Wesołe ambasady
W piątkowej „Gazecie Wyborczej” napisali, ze ambasady Polski, Czech, Słowacji i Węgier w jednym staną domu – w Mongolii czy Urugwaju. Taki pomysł forsują dyplomaci ze środkowej Europy. Powód – światowy kryzys. Madziarski minister spraw zagranicnyk pon Peter Balazs pado tak: Zasada jest prosta. Wspólnie wynajmowalibyśmy budynek, dzielilibyśmy go na cztery części. Wspólne byłyby recepcja i okienko przyjmujące wnioski wizowe. I oczywiście ochrona i sprzątaczki.*
No to chyba bedzie trza tyz ogłosić konkurs na połąconom flage polskom, czeskom, słowackom i węgierskom? Bo jak kryzys, to kryzys. Jedno flaga przed takom pocwórnom ambasadom bedzie tańso niz śtyry.
Rodzi sie zarozem pytanie, cy wspólno sprzątacka w takiej ambasadzie moze mieć śtyrek pracodawców naroz? No… chyba moze. W Ewangelii jest wprowdzie mowa, ze nie mozno być sługom dwók ponów, ale o śtyrek ponak nimo tamok ani słowa. Inkso rzec, ze ta sprzątacka chyba bedzie musiała być absolwentkom filologii polskiej, czeskiej, słowackiej i węgierskiej. Bo inacej to jak bedzie nalezycie rozumiała polecenia swoik syćkik śtyrek sefów?
Ba choć jo se tutok śpasuje z takik śtyrek ambasad w jednej, to jednak pomysł mi sie podobo. I to barzo! No bo kim jest Polak wroz z Węgrem? Wiadomo kim! I do sabli, i do śklanki! Sabla wprowdzie do dyplomacji racej sie nie nadoje, za to śklanka – jak najbardziej! Nietrudno zatem przewidzieć, ze kie Polak i Madziar nojdom sie we wspólnej ambasadzie, to śklanki tamok kurzem obrastać nie bedom. Heeej! Wesoło bedzie i piknie! A co wte zrobiom dyplomaci czescy? Ocywiście dołącom do zabawy. Nie wyobrazom se, coby rodacy dobrego wojaka Szwejka mogli zachować sie inacej. A cy wte Słowacy tyz dołącom? Na pewno tak! W końcu Polaków i Słowaków łący wiele. A ostatnio połącyło ik jesce jedno – najnowsy film poni Agnieszki Holland.
Pesymiści mogom gwarzyć, ze jest tutok pewien kłopot: Słowacy i Węgrzy niezbyt sie lubiom. Ba jo nie widze problemu. Przecie ani jedni, ani drudzy nie bedom fcieli wziąć na siebie odpowiedzialności za zepsucie wspólnej zabawy. Zrobiom więc syćko, coby ta zabawa sie udała. A kie sie udo, to od rozu pikno przyjaźń słowacko-węgiersko zakwitnie!
No i kie w takiej Mongolii cy Urugwaju pracownicy ambasady polsko-czesko-słowacko-węgierskiej bedom sie piknie bawili, to odgłosy wesołej zabawy pewnie bedom słysane z daleka. A wte niejeden Mongoł cy Urugwajcyk przyjdzie z ciekawości i spyto:
– Co tutok sie dzieje?
– A nic – odpowiedzom ambasadorzy Polski, Czech, Słowacji i Węgier – bawimy sie wesoło!
– Na mój dusiu! – zawoło Mongoł cy Urugwajcyk. – Jo tyz byk fcioł sie tak zabawić! Moge do wos dołącyć?
– Pewnie ze mozecie! – odpowiedzom rozochoceni ambasadorzy Polski, Czech, Słowacji i Węgier. – Im bedzie nos więcej, tym bedzie tutok weselej! Śmiało wchodźcie, ostomiły Mongole cy Urugwajcyku! Wchodźcie do nasej ambasady i bawcie sie z nomi piknie!
No i taki Mongoł cy Urugwajcyk zaroz wejdzie. A potem do zabawy dołący kolejny zwabiony radosnymi okrzykami tubylec. A potem jesce kolejny. Jaz cały tłum Mongołów cy Urugwajcyków do polsko-czesko-słowacko-węgierskik dyplomatów dołący! A śmiechom, śpiewom i radosnym harcom nie bedzie tamok końca! Kieby nas wiesc zył jesce, to opisołby to pewnie tak:
Jedzą, piją, trwa biesiada,
Czardasz, zbójnicki i polka;
Aż się trzęsie ambasada,
Cha cha, chi chi, hejza, holka!
Heeej! Jaze zacynom zazdrościć Mongołom, Urugwajcykom i syćkim inksym krajom, ka wroz z Czechami, Słowakami i Madziarami takie wspólne ambasady wyryktujemy. Bo to naprowde bedom barzo wesołe ambasady! Hau!
* B.T. Wieliński, Dyplomacja wespół w zespół, „Gazeta Wyborcza” 2009, nr 207 (6120), s. 1.
Komentarze
A „hejza, holka” to znaczy „hejże, dziewczyno” 😉
Posłucham Owczarka i wkleję tu jeszcze raz ścieżkę do mojej relacji fotograficznej z produkcji wina mirabelkowego (od tego zdjęcia do końca)
http://picasaweb.google.pl/maria.tajchman/OwczarkowaBuda#5378078520980295874
A nowy tekst przeczytam sobie spokojnie. 🙂
Wesoło by było, ale czy wystarczyłoby pracownikom czasu na pracę? T
Komentarz mi ucieło! 😯
I jeszcze napisało, że wygląda na to, że sie powtarzam! 😯 😯
Małgoniu, a kto w ambasadzie pracuje?
