Kiełbaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaasa
Na mój dusiu! Cyzby spełnił sie sen syćkik psów? Ten sen, o ftórym tak piknie pon Gałczyński napisoł, a pon Chyła zaśpiewoł? No bo dowiedziołek sie, ze daleko, daleko na południe od Turbacza wyryktowano tak wielkom kiełbase, ze mozno by jom jeść, i jeść, i jeść, i jeść, i jeść… i nawet połowa nie byłaby jesce zjedzono! Posłuchojcie:
Kilkuset mieszkańców chorwackiego miasta Vinkovci w Slawonii mogło poczęstować się kawałkiem grillowanej kiełbasy o długości 530 metrów. Była to zapewne najdłuższa na świecie kiełbasa, a zrobili ją miejscowi masarze licząc na pobicie rekordu świata. Ok. 400 kg mięsa wieprzowego, 10 kg soli, 2,5 kg papryki w proszku, 3,5 kg czosnku użyto, by w ciągu dwóch dni wyprodukować ten monstrualny przysmak.
Napisali o tym na Onecie, w Gazecie, w Wirtualnej Polsce i mozliwe, ze jesce kasi, ale juz dalej nie sukołek. Na mój dusiu! Taki wyrób to juz nawet trudno kiełbasom nazwać! To jest racej kiełbaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaasa!
Kie jo o tym przecytołek, o tej kiełbasie ogromnej (to znacy kiełbaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaasie, ale juz dlo uproscenia bede w skrócie pisoł), to od rozu zbocyłek ten storodowny mit grecki, jak to poni Ariadna podarowała herosowi Tezeusowi kłębek nici. Z niciom tom pon Tezeus weseł do wielkiego labiryntu, w środku ftórego grasowała beskurcyja Minotaur. Wędrując po labiryntowyk korytorzak nieustrasony Grek cały cas rozwijoł otrzymany od poni Ariadny kłębek, piknie w ten sposób zaznacając se droge powrotnom. Jaze nagle poziro – zza rogu wychodzi ten obleśniok Minotaur! Beskurcyja ocywiście fciała pona Tezeusa pozreć, ale ten miec chycił i tak jom tym miecem prasnął, ze ancykryst podł niezywy na ziem. Zwycięski heros, dzięki tej piknej nici, bez trudu trafił do wyjścia z labiryntu. I potem od rozu poseł do śwarnej poni Ariadny, ftóro tymcasem zdązyła wpaść mu w oko, a on jej. Heeej! Pikny mit! Ale kieby poni Ariadna zamiast nici dała ponu Tezeusowi te kiełbase z Vinkovców – to byłby jesce pikniejsy! Bo tak długaśnom kiełbasom tyz przecie mozno by było zaznacać droge powrotnom. A pon Tezeus, po zwycięstwie nad Minotaurem, nie ino by nie zabłądził, ale jesce przy okazji piknie by sie najodł. Tym samym poni Ariadna trafiłaby do serca herosa nie inacej jako przez zołądek – i wte na pewno historia ik miłości nie skońcyłaby sie tak smutno, ze jaz nie fce mi sie tutok o tym godać.
A wiecie o cym jesce pomyślołek, kie przycytołek o tym niezwykłym osiągnięciu masorzy z Vinkovców? Ano o tym, coby sie zaroz tamok wybrać. Ba nie w celak turystycnyk, ino zbójnickik. Posełbyk jo – pomyślołek – ku tej Slawonii, zakrodłbyk sie do tej masarni, coby te 530-metrowom kiełbase wykraść. A potem rusyłbyk ku domowi, z dumom ciągnąc za sobom zdobyc tak długom, ze kieby postawić jom pionowo, to nawet nad Tajpej, cyli najwyzsom chałupom świata by wierchowała! Fto wie? Moze kiebyk tak seł, to mieskańcy mijanyk przeze mnie miast wychodziliby na ulice, coby z kwiatami i orkiestrom mnie witać? Moze burmistrzowie wygłasaliby na mojom ceść pikne przemówienia i nadawali honorowe obywatelstwo ik miejscowości? W końcu w więksości miast nie co dzień widuje sie psa z ponadpółkilometrowym kiełbasianym ogonem.
Ale jo wcale nie dlo hyru i nie dlo honorowyk obywatelstw te kiełbase byk porwoł. Jo pomyślołek racej o tym, coby pocynstować gości Owcarkówki! Jak myślicie? Cy te 530 metrów biezącyk kiełbasy wystarcyłoby dlo syćkik? I dlo tyk komentującyk, i dlo tyk, co komentorzy nie ryktujom, ale cytajom? Jo se myśle, ze by starcyło.
Cemu jo zatem do tyk Vinkovców nie posłek? No, cemu? A bo, moi ostomili, w tym, co jo o tej kiełbasie wycytołek, nie nolozłek najwozniejsej informacji. Rózne wozne nolozłek, ale najwozniejsej – nie. Jako widzicie, w tej wiadomości, co wom tutok powtórzyłek, podali nazwe miasta, we ftórym ten specjał wyryktowano, podali, jakik uzyto składników, ba nic nie pedzieli o tym… cy to było smacne! Owsem, padło określenie przysmak, ale cosi mi sie widzi, ze autor tekstu uzył go ino po to, coby nie powtarzać zbyt cynsto słowa kiełbasa. Nie rozumiem cemu zreśtom – przecie to takie pikne słowo!
No w kozdym rozie, ostomili, jo wole pocynstować wos wypróbowanym jadłem, cyli wykradzionom gaździnie jałowcowom. Bo kie jakiegosi jedzenia jest duzo, to nie musi wcale znacyć, ze ono jest smacne. Niby pon Karol Marks pedzioł, ze ilość przechodzi w jakość, ale to świadcy ino o tym, ze pon Marks chyba nigdy nie jodł kiełbasy.
Jo nie godom, ze ilość nie jest wozno. Ocywiście ze jest. Ale jakość wozniejso! No bo pobić taki rekord długości kiełbasy właściwie mógłby kozdy – wystarcy krótki kurs jej ryktowania, odpowiedni sprzęt, odpowiednio duzo surowca, no i cierpliwość. Wprowdzie takim barzo pocątkującym masorzom wysłoby pewnie jakiesi niejadalne paskudztwo – ale to nic nie skodzi. Sło przecie o długość, nie o smak. Natomiast kieby sło o smak właśnie, kieby ftosi zrobił kiełbase smacniejsom od najsmacniejsej – oooo! – to juz byłaby śtuka! Dlotego jo piknie gratuluje tym, co najdłuzsom kiełbase świata wyryktowali. Ale kie dowiem sie, fto wyryktowoł najsmacniejsom – temu pogratuluje jesce pikniej. Hau!
Komentarze
O, kielbaska! Jak nic na sniadanie 🙂 A teraz – lulu, dobranoc!
A to ja się akurat pod takim smacznym, kiełbasiaaaanym wpisem i przywitam, bom już w Owcarkówce bywała nieraz, tylko zawsze kątkiem i cichuśko, jak prawdziwa mysz. 😀 Ale taki przysmak mnie ośmielił, wylazłam i może mnie miotłami nie przegonicie. 😀 Pozdrawiam wszystkich.
Owczarku masz rację. Kiełbasa to piękne słowo i najwazniejsze by była smaczna. Długość czy nazwa w sklepie nie mają takiego znaczenia.
Tak sobie poszłam Owczarku, tropem Ariadny i Tezeusza i zastanowiłam sie chwilę nad tym, jak skończyłaby się ta historia, gdyby Ariadna była wielką miłośniczką kiełbasy a Tezeusz by dość długo nie wracał 😎 albo Tezeusz był straszny głodomor- amator kiełbasy 😀
Smaku kiełbasy gaździnowej nikt i nic nie przebije. Długość nie ma znaczenia!
… nie wiem, dlaczego ten wpis skojarzył mi się z piosenką „Sen psa” 😉
Włodek,
podobno „size matters”! (Wielkość/długość ma znaczenie!)
Witamy w Budzie!
🙂
Na polu kalafiory,
Na całe życie dość.
Każdy kalafior spory
I w każdym rośnie kość,
Więc podjem znakomicie,
Aż po żołądka kres,
Ach, piękne, pieskie życie,
Ach, piękny jestem pies.
