Obciach?
Heeej! Giewont, Giewont… Ten starodowny skalisty wierch. Natchnienie pisorzy, malorzy, artystów ludowyk, taterników, letników, no i owcarków podhalańskik ocywiście tyz. Cy nadal wom ludziom widzi sie on tak piknie jako za casów pona Chałubińskiego? Abo pona Witkiewicza? Cóz. Rózni róznie o tym godajom. Dlo nieftóryk – jako w najnowsym „N.p.m.-ie” napisali – to juz nie jest ten sam Giewont co kiesik. Teroz to jest racej symbol największego tatrzańskiego „obciachu”.* Cemu? Ano posłuchojcie:
To, co dzieje się dzisiaj na szczycie Giewontu, przypomina do złudzenia sceny rodzajowe z Bazaru Różyckiego na warszawskiej Pradze: – Nastąp no się paniusiu. – A co to to się tak rozpycha. – Panie, uważaj pan na moje tipsy. – Dżesika, Samanta – z prawej schodzimy, z prawej! – Kewin – synku, nie zjeżdżaj po tym łańcuchu itp. itd. – dzieci płaczą, niewydojone krowy ryczą, stygnie obiad w pensjonatowej stołówce – ogólne pandemonium, z wszechobecnym zapachem podwawelskiej i jajek na twardo w tle. A do tego krzepiący serca widok giewonckich zdobywców z charakterystycznymi, czerwonymi reklamówkami w dłoniach, z których krzyczą apele o zachowanie elementarnej inteligencji przy zakupie sprzętu AGD i RTV. […] A nie daj Boże, żeby jeszcze zagrzmiało, błysnęło lub spadła choćby jedna kropla deszczu – panikę, jaka pojawia się wówczas w szeregach giewonckich zdobywców, porównać można chyba tylko do reakcji na widok plastikowego noża do papieru w dłoni nieco zbyt śniadego współtowarzysza lotu. Wtedy naprawdę na Giewoncie zaczyna się rozpaczliwa walka o przeżycie, czyli tratowanie, spychanie, obłęd w oczach i wszechobecne prawo pięści, wzmacniane kolportowaną z ust do ust informacją o gigantycznej ilości żelastwa, jaką nafaszerowana jest kopuła szczytowa ze swoim gigantycznym, wpuszczonym częściowo w ziemię krzyżem.**
Na mój dusiu! Jo i tak nie powtórzyłek syćkiego, co o tym Giewoncie tamok napisano! Ba to, co powtórzyłek, chyba kozdemu wystarcy za oglądanie horrorów przynajmniej do końca przysłego tyźnia? Nie wiem ino, jak wyglądo ten cały Bazar Pona Różyckiego na warsiawskiej Pradze. Do tej pory to nawet nie wiedziołek, ze opróc Pragi czeskiej istnieje jesce jakosi inkso, warsiawsko. Ale domyślom sie, ze jest na tym Bazarze cosi, cego prowdziwi miłośnicy gór woleliby na Giewoncie nie widzieć. Niestety – krucafuks – widzom! Cyzby więc racje mieli ci, dlo ftóryk juz nie stuletni krzyz tamok wierchuje, ino jeden wielki sakramencki OBCIACH? Pon redaktor z „N.p.m.-u” nie do końca sie z tym zgadzo. Przybocowuje, ze opróc zatłoconyk ślaków i okolic krzyza som jesce przecie pikne północne stoki, niedostępne dlo Dżesik i Kewinów. Jo se myśle, ze pon redaktor mo w sumie racje, ino… cało bida w tym, ze dlo więksości prowdziwyk turystów – tyk z plecakami, a nie z reklamówkami – te stoki tyz som niedostępne. Cy słusnie cy nie – to juz inkso sprawa. Ale bez specjalnego zezwolenia – som niedostępne.
Cy zatem dlo tyk prowdziwyk turystów naprowde juz nic z downej krasy Śpiącego Rycerza nie zostało? Jakosi nie moge sie z tym pogodzić. Kie w bezchmurne dni pozirom z mojej holi, to mom pikny widocek na Tatry, od Bielskik jaz po Zachodnie. No i na Giewont tyz. I cały cas widzi mi sie on równie piknie jako Łomnica, Świnica i syćkie inkse tatrzańskie wiersycki. Nawet jeśli boce, ze ów Śpiący Rycerz pare rozy nos kapecke zawiódł. No bo przecie w cas niebezpieceństwa mioł sie budzić i nos bronić. Kozdy wie, ze w ciągu ostatnik kilkuset roków niemało niebezpieceństw przesło przez nas kraj. I co? Obudził sie choć roz? Ano – nie obudził krucafuks! Ba dopuscom takom mozliwość, ze to nie jego wina. Bo moze on nie umie obudzić sie sam, ino ftosi musi mu pomóc? Coby zbudzić śpiącom królewne, musioł jom wybośkać pikny królewic. No to moze zabocono, ze w podobny sposób nasego Rycerza musi obudzić jakosi śwarno górolka abo śwarno ceperka? Dziewcyny! Cy w rozie cego nie mogłybyście pojechać do Zakopanego i wybośkać tego Giewonta? Ocywiście nie teroz, ino wte, kie w kraju zrobi sie niebezpiecnie. Jeśli sie nie zrobi – na co zreśtom piknie lice – to niek ten najhyrniejsy tatrzański śpioch dalej wyleguje sie nad tom Strążyskom i Dolinom Białego.
