzy, jeśli tylko będą żyć za powiedzmy 10 lat, to mogę się założyć, że będę wiedział co za te 10 lat będą robić !! I to mnie przeraża ((
Ja obecnie interesuję się tym co mnie interesuje i co daje mi jakąś wewnętrzną satysfakcję, lecz nie daję się zwariować, gdyż od czasu do czasu robię sobie przerwy na lenistwo. Jeśli chcesz wiedzieć co mnie interesuje, to historia ziemi gdzie obecnie mieszkam od lat, lubię fotografować, trochę filozofia oraz muzyka, ale wolę tę starą barokową i renesansową. Czasami przeczytam jakąś dobrą książkę i nagram dla upośledzonych dzieci bajki i wierszyki. No i pomagam każdemu, kto się do mnie zgłosi po wiadomości które posiadam. Nic nie zatrzymuję dla siebie, jak niektórzy, którzy swoja wiedzę trzymają „pod korcem”.
Prawdziwe jest powiedzenie, że rodzimy się głupimi i głupimi umieramy.
Ale miedzy tymi skrajnościami znajdujemy trochę radości dla siebie ))))
Wawrzek pisze: Trzeba się interesować tym, co nas interesuje
To brzmi ciekawie. Interesowanie się rzeczami, które nas nie interesują jest zaiste mało interesujące. Lepiej już rzeczywiście interesować się tym, co nas interesuje. Na przykład porażającą informacją, że Doda zmniejszyła sobie biust! Bo tak naprawdę interesuje nas tylko seks i kasa… 😉
Ja również Wawrzyńcu mam szerokie zainteresowania. Można powiedzieć, że encyklopedyczne bo poczynając od A, czyli alkoholu, kończą się na Z, czyli na zakąsce poprzez całą gamę na wszystkie chyba litery alfabetu. Tylko nie gdy ktoś twierdzi, że nic co ludzkie nie jest mu obce zadaję pytanie dodatkowe czy jest homoseksualistą. To tak na wszelki wypadek, bo chociaż jestem gruby i sprośny, to jednak przysłowie głosi, że każda potwora znajdzie amatora. Uwielbiam czytelnictwo, ale z wiekiem zaczynam dostrzegać że takie książki jakich oczekuję powinienem chyba sam napisać. Tematów do majsterkowania zebrałem tyle, że według Żony powinienem żyć 400 lat, aby wszystko zrobić. Właśnie kończę akrbalistę, czyli replikę karabinu maszynowego starożytności, ukończyłem dwie kolumny głośnikowe w kształcie tub gramofonowych i teraz dopasowuję do nich lampowe radio w odpowiednio staroświeckiej obudowie aby stanowiło komplet. W wolnych chwilach robię piwo domowe, które wypijam po nawarzeniu. a TesTykwą się nie przejmuj, bo chyba jest pusta gdyż stara się odwrócić naszą uwagę na seks i kasę. Na pewno chce nas oskubać i wykorzystać seksualnie czego sobie i wszystkim życzę.!
Tubylec – nawarzyć piwa i samemu je wypić ))) No, no ))) chylę czoła )))
Mnie elektronika interesowała czterdzieści lat temu, chociaż właściwie miałem przyjaciela, który szalał w sklepach z tranzystorami i opornikami, a ja to wszystko pomagałem „złożyć”, by cieszyć się z nim końcowym efektem )
Jestem pełen podziwu dla Twojej Małżonki, która mając na względzie Twoje 400 lat, zastanawia się ile będziesz miał jeszcze partnerek ))) Wychodzi z założenia (chyba), że czego oczy nie widzą tego sercu nie żal ))
Kiedyś robiłem wino, a że wszystkim smakowało, wiec z każdym rokiem było tego więcej, ale zrezygnowałem z tego hobby, gdyż Małżonka obawiała się, ze wpadnę w alkoholowe hobby ))) Moją specjalnością było wino z głogu )
Uśmiałem się z Twego ostatniego zdania dotyczącego TesTeq’a: „Na pewno chce nas oskubać i wykorzystać seksualnie czego sobie i wszystkim życzę.!