Przechodzę do alkowy,
W alkowie stoi stół.
Ma czworo nóg wołowych,
Wędzonych w dymie z ziół,
Więc wszystkie nogi wcinam,
Zostaje tylko blat.
Och, mój żywocie błogi,
Ach, piękny, piękny świat.
Po łące chodzą krówki –
Słownie sześćdziesiąt sześć,
Podchodzę – to parówki!
Gorące, tylko jeść.
Parówki autentyczne,
Kilometrowy zwój.
Och, chwile niebotyczne,
Och, piękny świecie mój.
Na wzgórzu stoi lasek,
A w lasku pachnie wrzos.
Ten lasek też z kiełbasek
I widzę, wrzos – to sos,
Więc cały lasek wcinam,
Rozlewam wrzos do waz.
Och, cudna to godzina,
Och, niesłychany czas.
Już jesień jest, niestety,
Deszcz chlupie, chlup, chlup, chlup,
Spadają z drzew kotlety.
A wszystkie do mych stóp,
Tłuszcz pryska mi na wąsy,
Sztuki mięs pędzi wiatr,
Wieprzowy wschodzi księżyc,
Zbaraniał cały świat.
A co z Minotaurem, Owczarku, on na pewno lubil kielbaske; mysle, ze Ariadna wziela to pod uwage 🙂
Ciesze sie, ze mamy dwoje nowych budowiczow – Myszo waniliowa i Wlodku – z mojej strony uradowane: witajcie! 🙂
Waniliowa Myszo, my nie przeganiamy , tylko zapraszamy do wspólnej zabawy przy Smadnym i jałowcowej. 🙂
Witajcie Myszo i Włodku! 🙂
Machanko poranne (? hm) dla braci całej ze szczególnym uwzględnieniem Waniliowej Myszeczki i Włodka. 🙂
Świat się uśmiecha, więc trzeba mu się zrewanżować.
Lecę!
Bry!
U mnie za godzinę południe, zima i w ogóle, nawet mi się przez okno nie chce wyglądać, ale co tam – żivot je cudo!!!
I z tym zawołaniem… wyjrzałam, na chwilę przestało śnieżyć, a i tak niedługo Afryka 🙂
Ale póki co, macie Czantorię sprzed paru dni: http://alicja.homelinux.com/news/Czant.17.02.2009/IMG_0620.JPG
Ciao tutti brutti!!
Come state??
Hej „budowniczowie” 🙂
Klaniam sie nisko Myszce waniliowej i Wlodeczkowi!!
Owcarku,dobrze,ze nie wyruszyles po te dluuuuuuuuugasna kielbase,bo i tak nic by z tego nie wyszlo.Nie zebym watpila w Twe umiejetnosci,ale ciagnac kielbase po ziemi,byloby niewygodnie,a i ze szkoda dla jej smakowych walorow.Jesli takowe miala??
Jestem przekonana,ze Jalowcowej nic nie „przebije”,zwlaszcza,ze spozywana w taaaaaak doborowym towarzystwie!!!!!!!!!!
A co,przecie to prawda????Sa watpliwosci?? Nie slysze ,nie widze………….
Hej.
A najlepsza kielbasa to byla robiona przez nasza gazdzine wlasnorecznie, po swiniobiciu. A te swinki, ktore gazdzinka chodowala, to byly dopiero swinki, mowie Wam! 🙂 Dzisiaj takich nie ma, jakie one dostawaly jedzonko – grule, jeczmien, spadle jablka, jednym slowem – same pysznosci. No i to mieso mialo potem smak, az mi sie chce znowu uzywac zdrobnien! Ale sie powstrzymam juz 😉
Ano , czy „brutto” nie znaczy po wlosku po prostu – brzydki? 😉
Babo-tak,ale z przymruzeniem oka,boc my to wszyscy Pikni sa!!!!
eeea – taki ladny kod, szkoda zmarnowac. No to Wam jeszcze pokaze kawalek naszego miasteczka:
http://picasaweb.google.de/babaelaw/Zima#5305675701731532290
No toz ja to oko juz przymruzylam poprzednio 😀
Babo zdjecia bardzo ladne,ale…………………….no wlasnie,ja tam wole wiosne!
c f e a – taki kod, jakby troche poprzestawiac literki to pasowalby pod poprzednim wpisem 🙂
Ciao a tutti, belli e brutti 🙂
Prawdziwy Włoch mnie tego nauczył, nawet nie próbuj mnie poprawiać, Ana! A Ty od razu nas od brutti… 😉
Belli też jesteśmy czasami i przeważnie, powiedziałabym 🙂
Como estas me amigos?
No dobra… teraz mnie wyciagają na spacer 5 km i powiadają, że jest ciepło, zero, nie pada, a może by tak po lodzie jeziorem… o nie! Jak już, to normalnie, drogą, czyli Bath Road. Łazienki, jednym słowem 🙂
Tutti! Belli e brutti!!
Chodźcie do Budy, na Smadnego ze stosowną zagrychą! 🙂
Trzeba przyjąć nowych gości; Waniliową Mysz i Włodka, czym chata bogata! 🙂
Witojcie, ostomili! Poźrełek na widocne z bocku „Ostatnie wpisy” i „Ostatnie komentorze”, no i widze, ze tym długaśnym tytułem wysli my poza narzucone przez ŁotrPressa ramy! Ale to chyba dobrze? 😀
Ocywiście tyz piknie witom nowego gościa – Waniliowom Mysecke! 😀 Natomiast Włodecek przybocuje, ze juz roz ku nam zajrzoł, kie tutok
http://owczarek.blog.polityka.pl/?p=241#comment-70104
piknie wyjaśnił, cemu piłka ręcono mo u nos scypiorkowom nazwe. Co nie zmienio faktu, ze barzo miło Włodecka znowu w Owcarkówce widzieć 😀
Jutro postarom sie poodpowiadać na pytania – i te związane z beskurcyjom Minotaurem, i syćkie inkse 😀
Wróciłam ze wsi… ledwie żyję, oczywiście wiało i padało, a ja się dałam nabrać, jak zwykle!
Za chwile dowody rzeczowe, niech tylko wrzucę na komputer…
Beskurcyja przypomiała mi Wujka Gienka… to też kiedyś obgadywaliśmy, Owczarku 😉
A mnie jest żal tego Minotaura … 😉
Wszyscy coś z tego mieli; Tezeusz – sławę mołojecką, Ariadna – nitkę, Owczarek – kiełbasę …
A Minotaur? Nic, …został smutny i samotny … 😉
O! Sypie jak licho! To jest mniej wiecej 1/3 dystansu do mojego sklepu za rogiem. Sklep za chwilę…
http://alicja.homelinux.com/news/img_7182.jpg
Sklep za rogiem to ten LCBO baraczek, obok jest spozywczy z różnymi dobrymi rzeczami delikatesowymi, ale zdjęcie zrobię kiedyś, przy bardziej sprzyjających warunkach… a za chwilkę pokażę, co w sklepie za rogiem 😉
http://alicja.homelinux.com/news/img_7183.jpg
Jędrzeju Uherski,
nie martw się o Minotaura… poradził sobie, w końcu został opisany i wszyscy o nim wiedzą, o!
A to dla wszystkich na zdrowie, ze sklepu za rogiem… 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/img_7184.jpg
Trochę mi to zdjęcie z winami nie bardzo, ale robiłam je ukradkiem, żeby nie zaalarmować sklepowego personelu. Dla niewtajemniczonych dodam, że w Kanadzie w normalnym sklepie alkoholu nie uświadczysz, tutaj jest MONOPOL, nie żartuję bynajmniej, i specjalne do tego sklepy (Beer Store od piwa oraz Liquor Store od wszelkiej innej maści, z piwem włącznie).
A tu koniec świata, jak ja to nazywam. Jeziorko przy Łazienkowej 😉
http://alicja.homelinux.com/news/img_7185.jpg
Mrrrał!
Ja w kwestii kiełbasianej 💡
Mogę zadeklarrrować zagospodarrrowanie 2 metrrrów 8)
10 centymetrrrów spożyłoby najmłodsze kociątko, 20 centymetrrrów Pani Blejkkotowa, 20 centymetrrrów ja.