Ambasada, jak sama nazwa wskazuje, ma głównie reprezentować kraj, a jak lepiej można zaprezentować niż według owczarkowego scenariusza?
Jestem całym sercem za tym pomysłem.
Myślę nawet, czy zwiększenie liczby państw w jednej ambasadzie nie byłoby pożyteczne, ale co, jak powstanie nowa wieża Babel?
Muszę to przemyśleć przez noc.
Dobranoc! 🙂
Owczarku, no nie wiem, byle nie było za wesoło, bo to się zazwyczaj dobrze nie kończy 😉
Z Twoim wpisem skojarzył mi się taki stary dowcip, nie wiem gdzie go czytałam, jeżeli tutaj to wybaczcie powtórkę
……………………………..
Z pamiętnika terrorysty
Poniedziałek
Porwaliśmy samolot na lotnisku w Moskwie, pasażerowie jako zakładnicy. Żądamy miliona dolarów i lotu do Meksyku.
Wtorek
Czekamy na reakcję władz. Napiliśmy się z pilotami. Pasażerowie wyciągnęli zapasy. Napiliśmy się z pasażerami. Piloci napili się z pasażerami.
Środa
Przyjechał mediator. Przywiózł wódkę. Napiliśmy się z mediatorem, pilotami i pasażerami. Mediator prosił, żebyśmy wypuścili połowę pasażerów. Wypuściliśmy, a co tam.
Czwartek
Pasażerowie wrócili z zapasami wódki. Balanga do rana. Wypuściliśmy drugą połowę pasażerów i pilotów.
Piątek
Druga połowa pasażerów i piloci wrócili z gorzałą. Przyprowadzili masę znajomych. Impreza do rana.
Sobota
Do samolotu wpadł specnaz. Z wódką. Balanga do poniedziałku.
Poniedziałek
Do samolotu pakują się coraz to nowi ludzie z gorzałą. Jest milicja, są desantowcy, strażacy, nawet jacyś marynarze.
Wtorek
Nie mamy sił. Chcemy się poddać i uwolnić samolot. Specnaz się nie zgadza. Do pilotów przyleciała na imprezę rodzina z Władywostoku. Z wódką.
Środa
Pertraktujemy. Pasażerowie zgadzają się nas wypuścić, jeśli załatwimy wódki.
Emi, to nie najgorsza perspektywa. 😆
Przyjemnej niedzieli!
Zakwitł w nocy mój kaktusiński:
http://picasaweb.google.pl/maria.tajchman/KwiatkiIInneOkolicznoCiPrzyrody#5378295171649135090
Następna fotka mój prezent na niedzielę. 🙂
Pomysłowość niektórych urzędników przekracza granice mojej wyobraźni! Z drugiej strony, to krzepiące, że szukają oszczędności. 😉
mt7 – mam nadzieję, że smak tego wina będzie wart Twoich poświęceń!
Kaktus piękny. 🙂
No to jeszcze tradycyjnie zaśmiecę – miłego dnia! 🙂
Also, to tak jak z warzywami z własnego ogródka.
Można kupić na rynku w dużym wyborze za niewielkie pieniądze, a tu się trzeba natyrać, pielić, podlewać, nawozić, walczyć ze szkodnikami, a efekt niepewny. 😆
A jednak dużo ludzi przedkłada wysiłek nad spożywanie owoców cudzej pracy.
Jednym z istotnych argumentów jest wiedza o tym, co się spożywa, tzn. brak różnorakich środków chemicznych, a w przypadku wina pierwszorzędny owoc, nie odpady i zgniłki, bez siarczynów itp.
Wino to oczywiście winogrona, inne owoce to takie ciekawostki.
Ponieważ nie mam dostępu do winogron winnych, biorę większą ilość czarnych jadalnych.
Mniam! 🙂
Dawno nie robiłam, spróbuję w tym roku.
Mt7,
Kaktus piękny, jak i cały widok. Musi być przyjemnie balkonować się wśród takich okoliczności przyrody. 🙂
Witaj Owcarku,
moze to i dobry pomysl z tymi wspolnymi ambasadami?Nie ze wzgledu na oszczednosci,bo z moich kontaktow z polskimi ambasadami,wychodzi,ze sa to mocno „zapyziale” instytucje!!!!! Ale jesli te „insze” sa lepsze i sprawniej pracuja,to wplyna Inspirujaco na nasze ambasady,z pozytkiem dla udreczonych petentow!!! 🙂
Emi- super opowiastka 😀
Co do okolicznosci przyrody,to tez swoj ogrod utrwalilam na zdjeciach i jak mnie wena najdzie, zademonstruje w budzie,a teraz czuwaj braci,hej.
Kuchnia wzywa,wiec odlatuje……………………………………
Ja tam nie wiem, czy jak dużo tych – zwłaszcza – Mongołów „zagości” w tej ambasadzie, to czy to będzie takie wesołe, czy też kapecke smutne! 😉 No, chyba że się wyzbyli starych nawyczków… 😀
Do Poni Dorotecki
„A ‚hejza, holka’ to znaczy ‚hejże, dziewczyno'”
Z tym kawałkiem to jo w ogóle, Poni Dorotecko, miołek kłopot. Bo w jednyk wydaniak „Pani Twardowskiej” było „hejza, hola”, a w drugik – „hejże, hola”. Ba te wydania, ka było „hejza, hola” wyglądały mi jakosi tak bardziej ucenie, więc wybrołek właśnie te wersje 😀
Do EMTeSiódemecki
„Myślę nawet, czy zwiększenie liczby państw w jednej ambasadzie nie byłoby pożyteczne, ale co, jak powstanie nowa wieża Babel?”
