Bez Maryny Krywaniec – to by sie źle skońcyło
Na stronak internetowyk Tygodnika Podhalańskiego nolozłek króciusieńkom notke: Jak informuje Piotr Bednarz, dyżurny ratownik TOPR, kobieta w rejonie Czuby Goryczkowej spadła ok. 300 metrów w stronę Dol. Cichej po słowackiej stronie granicy. Turystka miała wiele szczęścia – nic się jej nie stało. Ratownicy TOPR z pomocą śmigłowca przetransportowali kobietę do Zakopanego.
Na mój dusicku! Spaść 300 metrów i wyjść z tego cało? Cy to w ogóle mozliwe? Przecie casem wystarcy, ze cłek hipnie z okna na pierwsym piętrze – i juz moze sie nieźle połamać. Kie zaś zleci z cwortego piętra abo piątego – to moze uwazać sie za scynściorza, jeśli przezyje. A tutok 300 metrów! Krucafuks! To jest przecie sto pięter! To prawie śtyry rozy telo, co mo krakowsko Wieza Mariacko! To więcej niz mo warsiawski Pałac Kultury! Jak zatem mozno spaść z takiej wysokości i sie nie zabić? Ano… nie mozno. Po prostu. Haj. No chyba ze… nieopodal przelatuje Maryna Krywaniec. Jeśli przelatuje – to całkowicie zmienio postać rzecy! Bo Maryna zaroz piknie chyci spadającego bidoka za kołnirz, za pasek abo za jakomsi inksom cynść garderoby. Piknie uniesie pechowca do wierchu. A jeśli nie do rady unieść, bo lecące w dół kilkadziesiont kilogramów cłowieka nabrało juz zbyt duzego rozpędu – to przynajmniej spowolni prędkość spadania ku nojdującym sie w dole zdradzieckim skałom. I wte taki turysta być moze potłuce swojom bidnom turystycnom rzyć, ale przecie lepiej mieć potłuconom rzyć niz roztrzaskanom głowe. Bajako.
W ostatnik dniak jo sie z Marynom nie widziołek. Dlotego ona sama nie miała jesce okazji potwierdzić mi moik domysłów. Ale tak na dobrom sprawe… jo tego potwierdzenia nie potrzebuje. No bo cy umiecie, ostomili, w jakisi w inksy sposób wytłumacyć przezycie 300-metrowego upadku z tatrzańskiej perci? Jo zodnego inksego racjonalnego wytłumacenia tutok nie nojduje. Więc to musi być pikno zasługa Maryny. I ślus.
Ciekawe cy ta turystka w ogóle wie, ze swoje zycie zawdzięco siumnej orlicy? Barzo mozliwe, ze nimo o tym pojęcia. W końcu kie leciała w dół – musiała być sakramencko przerazono. I w tym przerazeniu mogła swej wybawcyni nie zauwazyć – nawet jeśli ta mocno chyciła jom pazurami i nawet jeśli przy tym niefcący jom poraniła. Turystka – pozirając po całej przygodzie na swe rany – pewnie uznała, ze pochodzom one od ostryk skał, a nie od orlik śponów. Inksi turyści, świadkowie całego zdarzenia, tyz mogli być zbyt przejęci, coby zwrócić uwage na piknego ptoka, ftóry piknie tej poni pomago.
A Maryna – wiecie jako jest. Nie zabiego o hyr, nie zabiego o zascyty. O wdzięcność ze strony turystki tyz z pewnościom nie zabiegała. Pewnie kie zrobiła swoje i uwidziała, ze juz nic zyciu ceperki nie grozi, to zwycajnie odfrunęła. I telo. Ba my ze swej strony – pogratulujmy nasej dobrej znajomej piknego i ślachetnego wycynu. Zaroz przyniese tutok do budy dobrze schłodzonego Smadnego Mnicha, cobyśmy nie gratulowali na sucho. A jeśli ftosi zno te uratowonom poniom, to piknie pytom, coby i jej zasugerowoł wypicie kufelka dobrego zimnego piwa za Marynine zdrowie. Nawet jeśli ta poni nie lubi piwa – niek roz zrobi wyjątek i wypije. Bo naso orlica zasłuzyła na to piknie. Brawo Maryna! Hau!
P.S. Z jesce jednej okazji trza Smadnego wyciągnąć. Bo pod ostatnim wpisem nowy gość sie w Owcarkówce pojawił – PikuMychecek. Powitać piknie PikuMychecka! 😀
Komentarze
W związku, że Maryna uratowała turystkę, stawiam wniosek, by w naszych górach rodziło się jak najwięcej orłów !! Maryna niech założy specjalna Akademię, gdzie będzie uczyć wszystkie orły, jak bezpiecznie uratować takiego niesfornego turystę. Chociaż nie mam nic przeciwko by taki turysta „otrzymał” ślady na resztę życia (mogą być na rzyci) od takiego orła, by zapamiętał, że po górach należy chodzić bezpiecznie !!
Ja myślę, że ta turystka to była wiedźma i miała ze sobą miotłę. Podczas zamiatania szlaku poślizgnęła się, ale miotły nie wypuściła z rąk i to ją uratowało. Bo miotła była wyposażona w autopilota najnowszej generacji.
Maryna jest niezawodna, ale… nie mogę nadziwić się jak ludzie są lekkomyślni. To co się czyta o wyczynach „turystów”, przechodzi wszelkie wyobrażenie. Mam nadzieję, że ta „turystka” wyciągnie odpowiednie wnioski. A Marynę powinna ozłocić.
Na całe szczęście, Maryna nie omija gór, jak w piosence biesiadnej o sokołach, to i turystkę zdołała pochwycić i ocalic! :-)))
Znając turystów, Maryna ma pewnie pełne ręce (albo raczej skrzydła) roboty…
Myślę, że nieodpowiedzialni turyści i wspinacze powinni płacić za akcję ratowniczą. Powtarzam – nieodpowiedzialni, bo zdarzają się nieszczęśliwe wypadki, ale większość wypadków to bezmyślność turystów i wspinaczy (nieodpowiedni sprzęt, używanie przez kogoś wbitych i pozostawionych w ścianie haków itd.).
Czytałam kiedyś wywiad z ratownikiem TOPR-u i tako to on powiadał.
A ratownicy też narażają życie, żeby ratować tych w tarapatach i wielu z nich podczas akcji straciło życie.
Zajrzałam na stronę TOPR-u, ostatnie wydarzenia, warto przeczytcą:
http://www.topr.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=95
p.s.Maryna ma pełne skrzydła roboty, ale rozerwać się nie może i wszędzie trafić na czas 🙄
@Alicja: Tu http://basiaacappella.wordpress.com/2014/07/15/luuudzie/#comment-33385 jest dyskusja i moje zdanie na ten temat. Niestety zgodne z Twoim… 🙁 Na kota urok!
Wiadomo-nasza Maryna pracuje incognito.Zaszczyty nie dla niej,ale dwa kufelki za jej zdrowie wypilam,a jakze.Oby tylko niesforni,zeby nie powiedziec glupi turysci nie nadwyrezyli marynowych pior 😆
Do Wawrzecka
„Maryna niech założy specjalna Akademię, gdzie będzie uczyć wszystkie orły, jak bezpiecznie uratować takiego niesfornego turystę.”
