Do Kanossy
Mojo wina, mojo wina, mojo barzo wielko wina! Wyryktowołek bozonarodzeniowy wpis? Wyryktowołek. Złozyłek tamok świątecne zycenia komentatorom mojego bloga? Złozyłek. I syćkik komentatorów w tyk zyceniak wymieniłek? Ano … nie syćkik, zabocyłek o Borsucku. Jak to sie stało – sam nie wiem. Konia z RZĄDEM temu, fto to odgadnie!
Wprowdzie teroz – sami poźrejcie na mój poprzedni wpis 🙂 – Borsucek juz jest wymieniony! Ale to nie mojo zasługa. To jest pikno zasługa redakcji internetowej Polityki, ftóro na mojom prośbe dopisała Borsucka do listy adresatów zyceń. Natomiast mojo wina nie zmniejsyła sie z tego powodu ani kapecke.
No a skoro jest wina, to jakoś odpokutować jom trza. A najlepsym znanym mi sposobem odpokutowania winy jest póście do Kanossy w brzyćkim worku, jak to cysorz Henryk Cworty ucynił 929 roków temu. Ino teroz pewnie drogi do Kanossy som lepsej jakości niz te 929 roków temu, więc przydołby sie jakisi dodatek do tej pokuty, na przykład zawiesono na syi pochwa do mieca, jako u pona Juranda ze Spychowa.
Ino o ile ze zdobyciem pokutnego worka nimo u mnie problemu, to nie barzo wiedziołek, skąd wezme w mojej wsi pochwe? Nawet u Felka znad młaki, ftóry jest najbogatsy we wsi, nie przybocuje se, coby jakosi pochwa była! Som u niego w jednej izbie takie rózne zbroje rycerskie, tarce, miece, szable, pistolece. Ale pochwy – nimo! Jakosi wybrakowano ta Felkowo kolekcja!
No, powiedzmy, ze góralskim odpowiednikiem mieca mogłaby być ciupaga. Akurat ciupaga w mojej chałupie jest, do przodka-zbójnika mojego bacy ona nalezała, a teroz baca jom mo. Ino chyba wse to była ciupaga bez pochwy. Samom ciupage zaś baca trzymo w skrzyni. Cy zatem skrzynia moze być ciupagowom pochwom? Cy jak póde ze skrzyniom do Kanossy i spotkom tamok papieza, coby mi rozgrzysenia udzielił, to papiez zgodzi sie ze mnom, ze skrzynia moze pochwe zastąpić? Tego nie wiedziołek. Ale przecie jeśli zacne sie nad tym zastanawiać, to nigdy do Kanossy nie wyruse, a ludzie zamiast „wybiero sie jako sójka za morze” zacnom godać: „wybiero sie jako owcarek do Kanossy”.
Poza tym nadarzyła sie dogodno okazja, coby sie do skrzyni z ciupagom dobrać: baca z gaździnom pojechali do Nowego Targu zrobić przedświątecne zakupy. Nie wiedziołek, kie wrócom, ale mogli wrócić w kozdej kwili. Kie wrócom – wydostanie skrzyni z chałupy bedzie znacnie trudniejse. Nie było więc co zwlekać!
Dostołek sie do chałupy, wesłek do izby, ka stała skrzynia z ciupagom. Otworzyłek skrzynie. W środku była nie ino ciupaga, ale tyz całe mnóstwo inksyk bacowyk i gaździninyk pamiątek, nieftóre z nik casy cysorza Franciska Józefa bocyły! Mnie jednak interesowała teroz sama skrzynia, a nie jej zawartość. Powyrzucołek ze skrzyni syćko z wyjątkiem jednego pającka, ftóry sie tamok zasył. Fce odbyć ze mnom podróz do Kanossy? Jego sprawa!
Wreście podjąłek niełatwom próbe wyciągnięcia skrzyni przez okno do pola. Jakoś to mi sie udało, choć przy okazji stłukłek sybe w oknie. Te wine tyz trza bedzie kiesik odpokutować, ale to juz zrobie inksym rozem. Dwie pokuty naroz to za wiele jak na jeden owcarkowy organizm
Kie skrzynia znalazła sie poza chałupom, pozostało zaopatrzyć sie w worek pokutny. To – jako juz pedziołek – nie było trudne. Posłek do komórki bacy, ka lezom worki z grulami. Wysypołek grule z jednego worka, a potem wygryzłek w nim dziury na łeb i na łapy. No i juz ekwipunek pokutny miołek piknie skompletowany! A zatem – owcarku, w droge!