Wte, EMTeSiódemecko, istnieje groźba, ze powstanie jesce więcej języków niz jest teroz. Moze więc w takiej ambasadzie nie powinno być więcej krajów niz – dojmy na to – tuzin? I wte tako ogólnoambasadowo zabawa bedzie sie rozkryncała, a zarozem nie bedzie jaz tak wiele krajów, coby to jakimsi Babelem groziło.
A Kaktusiński musi Cie barzo lubić! Inacej nie fciałoby mu sie kwitnąć 😀
Do Małgosiecki
„I jeszcze napisało, że wygląda na to, że sie powtarzam!”
Nie martw sie, Małgosiecko! Ten ŁotrPres to sie jesce kiesik doigro, ze takie spasy nom ciągle ryktuje! Przyjdzie kreska na ŁotrPresska! 😀
Do Emilecki
Emilecko! Śpas pikny! Po jego przecytaniu to jo zupełnie nie rozumiem, cemu policyjni negocjatorzy na negocjacje z terrorystami wybierajom sie bez gorzołki 😀
Do Alsecki
„Pomysłowość niektórych urzędników przekracza granice mojej wyobraźni!”
Ba som tyz, Alsecko, barzo proste rzecy, ftóre przekracajom granice wyobraźni nieftóryk urzędników. Cyli jakosi równowaga w przyrodzie jest zachowano 😀
Do Anecki
„bo z moich kontaktow z polskimi ambasadami,wychodzi,ze sa to mocno ‚zapyziale’ instytucje!!!!!”
A zatem polsko-czesko-słowacko-węgierskie ambasady powinny powstawać nie ino w Mongolii cy Urugwaju, ba w Holandii tyz! Nawet piknie by było – na ambasadowe zabawy Holendrzy przychodziliby z piknym holenderskim serem 😀
Do Gosicki
„Ja tam nie wiem, czy jak dużo tych – zwłaszcza – Mongołów ‚zagości’ w tej ambasadzie, to czy to będzie takie wesołe, czy też kapecke smutne!”
No bo, Gosicko, te kilkaset roków temu zupełnie niepotrzebnie przyjęli my wojska tatarskie miecami, dzidami i strzałami. A to od rozu trza ik było gorzołkom przywitać. Abo pitnym miodem. I zaroz pikno przyjaźń polsko-tatarsko by rozkwitła. Dobrze więc ze choć teroz jest okazja, coby to piknie nadrobić 😀
Hej hej!
Witam z tej strony Kałuży i w Polsce od piątku!
U plumbumbka bylimy, co już wiecie, relacja potem, nie wiem kiedy, bo chciałabym zrelacjonować ze zdjęciami, a tutaj nie moge sie za bardzo poruszać tak łatwo, jak u siebie w domu – no i czasu nie ma 😯
Chyba pójdę dospać, bo po staremu u mnie po trzeciej nad ranem 🙄
A co będzie jak wszyscy Urugwajczycy czy Mongolczycy ( 😉 ) poproszą o azyl poltyczny 🙂
czy będzie to bardzo polityczny ze strony (a nawet czyerech stron świata) imten azyl przyznać , a może raczej odmówić 😀
A sprzątaczka musi być jedna bo musi być porządek. Przecież ci przynapici ambasadorowie (czy inni dyplomaci) mogą narobić niezłego bałagany. Byłoby to niedyplomatyczne 🙄
„… na ambasadowe zabawy Holendrzy przychodziliby z piknym holenderskim serem.” 😆 😆 😆
Żeby to jaka myszeczka napisała…
Zbysecku, nie kłopocz się, a gdzie ony Mongolczycy znajdą lepsze stepy niż u siebie, a Urugwajczycy piękniejszy kraj. Na dodatek poźryj na Alecke, śpi w dzień, bo u nich w tych Amerykach czas na głowie stoi, to jak by tu mogli żyć.
Nie bój żaby, nie poproszą.
Chyba nawet jeden znany Polak wybrał wolność w Urugwaju właśnie, albo coś koło tego. 😀
Nikto nam nie życzył miłego dnia, to ja w zastępstwie, a co?
Miłego! 🙂
Karmiłam łabądki młode i mamuśkę 😯
Z maciupkiego molo u Szwagra. Nie moge wam zilustrować teraz, bo mam bardzo słabe połączenie i w ogóle dobrze, że maszyna chodzi, ale z czasem podrzucę. Zivot je cudo!
Może to i racja Emtesiódemeczko, co Onym u Onych dobrze.
Jak tylko Mongolczycy zaczną przepijać kumysem to topiero będzie się działo.
😉
Czesi, choc sa rodakami dobrego wojaka Szwejka, nie musza wykazywac podobienstwa do niego pod wszystkimi wzgledami. Toc rodacy to nie to samo, co potomkowie (co zresza mozga latwo sprawdzic w czasach, kiedy nie stanowi problemu nawet rokonstrukcja genomu Neandertalczyka). Podejrzewam, ze wsrod Czechow znajda sie jednak mruki, ktore by potrafily zepsuc zabawe. Podobnie, wsrod rodakow chlopa Szeli byc moze znajdzie sie ktos, kto nie lubi jatki. A wsrod rodakow Harnasia nie wszycy musza bys zbojnikami.
