Godziny odwiedzin
W ostatni piątek gaździna przybiegła ku mojemu bacy na hole. Dysała przy tym sakramencko. Widać było, ze musiała sie ku nom barzo śpiesyć.
– Hej, matka! – zawołoł baca na jej widok. – Cosi mi sie widzi, ze jakomsi pilnom sprawe mos!
– A mom, mom! – przyznała gaździna. – Muse tej bidnej Hance pomóc!
– Ftórej Hance? – spytoł baca. – W nasej wsi jest ponad dwajścia Hanek.
– Idzie mi o te Hanke, co to jest siostrom Wojtka – wyjaśniła gaździna.
– Ftórego Wojtka? – dopytywoł baca. – W nasej wsi jest pięciu Wojtków, ftórzy majom siostre Hanke.
– O Wojtku Murzynie godom – pedziała gaździna.
– Aaa, to juz łatwiejso sprawa – pedzioł baca. – Wojtków Murzynów, ftórzy majom siostre Hanke, jest w nasej wsi ino dwók.
– A jo mom na myśli tego Wojtka Murzyna, ftóry jest twoim juhasem.
– Teroz juz syćko jasne! – uciesył sie baca. – Ale cemu godos, ze jego siostra jest bidno? Przeniesła sie do miasta i zbyt wielkik dutków moze nie zarabio, ale chyba wiedzie jej sie nienajgorzej?
– Zaroz ci syćko opowiem, ojciec – odrzekła gaździna. Pockała kwilecke, jaze oddech jej sie uspokoi i zacęła opowiadać.
– Dzieciak tej Hanki mioł wypadek. Jakiesi auto go potrąciło!
– Ooo… – zmartwił sie baca. – Groźny był ten wypadek?
– Doktory pedziały, ze bidocek bedzie musioł wiele tyźni w śpitalu polezeć. Ale wyzdrowieje.
– No to całe scynście! – odetchnął baca.
– Ano scynście – zgodziła sie gaździna. – Ba jest tyz jedno niescynście. Bo Hanka nie moze swego dziecka w tym śpitalu odwiedzać.
– Jak to? – zdziwił sie baca. – Własnego dziecka nie moze?
– No nie moze! Hanka codziennie do osiemnostej musi w pracy siedzieć. A w tym śpitalu w dni roboce to godziny odwiedzin tyz som do osiemnostej. No i kie po pracy próbuje sie ona do owego śpitala dostać, to juz nie fcom jej weredy wpuścić!
– Moze z dyrektorem śpitala powinna pogodać? – zaproponowoł baca.
– Juz próbowała – odpowiedziała gaździna. – Jednego ranka stała przed wejściem i cierpliwie cekała na tego dyrektora. A kie sie docekała i przedstawiła mu swojom prośbe, to wies, co on zrobił? Zacął na niom wrzesceć! Krzycoł, ze to jest śpital, a nie dworzec kolejowy, ka kozdy moze wchodzić i wychodzić, kie fce! I ze najlepiej bedzie, kie łózko z jej dzieckiem zostonie wystawione na ulice, to wte bedzie mogła se je odwiedzać o kozdej porze! Przy straznikak śpitalnyk i przy idącyk do pracy doktorak i pielęgniarkak takom scene jej urządził! Jaze spłakała sie bidocka straśnie! A potem zadzwoniła do swej matki, coby jej o tym syćkim opowiedzieć. Matka zaś przybiegła ku mnie i syćko mi powtórzyła.
Baca podrapoł sie po głowie.
– No, nie do sie ukryć, ze nieładnie sie ten dyrektor zachowoł.
– Nieładnie!? – gaździna tak ryknęła, ze chyba jaz w Nowym Targu było jom słychać. – Nieładnie to by było wte, kieby pozycył od kogosi pięć złotyk i nie oddoł. A to, co on tej Hance zrobił, to jest jedno wielkie sakramenckie łoterstwo!
– Mos, matka, racje – pedzioł baca rozkładając ręce. – Ale cóz mozno na to poradzić?
– Ano mozno – pedziała gaździna. – Wypozyc mi na jakisi cas Wojtka Murzyna i Staska Kowanieckiego.
– To moi dwaj najlepsi juhasi! – zauwazył baca.
– Na kilka dni tylko, poradzis se bez nik – stwierdziła gaździna. – Wojtek na pewno bedzie fcioł ze mnom pojechać, bo przecie to o jego rodzine idzie. A Stasek jest barzo silny, to przydo mi sie piknie do ryktowania tego podkopu…
– Jakiego podkopu? O cym ty, matka, godos? – zdziwił sie baca.
– A! Zabocyłak ci pedzieć, jaki mom plan! – uzmysłowiła se gaździna. – Postanowiłak pozbierać najsilniejsyk chłopów we wsi. Pojedziemy zrobić do tego śpitala podkop. Dzięki niemu Hanka piknie bedzie mogła chodzić do swego dziecka nawet poza tymi sakramenckimi godzinami odwiedzin.
Baca nie był pewien, cy to dobry pomysł. Boł sie, ze kieby sprawa wysła na jaw, to gaździna mogłaby póść do hereśtu. Przyznom, ze jo tyz sie kapecke bołek, ale mniej niz baca, bo miołek nadzieje, ze jeśli gaździne zamknom, to wroz z kotem i Marynom Krywaniec cosi wymyślimy, coby jom z hereśtu wyciągnąć. Być moze baca, kasi w podświadomości, tyz mioł takom nadzieje, bo po namyśle zgodził sie, coby Wojtek i Stasek na pare dni go opuścili.
No i wkrótce gaździna zacęła ryktować wielkom wyprawe do dalekiego miasta. Kosty całej akcji pokrył Felek znad młaki, co to jest najbogatsy w nasej wsi. Wprowdzie Felek pocątkowo nie fcioł sie zgodzić, ale gaździna pedziała mu, ze Hanka ciągle jest jesce młodo, śwarno, a chłopa mo siumnego, więc nigdy nic nie wiadomo – dziewcyna moze być w ciązy. A jeśli on, Felek, odmówi pomocy dziewcynie w ciązy, to mysy mu pozrejom cały jego majątek. No i wte Felek sie przestrasył i postanowił zrobić syćko, cego gaździna bedzie od niego potrzebowała.
Gaździna wartko zgromadziła pikny sprzęt potrzebny do ryktowania podkopu. I jesce zamówiła autokar, coby tyk najsilniejsyk chłopów z nasej wsi do tego śpitala dowieźć. W ostatniej kwili pomyślała se, ze do takik prac przydałyby sie tyz kaski ochronne. Spytała Felka, cy kasi w swoik magazynak takik nimo. Niestety nie mioł. Mioł ino chełmy Wikiningów, takie z rogami, bo ryktowoł je na zamówienie jednej skandynawskiej firmy. Gaździna uznała, ze lepse som te chełmy niz nic i wzięła ik pare śtuk.