Pół metrrra poszłoby do lodówki.
A pozostały metrrr spożyłoby kociątko starrrsze.
(Nie ma znaczenia, że jest kilkakrrrotnie od tego metrrra krrrótsze.
Da rrradę ❗ )
No, ale co z tymi pozostałymi 528 metrrrami zrrrobić, to pomysłu nie mam 🙁
Pozdrrrawiam wieczorrrnie
Blejk Kot
Alicjo, dobrze, ze Ci ten sklepik tak ladnie odsniezaja, bo co by bylo gdyby nie?
A ze jeziorko jest, to wierzymy na slowo 😉
Jo wierze! 😀
I dobrej nocki juz zyce 😀
Witajcie połykendowo 🙂 Poczytałam i widzę, że nie tylko mnie zaniepokoiła kiełbasa w charakterze nici Ariadny 🙂 Toż jakby Minotaur zjadł kilka metrów środka, to Tezeusz miałby naprawdę przerąbane!
A że ilość prawie nigdy nie przechodzi w jakość, to od dawna sprawdzone ( za wyjątkiem Owczarkówki, bo im nas więcej, tym lepiej – dlatego prawie) 🙂
Dobranoc, Owczarku 🙂
A kto podeśle ‚dobranockę’?
To będzie piosenka samotnego Minotaura! 😉
Dobranoc! 🙂
Jędrzeju – 😀 Piosenka samotnego Minotaura – cudo!
No to pięknych snów, mili moi – jutro muszę wstać o wrednej porze, więc postaram się wcześniej zasnąć dzisiaj.
Przed snem łyczek Smadnego z Waniliową Myszką 🙂 i resztą Budowiczów( nie „zakanszam” już o tej porze) 🙂
Śpijcie dobrze. 🙂
To może jeszcze to! 🙂
Jędrzeju, jakież wspomnienia przywołujesz! Już nie pamiętałam o tym panu!
Dobranoc. 🙂
O matko!!!
Podobno ja tam gdzieś jestem… no i Jadzia z Pd. Afryki za mna tuż…
http://alicja.homelinux.com/news/25744f90d5.jpg
Ja jak zwykle… kazali przyjść w białych bluzkach, to ja na odwyrtkę…
Z tą po mojej prawej mniej wiecej codziennie pisuję, z Grażyna w okularach (klasowy „skarbnik”) kontakt mailiwy mniej wiecej raz na miesiąc, sprawozdania, co słychać i tak dalej, no a do Jadzi za chwile lecę. Jadzie znam z tej samej wsi, z podstawówki, kościoła, lekcji religii, a potem z tej samej klasy ogólniaka. Potem Jadzia ćwiczyła informatykę – pech chciał, że białej kobiecie nie wolno było pracować w Pd. Afryce, no bo jak to – white lady! Potem wolno było, ale na chwilę, czarne kobiety dostały pierwszeństwo. Opowiem wam wszystko, jak wrócę, czyli za miesiąc 😉
A TeżAlicja z nami chodziła do jednej klasy, o! Nie mogę sie doczekać, kiedy wyląduję w Johannesburgu! Dla mnie zupełna egzotyka.
Na tym zdjęciu nie ma TeżAlicji, a nawet jakby była, nie wskazałabym paluszkiem, bo przeciez by mnie zabiła na odległość. Poza tym jak lecę do Wrocławia, to się u Przyjaciółki zatrzymuję.
Witajcie w ten szary, bury i ponury ranek – odwilż i na dokładkę deszcz pada.
Dzięki ‚kiełbasianemu’ wpisowi przypomniało mi się, jak mój – kilkuletni wtedy – syn, wielki miłośnik kiełbasy, wpadał z podwórka do domu i pędząc do łazienki krzyczał: sklanka mleka i seść plastelków kiełbasy, plose! Sybko!
Spożywał to na stojąco w błyskawicznym tempie i wypadał za drzwi. Tak kilka razy dziennie, więc zostałam mistrzynią cienkiego krojenia kiełbasy – wiadomo, jakie to były czasy. 😉
Miłego dnia mimo pogody. 🙂
Alko!
🙂
Nie rozśmieszaj mnie tak nad ranem! Ale wyobrażam sobie Michała w takiej akcji, zwłaszcza z tą szklanka mleka, nieważne plasterki 😉
…plastelki, miało być.
Kiedys nastoletni Michał był u mnie i od razu zapowiedział, że galon mleka dziennie to on spoko . No i z Maćkiem obrabiali… galon kanadyjski to nieco poniżej 4 litrów. Wyrosły chłopaki jak, nie przymierzając, topole!
Alicjo, caly miesiac 😯 ? Co my to bez Ciebie zrobimy? Najlepiej zabierz nas ze soba do tej Afryki 😀
Znowu zżarło mi wpis, więc tylko pozdrowię wszystkich Brzydali, hej! 🙂
Z tymi kodami! Wrrr!
szlag mnie zaraz trafi… te kody itd.
Odpisałam babie tak pięknie (mój swit blady) i wcięło!
napiszę potem, jak sobie przypomnę (może?), a teraz ide dospać. Toż to godzina, która nie istnieje!!!
O, przypomniałam sobie… babo
ja bez komputra sie nie ruszam, bedę sprawozdawać na żywo stamtąd 😉
A teraz naprawde idę… dospać…….
O 6 to chyba jeszcze calkiem ciemno w Kanadzie, spij, spij, Alicjo 🙂
Dlaczego wlasciwie ten Lotr Press pozera nasze wpisy? Moze trzeba mu dac cos innego do pozarcia? Kawalek najdluzszej kielbasy swiata?
Z tą najdłuższą na świecie kiełbasą dla Łotra, to świetny pomysł, babo! Niech się nażre i odczepi od naszych wpisów! 🙂
😀
Hej! Ja myślę, że zwarcie następuje wtedy, kiedy ktoś w tym samym czasie wkleja swój wpis., albo przez dłuższą chwilę nie wysyła się własnego.
Brak kopii tekstu mści się w dosłowny sposób. 🙁
Najbardziej dojmujące jest to przy dłuższych tektstach, którym poświeciliśmy sporo czasu.
Z frontu powiem tak, zrobiono mi usg i biopsje, bo nie ma innej możliwości podjęcia dalszych kroków.
Wyniki po tygodniu. Moją szansą jest ból.
Mnie bardzo boli, a to, czego wszyscy się boją rzadko boli.
I nie wracam przez najbliższy czas do tego tematu.
Mam go w tyle, że tak się nieelegancko wyrażę. 😉
Do Babecki
„A co z Minotaurem, Owczarku, on na pewno lubil kielbaske; mysle, ze Ariadna wziela to pod uwage”
Jeśli tak rzecywiście było, a mimo to Minotaurowi tej kiełbasy nie dostarcali, to w sumie trudno sie bidokowi dziwić, ze z braku kiełbasy zacął jeść ludzine.
A jesce wracając, Babecko, do fotek z Twoik okolic i do tej, co to syćka myśleli, ze one som z lotu ptoka, a okazało sie, ze to z okien Twojego domu… No to wreście syćka wiemy, ka mieskos! W samolocie!!!
„Ano , czy ‚brutto’ nie znaczy po wlosku po prostu – brzydki?’
To by wyjaśniało, cemu pon Julius Cezar do jednego ze swoik zabójców pedzioł: I ty BruTTusie 😀
Do Waniliowej Mysecki
„A to ja się akurat pod takim smacznym, kiełbasiaaaanym wpisem i przywitam, bom już w Owcarkówce bywała nieraz, tylko zawsze kątkiem i cichuśko, jak prawdziwa mysz. Ale taki przysmak mnie ośmielił, wylazłam i może mnie miotłami nie przegonicie”
W zdodnym wypadku Cie, Waniliowo Mysecko, nie przegonimy! Kiełbasy wystarcy przecie dlo syćkik! Nawet kie nie momy tej z Vinkovców, ino inkse, kapcke krótse 😀
Do Małgosiecki
„Tak sobie poszłam Owczarku, tropem Ariadny i Tezeusza i zastanowiłam sie chwilę nad tym, jak skończyłaby się ta historia, gdyby Ariadna była wielką miłośniczką kiełbasy…”
Mozliwe właśnie, Małgosiecko, ze była! I ze właśnie dlotego mogła dać Tezeusowi ino nić, bo kiełbase sama zjadła…
„… albo Tezeusz był straszny głodomor- amator kiełbasy”
Wte zanim skońcyłby jeść tak długom kiełbase, jej zapach pewnie zwabiłby Minotaura. To by nawet zaoscędziło Tezeusowi roboty, bo nie musiołby Minotaura sukać, ino Minotaur sam by do niego przyseł 😀
Do Włodecka
„Smaku kiełbasy gaździnowej nikt i nic nie przebije.”