I w ten sposób powstonie Orle Ochotnice Pogotowie Ratunkowe. To moze być skutecniejse od TOPR-u! Przy całym sacunku ocywiście do hyrnej i ślachetnej organizacji załozonej przez pona Zaruskiego. W dodatku – orły z pewnościom bedom bardziej ekologicne niz ludzkie helikoptery ratownice 😀
Do TesTeqecka
„Ja myślę, że ta turystka to była wiedźma i miała ze sobą miotłę. Podczas zamiatania szlaku poślizgnęła się, ale miotły nie wypuściła z rąk i to ją uratowało.”
To wte spadłaby z Łysej Góry, a nie z Goryczkowej. Ale miotłe… mozliwe ze miała. Ba nie po to, coby na niej latać, ino po to, coby w cynie społecnym pozamiatać kapecke ślak, na ftóry turyści furt straśnie duzo piachu nanosom 😀
Do Hortensjecki
„Mam nadzieję, że ta ‚“turystka’ wyciągnie odpowiednie wnioski. A Marynę powinna ozłocić.”
Nie wiem ino, cy Maryna potrzebuje złota. Chociaz… złotymi myślami to pewnie nie pogardzi 😀
Do Fusillecki
„Na całe szczęście, Maryna nie omija gór, jak w piosence biesiadnej o sokołach, to i turystkę zdołała pochwycić i ocalic!”
Właśnie! Kieby śpiewano „Hej orły”, a nie „Hej sokoły”, to Maryna mogłaby posłuchać i wte byłaby bida 😀
Do PikuMychecka
„Znając turystów, Maryna ma pewnie pełne ręce (albo raczej skrzydła) roboty….”
Bajuści. Kieby inkse orły jom w tej robocie wsparły – byłoby to z ogólnym pozytkiem dlo syćkik 😀
Do Alecki
„Myślę, że nieodpowiedzialni turyści i wspinacze powinni płacić za akcję ratowniczą.”
Tyz tak mi sie widzi. Godom to niezaleznie od tego, co sie przydarzyło owej turystce. Ona akurat była na ślaku. Podobno mo 58 roków, więc pewnie góry to dlo niej nie pierwsyzna. Moze po prostu miała pecha, ze sie poślizgła? Ale som tyz tacy, co niewątpliwie tylko i wyłącnie z własnej winy narazajom swoje zycie. I tym samym zycie ratowników. I tacy – niek płacom! 😀
Do Anecki
„Wiadomo-nasza Maryna pracuje incognito.”
Ale coby było sprawiedliwie, worce zadbać o jej hyr. Chociaz kapecke. No to… dbomy 😀
Sebastian Kinasiewicz udal sie na bardzo popularna wspinaczke na szczyt Mount Hood w Oregon. Ten szlak nie wymaga zadnego specjalnego sprzetu, aby dotrzec na szczyt polozony okolo 3000 metrow nad poziomem morza. Jedynie wygodne buty.
Pan Kinasiewicz, polski zolnierz na cwiczeniach w Bingen, WA, niosl ze soba polska flage. Chcial te flage wbic na szczycie Mount Hood podobnie, jak polscy zolnierze uczestniczacy w tych samych cwiczeniach w minionych latach.
Sebastian Kinasiewicz spadl okolo 300 metrow.
Maryna zabrala duszyczke pana Kinasiewicza prosto do nieba.
http://www.kgw.com/news/Mt-Hood-climber-search-in-second-day-219364451.html
Te… TesTeq!
Wara Ci od mojego kota, bo jak ona na Ciebie wystawi zębce i pazury, to się nie pozbierasz 👿
Nie znam się, ale mam chyba instynkt samozachowawczy od dziecięctwa, czyli od czasów, kiedy nabiłam sobie niejednego guza, z rozpędu wpadłam na jakieś betony, czekajace usunięcia i rozcięłam sobie cały prawy policzek, spadłam z dwumetrowego muru, dobrze, że się nie utopiłam, próbując pływać po stawie głębokim (ok.8 metrów), ale gdzieś pływać trzeba się było nauczyć 🙄
Przy tym stawie nikt nie pływał sam, były małolaty, starsi i wędkarze,
zawsze ktoś mógł skoczyć z pomocą.
Poza tym nie wiem jak inni pływający, ale ja ćwiczyłam na płytkim najsampierw – i w momencie, kiedy poczułam wodę, i że mogę się na niej unosić bez gwałtownego poruszania kończynami, odważyłam się wypłynąć dalej, ale nie za daleko. Stopniowo coraz dalej. Wspinałam się też w Skałkach Janowickich, co prawda niewysokich, ale techniczne one są bardzo. Nigdy bez asekuracji i odpowiedniego obuwia, no ale wtedy to już starszaa byłam i naprawdę nie chciałam sobie guza nabić ani się zabić, a tam też można, całkiem łatwo.
O wspinaniu się na Marsa Daru Młodzieży nie wspomnę – już byłam naprawdę w leciech posunięta, ale wiedziałam po paru krokach, że nie ma się co przypinać, dam radę, natomiast z wejściem będą problemy i tam MUSZĘ się przypiąć, bo przewieszka i zwyczajnie nie dam rady, nie mam siły w rękach.
Hm…próba techniczna, ciekawam, czy wyjdzie…
https://plus.google.com/u/0/photos/115054190595906771868/albums/5633890603685808289?sort=1
p.s.Grot maszt na Darze to moje największe osiągnięcie życiowe w sensie pokonywania niby niemożliwego, byle bezpiecznie – i zresztą tylko Mars, chyba pisząc później relację z tego epokowego wydarzenia wspomniałam, że mój instruktor Artur, Anioł Stróż, namawiał mnie z 5 minut pod Marsem, że DAM RADĘ wejść (ja nie bardzo to widziałam technicznie), i jak już tu wlazłam, szybko i bez problemów, to Marsa nie odpuścimy, tylko trzeba się przypiąć (podwójnie) i nie pękać na tej przewieszce, najwyżej odpadnę, ale te stalowe pręty są w zasięgu mojej nogi.
Wdzięczna jestem Arturowi, że mnie przekonał 🙂
Orca,
już o tym kiedyś wspominałaś i podałaś tekst, czytałam. Góra, gdzie można spaść w przepaść 300m to nie jest góra spacerowa (zwłaszcza 3000mpm). Trzeba mieć odpowiednie osprzętowanie – nawet jeśli się nie trzeba wspinać, tylko iść utartym szlakiem.
Wchodzić od zera na 3000m bez odpowiedniego przygotowania to samobójstwo. Zwłaszcza, jeśli się to robi pierwszy raz (i jedyny, niestety). Dla mnie, niezależnie od szczytnych intencji, jest to przykład nieodpowiedzialności. Trzeba liczyć siły na zamiary, a on, wydaje mi sie, kompletnie nie wiedział, na co się porywa, ot, wyjść na Mt.Hood.
To nie jest tak, jak wyjść na Śnieżkę, trzeba się powoli aklimatyzować przez jakiś czas.
Dla mnie żaden bohater – zostawił żonę i dwoje dzieci.
Alicja,
Nie zupelnie zgadzam sie z Toba. Wejscie bez sprzetu na 3000 nie jest tutaj wyjatkiem. Mt. Hood nie wymaga sprzetu. W niektorych miejscach, ktore regularnie odwiedzamy samochodem mozna dojechac na 2000. Dalej pieszo. Sa miejsca gdzie droga prowadzi wyzej.