No w kozdym rozie, ostomili, przez gardło nijak nie fce przejść mi zdanie: „Giewont to obciach”. Nawet teroz przez klawiature komputra z wielkim trudem przesło! I wcale nie dlotego, ze „obciach” nie jest góralskim słowem. W końcu wiele inksyk niegóralskik jakosi przechodzi. Ba taki juz w tej mojej owcarkowej dusy sentyment do tego nadzakopiańskiego wiersycka sie wyrytkowoł, ze przed jakomkolwiek złom myślom o nim jo sie bronie prawie tak zaciekle jak przed głupimi tabletkami od weterynorza. No i tak mi sie widzi, ze niejeden cłek, kie do Zakopanego przyjedzie i poźre na ten Giewont, to tyz nie powie: „Obciach”, ino pocuje jakiesi przyjmne ciepełko kasi między pierwsym a poślednim lewym ziebrem, a w głowie zaroz wyryktuje mu sie pikno ślebodno myśl, ftóro wartko pohybo ulicom Kościuszki, Ogrodowom, Kasprusiami, Strążyskom, potem wzdłuz Strążyskiego Potoka, przez Siklawice, przez las, przez skały… i dopiero pod tym wielkim zelaznym krzyzem sie zatrzymo. Abo i sie nie zatrzymo, ino pohybo ku następnym scytom. Taki cłek – podobnie jako jo – za nic w świecie nie fce brzyćko o tej górze pomyśleć. Ba wiedząc, co sie tamok na wierchu dzieje, boi sie, ze kiesik jednak pomyśli. No i jak to zrobić, coby do tego nie dopuścić? Znom jedno wyjście. Pewnie jest ik więcej, ale jo w tej kwilecce znom jedno. Musicie kapecke zapanować nad swoimi fceniami. Bo jo wos ludzi dobrze znom – kie ino uwidzicie barzo pikny wiersycek, to zaroz wołocie: „Ja chcę tam byyyyyć!!!” I nie zaprzecojcie, bo jo juz wiele rozy słysołek takie okrzyki ze strony turystów, kie ino z auta abo inksego PKS-u wysiedli i po okolicy sie rozejrzeli. No i kie ino to lezy w zasięgu wasyk mozliwości – zaroz rusocie tamok, ka tak barzo zafciało wom sie byyyyyć. Moi ostomili, kie zawołocie tak na widok Giewontu – nie idźcie. Choćby wos nogi same fciały ponieść – nie idźcie. Zadowólcie sie tym, co widzicie z daleka. Bo wte nie uwidzicie kotłującyk sie na wierchu Dżesik, Samant i Kewinów. Uwidzicie ino piknego, siumnego Zakopiańskiego Króla, jak godoł o tym wierchu pon Eljasz-Radzikowski, Króla, ftóry wzbudzi u wos taki sam zakwyt, jaki wzbudzoł u wasyk przodków sto roków temu. Ocywiście to jest rada na cas sezonu turystycnego. Poza sezonem – mozno sie na ten hyrny wierch wdrapać, najlepiej w brzyćkom pogode.*** I wte jest pikno sansa, ze nie bedzie wom groziło nagłe, mimowolne wydanie okrzyku: „Ale obciach!”. Pocciwemu Giewontowi zaś nie bedzie groziło, ze takim okrzykiem niefcący zrobicie mu przykrość. Hau!
* Ł. Kaźmierczak, Koniec świata na Giewoncie, „N.p.m. – Magazyn Turystyki Górskiej” 2010, nr 5 (110), s. 36.
** Ibidem, s. 40-41.
*** To znacy w górak nimo cegosi takiego jak brzyćko pogoda, ale mom nadzieje, ze wiecie, co tutok autor mioł na myśli? 😀
Komentarze
Wszyscy śpią, ja też sie udaję…
Z tym „obciachem” to mam takie tam… cosik mi sie nie zgadza, ale o tym jutro.
Branoc!
http://www.youtube.com/watch?v=PUbvl8TIAhY
…nie zgadza mi się, bo w życiu z Giewontem by mi się nie kojarzyło i nie kojarzy słowo „obciach”. Może też dlatego, ze nigdy nie byłam w Tatrach w sezonie turystycznym. Najbliżej sezonu – koniec maja, i to z Maćkiem byłam, Kewiny i Samanty zostały w Kanadzie 😉
Poproszę o definicję słowa „obciach”, bo dla mnie tak na roboczo i pierwszy pomyślunek „obciach” to znaczy zrobić coś nie tak, ubrać sie nie tak, coś nie dopasować do sytuacji. Wtedy się mówiło – ale obciach!
W żaden sposób nie wpisuje mi się to w okoliczności Giewontu…
Idę spać, ale jeszcze jedno dopiszę. Otóż widziałam niejedne góry wysokie, choćby takie Skaliste, co prawda nie Himalaje, ale jednak wysokie. I wiecie co? Jak od Krakowa Zakopianką się jedzie do samiuśkich Tater, i wyjeżdża się na taki jeden pagór mniej więcej w połowie drogi między – to dech zapiera.
http://www.youtube.com/watch?v=dPXRDwZiiHI
To zupełnie nie w temacie, ale dostałam e-mail od amerykańskiego bliskiego znajomego, urodziny obchodził wczoraj, więc wysłałam stosowne życzenia, a on na to:
„Dziekuje Alicja, maly wiersik tu.