A propos jatki i Agnieszki Holand, jaki jest ten jej Janosik?
A do nas przyszlo babie lato i tyz piknie jest.Ma byc jeszcze pikniej,bo jutro 28 st zapowidzieli i tak bedzie caly tydzien!! Niby powinnam sie cieszyc,ale nie moge,bo jutro do kliniki musze,niech to licho porwie,”aszybka” w planowaniu 😉
Tymczasem amici,biegne pozierac na tenis,bo w US open ciekawe rzeczy sie dzieja!!
Salute.
Przepraszam, chollender, oczywiscie Holland. Dwa zawsze lepiej, niz jedno, jak w tej czeskiej (parafrazowanej) piosence „..jezek se ma, jezek ma dva”. A co do Janosika, juz znalazlem, premiera dopiero 9 wrzesnia.
Kie wnuk mojej gaździny skombinuje tego nowego Janosika na di-wi-di, to obejrze i opowiem, co o tym myśle. Ale najpierw musi skombinować 😉 😀
Co do „Janosika”, to czytałam w „Polityce” recenzję J. Wróblewskiego – ocena
„średnie”, ale wiadomo, że nie to ładne, co ładne, ale to, co się komu podoba, więc poczekamy – zobaczymy – ocenimy. 😉
Ja bardzo cenię Pana Sobolewskiego, to mądry, wyważony człowiek.
Wyraził źal, że taka reżyserka(i) się marnuje. Uważa, że winna jest nam portret Polaków własny w historii najnowszej.
Zawsze jednak warto mieć własną ocenę po obejrzeniu.
Pan Jablonski (producent) przed rokiem twierdzil, ze film bedzie doskonaly??
http://www.topky.sk/cl/15/526611/
Ponoć krowy okolczykowane w „Janosiku”. Unijne. 🙂
Zawsze podziwiałam spostrzegawczość wyszukiwaczy gaf filmowych. 🙂
Marysiu,
Mickiewicz podobno wyrazil sie o Chopine, ze ten ostatni roztrwonil swoj talent na mazurkach i polonezach zamiast stworzyc godna polska opere narodowa. I autorytety czasami sie pomyla.
Gafy filmowe są ‚fajne’, np. zegarek u średniowiecznego woja. Przy „Janosiku” zwrócimy uwagę na krowy. 🙂
A ja obejrzałam sobie program T. Lisa – wśrod zaproszonych gości był prof. Adam Krzemiński. Jakiż to piękny człowiek! Wkurzyłam się na prowadzącego, bo uniemożliwił Mu końcową wypowiedź (na znak protestu nie oglądałam drugiej części programu).
Chyba już się udam w wiadome objęcia (coś tam jeszcze poczytam do poduchy), więc tylko na dobranoc hasło na temat: Ambasady wszystkich krajów łączcie się!
Dobrej nocy i pięknych snów, mili moi! 🙂
Toteż, Jerzyczku, napisałam, że trzeba mieć własny pogląd. 🙂
Taki mam problem i ciekawa jestem Waszych opinii
Wracałam o 20,30 z zakupów.
Wsiadam do windy i szok. Upaskudzone wszystkie ściany czarnymi napisami i cały szyb od parteru do 12-tego piętra.
Wysiadam i widzę, że nasze piętro, które ostatnio czyściłam z sąsiadem kilka godzin, znowu jest ozdobione niewybrednymi napisami, łącznie z oknami.
Zostawiłam zakupy, wzięłam resztki denaturatu, spirytus salicylowy, papier toaletowy (wata wyszła wcześniej) i ścieram na gorąco najgorsze paskudztwa. Jutro wyszoruję proszkiem resztę.
Słyszę nagle nadjeżdżającą windę i podejrzane hałasy, winda zatrzymuje się między piętrami, ale tak, że widzę, co dzieje się w środku.
Widzę dwóch młodych ludzi przestraszonych moim widokiem.
Później, kiedy zastanawiam się, dlaczego się przestraszyli, dochodzę do wniosku, że wzięli mnie za mężczyznę. Mam męską sylwetkę, chodzę w spodniach, bardzo krótko obcięte włosy, nie maluję się.
Często ludzie do mnie mówią proszę pana. 🙁
Ale nie o to chodzi.
Byłam, oczywiście tak wkurzona, że rozszarpałabym ich na strzępy. Bluznęłam taką łaciną, o jaką nigdy bym siebie nie podejrzewała.
Młodzieńcy czmychnęli, a ja zostałam roztrzęsiona.
Zjechałam na dół, obejrzałam piętra, dokończyłam zmywanie na moim piętrze, wróciłam do domu i zadzwoniłam do syna, żeby się wyżalić.
A tu słyszę, że powinnam natychmiast zadzwonić na policję, oni przyjadą i razem udamy się na patrol okolicy, bo ci młodzieńcy pewnie gdzieś siedzą niedaleko i można będzie ich zatrzymać.
Tłumaczę mojemu synowi, że wszystkie moje problemy zdrowotne są związane z emocjami, z wydarzeniami, które mną wstrząsają, a ja nie umiem się do nich dystansować i nie czuję się na siłach uczestniczenia w nocnej pogoni za wandalami, jeżeli ktokolwiek zechce przyjechać.