Mt. Hood zabiera duszyczki. Statystyki sa dostepne na stronach Internetu. Mt Rainier w WA, najwyzszy w WA, rowniez zabiera duszyczki. Przestalismy chodzic na Rainier od stycznia 2012.
E tam, 300 metrów spaść to można i z asfaltowej drogi nad urwiskiem.
Orca,
nawet jak jak wyjedziesz na te 2000m ( od zera) potrzebujesz trochę aklimatyzacji, sprzętu nie potrzeba na zwykłe wejście spacerowe, ale rozsądku potrzeba – liczę siły na zamiary.
Zamiarów więcej, niż sił 🙁
Alicja,
Z wlasnego doswiadczenia wiem, ze jedyna aklimatyzacja w czasie zjazdu samochodem z 2000 do 0 to uszy. Dokladnie tak samo, jak przy ladowaniu samolotem. Trzeba szeroko otwierac szczeke przy gadaniu i wtedy cos zaskoczy w uszach. Nie obchodzi mnie, co zaskakuje w uszach.
Schodzenie z 2000 do zera, czy to sa buty za $400.00 czy za $100.00, nie ma zadnego znaczenia dla takiego cepra, jak ja. Kiedy zejde do 0, moje uszy slysza wszystko normalnie.
I zamiarach wole nie pisac. Tragiczne wypadki i przypadki czasami maja miejsce.
@Alicja: Ja bez sprzętu i aklimatyzacji nie wchodzę do publicznych toalet. Chyba, że jest to toaleta położona na wysokości 2660 m n.p.m. Tu: http://www.hintertuxergletscher.at/en/skiing/culinary/tuxer-fernerhaus.html . Aklimatyzacja niepotrzebna! 😀
Owczarku – pisząc: „Bajuści. Kieby inkse orły jom w tej robocie wsparły – byłoby to z ogólnym pozytkiem dlo syćkik” – nie mogę się zgodzić z Tobą. Przy takim „orlim pożytku” nastałaby anarchia wśród turystów ( Wszystkiemu byłaby winna Maryna i reszta orłów. Chyba ) że każdy turysta, zanim wypuszczono by go na jakikolwiek szlak, musiał by obowiązkowo przejść przez specjalne szkolenie w Akademii Maryny lub innych orlich asystentów. Wtedy po sprawdzeniu, czy posiada odpowiednie obuwie i właściwe zabezpieczenie od nieprzewidzianych sytuacji, wypuszczany byłby na szlak.
Co do płacenia za wezwanie TOPR-u, to powinno być to dla takiego „turysty” tak uciążliwe, że już nie chciałby iść na żaden szlak do końca swoich dni.
W Alpach francuskich najgorszymi turystami na szlakach są Polacy ((( Są nawet tacy, którzy po wejściu na jakiś szczyt żądają od tamtejszych ratowników, by przyleciał po nich helikopter, bo poczuli się zmęczeni (((
@Wawrzek pisze: W Alpach francuskich najgorszymi turystami na szlakach są Polacy
Stanę się nieprzyjemny, jeśli ciągle będziesz narzekał na Polaków. Coś gdzieś przeczytasz, coś usłyszysz i robisz z tego jakąś dołującą regułę.
Byłeś w Alpach Francuskich? Źle się zachowywałeś? Byłeś bardziej arogancki niż Amerykanin, Rosjanin lub Niemiec?
A tak się składa, że w tych samych górach identyczną usługę (zwiezienia śmigłowcem na dół), zamówił zdrowy jak byk Sir Richard Branson – tyle, że u Włochów, bo Francuzi mają muchy w nosach.
TesTeq
1 sierpnia o godz. 10:00
Witam Owczarka i Wszystkich
O Polakach w Alpach, szczególnie tych których szczyty zaczynaja sie na cyfre 4, mówi sie bardzo źle. zajmuja biwaki, traktując je jak darmowe schroniska, pozostawiając po sobie porządek jak na tatrzańskim szlaku.
Owczarku, wedrując po Tatrach (robie to bardzo rzadko), co jakis czas spotyka sie dół z kupą ludzkich pozostałości. Wiadomo, że gdzies te potrzeby trzeba załatwić, nie zawsze da sie to donieść do schroniska, ale czy takich dołów nie dalo by sie oslonić drewnianym płotem ?.
Hm…o czym tu pisać na kingstońskim bruku 🙄
Chwilowo idę spać, a jutro napiszę, miałam do czynienia z konsulatem polskim w Ottawie (odnowić polskie paszporty), fajowi ludzie, a konsul, psiakość (przepraszam, Owczarku), taki młody, że dało mi to do myślenia o własnym wieku i chyba walnę się w depresję 🙄
TesTeq – „dołująca reguła” ??? W Alpach francuskich byłem ładne kilka lat temu ( lecz znam ludzi, którzy tam pracują ! I to oni mi mówią, że najbardziej boją się Polaków ( gdyż nasi rodacy są nieprzewidywalni, oraz mają bardzo wygórowane ambicje ( Nie wszyscy – by było jasno, lecz niestety Francuzi też uwielbiają generalizować, jak i my zresztą, co nie zmienia faktu, że nas w Alpach nie lubią (( Nie wiem, jak inne nacje ? lecz przy okazji zapytam się, jakie miejsce zajmują inni w tym „rankingu”.
Do Orecki
„Maryna zabrala duszyczke pana Kinasiewicza prosto do nieba.”
Bajuści. Cy w tym wypadku sam se kapecke zawinił cy nie – niekze tamok, na niebiańskik wiersyckak, pikie mu sie wspino 😀
Do Alecki
„Przy tym stawie nikt nie pływał sam, były małolaty, starsi i wędkarze,
zawsze ktoś mógł skoczyć z pomocą.”
Ale tak mi przysło do głowy – moze tak jak w górak ratownictwem mogłyby sie zająć orły, to w stawak cy inksyk basenak – moze delfiny? Taki delfin to mógłby być duzo skutecniejsy ratownik niz cłowiek 😀
Do TesTeqecka
„E tam, 300 metrów spaść to można i z asfaltowej drogi nad urwiskiem.”
Ocywiście mozno. Choc ocywiście lepiej z tej mozliwości nie korzystać 😀
Do Wawrzecka
„Owczarku – pisząc: ‚Bajuści. Kieby inkse orły jom w tej robocie wsparły – byłoby to z ogólnym pozytkiem dlo syćkik’ – nie mogę się zgodzić z Tobą. Przy takim ‚orlim pożytku’ nastałaby anarchia wśród turystów ( Wszystkiemu byłaby winna Maryna i reszta orłów. Chyba ) że każdy turysta, zanim wypuszczono by go na jakikolwiek szlak, musiał by obowiązkowo przejść przez specjalne szkolenie w Akademii Maryny lub innych orlich asystentów. Wtedy po sprawdzeniu, czy posiada odpowiednie obuwie i właściwe zabezpieczenie od nieprzewidzianych sytuacji, wypuszczany byłby na szlak.”