100 lat, 100 lat
wina beczki,7 synow i coreczki!
niewiem nic o siedem synow i coreczke
Ale wina beczki to zawsze :))
Pozdrawiam
Joe”
Joe (Joseph, Józef) ma bardzo dalekie korzenie polskie, ale uczy się języka i bardzo Polska mu sie podoba. Kiedyś wam o nim napiszę i bliżej przedstawię.
Jak ja lubię takich ludzi… chyba go zapiszę do Budy albo co?! Właśnie mi to przyszło do głowy! Ale to pomysł na jutro (dzisiaj).
Branoc!
Ale to nie żaden obciach, to komercjalizacja.
I nostalgia za tym, co było kiedyś, autora artykułu.
tak to bywa, że wszystko się zmieni, Keviny i Samanty też chcą magię gór poznać, a nuz kogoś ona wciągnie.
A że innym wydaje się, że teraz to za tłoczno, za głóśno, za komercyjnie, za głupio, taka kolej rzeczy.
Agnieszka Osiecka już w latach chyba 80-tych pisała o mazurach, że sarny chorują tu na serce i że to nie te mazury STS-u i z lat 50tych, nieodkryte, piękne, dzikie.
Taki lajf:)
Wcale nie musi byc „Taki lijf”,ino gminna wladza powinna masami odpowiednio sterowac.Nie lepiej to u stop gory zorganizowac jarmark,moze wtedy wiekszosc zadowoli sie plastikowa tandeta,a prawdziwi milosnicy natury beda mogli w ciszy i spokoju kontemplowac piekno Tatr.
Podobnych miejsc nigdzie nie brakuje.Tak samo jest nad morzem.
Odnosze wrazenie,ze w kraju najwazniejsza „instytucja” jest baba ze straganem! 🙁 A przeciez mozna wszystko pogodzic, ino trzeba mozgownica ruszyc!!!
Ide juz sobie.Takie tematy zawsze wyprowadzaja mnie z rownowagi 😉
Ja tylko powiem dobranoc, bo wstałam o nieprzytomnej godzinie i padam.
Hej! 🙂
Ja też padam – do wpisu odniosę się jutro.
Dobrej życzę. 🙂
E tam… Ana, nie takie my ze szwagrem tematy 😉
Czasami się spuszcza zasłone na, i już, bo przecież „ludzkiego zwierza” nie przekonasz. W kraju nie jest tak źle, ja jeżdżąc do Polski co roku mam wrażenie, że jest coraz lepiej, a obserwuję w miarę bystro, wydaje mi się.
Nie mam Rodakom za złe, do wszystkiego trzeba sie przyzwyczaić, nabrać podejścia i tak dalej. Bywam w wielu miejscach, spotykam się z młodymi i starymi, i podoba mi się. Trzeba oddzielić rząd i politykę od tego, co zwyczajnie ludzie robią na codzień – a robią wiele. Dla siebie, dla dzieci, dla potomności, i to zostanie.
Grzebię w starych zdjęciach, oto, co wynalazłam :
http://alicja.homelinux.com/news/Dla_Macka/0694.jpg
Karp niejadalny, dziki, no ale dał się złapać 😯
Chyba Jerzor był bardziej przerażony, jak ten karp, bo to był pierwszy (i ostatni) Jerzora połów! W myśl ogólnie znanej zasady – zjesz, albo bedziesz zjedzony!
Niestety, stary karp nie nadaje się na patelnię…
Do Alecki
Hmm… z definicjom obciachu to jak z definicjom casu, o ftórom spytali roz świętego Augustyna. A ów Augustyn wte pedzioł: „Kie mnie o to nie pytajom – wte wiem, co to jest cas. A kie mnie pytajom – to nie wiem.” No ale tak se myśle, ze „obciach” znacy tutok – jarmarcno rozrywka dlo pozbawionej gustu gawiedzi. I wspinacka na Giewont mo być takom właśnie jarmarcnom rozrywkom. Kie ftosi wejdzie na ten Giewont, to jest z niego taki sam zdobywca scytów jak ze słuchaca piosnek disco-polo jest meloman. Ino właśnie trza tutok dodać, ze autor artykułu w „N.p.m.-ie” nie do końca sie z takom opiniom zgadzo. A kozdym rozie uwazo, ze ten story pocciwy Giewont zupełnie na takom degradacje hyru nie zasłuzył.
Joe w Owcarkówce bedzie barzo mile widziany! W końcu Mały Joe z Bonanzy to był barzo porządny cłek. Lemoniadowy Joe tyz był porządny. No to Józef Joe tyz z pewnościom barzo porządny jest! 😀
Do Grzesicka
„tak to bywa, że wszystko się zmieni, Keviny i Samanty też chcą magię gór poznać, a nuz kogoś ona wciągnie.”
Ze syćkie Kewiny i Samanty wciągnie – na to racej byk nie licył. Ale ze wciągnom sie przynajmniej nieftórzy z nik – mom nadzieje, Grzesicku, ze tak 😀
Do Anecki
„Wcale nie musi byc ‚Taki lijf’,ino gminna wladza powinna masami odpowiednio sterowac.”