Heeeej! Tako wiejsko kiełbasa własnej produkcji… W Ochotnicy Górnej ryktowoł jom niejaki Bronek, co to w Czepielak mo swojom chałupe. Piknie ryktowoł! I jeśli hyr o jego kiełbasak nie rozeseł sie po świecie, to na pewno dlotego, ze syćkie masarnie za to zapłaciły, bo bały sie, ze u nik nifto kiełbas nie bedzie kupowoł, ino syćka u Bronka 😀
Do Alecki
Alecko, kie juz bedzies w tej Południowej Afryce, to mozes sie tamok za Marynom Krywaniec rozejrzeć? Miała polecieć do Holandii, naprawić Anecce kaloryfer i wrócić. A tymcasem nimo jej i nimo. Więc jo juz sam nie wiem, kany sie krynci tak powsinoga jedno, a właściwie… powsiskrzydło.
„Ale póki co, macie Czantorię sprzed paru dni:
http://alicja.homelinux.com/news/Czant.17.02.2009/IMG_0620.JPG ”
Hmmm… straśnie dziwnego bałwana ftosi na tej Czantorii ulepił 😀
Ana pisze:
„Jestem przekonana,ze Jalowcowej nic nie ?przebije?,zwlaszcza,ze spozywana w taaaaaak doborowym towarzystwie!!!!!!!!!! A co,przecie to prawda????Sa watpliwosci?? Nie slysze ,nie widze…”
Jo tyz nie słyse, nie widze, ani nie cuje swoim owcarkowym nosem. A syćka przecie wiedzom, ze my psy momy barzo dobry węch! 😀
Do EMTeSiódemecki
„Świat się uśmiecha, więc trzeba mu się zrewanżować.”
😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀
Właśnie sie zrewanzowołek, EMTeSiódmecko.
No i niek ten tydzień wartko minie, coby wyniki były wartko i ocywiście niek bedom jak najpikniejse!!! 😀
Do Jędrzejecka
„A mnie jest żal tego Minotaura”
Jest, Jędrzejecku, jedno wyjście – podrzucić bidokowi „Słowo o ślebodzie” jegomościa Tischnera. I wte humor mu sie poprawi, bo bedzie mógł se pedzieć: No przecie! Wse wierchowoł nie bede, ale co
powierchowołek – to moje! 😀
Do BlejkKocicka
„No, ale co z tymi pozostałymi 528 metrrrami zrrrobić, to pomysłu nie
mam”
No to kie bedziemy, BlejkKocicku, kozdemy dawać po 2 metry, to wystarcy
dlo 264 osób. Kieby sie okazało, ze w Owcarkówce nimo jaze telu gości,
to pódziemy cynstować gosci sąsiednik blogów 😀
Do TyzAlecki
„Toż jakby Minotaur zjadł kilka metrów środka, to Tezeusz miałby naprawdę przerąbane!”
Cóz, kieby z nici Ariadny Minotaur kapecke skubnął, coby se dziure w portkak zacerować, to sytuacja pona Tezeusa byłaby równie niewesoło 😀
Mt7, tydzień szybko zleci, zobaczysz. Trzymam kciuki!
Wiesz Owczarku, że nie wpadłam w swych rozważaniach labiryntowych na taką „oczywistą oczywistość” jak apetyt i gust kulinarny samego Minotaura! 🙂 Kiełbasa jako wabik na Minotaury- to jest to! 😀
Mt7,
z nami nie zginiesz, nie bój żaby! O wynikach nie myśl, zanim nie dostaniesz do rąk. Nie ma się co martwić na zapas, strata energii i emocji, a może się przydać potem. I zawracaj głowę – od tego jesteśmy, grupa wsparcia w potrzebie!
A za Maryną Krywaniec się rozejrzę w tej tam Południowej. Burowie wiadomo… z Holandią tez mają jakieś koneksje, moze sie Marynie coś pokićkało?! A mówiłam… zainstalować GoogleEarth!
Tego bałwana na Czantorii to lepił nie wiem, kto – zdjęcie (calkiem niezłe) podesłał stary przyjaciel, akurat na nartach. Mieszka w pobliżu, rzut beretką wyskoczyć i poszusować. Ja mam dwie lewe nogi do nart, to mu nawet nie zazdroszczę. Jestem ciepłolubna!
Oj, dziś przyjdzie spać bez kołysanki…. 🙁
Dobranoc
O, jak to!? Pewnie, ze bedzie kołysanka!
I to jaka!!!
http://www.youtube.com/watch?v=lB9rsnaMwGI
Od kilku dni cały czas śpiewam sobie tę kołysankę, aż mnie to samą zadziwia.
Dobranoc! 🙂
…a bo to jest piękna piosenka i doskonałe wykonanie Krysi (ona inaczej nie wykonuje, tylko doskonale!).
Jesli Ana mowi do nas stale „brutti”, to czy to znaczy, ze sie czegos z naszej strony obawia, Owczarku??? Mam nadzieje, ze jednak nie 😉
Bardzo, bardzo lubie te Krysiowa „Kolysanke”; niestety, nie moglam jej odsluchac pod sznureczkiem Alicji, musze sobie poszukac sama w tubie.
MtSiodemeczko, mam znajoma, ktora ma zwyczaj posylac dobre anioly do przyjaciol w potrzebie. To ja Ci tez wysylam aniola, najwiekszego jak to mozliwe. Niech bedzie przy Tobie.
Pieknych snow 🙂
A mnie się otwiera ten sznureczek w youtubie, babo 😯
ale pewnie bez trudu znajdziesz, jak wpiszesz. Bardzo lubie Krysię, rzadki głos – wszystkie te „Deszcz w Cisnej”, „W cieniu dobrego drzewa” i tak dalej…
Krysia zaczynała jako chórek u Niemena, nie byle gdzie!
To ja poszłam lulu w nieswiadomości, ze tu tak pięknie grają?!
Też bardzo lubię i kołysankę i wykonawczynię. 🙂
No to Krysia na dobry początek dnia:
http://www.youtube.com/watch?v=HeyX1H3HTVQ
🙂
Mam nadzieję ,że sie Basia nie obrazi gdy pokażę zdjęcie zrobione o 6 rano w Bolonii:
http://kulikowski.aminus3.com/image/2009-02-24.html
O 6 rano, Misiu 😯 ? O ktorej to sie wraca do domu?
O piątej się przyjeżdża i czeka na dworcu aż otworzą hotel…
Albo w miasto.
Misiu, cień na ścianie- super. W pierwszej chwili pomyślałam ,że tam coś stoi 😀 Piękne zdjęcie.
Zdjęcie rzeczywiście piękne. 🙂 To powiedz jeszcze, Misiu, czy jadłeś kiełbaaaaaaasę w Bolonii 😉
A mnie się przypomniał taki kawałek z „Lesia” Chmielewskiej, jak to do biura wszedł współpracownik ze Skandynawii, pirzgnął na stół kiełbasę i obwieścił: ‚kał basa’. Nastąpiła ogólna konsternacja i po chwili ktoś odpowiedział:’mocz tenora’. Zaraz sobie poszukam tego kawałka, bo pamiętam, że mnie bawiło.
Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam – jeśli tak, to przepraszam.
Miłego dnia. 🙂
A ja, jak przystało na wścibską babę, zapytam, co tam ciągle robisz w tej Bolonii, Marku?
Podrzuć więcej zdjęć.
Przyjemnej dalszej połowy! 😀
No właśnie! Więcej zdjęć! 🙂
Jak co roku w lutym jeżdże na targi związane z moją pracą.
