Mało cy nic?
Kie pojedziecie w nase góry i traficie na jakomsi impreze regionalnom, ka piosnki zbójnickie bedom śpiewali, mocie piknom sanse usłyseć to:
Hej! Ciemno nocka była –
Hej! – kie my na zbój pośli.
Hej! Pon Bóg scynścia nie doł –
Hej! – mało my przynieśli.*
Ba, moi ostomili, istnieje jesce inkso wersja tej piosnki. Od pierwsej rózni sie ino końcówkom. Posłuchojcie:
Hej! Ciemno nocka była –
Hej! – kie my na zbój pośli.
Hej! Pon Bóg scynścia nie doł –
Hej! – nic my nie przynieśli.
No i ftóro wersja jest słusno? Z jakim łupem wrócił ze zbójowania zbiorowy narrator, cyli zbójnicy? Z małym cy zodnym? Wolałoby sie – coby z małym. Bo w słowie mało nojdziecie więcej optymizmu niz w słowie nic. Mało to nie za wiele, ale kie zbójnik z małym łupem wraco, moze sie jakosi pociesać, moze se pedzieć: No, niewiele dzisiok zdobyłek, ale przecie mogło być gorzej – mogłek zdobyć jesce mniej.
Natomiast kie zbójnik wraco z nicym, to jak mo sie pociesyć? Nijak! Mniej niz nic zdobyć juz nie mozno! No chyba ze długów sie narobiło, bo zamiast zbójować to w karty sie grało. Ale wte zbójnicy śpiewaliby: kie my pograć pośli, a nie: kie my na zbój pośli.
Jo se myśle, ze na scynście prowdziwo jest ta pierwso wersja. No bo niby cemu zbójnicy, ftórzy nie przynieśli nic, mieliby śpiewać, ze przynieśli mało? Wstydzili sie przyznać, ze nie zdołali nic zrabować i fcieli to zataić? Eee! Nie w górak takie numery! – jak pedziołby pon Kloss, kieby był górolem, a nie Jotem numer 23. Na góralskiej dziedzinie – jako godołek juz nie roz – nic zataić sie nie do. Tamok syćka syćko o syćkik wiedzom. Kieby zbójnicy wrócili z nicym, barzo dobrze wiedzieliby, ze nie ukryjom tego faktu przed inksymi górolami. Po co więc mieliby bździny ryktować mając świadomość, ze prowda i tak wyjdzie na wierch?
Natomiast jak to sie stało, ze zbójnicy przynieśli łupów niewiele, a jedno z wersji piosnki pado, ze nic – to umiem wytłumacyć. W tej zbójnickiej kompanii musioł być jakisi malkontent. I po powrocie ze zbójowania myśloł se on tak: Eee! Do rzyci z takimi łupami! Kielo my zdobyli? Mało! Straśnie mało! Telo co nic! I tak właściwie mozno godać – ze my nic nie zdobyli!
No i po takiej wyprawie syćka zbójnicy śpiewali: mało my przynieśli, ino zbójnik-malkontent: nic my nie przynieśli. I stąd właśnie te dwie wersje sie wzięły. Ale nimo zgody na godanie, ze mało to nic! Mało to nie jest nic, ino COŚ! Jeśli więc usłysycie, ze ftoś na Podholu śpiewo: nic my nie przynieśli, to śmiało mozecie mu pedzieć, ze śpiewo źle. Mo być mało! Mało i ślus!
Hej! Ciemno nocka była –
Hej! – kie my na zbój pośli.
Hej! Pon Bóg scynścia nie doł –
Hej! – mało my przynieśli.
Hej! Mało my przynieśli.
Hej! My przynieśli mało.
Hej! Ba źle nie jest, jeśli
Coś przynieść sie udało.
Hej! Źle to jest dopiero –
Hej! – kie zbój smutny krocy,
Bo łupów niesie zero
Po nieprzespanej nocy.
Hej! Mały łup jest cudny!
Hej! Pikny jest łup tyci!
Hej! Ino zbój marudny –
Hej! – godo, ze do rzyci.
Hau!
Komentarze
Hej, Owcarecku!
Wracamy do naszej tradycji – ja też właśnie u siebie coś wrzucam 🙂
Może mało, ale lepiej niż nic 😀
Jednym słowem;…lepszy rydz, niż nic! 🙂
Ale nie mały, Jędrzeju,nie mały, co? Bo wtedy lepiej chyba nic!
A malkontentom mówimy stanowcze eee..tam…. 🙂
Wydanie drugie, poszerzone 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Okolicznosci_Narwi/
Ze strony (potencjalnych) obrabowanych patrzęcy wersja „łupów zero plus obite kufy” odpowiadałaby mi najbardziej 😎
Wczoraj byla u nas burza, potem za parę minut przyszla burza gradowa, po raz pierwszy w życiu widzialam tak duży grad – kulki byly wielkości ptasiego jajka. Najgorsze bylo to, że moje koty burza zlapala w ogrodzie. Kotkę jeszcze zdążylam zawolać w trakcie burzy, ale kot byl gdzieś dalej i dopiero po burzy poszlam go szukać do ogrodu, bo byl tak przerażony, że nie chcial wyjść z pod sosen. Biedne zwierzaki. 😯
Oczywiście, potem nie mialam dostępu do internetu i nie moglam spelniać zdrowia naszych Solenizantów, ale to nic traconego – powetuję sobie to teraz,
a więc spóznione z powodu burzy nieustające zdrowie
Bejkocikowej, Heleny i Misia – Marka. 🙂
Hej! Ciemno nocka była –
Hej! Kie my na zbój pośli.
Hej! Pon Bóg scynścia nie doł –
Hej! Mało my psynieśli!
Hej! Mało my psynieśli,
Hej! Tylko rydzów kosyk,
Hej! Dzięki panie Boze,
Hej! Ze nia było gozej.
No bo…lepszy rydz niż nic! 🙂
Hej! gozej to juz beło
kiśmy na zbój nie szli
Hej! pomnisz moze krzesny
beło to zeszłej wiesny
Hej! kiedy każden zbójem
Hej! trza zostać oraczem
Hej! moja frajereczko
Hej! nad zbójowaniem płaczem
E, bo ci zbójnicy wcale nie na serio tak łupili, to tylko potem im legenda to dopisała. Znane przysłowie mówi „na frasunek najlepszy rabunek” 🙂 Więc oni rabowali tylko po to, żeby humor sobie poprawić. Wyraźnie mówi o tym inna przyśpiewka:
śmiołbym sie jo kieby rydz,
kiebym gdzie zrabowoł wic,
bo bez wiców, śpasów, to
zbójnik smutnom kufe mo! 🙁
Dzięki Owczarku za życzenia.
A ja jestem ciekaw którą wersję zaśpiewam wieczorem. Chciałbym taką:
Łupów mam ci sporo
bo mi je przynieśli!
Hej!
Też myśląłam, Bobiku, że te zbójnickie opowieści, to tylko mity, legendy i folklor, który się dobrze sprzedaje. Potem jednak kiedyś pojechałam w Tatry, a potomkinie jeżdżą ustawicznie. I mogę dać głowę – to wszystko święta prawda. Przecież wystarczy kilka rachunków w Zakopcu zapłacić, kilka schronisk zwiedzić, i gdzieś trzeba jadać. A dookoła sami potomkowie zbójników. Nieodrodni.
Jaruto, ci współcześni zbójnicy to się już pewnie w Hameryce, kraju drapieżnego kapitalizmu, zbójeckiego rzemiosła uczyli. A nasi, swojscy, feudalni zbójnicy to były baranki łagodne, które cięgiem ino śpasami z biednymi się dzielły, a w przerwach przez watry skakały. 😀
Hej! Ciemno nocka była –
Hej! Kie my na zbój pośli.
Hej! Pon Bóg scynścia nie doł –
Hej! Mało my psynieśli!
Hej! Mało my psynieśli,
Hej! Tylko rydzów kosyk,
Hej! Dzięki panie Boze,
Hej! Ze nia było gozej.
Hej! Watre ozpalili,
Hej! Gozałecke pili,
Hej! Rydzem zagryzali.
Hej! Dziewcyny kochali!
Hej!
Hej! gozej to juz beło
kiśmy na zbój nie szli
Hej! pomnisz moze krzesny
beło to zeszłej wiesny
Hej! kiedy każden zbójem
Hej! trza zostać oraczem
Hej! moja frajereczko
Hej! nad zbójowaniem płaczem
Hej! nałoze fajeczke
hej! pokocham frajereczke
Hej! pojade do Hameryki
Hej! zpoluje na indyki
Hej! pobije mnie ktosi albo ja kogosi
Hej! bo mi sie futerko na grzbiecie podnosi
Na moje terytorium wdarl sie obcy element i musialem troche zadbac o porzadek 😎 Stracilem miejscami troche siersci, ale z tamtego klaki lecialy, ze hej 😎 Rozczarowany jestem troche, bo tuz przed decydujacym starciem wkroczyl personel i marudzac cos o durniu, co predzej bedzie zszywany, niz sie podda, zlapal mnie za frak a tamtego przegonil 🙁 Jak tylko mnie puscili, to udalem sie na terytorium tamtego i odbylismy decydujaca bitwe. po ktorej obaj czujemy sie zwyciezcami 😎
Ty się kiedyś dodrapiesz, Alfredo… 😉
Dzień dobry wszystkim w zimny, deszczowy poranek. Lecę do obowiązków towarzyskich. Miłego popołudnia i wieczoru!
Ufff! Dzisiaj mogę wyhamować, ale od jutra znowu ostra jazda mnie czeka…
Spóźnione życzenia dla wszystkich Solenizantów od zapracowanego Gosicka – żeby mieli czas na przyjemności! 🙂 Blejkot niech się wirusom, weredom jednym, nie daje!
No to teraz muszę nadrobić zaległości w komentarzach.
Panu Piotrowi z sąsiedztwa wszystkiego najlepszego z okazji Urodzin i sto lat pomyślności wszelkiej.
A co oznacza „Wielkie Nic”????
Czy to jest wieksze Malo, czyli wiecej niz Nic???
Czy moze jeszcze mniej Malego,czyli Kapeczka Czegos????
Czy moze Zupelne Nic,czyli Pustka????
Oto i zagadka,kto ja rozwiaze??? 😉
Hej.