Wprowdzie nie barzo wiedziołek, ka iść, ale nie przejmowołek sie tym zbytnio. Przecie syćkie drogi prowadzom do Rzymu, a Kanossa jest w tym samym kraju, co Rzym. Więc jak Rzym sie znajdzie, to i Kanossa jakoś znaleźć sie powinna.
W worku pokutnym sło sie nawet nienajgorzej, choć moze wyglądołek kapecke dziwacnie. Kie tak słek przez wieś, to nawet usłysołek jak ftoś sie dziwił, ze święta jesce nie nadesły, a tutok juz jakiś przebieraniec-kolędnik po wsi chodzi.
Trudniejso sprawa była ze skrzyniom. No bo cięzko ona była jak sto frasów! A jo musiołek zębami jom za sobom ciągnąć! Skoda ze zima śniegu poskąpiła, bo po śniegu ciągłoby sie to jak sanki. Ale narzekać nie mogłek. Przecie nie wybierołek sie na wcasy, ino odprawiołek zasłuzonom pokute!
Nie było wprowdzie późno, ale wiadomo, ze w grudniu noc wceśnie zapado. Kie dociągłek skrzynie ku drodze do Nowego Targu i dalej zacąłek leźć tom drogom, było juz zupełnie ciemno. Słek dalej, ba coroz bardziej traciłek siły. Na mój dusiu! Kie wymyśliłek se te całom pokute, myślołek, ze zdąze wrócić z Kanossy jesce przed Świetami! A teroz zacąłek sie obawiać, ze nawet na Trzek Króli sie nie wyrobie.
Syćkie przejezdające samochody nagle zwalniały, kie mnie mijały. Wcale mnie to nie dziwiło. Kiebyk był kierowcom auta, tyz zwolniłbyk zdziwiony widokiem owcarka ubranego w płócienny worek i targającego wielkom skrzynie.
Skoda ino, ze te samochody nie zwalniały na telo, coby nie chlapać na mnie błotem spod kół. Mojo kufa zrobiła sie tak zbryzgano tym błotem, ze bardziej chyba przybocywołek dalmatyńcyka niz owcarka.
Zatrzymołek sie. Musiołek kapecke odpocąć, bo skrzynia zrobiła sie dlo mnie tak cięzko, jak by była po brzegi wypchano Janosikowymi skarbami.
Uwidziołek, ze jedno furgonetka, jadąco drugom stronom drogi, nie ino zwolniła na mój widok, ale nawet zatrzymała sie przy mnie. Ze zmęcenia nie od rozu to ku mnie dotarło, ale po kwili uświadomiłek se, ze .. jo te furgonetke znom! Przecie to było auto mojego bacy!
Z auta wyskocyła mojo gaździna, przebiegła przez jezdnie nie zwazając, ze mało nie wpadła pod nadjezdzającego z naprzeciwka tira. Zaroz kucła przy mnie.
– Mój ty bidoku! – zawołała odgarniając zabłocone kudły z moik ocu. – Przecie ty ledwo zyjes!
– To jest nas pies? – zdziwił sie baca, ftóry tyz wysiodł z furgonetki i doseł ku nom. – Znom go od sceniaka, ale w takim stanie w zoden sposób byk go nie poznoł! Co on tutok robi?
– Jak to co robi? – gaździna odpowiedziała pytaniem na pytanie takim tonem, jakby usłysała od bacy pytanie, kielo to jest dwa plus dwa. – Nie mógł docekać sie nasego powrotu do chałupy! Cekoł nieboze i cekoł, jaz wreście rusył w droge, coby nos sukać!
– Ale cemu rusył nos sukać w moim worku na grule? – dziwił sie dalej baca.
– Ej, ojciec! – Gaździna machnęła rękom. – Widocnie boł sie, ze zmarznie w drodze, to włozył na siebie ten worek.
Baca pytoł dalej:
– A co robi przy nim ta skrzynia?
– Nietrudno sie domyślić – pedziała gaździna. – Pewnie podejrzoł u ludzi, ze jak wyrusajom w dalekom droge, to pakujom swoje rzecy do skrzyni abo inksej walizy i bierom taki bagaz ze sobom.
Baca zajrzoł do środka skrzyni.
– Matka! Ale on nic do tej skrzyni nie spakowoł! W środku nic nimo!