No i autokar z górolami rusył do dalekiego miasta. Jechoł, jechoł, jaze dojechoł na miejsce. Zatrzymoł sie na tyłak śpitala. Tamok – na polecenie gaździny – górole postawili kibelek typu toi-toi. W tym kibelku właśnie miało sie zacynać to tajne podziemne przejście. Od rozu wzięto sie do roboty. Górole na zmiane uwijali sie w dzień i noc. Kieby ftosi bacnie obserwowoł postawiony pod śpitalem kibelek, to by sie pewnie zdziwił, ze ciągle ftosi tamok wchodzi i ciągle wychodzi, a ci, co wychodzom, som jakosi tak straśnie umorusani. No i paru przypadkowyk przechodniów musiało być zawiedzionyk, bo traf fcioł, ze potrzebowali z tego kibelka skorzystać, a tutok wse okazywało sie, ze zajęte.
Heeej! Niewiele brakowało, coby podkop zostoł piknie ukońcony! Ale jednak nie zostoł… A to syćko dlotego, ze ludzie z mojej wsi som górolami, nie górnikami i na podziemnyk robotak za dobrze sie nie znajom. Nie wiedzieli, jak taki wydrązony w ziemi korytorz zabezpiecyć, coby sie nie zawalił. No i jednego wiecora, kie do zakońcenia roboty niewiele juz brakowało, na tyły śpitala wyseł sam pon dyrektor. Wyseł, coby zakurzyć papierosa, a przy okazji powygrzewać sie kapecke w promykak zachodzącego słonka. Kie kurzył tego papierosa, to dreptoł zamyślony roz w jednom, a roz w drugom strone. Nagle… O, Jezusicku! Chodnik pod nim sie zarwoł i chłop wpodł do tego podziemnego korytorza! Prasnął na rzyć i krzyknął „Au!” A potem ujrzoł przed sobom mojom gaździne, Wojtka Murzyna i Staska Kowanieckiego, bo właśnie oni akurat przy ryktowaniu podkopu pracowali. Gaździna była nie mniej zaskocono niz pon dyrektor.
– Kim wy jesteście? – spytała.
– Jestem dyrektorem tutejszego szpitala – przedstawił sie dyrektor. – A wy to kto?
– My… – zacęła gaździna i w pierwsej kwili nie barzo wiedziała, co dalej pedzieć. Najwyraźniej nie spodziewała sie, ze sam pon dyrektor zascyci ik tutok swojom obecnościom. Gorąckowo myślała, co by tu teroz zrobić. I wymyśliła! Uśmiechnęła sie tak, jak w łesternie corne chraktery sie uśmiechajom i pedziała:
– Jesteśmy diaskami. A jo jestem diablica pracująco, co to zodnej pracy sie nie boi.
Na mój dusiu! Gaździna i juhasi z tymi rogami na chełmak od Felka, cali brudni od tej podziemnej roboty i jesce do tego ledwo widocni w mrokak korytorza kapecke ino rozświetlonego przez dosyć słabe latarki… to naprowde wyglądali jak diaski!
– W takim razie gdzie ja w ogóle jestem? – zaciekawił sie dyrektor
– Cóz, zdarzył sie wypadek – odrzekła gaździna. – Dachówka z wasego śpitala spadła wom na głowe i ponieśliście natychmiastowom śmierzć. Witojcie w piekle, panocku!
– W pie… pie… piekle? – wykrztusił z siebie pon dyrektor.
– A wom sie widziało, ze kany? W niebie? – zadrwiła gaździna. – Rozejrzyjcie sie piknie i sami oceńcie, cy to miejsce moze na niebo wyglądać!
– Ale czy mi się dobrze wydaje, że wy mówicie po góralsku? – zauwazył pon dyrektor.
– Dobrze sie wom wydoje – pedziała gaździna – bo widzicie, panocku, w piekle jest na odwyrtke niz na ziemi.
– Na odwyrtkę? Co na odwyrtkę? – próbowoł dociec pon dyrektor.
– No, na odwyrtke – powtórzyła gaździna. – Tak jak na ziemi najpikniejso jest ziemia góralsko, to tutok góralskie piekło jest najstraśliwsym ze syćkik piekieł, panocku.
– Ale ja – zacął tłumacyć sie pon dyrektor – nie byłem aż tak zły. Przyznaję, święty też nie byłem. Chyba jednak nie zasłużyłem na najgorsze piekło?
– Haha! – zaśmiała sie gaździna. – Kozdy tak godo, ze nie zasluzył! A bocys, weredo, jak niedowno nie fciołeś bidnej matki do dziecka w śpitalu dopuścić? Matki, ftóro nie mogła tutok przyjść w godzinak odwiedzin?
– Yyy… yyy… – jąkoł sie dyrektor. – Coś sobie przypominam. Ale przecież jest wiele powodów, żeby nie zezwalać na odwiedziny poza wyznaczonymi godzinami.
– I jesce więcej jest powodów, coby zezwalać!!! – Gaździna tak ryknęła, ze pon dyrektor jaz sie skulił.
A gaździna ku Wojtkowi i Staskowi sie obyrtła i zawołała:
– Biercie te beskurcyje do najgorętsego kociołka!
– Z przyjemnościom! – zawołali juhasi, ftórzy nie barzo wiedzieli, jaki jest nowy plan gaździny, wiedzieli za to z doświadcenia, ze na ogół jej plany som barzo dobre.
– Czy koniecznie musi być najgorętszy? – jęknął pon dyrektor.
– To jest decyzja samego Lucypera! – oznajmiła gaździna. – Jeśli fcecie, mozecie napisać do niego podanie z prośbom o przeniesienie do chłodniejsego kociołka. Ale na rozpatrzenie bedziecie musieli długo pockać. Bo wiele jest potępionyk dus, co to z róznymi sprawami do nasego Księcia Ciemności występujom. I dlotego nie do on rady rozpatrzeć wasego podania sybciej jako za tysiąc roków.
Gaździna znów sie obyrtła ku juhasom.
– Na co cekocie, chłopaki? Biercie go!
– Nie! Litości! – Pon dyrektor podł przed gaździnom na kolana. – Błagam! Dajcie mi jeszcze jedną szansę! Błagaaaam!
No i chłop zaloł sie łzami jako małe dziecko i zacął gaździne po butak bośkać. Gaździna udała, ze zacyno sie wahać. Wreście spytała:
– A bedziecie pozwalać, coby rodziny mogły o kozdej godzinie odwiedzać pacjentów?
– Będę! – zapewnił pon dyrektor.
– I bedziecie mili i dlo pacjentów, i dlo ik rodzin?
– Będę!
– I skońcycie z tom bezdusnom biurokracjom w wasym śpitalu?
– Skończę! Przysięgam! – zawołoł dyrektor unosąc do wierchu dwa palce prawej dłoni.