Owczareczku miły, czy jesteś pewny, że nie wymyśliłeś tej zbójnickiej piosnki, bo ja jej nie tylko w Jutiubie nie mogę znależć, ale i w necie też. 🙂
Miałam dzisiaj dobry dzień. Przyszła miła Pani doktor, cierpliwie mnie wysłuchała, prawie lzy otarła. Obadała, obejrzała mamę. Dała mi skierowanie do Ośrodka Pomocy Społecznej o wsparcie w opiece, ma przysłać pielegniarkę, żeby mi pokazała, jakiego rodzaju zabiegi i jak należy wykonywać. Wystawi mi też zlecenie na materac przeciwodleżynowy. Dotacja jest niewielka, zachodu dużo i możliwe, że ten materac, który chcę kupić nie jest dotowany, ale liczy się samo podejście, chęć pomocy i zrozumienie.
Jakoś mi lżej na duszy. 🙂
Znalazłam w kliszach, z których dopiero teraz zeskanowałam zdjęcia, takie sprzed kilku lat z wystawy rzeźb Mitoraja na Placu Zamkowym i na dziedzicu Zamku Królewskiego.
Jak chcecie to popatrzcie (od tego zdjęcia do końca):
http://picasaweb.google.com/maria.tajchman/WarszawaWydarzeniaIInneCuda/photo#5202144160549078514
Oczywiście, podniósł się wtedy krzyk tzw. środowisk, że szmira, promowanie pseudo sztuki.
Bo w Warszawie stoją same wybitne, interesujące, twórcze i noszące znamiona prawdziwej Sztuki pomniki.
Ciekawa jestem Waszych opinii. Zdania pewnie będą podzielone, jak mówi Owczarek, po 50%. 🙂
A tu z tej samej kliszy zdjęcia pana pawia w akcji godowej: 🙂
http://picasaweb.google.com/maria.tajchman/AzienkiKrLewskieWWarszawie27Marca2007/photo#5202145513463776850
Rzecz dzieje się oczywiście w łazienkach.
Najładniejsze zdjecie jest na końcu.
Chodzi o Łazienki, na dodatek Królewskie.
Chyba trzeba iść spać, albo co?
Eeee tam, powiadacie!
Ja tylko tak. 🙂
Anecko, dałabym Ci przykład, a nawet kilka, ale miłość bliźniego mi tego zakazuje. 🙂
Marysieczko!
Dobrze, że Ci lżej na duszy… 🙂
Mitorajem jestem zafascynowany od dawna. Pewnie nie potrafię tego wytłumaczyc, ale tak jest.
Dobranoc!
http://youtube.com/watch?v=cUaw8i_Nd5c&feature=related
Wystawę rzezb Mitoraja ogladałam ze 4-5 lat temu na Rynku w Poznaniu – podobały mi się. Nie rozumiem też, dlaczego Kraków sie obraził, ze Mitoraj podarował im jedną z tych rzezb. Jakoś mnie to nie razi, a wielu Krakusów podobno uważało, że jeśli juz, to prezent postawic gdzie indziej, nie koło wieży Ratusza. Jak zwykle kwestia gustu oraz aktualnie obowiązujacych „tryndów”, które ktos tam wyznacza. Jedni nienawidzą Gaudiego i uważają, ze szpeci Barcelonę, a drudzy, że swoją architektura wzbogacił miasto i nadał unikalny rys. Nie dogodzisz.
No właśnie. Ja tam uważam, że Mitoraj to kiczarz… I kto mi co zrobi, kto? 😆
Włochy go pokochały. Ostatnio widziałam jego gniota na lotnisku w Palermo, czyli u camorry też jest dobrze widziany, a to też coś mówi 😉 A latem może zobaczę, jaki jest w robieniu scenografii i kostiumów do opery (Tosca Pucciniego w Torre del Lago).
Ale strona z wystawy Mitoraja w Krakowie jest bardzo piękna…
http://www.mck.krakow.pl/stara/mitoraj/mitoraj.htm
Byłbyż to przychówek?! Ale coś mi na oko za duży się wydawał (ten po prawej)…
http://alicja.homelinux.com/news/img_4512.jpg
Myślę, że to wysoce prawdopodobne! Przyszła sie pochwalić. 🙂
A może to roczniak? Przed chwilą wyczytałem, że młode przez rok chodzą za mamą, potem się usamodzielniają.
Eeee tam! To jakiś OBCY. Popatrzcie tylko na jego oczy. 🙂
No co Ty, Maryś! To Józefina! Jak nazwałam ją Ziuta, natychmiast spojrzała w obiektyw 😉
Ale szybko zwiała 🙁
Faktycznie, bardziej mi to-to wygladało na roczniaka. Jutro przygotuję sobie pikulary, bo człowiek coś jakby słabowato widzi, a zwłaszcza o swicie bladym. Jerzor mówi, ze to mógł być tegoroczny, ten mały. To znaczy – chyba mała, bo ma długi ogon, a chłopaki mają krótkie.
a młodziak ma już jakieś imię ? 🙂
W sprawie Mitoraja powiem tak, jak mi się wydaje.
Człek ma naturalny pociąg do harmonii, symbolem tej harmonii w naszej kulturze są klasyczne rzeźby greckie.
W Polsce ten typ, zwłaszcza w przestrzeni publicznej, nie występuje, stąd naturalna tęsknota do takich form klasycznego piękna, uczucie satysfakcji z oglądanego obiektu.
W ocenie profesjonalnej, gdzie liczy się nowatorstwo, niepowtarzalność formy, może to być traktowane, jako wtórne i przez to mało warte.
W przestrzeni miejskiej jest bardzo mało rzeźb i są zdecydowanie nieciekawe, więc takie gnioty Mitoraja chętnie zobaczyłabym tu i ówdzie. 🙂
Witam Was milo po powrocie!
Podroz za nami – dziekuje za zyczenia dobrej drogi, bardzo byly pomocne – na tych zapchanych szosach i autostradach; warto zabierac ze soba aniola stroza 🙂 . Kolejne swieto rodzinne tez za nami, przy tych wielkich odleglosciach, ktore dziele nasza rodzine, kazda okazja do spotkania jest mile widziana. Teraz wygladamy juz nastepnej.
W budzie duzo sie dzialo, musze poczytac zaleglosci. Ale najpierw trzeba troche odgruzowac mieszkanie, niestety…
Dla weekendowych Solenizantow i Jubilatow moje spoznione zyczenia!
Alicjo, masz ogrod z bajki! A Ziuta z przychowkiem robia z niego rajski ogrod 😀
O, widzę że Alicja wpuściła nowy odcinek sensacyjnej fotopowieści o agentce Ziucie. Wróciła do roboty po macierzyńskim i narybek już skubana szkoli!(Ziuta, nie Alicja!) W Langley widać oznaki paniki, wytypowano specjalną grupę operacyjną do obserwowania poczynań konkurencji. Rosjanie stawiają kosy na sztorc. Chińcyki trzymają się mocno. Polskie władze, jak zwykle, wahają się z podjęciem decyzji. A co na to Ziuta?
O tym, miejmy nadzieję, w następnym odcinku. 😀
Witajcie,
Alicjo moze niedlugo zalozysz prywatne ZOO??? Choc nie wydaje mi sie,ze jest to mlode,bo jakies duze?! Moze to narzeczony?? 😉
mt7-czko rzezby Mitoraja tyz mnie nie przypadly do gustu.Ale z rzezbami,jak z obrazami.Niektorzy przepadaja za Piccassem,a inni go nienawidza 🙁 Ostatnio bylismy w naszym ulubionym muzeum w Hadze.Jest tam expozycja obrazow Lucjana Freuda i braci Oyers.Ci ostatni to bracia bizniacy i obaj malarze.Reprezentuja tradycyjne falamandzkie malarstwo.I chociaz niby atrakcja ma byc Freud,ten mnie zupelnie nie zachwycil,a bracia wlasnie! I coz zrobic,takie sa nasze gusta…………..
Mysle tez,ze ci co decyduja o zakupie rzezb,zdobiacych miasta maja czesto jakis „pokraczny”gust 😮 I to,co ma zdobic,szpeci!! Tak tez sie stalo z jedna rzezba postawiona niedawno w holenerskim miescie.Ludziska domagaja sie usunieciia tego dziela,bo ich zdaniem przypomina jak nic meski narzad plciowy,ze sie elegancko wyraze!!! I wiecie co buda goscie,oni naprawde maja racje 😆
Hej.
Zwłaszcza to, chyba najczęściej publikowane:
http://artandbusiness.onet.pl/5295,1,3,galeria.html
Mówię o Lucianie Freudzie.
W Krakowie nikt nie decydował o zakupie Mitoraja – artysta podarował miastu. I zaczęły się przepychanki, gdzie to ustawić. Wszędzie, byle nie na Rynku. Stanęło na Rynku, ale nie jestem pewna, czy nie tymczasowo, jak ta fontanna na wrocławskim Rynku.
O gusta nie ma się co spierać, można się najwyżej wymieniać opiniami. Dla mnie kiczor to jest nieśmiertelny jeleń na rykowisku i zachód/wschód słońca, wykonany przez amatorów niby coś potrafią namalować, ale iskry bożej w tym brak.
A taki Freud na przykład, nawet jak nie gustuje się w jego malarstwie, nie da się ukryć, że iskrę ma. Oczywiście moim skoromnym zdaniem 🙂
Dla mnie jego obrazy są przygnębiające, ale nie samym radosnym skowronkiem człowiek żyje.
A mnie Freud fascynuje. Nie moge od jego obrazow oczu oderwac. Serio.
Mitoraj to zupelnie inna bajka, przyznam, ze nie mam nic przeciwko stawianiu jego rzezb w miejskiej, czesto nudnej i prozaicznej przestrzeni.
Mnie się ta zmęczona Szefowa podoba, ale bardziej jeszcze obrazy Botero 🙂
http://images.google.ch/images?hl=de&q=Botero&um=1&ie=UTF-8&sa=N&tab=wi
U mnie dziś wielka uczta. Nasza panienka przyniosła łupy bogate i to specjalnie z myślą o nas Trzech 😎 W szkole na lekcji biologii poddano sekcji zwłok 8 dorodnych pstrągów! Panienka nie tylko z wielkim zainteresowaniem wydłubywała im oczka i wykrawała skalpelem wątróbki i nerki, ale pomyślała też o godziwym pochówku biednych ofiar nauki i przyniosła je nam do domu. Po wykrojeniu filecików sprawdziła czy nie ma ości i zaserwowała nam pstrągowe carpaccio… Mmmm…. Biologia to bardzo pożyteczna nauka 😎
Pewnie że wolę już Mitoraja od tego szajsu, który zafundował warszawskiej Pradze biskup Głódź:
http://foto-serwis.zhp.pl/displayimage.php?album=9&pos=7
Błyskawicznie mi się skojarzyło…
http://portalwiedzy.onet.pl/75845,1,,,rosja_moskwa_robotnik_i_kolchoznica,haslo.html 🙂
Może Głódź za młodu był indoktrynowany produkcjami Mosfilmu?