Najważniejsze to mieć dobre poczucie humoru ))) Ci którzy się śmieją, żyją ponoć dłużej i są bardziej szczęśliwi )) a więc kto wie, może Twoja Małżonka te 400 lat tobie „wykrakała” )))
TesTeq – piszesz „Interesowanie się rzeczami, które nas nie interesują jest zaiste mało interesujące.” I trafiłeś w sedno )) U Ciebie też tak jest )))
Co do Dody, to mnie nie interesuje, jestem starej daty i nie lubię plotek i sensacji o bliźnich. Seks ???, a kasa – przez całe życie mnie nie interesowała. Cóż z niczym przychodzimy na ten padół i z niczym odchodzimy. Pośrodku tego wystarczy tylko się utrzymać w miarę godnie )) Na fajerwerki trzeba pieniędzy, których bliźni zazdroszczą, bo jak to Polak, też chciałby mieć tyle samo, albo, żeby wszyscy nic nie mieli (((
Interesowanie się rzeczami, które nas nie interesują jest zaiste mało interesujące.
To dlatego TesTeq od prawie sześciu lat powtarza że góry są be, trzeba je wyrównać, zniwelować oraz przesunąć… lecz jednocześnie czyta z uwagą okołogórski blog Owczarka…
A ja jeszcze 2 godziny temu byłam w samym sercu Gorców. Wcześniej – na banalnym, przekochanym Turbaczu. Szkoda, że nie dało się zostać do jutra, lecz i tak… mniammm!… pogoda bomba i w ogóle… 😀
Doda? Ach ta Doda — człek by ją łyżkami jadł!… 🙄
Alicja pisze z zaprzyjaźnonego komputra.
Jezdem tutok, czyli we Wrocławiu! Nie mój komputr, noc ciemna, a ja do tyłu 6 godzin… idę spać.
Chociaż się już wyspałam 4 godziny 😯
Nie ma się co śmiać, starsi tak mają 😉
basia pisze: To dlatego TesTeq od prawie sześciu lat powtarza że góry są be, trzeba je wyrównać, zniwelować oraz przesunąć… lecz jednocześnie czyta z uwagą okołogórski blog Owczarka…
Postulat przesunięcia gór wynika stąd, że góry służą do jeżdżenia na nartach, a morze do windsurfowania. Zatem na półkuli północnej góry powinny być na północy, żeby dłużej leżał śnieg, a morze na południu, żeby dłużej było ciepło.
Góry należy wyrównać, ponieważ są bałaganiarsko postrzępione, co razi moje uczucia estetyczne, zaś ich zniwelowanie zmniejszyłoby zużycie energii przez podróżników.
Tubylec pisze: Na pewno chce nas oskubać i wykorzystać seksualnie czego sobie i wszystkim życzę.!
Postaram się stanąć na wysokości zadania, choć fakt, że Twój arsenał składa się z akrbalisty, dwóch kolumn i lampowego radia, napawa mnie pewnymi obawami.
Uhmmm, znamy my, znamy te postulaciki podstępne, te szyderstwa z górołazów, te zakusy i zakuski, te wygodnictwa i stew(f)ka…
Jak zawsze – dajemy im stanowczy odpór (niniejszym :|)
… 😀
Ależ TesTeczko ja mam cały arsenał schowany! Głęboko! A tak w ogóle popieram Twój postulat zrównanie gór z ziemią i na dowód przytaczam mojego posta do Owcarka sprzed paru lat. Ciekawy jestem, czy odbierze go inaczej po drugim czytaniu?