– Ej, ojciec, ojciec – westchnęła gaździna. – Przecie to pies, nie cłowiek. Nimo takiego rozumu, jako ty. Uwidzioł kasi – moze w telewizji? – ze ludzie bierom w podróz bagaze, ale nie wiedzioł, ze te bagaze som po to, coby spakować do środka potrzebne rzecy. I dlotego pustom skrzynie wziął.
Bacy to syćko wydawało sie straśnie dziwne. Ale zgodził sie z gaździnom, ze trudno było w inksy sposób wyjaśnić moje zachowanie.
Gaździna wartko zabrała mnie do samochodu, baca zaś zaciągnął do auta mojom pokutnom skrzynie. Gaździna ściągła ze mnie worek od gruli. Owinęła mnie ciepłym kocem i własnom kieckom zacęła wycierać z błota mojom kufe. Cały cas przy tym straśnie mnie przeprasała, ze na tak długo zostawiła mnie samego. Pedziała, ze skoro takom okrutnom krzywde mi wyrządziła, to na dobrom sprawe powinna odpokutować idąc do samej Kanossy. No, nie! Niek tego nie robi! Przecie ona swoje roki juz mo, a jo z własnego doświadcenia dobrze wiem, ze iść do Kanossy wcale nie jest łatwo!
Na scynście baca wartko wybił jej ten pomysł z głowy, bo pedzioł:
– Dojze, matka, spokój! Przecie jak pódzies do Kanossy, to zostawis psa na jesce dłuzej niz dzisiok!
I zaśmioł sie. Gaździna tyz sie zaśmiała i przyznała bacy racje Cało naso trójka w dobryk humorak dojechała do wsi.
Następnego dnia była Wigilia, a potem – Święta. Na mój dusiu! Ale jakie Święta! Podcas kozdego posiłku gaździna zaprasała mnie do stołu i dawała mi najlepse przysmaki! I synke, i baleron, i bocek …! Ocywiście kiełbasy jałowcowej tyz mogłek sie objeść telo, kielo ino mój owcarkowy brzuch mógł pomieścić! A kie objedzony nie miołek juz siły brzucha unieść, gaździna urządziła mi przy swoim wyrku wygodne posłanie, cobyk se piknie wypocął za syćkie trudy, jakie ponose przez cały rok pilnując owiec abo chałupy. Śmiem twierdzić, ze w całej historii pasterstwa zoden owcarek nie mioł tak udanyk Świąt Bozego Narodzenia, jako jo w tym roku miołek!
No i widzicie – krucafuks! – jaki jest mój owcarkowy zywot? Nawet pokuty nie moge porządnie odprawić, bo mom z tego więcej przyjemności niz umartwienia. Hau!
P.S. Trza zrobić w nasej budzie miejsce dlo śtyrek nowyk gości: Lolecki, Blejkocika, Hakenbusicka i Przycynecka! Powitać piknie! 🙂
Komentarze
nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło :-). Na ten przykład moje marudzenie zmieniło się w tę piękną opowieść o tym, jak się ludzie i ziwerzaki odnajdują w Święta 🙂
To zaiste piękne Święta Owczareczku miałeś, a co na to wszystko Pani Owczarkowa? Samą niebogę ostawiłeś w świąteczny czas?
Borsuczek chyba już w pełni ukontentowany.
Muszę teraz jechać do mamy, wrócę wieczorkiem do ciepłej budki.
Hej!
Owcarku, czy po drodze nie widziałeś przypadkiem zaginionego górach renifera?
Ja tak troche do poprzedniego wpisu jeszcze, a raczej dyskusji pod wpisem owczarka chciałbym sie odnieść, a dokładniej do pytania Oli, czy blogi to już literatura. Wprawdzie pytanie moim zdaniem retoryczne( przynajmniej w wypadku wpisów owczarka, bo swoich tak wysoko nie oceniam) i w dodatku do wieszczów skierowane, ale i skromny grześ sie wypowiedzieć chce w tej kwestii. Myslę, że owczarek to tworzy coś fascynującego, już proponowałem, by najlepsze jego teksty jako książkę wydac, bo w wersji papierowej czytałoby się to jeszcze fajniej. No i sławni byśwa sie stali, cała owczarkowa sfora. A blogi tak w ogóle to raczej najczęściej publicystyka albo rodzaj dziennika, niekiedy nie za dobrej jakości. Ale jedno mnie cieszy i zaskakuje, szczególnie na blogach( w blogach?) ,,Polityki”, ale nie tylko, wysoki bardzo poziom wpisów komentujących treść bloga, jak się poczyta fora internetowe tak ogólnie dostepne, to jest tragedia, chamstwo itd., a w wiekszości blogów dyskusje, nawet jesli bardzo ostre i zaciekłe to sa raczej kulturalne. I to cieszy. A czasem wpisy komentatorów ciekawsze i bardziej rozwijające niż sam wpis głównego blogera, to też cieszy. Pozdrawiam wszystkich i pogrążam się w słuchaniu muzyki oraz czytaniu o potworności u Victora Hugo.