Cało bida w tym, Anecko, ze gminne władze to cynściej lubiom sterować dutkami wpływającymi do gminnej kasy, niz tym, co dobre dlo przyrody. Na scynście jest jesce cosi takiego jak opinia publicno. W niej cało nadzieja. Ino trzymojmy kciuki, coby ta nadzieja nie okazała sie matkom gupik 😀
Do EMTeSiódemecki
„Ja tylko powiem dobranoc, bo wstałam o nieprzytomnej godzinie i padam.”
Niek to bedzie dlo nos syćkik przestrogom, coby nie nastawiać budzików na nieprzytomnom godzine 😀
Do Alsecki
„Ja też padam – do wpisu odniosę się jutro.”
Cyli nie dlo syćkik ta niedziela to był piknie odpocynkowy dzień? Cóz. Moze ta następno za tydzień bedzie lepso? 😀
Że obciach, to prawda. Skały na tym Giewoncie są jakieś takie nie wykończone. Ja bym je wyrównał i rzucił na nie ładny, kolorowy tynk akrylowy. Na przykład w barwach narodowych, żeby guglowe satelity wiedziały, że to Polska właśnie ❗
TesTeq,
😆 😆 😆
…przyjdzie walec i wyrówna!
Może ja wreszcie pójdę spać? 🙄
O….
http://www.youtube.com/watch?v=3b-qJEQQrFQ&feature=related
I udaję się w te tam…objęcia…
Dzień dobry wam, dobranoc mnie.
Eeeeetam, Owczarku – odkąd pamiętam (czyli ponad ćwierć wieku, niestety 😉 ), Giewont był super-symbolem hiper-obciachu… Te redaktory to już chyba pisać nie mają o czym, skoro tak stare kotlety odgrzewają… – podesłałbyś im nieco świeżego mięska 💡 z tej Twojej ulubionej masarni w NT, co?… 🙄 😀 😐
…górskiego obciachu, ma się rozumieć – górsko-turystycznych tęsknot, zamierzeń, realizacji i nawet szaleństw (vide pewien żleb wielce sławetny)…
…bo obciach jako taki niejedno ma imię… 😮 🙂
TesTeq,
😆
Na temat tego artykułu mam podobne, jak basia, uwagi. Górski obciach istnieje, odkąd pamiętam. Wprawdzie nie wędrowałam po Tatrach, jeno po Karkonoszach, ale widoki podobne – na Śnieżce panie i panowie w strojach, a zwłaszcza butach, raczej wizytowych, jedyna różnica to taka, że prowiant był noszony w nylonowych siateczkach, a nie w foliowych torbach. Inne też imiona dzieci się słyszało i nie było telefonów komórkowych. 😉
U nas lało w nocy, teraz tylko pada. Tradycyjnie zaśmiecę – miłego dnia! 🙂
A propos obciachu, to nie zapomnę jak niektóre panie turystki:) poi górach wprawdzie niskich bo Świętokrzyskich w szpilkach łaziły, widywałem takie.
A co do braku obciachu, Bieszczady i tyle:)
O jeszczo to:
http://www.youtube.com/watch?v=t1-ZicnIpw8
Unikalam modnych miejscowości, a do takich należy Zakopane i okolice, no i jeszcze kilka innych kurortów. Meczyl mnie tlum i gwar 🙁 , dlatego też na urlop staralam się wyjeżdżać we wrzęsniu lub w czerwcu, przeważnie na wieś i to taką, gdzie diabel mówil dobranoc. 😀
Oczywiscie,ze mozna uciekac( JESZCZE )w odlegle i spokojne miejsca.Tylko,ze ich jest coraz mniej.A jak nam sie oczy otworza,to juz nie bedzie czego ratowac! 🙁
Zamiast pekac ze smiechu,ze sa tacy,co bija na alarm,dzialac poki nie jest za pozno.
Kiedys pisalam,o tym,jak M.Ewerest jest zasmiecony.Na szczescie glosy tych,ktorzy byli owym smietniskiem przerazeni, dotarly,gdzie trzeba i niedawno szerpowie zorganizowali wielkie sprzatanie.Tony smiecia wywieziono.A Nepal wprowadzil surowe kary za zostawianie smiecia,wiec owi milosnicy natury pokornie wloka za soba wlasne brudy na niziny.I dobrze, w koncu gora nie do nich tylko nalezy,wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr 😉
Hej.
Oj… Everest…
mam film pod tym tytułem, , zrobiony przez „Nature” czy „Discovery”, nie pamiętam. Włos staje dębem 😯
Już nie o śmieciach i tych rzeczach (o tym też, bo film składa się z kilku odcinków), tylko że za wszelką cenę trzeba tam postawić nogę. Jak nie dasz rady wejść, to cię Szerpa wniesie jeden i drugi 🙄
I będziesz, i fotkę każesz sobie machnąć, a potem sama gloria!
…ale przyznajcie (szczerze!) sami… będąc w Himalajach, gdyby była okazja (PIENIĄDZE przede wszystkim, bo trzeba mieć pozwolenie, odczekać kolejkę zazwyczaj ponad rok i wybulić sporą kasę na wejściówkę – kilkadziesiat tys.$$$ – to doskonała zapora!) – to nie chcielibyście?