O genezie ceprowskiej czci dla górali
Z przykrością stwierdzam, że my, mieszczuchy traktujemy włościan z pogardą i szydzimy z ich gwary, mentalności, ubioru i gustu. Określenie, że ktoś ma wiejski gust dyskwalifikuje go towarzysko. Szczególnie w kręgach mieszczan w pierwszym pokoleniu. Wieśniak jest synonimem chama, głupca, pijaka i życiowego niedorajdy i choć modlimy się ?Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj??, to producentów tego chleba stawiamy na dnie społecznej hierarchii. Z jednym, jedynym wyjątkiem. Tym wyjątkiem są górale. Góralami dla odmiany zachwycamy się, choć prawdę mówiąc stanowią oni najpośledniejszy szczep naszego ludu. Dlaczego najpośledniejszy? Bo dali się przegnać z żyznych równin na skaliste nieużytki, choć w dolinach rolnictwo jest dużo bardziej opłacalne. Górale wolą siedzieć w górach i klepać biedę od pokoleń. Tęgi chłop z równin latem kroczy dumnie w gumiakach, a zimą w ciepłych gumofilcach. A co robi bidny góral spod samiuśkich Tater? I latem i zimą drypci w skórzanych pantoflach nazwanych kierpcami. Chłop z nizin używa takich kierpców, gdy wchodzi na pokoje, żeby nie niszczyć parkietów. To chyba kierpce są przyczyną skocznych góralskich tańców, bo gdy człowiekowi nogi zmarzną , to musi skakać jak wariat, żeby się rozgrzać. Gdyby takiemu góralskiemu zbójnikowi dać gumofilce, to od razu by się uspokoił, żeby ich nie pogubić podczas wycinania hołubców, albo i nie miałby bidok siły podnieść w nich nogi w tańcu. Chłopom z nizin wystarczy biczysko, żeby każdy zszedł mu z drogi, ale góral musiał se do biczyska przyprawić siekierkę i nazwał to ciupagą, żeby się chłopy z niego nie śmiały. Chłop z nizin, gdy zimą policzy kasę i zobaczy że ma ładnych parę tysięcy do puszczenia, to jedzie w góry dać zarobić bidokom z gór. Ale góral za skarby nie wyjedzie w doliny. Mówi, że to z miłości do gór, ale tak naprawdę nie ma pieniędzy na bilet i boi się ruszyć z domu nawet z ciupagą. Od kilku pokoleń jest tak wystraszony, że boi się po trzeźwemu wyjść z rodzinnej chałupy między ludzi. Matki i żony górali boleją nad ich tchórzostwem i dostarczają im gorzałkę do domu, ale nie pomyślą, że górale wstydzą się wyjść. Bo może nikt mi nie uwierzy, ale latem i zimą chodzą oni w ciepłych wełnianych białych kalesonach! A spodni nie znają! To jak mają się nie wstydzić? Co prawda miastowi artyści dali im wzory do wyszywanek na spodniach, bo szkoda im było górali i sami nie chcieli na ulicy w Zakopanem czuć się jak w szpitalu psychiatrycznym, ale niewiele to pomogło. Nie wiem, dlaczego górale z całego świata mają taki wstręt do noszenia spodni. Szkoci na ten przykład noszą spódniczki i udają, że nazywa się to inaczej. Ostatnio dowiedziałem się z TV, że Tatrzański Park Narodowy płaci góralom za wypasanie w nim owiec. Zawsze uczono mnie, że w parkach narodowych zakazana jest jakakolwiek działalność gospodarcza i ludzka ingerencja, aby w takim parku przyroda zachowała się w stanie dzikim, a tu taki kwiatek. Ponoć owce są niezbędne, aby hale nie zarosły CHWASTAMI i były pikne! Ale to nie wszystko, jeśli chodzi o rządową chęć przypodobania się góralom. Podjęto postanowienie, aby każdemu góralowi, który zbankrutował z powodu opilstwa podarować stado 25 owiec wartości 10 000 zł, żeby za pieniądze z wypasu tych owiec wyżywił się wraz z rodziną. I myślicie może, że górale są zadowoleni? Otóż w najmniejszym nawet stopniu! Jakiś góral przed kamerą kręcił nosem, że te hale w parku narodowym są cholernie daleko od kasy z pieniędzmi i od sklepów z alkoholem, że kto ich tam do tych owiec po pijanemu zaniesie, bo nie liczą chyba na ich żony i dzieci. Najlepiej byłoby ? stwierdził góral ? kupić każdemu góralowi pensjonat, przed którym góral mógłby