Wyznanie winy było?-Było
Żal za grzech zaniechania był?-Był
Zadośćuczynienie było?-Było
Wybaczenie grzechu?-Też było
Tak więc ,sam grzesznik Owczarek wyznaczył sobie pokutę,w postaci
pielgrzymki do Canossy w pokutnym worze.
Jaką wybrał trasę–pozornie jedynie możliwą,jako,że wszystkie drogi
do Rzymu prowadzą,a więc i pośrednio do Canossy.
To wszystko prawda,tylko zupełnym przypadkiem? Owczarek wiedział,że
Gażdzina z Bacą wybrali się do Nowego Targu,więc poszedł tą właśnie
drogą pokutować w Canossie.
Ja w przypadki nie wierzę,Wiedział,że spotka Gażdzinę z Bacą–jak się
to skończyło wszyscy wiemy.Kosztem niewielkiego spaceru zdrowotnego
załatwił sobie Święta na pełny gwizdek,nawet dopuszczony został
do pierzyny Gażdzinowej………….
A biedny Baca pocieszał w panaOwcarkowej budzie biedną , samotną
i opuszczoną Panią Owcarkową,mam nadzieję , że do pustej miski
kapnęło co-nie -co z Pańskiego stołu i głodu nie zaznali/na szczęście nie
było mrozu/
Oj Owczarku, z ta pusta skrzynka, baca i furgonetka moze by tak pielgrzymke na Slowacje przedsiewziac przed Nowym Rokiem? Pozdrowienia.
To jest dobra koncepcja,mając na uwadze zbożny cel w postaci
Smadnego Mnicha!
Ej Motylku,a ja tam wierze,ze Owcarek mial jak najlepse intencje,coby na prawde odpokutowac.Ino przypadek zrzadzil,ze poszedl droga do Nowego Targu!!
Ja tam doskonale rozumie gazdzine,ze serce jej zmieklo i po takiej przygodzie uraczyla Owcarka samymi smakolykami ze swiatecznego stolu.
Opowiem wam cos a propos litosci.
Razu pewnego rozbijalam kotlety schabowe.Nasz kocur imieniem Napoleon wiernie mi asystowal.Byl cieply majowy dzien.Okno w kuchni bylo otwarte.To sa wazne szczeguly opowiastki.
W pewnej chwili odwrocilam sie od stolu.To wystarczylo,zeby kocisko wskoczylo na stol,chwycilo wielkiego kotleta i hyc ucieklo przez okno do ogrodu.O moj dusiu! Nici z obiadu,pomyslalam.Wybieglam za kocurem.
Najpierw nigdzie zlodzieja nie bylo.Po dobrej chwili wrocil……..z kotletem,lekko nadgryzionym i utytlanym w piachu!
W pierwszej chwili chcialam go ukarac.Niech je suche zarcie caly tydzien!
Zadnego „Liskacza”!!!!!!!!!
Ale jak spojrzalam jeszce raz na jego smutna mine.Zal mi sie drania zrobilo,zlosc mi przeszla.W koncu coz wart jest kotlet,obok kociej milosci!
Pozdrawiam wszystkich, a Owcarka w szczegolnosci!
Pa Ana.
No to miołeś, Owcarku piykne Święta!
Motylecku!
Cy w tym swoim pytaniu o wybranie drogi przez Nowy Targ sugerujes, ze Owcarek kcioł zeby go jego gospodorze znaleźli? To sie mylis! Poźrejcies syćkie na mape. Ze wsi pod Turbaczem, ka Owcarek miesko, do Włoch trza sie dostac przez przejście granicne abo na Łysej Polanie, abo na Chyznym. A na oba przejścia droga prowadzi akurat przez Nowy Targ. Inny drogi owcarek wybrać nie móg!