Ja bym…
Śmiecą „turyści”, bo uważają, że skoro zapłacili tyle kasy, to niech górska „sprzataczka” posprząta, jak w muzeum. Miłośnicy przyrody nie śmiecą, ani prawdziwi ludzie gór.
Otoz to Alicjo-ja Ciebie pozdrawlaju 😀
……………..ale,ale nawet jak bym miala taka kase,to bylabym sie na szczyty nie pchala,a juz tym bardziej jakies „badziewie” po sobie zostawila!
Taka ze mnie dziwaczka i nic na to nie poradze 😉
Co to jest obciach na Giewoncie to ja nie wiem, bo mam lęk wysokości. I tam nie lezę. Ale u mnie na Kurpiach, w Puszczy Białej obciach to jest gdy młodzi sąsiedzi z Płocka, którzy osiedli w pobliżu przyjeżdżają i natychmiast włączają głośniki, z których leci (100 decybeli albo więcej) muzyka taka: bum, bum, bum!BUMBUMBUM!Bum, Bum, Bum!BUMBUMB!!!
I tak do czwartej rano. Łosie uciekają, sarny płaczą, Basia łka a ja łapięza kłonicę… i ją odkładam. Rano mówię to sołtysowi a on na to: Przecie to urodziny.
Obciach?
Giewont od zawsze był traktowany pogardliwie przez „prawdziwych” ludzi gór, wężyki wycieczek, homo sapiąns, to był dla nich szczyt.
Był też w repertuarze mojej pierwszej górskiej przygody, wakacji w Zakopanem w …1961 roku. Przewodniczka, przyjaciółka znajomych, którzy zabrali mnie na wakacje, codziennie wybierała nam inne trasy.
Fantastycznie to wspominam i dałam się zaczarować.
Więc niech on sobie będzie obciachowy, a ja zawsze będę szukać go wzrokiem i zawsze będzie dla mnie punktem orientacyjnym w panoramie, i zawsze będę go kochać.
Giewont jest tak samo popularny, jak Bieszczady dzikie, Grzesiu:
http://patrz.pl/mp3/wojciech-mlynarski-po-prostu-wyjedz-w-bieszczady
Tylko dlatego ostały się jeszcze, jeżeli rzeczywiście ostały, że infrastruktura marna była, mało i kiepskie drogi, komunikacja tragiczna, baza noclegowa (he, he, he) w socjalistycznych zdobyczach ludu pracującego z rzadka posadowionego tu i ówdzie.
Boćkanie Śpiącego Rycerza dziwnie by wyglądało, ale w potrzebie… 😀
To ma Pan Piotr pecha.
Widzę tylko taką możliwość, że należy się zaprzyjaźnić.
Zaprosić na wino i coś do, porozmawiać i powiedzieć – ciepło patrząc w oczy – o udręczeniu przez muzykę, o tęsknocie za ciszą, o zwierzętach, które już nie przychodzą.
Jak Was polubią, to będzie im wstyd zakłócać spokój, przynajmniej taką mam nadzieję.
…kłonicę… a dwururkę trzeba posiadać i śrutem w tzw. podogonie!
Nie wyobrażam sobie w takiej scenerii podobnego podkładu muzycznego, nas na Kurpiach była siła, rozmawialismy długo w noc, ale i tak słyszeliśmy muzykę zza okien werandy – cykady, świerszcze i różne takie, to był podkład muzyczny! Jak się chce łubu-du-du, to się idzie do dyskoteki, a nie wlecze to-to z sobą na Kurpie 🙄
Ja mam lęk wysokości, ale się zapieram i lezę! Nie cierpię, prawie mdleję ze strachu – ale jak już jestem na wysokościach, to ho-ho!
Poza tym… a co mam zrobić, kiedy trzeba lecieć, i to tak mniej więcej 10 km nad poziomy?! Raz wyleciawszy – muszę latać 🙄
Przypomniał mi się źrebak u Sołtysa… to już dwulatek, było-nie było…
Giewont to czyta i schowal sie za firane.
http://www.zol.pl/webcam2/
Oprocz Giewonta jest Dlugi Giewont i Maly Giewont.
Mucha rowniez wchodzi na Giewont, a na czubku Giewonta jest smakowity rogalik.
(Giewonta (?u))
Maryś,
Twoja rada chyba lepsza od mojej konfrontacyjnej 😉
Żeby nie było obciachu, to ja Was pozdrawliaju w ten mglisty wiosenny dzień. 😀
Mimo mgły jest jasno i przyjemnie, czego i Wam życzę. 🙂
Ciągle pada. 🙁
Fajny sznureczek, Orca! 🙂 Chyba -u.
Moja poczta się zbiesiła, jak u hortensji – nie mogę wysyłać maili. Wczoraj w trakcie załatwiania korespondencji porobiło się coś takiego, że zniknęły ikonki (czy jak to nazwać) umożliwiające wysyłanie, przekazywanie wiadomości, a nawet odpowiadanie na nie. Wkurzające okropnie! 👿
To też nowa wersja.