No to Gdansk niech sie juz cieszy 😯
To nie jest wykluczone! 🙂 I nie tylko pomniki mogą wywoływać takie skojarzenia.
@baba
Trójmiasto drży, milczy … i ma nadzieję … 😉
Kiedyś słyszałem u znajomych piosenkę (tytułu nie znam) z tekstem mniej więcej takim: „… nie przenoście nam stolicy do Krakowa…”, bardzo mnie się spodobała, i stwierdziłem, że to jest piosenka KLUCZ/WYTRYCH jako proźba społeczeństwa do jakichkolwiek WŁADZ: liczcie się z naszym zdaniem, pomyślcie o nas jak o partnerach i uwzględnijcie w waszych decyzjach naszą opinię.
Ma ktoś z Was link na tę piosenkę?
Dla mnie Mitoraj też kiczowisko, ale mój Boże, niechby sobie stał i prowokował dyskusje, to wiele lepsze, niż jak nic się nie dzieje. Kraków w końcu przeżył profesora Koniecznego, więc i od Mitoraja się nie zawali. Ale są jednak granice brawury – takie różne Mosfilmy Głódziów i s-ki to jednak powinny być karalne 😀
A Botero dla mnie też cudny. W ogóle artyści z poczuciem humoru mają u mnie zawsze kilka punktów do przodu. 🙂
Już…
http://www.youtube.com/watch?v=KLul4MIyy0E
Jędrzeju, serdeczne dzięki, o tym myślałem 🙂
Jedrzej jest dobry na wszystko … 😀
Bobiku!
A tak w trzech zdaniach; dlaczego Mitoraj to kiczowisko?
Dla Kojaka:
http://youtube.com/watch?v=KLul4MIyy0E
Eh,
gapa ze mnie 😳
@Don Alfredo
Nie gapa, dziękuję! 🙂
Wstyd że sam nie znalazłem, ale naprawdę szukałem.
No, to macie jeszcze jedna piosenkę spod Budy:
http://pl.youtube.com/watch?v=bah22ZpZ4Es&feature=related
Jędrzeju, Ty mi dajesz zadania! W trzech zdaniach wyjaśnić, jakie jest moje rozumienie estetyki? 😯
No ale w dużym skrócie: kiczem jest dla mnie m.in. coś, co odwołuje się do stereotypowego i kliszowatego pojęcia „ładności”. Oczywiście Mitoraj jest bardziej wyrafinowany, niż producenci ogrodowych… no, tych…no, sam już chyba wiesz… bo on niby tę ładność rozbija różnymi rozdarciami i połamaniami, ale dla mnie to są pęknięcia udawane, na pokaz, bo w końcu i tak mu wszystko wychodzi ładniutkie i wycyzelowane. Poza tym kiczowata jest też dla mnie sztuka, która nie ma dystansu do siebie samej, czyli w przypadku Mitoraja nieznośny, rozbuchany patos, też zresztą odwołujący się do różnych klisz, ale moim zdaniem w żaden sposób ich nie rewidujący.
A równocześnie jestem za tym, eby Mitoraja zostawić w miejskiej przestrzeni, bo w związku z tym, że jego estetyka jest najwyraźniej przystępna i zrozumiała dla szerokiej publiczności, koło jego rzeźb coś się dzieje – w Krakowie ludzie się kręcą koło głowy, fotografują z nią w różnych pozach, no jest ruch w interesie. Pewnie, że fotografują się równie w Disneylandzie z Myszką Miki i drewnianym kowbojem, ale mnie to nie przeszkadza. Zeby jakieś miejsce żyło, potrzebna jest różnorodność, coś dla dorosłych, dla dzieci, dla rasowców i dla kundelków. Jak to ślicznie Szwejk mawiał, gdyby wszyscy byli mądrzy, to na świecie byłoby tyle mądrości, że co drugi człowiek zgłupiałby z tego. Tak samo, gdyby całe nasze otoczenie było pod dyktando krytyków sztuki, świat zrobiłby się pewnie koszmarnym miejscem. 🙂
Hm! Ja to sobie przemyślę… 😉
Tymczasem… Dobranoc!
Zanim pójdę spać dorzucę jeszcze, że świadome posługiwanie się kiczem, ale takie z przymrużeniem oka, nie razi mnie, nieraz wydaje mi się bardzo zabawne, a może być również elementem pewnej „domowości” – sam posiadam np. kiczowate porcelanowe figurki, z którymi nie rozstałbym się za żadne skarby! 🙂
Dobranoc!
Mitoraj podarował rzezbe, no i dobrze. Czy bardziej pasuje do miejsca pod Ratuszową Wieżą, jak fontanna na Rynku Wrocławskim, nie wiem.
Dlaczego tak wszyscy na Mitoraja – bo co, bo ma swój styl i swoja publikę?
A Christo – taki wspaniały?! To samo od lat. I juz nie wspomne od innych „nowatorskich”. Ja tez bym „pociagnęła za konsekwencje”, że powtarzaja od lat jedno i to samo *do zerzyganio*, a artyści wielcy…
Najlepiej to rozebrać do naga 10 000 luda i robic wielkie „art”. I tak co rusz. Pieniadze się skończyły, róbmy nastepne.
Kto Mitorajowi dyktował, ze tak ma robic? Robił, jak chciał…
Bobiku, sugerujesz, ze jego estetyka jest przystepna dla tych trochę ograniczonych na umyśle, co to prawdziwej sztukie nie rozumieją
Przykład: z 10 lat temu oglądałam program „60 minutes” (CBS), i Mike Wallace biegał po Metropolitan Museun w Nowym Jorku z wielce szanowaną znawczynią sztuki. Nazwiska nie pomnę. Mike pytał, dlaczego to czy tamto tak wysoko wycenione. Ach, bo to stworzył artysta! Odsłona pierwsza, obraz w prostej ramie, na nim nic, białe tło, kanwa pod obraz, cena 150 000$ , autora nie pomnę. Mike Wallace do znawczyni – przepraszam… za co?! Znawczyni – ah, bo to jest bardzo złozone w swojej prostocie, to jest sztuka!
Potem przeszli do sali rzezby – do sciany były przytroczone 3 urynały z kibelków męskich. Cena – 170 000$.
Wallace za głowę sie złapał. No dobra, ale co to ma wspólnego ze sztuką?!
Pani podpowiedziała – no ale przeciez to nie jest podłączone do kanalizacji i o to chodzi. Sztuka! Kup i zainstaluj w salonie – wszystkim gęby opadna, bo nazwisko, i że nabyłeś u nas…
To znaczy , ze wbity w pniak gwózdz mógłby byc sztuką, gdyby go wystawić?
Z odpowiednim nazwiskiem…jak najbardziej!
Bobiku, świat jest pod dyktando krytyków sztuki.
… Mitoraja nie uwazam za wielkiego artystę, ale za takiego, który ma swoich zwolenników.
Alicjo,
dalaś fantastyczny przyklad na to, co znawcy uznają za wybitną sztukę. Często również się zastanawialam, co znawcy widzą na przyklad w plótnie pokrytym plamami, oprawionym w ramy i wystawionym w sali wystaw.
😉
Ciekawa jestem kiedy ustawili Mitoraja na Rynku, bo bylam niedawno w
Krakowie, między innymi poszlam sobie na Rynek i w ogóle nie bylo tam żadnych rzezb. A jest rzeczą niemożliwą, żebym nie zauważyla Mitoraja, musialo więc to stać się calkiem niedawno. 🙂
Hortensjo: tu Mitoraj (z Rynku krakowskiego) nocą. Styczeń 2007. Nie pamiętam, odkąd ta rzeźba tam stoi, ale ‚ładnych parę lat’, powiedziałabym 😉
A tu przed zeszłorocznym koncertem Ennio (widać dzieciaki bawiące się w środku rzeźby)… Mam gdzieś jeszcze dzienne ujęcie, w pełnym oświetleniu – ale brak czasu na szukanie 🙁
A tak na marginiesie – inspirująca sztuka to coś więcej, niż tylko głaskanie przyzwyczajeń odbiorcy. To czasem bunt, destrukcja (uznanych form, struktur, technik), niepokojenie, wytrącanie z równowagi, tworzenie nowych kanonów piękna…
Mitoraj jako twórca mnie niespecjalnie inspiruje, ale ta konkretna rzeźba ma wielu zwolenników (nie tylko wśród turystycznej i lokalnej dzieciarni) 😀
„…, dość ogólnymi cechami kiczu są nadmierna łatwość przekazu, płytka jednoznaczność i „ładność”, a w nowszej sztuce nieraz natrętna „brzydota dla brzydoty”, pozbawiona innej treści czy myśli.”
Była raz taka artystka, co w 1936 roku wpadła na pomysł zrobienia futrzanej filiżanki, Na szczęście użyła futra z norek, a nie kotów 😎 Była pierwsza, stała się symbolem surrealizmu, a dzieło zakupione przez ważne muzeum stało się bezcenne. Również pierwszy urynał bez odpływu czyli Fontanna Marcela Duchampa trafił do muzeum nie bez powodu:
” Fontanna z 1917 roku jest najsłynniejszym i do dziś „drażniącym burżujów” ready-made: pisuar nazwany fontanną i ustawiony jak rzeźba stał się symboliczną cezurą między sztuką kontynuacji w długim pochodzie artystów przez stulecia, a sztuką zrywającą ostatnie ograniczenia w sposób radykalny i ironiczny. Jednak czasem obrazoburcy stają się klasykami ? dziś ta Fontanna jest przywoływana w każdym podręczniku sztuki XX wieku.”
Sztuką jest być pierwszym 😉
A tu jest moja ulubiona filiżanka:
http://faculty.evansville.edu/rl29/art105/img/oppenheim_object.jpg
Ale tej filiżanki (mimo, że ‚wszyscy’ się z niej śmieją) uczą się pokolenia studentów kierunków plastycznych na przedmiocie ‚struktury’ (jako przykładu przełamywania stereotypów myślenia i połączeń mózgowych materiał-przydatność… ale nie wyłącznie) 🙂
Koło Duchampa (kopia w Tate Modern) tłok też spory…
Basiu,
mam nadzieję, że mnie dobrze zrozumiałaś. Ja się nie naśmiewam, ale się śmieję z radości, gdy ktoś odważy się przełamywać stereotypy, ma zaskakujący pomysł i poczucie humoru 🙂
Mitoraj to dla mnie taki plastyczny Rubik (ten od muzyki, nie od kostki)
Nie, to myśmy się śmiali (znaczy moje koleżanki: studentki lub absolwentki krakowskiej ASP, ich koledzy i ja) – ale w tych kpinkach było dożo uznania – także dla tego momentu, gdy jakaś surrealistyczna struktura zadziałała po raz pierwszy w naszych głowach
Sorry za niedostatki redakcyjne – zbyt szybkie pisanie 😳
Jakem krytyk sztuki 😉 nie określiłabym lepiej pojęcia kiczu niż Bobik @0:51 w drugim akapicie…
A filiżanka Meret Oppenheim jest urocza 🙂
A co to znaczy „pokryte plamami płótno” – doprawdy nie wiem. Uwielbiam abstrakcję (nie każdą), rozumiem, że może się komuś nie podobać, ale nigdy nie widziałabym tego w ten sposób. Dla mnie to są obrazy, które mówią.