Nasłuchałam się od syna, że mam pretensję do innych ludzi, że ich nic nie obchodzi, a sama też przyjmuję bierną postawę.
Nie jest to do końca prawdą, bo uporczywie usuwam ślady działalności tego typu, interweniuję w administracji i mam szczerze wszystkiego dosyć.
Może miał rację, może powinnam zadzwonić, sama już nie wiem.
Nie jestem zdrowa, nie mam sił.
Czy myślicie, że mój syn ma rację?
Co powinno się zrobić w takim wypadku?
Takie jest zycie, Marysiu, takie jest zycie.
Taaa… już słyszę i widzę oczami duszy mojej tę błyskawiczną interwencję policji i tych młodych parszywców, którzy grzecznie czekają na przyjazd radiowozu… A później trzeba jeszcze udowodnić, że popełnili karalny czyn, a jeszcze później, że był szkodliwy społecznie.
Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to wrzeszczeć na cały dom – może inni zdążą złapać i ….
Może jestem zbyt cyniczna, ale już to kiedyś przerabiałam i nigdy więcej!
Mt7,
Syn i miał rację i nie miał moim zdaniem. Teoretycznie miał jak najbardziej, praktycznie- patrz wypowiedź Alsy. 🙁 🙁 🙁 Dwanascie pięter to dużo i na pewno jest tam wiele sprawniejszych fizycznie osób od Ciebie. Dla Ciebie powinno być najważniejsze Twoje zdrowie. Zgłos do administracji, moze jaka kamerka by sie przydała, jesli sie to ciagle powtarza. Nawet jesli koszt założenia mieliby pokryc mieszkańcy, to chyba nie taki znów wielki wydatek przy ich ilości.
Bry!
Nie wiem, jak u was, ale u mnie na Pomorzu szykuje się piękny dzionek. Wstałam tuż przed świtem i poszłam na molo – pięęęęęęęknie! Nad jeziorem mgły, na niebie księżyc, od wschodu czerwone niebo, tafla jeziora gładziutka jak lustro, od czasu do czasu perkoz sunie po wodzie. I kompletna cisza.
U mnie nad Collins Bay jest niby podobnie, ale o tej porze zaczynają juz jezdzić samochody, ludzie spieszą do pracy. I nie ma perkozów, tylko loonies, urocze kaczki o bardzo charakterystycznym sposobie nawoływania. No i czaple siwe oraz gęsi kanadyjskie. A za to tutaj perkozy i łabędzie.
Marysiu,
a nie mogliby mieszkańcy wespół w zespół zmówić się przeciwko wandalom? Przyszło mi do głowy, że skoro młode parszywce są z okolicy, mogliby się potem na Tobie jakoś odegrać, więc lepiej by było, gdyby działać kupą (kupy nikt nie ruszy!).
Tym razem ja zaśmiecę – miłego dnia!
A miłego, miłego! 🙂
Mimozy się złocą na jesień, ale pogoda letnia. Zapakowałam pralkę, zadzwonił telefon i… zapomniałam włączyć. 🙁 A już by pewnie wyschło…
A teraz hasło dnia: Ambasady wszystkich krajów – łączcie się! (Blogowa młodzież pewnie już nie kojarzy tego hasła)
A teraz uciekam jak motyl…
Ufff, skończyłam szorować ściany.
Są czyste.
Zmyłam to, co zdaniem pana sprzątającego absolutnie zmyć się nie da i tylko położenie nowej farby jest w stanie przykryć napisy.
Zostawmy to.
Przy okazji dowiedziałam się, że, owszem, słychać było wieczorem, że ktoś krzyczy, ale myśleli, że to jakaś awantura przynapitych kolegów sąsiada (takich ma gości).
Nie będę kontynuować wątku, bo pewnie długo bym mogła.
Kiedyś, kiedy byłam dzieckiem, a może już nawet panienką, nie pamiętam dokładnie, na suficie piwnicy upamiętniałam kopciem ze świecy swoje bohomazy.
Próbuję teraz przypomnieć sobie, co ja wtedy myślałam i dochodzę do wniosku, że nic. Nie zaświtała mi w głowie myśl, że coś niszczę, dewastuję, nie czułam dumy z osiągnięć artystycznych i nie wyrażałam buntu.
Po prostu, było tam pełno innych kopciów, więc i ja swoje dokładałam.
Klatek się nie mazało, bo nikt nie pokazał, że można to robić, lub istniała jeszcze jakaś bariera, może strachu.
Czy ja teraz mam prawo oburzać się i mieć mordercze myśli tylko dlatego, że skala jest większa i słownictwo rynsztokowe?
No dobrze, Marysiu.
Radzilbym nie wrzeszczec i bluzgac na klatkce i w windzie, tylko zapukac do wszystkich lokatorow i uzgodnic zalozenie nowego zamku u drzwi wejsciowych do bloku i kuli zmiast klamki. Potem zamowilbym ilosc kluczy rowna ilosci lokarotow. I oczywiscie nie zapominalbym zamykac drzwi wejsciowych. Bardziej eleganckim rozwiazaniem byloby zalozenie zamka elektronicznego z mikroprocesorem ukrytym v breloku wielkosci dwuzlotowki. Przyklada sie taki brelok do zamka, który natychmiast wpuszcza. Kosz zamku podzielone prez liczbe lokatorow = darmocha, koszt karty procesorowej („breloka”) okolo 80 zl. Najbardziej eleganckie ale i najdrozsze byloby urzadzenie w holu klatki strozowki.