Tradycyjnie zaśmiecę – miłego dnia! 🙂
O, Mt7, dzięki za młynarskiego, bo tego akurat o Bieszczadach nie znałem, ale o Bieszczadach poza SDM-em pięknie jeszcze śpiewali chłopaki z Ustrzyk:
http://www.youtube.com/watch?v=qtnjkNyXO5Q
I Kaczmarski:
http://www.youtube.com/watch?v=xBWH4-QSlsE
A zresztą pisałem kiedyś o Bieszczadach, no:
http://tekstowisko.com/tecumseh/59378.html
Alsa,
Uuuuu… Teraz Giewont ukazal sie i wyglada piknie.
Szukalam pochodzenia nazwy Giewontu i wiki donosi, ze to chyba od nazwiska rodziny goralskiej. Pisza, ze jest tam duzo jaskin.
Przypomnialo mi sie, ze w jakims zabytkowym miejscu w Polsce (nie pamietam gdzie) na scianie bylo napisane ‚My tu byli’… To na pewno nie bylo w zadnej z jaskin Giewontu, bo nidgy tam nie bylam.
Grzesiu,
koniecznie obejrzyj „Bazę ludzi umarłych” nakręcony w 1958 roku wg. Hłaski „Następny do raju”.
Jeżeli jeszcze nie widziałeś, to w Tubie są co najmniej dwa komplety.
Akcja dzieje się w Bieszczadach.
Grzesiu, tu jest linka do 1 części:
http://www.youtube.com/watch?v=arrFMuQDoIQ
To muzyczny motyw tego filmu, klasyka przedwojenna:
http://www.youtube.com/watch?v=1f4bcviYSQ0
Ja Was pazdrawlaju w ten okropny,zimny,deszczowy wieczor 🙁
Powiadam Wam, zima wrocila!!!
Panu Piotrowi wspolczuje,bo podobne „nieszczescie” spotkalo nas podczas ostatniego pobytu w Lazach,nad morzem.Tak,jak szybko otworzylismy okna,zeby posluchac szumu morza,tak jeszcze szybciej przyszlo je zamykac!!Do poznej nocy maltretowani bylismy muzyczna rabanka!
Widac chamstwo,jest trwalsze,niz najbardziej „upie………wy” chwast!!
Salute amici.
mt7,
zajrzyj do skrzynki mailowej.
U mnie słońce, ale chłodno 🙁
U mnie burza – niedawno wróciłam do domu, więc mi się udało.
To chyba jedyna dobra wiadomość dzisiaj – R. ma półpaśca, Natalka początek zapalenia oskrzeli (jutro miała jechać na „zieloną szkołę”), a mnie boli gardło. 🙁
A na dokładkę wysiadła mi akustyka w komputerze – moge tylko czytać, nie mogę słuchać. 🙁
Nic to – jutro przyjadą dwa oddziały kawalerii i pewnie coś poradzą na tę weredę. 😀
…a to współczuję – choroby w domu=Krzyż Pański.
Idę odcedzić ziemniaki i wypić za zdrowie.
Półpasiec jest chyba chorobą zakaźną. 🙁
A czemu, Also, nie masz ze dwóch dodatkowych skrzynek mailowych.
Polecam Ci w Googlu, rejestrujesz się i wysyłasz pocztę ze strony internetowej.
Nie z pulpitu komputera przez pocztę systemową.
Odbierasz też w swojej skrzynce na stronie internetowej, niczego nie ściągasz .
Temat można rozwijać i kombinacje, ale to w następnym etapie.
Ale sie Grzesiu zabieszczadzil! A jak mi ochoty na wyjazd narobil! Bylam w 81 i 89 i do dzisiaj wspominam, jak cudownie bylo. Jaka cisza i spokoj i dzicz! W Tatrach bylam niestety tylko z klasa (pierwsza ogolniaka), co wspominam niezbyt mile. Tzn. wspomnienia w sumie sa mile, ale w innym sensie. Na Giewoncie nie bylismy, bo juz wtedy nawet dla nas to byl obciach. Tak sie to moje serce zawsze rwalo na poludnie, w gory i na polnoc, na morze. A ze sie nie moglo rozerwac, to zostawalo co roku w Borach Tucholskich. Ale co tam, kochanie moje chce mnie z dzieckami na jakis festiwal rockowy pod namiot wyciagnac, wiec mam karte przetargowa na wyciagniecie w gory. (Niech sobie Dunczyk jeden zobaczy, co to za wynalazek!)
U nas cieplo, czasem popaduje. Czwartek i piatek mamy wolny, wiec mam nadzieje, ze bedzie slonecznie i w koncu ochrzcimy nasz nowy taras.
Alsa, jak mi Ciebie i Twojej Bandy zal! Kurujcie sie i naprawiajcie jak najszybciej!
To dobrej nocy zycze i ide nastawic budzik na nieprzyzwoita godzine (ostatni raz w tym tygodniu 🙂 ).
Papatki
Festiwal pod namiotem? He, he, to może jakie kąpiele błotne i inne figle też.
A gdzie ten duński Woodstock się odbywa?
Pewnie, dzieci pod pachę i w świat. 😀
W Warszawie widzę turystów z maluchami jedno ledwie chodzi, drugie wożone w wózku, jedzą obiady w restauracyjkach.