O! Alfredo, właśnie! 😀
W dalszym ciągu nie wiem czy w „sprawie Mitoraja” posypać głowę popiołem i przyznać się do fascynacji kiczem, czy szukać uzasadnień, że jego dzieła kiczami nie są…
To wszystko przez Panią Doroteckę; to Ona wczoraj zaczęła! 🙂
Targają mną tzw. mieszane uczucia i odczucia!
Futrzana filiżanka Alfreda budzi uśmiech i refleksję na temat oryginalności i niekonwencjalności pomysłu, ale czy jest dziełem sztuki?
Moja reakcja na rzeźby Mitoraja przypomina trochę postawę fellacha padającego na twarz przed Sfinksem, no ale fellach koneserem sztuki nie był…
Pozostaje odwołanie się do autorytetów…
Np. Andrzej Wajda powiedział:
„Piękno, cóż dziś znaczy to słowo? Nigdy nie stało w cenie niżej niż dzisiaj, kiedy pięknem jest wszystko, co się podoba. A jednak, jest pewien rodzaj piękna, którego wzór zapisany jest w nas samych, w proporcjach, harmonii i doskonałości naszego ciała. Myślę, że to piękno rozumie każdy z nas. Za tą doskonałością oddania ludzkiego kształtu od lat podąża Igor Mitoraj, artysta, który porzuciwszy chłodną Polskę, przeniósł się do Italii, gdzie rzymska tradycja uznała nagość za najważniejszy temat sztuki. (…) Mitoraj pragnie (…)uczestnictwa przypadkowych przechodniów w pięknie, które wyraża ludzkie ciało. Przybiera ono w jego rzeźbach nadnaturalne rozmiary, aby tym bardzie pobudzić naszą wyobraźnię do refleksji nad nami samymi. Człowiek jest piękny ? mówi do nas Mitoraj. Cóż z tego, że barbarzyńcy bezcześcili dzieła antyku, nie mogli przecież pozbawić ich duszy?.
No ale A.W także podobno produkuje kicze…
No i pozostaje jeszcze ten drugi akapit u Bobika; i to jest problem!
Hej! 🙂
Jędrzeju,
co to jest dzieło sztuki lub kiedy coś zasługuje na to miano?
http://pl.wikipedia.org/wiki/Sztuka
„sztuką jest to, co się za sztukę uważa” bez względu na jej poziom
Czyli kicz także może być dziełem sztuki?
Uff! Trochę mi ulżyło! 😉
No pewnie, Jędrzeju 🙂 Każdy z nas nosi w sobie pewną potrzebę kiczu jako prostej drogi wyrażania uczuć. Każdy jest po trosze sentymentalny i trywialny, kocha piękne zachody słońca i jelenie na rykowiskach, ale prawdziwy koneser chce je oglądać nad urwistym brzegiem Pacyfiku w San Diego lub na Połoninie Wetlińskiej, a nie na oleodruku 😉
Różnica między kiczem a „dziełem sztuki” polega na tym, że dzieło wymaga lub nakłania do interpretacji, a kicz nie daje tej możliwości. Krasnal ogrodowy jaki jest – każdy widzi 😎
Kicz jest stereotypowy. Powtarza to, co już jest znane widzowi lub słuchaczowi. Od dzieła oczekuje się oryginalności, innowacyjności.
…”co się uważa”…
Przypomina mi się, jak Witkacy napisał poemat „Do przyjaciół gówniarzy” i opatrzył go mottem: „Kto się za ten wiersz obraża, ten się sam za gówniarza uważa” 😆
Ludzie, do roboty się przez Was spóźnię, ale jak tu nie dać głosu? 🙂
Po pierwsze, Alicjo, nie uważam, że szeroka publiczność jest bandą matołów (chociaż pewna ich ilość zawsze się w tym gronie znajdzie), tylko że jej rozumienie sztuki z natury rzeczy opiera się na stereotypie – ludzie uczą się czegoś tam w szkole i z telewizji :- a potem na codzień sztuką się nie zajmują, ani nad nią nie zastanawiają, bo mają inne problemy. Nie oburzam się, ani nie uważam za lepszego z tego tytułu, że mnie czasem jakasik refleksja na temat sztuki dopadnie, po prostu stwierdzam fakt. Ci, którzy się sztuką zajmują, mają – też z natury rzeczy – większą świadomość tego, co jest klasyką, co stereotypem, co jego przełamaniem, itd., więc nic też dziwnego, że im się całkiem inne rzeczy mogą podobać. A że czasem krytycy sztuki przesadzają z „kosmizowaniem” i rozczulaniem się nad każdym humbugiem, byle podpartym znanym nazwiskiem, to tyz prowda, ale jest na świecie wolność krytykowania krytyków. 🙂
Z tego, że ktoś za kicz uważa makatkę z jeleniem i nigdy by jej w domu nie powiesił nie wynika, że ma w głębokiej pogardzie wszystkich, u których ta makatka wisi, tylko że gust ma inny. I wolno mu to powiedzieć chyba? Tak samo jak innym wolno powiedzieć, że jeleń jest cool. 😀
Po drugie, Jędrzeju, oczywiście że kicz może być dziełem sztuki, a już zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Jeff Coons powiewa szeroko sztandarem kiczu, a w muzeach stoi. Za nim akurat też nie przepadam, ale już wolę, jak ktoś mnie nie robi w konia i nie każe wierzyć, że z kiczem nie ma nic wspólnego.
A po trzecie, dla mnie bardzo jest ważne, żeby odróżniać dyskusję o kanonach, pryncypiach, kryteriach, itp. od tego, co się komu podoba, bo to nie to samo. Ktoś mnie może nie zachwycać, mimo że rozumiem, czemu wielkim artystą był, a jakiś bazgroł albo pokrak wzruszać mnie do głębi. Moje święte prawo i każdego innego! 😀
Ależ ja od początku nie wartościowałem, tylko mówiłem o swojej fascynacji Mitorajem.
Potem wpadłem w panikę, że jestem zafascynowany kiczem; stąd moja prośba o wyjaśnienia. 🙂
Interesujaco tu sobie rozprawiacie.
Alicja pytala czy wbity w pniak gwozdz moze byc sztuka. Przypominam sobie, ze cos takiego widzialam ponad 20 lat temu w National Galerie w Berlinie. Bylo tych pniakow wiele i duzo w nich gwozdzi. Niestety nazwiska tworcy nie pamietam. Nie udalo mi sie wtedy zglebic sensu tego dziela, ale pewnie cos w nim bylo, skoro tak dobrze to jeszcze , po tylu latach, pamietam.
Basiu,
faktycznie, z tej strony Rynku nie bylam, bylam od strony kościola Mariackiego, a potem polecialam na Stolarską, więc nic dziwnego, że nie widzialam rzezby.
A jeśli chodzi o sztukę też przypominam Jędrzejowego fellaha. 🙂
Ja jeszcze dodam, że po prostu, we współczesnej sztuce ważne jest poruszenie odbiorcy, estetyzacja sztuki jest passé.
Ma nie schlebiać szeroko rozumianemu ‚mieszczuchowi’, ale wymagać od widza współudziału i wiedzy.
Twórcy wolą raczej niszową grupę odbiorców, niż popularność, bo to od razu staje się podejrzane.
Takie są deklaracje. Myślę jednak, że każdy z nich marzy, żeby być w awangardzie, jednocześnie podziwianym przez duże grono.
Dobrze oddaje sens wspólczesnej sztuki obraz Jadwigi Sawickiej pod wiele mówiącym tytułem: „Zero przyjemności”.
🙂
Jeszcze odniosę się do dwóch poruszanych aspektów:
1. Sztuka w salonie.
Jest wiele dzieł sztuki, które podziwiam, a których nie powiesiłabym w salonie. Salon to przestrzeń aranżowana dla domowników, ewentualne dzieło musi pasować do całości, musi być kochane.
Z tym się wiąże temat następny.
Jeżeli mi się coś podoba, lub kogoś lubię, to nie muszę się z tego tłumaczyć.
Dlatego:
2. Posypywanie głowy popiołem nie ma sensu, Jędrzejku.
To tak, jakbyś tłumaczył dlaczego kochasz Ziutę, chociaż wszyscy mówią, że mało urodziwa.
Kochasz i już. 😀
Między głową, a sercem jest spora odległość i nikt nie musi sie tłumaczyć z uczuć.
– Co p i e k n e, nie jest to – mowil Maurycy –
Co s i e p o d o b a dzis, lub podobalo,
Lecz co s i e w i n n o p o d o b a c….
…
– Spytam sie tedy wiecznego-czlowieka,
Spytam sie dziejow o spowiedz pieknosci:
Wiecznego czleka, bo ten nie zazdrosci,
Wiecznego czleka, bo bez zadzy czeka,
Spytam sie tego bez namiejetrnosci:
„Coz wiesz o p i e k n e m ?…”
…..”K s z t a l t e m j e s t M i l o s c i „….
No i gdzieśmy doszli od małego łupu – do Mitoraja i Norwida…
Swoja drogą jakby taki zbójnik złupił Mitoraja i opylił, to by z pewnością nie zbiedniał 😆
…widzę, że szybujemy coraz wyżej 🙂
…a mój lęk wysokości czuwa 😉 więc tematu dyskusji nie opuszczając 🙂 miłego dnia wszystkim życzę, jutro znowu mamy przecież wolne 🙂
ps.
mam nadzieję, że panie docenią to przesłanie 😉 🙂
Ależ Ziuta jest piękna! 🙂
emi przesliczne 😀 Czy to mozna kupic???