Wawrzecku! Eureka! Od downa trwo ukwalowanie, kogo powinno sie wpuscać na teren Tater, a kogo nie. I teroz podsunąłeś mi pomysł: o tym, komu wolno łazić po Tatrak powinni decydować nie ludzie, ino… tatrzańsko zywina 😀
Do Andrzejecka52
„Owczarku, wedrując po Tatrach (robie to bardzo rzadko), co jakis czas spotyka sie dół z kupą ludzkich pozostałości. Wiadomo, że gdzies te potrzeby trzeba załatwić, nie zawsze da sie to donieść do schroniska, ale czy takich dołów nie dalo by sie oslonić drewnianym płotem ?
Faktycnie, jest z tym kupa problemów. Dosłownie i w przenośni. Do ik rozwiązania przydołby sie… jakisi podhalańki Sławoj-Składkowski 😀
Nigdy nie spotkałem się z niechęcią wynikającą z tego, że jestem Polakiem, ale też nigdy nie afiszuję się swoją polskością. Jestem obywatelem świata i naprawdę guzik mnie obchodzi, jakie zdanie mają Francuzi (pierwsza generalizacja) o Polakach (druga generalizacja). Dla mnie ważny jest konkretny obywatel świata (może Francuz, a może nie) i jego stosunek do mnie. Jego opinia na temat Polaków czy innych nacji (trzecia generalizacja) nie interesuje mnie.
@Wawrzek: Jeśli przyjmujący mnie gospodarz narzeka przy mnie na Polaków wiedząc, że pochodzę z tego kraju, to chyba jest nieuprzejmym bucem, nieprawdaż? Boi się mnie, bo jestem Polakiem, ale jest wystarczająco odważny, żeby kasować moje pieniążki… 👿
Owczarku,
Piszesz „Cy w tym wypadku sam se kapecke zawinił cy nie”.
„I respectfully disagree”, czyli nie szukam winy u ofiary tragedii.
O zachowaniu w miejscach publicznych osob z niektorych krajow Europy Wschodniej pisalam przy innej okazji.
U nas w parkach narodowych jest jeden prosty przepis „Leave no trace. Take only pictures”. Oznacza to: nie pozostawiaj po sobie zadnego sladu. Rob (zabieraj = „take”) tylko zdjecia. Niczego nie zrywaj, nie depcz. Tylko patrz i podziwiaj. Traktuj wszystko z szacunkiem. Poruszaj sie po wyznaczonym szlaku.
Wszystko wskazuje na to, ze goscie z niektorych krajow Europy Wschodniej nie rozumieja, co to znaczy.
To rowniez dotyczy odchodow. Tylko zywina moze robic kupe u siebie w domu, czyli w parku narodowym.
Orca
„Wszystko wskazuje na to, ze goscie z niektorych krajow Europy Wschodniej nie rozumieja, co to znaczy.”
rozumieją i to bez nakazów. Przykładem beskidzkie szlaki „bezkolejkowe”, gdzie wędrują prawdziwi turyści, a nie „kolejkowicze”.
W Tatrach problemem jest ilość wedrowców przypadająca na metr bieżący szlaku, a co do „pozostałośći”, tego chyba ze soba nie zabierzesz. Wladze Parku powinny to jakoś uporządkować, w końcu za coś biora opłaty za wstęp do Parku.
Ja wole urlop spędzic w Alpach (Owczarku wyboccie), tam w ciagu dnia spotkamy jedną – dwie ekipy, a w tym roku łaziliśmy caly tydzień sami, z powodu pogody (śnieg i deszcz), tylko świstaki pogwidzywały widząc co za wariaty idą. A było ich tyle co turystów na Rysach.
Orca,
pojęcie „Europa wschodnia” nie pasuje do Polski, a zwłaszcza Polski obecnej. O ile pamiętam, środek Europy wypada mniej więcej w Suchowoli 😉
http://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Arodek_Europy#mediaviewer/Plik:Podlaskie_-_Suchowola_-_Suchowola_-_Ko%C5%9Bciuszki_-_Park_-_Kamie%C5%84_centrum_Europy_20110925_01.JPG
Poza tym chciałabym dodać, jako że jestem obieżyświatem i tu i ówdzie byłam, że są ludzie i ludziska, bez względu na narodowość zachowują się jak się zachowują. Brak kultury występuje pod każdą szerokościa geograficzną, niezależnie od narodowości, wierz mi.
„Po nas choćby potop” to maksyma większości turystów na całym świecie, taka jest moja obserwacja.
Andrzej 52,
Ja mialam na mysli gosci na terenach naszych parkow narodowych.
O problemach z turystami w Tatrach wiem tylko tyle, ile Owczarek napisal na swoim blogu.
@Orca: Szkoda, że „zachodnia”, a wszczególności brytyjska kultura dotyczy tylko parków narodowych. Gdyby było inaczej, nie zdarzałyby się przypadki obrzygiwania i obsikiwania szacownych murów krakowskich przez pijanych obywateli Zjednoczonego Królestwa…
TesTeq
Domyslam sie, ze Twoj komentarz ma zwiazek z autentycznym wydarzeniem.
Obawiam sie, ze nasza wymiana zdan na temat zachowania w parkach do niczego nie prowadzi. U nas przepis „Leave no trace. Take only pictures” obowiazuje w parkach narodowych, stanowych i miejskich. Kazdy z tych parkow ma inny charakter i sluzy troche innym celom.
Mozna pisac przy wjezdzie do parku „Leave no trace.” Wszystko sprowadza sie do kultury osobistej czlowieka. Jesli pan w koszulce z sierpem i mlotem oprozni swoja samochodowa popielniczke na trawe w parku to sie sprowadza do osobistej kultury i prawdopodobnie zwyczajow wyniesionych z rodziny lub z ojczystego kraju.
Prowadzi, prowadzi…
Jak napisałam wyżej, to jest przypadłość całej gawiedzi człowieczej, bez względu na narodowość, słowo daję.
Po prostu – albo ktoś ma zapisane w mózgownicy, żeby nic po sobie nie zostawiać, albo ma to w głębokim poważaniu. Mnie nauczono w domu, w szkole i harcerstwie (ha! to było sto lat temu, a 50 lat temu na pewno!), że po sobie należy posprzątać. I tak mi zostało na całe życie.
Akurat opróżnianie popielniczki nic złego Naturze nie robi, naprzeciwko wręcz, przecież to jest coś, co Naturę ubogaci, roślinność bardzo to lubi 🙂
Natomiast wszelkie plastiki, styropiany – zdecydowanie won 👿
Alicja,
„Akurat opróżnianie popielniczki nic złego Naturze nie robi”
Gdzie sie tego nauczylas? Na pewno nie w Kanadzie.
Nie mam nic wiecej do powiedzenia na ten temat.
Orca,
ja nie palę papierosów od lat, nie pamętam, od kiedy. Popiół jakikolwiek jest „biodegrable”, czyli rozkłada się sam w sobie.
„gdzie się tego nauczyłaś”?
Nigdzie się tego nie nauczyłam, po prostu czytam to i tamto, i co mnie interesuje. KAŻDY popiół wzbogaca glebę , a poza tym papierosy istnieją od wieków, wieków.
Najlepiej komuś przywalić i powiedzieć, że sie nie ma nic więcej do powiedzenia na temat. Rozczarowałaś mnie, Orca, ale niech ta…
http://poznajpolske.onet.pl/dolnoslaskie/turystyczny-cud-w-kamiencu-zabkowickim-nowe-zycie-monumentalnego-palacu/gykxb
Ten zamek towarzyszył mi przez pierwsze 20 lat mojego życia – zawsze na horyzoncie, 4 km. od Bartnik.