Gaździna znów udała, ze sie kapecke waho, a potem pedziała:
– No, skoro tak piknie obiecujecie poprawe, to niekze ta. Skazanie wos na wiecne potępienie i tak jesce sie nie uprawomocniło, więc dostoniecie jesce jednom sanse. Ale pamiętojcie! Jeśli znowu choć roz skrzywdzicie jakiegosi pacjenta abo kogosi z jego najblizsyk, to zaroz tutok wracocie!
– Ach! Dziękuję! Stokrotnie dziękuję! – wołoł pon dyrektor i znowu gaździne po butak boskać zacął.
Po kwili zapytoł:
– No to którędy do wyjścia?
– Jakiego wyjścia? – spytała gaździna.
– No, do wyjścia z piekła – pedzioł pon dyrektor.
– Nie tak wartko, panocku! – zawołała gaździna. – Najpierw pocęstujemy wos piwem, cobyście potem nie godali, ze my, diaski, nie jesteśmy gościnne.
– Nigdy bym nie śmiał czegoś takiego o was powiedzieć! – zapewnił pon dyrektor. – Naprawdę proszę się z tym piwem nie kłopotać. Ja już sobie pójdę…
– Odmawiocie przyjęcia od nos pocęstunku!? – rykła gaździna i zmierzyła dyrektora piorunującym spojrzeniem.
– Sko… sko… skoro nalegacie… – Roztrzęsiony pon dyrektor uznoł, ze tej „diablicy pracującej” lepiej sie nie prociwiać.
Gaździna poleciła Wojtkowi i Staskowi hipnąć po Smadnego Mnicha. Skrzynka tego piwa nojdowała sie w autokarze. Miało ono zostać wypite, coby uccić ukońcenie podkopu. No ale teroz wysło na to, ze przydo sie ono do inksego celu. Juhasi pohybali do autokaru. Zaroz wrócili z piknym piwem. Gaździna wzięła jednom flaske, otworzyła jom, podała dyrektorowi i poleciła:
– Pijcie!
Pon dyrektor posłusnie wypił. Potem gaździna kazała mu wypić drugom flaske, potem trzeciom, a potem cwortom. Dyrektor piknie syćko wypijoł. Ba wreście to piwo uśpiło go sakramencko. Kie skońcył cwortom flaske, to tak zacął chrapać, ze chyba syćkie krety w promieniu dziesięciu kilometrów przepłosył.
– Nimo teroz casu do stracenia! – Gaździna zwróciła sie do juhasów. – Zawołojcie pozostałyk chłopów! Do jutra rana nie moze być po tym tunelu najmniejsego śladu!
No i ten tak pracowicie ryktowany podkop zasypano w kilka godzin. Twardo śpiącego dyrektora połozono pod śpitalnom ścianom. Gaździna kazała ino pozbierać syćkie zasłonki z autokarowyk okien i przykryć nimi bidoka, coby nie zmorzł, bo nocka była chłodno.
Przyseł poranek. Dyrektor cały cas społ se smacnie na środku chodnika. Przechodzący ulicom ludzie myśleli, ze to jakisi pijok i woleli go nie rusać. Jaze trafiła sie tamok wracająco z nocnej zmiany pielęgniarka.
– Panie dyrektorze! – zawołała. – Co pan tutaj robi, panie dyrektorze?!
Dyrektor otworzył ocy. Nie do końca jesce przytomny zacął wygrzebywać sie z autokarowyk zasłonek i mamrotoł:
– Ehm… Jakiś okropny koszmar mi się przyśnił! Dobrze że to był tylko sen…
W tej kwili z poplątanej zasłonki wyturlała sie pusto flaska po Smadnym Mnichu. Dyrektor zaroz rozbudził sie całkowickie! Zrozumioł, ze to wcale mu sie nie śniło!
Co zrobił potem? Ano pohyboł do śpitala. Tamok cym prędzej dowiedzioł sie, jaki jest telefon do Hanki. Zaroz ku niej zadzwonił, barzo gorąco przeprosił za nieuprzejme traktowanie i obiecoł, ze od dzisiok pozwoli jej odwiedzać dziecko, kie ino bedzie fciała. Wkrótce całom nasom wieś obiegła wiadomość, ze ten dyrektor zmienił sie nie do poznania! Podobno stoł sie najmilsym śpitalnym dyrektorem w całej Unii Europejskiej!
Tak więc cało ta historia barzo dobrze sie dlo Hanki skońcyła. Dlo gaździny tyz dobrze sie skońcyła – nie syćko wprowdzie posło zgodnie z jej planem, ale cel osiągła, no i mimo obaw bacy nie posła do hereśtu. A nie mozno wyklucyć, ze dlo tego dyrektora tyz dobrze sie to syćko skońcyło. No bo te diaski, na ftóre on trafił, były fałsywe. Ale fto wie? Moze zanim on sie zmienił, to w tym prowdziwym piekle prowdziwe diaski prowdziwy kociołek dlo niego ryktowały? Ftóz to moze wiedzieć? Hau!
P.S. Heeej! To dopiero imprezowanie jutro bedzie! Oj, bedzie! Bo jutro momy imieniny Emilecki, Gosicki, Małgosiecki i Margecki. Zdrowie ostomiłyk Solenizantek! 😀
Komentarze
Mrrrał!
A pierrrwszy będę, a co!
A ja drugi; piękna opowieść! 🙂 O stosownym komentarzu pomyślę!
Hej! 🙂
No tak i kolejny, pewnie świetny wpis:)
I to jaki długi.
Tylko kiedy ja to wszystko przeczytam?
Obliczyłem dziś, że przynajmniej z 5 wpisów Owczarkowych jestem do tyłu.
Chyba trza sobie będzie zrobić „owczarkowy” dzień niedługo:)
Pozdrówka.
Zawsze wiedziałam, że gazdzina to zmyślna kobita i na wszystko znajdzie radę 🙂
1) Moje doświadczenia są inne – do każdego szpitala można wejść o dowolnej godzinie i przebywać tam tyle czasu, ile się chce (byle nie przeszkadzać w zabiegach lekarskich i higienicznych). To tylko kwestia pieniędzy.
2) Ignorancja, czyli brak fachowej wiedzy merytorycznej i prawnej jest powodem strachu przed podejmowaniem logicznych decyzji. Dlatego dyrektorzy szpitali boją się wpuszczać odwiedzających, policjanci łapać bandytów a politycy uchwalać przepisy zmuszające do przestrzegania przepisów ruchu drogowego.
Pan Tetmajer napisał kiedyś opowiastkę; Jak baba diabła wyonacyła.
Owczarek opisał jak gaździna wyonacyła dyrektora.
Wiadomo przecież; gdzie diabeł nie może, tam … 🙂
Skąd inąd wiadomo, że babę zesłał Bóg! 😉
Już sie bałem, że się nie uda.
Niech żyje Gażdzina 🙂
Słowa piosenki „babę zesłał Bóg” niech będą powinszowaniem dla cnych solenizantek – Emilecki, Gosicki, Małgosiecki i Margecki. 🙂
Oj, muszę wyjść na cały dzień.