Czasami trzeba mi coś przetłumaczyć jak krowie na pastwisku. Teraz wreszcie doceniam dzieło sztuki niejakiego Baretta Newmana, zakupione przez National Gallery of Canada z 20 lat temu. Dzieło zwało się „Voice of Fire”, było to płótno chyba na 4 metry długie, i z półtora na szerokość, a może większe. Maznięte na ciemnoniebiesko, a pośrodku czerwony pas dosyc szeroki. Kosztowało to kanadyjskiego podatnika 1 800 000 $.
Panienka decydujaca o zakupie z rozbrajającą szczerością wyjaśniła reporterom, że National Gallery od lat polowała na dzieła Newmana, bo jego obrazy ciągle idą w cenę – no i wreszcie dorwali ten „Voice…”, artysta miał jedyne na składzie. Jakoś przez ponad 20 lat leżało to dzieło na składzie i nikt się nie skusił, dopiero naiwni Kanadyjczycy, to znaczy ich przedstawicielka.
No co – przecież z powyżej podanych mi, nie zdajacej sobie sprawy, definicji czym jest sztuka, wynika, że wszystkie elementy się zgrały. Zaskoczony został kanadyjski podatnik, że na TAKIE guano wydaje się jego pieniądze. Zagrały emocje, bo podatnikiem zatrzęsło.
A humor? A jak! Newman trząsł się ze śmiechu, idąć do banku po pieniądze, jak to mu się udało zrobić ludzi w konia 😉
Koń by się też uśmiał. Definicje są nie dla mnie, ja tego nie kupuję, aczkolwiek święte prawo każdego, by wzruszał się trzema pisuarami za 170 000$ i wysłuchiwał kretyńskich tłumaczeń uczonej pani, dlaczego to jest sztuką. I dajcie mi spokojnie wykpić takie coś – a nie zaraz nauki, że się nie znam. Nie muszę. Ja jestem po prostu zwykłym odbiorcą. Kitu sobie nie dam wcisnąć i już. A już zwłaszcza za moje pieniądze.
Babo,
a toś mnie zmartwiła tym pniakiem i gwozdziem 🙁 Już myślałam, że mam dobry pomysł i złamę jakąś barierę, a tu masz… wracam do początku 🙁
http://en.wikipedia.org/wiki/Voice_of_Fire
P.S. A krzesło świetne 🙂
Tylko nie dam za to więcej, niż 50$ !!!
Alicjo, zakupy do muzeów, zwłaszcza tak motywowane jak powyżej,a dyskusja o sztuce, to niestety coraz częściej dwie różne sprawy. W muzeum też zwykle już siedzi jakiś menago, który jest od liczenia forsy, a nie od sztuki i coraz bardziej on dyktuje warunki, a nie kierownik artystyczny. A na rynku dzieł sztuki panują takie same zasady jak na rynku w ogóle, czyli płaci się za markę. Też to uważam za wariactwo i sam dla siebie kupję no logo, ale na rynek jako taki wpływ mam dość mizerny. To samo jest ze znanymi z tego, że są znani – przecież nie dlatego zarabiają kokosy, że są w czymś szczególnie dobrzy, tylko dla tego, że są marką, którą publiczność chętnie kupuje.Ale to jest wszystko kwestia wartości handlowej. Ja bym za Newmana w ciemno, nie widząc obrazu, aż tyle nie dał 😀 ale menago zapewne przekalkulował, że się to ze względów handlowych lub prestiżowych opłaca.
Inną rzeczą jest wartość estetyczna dzieła i to już jest wiele bardziej skomplikowane, bo tu zawsze nakładają się jakieś mniej lub bardziej zobiektywizowane oceny znawców i odczucia estetyczne konkretnego odbiorcy. Jako zwykły odbiorca mam pełne prawo powiedzieć, że pisuary i futrzane filiżanki to jest dla mnie g.., a piękny jest portret mojej cioci pędzla niedzielnego malarza. Ale jeżeli jestem np. krytykiem sztuki, to zobowiązuje mnie to do widzenia dzieła w kontekście historycznym, do zastosowania pewnych kryteriów, jak technika, nowatorstwo bądź epigoństwo, wpływ na rozwój sztuki, itp., itd. I wtedy muszę przyznać, że chociaż Mona Liza bardziej mi się podoba bez wąsów, to jednak domalowanie jej tej ozdoby nie było tylko sztubackim wygłupem, a pewnym przełomem estetycznym, którego nie mogę ot, tak sobie, pominąć, bo ja takich kawałów jakoś nie lubię.
O gustach dyskutować rzeczywiście nie ma sensu, można tylko powiedzieć mnie się to podoba, a mnie co insze i tyle. Natomiast można dyskutować o kryteriach ocen, ale wtedy trzeba dążyć do ich zobiektywizowania, czyli wyłączyć ze sprawy gusty. A jak się te dwie płaszczyzny miesza, to już w ogóle dogadać się nie można. Czyli dochodzimy do starej, dobrej zasady, którą wszyscy hyba znamy z innych okoliczności – jedenaste: nie mieszaj! 🙂
A Ziuta oczywiście piękna i obiektywnie i subiektywnie. 😀
Bobiku,
z całym szacunkiem, ale znowu do mnie przemawiasz jak do tej krówki na miedzy. Ja piszę o tym samym, z jednym zastrzeżeniem – nie kupuję definicji uczonego SPECJALISTY, że pisuary (czy inne takie) to wielka sztuka i tyle warta. I niech mi taki nie tłumaczy, że to i tamto, a ja się nie znam i mam wszy jak ruskie czołgi.
I kryteria mnie nie obchodzą, często mam wrażenie, że ktoś sobie ze mnie jaja robi, chcąc mi udowodnić, że to co widzę, to nie jest to, co widzę.
Nie obchodza mnie kryteria specjalistów, bo oni to robią dla siebie i dla snobów, którym jakoś te pisuary muszą wytłumaczyć i wcisnąć za duże pieniądze. I dla artysty, którego usiłują wypromować.
Obśmiać i owszem, się mogę. Byle nie za moje pieniądze!
Nie jednej Ziuta na imię.
Skąd wiesz, Bobiczku, o jakiej Jędrzej mówi? 🙂
A krytycy sztuki, często się mylili.
Kiedyś byli bardzo zachowawczy (akademiccy), dzisiaj jest au rebours.
Dobrze jest wiedzieć, co w trawie piszczy i znać tryndy, ale wojny toczyć z tego powodu nie musimy.
Tym bardziej, że w przestrzeni publicznej, do której ciągle powracam, jest takie nagromadzenie brzydoty i chaosu w każdej dziedzinie, że parę rzeźb Mitoraja chętnie bym postawiła tu i ówdzie, zamiast tego, czy tamtego, kolejnego. 🙂
Zastanawia mnie, dlaczego nikt nad tym badziewiem przestrzennym nie panuje. Kto raniej wstanie, to stawi swój drąg z reklamą, czy ogłoszeniem; jeden na drugim.
To jest dopiero ohydztwo, które nikomu nie przeszkadza i nie słychać głosów estetów, nikt nie bije na alarm, że w byle jakim otoczeniu rosną byle jacy ludzie.
Kiedyś domy były szaro-bure, teraz każdy wuj na swój strój:
ten seledynkowo-majtkowy, tamten buraczkowy.
Tęskniłam za kolorem, ale to co się dzieje jest koszmarem chyba gorszym. Nie ma już żadnego nadzoru architektonicznego?
To sobie pogadałam i tyle mego.
To jest zmora wszędzie, reklamy, ale tutaj jakieś reguły obowiazują. W Polsce, miałam wrażenie – reguł brak. A może po prostu chodzi o pieniądze, bo żeby powiesic/ustawić swoją reklamę gdzieś, trzeba zapłacić za miejsce.
U nas często widzi się takie miejsca „do wynajęcia”.
Inne „badziewie przestrzenne” to urbanistyka. Ciekawa jestem, czy nad tym ktoś panuje 😉
Do moich rodziców w latach siedemdziesiąto-osiemdziesiątych przyjeżdżali uwrażliwieni na te sprawy znajomi z Francji i strasznie się zachwycali tym, że w Krakowie prawie w ogóle nie było reklam. Uznali to za wielką zdobycz komunizmu! 😀
Oh! Ziuta…
http://jack519.wrzuta.pl/audio/mD9MOJZOGO/irek_dudek_-oh_ziuta
To ja idę już spać, bo w nocy muszę parę razy wstać.
Na poniedziałek jestem umówiona z emerytowaną pielęgniarką, która wyraziła zainteresowanie posiedzeniem parę godzin z mamą dwa dni w tyźniu.
Może się uda.
Trzymajcie się ciepło i przyjemnych snów. 🙂
Dobrej nocy! 🙂
Bobik,
w Krakowie nie tylko to, co poniżej (zdjęcie z ostatniego września), to jeszcze co rusz końskie odchody, bo dorożek pełno w centrum! Mnie osobiście nie przeszkadzało, ale słyszałam narzekania – faktycznie, dorożkarze może powinni zrobić zrzutę na dodatkowe siły z mietłą?! I centrum jest w miarę wolne od reklam, chyba się tego pilnuje.
Ciekawam, co komuna miała do reklamowania…
poza ideolo w postaci haseł propagandowych, oczywiście.
http://alicja.homelinux.com/news/img_2621.jpg
Skoro doszliśmy do Norwida, to jeszcze:
„Bo piękno na to jest, by zachwycało
Do pracy – praca, by się zmartwychwstało.”
A zwłaszcza:
„Bo użyteczne nigdy nie jest samo
Bo piękne pcha się, nie pytając, bramą.”
Ten drugi cytat szczególnie mi się podoba, bo poezja
potwierdza rzeczywistość.Albo odwrotnie.
Dziwnie się toczy dyskusja u Owczarka.Od zbójnickich łupów-do piękna.
Zosiu!
U Owczarka zdarza się „wielkie materii poplątanie”. I w tym jest cały urok!
Pozdrawiamy! 🙂
Zofio,
to nie dziwota, to normalka 😉
I od czasu do czasu bywa sarpacka , ale znośna. U mnie pora obiadowa, więc spadam.
Dobranoc! 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=4cPFO5toqVI
Poprawka, Zosiu: „…bo piekne WCHODZI, nie pytajac brama”.
Norwid nie uzylby slowa „pcha sie”, nie?
Alicjo, komuna nie miała co reklamować, to i reklam nie było 🙂
A odchody końskie mnie, jako psu, nie przeszkadzają, niech się ludzie skarżą, jak chcą 🙂 Za to nie podobają mi się te nowe wypicowano-wyglancowane dorożki – prawdziwa drynda krakowska całkiem inaczej wyglądała. Te nowe to już są ślubno-turystyczne. 🙁
… Bobiku,
czasy się zmieniły, to i doróżki sie zmieniły. To już nie ta zaczarowana… i nie ten siermiężny, zakopcony przez Zagłębie i Hutę Skawina Kraków, jaki pamietam jeszcze z roku ’88, z wizyty.