Ciekawa historia.
Do TesTeqecka
„Nigdy nie spotkałem się z niechęcią wynikającą z tego, że jestem Polakiem”
Nawet w Polsce???????????????? 😀
Do Orecki
„Wszystko wskazuje na to, ze goscie z niektorych krajow Europy Wschodniej nie rozumieja, co to znaczy.”
To dlo Polaków jesce nie byłoby takie złe, bo oni sami uwazajom siebie za Europe Środkowom, nie Wschodniom. Znom pare takik przypadków, jak Polacy straśnie obrazali sie za zalicanie ik do „Eastern Europe” (a roz na jednym spotkaniu był wielki gniew, kie na wykresie podcas jednej prezentacji Polska widniała w grupie „Eastern Europe”, a Turcja w „Western Europe” – i ten gniew nie wynikoł bynajmniej z jakiejkolwiek niechęci do Turcji). Tak więc jeśli spotkos, Orecko, kogosi pisącego przewodnik po Polsce, to mozes mu nawet doradzić, coby napisoł tamok, za co tubylcy w tym kraju sie obrazajom. A ten pisący powinien Ci być za takom informacje piknie wdzięcny, bo to przecie podniesie wartość jego przewodnika 😀
Do Andrzejecka52
„Przykładem beskidzkie szlaki ‚bezkolejkowe’, gdzie wędrują prawdziwi turyści”
Tyz tak mi sie widzi, ze prowdziwi turyści wiecej chodzom po Beskidak niz po Tatrak. Abo inacej: i po Tatrak, i po Beskidak chodzom prowdziwi turyści, telo ino, ze po Tatrak, opróc tyk prowdziwyk, łazi tyz wielu takik, ze skaranie boskie z nimi! No ale to jest syrse zagadnienie niz zbocowane wyzej kupy problemów 😀
Do Alecki
„O ile pamiętam, środek Europy wypada mniej więcej w Suchowoli”
O! Przybocyłaś mi, Alecko, ze miołek kiesik wyryktować wpis o środku Europy! Bo z tego co wiem, Miemcy, Białorusini, Litwini i Słowacy uwazajom, ze środek Europy jest właśnie u nik. A fto wie, cy jesce pare krajów tak nie uwazo?
„Ten zamek towarzyszył mi przez pierwsze 20 lat mojego życia”
Z tego, co pisom o historii tego zamku – nie mozno wyklucyć, ze wybudowała go prababcia męza nasej Anecki 😀
Owczarku,
Dziekuje za dodatkowe wyjasnienie obszaru Europy Wschodniej. Wiem, ze mieszkancy Polski sa bardzo wrazliwi, kiedy sie pisze o Europie Wschodniej.
Ja, w swoim komentarzu nie pisalam „turysci z Polski”. Tylko raz na gorskich terenach spotkalam bardzo sympatyczna rodzine mowiaca po polsku.
W swoim komentarzu pisalam o turystach, ktorzy najwyrazniej maja problem ze sluchem, poniewaz wrzeszcza do siebie nawzajem „da, da”. Reszty ich wrzaskow nie rozumiem.
@Orca: Słyszałem (mimo słabego słuchu), że niektórzy mieszkańcy USA uważają, iż tubylcy zasiedlający inne kraje mają problemy ze słuchem. Bo gdy ktoś nie zrozumie teksańskiego dialektu, powtarzają to, co powiedzieli – tyle, że dwa razy głośniej. 😉 No i oczywiście do całego stada głucholców rozrzuconych po świecie nie docierają polecenia amerykańskiego prezydenta… 😉
Orca,
może mieszasz nacje? „Da” czyli „tak” po rosyjsku.
Ale teraz trzeba by sprawdzić, z której strony Uralu oni są 😉
Bo jak z lewej, to ciągle po europejskiej stronie, a po prawej, patrząc na mapę czy globus, to już Azja.
I jeszcze raz powtórzę, trzeba troche połazić po świecie i nie generalizować zbyt pochopnie, że ci robia tak, a ci inaczej, każdy kroi według siebie. Ja stosuję się do przepisów obowiązujących w danym kraju, a obywatele się z tego śmieją (przykład – Grecja, gdzie mam serdecznych starych znajomych i Francja).
„Jak napisałam wyżej, to jest przypadłość całej gawiedzi człowieczej, bez względu na narodowość, słowo daję.
Po prostu – albo ktoś ma zapisane w mózgownicy, żeby nic po sobie nie zostawiać, albo ma to w głębokim poważaniu. Mnie nauczono w domu, w szkole i harcerstwie (ha! to było sto lat temu, a 50 lat temu na pewno!), że po sobie należy posprzątać. I tak mi zostało na całe życie.”
Uczono mnie, że jeżeli czegoś nie wiesz, to przyglądaj się jak to robią inni. Z turystami krążącymi po świecie jest tak, że to tuziemcy powinni się uczyć jak należy się zachowywać. Niestety, jako ludzkość stajemy się coraz głupsi i mając jakieś tam pieniądze uważamy się za pępek świata – płacę więc wymagam ( a czy to jest zgodne z moralnością, uczciwością czy wzajemnym ludzkim zrozumieniem, to nie ważne – płacę więc wymagam. Tak się zastanawiam, jak my tutaj w Owczarkówce wymrzemy, za jakieś 100 lat, jak bardzo świat zwariuje w tej głupocie ? Już co chwilę młodzi ustalają nowe wzorce, internet też zmusza że „musisz to mieć”. Czytając prasę człowiek zżyma się na jakość informacji. I jak kiedyś cenzura powodowała, ze ludziska uczyli się czytać „między wierszami”, tak dzisiaj młodzi przyjmują wszystko beznamiętnie. Napisali, wiec tak jest (( Orwell zaśmiewa się do rozpuku. Potem wyjeżdżamy do ościennych krajów i zatracamy się w przekonaniu, że jeżeli zapłaciłem, to się bezwzględnie należy (
Żeby było jasno, nie piszę tutaj o Polakach, tylko ogólnie o całej nacji naszego Globu !
Do Orecki
„W swoim komentarzu pisalam o turystach, ktorzy najwyrazniej maja problem ze sluchem, poniewaz wrzeszcza do siebie nawzajem ‚da, da’.”
Niekulturalnym turystom wołającym „da, da” trza odpowiadać „niet, niet”. Ba nie wątpie, ze istniejom tyz kulturalni turyści mówiący „da, da”. Tym z kolei mozemy pedzieć: „Ja pazdrawlaju was” 😀
Do TesTeqecka
„gdy ktoś nie zrozumie teksańskiego dialektu, powtarzają to, co powiedzieli – tyle, że dwa razy głośniej.”
Tego dialektu brzmienie zalezy od pona Chucka Norrisa, ftóry słynie jako Straznik Dialektu Teksasu (w oryginale: Texas Dialect Ranger) 😀
Do Alecki
„Ale teraz trzeba by sprawdzić, z której strony Uralu oni są 😉
Bo jak z lewej, to ciągle po europejskiej stronie, a po prawej, patrząc na mapę czy globus, to już Azja.”