Składam tymczasem tymczasowe serdeczne życzenia Emileczce, Gosickowi, Małgosieczce i Margeczce, kochanym kobietkom, niech im się spełnią wszelkie życzenia, niechb żyją i rozkwitają 100 lat.
Wielkie, wielkie serce dla Was i całusy. 😀
Naszym czterem śwarnym babom-solenizantkom wszystkiego dobrego i sto lat 🙂
Wspaniała, ale bardzo gorzka opowieść, Owczarku. Nie każdy ma taką wspaniałą Gaździnę „pod ręką”, gdy potrzeba. Na samą myśl o bzdurach w tzw. służbie zdrowia, szlag mnie trafia (ostatnio mamy w rodzinie z tym do czynienia).
A i tak z tymi odwiedzinami w szpitalu jest teraz lepiej, aniżeli przed laty – dwa dni w tygodniu, od 14.00 do 16.00. No, ale opowieści, jak z horroru, dotyczące szpitali, każdy pewnie zna z rodzinnych doświadczeń, więc nie będę przywoływać koszmarów.
Miłego dnia i zdrowie Gaździny! 🙂
Dzisiejszym solenizantkom zdrowia i radości życzę! 😀
Do BlejkKocicka
„A pierrrwszy będę, a co!”
To Ci sie nalezało, BlejkKocicku. W końcu 9 cerwca o godz. 23.15, kie wkleiłeś swój komentorz, ciągle jesce były Twoje urodziny. A przecie jubilaci majom pierwseństwo! 😀
Do Jędrzejecka
„Wiadomo przecież; gdzie diabeł nie może, tam …”
No to wychodzi, Jędrzejecku. W końcu nawet diask chyba nie umiołby zmienić tego dyrektora na lepse. A mojo gaździna – umiała! 😀
Do Grzesicka
„Obliczyłem dziś, że przynajmniej z 5 wpisów Owczarkowych jestem do tyłu.”
Taki to juz jest, Grzesicku, los blogowyk cytelników. Mi tyz casu brakuje na dokładnom lekture syćkik zaprzyjaźnionyk blogów. Dlotego nimom zolu, kie ftosi nimo casu na lekture mojego 😀
Do Alecki
„Zawsze wiedziałam, że gazdzina to zmyślna kobita i na wszystko znajdzie radę”
I pomyśleć, Alecko, ze to przodek bacy, a nie gaździny ponu Lincolnowi pomogł wygrać wojne secesyjnom, Indianom pomógł pokonać pona Custera, ponu Piłsudskiemu pomógł pobić bolsewików, no i jesce doprowadził Ku Klux Klan do upadku. Wyglądo to tak, jakby to gaździna, a nie baca odziedzicyła po tym przodku zaradność 😀
Do TesTeqecka
„Ignorancja, czyli brak fachowej wiedzy merytorycznej i prawnej jest powodem strachu przed podejmowaniem logicznych decyzji. Dlatego dyrektorzy szpitali boją się wpuszczać odwiedzających, policjanci łapać bandytów a politycy uchwalać przepisy zmuszające do przestrzegania przepisów ruchu drogowego.”
A moze, TesTeqecku, oni syćka po prostu minęli sie z powołaniem? Moze dyrektorzy śpitali powinni łapać bandytów, policjanci ryktować ustawy, a politycy lecyć? 😀
Do Zbysecka
„Już sie bałem, że się nie uda.
Niech żyje Gażdzina”
Prawo pona Murphy’ego brzmi: Jeżeli coś może się nie udać, to się nie uda. A prawo mojej gaździny brzmi: Nawet jeśli coś nie może sie udać, to i tak się uda! 😀
Do EMTeSiódemecki
„Oj, muszę wyjść na cały dzień.”
Bo z leniem to jest tak:
Na tapczanie siedzi leń,
Nic nie robi cały dzień.
A z Tobom, EMTeSiódemecko, jest tak:
Hej! Nie siedzi na tapcanie
EMTeSiódemecka,
Bo mo mnóstwo robót w planie
Do końca dzionecka 😀
Do Alsecki
„A i tak z tymi odwiedzinami w szpitalu jest teraz lepiej, aniżeli przed laty – dwa dni w tygodniu, od 14.00 do 16.00.”
To chyba dlotego, Alsecko, jest lepiej, ze pare osób zacęło głośno krzyceć, ze z tymi godzinami odwiedzin to jest jakisi sakramencki absurd. Im więcej bedzie krzyku w tej materii, tym więkso sansa, ze kiesik ten absurd wreście zniknie – i wte nie bedzie potrzeby fatygowania mojej gaździny 😀
Owczarku, Zbyszku, mt7, Alicjo, Also – bardzo dziękuję za życzenia 😀
wygląda na to, że zajrzałam do Budy jako pierwsza z solenizantek, to jeszcze przyłącze się do życzeń dla Małgosi i Gosicka 🙂
Owczarku, gdy przeczytałam Kosty całej akcji pokrył Felek znad młaki pierwszą myślą było ‚no i stało się’ – Felek zmienił się w dobroczyńcę 🙂 ale czytam dalej i… Dzięki ci Felku za niezmienność, w ciągłych rewolucjach, przemianach, przefarbowaniach i wstrząsach, moje ulubione skąpiradło pozostało sobą 😉 …a żeby źle nie skończyło – zadba już Gaździna 🙂
Jednym słowem, Emilecko, Felek bez gaździny jest wielkim skąpcem, a przy gaździnie – wielkim filantropem. A ze filantropem mimo woli to juz inkso sprawa 😀
Zdrowie Szanownych Solenizantek po raz pierwszy!
Owczarku – w końcu liczą się uczynki 😉
Zdrowie! 🙂
Dziękuję pięknie za życzenia! 🙂 Wznoszę toast za zdrowie pozostałych solenizantek i budowych gości! 😀
Oj, ledwo zdążyłam, tu jest mój skromny prezent:
http://picasaweb.google.com/lh/photo/WZQz3G7KjssQYPxJoyY1Vw?feat=directlink
Aaaaa i zdrowie, ma się rozumieć, nieustające. 😉
Tyle zdrowia, to dopiero będę mocno spać. 😀
To teraz mogę poczytać.
Ja akurat też spędzam ostatnio dnie w szpitalu, towarzysząc mojemu bratu.
Bardzo dziękuję za pamięć i życzenia!!!!! Wszystkiego najlepszego drogie imienniczki! 🙂 🙂 🙂
Niestety, ja tylko na chwilkę. Wpis patrzę nowy. Będzie do porannej kawy.
Dobrej nocy! Amigo wzywa na spacer. 😎
Dobry wieczór!
Po Uherlandii krążą burze. Wyłączylem maszynę, boję się o liveboxa; po jednej majowej musiałem wymienić.
A tymczasem Imieniny Małgosiek zbliżają się do końca.