Bobik, jak to komuna nie miała co reklamować… no przecież przeżyłam w tamtych czasach 27 lat, a potem jeszcze wpadłam na 3 tygodnie w roku ’88!!!
I owszem, reklamowała, w końcu była to forma reklamy – „żeby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej”. Olbrzymi napis na budynkach kolejowych przy wjezdzie pociagiem do Wrocławia od Kamieńca. I nie tylko tam, tyle, że mniejsze 😉
W dwa lata póżniej było już zupełnie inaczej. Skawinę zamknięto i wiele innych hut i kopalni w Zagłębiu.
Nigdy nic nie ma za darmo, i przeważnie wiele ludzi nie jest zadowolonych ze zmian.
Zaczarowanej dorożki juz nigdy nie będzie, a Kraków ciagle piękny. I w moich oczach z każdym rokiem pięknieje. Mojej synowej zdanie o miastach europejskich (Praga, Berlin, Kraków Wrocław jest taka, że Kraków najpiękniejszy (zaraz potem Wrocław), bo tam widac na ulicach normalnych ludzi, i widać, że to nie turyści. Jak ona to poznała, nie wiem, Maciek mówił to samo, ja nie zważałam na ludzi. Na koniec omawialiśmy, co nam się podobało i ja zachwycona byłam Pragą, bo jak tu nie, a oni, że Praga piękna, ale sami turysci i nie widać tam ludzi idących-wracających z pracy, mieszkańców, wygladających na Starym Meste przez okno… a w Krakowie i Wrocławiu to widać.
Czyli… każdy widzi inaczej 😉
Co było do udowodnienia.
Krakusy mają najprawdopodobniej zboczone podejście do Krakowa (a może każdy do miasta swojej młodości?) – najlepiej, żeby było coraz piękniej, ale żeby się nic nie zmieniało 🙂 Mnie się z jednej strony podoba taki pulsujący życiem i atrakcyjny Kraków jak jest teraz, a równocześnie żal mi tego sennego i zapyziałego. Logiki żadnej w tym nie ma, ale serce nie sługa logiki.
A z turystami to mnie zdumiało. Mnie się z kolei zdaje, że w okolicach Rynku to już wyłącznie turyści się kręcą. No ale to też pewnie przez porównania – dawniej jak się przez Rynek szło, to trzy czwarte ludzi na płycie znało się osobiście i łeb bolał od odkłaniania się. 🙂
No wiesz co, Piesku?!
Teraz jak idziesz przez Rynek Złotego Stoku, to nie spotykasz znajomych, a co dopiero taki Kraków!
Zachciewa Ci się…
Macham łapiną do zapracowanej Gosiecki. 🙂
Może za to później będziesz mogła bardziej odpocząć.
My tu są na warcie 😉 i czekamy na tych, co wpadną po dobre słowo.
W niedzielę są urodziny Margo (może zajrzy) a w poniedziałek…
W poniedziałek imieniny Plumbumecki. 🙂
Blejk Kocicek jest zajęty, bo pilnuje swojego Kolegę.
Owczarek pasie owiecki.
A my są samopas.
Z tym Krakówkiem macie rację, zmienił się bardzo. Wypiękniał. 🙂
Choć rozumiem nostalgiczne westchnienia Bobiczkowej Rodziny.
Mnie też podobały się wieczory przy lampie naftowej u wujka w leśniczówce, ale wujostwo nie podzielało mojego entuzjazmu. 🙂
Macham jeszcze do Zosiecki 🙂 i reszty zacnego Towarzystwa 🙂 🙂 🙂
Ciekawe, jak Owczarek nazwie pięć gwiazdek. 😀
Dobrego dnia Wam życzę i sobie nawzajem.
Idę obiad gotować babci (to powinnam raczej napisać na blogu Pana Piotra).
Nara!
Mogło by to być:
-Gwiaździsty,
-Gwiazdeckowy,
-Gwiazdorecek,
-V.S.O.P
Hej! 🙂
Zachęcam Was do obejrzenia zdjęć Bogusława, zwłaszcza ta nostalgiczna Łódź mnie poruszyła:
http://picasaweb.google.com/boguslawster/NostalgicznaD
Kto to jest Bogusław? Jestem zainteresowany informacjami o starej Łodzi, szczególnie o dzielnicy Mieleszki; stamtąd pochodzi Rodzina mojego Ojca.
Mniemam, że Bogusław mieszka w Łodzi.
Odwiedza czasami moją stronę ze zdjęciami i komentuje zdjęcia.
Myślę, Jędrzejku, że możesz do niego napisać w komentarzu pod jakimś zdjęciem.
Wydaje się sympatyczny i towarzyski. 🙂
Macham wszystkim.
U mnie zimno i w porywach deszczowo. Lódz na zdjęciach bardzo ciekawa – nigdy nie byłam.
Wiecie co, nie podoba mi się, jak ludziska używają „Wrocek, Krakówek, Warszawka”. No psiakość (bez obrazy, Bobiku!), to jest brak szacunku dla miasta !!!
I to jeszcze jak dostojne są to miasta. Jakos mnie to… uwiera.
Alicjo, tyle świata między nami, a u mnie to samo – zimno i w porywach deszczowo 🙂
W Małopolsce podobnie… 🙁
Dzięki, Mt7, za Twoje machnięcie! Odmachiwam i lecę jutro znowu do roboty…
Uff, dopiero przebrnęłam przez lawinę komentarzy.
Najpierw w sprawie wpisu Owczarka. Ja tam podzieliłabym zdanie Don Alfreda, ze mało ale wypchane skrzynie.Toż ci zbójcy nie tacy głupi by ogłaszać wszem i wobec ile to narabowali! A w górach głos niesie daleko, jeszcze konkurencja usłyszy i będzie bieda? Najlepsi sportowcy muszą mieć czas na regenerację!
Jeśli chodzi o sztukę to mam te samo zdanie co Alicja. Zaraz mi przypomniało się artystyczne obieranie ziemniaków w Zachęcie( bodajże parę lat temu). Nie czuję tego. Trudno. Trochę z innej beczki ale za to oględnie mówiąc- kuriozalny jest pomysł wystawienia obrazów ze swastyką przez pewnego młodego ponoć artystę. Tu czuję a jakże! chęć zaistnienia ,ale nie rozumiem po co to, jak tak można itd
Gdy byłam mała moja mama dała się namówić na zamówienie obrazu u takiego jednego domokrążcy -malarza. Dnia ,w którym obraz zamieszkał w naszym mieszkaniu nie zapomnę nigdy! Wchodzę do pokoju, mama dziwnie milcząca, z nietypowym wyrazem twarzy (że tak oględnie…), obok wygadany pan, wielce podekscytowany, mama bez słowa daje mu jakieś pieniądze, zegna, a gdy nieznajomy wychodzi- ja zadaję bardzo nie na miejscu pytanie:
mamo, a co to rośnie na tym obrazie?
Mama pyta:Gdzie?
Ja na to: No po środku, to większe od gór!
Mama:Nie odzywaj się, dobrze?! To wodospad!!!!!
Oczywiście obraz zamieszkał za szafą do czasu gdy przerobilam go na martwą naturę wg Holendrów.
Jeśli idzie o kupy końskie to ponoć w Warszawie radzą sobie zamontowanymi specjalnymi workami , w które od razu wszystko wpada.
A może to w Zakopanem?…Kiedyś słuchałam audycji radiowej i wiem ,że dzwonią tylko nie bardzo w którym kościele 😉
„Po co więc mieliby bździny ryktować mając świadomość, ze prowda i tak wyjdzie na wierch?” – napisał Gospodarz, a mnie się to zdanie skojarzyło z obietnicami wyborczymi…
Pozdrowienia, Teresa
Witojcie! Wpadom, coby zapas Smadnego i jałowcowej w budzie uzupełnić i wracom na hole. Ale mom nadzieje, ze jutro znowu tutok zajrze 🙂
Małgosiu, w Zakopanem. 😀
Alicjo, mnie też uwiera. 🙂
Staram się nonszalanco włączyć w nurt, ale wbrew sobie.
Przyrzekam uroczyście, że już więcej nie będę.
Ale w tym kontekście chyba ujdzie:
„O Kutno!”
słowa: Jeremi Przybora
muzyka: Jerzy Wasowski
Jakie to smutne ? jakie to smutne ?
wysiadła miłość ze mnie za Kutnem !
Jeszcze w stolicy wsiadałem na Głównym
z uczuciem uczuć kolosom równym ?
za Kutnem pociąg stanął i … cześć ! ?
wysiadła miłość i poszła gdzieś.
O Kutno ! O Kutno !
wyprałoś mnie z uczuć jak płótno.
O Kutno ! Okrutne Kutenko ! ?
odjęłoś mi miłość jak ręką.
Próżno w Toruniu czeka dziewczyna ?
zbiegłej miłości mojej przyczyna.
Jaki to smutek, ach, jaki to smutek,
gdy od przyczyny się urwie skutek !
Co robić, człowiek nie wie już sam ?
O ! ? jak ja znam to, jak ja to znam !
O Kutno ! O Kutno ! ?
wyprałoś mnie z uczuć jak płótno.
O Kutno ! Okrutne Kutenko ! ?
odjęłoś mi miłość jak ręką.
Jak to się stało, no jak to się stało,
że serce Kutna nie przetrzymało ?
Co jest w tym Kutnie, no, co jest w tym Kutnie ?
że ono nieraz jak nożem utnie ?
Aczkolwiek kiedyś było i tak ?
z Grudziądzem miałem podobny fakt.
Grudziądzu, Grudziądzu
tyś serce mi zrobił z mosiądzu.
Grudziądzu, okrutny Grudziążku ! ?
Uczucie-ś ukrócił w zalążku.
Aczkolwiek kiedyś było i tak
Z Krakowem miałem też taki fakt.
Krakowie ! Krakowie !
Tyś pustkę mi zrobił w alkowie.
Krakowie, okrutny Krakówku ! ?
Miłości-ś mej miejscem pochówku.
No ? tak…
Oj, Owczareczku, a na cóż Smadny bez Ciebie. 🙁
Do Gosicka.
Mam nasdzieję, że chociaż masz jakąś satysfakcję z tej nawałnicy. 🙂
Irytujący ten ŁotrPress.
Myślniki zamienił w znaki zapytania.
Muszę sobie ulżyć:
Dureń!