A to jesce zalezy, skąd na ten Ural sie poziro. Bo jak od strony bieguna północnego – to na odwyrtke 😀
Do Wawrzecka
„Tak się zastanawiam, jak my tutaj w Owczarkówce wymrzemy, za jakieś 100 lat”
Mozliwe, ze duzo później Wawrzecku. Bo jo furt przecie cęstuje tutok syćkik Smadnym Mnichem. A skoro jo, pijąc tego Mnicha, zyje – jak na psa – straśnie długo, to z cęstowani przez mnie bywalcy Owcarkówki tyz mogom straśnie długo zyć 😀
owcarek podhalański
3 sierpnia o godz. 15:02
Takich richtig fajnych turystów możesz Owcarku spotkac w Moravsko Slezkich Beskidech. tu je dopiyro piknie, nima żodnego, jodło w chacie richtig dobre a toni, a we wsi możesz auto łostawic na parkingu i niy płacisz, a nic mu sie niy stanie. I ni ma „lanovki”, kierom wyjyzdżajom kolejkowicze.
Wawrzek (22:04),
jesteś czarno widzącym!
Nie jest tak źle na świecie (jestem obieżyświatem, więc zaświadczam), o pieniądze chodzi tym, co im chodzi, a ludzie są zwyczajni i zawsze serdeczni, nieważne, jakim językiem do nich mówisz.
Ja znam tylko dwa języki, ale rozumiem z siedem 😉
Andrzeju52, w Beskidzie Śląsko-Morawskim byłam np. w piękny pierwszomajowy poranek i znalazłam wszystko, o czym prawisz, że nie ma 😀 – parkingi drogo-płatne i betonowe, schroniseczka ooolbrzymie, lanovki som, jidlo nie wiem jakie, ale Radegastów wszędy od groma, ludziów jak mrówków (nieco później, więc krótka wędrówka w drodze do Ołomuńca była w sumie sielenką – lecz nie każdy jest tak rannym ptaszkiem, jak my…
…do tego te wyścigi ludzko-psich zaprzęgów… 🙄 😀
@Wawrzek: Denerwuje Cię „płacę i wymagam”? Mnie też, ponieważ płacę, wymagam i często dostaję figę z makiem z pasternakiem. Bo ludziom bardzo podobają się moje pieniążki, ale myśl, że w zamian należy mi się dobry towar albo usługa, narusza ich prawo do godnego życia.
Osiem dni temu byłam na Rysach 🙄 Od Popradzkiego.
Turystów mnóstwo – mimo przedburzowej pogody (a może właśnie dlatego było ich mnóstwo stosunkowo wcześnie?)
I mimo zalegającego wciąż jeszcze śniegu. Ale jakoś to nie przeszkadzało (gdy człowiek wie, czego oczekiwać, na co się nastawić…) — zaskoczyła ZEROWA frekwencja powrotna na asfalcie od Cm. Symbolicznego (gdzie pobyliśmy dłuuugo) do „elektriczki” — ha, ranne ptaszki już obeszły; ci, co ruszyli w południe (gdy burze burczały wszędzie obok nas, ale nie na R.), teraz zdobywały szczyt a my trafiliśmy na „dziurę” (chmurki namnażające się szybko późniejszym porankiem mogły odstraszyć nieco późniejszych „wstawaczy”).
Co w sumie dobrze świadczy o turystach.
Takoż – natychmiastowa reakcja, gdy polski przewodnik(!) zaczął pomrukiwać na „kijkowców” pokonujących żeberko nad Wagą* – że nie trzeba się złościć, zwłaszcza w górach.
Cudna wycieczka, mimo, że któryś raz!
*** * ***
O temacie nie będę się wypowiadać pokąd nie zobaczę najnowszej Kroniki TOPR. Ale nie dowierzam ani Tygodnikowi Podhalańskiemu, ani prawie żadnej, dawniej porządnej gazecie.
Teraz wszystko nastawione jest na liczbę odsłon tekstu, niestety. A o ileż chętniej kliknie ceper na tytuł „Ocaleni z Zawratu” (lub podobny), niż na suchą, rzeczową, prawdziwą notatkę – że siedmioro nastolatków bez latarek sprowadzono od Zmarzłego Stawu.
Owszem, powinni wyjść wcześniej, mieć sprzęt, etc. – lecz Zmarzły (Kronika TOPR) to nie Zawrat (Tyg. Podh.)
To samo z czarnowidztwem i czarnowidzami – najgorszymi są ludzie żyjący życiem zastępczym, czerpiący wiadomości głównie z mediów (dawniej z plotek, pogłosek, zawistnej obmowy, etc.). Tylko się ruszyć między bliźnich**, zacząć coś robić wspólnie z nimi — a oto, cudownie, błyskawicznie przekształcamy się w optymistycznych realistów! 😎
Trafiłam tu dzięki… kliknięciom w blog. TesTequ – 😀
Pozdrawiam! 😀
______
*”i potem takich sprowadzam!”
**i w rejony, o których ma się ambicje opiniować
basia
4 sierpnia o godz. 7:33
Zrobiłem sobie przerwe w pracy i kawe poranna i zajrzalem tutaj.
Mam na mysli część Beskidu Sląsko Morawskiego bliżej Cieszyna, Jablunkowa.
możesz mi wierzyć, że to co pisze jest prawdą.
Spróbuj iść z Nydka na Czantorię przez Beskidzke Sedlo, albo na Javorovy z Raczy. Miedzy innymi dlatego swoje wędrówki przenieśliśmy w tamte rejony, do tego mam łatwiejszy dojazd.
Andrzeju,
w Jablunkowie/Jabłonkowie (na trójstyku, etc.) byliśmy kilkanaście dni później https://picasaweb.google.com/100017103147766566592/GdyPopadaOWWegierskiejGorce – głównie „dzięki” mini-powodzi* –
– i bardzo nam się podobał ten kołowy wypadzik.
Okolice od dawna na radarach, ale wciąż kusi tyle pierwszorzędnych atrakcji, nie zdobytych „od zawsze”, „od dwudziestu lat”, „w tym tysiącleciu”…
I dobrze, jest z czego wybierać, do czego tęsknić, podczytywać w przewodnikach przed snem 😀 😀 😀
____
*na dobrą pogodę mieliśmy plany po polskiej stronie (B.Ż., B. Śl.)
@basia pisze: Ale nie dowierzam ani Tygodnikowi Podhalańskiemu, ani prawie żadnej, dawniej porządnej gazecie.
Teraz wszystko nastawione jest na liczbę odsłon tekstu, niestety. A o ileż chętniej kliknie ceper na tytuł “Ocaleni z Zawratu” (lub podobny), niż na suchą, rzeczową, prawdziwą notatkę – że siedmioro nastolatków bez latarek sprowadzono od Zmarzłego Stawu.
Z przykrością stwierdzam, że poziom tabloidyzacji tatrzańskich periodyków jest jeszcze daleki od profesjonalizmu. Wciąż czekam na elektryzującą wiadomość „Ratownicy zdejmują nagą Kasię Cichopek z Mnicha!” 😀
…TesTeq bezczelnie nakręcający kliknięcia Owczarkowi kosztem cnotliwej Kasi i wiecznie łojonego Mnicha… 🙄 😀
o uczuciach ratowników nawet nie wspominając… 😎
TesTeq,
Dawno już tak się nie uśmiałam, brawo 😆
Basiu,
😀
Basia
Gdybyś znowu przyjechała w Moravsko Slezke Beskydy daje Ci (i pozostałym) linka z mapami Rep. Czeskiej. Duża skala, bardzo dokladne z fotkami ciekawszych miejsc. tylko mapa satelitarna jest dosyc stara.
http://www.mapy.cz/turisticka?x=18.6101999&y=49.6264479&z=12&l=0
Przejrzalem Twoje zdjęcia z Trójstyku.
drobna uwaga do podpisu pod jednym zdjeciem z „Czesi (a w zasadzie Morawianie) mają swego …”
otóż nie sa to ani Czesi, ani Morawianie, sa to Ślązacy z Gornego Śląska, a okolice nazywają „Gorolsko”.