Gosickowi, emi i Małgosi przesyłam serdeczne imieninowe serdeczności! 🙂
No i piosenka: o Małgośce! 🙂
Dziękuję! Wasze zdrowie! 🙂
Już mi od tego zdrowia głowa się kiwa i oczy zamykają. 😀
Jak ja lubię Twoją gaździnę, Owczarku.
To jest prawdziwa baba nad babami.
Małgośki też są takie.
Przypomniała mi się piosenka: 😉
http://www.youtube.com/watch?v=5dIBcTGO-Qo
No to jeszcze raz – zdrowie Solenizantek po raz pierwszy! 🙂
Jutro Natalka będzie ‚sypać kwiatki’ – życzliwi sąsiedzi dostarczyli w dużych ilościach.
Dobrej nocy i pięknych snów, mili moi. 🙂
No tak, jutro trzeba wcześniej się zameldować niż na ostatnią mszę w mieście. 😆
Kiedyś też sypałam etatowo, jak znajdę zdjęcie to pokażę.
Bardzo byłam chyba dumna sadząc po minie.
He, he, he! A skąd to tło, pojęcia nie mam, pewnie jakiś uliczny fotograf kram rozstawił.
Teraz robimy tysiące zdjęć elektronicznych, a wtedy robili zdjęcia na szkle chyba. Zakładał chłopina szmatę na główę i godzinę w wielkie pudło się gapił, a później jeszcze trzeba było czekać, żeby sprawdził, czy wyszło: http://picasaweb.google.pl/maria.tajchman/MojeZdjCia#slideshow/5345818650468326210
To jest czerwiec 52 rok, to ja miałam wtedy 4,5.
Jakaś strasznie nadęta byłam. Fajne i Mama jest młoda. 🙂
To jeszcze raz ucałowania dla solenizantek i znikam w moim przytulnym łóżeczku.
Dobranoc wszystkim. 🙂
Nie nadęta, tylko poważna, mt7 , że też nie rozróżniasz! Dziecka w tym wieku tak mają 😉
Fajne zdjęcie.
Trzymaj się po tych szpitalach. Nikt nie lubi tam bywać pod żadnym pozorem, ale jak trzeba… to trza.
Dobranoc wszystkim, gaszę światło w Budzie…u was i tak niedługo świt 😉
…a u mnie ciagle ten sam dzień i mogę za Małgoski, Gosicki, Emilecki i Margecki, a co !
Zdrowie Szampańskich Solenizantek!
Teraz gaszę…. dobranoc 🙂
Jeszcze raz dziekuję za wszystkie zyczenia i toasty! 🙂
Mt7, chciałam to samo, co Alicja. Jaka nadęta? Powazna i dostojna, jak na sytuację przystało. Piękna pamiątka takie zdjęcia. Dziś zrobię swojej Werze bo też sypie. Zaraz muszę prasować suknię…..
Owczarku, jak to dobrze, że po tym łez padole chodzą tak zmyślne gaździny! Akurat wczoraj w tv pokazywali materiał o pomysłach NFZ, zwiazanych z rehabilitacją… 👿 👿 👿
Oj, jeśli chodzi o tę instytucję, to przydałyby sie całe legiony gaździn!
Słonko pięknie świeci. Wczoraj przed 22 było piękne niebo. W miejscu zachodu słońca wolne od chmur, potem na tle różowo- złocistej poświaty piękne esy floresy z obłoczków, przechodzace najpierw w malutkie bałwanki, a potem w chmurzyska. Szkoda, że nie miałam aparatu ze sobą. Gdy dotarłam do domu próbowałam zrobić zdjęcie a okna, ale raz- nie taki już widok, dwa- zrobiło się za ciemno na mój aparat. 🙁
Dziś widziałam przed 6 cztery sroki na czubku dachu jednego z okolicznych domów. Tez był fajny widok, jak sobie żywo konferowały. Reasumując-
1) należy nosić aparat przy czterech literach by mieć pod reka,
2) należy myśleć o zakupie lepszego sprzętu pstrykajacego
3) niech żyją pieski, które trzeba wyprowadzać bladym świtem i o zmroku*, dzięki którym więcej się widzi w otaczającym świecie
_____
*Oczywiście w ciągu dnia też się wyprowadza! 😀
Miłego dnia! 🙂
Dzięki, Małgoniu, Tobie również miłego. 🙂
Z tym aparatem to jest dobra myśl, a świat jest tak zaskakująco piękny, jakby człek dopiero przed chwilą to zauważył.
Przedwczoraj na drzewie nad moją głową słyszę jakiś rwetes, patrzę, a tu całkiem nisko nie osłonięte specjalnie gniazdo pełne piskląt, które karmi ptaszkowa lub ptaszkowy. Zrobiłam zdjęcie, bo miałam aparat, ale dorosłego ptaszka spłoszyło moje zainteresowanie, a do odpowiedniego zbliżenia piskląt mam zbyt mizerny obiektyw.
Ja też jeszcze raz dziękuję za życzenia, po tylu dobrych słowach od razu lepiej się rano wstało 😉
Nie poszłam dziś na procesję, za długa trasa na moje zdrowie 🙁 ciekawe jak było. W tym roku ksiądz ogłosił, że kwiaty mogą sypać wszystkie dziewczynki, które tylko chcą, począwszy od najmniejszych maluchów (jeśli mamy uznają, że podołają wyzwaniu), zawsze był to przywilej dziewczynek pierwszokomunijnych. A i chłopcy też mogą iść obok, wreszcie nastała nam równość 😉
Mt7- zgadza się świat jest zaskakująco piękny, właśnie oglądam niesamowity zdjęciowo film, dam link gdy obejrzę do końca (żeby nie było w ostatniej scenie żadnego kota w worku 😉 ) . Ale już teraz ostrzegam – rezerwujcie sobie 90 minut 😉
ps.
oglądam po kawałku jak starcza czasu, ale dwa-trzy dni i daję do Budy 🙂
Emi, u mnie dwie parafie się połączyły na czas procesji i teraz trasa jest o połowę krótsza. 😆
Pogoda piękna, słońce, wietrzyk niewielki, przyjemny, niebo błękit z bitą śmietanką tu i ówdzie.
Jeszcze wspomnę, jak to drzewiej bywało. 🙂
Dawno, dawno temu, kochane dzieci, kiedy babcia była małą dziewczynką, w maju i w czerwcu codziennie odbywały się procesje wokół kościołów i dziewczynki sypały kwiatki.
W najgorszym razie zaśmiecałam kościól, jak pogoda była kiepska.
Po prostu, majowe i czerwcowe nabożeństwa połączone były z nieszporami i zwieńczeniem tychże była procesja ludu bożego wokół swojej świątyni.
Bardzo lubię swoje wspomnienia z tamtego okresu, wtedy świat jest chyba najciekawszy, tajemniczy i wiele obiecujący.