Byłem już trzynaście razy. Kiłbasę jadłem przywiezioną z Polski, wszak nasze kiełbasy dawno przegoniły…
Z wloskiej kuchni zdążyłem zjeść wielgachną pizzę z pieca opalanego drewnem. Poezja !!!
Ech, Bolonia… nie tak dawno byłam, a juz się stęskniłam 😀
Jak ktoś nie widział u mnie, to tu jest moja Bolonia:
http://picasaweb.google.pl/PaniDorotecka/Bolonia#
Też jadałam tam raczej pizzę niż kiełbaaaaaaaaaasę… 😉
Pogoda paskudna, ale mnie z domu wyciagaja, wiec ide podkoziolkowac!
Paczki zjedzone, wiec czas na piwo i resztki (po tak dlugim karnawale) szalenstwa, nawet jesli mialoby ono byc troszke wymuszone. Od jutra przeciez asceza 😉
Hej!
Poszedłem „na pole”, chciałem wypatrzyć kometę Lulin; w końcu gratka raz na 1000 lat.
Nie wypatrzyłem … 🙁
Na niebie niczego znajomego, poza ulubionym, ale bardzo przymglonym Orionem.
Tak, czy inaczej, dzisiaj jest noc komety.
Noc magiczna; kończą się zapusty, zaczyna się czas pokuty … 😉
No to posłuchajcie: Noc komety!
Oj, te chmury! Nawet gdyby dziś kometa przelatywała mi nad głowa , nie zobaczę 🙁 🙁 🙁
Kolorowe lata osiemdziesiąte……
Przypomniał mi się koncert Budki z Urszulą w moim miasteczku. Wypadło w Popielec. Ludzie nie bardzo rwali się do tańczenia, wszyscy poza nielicznymi wyjatkami siedzieli spokojnie w fotelach i słuchali, a biedna Urszula coraz bardziej nerwowo zapraszała do zabawy. Absurdalna sytuacja…..
Jakby ktoś chciał sobie trochę pitaszków obejrzeć, to tu jest trochę:
http://picasaweb.google.com/maria.tajchman/PtakiIInneStworzenia#slideshow/5306432789063511314
No tak, gmła gęsta niczym smog nad Kairem. 🙁
Marysieczko! Piękne sikoraski! 🙂
mt7 – piękne! 🙂
U mnie też mgła 🙁
Do sikoreczkowych obrazków musi być stosowna piosenka; Samba sikoreczka! 🙂
Jędrzeju, jakie piękne wspomnienia przywołujesz! Nie pamiętałam, że je mam! 😀
Dobrych snów, mili moi. 🙂
Dobranoc!
Szkoda, że nie mam takiej lunety do fotografowania, 🙁
ale ile to kasy trzeba. 😯
A do tego – taki objektyw, a do tego – owaki.
A do wszystkiego wielbłąd. 🙂
Teraz jest taki sprzęt, że zdjecia same się robią.
Ciekawa, wysmakowana fotografia to cisza, spokój, czas, szczególny czas (świt, zmierzch), gra światła i cieni.
Chciałabym robić ciekawe zdjęcia, ale cały czas robię je w locie, w niesprzyjających warunkach, nienajlepszym sprzętem i jeszcze gorszymi umiejętnościami.
Sami artyści nie mogą być na świecie, trzeba tej okrutnej prawdzie spojrzeć prosto w oczy.
MtSiodemeczko, przesliczne Twoje ptaszki, sama radosc z nich bije, dzieki!
Komety tutaj tez nie odnotowano, zbyt wiele chmur 🙁
Dobranoc wszystkim!
Mt7, ale piekne sikoreczki!!! 🙂
To jeszcze pozasmiecam jezyk życząc wszystkim miłego dnia i lecę! Sypać głowę popiołem 😉
No nie! Ja nie jestem ranny ptaszek, tylko nocna sowa, to wieczorem poczłapię.
Teraz zabawiam się akcją oblewania nóg i chodnika wodą z pojemnika, który próbuję dostarczyć do swojego mieszkania, bo chwilowo innych źródeł brak.
Jak długo potrwa chwila, trudno skazat, bo zaczęła się około 22 poprzedniego dnia, a dopiero niedawno policmajstry usunęły samochody z chodnika, robiąc miejsce do drążenia wykopów.
Człek zostawia samochód pod domem, wraca, a tu wykopy. 🙁
Wykopali dziursko, postali godzinę na brzegu i teraz zakopują:
http://picasaweb.google.pl/maria.tajchman/OwczarkowaBuda#5306725679172975186
Woda cudownym sposobem znowu jest w rurach. 😯
Są jeszcze fachowcy na świecie; np. pewien Majster! 🙂
Miejmy nadzieję, ze troszkę inni fachowcy wzięli się za rurę mt7! 😀
Najważniejsze, że woda jest. 😀
A po co ony te żabe jedli, to ja nie wiem.
Sloneczko dzisiaj bardzo pracowicie przyswieca. Wybralam sie na poszukiwanie oznak wiosny, alöe znalazlam tylko to:
http://picasaweb.google.de/babaelaw/Luty?authkey=-CUtHnJYy-I#5306757173414291042
Snieg, snieg, wszedzie snieg…
Babeczko, tak czy siak wiosna tuż. 😀
Jędrzejku, tu jest zdjęcie komety Lulin 🙂
http://www.nasa.gov/multimedia/imagegallery/image_feature_1290.html
W komentarzu, który mi zeżarło zaczepiałam Myszkę Waniliową i dopytywałam skąd jest Myszeczka.
Jakby pisnęła, bylibyśmy baaaardzo wdzięczni. 😀
Lecę ‚zaniebawem’ z głową do posypania.
Tak sobie myślałam właśnie, że jeśli zobaczę kometę to tylko dzieki mt7. 🙂 Dzięki. Jesteś niezastapiona. Kometa piękna. 🙂
Babo, nie martw się. Każdy snieg kiedyś się stopi. 🙂
U mnie na wszystkich drzewach i krzewach pączki. Mam nadzieję, że nie zmarzły….
Witojcie! Znowu nimom kie do komputra sie dorwać. Korzystom z kwili, kie jest wolny, coby podrzucić zapas jałowcowej i Smadnego. Moze jutro abo pojutrze bedzie jakisi film, ftóry baca bedzie woloł obejrzeć niz grać w jakiesi głupie strzelanki? Mom takom nadzieje… 😀
Jakoś niewesoło. 😉
W Budzie pusto, jak o czwartej nad ranem …
Dobranoc!
Nie, nie, nie będziemy smutków prząść.
Anioły są całe zielone , niedługo będzie można z nimi się powłóczyć. 🙂
Stary rower wyczyścić, ponaciągać, podokręcać i pomału wracać do życia.
Nic nie mówisz, Jędrusiu, to czemu się dziwisz, że pusto?
Ja też na posterunku. 😎 Choć mówię już „Dobranoc” 🙂
Mt7,
Oj, jak zatęskniłam za zielenią 🙁
Jędrzeju,
Piekna kołysanka 🙂
O, jakie ładne ‚dobranocki’ 🙂 Rozrzewniłam się…
Miłych snów, mili moi 🙂
Hej! Dobry dzień! Alibo raczej – dobre połednie! 😀
Co słychać u pracusiów i leniwych emerytów?
U mnie ciagle jeszcze zima, a niech jej ta, już niedługo.
Nie wypowiadałam się na temat kiełbasy, bo jej nie lubię, a już pół kilometra tego przysmaku przyprawia mnie o słabość.
Gospodarz ciągle częstuje jałowcową, a ja udaję, że jem.
Smadnym, owszem, nie pogardzę.
Przenoszę się z powrotem z całym sprzętem do małego pokoju i tysiące kabli plącze mi się pod nogami. Wrrr!
A Alicju do Afryki dzikiej się sposobi.
Tyle jest fascynujących miejsc, a człeki tak sobie wzajemnie życie zamieniają w koszmar.
Wczoraj sloneczko bylo, dzis znow ponuro i leci z nieba jakies mokre, bialawe. Brrr, a wyjsc musze 🙁
W Alpach juz najwyzszy stopien zagrozenia lawinowego. Nie ma niemal dnia bez lawiny i niestety juz duzo ofiar bylo tej zimy. Piekne sa gory w sniegu ale ma tez to swoja bardzo mroczna strone.