Gdybyś z parkingu w Jaworzynce poszla na zachód , przed kościolem w lewo, a następnie od granicy czerwonym szlakiem w prawo (północ), za 1,5 godziny solidnego marszu doszla byś na Girovą i do Chaty Girowa. Piękne , stare schronisko z „duszą”.
Do Andrzejecka52
„Takich richtig fajnych turystów możesz Owcarku spotkac w Moravsko Slezkich Beskidech.”
Na mój dusicku! A turystki w tamtyk Beskidak cęstujom owcarki podhalańskie kanapkami jesce chętniej niz pod Turbaczem? Jeśli tak – to muse jakosi namówić mojego bace, coby właśnie tamok sie z owieckami przeniesł 😀
Do Alecki
„ludzie są zwyczajni i zawsze serdeczni, nieważne, jakim językiem do nich mówisz.”
To akurat moge potwierdzić, ze turyści som wobec mnie piknie serdecni (a turystki – jesce serdecniejse!), choć nie jestem pewiem, kielo rozumiom z tego mojego „hau-hau-hau” 😀
Do Basiecki
„O temacie nie będę się wypowiadać pokąd nie zobaczę najnowszej Kroniki TOPR. Ale nie dowierzam ani Tygodnikowi Podhalańskiemu, ani prawie żadnej, dawniej porządnej gazecie.”
No ale kie Maryna Krywaniec syćko osobiście potwierdzi – to mom nadzieje, ze jej, Basiecko, uwierzys? Bez względu na to, co uwidzis w kronikak TOPR? 😀
Do TesTeqecka
„Wciąż czekam na elektryzującą wiadomość ‚Ratownicy zdejmują nagą Kasię Cichopek z Mnicha!'”
A to juz pewnie nie bedzies długo cekoł, TesTeqecku. Bo pewnie właśnie mimowolnie zapocątkowołeś plotke, ftóro teroz nie wiadomo, jak sie rozrośnie i kany dojdzie. Moze nawet do gazety o duzo więksym zasięgu niz Tygodnik Podhalański? 😀
Do Hortensjecki
„TesTeq,
Dawno już tak się nie uśmiałam, brawo”
No to chyba poni Kasia Cichopek powinna zapłacić TesTeqeckowi za dbałość o to, coby opinia publicno o niej nie zabocyła 😀
Mruśka znowu popisała się przed czipmankami 🙄
One jej zwyczajnie na nosie grają.
Instynkt podpowiada jej – coś się rusza, trzeba złapać, więc skrada się powolutku, skrada (Wielka Łowczyni!), skrada… a czipmanki biegają sobie w te i wewte przed jej nosem i w ogóle się kociskiem nie przejmują 😯
Boki zrywać, oglądając takie widowisko 🙂
A moze komedie dałoby sie nakryncić? Z Mrusiom i czipmankami w rolak głównyk? 😀
Dobry pomysł, Owczarku:)
Nie wzięliśmy foto-aparatu ze sobą dzisiaj, ale następną razą weźmiemy!
A komórka? Teraz każdy ma kamero-aparato-telefon za sobą! 😯
Andrzeju52, bardzo dziękuję za uwagę poświęconą fotkom i komentarze (z powodu deszczu obrazki nie są „śliczniusie”, ale też i nie o to chodzi(ło), by zawsze były), za mapę (od dawna mamy na radarach np. Beskid Kysucki, w Śląsko-Morawski też na pewno wrócimy; mapy też mamy, ale ostatnio w domu planuje mi się, marzy, jeździ kursorem po monitorze jakby chętniej, niż „palcem po mapie” – jeszcze raz dzięki!)
Co do podpisu „…mają swego…” – żartobliwie odnosił się raczej do zwierzchności terytorialnej nad terenem, szerszej grupy osób, które od tamtej strony docierają turystycznie na Trójstyk, wyrazistego znaku (drzewko ze wstążeczkami na słupie), mniej (jeśli w ogóle) dostrzegalnego po polskiej stronie granicy, niż w Morawach czy „dalej” w Rep. Czeskiej… —
—niż do faktycznych przygranicznych finezji etnicznych.
(O nich wspomniałam już pod pierwszym obrazkiem następnego dnia, gdy pojechaliśmy do Jabłonkowa https://picasaweb.google.com/100017103147766566592/GdyPopadaOWWegierskiejGorce#6015177532969312610 (także pod piątym – Gorolski Święto).
Oczywiście, dla Małopolanki stosunkowo rzadko bywającej w tym rejonie (nawet po polskiej stronie) jeszcze wiele pozostaje do zgłębienia, lecz i znacznie bardziej wtajemniczeni często nie wiedzą, jakich określeń narodowościowych używać, by nie popełnić gafy.
(Nb, w tymże albumie (basia przelotnie) znajdziesz także Cieszyn, Opavę, dwukrotnieJesioniki… — pięęęękne tereny i tak bogate kulturowo, nie wspominając o pagórach! 😀
No ale kie Maryna Krywaniec syćko osobiście potwierdzi — a co to mi niby dziwne bujanie w obłokach, Owczarku?! 😀 Potwierdzi bo chce być dalej celebrytką w Twoim blogu! 😈
Mnie natomiast interesują też twarde oraz sprężynujące fakty – jakaś kosówka, mchy, przede wszystkim prożki pozwalające się osunąć stopniowo (300 m prosto do podstawy ściany – nie ma szans!) –
– Poza wszystkim dawno nie byłam pomiędzy Kasprowym i Kondracką Kopą… w sumie mała strata, zważywszy bliskość tłumów od-kolejkowych, ale minus ten, że nie pamiętam, jak się tam szło…
TesTequ,
nie uwierzysz, ale my nie posiadamy komóry. Owszem, mam aparato, ale komóry nie. Uczulenie jakieś 🙄
Ło matko! A ja myślałem, że wszyscy mają ajfony! To co Ty robisz wszędzie? Bo większość ludzie wszędzie rozmawia przez komóry! A jak nie wiedzą gdzie to „wszędzie” w danej chwili jest, to włączają nawigację i się lokalizują! A Ty w takiej sytuacji szukasz mchu na drzewach albo na kamieniach? 😀
A „se” wyobraź, TesTequ, bez komóry żyje mi się znakomicie!
Komóra jest jak smycz, a ja smyczy nie lubię. Nie chcę być na smyczy.
Komórze mówię zdecydowane NIE!
Myślę, że komóra się przydaje w pewnych sytuacjach, ale przede wszystkim służy ludziom jako smycz.