Naprawdę dużo jest par z dziećmi. 🙂
Dziękuję za wyrazy. 🙂
Półpasiec nie jest chorobą zakaźną – tak mówią google, więc wierzę. 😉
Dlaczego nie mam dodatkowych skrzynek? – bo ja naprawdę jestem matołek komputerowy. Moim oddziałom kawalerii ręce opadają, a najmłodsza siostra stwierdziła ze zgrozą: ‚Ty chyba naprawdę jesteś idiotką. Przecież to takie proste!’
Dobrze, że w Budzie jest miejsce i dla mnie, że o Smadnym i jałowcowej nie wspomnę! 😀
Also, google mówią coś innego:
http://www.google.com/search?q=P%C3%B3%C5%82pasiec&rls=com.microsoft:pl:IE-ContextMenu&ie=UTF-8&oe=UTF-8&sourceid=ie7&rlz=1I7ADBF
Moja Mama chorowała i jeszcze ktoś z rodziny i było zakaźne.
Coś te google pieprzą… moja znajoma miała ten półpasiec i tylko ona, a jej syn lekarz – byłby ostrzegał 🙄
Ja nie mówię, że wszyscy dookoła muszą zachorować, ale trzeba uwazać.
Lekarze,i owszem, proszą chorych o ograniczenie kontaktów z innymi.
To do lekarza należy ostatnie słowo, on powinien określić warunki.
Do TesTeqecka
„Że obciach, to prawda. Skały na tym Giewoncie są jakieś takie nie wykończone.”
Mozliwe, TesTeqecku, ze lokalne władze fciały ten Giewont uporządkować przed otwarciem olimpiady zimowej w Zakopanem? Ba kie stało sie jasne, ze olimpiady w Zakopanem nie bedzie – to straciły motywacje 😀
Do Hortensjecki
„Meczyl mnie tlum i gwar , dlatego też na urlop staralam się wyjeżdżać we wrzęsniu lub w czerwcu, przeważnie na wieś i to taką, gdzie diabel mówil dobranoc.”
O! To muse Ci pedzieć, Hortensjecko, ze w pierwsej połowie grudnia puściutkie jest nawet Zakopane. I jeśli wte diask nie godo tamok dobranoc, to ino dlotego, ze zblizające sie świeta Bozego Narodzenia kapecke go onieśmielajom 😀
Do Alecki
„ale przyznajcie (szczerze!) sami? będąc w Himalajach, gdyby była okazja (PIENIĄDZE przede wszystkim, bo trzeba mieć pozwolenie, odczekać kolejkę zazwyczaj ponad rok i wybulić sporą kasę na wejściówkę – kilkadziesiat tys.$$$ – to doskonała zapora!) – to nie chcielibyście?”
Jo byk fcioł, Alecko. Ale ino latem. Bo zimom mógłby zamarznąć Smadny Mnich, ftórego zabrołbyk ze sobom na droge 😀
Do Basiecki
„Te redaktory to już chyba pisać nie mają o czym, skoro tak stare kotlety odgrzewają… – podesłałbyś im nieco świeżego mięska z tej Twojej ulubionej masarni w NT, co?”
Teroz to akurat jestem im, Basiecko, wdzięcny, ze odgrzały tego kotleta. Dały mi przynajmniej okazje, coby stanąć w obronie hyru Śpiącego Rycerza 😀
Do Alsecki
„Górski obciach istnieje, odkąd pamiętam.”
Najstarsy opis górskiego obciachu, jaki cytołek, to jest autorstwa pona Struga. Ale nie wyklucom, ze istniejom starse. Nawet duzo, duzo starse.
A co to za choróbska Twojom Rodzine, Alsecko, dopadły? Precki z tymi choróbskami krucafuks!!!!! 😀
Do Grzesicka
„A propos obciachu, to nie zapomnę jak niektóre panie turystki:) poi górach wprawdzie niskich bo Świętokrzyskich w szpilkach łaziły”
To jo se myśle, Grzesicku, ze po Tatrak to one powinny nawet chodzić w wyzsyk śpilkak. No bo skoro wyzse góry…
A Biescady pikne som! Haj 😀
Do Anecki
„Kiedys pisalam,o tym,jak M.Ewerest jest zasmiecony.Na szczescie glosy tych,ktorzy byli owym smietniskiem przerazeni, dotarly,gdzie trzeba i niedawno szerpowie zorganizowali wielkie sprzatanie.Tony smiecia wywieziono.A Nepal wprowadzil surowe kary za zostawianie smiecia,wiec owi milosnicy natury pokornie wloka za soba wlasne brudy na niziny.I dobrze”
Pewnie ze dobrze! Przynajmniej wiadomo, ze góra znowu mo 8848 metrów wysokości. A z tymi śmieciami – to trudno było pedzieć. Pewnie było ponad 9 tysięcy 😀
Do Pona Pietra
„Co to jest obciach na Giewoncie to ja nie wiem, bo mam lęk wysokości. I tam nie lezę. Ale u mnie na Kurpiach, w Puszczy Białej obciach to jest gdy młodzi sąsiedzi z Płocka, którzy osiedli w pobliżu przyjeżdżają i natychmiast włączają głośniki, z których leci (100 decybeli albo więcej) muzyka taka: bum, bum, bum!BUMBUMBUM!Bum, Bum, Bum!BUMBUMB!!!”