siedzieć na ławce, zbierać dutki od turystów i pytać ich po pijanemu: ?Pikne te nase góry! Nie?? Jakby to oni te góry wymyślili i wybudowali. Ale najwyższy czas wrócić do tematu, czyli wyjaśnić dlaczego najgorsi polscy wieśniacy są najbardziej czczeni i cepry przymilają się, zachwycają się ich gwarą i starają się ją nieudolnie naśladować. Przyczyną jest snobizm polskich elit. Gdy pod koniec XIX wieku doktor Chałubiński odkrył dla naszych inteligentów Podhale, zaczęto jeździć tam coraz gromadniej. A przecież żaden snob nie przyzna się, że trafił w piękne góry zamieszkałe przez wiecznie pijanych prymitywów. Mechanizm ten opisał Mark Twain w ?Przygodach Hucka?, gdzie dwaj oszuści nabierali kolejno grupami całą społeczność miasteczka będąc pewnymi, że już oszukani nie przyznają się do tego przed resztą znajomych, aby nie wyjść na durniów. Z tego samego powodu każdy snob po powrocie z Zakopanego nie mógł dość się nadziwić jego pięknem i wdziękiem jego mieszkańców. Sami więc widzicie, że jedynymi wartymi uwagi żyjątkami w górach są zawsze trzeźwe owczarki podhalańskie nie zauważone przez pijanych snobów. Są one nie tylko trzeźwe, ale utrzymują w porządku całe Podhale. Pilnują owiec wyjadających chwasty w Tatrzańskim Parku Narodowym. Pilnują pijanych górali, żeby nie spadli z hali i pilnują gór, żeby cepry całkiem ich nie zadeptali. Gdyby więc namówić owczarki, żeby założyły partię i wygoniły górali z gór, to wreszcie nasze Tatry byłyby godnie reprezentowane i stałyby się prawdziwym parkiem narodowym. Czego sobie i wszystkim życzę. Nie musze chyba nikogo zapewniać, że nie jestem takim frajerem, żeby jechać w góry i dać się oskubać górali z dutków! Góry i górali znam z literatury i filmu i niech tak już pozostanie?
Ależ TesTeczko ja mam cały arsenał schowany! Głęboko! A tak w ogóle popieram Twój postulat zrównanie gór z ziemią i na dowód przytaczam mojego posta do Owcarka sprzed paru lat. Ciekawy jestem, czy odbierze go inaczej po drugim czytaniu?
O genezie ceprowskiej czci dla górali
Z przykrością stwierdzam, że my, mieszczuchy traktujemy włościan z pogardą i szydzimy z ich gwary, mentalności, ubioru i gustu. Określenie, że ktoś ma wiejski gust dyskwalifikuje go towarzysko. Szczególnie w kręgach mieszczan w pierwszym pokoleniu. Wieśniak jest synonimem chama, głupca, pijaka i życiowego niedorajdy i choć modlimy się ?Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj??, to producentów tego chleba stawiamy na dnie społecznej hierarchii. Z jednym, jedynym wyjątkiem. Tym wyjątkiem są górale. Góralami dla odmiany zachwycamy się, choć prawdę mówiąc stanowią oni najpośledniejszy szczep naszego ludu. Dlaczego najpośledniejszy? Bo dali się przegnać z żyznych równin na skaliste nieużytki, choć w dolinach rolnictwo jest dużo bardziej opłacalne. Górale wolą siedzieć w górach i klepać biedę od pokoleń. Tęgi chłop z równin latem kroczy dumnie w gumiakach, a zimą w ciepłych gumofilcach. A co robi bidny góral spod samiuśkich Tater? I latem i zimą drypci w skórzanych pantoflach nazwanych kierpcami. Chłop z nizin używa takich kierpców, gdy wchodzi na pokoje, żeby nie niszczyć parkietów. To chyba kierpce są przyczyną skocznych góralskich tańców, bo gdy człowiekowi nogi zmarzną , to musi skakać jak wariat, żeby się rozgrzać. Gdyby takiemu góralskiemu zbójnikowi dać gumofilce, to od razu by się uspokoił, żeby ich nie pogubić podczas wycinania hołubców, albo i nie miałby bidok siły podnieść w nich nogi w tańcu. Chłopom z nizin wystarczy biczysko, żeby każdy zszedł mu z drogi, ale góral musiał se do biczyska przyprawić siekierkę i nazwał to ciupagą, żeby się chłopy z niego nie śmiały. Chłop z nizin, gdy zimą policzy kasę i zobaczy że ma ładnych parę tysięcy do puszczenia, to