Maryś, to ja Ci jeszcze raz o Kutnie;
Miła, czemu jesteś taka smutna
dojeżdzamy juz do Kutna,
złączyć nasz loooooooos…
kiedy, kiedy juz bedziemy w Kutnie,
moze jeszcze bedzie smutniej,
tak dzień i noooooooc…
(to z pamięci!). Moze jest na youtube, teraz nie mam czasu sprawdzać.
Festiwal piosenek o Kutnie?
http://nova2000.wrzuta.pl/audio/25Lb7UmNtb/podroz_poslubna_do_kutna-andrzej_rosiewicz 🙂
Festiwal c.d…
http://rymierz.wrzuta.pl/audio/hWDxamruDn/grzegorz_turnau_-_o_kutno
Oczywiście *****, przepraszam, ale pisałam z głowy.Niestety zły język wypiera dobry /w mojej głowie-niestety/ nawet w cytatach.
Alicjo, Jędrzeju właśnie to materii pomieszanie urzekło mnie w Budzie, ale też nieustannie mnie zdumiewa.
Jędrzeju, nie Mieleszki tylko Mileszki.Jest to wieś pod Łodzią wchłonięta przez miasto.Historia, ta pisana, Mileszek sięga XIV wieku a legendy mówią o XI.
Marysieńko, domyślam się, że możesz spodziewac się pomocy w Twoich zmaganiach z chorobą Mamy.Jeśli nawet ta pomoc będzie niewielka, to życzę abyś uzyskała ją jak najprędzej.Zyczę powodzenia.
Pozdrawiam Owczarka i wszystkich Budowiczów.
Zosiu!
Oczywiście Mileszki! O historii tej wsi, starszej niż Łódź, wyczytałem co się dało w necie. A w jakimś parafialnym wykazie ślubów z pierwszej połowy XIX w znalazłem kilkadziesiąt osób noszących moje rodowe nazwisko, stąd moje zainteresowanie.
Wybieram się do Łodzi z zamiarem pogrzebania w dokumentach parafialnych, jeżeli będą dostępne, ale nie wiem, kiedy mi się to uda.
Pozdrawiam! 🙂
Dziękuję Zosiu. 🙂
Mam nadzieję, że tak będzie.
Dostałam zlecenie od lekarza na opiekę 5 x 3 godz. w tygodniu.
Pani w ośrodku policzyła, że koszt tej opieki wyniesie 700 zł.
To dla mnie jest duża kwota, muszę przecież ciągle opłacać świadczenia związane z tamtym domem.
Myślę, że w ramach skromniejszej kwoty można znależć kogoś prywatnie. Te osoby z agencji opiekuńczej dostają tylko połowę stawki godzinowej.
Ja w niedzielę mam wielkie wyjście. Jadę do syna na podwójne urodziny.
Do mamy przyjedzie młoda osoba, która pomagała mi na Bródnie.
Mam upiec dwa małe torty. 🙂
Nawet nie wiem, czy się cieszę, taka jestem dzisiaj zmęczona.
Zrywałam się co pół godziny w nocy, bo wydawało mi się, że mama chce wstać. I dopiero o 4-tej, kiedy naprawdę wstała, udało mi się usnąć na trzy godziny.
Nie wiem, jak to rozwiązać. Może ktoś ma jakiś pomysł.
Mama sama nie zawoła, ani nie zadzwoni.
To tyle z frontu. 🙂
Jędrzeju, Zosia jest z Łodzi, jak widać, zna historię miasta.
Może Ci coś opowie. 🙂
Marysieczko!
Osiem lat temu, kiedy podobne problemy były ze znalezieniem opieki dla mojej Mamy, pielęgniarki ze szpitala brały prywatnie 8zł za godzinę.
Sądzę, ze od tamtych czasów ceny wzrosły, co w wydaniu miesięcznym niewiele się będzie różniło od tej kwoty, którą wymieniłaś. No a to rzeczywiście jest licząca się kwota.
Moi Drodzy!
Przygladam się i przyglądam, ale nie widzę, zeby to były hale, a owieczek też ani-ani. Gdzie ten Owczarek się, za przeproszeniem, szlaja?! I jeszcze nam kit wciska, jaki zapracowany…
http://alicja.homelinux.com/news/Hale.JPG
P.S.Zdjęcie nadesłał Tajny Agent Ziuta.
Brawo, Ziuta, swietna robota!
No to mamy Owczarka, jak na patelni, niech sie tlumaczy. 😀
A u Pani Doroty pisal, ze nad nowym wpisem pracuje…
Trochę mnie ta nostalgiczna Łódź wzburzyła.Bo to nie jest żadna nostalgia, tylko okrutna rzeczywistość.W tych rozpadających się domkach mieszkają ludzie.Chodzą ulicami pełnymi dziur i wybojów.Jestem pełna podziwu dla Bogusława, który fotografuje Bałuty i pisze o nich z miłością i znawstwem.Prawie wszystkie te miejsca znam i pamiętam.Są tak brzydkie, że aż piękne.Ale dobrze byłoby, aby takie fotografie stanowiły obecnie tylko dokumentację historyczną, oprócz oczywiście obieków które należy konserwować, restaurować czy przynajmniej o nie dbać.
A tu mamy ruinę Kasy Chorych.Szkoda mówić.
Dziękuję Marysi za link do Bogusława i równocześnie proszę o wybaczenie.Moja gwałtowna reakcja świadczyo tym, że Łódź nie jest mi obojętna.
W jakiejś gazecie czytałam artykuł na temat Lodzi, że dzieje sie tam, dzieje, Piotrkowska coraz piękniejsza i przywraca się dawna świetność pięknym pałacom z czasów „Ziemi Obiecanej”. Nie wiem, na ile to prawda, tym bardziej, ze w Lodzi nigdy nie byłam. Zdjęcia Bogusława są technicznie piękne, ale odczucie podobne, jak Zofia – przecież to bida z nędzą. Ale taka bida z nędzą znajdzie się w każdym mieście. Jesienia byliśmy w Polsce i chciałam mojej synowej pokazać Polskę i kawałek Europy (ona nigdzie poz Kanadą nie była, a i w Kanadzie nie za wiele podróżowała). Jedziemy z Poznania do Wrocławia , czyli przez cały Wrocław na samo południe Wrocławia, i powiadam Wam, koszmar. Ponieważ był tłok i poruszalismy sie bardzo powoli, pozwoliło nam dokładnie przyjrzeć sie miastu. Kamienice, gdzie w tynku wyraznie widać dziury po pociskach, nie tynkowane od czasów wojny. Kamienice tak zaniedbane (i grafitti!), że żal patrzeć. Tu i tam wyburzone, widać, ze cos się dzieje, ale ogólnie – bida z nędzą. A centrum Wrocławia śliczne, i nawet większość uliczek przyległych.
Alicjo, bywam w Łodzi całkiem nierzadko ze wzgledów zawodowych i osobistych. Piotrkowska owszem wypiękniała (ale też raczej na poziomie poszczególnych kamienic, nie jako całość), trochę tego i owego wyremontowano, a Manufaktura to taki wzór adaptacji tego, co było stare, jak poznański Stary Browar. Tyle że na tym koniec. Wejdziesz w jakąkolwiek boczną ulicę choćby od tej ślicznej Piotrkowskiej – i już jest tak, jak w pobocznych dzielnicach Wrocławia. Widać, że kamienice były piękne, teraz kompletnie się rozsypują, a co więcej, zamieszkuje je element, a więc marne szanse na poprawę tego stanu. Strach przejść – i smutno…
Pani Dorotecka, bez moich emocji, powiedziała prawdę o Łodzi.
Piotrkowska „odmalowana” od frontu.Poza Piotrkowską i Manufakturą – Łódź to jedno wielkie nostalgiczne miejsce otoczone blokowiskami.Nawet ulica Narutowicza przy której wybudowano,na miejscu starej, nową filharmonię, straszy swiom wyglądem.A to jest samo centrum.
Jędrzeju, nie zamierzałam się wymądrzać.Odezwałam się, bo mam
w Mileszkach „krewnych i znajomych”.Jednak ich związki z Mileszkami nie sięgają tak odległych czasów.Przynajmniej, jeśli
chodzi o krewnych.
Żebyśmy nie wpadli w przesadę pokazuję zdjęcia Pani Dorotecki z Palermo:
http://picasaweb.google.pl/PaniDorotecka/SycyliaRNoCi/photo#5091088134853462050
Widoki bardzo znajome.
Zosiu!
Na ten swój „mileszkowski” rodowód nie mam, tak naprawdę, żadnych dowodów. To tylko przypuszczenia. Z dawnych ustnych przekazów wynika, że mój pradziadek pracował w Łodzi na koleji, a dalszy ciąg miejscowości, z którymi była związna moja Rodzina, to Brzeziny, Będzelin, Piotrków Trybunalski.
Poniewczasie stwierdzam, jak niewiele wiem o swojej Rodzinie i jej historii. 🙁
U Bogusława są również inne zdjęcia starej Łodzi:
http://picasaweb.google.com/boguslawster
Mama kończy kolację, muszę się nią zająć.
Wrócę jeszcze do tematu.
Ujjjjjjjjj witajcie,
w ostatnia srode bylam torturowana,chciano mi glowe przewiercic ?? 🙁
Nie uwierzycie,ale przyszlo mi cala godzine na fotelu dentystycznym spedzic !!! Myslalam,ze mnie stamtad wyniosa 😮 No i na dodatek czekaja mnie jeszcze podobne atrakcje w przyszlych tygodniach,brrrrr!
Widze,ze rozgadalista sie,ze hej.Nie mam niestety tyle czasu,zeby wszystko poczytac,ale w jednym sie zgadzam,ze Lodz to straszne miasto!!
Powtarzam za ojcem,bo sama tam nie bylam.Wnioskujac z waszych slow,jeszcze nie pora na wizyte?!
Poki co pozdrawiam i lece dopic wieczorna kawke.Pa
Do Poni Dorotecki
„Swoja drogą jakby taki zbójnik złupił Mitoraja i opylił, to by z pewnością nie zbiedniał”
Na mój dusiu! A moze zbójnicy z tej piosnki zrabowali rzeźbe pona Mitoraja? I moze jeden był wielbicielem jego rzeźb, było mu zol, ze ino jednom zdobył i dlotego śpiewoł: „Mało my przynieśli”? A drugi moze uwazoł, ze tako rzeźba to nic nie wart kicz, więc śpiewoł: „Nic my nie przynieśli”? 🙂
Do Jędrzejecka
„Jednym słowem…lepszy rydz, niż nic!”
Oooo! Taki usmazony z masełkiem – duzo lepsy!