A to, Ponie Pietrze, mój baca z kolei godo na cosi takiego nie obciach, ba kapecke inacej: skaranie boskie 😀
Do EMTeSiódemecki
„Więc niech on sobie będzie obciachowy, a ja zawsze będę szukać go wzrokiem i zawsze będzie dla mnie punktem orientacyjnym w panoramie, i zawsze będę go kochać.”
Ino od strony Kasprowego, to on wyglądo inacej. Zupełnie nie przybocowuje śpiącego rycerza. No ale to z pewnościom piknie wies, EMTeSiódemecko. Godom tak na wypadek, kieby ftosi inksy nie wiedzioł.
„Boćkanie Śpiącego Rycerza dziwnie by wyglądało, ale w potrzebie…”
Cały kraj byłby Ci barzo wdzięcny, EMTeSiódemecko! Ba miejmy syćka nadzieje, ze takiej potrzeby nie bedzie 😀
Do Orecki
„Giewont to czyta i schowal sie za firane.”
O! A kie jo tamok poźrełek, Orecko, to juz wyseł. Moze przemyśloł sprawe i uznoł, ze nimo sie cego wstydzić?
A skąd sie wzięła nazwa Giewont – to wyjaśniłek we wpisie z 21 grudnia 2006 rocku 😀
Do Plumbumecki
„Ale sie Grzesiu zabieszczadzil! A jak mi ochoty na wyjazd narobil! Bylam w 81 i 89 i do dzisiaj wspominam”
Oooo! To skoda, ze nie byłaś tamok w roku 1983, Plumbumecko. Miałabyś wte sanse spotkać hyrnego Wojciecha Dziubasa. No ale to, co tamok uwidziałaś, to na pewno i tak było pikne 😀
MT7, Woodstock mamy w Roskilde. To najwiekszy festiwal rockowy w Europie. Ale na ten wybralibysmy sie jedynie, jesli udaloby sie dziecka gdzies zaparkowac. Z nimi pod namiot to na Langelandsfestival. http://www.langelandsfestival.dk/ To taki rodzinny wlasnie.
Piszesz, ze widujesz dzieci, ktore chodzic nie moga i wozone w wozkach sa. Czy to z racji jakiegos uposledzenia, czy tylko z lenistwa i obojetnosci rodzicow? Wczoraj o tym z Mamusia moja pisalam. Moim to chyba nie grozi. 🙂
Nie, Plumbumeczko, to są baaardzo małe dzieci. 🙂
Chodziło mi o to, że pełna podziwu patrzę, że dla ludzi dwójka dzieci w wieku 2-3 lat i 1-1,5 nie stanowi problemu, żeby gdzieś pojechać, zwiedzać miasta.
Wózki są spacerowe, bo te drugie, a bywa i trzecie, dzieci nie chodzą jeszcze dobrze.
Może tak jest już od dawna, ale ja to zauważyłam dopiero teraz, kiedy wybrałam się z moim bratem parę razy do różnych restauracyjek na Starym Mieście i znacząca ilość gości to młode małżeństwa obcokrajowców z bardzo małymi dziećmi.
Popatrzyłam sobie na filmy z Langelandsfestival, na dzieci i ludzi.
Pomyślałam, że to życzliwy, dobry kraj do życia ta Dania. 😀
Lecę zaraz do brata, tylko złożę życzenia mojemu dziecięciu wyrośniętemu.
Dzięki Owczarku za podpowiedź. Bobry mieszkają tuż obok mnie. Skorzystam z ich pomocy powołując się na przyjaźń z Tobą. Ale mam nadzieję, że po ostatnich rozmowach Barbary z hałasującymi sąsiadami będzie lepiej. Narazie – cisza!
Owczarku drogi, drodzy Goście Owczarkówki…
Kusiło mnie przez moment, by zacytować tu, jak bardzo mocno i od jak dawna przeplatało się w ludziach gór i turystach-debiutantach Giewontowe „odi et amo”… W końcu wyszło na to, że… ‚przepisała mi się’ cała gawęda Władysława Krygowskiego (z książki wspomnieniowej „Wspinaczka po tęczy”*) – za dużo na cytat komentarzowy, a nawet na wpis…
Może ciekawym będzie przekonanie się, że już 90 lat temu Giewont był obciachem… Z prawie tych samych powodów, co teraz… 😮 i to dla kogo?! – dla kilkunastoletniego chłopczyka (bo i cóż, że z „zacnej” krakowskiej rodziny inteligenckiej z górskimi tradycjami?! 🙂 )… i że tenże chłopczyk-chłopiec-mężczyzna mimo wszystko nie odmówił sobie kilku wejść na górę z wyślizganymi, ołańcuchowanymi stopniami, metalowym krzyżem ściągającym tłumy i pioruny oraz niesamowitą przepaścią pod ‚samymi’ stopami.
…Giewontu i wejść nań po prostu nie da się zapomnieć… jakkolwiek mocno by człowiek nie wybrzydzał na folklor, żelaziwo i wszystko inne… 🙂 🙂 🙂
___
*Btw, pierwszą gawędą pomieszczoną w tej właśnie książce jest tekst „Sentymentalna podróż koleją żelazną” wspominający i kolej cesarsko-królewską sprzed pierwszej wojny (dziecięctwo autora) i lukstorpedę, dojeżdżającą z Krakowa pod Giewont w 2.5 h! 🙂