jedzie w góry dać zarobić bidokom z gór. Ale góral za skarby nie wyjedzie w doliny. Mówi, że to z miłości do gór, ale tak naprawdę nie ma pieniędzy na bilet i boi się ruszyć z domu nawet z ciupagą. Od kilku pokoleń jest tak wystraszony, że boi się po trzeźwemu wyjść z rodzinnej chałupy między ludzi. Matki i żony górali boleją nad ich tchórzostwem i dostarczają im gorzałkę do domu, ale nie pomyślą, że górale wstydzą się wyjść. Bo może nikt mi nie uwierzy, ale latem i zimą chodzą oni w ciepłych wełnianych białych kalesonach! A spodni nie znają! To jak mają się nie wstydzić? Co prawda miastowi artyści dali im wzory do wyszywanek na spodniach, bo szkoda im było górali i sami nie chcieli na ulicy w Zakopanem czuć się jak w szpitalu psychiatrycznym, ale niewiele to pomogło. Nie wiem, dlaczego górale z całego świata mają taki wstręt do noszenia spodni. Szkoci na ten przykład noszą spódniczki i udają, że nazywa się to inaczej. Ostatnio dowiedziałem się z TV, że Tatrzański Park Narodowy płaci góralom za wypasanie w nim owiec. Zawsze uczono mnie, że w parkach narodowych zakazana jest jakakolwiek działalność gospodarcza i ludzka ingerencja, aby w takim parku przyroda zachowała się w stanie dzikim, a tu taki kwiatek. Ponoć owce są niezbędne, aby hale nie zarosły CHWASTAMI i były pikne! Ale to nie wszystko, jeśli chodzi o rządową chęć przypodobania się góralom. Podjęto postanowienie, aby każdemu góralowi, który zbankrutował z powodu opilstwa podarować stado 25 owiec wartości 10 000 zł, żeby za pieniądze z wypasu tych owiec wyżywił się wraz z rodziną. I myślicie może, że górale są zadowoleni? Otóż w najmniejszym nawet stopniu! Jakiś góral przed kamerą kręcił nosem, że te hale w parku narodowym są cholernie daleko od kasy z pieniędzmi i od sklepów z alkoholem, że kto ich tam do tych owiec po pijanemu zaniesie, bo nie liczą chyba na ich żony i dzieci. Najlepiej byłoby ? stwierdził góral ? kupić każdemu góralowi pensjonat, przed którym góral mógłby siedzieć na ławce, zbierać dutki od turystów i pytać ich po pijanemu: ?Pikne te nase góry! Nie?? Jakby to oni te góry wymyślili i wybudowali. Ale najwyższy czas wrócić do tematu, czyli wyjaśnić dlaczego najgorsi polscy wieśniacy są najbardziej czczeni i cepry przymilają się, zachwycają się ich gwarą i starają się ją nieudolnie naśladować. Przyczyną jest snobizm polskich elit. Gdy pod koniec XIX wieku doktor Chałubiński odkrył dla naszych inteligentów Podhale, zaczęto jeździć tam coraz gromadniej. A przecież żaden snob nie przyzna się, że trafił w piękne góry zamieszkałe przez wiecznie pijanych prymitywów. Mechanizm ten opisał Mark Twain w ?Przygodach Hucka?, gdzie dwaj oszuści nabierali kolejno grupami całą społeczność miasteczka będąc pewnymi, że już oszukani nie przyznają się do tego przed resztą znajomych, aby nie wyjść na durniów. Z tego samego powodu każdy snob po powrocie z Zakopanego nie mógł dość się nadziwić jego pięknem i wdziękiem jego mieszkańców. Sami więc widzicie, że jedynymi wartymi uwagi żyjątkami w górach są zawsze trzeźwe owczarki podhalańskie nie zauważone przez pijanych snobów. Są one nie tylko trzeźwe, ale utrzymują w porządku całe Podhale. Pilnują owiec wyjadających chwasty w Tatrzańskim Parku Narodowym. Pilnują pijanych górali, żeby nie spadli z hali i pilnują gór, żeby cepry całkiem ich nie zadeptali. Gdyby więc namówić owczarki, żeby założyły partię i wygoniły górali z gór, to wreszcie nasze Tatry byłyby godnie reprezentowane i stałyby się prawdziwym parkiem narodowym. Czego sobie i wszystkim życzę. Nie musze chyba nikogo zapewniać, że nie jestem takim frajerem, żeby jechać w góry i dać się oskubać górali z dutków! Góry i górali znam z literatury i filmu i niech tak już pozostanie?