A z tym sukaniem przodków, Jędrzejecku, nigdy sie nie wie, na co sie trafi. Ale to nie znacy, ze trafi sie źle. Roz jeden profesor uniwersytetu, co wceśniej pracowoł w Archiwum Głównym Akt Dawnyk, opowiadoł mojemu bacy, jak to kiesik dostoł list od pewnego pona o takim samym nazwisku jako jeden z generałów powstania listopdowego. Ten pon fcioł wiedzieć, cy ów generał był jego przodkiem. Przysły pon profesor przejrzoł archiwa i… odkrył, ze ten pon owsem mioł przodka-generała w XIX wieku, ale nie w powstaniu listopadowym, ino… w pruskim wojsku! Z przykrościom napisoł do tego pona o swoim odkryciu, a on na to odpisoł, ze nic nie skodzi – wozne, ze mioł przodka-generała! 🙂
Do TyzAlecki
„A malkontentom mówimy stanowcze eee..tam…”
I zachęcomy ik, coby oni własnemu malkontenctwu pedzieli to samo 🙂
Do Alecki
„Ty się kiedyś dodrapiesz, Alfredo…”
Ale Alfredzicek mo siedem zywotów, więc na 6 dodrapań moze se jesce pozwolić.
Mój baca i mojo gaździna hyrnyk nazwisk nie majom, a i tak ik dzieło śtuki zwycięzyło w konkursie
http://owcarek.blox.pl/2005/11/KONKURS.html
Co do jeleni na rykowisku to jo lepiej nie bede sie wypowiadoł, bo jesce jakisi jeleń pod Turbaczem usłysy i nabawi sie bidok kompleksów.
A tamta fotka to z imprezy integracyjnej, jakom mój baca wyryktowoł dlo swoik juhasów i swoik owcarków. Jo w tej korcmie to jestem jak najbardziej słuzbowo 🙂
Do Alfredzicka
Ta futrzano filizanka, Alfredzicku, pikno. Ino cy kie sie z niej pije, to nie dostajom sie kłaki do gymby? 🙂
Do Hortensecji
„po raz pierwszy w życiu widzialam tak duży grad – kulki byly wielkości ptasiego jajka”
Ale jajka przepiórcego cy strusiego, Hortensjecko? 🙂
Do Zbysecka
„Hej! pojade do Hameryki
Hej! zpoluje na indyki”
Kiesik górole śpiewali:
Na zielonej perci
Kozica sie wierci
Kozicko nie kręćsa
Strzele ci do serca
Po pojechaniu do Hameryki musieliby śpiewać tak:
Na prerii w Teksasie
Indycek sie pasie
Indycku nie kręćsa… itd. 🙂
Do Bobicka
„Znane przysłowie mówi ‚na frasunek najlepszy rabunek’ Więc oni rabowali tylko po to, żeby humor sobie poprawić”
Tyz tak myśle, Bobicku. To nie chęć zysku zbójnikami kierowała. To była po prostu forma psychoterapii.
„komuna nie miała co reklamować, to i reklam nie było”
No, casami, Bobicku, była. Na przykład plakaty z Reaganem w stanie wojennym. Inkso rzec, ze w zamierzeniak autorów to miała być antyreklama, ale niefcący wysło na odwyrtke 🙂
Do Pona Pietra
„A ja jestem ciekaw którą wersję zaśpiewam wieczorem. Chciałbym taką:
Łupów mam ci sporo
bo mi je przynieśli!”
I jo właśnie takiej wersji zyce, Ponie Pietrze! Nie ino w dniu urodzin, ale wse 🙂
Do Jarutecki
„Przecież wystarczy kilka rachunków w Zakopcu zapłacić, kilka schronisk zwiedzić, i gdzieś trzeba jadać. A dookoła sami potomkowie zbójników. Nieodrodni.”
No tak. Ino kielo romantyzmu jest w tym dzisiejsym zbójowaniu? Kielo? 🙂
Do Gosicki
„Ufff! Dzisiaj mogę wyhamować, ale od jutra znowu ostra jazda mnie czeka”
Na mój dusiu! No to przydałby Ci sie, Gosicko, jakisi znak drogowy z ograniceniem prędkości! 🙂
Do Anecki
„A co oznacza ‚Wielkie Nic’????”
Skoro Nic – jako godoł Tischner – to jest pół litra na dwók, moze „Wielkie Nic”, to jest ćwierć litra na śtyrek?
„przyszlo mi cala godzine na fotelu dentystycznym spedzic”
Powinnaś była, Anecko, ostrzec dentyste, ze jak by co, to Ty wyznojes zasade: ząb za ząb 🙂
Do EMTeSiódemecki
„Owczareczku miły, czy jesteś pewny, że nie wymyśliłeś tej zbójnickiej piosnki, bo ja jej nie tylko w Jutiubie nie mogę znależć, ale i w necie też.”
Posukołek, posukołek i… nolozłek w dwók miejscak. Tutok
http://www.ppwsz.edu.pl/_files/07_02_13_Mity_i_rzeczywistosc.pdf
na stronie 117
i tutok
http://www.box.net/index.php?rm=box_v2_download_shared_file&file_id=f_77991433
na stronie 44
Udało Ci sie, EMTeSiódemecko, trafić na doktorke Judymke? Piknie by było! 🙂
Do Emilecki
„a młodziak ma już jakieś imię ?”
O tym powinni chyba rodzice zadecydować. A jak nie zadecydujom? No to wybór chyba nalezy do matki krzesnej – Alecki! 🙂
Do Babecki
„warto zabierac ze soba aniola stroza”
Właściwie to janioł stróz sam powinien za nomi wsędy chodzić. To przecie jego obowiązek! 🙂
Do Moguncjusecka
„Kiedyś słyszałem u znajomych piosenkę (tytułu nie znam) z tekstem mniej więcej takim: ‚… nie przenoście nam stolicy do Krakowa…'”
To pon Sikorowski i pon Turnau śpiewali te piosnke w XI wieku księciu Kazimierzowi Odnowicielowi 🙂
Do Basiecki
„Mitoraj jako twórca mnie niespecjalnie inspiruje”
Ale jako widzis, Basiecko, do dyskusji w nasej budzie zainspirowoł piknie! 🙂
Do *****ecka
„Spytam sie tedy wiecznego-czlowieka,
Spytam sie dziejow o spowiedz pieknosci”
Pon Norwid postąpił słusnie! Wiecny cłek pewnie lepiej wie, co to jest piekno, niz cłek tymcasowy 🙂
Do Zosiecki
„Dziwnie się toczy dyskusja u Owczarka.Od zbójnickich łupów-do piękna.”
No bo tak naprowde, Zosiecko, w róznicy zdań między zbójnikami sło o to, cy ik łupy som pikne cy nie som? 🙂
Do Małgosiecki
„Toż ci zbójcy nie tacy głupi by ogłaszać wszem i wobec ile to narabowali!”
Mogło być i tak, Małgosiecko – zbójnik, ftóry śpiewoł: „Nic my nie przynieśli” nie był malkontentem, ino był przezorny 🙂
Do Teresecki
„‚Po co więc mieliby bździny ryktować mając świadomość, ze prowda i tak wyjdzie na wierch?’ – napisał Gospodarz, a mnie się to zdanie skojarzyło z obietnicami wyborczymi”
A mimo syćko kandydaci w wyborak bździny ryktujom. Cyli – politycy wiedzom o zyciu mniej niz zbójnicy 🙂
Owczarku, ryktujom aż strach.
Za kare nimi potem strach trzęsie, ze prowda wydzie na wierch. Chyba ze… nie trzęsie. Bo fto tam kruca wie, co w ik głowak siedzi? 🙂
Owczarku, przeczytałam o Twojej Gaździnie i tak mi się wydaje, że gdzieś już ją chyba widziałam 🙂 , a może to tylko kuzynka z Ameryki 🙂 😉
Sądząc po tym kolcie – chyba kuzynka z Hameryki 🙂
A co do tego wałka z działu „late” przybocył mi sie śpas.
Pijok wraco do chałupy o trzeciej w nocy. Kie weseł, zegarowo kukułka zakukała trzy rozy. No to pijok pado:
– Wiem, ze jest pierwso. Nie musis mi tego godać trzy rozy 🙂
Nieee, Emi, Gaździna to jest mądra, oj, bardzo mądra i bystra kobieta.
Owczareczku, czuję się przywalona ogromem wiedzy na temat zbójników. 🙂
Poddaję się, cztery łapy w górze! 😀
Szukam zdjęć starej Warszawy, bo trochę gdzieś robiłam, tylko nie pamiętam, czy analogowym, czy cyfrowym.
Jeszcze trochę poszperam. 🙂
Owczarku,
a tak wartko jakoś prześlizgnąłeś się nad donosem Tajnego Agenta Ziuty…
Jedna deska, dwie deski
nie słuchały Tereski,
bo Tereska zło baba,
trzepie pyskiyem jak źiaba. 😀
„Do Alfredzicka
Ta futrzano filizanka, Alfredzicku, pikno. Ino cy kie sie z niej pije, to nie dostajom sie kłaki do gymby?”
Bo to jest, Owcarecku, filiżanka do picia kawy z kożuszkiem 😎
Krucafuks! Chciałem się uśmiechnąć na Alfredowa kawę z kożuszkiem, a ten Łotr od Pressa gada, że nie wolno, bo już to robiłem. 🙁
To już śmiać się nie wolno?
Nie wolno.
Mrrrał!
Ja jeszcze w temacie głównym.
Rrróżnica pomiędzy „nic” i „prawie nic” jest dla mnie mniej więcej taka, jak pomiędzy milionem dolarów i miliardem dolarów.
Ani z jednym, ani z drugim nie wiedziałbym co zrobić.
Pozdrrrawiam
Blejk Kot
Tyż prowda… i guano prowda. Juz by sie znalezli tacy, co by dopomogli w rozprowadzeniu środków płatniczych.
No przecie nie prześlizgłek sie nad donosem agenta Ziuty, ino wyjaśniłek, ze to z fotka bacowskiej imprezy integracyjnej 🙂
No i przynajmniej wiemy wreście, fto kawe z kozuskiem wynolozł 🙂
Zmęczona jestem już bardzo.
Powrócę jutro do tematu zaniedbanych domów, bo to jest ważne.
Dziś już pożegnam miłą ferajnę. 🙂
Trzymajcie się! 😀
Blejku, dałbyś Koledze, a on szybko by je wydał.
A jaki dom byś miał! 😀
Mrrrał!
Emtesiódemeczko!
Ten dom byłby taki sam 🙂
A jakby Kolega spróbował coś zmienić, to… 👿
No.