A tu się z przedmówczynią nie zgodzę. Mam ajfona i bardzo sobie chwalę jego następujące funkcje:
– robienie bardzo przyzwoitych zdjęć;
– słuchanie podcastów „No Agenda” (polecam);
– budzenie poranne i nie tylko;
– minutnik (gotowanie jajek);
– kalendarz i przypomnienia;
– kluczowe kontakty;
– dyktafon;
– wysyłanie smsów;
– dzwonienie „jakby co”;
– sprawdzanie, gdzie są korki w mieście;
– guglanie informacji w razie potrzeby.
Zauważ, że nie wymieniłem odbierania rozmów i maili – wszyscy wiedzą, że to bez sensu mnie niepokoić.
TesTeq
5 sierpnia o godz. 19:07
Wtrącę siie do rozmowy.
Ja mam telefon do rozmawiania i amen.
Dwa lata temu szliśmy z przełęczy Kubalonka na Barania Górę. Doszliśmy do pary, ktora pyta sie jakim szlakiem iść na Baranią, bo ich ajfon zgubił trasę.
Ja uznaje tylko papierową mapę, żadnych GPS-ów i innych oglupiających stworzen. a trase, pieszą czy samochodową przygotowuje dlugo przed wyjście/wyjazdem.
basia
„Oczywiście, dla Małopolanki stosunkowo rzadko bywającej w tym rejonie…”
Niestety to wina naszego szkolnictwa, równiez tego z nasze mlodości, które uczylo nas, że w Polsce nie mieszkaja inne nacje , oprocz Polaków.
A granice w tamtym rejonie sa sztucznym tworem (teraz juz nieaktualnym), gdyz dzielily nawet posesje na dwa państwa.
Czytalem kiedyś o wiosce w rejonie Raciborza, w ktorej granica biegła wzdluz ulicy. pewien młodzieniec chodzil na zolyty do dziołszki na druga stronę, ale musial iść zawsze zameldowac sie do strażnika granicznego. Zanim dotarl do swojej frelki, wiedziała o tym cała okolica.
owcarek podhalański
4 sierpnia o godz. 21:20
Owcarku, zapraszam. Może nasi sąsiedzi wymyślą wtedy wyprażany syr z mleka owczego ?.
TesTequ,
Curry i Dvoraka słucha Jerzor, mnie się już „osłuchali”. W sprawach komórowo-mapowych mnie po drodze z Andrzejem52.
Jestem staroświecka 😉
Za zaprosenie do Beskidu Śląsko-Morawskiego piknie dziękuje. Heeej! Rózne pikne wiatry pod Turbaczem dujom. Więc fto wie? Moze kiesik ftórysi z nik poniesie mnie właśnie w tamte strony? 😀
@Andrzej52:
Piszesz: Doszliśmy do pary, ktora pyta sie jakim szlakiem iść na Baranią, bo ich ajfon zgubił trasę.
Czego to ma dowodzić? Że gdy w samochodzie przebijesz oponę, zrezygnujesz z korzystania z tego środka transportu do końca życia?
Piszesz: Ja uznaje tylko papierową mapę, żadnych GPS-ów i innych oglupiających stworzen. a trase, pieszą czy samochodową przygotowuje dlugo przed wyjście/wyjazdem.
O tym, czy coś Cię ogłupia, czy nie decydujesz Ty i tylko Ty. Warto zastanowić się nad tym zdaniem! 😉
Mapy papierowe są miłe i szykowne, ale trudno jest mieć ze sobą ich komplet dla całego świata. I to aktualnych. A w telefonie… pstryk i już! I nie chodzi tu o to, że jestem fanatykiem technologii, ale też nie akceptuję postaw negujących udogodnienia, które dzięki różnym wynalazkom mamy do dyspozycji. Ludzie kiedyś bali się samochodów, a teraz nikt nie dojeżdża do pracy na ośle.
Dostrzegam nieco obłudy w stwierdzeniach o niekorzystaniu z ogłupiających technologii, bo jakoś ich autorzy korzystają z toalety w swoim mieszkaniu – nie wychodzą za stodołę za potrzebą… 😉
Co sie temu Łotrowi uwidziało, ze Twój powyzsy komentorz, TesTeqecku, trafił do spamów? No ale juz go stamtela wyciągłek. Co widać na załąconym obrazku 😀
TOPR pisze tak:
Poniedziałek, 28.07
O godz. 9.37 powiadomiono TOPR, że turystka znajdująca się w rejonie Czuby Goryczkowej straciła równowagę idąc szlakiem i spadła stromym, trawiasto-skalnym terenem około 200- 300 m do Dol. Cichej. Wystartował śmigłowiec. Z jego pokładu dostrzeżono kobietę około 300 m poniżej Suchych Czub. Jeden z ratowników desantował się w pobliżu oczekującej na pomoc. Jak się okazało, turystka poza otarciami i lekkimi potłuczeniami nie odniosła poważniejszych obrażeń. Po założeniu uprzęży ewakuacyjnej została wciągnięta windą na pokład będącego w zawisie śmigłowca i przetransportowana do szpitala. 58-letnia turystka z Częstochowy może mówić o sporym szczęściu, ponieważ podczas zsuwania się nie uderzyła o znajdujące się tam kamienie.
Ogólnie był to tydzień nietypowych akcji:
[wtorek, 29.7.]
O godz. 14.18 zakopiańska policja poinformowała, że na Żabiej Przeł. znajduje się holenderski turysta, który potrzebuje pomocy. Wystartował śmigłowiec. Z jego pokładu nie udało się w tamtym rejonie dostrzec poszukiwanego mężczyzny. Na dodatek nadciągające chmury zmusiły śmigłowiec do powrotu na lądowisko. O 15.40 powiadomiono ratowników słowackich o poszukiwaniach. Kilkuosobowa ekipa ratowników HZS wyruszyła w kierunku Rysów. Kiedy poprawiła się pogoda, z Zakopanego ponownie wystartował śmigłowiec. W czasie dolotu znów nadciągnęły chmury, w związku z czym ratownikom udało się zdesantować tylko na Buli pod Rysami, skąd wyszli na Rysy i stamtąd zaczęli schodzić w kierunku Żabiej Przeł. W tym samym czasie ratownicy słowaccy będący w rejonie Żabich Stawów nawiązali kontakt z poszukiwanym turystą, który jak się okazało, znajdował się w południowo-zachodnim żlebie spadającym z Rysów. Wobec tego ratownicy TOPR-u weszli ponownie na Rysy i zeszli w rejon Żabich Stawów. W tym czasie ratownicy HZS doszli do turysty, opuścili go do podstawy ściany. Mocno wychłodzonego i wycieńczonego zniesiono w noszach do Popradzkiego Stawu i dalej samochodem przewieziono do Smokowca. Wyprawę zakończono przed drugą w nocy. Jak się okazało, mężczyzna poprzedniego dnia wyszedł w godzinach popołudniowych od strony słowackiej na Rysy. Podczas zejścia we mgle zgubił szlak, wszedł w eksponowany teren, skąd nie był w stanie się ruszyć. Na dodatek nie miał łączności telefonicznej. Udało mu się wysłać SMS-a do rodziców w Holandii, którzy powiadomili tamtejszą policję, policja holenderska Interpol, Interpol Komendę Główną polskiej policji, ta komendę w Zakopanem i dopiero wtedy wiadomość o zdarzeniu dotarła do TOPR-u. Dobrze, że turysta był cierpliwy i spokojnie czekał na pomoc.