Poczytalam sobie wypowiedzi „naszych” panow i az mnie skrecilo z zazdrosci!!!Patrzcie jacy specjalisci nam sie w budzie usadowili-konstruktorzy,winaproducenci i majsterklepki itp.itd. Mnie sie zawsze taki imc marzyl,co ma dwie zlote raczki,a trfil z dwiem lewymi.Nie ma sprawiedliwosci na swiecie,oj nie ma 😉 😀
Jo za to mom dwie lewe nogi. Ale dwie prawe tyz 😀
Niniejsym piknie informuje, ze laptop na hole wrócił, więc i jo moge wrócić do Owcarkówki. A co robiłek, kie mnie nie tutok było? To temat na co najmniej dwa wpisy. Ino nie wiem, kie je wkleje, bo trudno sie teroz do tego laptopa dostać, bo juhasi stęsknili sie za nim nie mniej niz jo 😀
Nie masz czego Ano zazdrościć! Majsterkowicz w domu zapewnia ciągły bałagan produkcyjny i bardziej interesuje się swoim majsterkowaniem, niż żoną. Najgorszy jest pracowity głupiec, który na ciągle nowe pomysły i usiłuje wprowadzić je w życie. Najlepszym przykładem takiego działania są nasze sfery rządowe i nasza ambitna biurokracja. Już lepszy jest mądry leniuch, który nie chce zmieniać świata, tylko siedzi i myśli jaką tu nową kolię brylantową kupić żonie, żeby nie uwierała jej w szyję. Nawet jeśli nie kupi, to bałaganu nie narobi i nie przeszkadza. I taki mądry leń jeśli w końcu weźmie się do roboty, to zmajstruje żonie ho! ho! Zupełnie jak Owcarek, który ma osiem nóg i zapisał się do stawonogów. Zawsze wiedziałem, że Owcarki mają dwie tylne łapy i dwie przednie, a tu Owcarek po powrocie pisze, że ma jeszcze dwie lewe i dwie prawe! To razem osiem! Zupełnie jak ten indiański bożek w Indiach, który świeczkę zjadł i po ciemku siedział!
I oto odkryłeś, Tubylecku, ze nie ino stonoga mo tak naprowde duzo więcej nóg niz sto, ba tyz cworonogi majom tak naprowde więcej nóg niz śtyry 😀
Coś chyba kręcisz Owcarku! Jakby Ci tak przypiec pięty, albo powiesić za poślednie ziobro, to przyznałbyś się, że wyliniałeś, zamiast paszczy wyrósł Ci dziób papuzi i przez ostatni tydzień brałeś udział w kursach prac ręcznych dla ośmiornic!
Nigdy nie wiadomo, Tubylecku, cym skutkuje powiesenie za poślednie ziebro. U Janosika skutkowało to ino spokojnym kurzeniem fajki. Spokojnym – bo nie musioł sie przejmować, ze ftosi mu zarzuci, ze tym kurzeniem skodzi swojemu zdrowiu 😀