Emi, zawsze dajesz linkę do czegoś niezwykłego, więc czekam z niecierpliwością. 🙂
Mt7, wcale takie procesje nie są mi obce. 🙂 Kiedyś pamietam, ze czerwcowe (majowe- nie wszystkie) zawsze kończyły sie procesją, teraz tylko w oktawę Bożego Ciała, czyli przez najbliższy tydzień.
U mnie tez Fara połączyła sie z oo. Pasjonistami . Czas nie uległ zmianie, tylko trasa się znacznie zmieniła, przez rejony nie uczęszczane na codzień. W pewnym momencie Weronika zapytała sie mnie, gdzie jesteśmy. 😀
Wszystkiego najlepszego Małgosiom!
Byłem dzisiaj w Myszyńcu na procesji Bożego Ciała. Po powrocie padłem jak nieżywy. Bieganie w pełnym rynsztunku ze sprzętem przez trzy godziny prawie jak maraton. Trasa procesji bardzo dłuuuga. Jak zgram kartę to coś pokażę
Misiu, dzięki za życzenia i czekamy na fotki. 🙂
Skandal ! Pofolgujcie, mile Panie, bo takiego szowinizmu jeszcze nie widzialem…
A wszystkiemu winien Hitler, ktory zmienil ten kraj w katolicki… Nieprawdaz ?
Okoniu, a cóż Ci znowu zaszkodziło?
A co to jest szowinizm?
Ufff…. mała chuda śpi, chalupka ogarnięta, można odetchnąć. 🙂
A jaka u Was pogoda, mili moi? U mnie kilka razy zebrały się sine chmury, wiało mocno i … troszkę popadało, żadnej burzy. 🙁 Wszystko poszło na boki.
G.Okon,
ta uwaga do czego?
Bardzo przepraszam, pewnie nie dosć , że rasistka (co mi wytknięto przy dyskusji o Koreańczykach), szowinistka ( 😯 ) to jeszcze tępa i ograniczona bo nie kumata. 🙄
Mimo wszystko- Miłego dnia! Tobie Okoniu również. 🙂
Miłego! 🙂
Jak rozumiem, szowinizm to pisanie o dziewczynkach sypiących kwiatki na procesji. Mam wrażenie, że tzw. polityczna poprawność przekracza granice absurdu, ale jeśli ktoś poczuł się dotknięty moją pisaniną, to przepraszam.
Uwaga o wdzięczności dla Hitlera za holokaust wydaje mi się wstrętna i niczym nie uzasadniona – nikt na tym blogu nigdy nie mówił źle o żydowskiej religii czy kulturze czy też jakiejkolwiek innej. Buda to miejsce, gdzie spotykają się ateiści, żydzi, chrześcijanie, a być może wyznawcy innych religii również i nigdy nie było to żadnym problemem, nie prowadziło do konfliktów.
Okoniu
A może do lekarza po jakieś tabletki. Naprawdę pomagają.
Obiecane zdjęcia z Bożego Ciała w Myszyńcu
http://picasaweb.google.pl/Marek.Kulikowski/BozeCialoMyszyniec2009#slideshow/5346339248862875442
Jakie piękne są te stroje.
To fantastyczne, że ludzie kultywują tradycję, że im się chce choćby tylko od święta.
Bardzo Ci dziękuję, Misiu, świetne zdjęcia. 😀
Na temat uwag Okonia nie będę zabierać głosu, mam za dużo poważnych problemów.
Też Wam życzę miłego! 😀
Misiek,
piękne. Ja Cię bardzo proszę, pojedz któregoś września do Lanckorony. Prosi się o Twój obiektyw i oko.
p.s.Blogowe trolle pomijać milczeniem, przeciez oni tylko czekają na odzew.
Misiu,
Bardzo dziękuję. Ależ piękne stroje!!!! Zwłaszcza fartuchy.
Fartuchy i koszule to często komplet.
Trochę chłodno. Nie mogę zagonić się do pracy. 🙁
Nie zna kto jakiegoś dobrego sposobu?
Witejcie!
Kopa lot! Łapa kot? 😉
Czy szanowni bywalcy mogliby mnie przekierować do stronki (Alicja?? Nie pamiętam) z tymi wszystkimi robaczkami, kruczkami i szponkami co to pozwalają ładnie pisać na tym blogu?
Dziękuję i pozdrawiam. Powróciłem na chwilkę, będę czytał teraz 🙂
Napijmy się grogu 😉
Hej, Ewaldzie!
Tu masz stronkę z Alicji archiwum:
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/samouczek.html
A w następnym wpisie podam Ci jeszcze jedną przydatną stronkę, do której sznurek podał Jędrzej.
Tu masz tę stronę:
http://www.kurshtml.boo.pl/html/odsylacz_do_adresu_internetowego,zielony.html
bardzo przyjazna.
Dziękuję ci, troskliwa kobieto 🙂
Aaaa, zapomnialem dodać, że dla mnie bbcode to rządząca forma na forach. hmmm…
Ale dziękuję za przypomnienie, że HTML istnieje 😉
O! teraz teksty Ewalda będą barokowo zdobione 😉
O, powitać!
Dawno Ciebie Ewaldzie nie było, od kiedy wyemigrowałeś. Pozdrowienia.
Chyba łyknęłam przy śniadaniu dwa razy lekarstwo na nadciśnienie. przymulona jestem dziwnie przez cały dzień, a po mocnej, wieczornej herbacie rozbolała mnie głowizna. 🙁
Ale przeca nie usnę, jak się nie pożegnam. 🙂
To przyjemnych snów, pa!
Przeczytałem:
Ale przeca nie usnę, jak się nie przeżegnam.
Pomyślałem:
Porządny naród w tej Warszawie 🙂
Pogoda chce nas wykończyć chyba. Też padam na nos.
Dobrej nocy i pięknych snów, mili moi. 🙂
Jo jesce na nos nie padom, ale wilki, co dybion na nase owiecki – mom nadzieje, ze tak 😀
Co do religijnyk spraw, to – jako Alsecka napisała – Buda to miejsce, gdzie spotykają się ateiści, żydzi, chrześcijanie, a być może wyznawcy innych religii również i nigdy nie było to żadnym problemem, nie prowadziło do konfliktów. I miejmy piknom nadzieje, ze tak bedzie dalej! 😀
Pikny Misieckowy fotoreportaz obejrzołek. No i… cy nie wydoje sie wom ostomili, ze poni na tym zdjęciu i na tym mo na głowie zbójnickom copke? 😀
No i piknie Ewaldzicka powitać, ftórego rzecywiście straśnie długo tutok nie było! Na mój dusiu! Straśnie długo! 😀
Owczarku… cos jest na rzeczy z tą czapką! 😯
Ale… gdzie diabeł nie moze, tam wiadomo, kogo pośle, może Janosik słabował naonczas? 😉
Copka po zbóju ale zdójecka to ona nie jest. A może jest?
Panna jak chłopaka chce upolować to czółko zakłada i wszystkie chłopaki we wsi wiedzą że jest do wzięcia. Czółko jest zdejmowane podczas oczepin. Potem nakładany jest czepek.