A my sie wybieramy na narty za dwa tygodnie!
Wkleję tu tekst, którego fragment bardzo mnie poruszył:
http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/showArticle?id=3361914
Chodzi o odpowiedź na pytanie:
„Nie żal pani Krakowa, z którego pani się wyniosła?”
Poruszył mnie w kontekście wystąpień Basi i jej sposobu patrzenia na świat.
Nie zdawałam sobie sprawy z możliwości istnienia klimaciku, który wygania ludzi z miasta pozornie przyjaznego.
Myślałam, że Kraków jest wolny od prowincjonalnych frustracji i kompleksów.
Powracam do tych tekstów, bo odebrały mi zupełnie ochotę do wpisów.
Zauważę tylko kąśliwie, że nie widać intelektualnej burzy mózgów na kilku blogach Basi. Dzisiaj sobie popatrzyłam.
O co Jej naprawdę chodziło, pozostaje dla mnie niedocieczoną zagadką, jedno chyba się udało, zburzyć wyjątkową, przyjazną aurę tego miejsca.
Przyjmując, że starożytność, banalność i obciachowość wpisów istotnie ma miejsce, w przeciwieństwie do innych blogów, gdzie fajerwerki dowcipów skrzą się w powietrzu.
Pozwalam sobie na złośliwości, bo jest mi bardzo smutno.
Mt7, no wiesz? W Owczarkówce nie ma fajerwerków dowcipów? Są tylko, ze na takim poziomie, na jakim budowicze akceptuja. Ja tam bym się nie przejmowała. Zwłaszcza, ze troszkę nie rozumiem postępowania Basi- udzielenia zbiorowej lekcji z zachowań na blogach , po czym-zniknięcia.
Zaraz zajrzę do tego artykułu…..
Witajcie 🙂 Leniwa emerytka dzisiaj w doskonałym nastroju – byłam z przyjaciółką w ‚salonie piękności’ – ubawiłyśmy się setnie! 🙂
Teraz spróbuję wyczesać choćby kawałek Kici, później kolejna wizyta u lek.wet.(bywamy codziennie – chore uszka 🙁 ), a później się zobaczy.
Ten link od mt7 otworzę później, bo nie chcę sobie psuć nastroju. A co do ostatniej ‚sarpacki’, to wydaje mi się, że nie ma co do tego wracać – lubię starożytne nagrania, jestem banalna i obciachowa – no i co z tego? Dopóki ktoś ze mną rozmawia, to nie przestanę ‚zamulać’ tego blogu. Możliwe, że Owczarek zasługuje na lepszych blogowiczów, aniżeli ja – no to niech się objawią, a jak ich poziom intelektualny przerośnie moje możliwości, to się wycofam albo podciągnę.
Miłego popołudnia! 🙂
Hej, MtSiodemeczko, porzuc smutne mysli! Trudno, Basia nabroila, ale my mozemy po prostu sprobowac o tym zapomniec i dalej starac sie aby tu bylo fajnie.
Fakt, ze ostatnio jakos tu bardzo spokojnie sie zrobilo, ale to pewnie tylko przedwiosenne znuzenie 🙂
Ciekawy ten wywiad, na ktory zwrocilas nasza uwage, dziekuje, nie znalazlam go wczesniej i z zainteresowaniem przeczytalam.
Hej, TezAlicjo – dawaj sprawozdanie z salonu pieknosci, no juz 😀
Bry!
Ostatnie pranie w toku, już się suszy. Jeszcze trochę odgruzowywania… aoj, nie chce sie! U mnie lekko plusowo i raczej pochmurno, ale nie mam czasu kontemplować pogody. Muszę się udać za róg w celach pocztowo-zakupnych. Poza tym trzeba się dotlenić, w ostatnie mrozne dni nie wyściubialiśmy prawie nosa.
Pojutrze mrozy ponoć wracają… ale one mnie już mogą cmoknąć, że tak powiem 😉
Wracam do zajęć, zajrzę z doskoku.
A kiedy wyruszacie w te fascynujaca podroz, Alicjo ? Czy ostatnie pranie oznacza, ze juz pakujesz walizy? Nie zapomnij o chelmie korkowym 🙂
Ojej, babo, przepraszam, że nie odpowiedziałam od razu, ale mnie nie było – zrobiłam te wszystkie rzeczy, o których wsponiałam powyżej i jeszcze obiad.
Nie potrafię zdać sprawozdania z ‚salonu piękności’ tak, żeby oddać atmosferę. 🙁 Byłam tam z zupełnie zwariowaną przyjaciółką, która się nie upiększała, bo nie musi, ale rozbawiała mnie i personel do łez, dlatego jestem upiększona tak jakby troszkę poniekąd. 😀
Na cześć Maryśki potrójne:
Hura, hura, hura!!!!!
Udało mi się uruchomić sieć wewnętrzną i drukarkę sieciową. 😀
Mordowałam się z tą drukarką, nie chciała drukować i już.
Tomek też coś dziubał, ale, wiadomo, młodość nie ma czasu, to ja podłubałam i … D R U K U J E !
Baaardzo jestem z siebie dumna. 😀
Hip, hip, huraaaa!
Masz powód być z siebie dumną! 😀
Witajcie!!
Przeczytalam podrzucony tekst przez Marysienke i ze smutkiem musze przyznac,ze ta pani powiedziala dokladnie to,co ja sama odczuwam,gdy przyjezdzam do kraju 🙁 A jak dorzuce ostatnie doswiadczenia z polska sluzba zdrowia,to widzi mi sie,ze Polska na dlugo utknela miedzy Azja,a Europa wsch. i nawet do Europy srodkowej dluuuuuuuuga jeszcze droga 🙁
Wczoraj utknelam na slynnym juz w swiecie ciekawym blogu Kubanki Yoani Sanchez.Mozna go czytac we wszystkich jezykach,wiec po polsku tez 🙂 Yoani z narazeniem wlasnego zycia opisuje codzienne zycie na Kubie.
Dotychczas myslalam,ze Kubanczycy sa bardzo pasywni,ale z relacji Yoani wyglada,ze w ich swiadomosci dokonal sie prawdziwy przelom.Bardzo mi przypominaja Polakow,z czasow komuny.A wlasciwie czytajac jej blog,cofamy sie do „naszych” czasow.
Jesli chcielibyscie do Yoani zagladnac podaje adres(mam nadzieje,ze Owcarek nie ma mi za zle 😉 ) http://www.desdecuba.com/generationy
U nas robi sie z dnia na dzien wiosenniej.Chociaz czasami popada,w powietrzu czuje sie mile ciepelko.W niedziele wybieram sie do ogrodu porzadki robic i zeby mi tu niebiosa pogody nie sknocily!!!!!!!!!!
Hej milusinscy 😉
To może ja wspomnę o moim pobycie w ‚Gabinecie Piękności’.
Było to w zamierzchłych czasach, które tylko najstarsi górale pamiętają.
Pamiętają oni też, że nie byłam najbrzydsza spośród niewieściego rodu. 🙂
Jedno trza powiedzieć na wstępie, skórę miałam zawsze nad wyraz wrażliwą. 🙁
Na początku przyjemnie było, nie powiem, maseczka ziołowa rozpulchniająca, muzyczka, masaż relaksacyjny. Po tych grach wstępnych przystąpiono do oczyszczania skóry. Pani dusiła, wyszarpywała, wyłuskiwała.
Później znowu pół godziny różnych masaży.
Że coś jest nie tak, widziałam po minie kosmetyczki.
Na koniec orzekła, że z tak wrażliwą skórą nie powinnam przychodzić na zabiegi, a (hmm) rany z czasem się zagoją.
Moja twarz długo jeszcze wyglądała, jakbym na tarkę spadła, a małżonek po zabiegu zapytał słodkim głosem:
– W gabinecie piękności byłaś kochanie? 😯
Marysienko mam podobne doswiadczenia z gabinetu tortur,zwanym gabinetem pieknosci 😮 Dzien po,wygladalam jakbym upadla na widly,wyjatkowo bogate w zeby 🙂 Straszylam tak jeszcze dobrych pare dni i jak do tej poty nie odwazylam sie na ponowna wizyte.Ale zreszta po co i tak to co bylo, minelo i nie wroci!!!