Serdecznie pozdrawiam.
Jerzyczku, wiem, że dobrze mówisz, ale szkoda gadać.
To był kiedyś budynek z mieszkaniami za dewizy. Ludzie wywalili ciężką kasę, a i tak niewielu z nich interesowało, co się dzieje za drzwiami mieszkania.
Mieliśmy szczęście, bo tzw. gospodarzem budynku była niezwykle pracowita pani, która dopieszczała wszystko i pilnowała.
Później poszła na emeryturę, teraz mamy z doskoku, a co nowy doskok to gorszy, chociaż wydaje się to niemożliwe.
Ludziska wzbogacili się w międzyczasie, wyprowadzili do własnych domów, a mieszkania w podupadającym budynku są w większości chyba wynajmowane. Najemcy mają jeszcze w większym poważaniu, czy klatka jest otwarta, kto wchodzi, kogo mordują. 🙁
Mój syn mieszka w budynku ogrodzonym z ochroną przy bramie i zachwalał mi wczoraj takie rozwiązania.
Nic mnie tak nie wkurza, jak te grodzone osiedla.
Mówiłam, że temat rzeka, więc już skończę.
Dodam tylko, że pomimo wzburzenia nie używałam wczoraj powszechnie używanych słów na ‚q’ i tym podobnych.
Snułam za to soczyste obietnice, co im zrobię, jak dopadnę.
Rogacizna i takie tam też były użyciu.
Poza tym piękne widoki, jeżeli jeszcze raz ich zobaczę. 😀
No dobrze, nagadałam się i tyle mojego.
A u Morążka w budynku w Berlinie mieszkańcy klatkę pastują.
Całe dzieciństwo i wczesną młodość (dopóki nie wyjechałam z domu) co drugi tydzień zamiatałam, myłam, pastowałam i froterowałam klatkę schodową – taki był obyczaj w naszej kamienicy – po dwa mieszkania na piętrze, więc dyżur co drugi tydzień. Zazdrościłam tym z parteru, bo tam były płytki, więc kończyło się na myciu. (Skłamałam – nie sama to robiłam, bo przecież było nas dużo w rodzinie, więc jakieś dyżury). Oprócz tego, co sobota każde dziecko brało miotlę brzozową i wspólnie zamiataliśmy podwórze. Sprzątanie klatki schodowej przetrwało – już bez froterowania.
Potwierdzam zeznania Alsy. Przez prawie 4 lata byłam codziennym szkolnym gościem w kamienicy nr. 11 i tam pachniało pastą do podłogi. W ogóle pachniało, ale to mała kamienica i mieszkancy od lat ci sami, dawno sie dogadali.
Idę dobudzić Jerza, mamy na zakupy jechać!!!
Na dworze naloty dywanowe komarów! Skąd te małe weredy znowu się wzięły?! Moje siatki w oknach mało szczelne, bo Kicia polowała na to, co za nimi i nieco powiększyła ‚oczka’. 🙁 A, właśnie – to chyba po tej wściekłej dawce antybiotyków Kicia z czarnej robi się jasna, taki prawie biały popielaty kolor, nie wiem, jak się nazywa. Na wierzchu jeszcze czarna, ale pod spodem…
Jutro wypytamy lekarkę.
Zeżarło mi kolejny komentarz! Więc tylko hasło dnia ‚na temat’: Ambasady wszystkich krajów – łączcie się!
Póki co – uciekam jak motyl…
No to co ten ŁotrPress se myśli, ze komentorze porządnyk blogowiców zzero, a spamów nie zzero i ciągle je w pocekalni nojduje krucafuks!!!
A moze ka som takie bloki, w jakik EMTeSiódemecka zyje, to przy okazji najblizsyk wyborów samorządowyk spytać kandydata, cy mo jakisi pikny pomysł na blokowyk wandali? I jeśli mo – to zagłosować na niego. A jeśli nimo – to nie głosować. Choć nie twierdze, ze mój pomysł jest dobry. To ino takie moje trzy grose do burzy mózgów. O! Właśnie! A kie naso waluta zmieni sie na euro, to co sie bedzie dorzucać? Trzy grose cy trzy centy? 😀
Ja tam mogę dorzucać trzy centy. 😀
Also, a może Franciszka ma jakieś zmartwienie i dlatego siwieje?
Wypytaj życzliwie, może wymiałczy.
To ona ciągle bierze antybiotyki? 😯
Bierze – od piątku do niedzieli. Po tabletkach wymiotowała, więc dostaje zastrzyki. Ona nie siwieje, ona bieleje i w ogóle niemrawa. Bardzo nas to martwi.
O matko, Also, tyle czasu leczysz biedną kociczkę, może trzeba zmienić lekarza?
Też mnie zmartwiłaś, ostatnio podawałaś, że nieźle się miewa.
Tylko to było kawałek temu.
Toż zmieniliśmy. Ale z tym gronkowcem złocistym tak podobno jest, że co się polepszy, to… wraca.