Witaj Owcarku! Jakoś Cię znalazłem, bo już dawno zgubiłem adresy, a dane w komputerze też szlag trafił gdy wirus wuczyscił mi pamęć. Co tam U Ciebie? Myszeczka się odzywa? Pozdrów Ją, jeśli masz kontakt. Tak samo Pomaraćńczowego Stacha, czy Królewnę Śnieżkę. Wszystkich zresztą pozdrów!
Tubylec
Misiu… a te co czółka nie mają to już wzięte czy co? 🙄
Widocznie wzięte, lubo już zajęte.
Nie wiedziałam, że to się czółko nazywa, a bardzo mi się podoba. 😉
Z innej beczki.
Czy ktoś ma może, jakąś wiedzę tajemną, czy mamy jakąś szansę na latoś tego roku?
Czy też trzeba kalosze zakupić na stałe.
Dzień bez deszczu niegodzien jest zaistnienia? 🙁
Mimo, allbo na przekór, pozdrawiam Was słonecznie. ;D
A Ewaldzik to odezwie się jeszcze w tym roku? 😆
aabb
Zapytano się angielskiego dżentelmena kiedy będzie lato.
Odpowiedział: W czwartek
Ooo! Przedstawiom wom, ostomili, Tubylecka, co to juz barzo, barzo downo go nie widziołek. A poznali my sie wte, kie stawiołek na forak dyskusyjnyk Polityki swoje pierwse owcarkowe kroki. Heeej! Kielo to myśmy sie rozem Smadnego Mnicha napili i pod „Raportami” Polityki, i pod felietonami pona Pilcha, i w wielu inksyk miejscak. Heeeej!… 😀
Tubylecku, Mysecka walcy z cięzkom chorobom. Walka przed niom długo i trudno, ale trzymamy syćka za niom kciuki, coby piknie nom wyzdrowiała. Od Królewny Śniezki i Pomarańcowego Stacha od kilku roków zodnyk wieści nimom. Ale skoro Ciebie jakisi pikny wiater tutok przywioł, to moze ik kiesik tyz przywieje? 😀
Co do pogody na lato, to teroz juz nawet góralscy przepowiadace nie barzo wiedzom, bo godajom, ze ostatnio przyrodzie syćko sie pokiełbasiło. To co kiesik zapowiadało dysc, teroz równe dobrze moze zapowiadać słonko i na odwyrtke. Jak na rozie ino jedno do sie pedzieć – pikne momy ocieplenie klimatu w tym roku! 😀
Jakiś czas powrotów nastał, znaczy zima się skończyła.
Eladziki i Tubylecki wracają do gniazda. 😀
Już my wcześniej o Tobie słyszeliśmy Tubylecku, a posiedź trochę z nami i poopowiadaj trochę.
Ewaldzik też mógłby, gdyby zechciał. 😉
No pędzę do brata, hej!
Dostawa 😉
http://rutube.ru/tracks/1992180.html?v=b0fcd305c874b312de16cea6c515edfa
A oszukiwali, że w kapuście. 😀
Nie powitałem się pięknie, jak wypada… Widzę, że stara gwardia nie rdzewieje 😉
Witejcie starzy przyjaciele!
A gdzie teraz przebywasz, Ewaldzie i jak Ci się wiedzie, jeżeli zechcesz nam opowiedzieć, będziemy wdzięczni. 🙂
Ostatnio Ewaldzicek jednom nogom był w Skocji a drugom w Irlandii. Ze wskazaniem na Irlandie, jeśli dobrze boce 😀
Tak, tak, gdzieś z tych okolic nadawał.
Ciekawe, gdzie jest teraz, może zdradzi. 😀
Ja już będę się pomału zbierać, bo mi te jazdy dzisiaj do brata zajęły 2 godziny w jedną stronę. Objazd objazdem pogania, a przemieścić się muszę z Jelonek pod Wilanów.
Zmęczonam, zmoczonam i śpiącam.
No to rzecywiście piknie se odpocnij, EMTeSiódemecko. I ocywiście niek Twój Brat zdrowieje cym prędzej! 😀
Dzięki, Owczareczku.
Dobrej nocy wszystkim, a ja idę chrapać. 😀
A widziałeś nową stronę Tygodnika z występkami w Piwnicy Pod Baranami:
http://www.youtube.com/tygodnikpowszechny
Znowu jestem w Irlandii. Ale chce sie wyprowadzic do Katalonii, gdzie na prawde czuje sie jak w domu. Wiele wiecej nie mam do powiedzenia 😉
Pisz, kiedy Ci przyjdzie ochota, Ewaldzie. raczej często niż rzadko 😉
Katalonia? Jak najbardziej potrzebujem sprawozdawców stamtąd 😉
Pozdrowienia. I pamietaj, ze my o Tobie pamietaliśmy i pamietamy.
Do EMTeSiódemecki
W ogóle nie wiedziołek, ze Tygodnik sie zajutubowoł. Dzięki za informacje, EMTeSiódemecko 😀
Do Ewaldzicka
Uuu! Ewaldzicku! Ale stojąc jednom nogom w Irlandii, jednom w Katalonii, bedzies musioł wziąć więksy rozkrok niz stojąc jednom nogom w Irlandii, a drugom w Skocji 😀
Do Alecki
„Katalonia? Jak najbardziej potrzebujem sprawozdawców stamtąd”
Święto prowda! Choć zbocowany niedowno film „Vicky Cristina Barcelona” to tyz była relacja z Katalonii, ale – przy całym sacunku dlo pona Woody’ego Allena – nimo to jak relacja kogosi z nasej blogowo-politykowej ferajny! 😀
Emi, dzięki! Ty zawsze coś fajnego znajdziesz! Pokażę dziecku, jak wstanie. 🙂
Hahaa, owcarku! Racja. Jedna noga tam, druga tu. Latam tam bardzo czesto i Katalonia przylatuje do mnie rownie czesto…
Poki co, jeszcze z 6 miesiecy tu bede siedzial. Albo lezal. Uff! Kopa casu. Ale dam rade. Oby.
Musze poczytac poprzednie wpisy, ale dalej jak 3 miesiace wstecz nie ide 😉
Pozdrowienia.