Adijo salony,adiiiiiiiiiiiiiiiiiiio………………………………
Dzięki za stronkę, Ano.
Przy okazji weszłam na strony tłumaczki.
Właśnie czytam o Maroku.
Ciekawe. 🙂
To jest takie niezwykłe w necie, że można bez końca drążyć strony.
Daj Boże Kubańczkom i wszystkim zniewolonym narodom wolność i umiejętność korzystania z tej wolności.
Nie darmo Jegomość mówił – „nieszczęsny dar wolności”.
W niedzielę (01.03) są urodzinki Owczarka. 🙂
Krucafuks!
Prawdziwy prowincjusz ze mnie. 😉
W salonie piękności nie byłem, drukarki nie posiadam, duszy krakowskiej także nie zgłębiłem.
Ta dusza krakowska bardzo przewrotna jest! Niby śpiewają, żeby im stolycy nie przenosić pod Wawel, ale, jak tylko mogą, dają chętnie drapaka do Warszawki; poczynając przykładowo od Gustawa Holoubka, a na Przekroju kończąc.
Miałem kiedyś paru „kolegów z wojska”, krakowiaków. Odwiedziłem jednego z nich w domowych pieleszach. I to był szok; człowiek z dala od domu pełen kawalerskiej fantazji, w domu okazał się, sympatycznym zresztą, ale bardzo statecznym ojcem rodziny, chodzącym po domu w bamboszach, ale za to pod krawatem.
No i nie rozgryzłem tej krakowskiej duszy …
Tak zresztą, jak nie zrozumiałem do końca intencji, cytowanych tutaj, tekstów naszej basi kochanej …
I to jest zadziwiające! Jej taterskie fotografki i ich opisy rozumiałem bez żadnych problemów i bardzo mi ich teraz brakuje; z pozostałymi tekstami nie potrafiłem sobie dać rady.
Taki to ze mnie prowincjusz! 😉
Jędrzeju, krawat plus bambosze przypomniał mi historię sprzed lat. Otóż byłam na praktykach w mojej ukochanej rodzinnej miejscowości. Pracowałam w pracowni dekoratorskiej PSS. Wtedy, w PRL takie miejsca istniały przy sklepach.
Pewnego dnia przyszedł mąż jednej z dekoratorek i opowiadał rozbawiony, jak to w jego pracy szef prowadzi szkolenia praktykantek. Zakłada krawat, oprowadza, wyjaśnia itd , a po „zajęciach” ściaga krawat i chowa do nesesera. Śmiałysmy sie wszystkie do łez, ja chyba najmocniej. Na koniec żona oznajmiła męzowi, ze chyba Jasio jest moim krewnym, ja – potwierdziłam i sprecyzowałam , że to mój wujek. Pan mąż przez moment miał głupią minę, ale od razu zapewniłam , że nie potrzebnie bo historia śmieszna i tyle. Po tylu latach, jak myślę o wujku Jasiu, widzę oczyma wyobraźni jak stroi się w krawat przed pouczeniem praktykantek i jak ściaga go po wypełnionym obowiązku. 😀
babo
wyruszamy w sobotę po południu do Toronto, w niedzielę Londyn , poniedzialek cały tamże, i 13 godzin z L . do Johannesburga :skock:
Nie jestem spakowana, właśnie walizkę ściągnęłam z Górki (Maćkowego, teraz goscinnego pokoju” na dół, żeby wietrzała i czekała, na sobotnie przedpołudnie do pakowania.
Garnki korkowe nabędziemy tam (też o tym myślałam!), bo przecież skąd u nas takie. W końcu ciagle zima… niczego 😉
Czapka uszatka bardziej…
Najpierw zawiesił mi się komputer (na długo), a później okazało się, że mój komentarz przepadł. 🙁
Nie będę powtarzać, bo już o czy innym gadamy.
Mt7
Ja do Krakowa tęsknię bo zostawiłem tam kawałek swojego życia. W Krakowie bywałem, w Krakowie mieszkałem, w Krakowie zarabiałem pieniądze. Sporo cegieł w Krakowie zostało wmurowanych dzięki mojej aktywności zawodowej 🙂
Niestety kompleksów czy uprzedzeń można nabawić się wszędzie. Być może w mieście akademickim o wielowiekowej tradcji rozwarstwienie na lepszych i gorszych , na wykształconych mniej i tych bardziej jest bardziej widoczne. Przekraczanie granic w miastach młodych jakim jest Warszawa jest łatwiejsze. Awans społeczny jest wpisany w charakter miasta gdzie większość przyjechała z „prowincji”
Kraków miał to szczęście że ocalał. Nie zapłacił tak wiele jak Warszawa.
Trudniej w nim o awans bez proteksji i wsparcia rodziny. W Warszawie znam dziesiątki osób które dorobiło się sporych pieniędzy zaczynając od zera. Zrobiło różnego rodzaju kariery bo mieli pomysł i potrafili wykorzystać swoje pięć minut.
W Krakowie Doda kariery tak szybko by nie zrobiła 🙂
Może w charakterze Krakowa i krakowian jest oczekiwanie ,że wszystko musi być w najlepszym gatunku . Najpiękniejsze zabytki , wyjątkowa i na najwyższym poziomie poezja i rozrywka. Tak jak mgła otulająca planty w paździenikowy wieczór. I zapach kawy w krakowskiej kawiarni na św Tomasza…
Tylko czy jest tam miejsce na zwykłego niezbyt wykształconego człowieka ?
Ja to miejsce odnajdywałem wiele razy , mimo wszystko.
Jakos przetrwasz ten lot, Alicjo, bez obaw 🙂
Bedziemy tu czekac na Twoje relacje i zdjecia!
BLAGIER
Piotrowi Skrzyneckiemu
Największy blagier świata
Mieszka od lat w naszym mieście
Ma brodę z białego srebra
A oczy podobno niebieskie
Ostatnio zmienił kapelusz
Nie nosi już tego ze słomki
Mówią że spotkał anioła
Który dla niego tu zstąpił
A jeśli tylko zechce
To jednym gestem swym
Zamieni cyrk każdy w teatr
A każdy teatr w cyrk
Czasem pogada z gołębiem
Z furmanem wypije wódkę
Dni są dla niego zbyt długie
A noce o wiele za krótkie
I tyle jest w nim nieprawdy
I prawdy dziwacznej tyle
Że każdy chce go posłuchać
Gdy mówi choćby przez chwilę
Bo jeśli tylko zechce
To jednym gestem swym
Zamieni cyrk każdy w teatr
A każdy teatr w cyrk
Największy blagier świata
Mieszka od lat w naszym mieście
Ma brodę z białego srebra
A oczy podobno niebieskie
O! Jesteśmy przy Krakówku, który i dla mnie jest miejscem baaardzo szczególnym. Miejscem, które perwersyjnie kocham, gdzie mam masę przyjaciół, do którego uwielbiam przyjeżdżać na krócej i dłużej i w którym nigdy nie zamieszkałabym na stałe. Chyba że miałabym takie, jak mówią Francuzi, pied a terre, mieszkanko, które by sobie czekało na mnie. Zawsze mawiałam, że to miasto, z którym chętnie miałabym romans, ale nigdy nie wzięłabym ślubu.
Ogólnie to chyba nie o to chodzi, co Marek określił „wszystko musi być w jak najlepszym gatunku”. Bo nie musi. Musi być swoje. Dlatego jak człowiek jest zaprzyjaźniony, ale z zewnątrz, może w Krakowie prowadzić najwspanialsze życie towarzyskie, ale nie być w stanie zakotwiczyć się zawodowo, bo konkurencja, bo to, bo sio, bo ten skłócony z tamtym, z którym akurat ty trzymasz. To trochę duszne pod tym względem miasto. Ale i tak go kochać nie przestanę – i do wielu Krakusów czuję się przywiązana. Krakusów z różnych pokoleń – więc też żałuję i wspominam różnych Wspaniałych Starszych, którzy już odeszli.