Precki z tymi gronkowcami! I zycenia samiućkiego zdrowia dlo ostomiłej Franciski! 😀
A jo tak se jakosi dzisiok pomyślołek, cy by w zastępstwie Jędrzejecka jakiejsi kołysanki nie podrzucić? I… kie zajrzołek do pocty, nolozłek od niego maila! Jędrzejecek piknie syćkik bywalców Owcarkowki pozdrawio! Jo tyz go od nos pozdrowiłek, no i cały cas cekomy na jego pikny powrót 😀
A o jakiej kołysance pomyślołek? Ano o pieśni irlandzkiej dziewcyny tęskniącej za ukochanym
http://www.youtube.com/watch?v=CUj2E19hFzE
mam nadzieje, ze brzmi to wystarcająco kołysankowo 😀
Brzmi jak najbardziej kołysankowo. 🙂
Dla Jędrzeja serdeczne uściski! Tęsknię za Nim! 🙂
Za szybko wysłalam – dobrej nocy i pięknych snów, mili moi! 🙂
Ambasady wszystkich krajów – łączcie się!
Łąccie sie! Łąccie!!! No to jo tyz juz zyce dobrej nocki 😀
Dobranoc! 😀
Szukam pół dnia zdjęć rzeźb Samuela Willenberga, żeby teraz stwierdzić, że w 2003 roku nie miałam jeszcze cyfrowego aparatu i trzeba klisze przetrząsnąć.
Bajecznych snów!
Wspaniała wiadomosć Owczarku. Mam nadzieję, że Jędrzej nie da nam długo czekać. Bardzo go tu brakuje. 🙂
Also, trzymam kciuki za Franciszkę.
Bry.
Piękna pogoda u mnie, mam nadzieję, ze u was także.
Trzymajmy kciuki za Jędrzeja i wysyłajmy dobre myśli do Puszczykówka pod Poznaniem. Według moich obliczeń, za parę dni Jędrzej da głos, o ile będzie miał komputer pod ręką 😉
A w tej chwili jest w rękach przyjaciół-nożowników, tych w dobrym znaczeniu.
Filmu o Janosiku nie widziałam, ale czytam i zastanawiam się czy warto…
http://czytelnia.tanuki.pl/lista/pokaz.php/2364/0
Alicjo, strasznie jesteś tajemnicza 😉 Ile osób się zapowiedziało ?
Wszystkie dobre myśli do Puszczykówka, życzenia powrotu do zdrowia i do nas dla Jędrzeja. 🙂
Tradycyjnie zaśmiecę – miłego dnia! 🙂
Zniknęły wszystkie moje dane z okienek komentarzowych Polityki. 🙁
Może jestem persona non grata?
Serdeczne myśli dla Jędrzeja, znaczy się wszystko w porządku. Dzięki, że się odezwał, ze szpitala nie jest łatwo. 🙂
Jest nadzieja, że powróci na blogowe łono.
Ja nie jestem tajemnicza, ja jestem gaduła, emi 🙄
Ile osób zapowiedziało się na co?
Też nie zrozumiałam, o co chodzi Emi.
Po lekturze Pyry wyszło, że Jędrzej teraz ma operację oka (oczu).
To trzymajmy, co kto może i uważa za skuteczne. 🙂
Znikam tymczasem.
Halo amici,
wpadlam,zeby pomachac wszystkim!
Dlugo nie moge w budzie siedziec,bo z grochem na glowie leze 🙂
A jak nie,to w ciemnych okularach paraduje,zeby bliznim oszczedzic naglego zejscia 😉
A tak poza tym, nic sie nie dzieje.Na dworzu szaro-buro.Jutro ma slonce zaswiecic, oby dla Jerdzeja rowniez,ktorego szczegolnie pozdrawiam 😀
Dzisiaj mamy piekna date 9.09.09!!!
No to do uslyszenia,hej!!!
Też trzymam za Jędrzeja 🙂
I ja trzymam za Jędrzeja 🙂
Oglądam w tv koszykówkę – łoją nam skórę Turcy, niestety. 🙁
Wkurza mnie, że od poniedziałku nie ma u nas koszykówki, tylko basket 😯 Całkiem jak ‚hejbidżou’, jak to niektórzy mówią na HBO.
‚Hejdżbiou’ , oczywiście.
Alarm chwilowo odwołany, mam na myśli Jędrzeja.
Czeka na operację w swojej rodzinnej miejscowości pod Poznaniem, gdzie ma kolegów lekarzy w znanym, podobno dobrym szpitalu.
Operacja nie okulistyczna, jak pisała Pyra, ale konkretów dyskretny Jędruś nie podał.
W poniedziałek podobno będzie wiadomo, co i kiedy, a na razie cieszy starymi kątami.
I ja też się ucieszyłam, że się odezwał.
I Wam przekazuję, żebyśmy razem się cieszyli. 🙂
Ja jestem mało kumata! 🙁
Czemu Ana ma groch na głowie i ciemne okulary?
Bry!
No właśnie, Ana, co z tym grochem i okularami? 😯
Życzę przyjemnego dnia, u mnie pogodnie i tak ma trzymać!
U mnie też słonecznie. Miałam w nocy przygodę. Zawsze stawiam sobie przy łóżku butelkę wody min. Wczoraj też. Nad ranem się przebudziłam i chciałam się napić. Odkręciłam butelkę, ona wyślizgnęła mi się z rąk i woda zalała pościel i podłogę koło łóżka. Rozbudziłam się całkowicie! Teraz jestem niewyspana, a dospać nie mogę, bo jestem umówiona przed południem.
Ten groch na głowie, to może mrożonka w charakterze zimnego okładu? Moja siostra trzyma taki ‚dyżurny’ groszek w zamrażarce i stosuje w tym właśnie celu w przedszkolu, gdy jakiś dzieciak się uderzy.