Sprawozdanie nr 1:
W Katalonii, jako, ze Katalonczycy zwani sa w Hiszpanii „Polakos”, maja 2 programy satyryczne: „Polonia” i „Cracovia”. Pierwszy o polityce, drugi o pilce (TV3) i oba bardzo zabawne. Cracovia prawdopodobnie po przegranej z Wisla, ale pewnosci nie mam. Nawet nie o tym. Znajac katalonski jako-tako i bedac Polakiem, bedac kibicem Barcelony od dziecka faktycznie jestem tam w pewnym sensie uwielbiany. Bo znam piosenki na przyklad, w samej Barcelonie malo kto zna hymn Barcy. Nie ma to jak isc na Camp Nou i bawic sie z cules. W samej Irlandii moimi najlepszymi znajomymi sa Katalonczycy. Zdarzylo sie tak w tym roku, ze Barca ma El Triplet. Czyli wygrala wszystko. Cieszylem sie jak dziecko i prawie plakalem, pomimo faktu, ze moj Gornik spadl do 1 ligii juz w nastepnym tygodniu. I dalej sie ciesze, myslac o tym. Kupilem koszulke sezonu 2008/09, zeby miec pamiatke. Przewidywalem ta wygrana (zaskoczylem sam siebie) w zeszlym roku i wygralem duzy zaklad z jednym znajomym „Madrilleno”. Bylem w Barcelonie gdy zdobywali Copa del Rei, o ktory to puchar malo kto dba. Smiesznym bylo, ze grali Katalonczycy przeciwko Baskom, nikt nie spiewal hymnu Hiszpanii, ani zawodnicy, ani kibice (swoja droga kibicuje Atletico tez, ale nie tak jak Barcie). Hymn zagrali dopiero w sumie w drugiej polowie, a Juan Carlos nie byl przywitany serdecznie, delikatnie mowiac. Strasznie te moje mysli niepoukladane, nie wiem jak opisac moje uczucia do Katalonii. Moze tak, ze Pre-Pireneje to piekne gory owcarecku i czuje sie tam lepiej niz w Szkocji. Duzo lepiej. Moja milosc zaczela sie w 2004 roku, kiedy poznalem pierwsza Katalonke i dowiedzialem sie wielu rzeczy, ktore zwiazaly mnie mocniej z Katalonia (przede wszystkim: polakos, wiele podobnych slow i podobna pisownia i moje urodziny przypadaja na „Dia de Cataluna”!!).
Rozkleje sie zaraz, myslac o tym ze musze czekac jeszcze tyle czasu zanim sie wyprowadze, wiec lepiej przestane pisac 😉
Jeszcze dodam, ze chyba tylko w Katalonii Polak to „Polak”. Tylko akcent troche inny (na „a”), ale pisownia ta sama. Bo juz we Francji ma to znaczenie pejoratywne (pijak) na przyklad.
Z tego, co gwarzys, Ewaldzicku, coroz bardziej rozumiem, cemu owcarek pirenejski jest tak barzo podobny do owcarka podhalańskiego 😀
Drogi Owczarku!
Chyba kazdy woli usmiechnietych pracownikow sluzby zdrowia, calym sercem poswiecajacych sie swoim pacientow i majacych neskonczony zasob cierpliwosci i czasu w kontaktach z ich krewnymi. Nie lubimy natomiast tych nadetych doktorow ze stale jeszcze „socjalistycznym” etosem i tych pielegniarek, ktore zamiast czuwac przy lozku chorego rozrabiaja pod sejmem albo trzymaja glodówke w jakichs szpitalnych piwnicach. Gwoli sprawiedliwosci treba jednak zauwazyc, ze lekarz zajmujacy sie chorym nie ma czasu zajmowac sie w tym samym czasie jego krewnymi a pielegniarka wykonujaca rzetelnie swoje obowiazki nie moze o dowolnej porze dnia towarzyszyc krewnym pacietow, snujacym sie po oddzialach, no bo samych zostawic ich przeciez nie mozna (czemu? – bo odwiedzajacy tez sa jeszcze „socjalistyczni”). Nie ma tez za pieniadze NFZ tylu sprzateczek, by przez caly dzien myc korytarze po kazdym odwiadzajacym (skoro nie mozna od niego wymagac, by przy wejsciu kupil ochronne kapcie za 5O gr). Dlatego bylbym mniej surowy w ocenie owego dyrektora. Drugoplanowa bohaterka Twojego wpisu, ktora dla wlasnego chorego dziecka w zwiazku ze swoja bardzo wazna praca nie ma czasu przed osiemnasta, zapewne nie ma go tez wtedy, kiedy chce zwymyslac jakiegos dyrektora. Uwazam, ze dyrektor, ktorego mozna w miejscu pracy zwymyslac jeszcze po godzinie osiemnastej, nie moze byc zlym dyrektorem.
Jerzy,
w szpitalu onkologicznym na Hirszfelda we Wrocławiu panowały inne prawa. Można było tam wejść i wyjść kiedykolwiek, wizytujący wie, gdzie pacjent leży i ani lekarz, ani pielęgniarka nie muszą wizytujących pilnować czy im towarzyszyć – pierwsze słyszę, a też się swego czasu po szpitalach (jeszcze za Gierka) włóczyłam. Co to by była za wizyta, gdyby ktos mi sterczał za plecami? Z drugiej strony wizytujący nie przeszkadzają personelowi, wręcz przeciwnie, usuwają się na czas zabiegów bez szemrania, często robia zakupy nie tylko dla swoich, ale i dla innych pacjentów, pomogą podejść do łazienki, poprawią łóżko i tak dalej.
Dla pacjentów wizytujacy to niesamowita podpora duchowa w potrzebie i lekarze o tym wiedzą, ale bezdusznych formalistów znajdujemy niestety, dużo.
Alicjo, w zasadzie masz racje, ale diabel tkwi w szczegolach. Sa szpitale i szpitale, regiony i regiony, wizytujacy i wizytujacy. Nie watpie, ze znajoma pani Owczarkowej nie miala zamiaru buchnac z oddzialu przescieradla, albo odwrotnie – przyniesc – flaszke gorzaly czy dzialke jakiegos bialego proszku. Nic to jednak nie zmienia na fakcie, ze takie sytuacje zdarzaja sie w szpitalach coraz czesciej, dla zlagodzenia dodajmy – w niektorych regionach. To jest powod, dla ktorego jednak trzeba miec wizytujacych na oku. Badzmy jednak optymistami. Nadejda czasy, kiedy pacienta nie bedzie musial kapac czy golic wizytujacy a pielegniarki nie beda musialy robic co miesiac zbiorki na pokrycie brakujacych sztuk bielizny szpitalnej.
Cóz, kozdy medal mo swojom drugom strone. Dobrze więc, Jerzecku, ześ o drugiej stronie tego medalu zbocył. I trza bocyć, ze tak jak som ludzie i ludziska, to som tyz śpitale i śpitaliska – na pewno nie mozno syćkik wrzucać do jednego gorcka. Ba wiemy tyz, ze wiele jest w nasej słuzbie zdrowia do poprawienia. Nie ino kie idzie o te godziny śpitalnyk odwiedzin, ba tyz o wiele inksyk sprawak. Im więcej sie bedzie o tym godać – tym więkso sansa, ze sie poprawi 😀
Niesamowicie opowiedziany problem…
Nie wiadomo, kogo bardziej podziwiać: gaździnę czy Owczarka!
Temat tak naprowde barzo powozny 😐 Ale casem nawet o trudnyk i powoznyk rzecak trza wesoło godać. Nie wse ocywiście, ale casem tak 😀