A co do tej poezji i rozrywki… to już też zaczęło się trochę kręcić wokół własnego ogona. A raczej ogonów – jeden to, nazwijmy to symbolicznie, stara Piwnica, drugi to różne tam takie w knajpach na Kazimierzu (można by jeszcze wymienić parę innych). Piwnica to zabytek, a wciąż pół polskiej muzyki filmowej na niej jedzie. No, teraz już mniej. Ale w tej dziedzinie też duszno. Ile można wymyślać limeryków czy moskalików a la Noblistka? Ile można epatować cesarsko-królewskością? Nie mówiąc o tym, że takie mamy czasy, że nawet trębacz z Wieży Mariackiej fałszuje. Ale za to rozkosznie macha łapką do ludności, więc fajno jest.
A wypowiedzi Basi, EmTeSiódemecko, nie wiązałabym akurat z jej miejscem zamieszkania. Nie chcę na ten temat się wypowiadać, bo też mi smutno. I lepiej dać sobie spokój.
Aha, jeszcze a propos wywiadu z Małgosią Szumowską. Bo problem Małgosi widzę zupełnie gdzie indziej. Otóż jest ona córką pary, która była kwintesencją krakowskiego życia, dwójki postaci bardzo swego czasu w tym mieście znanych i ważnych. Był to model rodziny kumpelskiej, zwariowanej i głęboko zaprzyjaźnionej, w której można powiedzieć sobie wszystko, żyjącej w intelektualnej i emocjonalnej symbiozie, uzależnieniu. No i to wszystko nagle rozsypało się jak domek z kart. Małgosia dlatego stwierdziła, że nie miała przyjaciół, bo w gruncie rzeczy była związana przede wszystkim z rodzicami. Co ciekawe, filmy, które zrobiła za ich życia i pod ich wpływem, nie są dobre. Wstrząsający jest dopiero film ostatni, właśnie o tym, jak się to wszystko zawaliło. I jeszcze o tym, że w ogóle w takich sytuacjach czujemy się jak kompletni analfabeci. Ten film w wielu widzach budzi protest, że nie można tak opowiadać o śmierci. Moim zdaniem Małgosia zrobiła przejmująco prawdziwy film. Po takim rozliczeniu – nie dziwię się, że nic już jej z Krakowem, z dawnym życiem, nie łączyło, i że chciała stamtąd uciec jak najdalej.
A co do Basi, jest wprost przeciwnie – do Krakowa przyjechała, a pochodzi spod Zakliczyna. Jej ojciec, jak mi kiedyś opowiadała (także na blogu), był organistą i chórmistrzem, motorem miejscowego życia kulturalnego. Korzenie jej więc nie są „krakowskie”.
Marek ,
co to znaczy:
„czy jest tam miejsce na zwykłego niezbyt wykształconego człowieka?”. Nie wygłupiaj się! Cały świat zamieszkują zwykli, niezbyt wykształceni (papierek? a co to znaczy? certyfikat na człowieczeństwo czy jak?) ludzie. Nie papierek, a umiejętności i wiedza nabyta nieważne, jaką drogą, bo przecież akademie nie potrafią wszystkiego nauczyć, to taki drogowskaz tylko. Resztę zdobywasz sam. Możesz mieć 15 dyplomów najbardziej renomowanych uczelni swiata – i nie mieć pojęcia o tym, jak być człowiekiem dla blizniego swego…
babo
rury ci ja nie zabieram (nie mam), ja fotorelacjonuję inaczej, ale oczywiście napstrykam, a relacje pisemne będa jak tylko się da często, bo zabieram Eee, czyli „malucha” do torby podręcznej, w końcu sprawdził się w ostatniej podróży 😉
Chyba tak, Pani Doroteczko.
Tak mnie jakoś smutki ogarnęły, ale już przeszły.
Dziewczynki są dzielne, chłopcy pełni galanterii, cieszę się, że są. 🙂
Bierz, bierz, Alicju. 🙂
Inna sprawa, że dłuuuuga rura bardzo by się przydała do fotografowania zwierzyny wszelakiej.
Może Twoja koleżanka będzie miała taki sprzęt, zainteresuj się.
Na mój dusicku! Wcora znowu miołek zaległości w lekturze komentorzy! Ale teroz juz piknie znów jestem na bieząco 😀
Kraków? Wiem telo, ze kie byłek tamok odbić Felka znad młaki ze Śpitala Uniwersyteckiego, a potem zwiedzołek to miasto wroz z kotem, to piknie było! Jak to jest, kie w Krakowie sie miesko, tego nie wiem. Wiem za to od Waweloka, ze w Smocej Jamie wse miesko sie barzo fajnie! 😀
A! Padło pytanie, cy owcarek zasługuje na swoik blogowiców. Heeeej! A zebyk to jo wiedzioł, fto zasługuje na mnie, a na kogo zasługuje jo… 😀 Ba wozne jest to, ze z nikim inksym tak piknie nie je mi sie kiełbasy jałowcowej, ani nie pije Smadnego Mnicha! Bo nawet kie ftosi – jako EMTeSiódemecka – kiełbasy nie lubi, to przynajmniej udoje, ze je, coby nie ryktować mi przykrości 😀 No to z kim inksym miołbyk jeść i pić? Z kimś, fto mi powie, ze kiełbasy nie fce, bo je ino kawior? Abo, ze piwa nie fce, bo pije ino siampana? 😀
Marku, dobrze jest mieć różne tęsknoty i miłości. 🙂
Nadają smaku życiu.
Ja na primier chciałabym poszwendać się trochę z Tauregami po pustyni, ale naprawdę pożyć chwilę ich życiem, a nie brać udział w cepelii.
Bardzo Cię lubię, Owczareczku. 😀
W Krakowie to nawet małolaty potrafią napisać list do świata! 😉
mt7,
nie dla mnie rury – za mało czasu na naukę, jak to-to trzymać, za dużo apetytu na tereny, za wielkie kilogramy do noszenia, nie jestem z National Geographic. To nie o to chodzi. Wyjdzie, co wyjdzie.
Ja myślę, że jakąś terenówką będziecie jeździć i pewnie z paru chętnych do noszenia rzeczy pięknej Pani też się znajdzie. 😀
Ja też lubię Kraków. 🙂
A bo jakosi tak trudno go nie lubić. Przynajmniej jak sie zzewnątrz nań poziro. Ba jak od wewnątrz – to nasi byli i obecni krakowiacy musieliby pedzieć 😀
Właśnie wroz z kotem skońcyli my ryktować eksperymentalny wpis. Nie wiemy jesce, cy sie udoł. To eksperyment… 😉
mt7…
zajrzyj do Łasuchow… za piękna panią nikt niczego nie będzie nosił, to piękna pani stara się tym tam… wrrrrrrrrrr! życie ulżyć, zeby kapeluszy i tych tam…
Diabli, a trzeba było od samego początku cwiczyć. Tylko ja myslałam, ze to doceniane?! a Guzik!
Śpiew do snu
Ciało mojego ciała i światło mojej myśli,
chciałbym, by ci się ogień pełen szelestu przyśnił,
z którego żółte kwiaty wyplusną, brzózek szelest
jak sieć, abyś poczuła przy ich lekkości śmielej
swój lot jak płomyk drżący, bolesny a pragnący,
by popłynęło w tobie jak szumny strumień słońce.
Ciało mojego ciała i blasku moich pragnień,
niech ci się we śnie gałąź niebieskiej chmury nagnie
i niech ci da jak owoc jaskółkę w piersi małe,
której by w sercu trzepot nauczył, jak kochałem
i jak ja ciebie ciosam w tej bryle nieobrotnej,
w swojego ciała drewnie, w myśli swojej samotnej.
Ciało mojego ciała i trwogi mej nadziejo,
niech ci się we śnie wody przez oczy tocząc – chwieją
i niechże ci podadzą rybę jak dłoń, co klaszcze,
byś znała to milczenie, co mnie okrywa płaszczem,
i niechaj iskry ognia, co w łusce się zapalą,
mój blask dopełnią w tobie i smutek mój wyżalą.
Nie dałem ci jabłoni ziemskiej, co sytość niesie,
wyrosłem ja na chmurach jak dzika jabłoń w lesie.
Ale mam źródło w sercu srebrne jak żywy pieniądz,
unieś się we śnie, spojrzyj w lustro jego nad ziemią.
Nie szukaj mnie w słabości, źródła mego nie mijaj,
nie umiera w nim ciało, dusza wieczność w nim żyje.