Ambasady wszystkich krajów – łączcie się!
Miłego dnia! 🙂
Torba grochu w zamrażalniku zawsze była na tzw. tenisowy łokieć dla Jerzora, ale teraz właściwie prawie wcale nie grywa tak intensywnie, jak niegdyś – nie dość, ze rower się zabierało na wyprawę za Atlantyk, to jeszcze upychałam do walizki rakietę tenisową 🙄
Ana,
to może groch na łokieć? 😉
Groch potrzebny,jako zimne oklady na oczy!!!
Wolalabym z dwojga zlego juz miec lokiec tenisisty, niz oczy jak belfegor,ale nic sie nie da zrobic, trzeba przecierpiec. 🙁
Na dodatek kazali NIC nie robic.Takie Nicnierobienie jest strasznie uciazliwe?!Myslalam sobie,ze bede czytac i nadrobie zaleglosci,ale i z tym nie jest „best” 😮
No dobra pojeczalam i teraz ulatuje w podskokach,tymczasem………… 😉
O, taaaaaakie oczy to ja miałam przed wyjazdem, w czasie i w trakcie – kupiłam sobie krople z antyhistaminą, bo mi się zdało, ze to alergiczne jakieś, ciągle ślozy mi płynęły, no i faktycznie po paru zakropleniach przeszło.
Lecę na dłuższy spacer, bo Jerzor już wylazł z jeziora.
Wracajac do ambasad,wiecie na pewno,ze pierwsza ambasada w USA,byla holenderska ambasada!!! W tej chwili trwaja w NY obchody upamietniajace,te doniosla chwile!Trzeba przyznac,ze juz 400 lat temu Holendrzy wykazali sie handlowa smykalka,bo jak glosi akt kupna wyspy Manhattan-zostala ona odkupiona w imieniu Niderlandow,od „Dzikich” za 60 guldenow.Co nawet wtedy nie bylo zawrotna suma,jesli ja sie porowna z wartosia towarow wywiezionych z wyspy,szacowana na ponad 20 tys.guldenow!!!
Potem jednak „Holendry” popelnily blad,wymieniajac „Nowy Amsterdam” na Surinam!! I tej daty nikt,chyba tutaj glosno nie bedzie swietowac 🙂
Hej amici.
„Pesymiści mogom gwarzyć, ze jest tutok pewien kłopot: Słowacy i Węgrzy niezbyt sie lubiom. Ba jo nie widze problemu. Przecie ani jedni, ani drudzy nie bedom fcieli wziąć na siebie odpowiedzialności za zepsucie wspólnej zabawy. Zrobiom więc syćko, coby ta zabawa sie udała. A kie sie udo, to od rozu pikno przyjaźń słowacko-węgiersko zakwitnie!”
Jest jedno miejsce, gdzie pikno przyjaźń słowacko-węgierska kwitnie i ma się doskonale (tak, jak i wszelkie inne internacjonalizmy 😉 ) — to tatrzańskie szlaki. Tydzień temu o tej porze dnia już się powoli zbierałam do przenosin w polskie pagórki (Wyspowy i Gorce) po trzech dniach w słowackich Wysokich Tatrach (tym razem Krywań w święto narodowe Słowaków, po czym Rysy i Mała Wysoka od Doliny Wielickiej.
Pięęęęęęęknie było!…
– Zawsze jest, gdy się uzależnia plany wyjazdowe od prognoz pogody… 🙂 😀
…trudno uzależniać zamorskie podróże od prognoz pogody, ja zakładam, ze wrzesień w Polsce jest zawsze piękny – i tak ma być 😉
I zazwyczaj jest. Póki co, nie nawala.
Alicjo-pewnie,ze ma byc,bo jak nie,to wyslemy petycje ze skarga do niebiosow!!!!!!!!!!
Skarga z budy Owczarkowej,to nie byle co 😉
Ps.Jak na razie w mojej krainie jest bardzo ladnie.Chociaz jutro ma byc znowu pochmurnie,ale tylko jutro,bo potem znowu wraca babie lato i tak trzymac!!
Salute.
Alicjo, zupełnie nie zrozumiałam co z tym Puszczykówkiem i nożownikami. dlatego wspomniałam o tajemniczości 😉
Rany! a na co zanosi się u sąsiadów, na zjazd – stąd pytanie ile osób się zapowiedziało. Pomyślałam, że może Jędrzej też tam zmierza z przystankiem pod Poznaniem, ale teraz już widzę, ze ta wizyta z mniej przyjemnej okazji.
Jędrzeju – dużo zdrowia 🙂
O, czyli dobrze kombinowałam z tym groszkiem! Trzymaj się, Ano! 🙂
Basia – przepiękne okoliczności przyrody! 🙂
Nie chcę martwić tych z sąsiedztwa, ale w tv zapowiadali kiepską pogodę na łykend. 🙁 No, ale trzeba pamiętać, że ‚telewizja kłamie’, więc może i tym razem też.
A jedne z najwięksyk kłamstw, jakie w telewizji mozno usłyseć, to som prognozy pogody właśnie 😀
Do basia, 2009-09-10 o godz. 15:12, Dzieki wielkie za zdjecia ze Slowackich Tatr. Nie bylem tam chyba ze sto lat, bardzo sie ciesze ze sa tak popularne… I jeszcze mozna wirtualnie je zobaczyc dzieki blogowej realowej turystce. Pozdrawiam ‚ahoj’ – Paffeu