Z prawnicego punktu widzenia, cało ta historia wyglondo tak:
Tyn najucciwsy z owcarków, stwierdził ze popełnił bezeceństwo, za ftóre musi odpokutować. Znacy sie, ze stwierdził u siebie wine i som wyznacył se kare. (Teroz prawo dopusco, ze przestympca moze se som kare wymiezyć i kie sie z prokuratorym dogadajom, sąd ino te kare przyklepuje) No i zacon te kare wykonywać, cyli spakowoł sie i poseł do Kanossy. Ale cy ón rzecywiście zawinił? Przeca w swoim wpisie popełnił błąd, błąd niezamierzony, a taki błąd wykluco wine! A jak nima winy, nima kary! Owcarek o tym nie wiedzioł i targoł te skrzynie do Kanossy. I byłby bidocek pewnikiem doseł, ino Poniezus sie zorientowoł, ze ón jes niewinny i zesłoł mu na droge gospodorzy coby mu te kare przerwali. A ze kara była nienalezno, to mu Poniezus wyryktowoł w nagrode piykne Święta z synkom, baleronikiem, bockiem i kiełbasom jałowcowom!
PS. Jesce apropos tego „Wieszcza” Jo, kie pomysle „Wieszcz” to od razu staje mi przed ocami pon Mickiewicz, za nim staje pon Słowacki a za nim staje pon Krasiński. No i sie robi tako Aleja trzech Wieszczów, ftóro jak wiadomo, jes najbarziej zakorkowanom ulicom w Krakowie. Ta aleja jes tako, ze cworty Wieszcz sie na niej nie zmieści, bo akuratnie jes na trójke Wiesców ryktówano. Kie by doseł jesce jedyn, w domyśle – jo, byłaby jesce barziej zakorkowano i syćka w Krakowie by na mnie pomstowali, a tego nie kce!
Profesorku, zawszeć można poprosić o własną ulicę, po co się pchać do spółki z innymi wieszczami? Jakby taka ulica im.Profesorka była (lub np. ul. Profesorkowa:), to na pewno bez korków by się tam obywało; w ogóle, na pewno by była zamknięta dla ruchu samochodowego – a najlepiej, jakby to był deptak :).
I byłoby miło mieszkać przy takiej ulicy… Moja ulica nazywa się Zgoda, dlatego też pewnie jej mieszkańcy w zgodzie żyją (chociaż to ślepa uliczka, więc może i dlatego…;). a na ul. Profesorkowej – sami profesorzy by byli, to by dopiero ciekawie sie mieszkało. Pozdrawiam!
Myślę „Profesorek”-w domyśle Wieszcz
Mówię „Wieszcz”-myślę „Profesorek”
Niech będzie Profesorek,skoro taka jest wola Wieszcza.
A Owczarek zeznał jak zeznał,dobrze wiedział,że nie ma innej drogi,więc
trochę szczęściu pomógł.
To jest tylko mój własny,inny nieco punkt widzenia,jako-że każdą rzecz
można widzieć dwojako.Natomiast Twój wywód prawniczy piękny jest
i urokliwy jak opowieść samego Owczarka.
Motylecku!
Ka mie do nasego Mistrza!
No to ja już więcej nie będę chwalił,bo nie daj Boże , usiądziesz gdzieś
koło okna i odlecisz unoszony pochwałami , a szkoda by była niepowetowana dla poniektórych ceprów z przyjemnością czytających
Twoje prawnicze teksty.
Miało być jak trzeba,a wyszło jak zwykle.
Tez nie miales czego targac do tej Cannosy, tylko skrzynie gazdziny, Owcarku? Wydaje mi sie, ze dluga droga i parciany worek na grzbiecie szlachetnego owczarka podhalanskiego to wystarczajaca pokuta.
P.S. Ja za tym, zeby nie wyzywac Profesorka od wieszczow, bo nam sie wszystko pomiesza, a zasluzona ksywe Profesorek juz ma.
Ha! Piękna opowieść. No i Święta też zupełnie zasłużenie piękne Owczarku miałeś 😉 Cóż bowiem znaczy nieumyślne przewinienie (które tak trafnie Profesorek zdefiniował) wobec całego roku ciężkiej pracy przy pilnowaniu owiec, czarowaniu turystów pod Turbaczem, czy ‚dokarmianiu duchowym’ wszystkich ‚budagości’. Ja sobie myślę, że Pan Bócek nie byłby sobą, gdyby na takie bezeceństwo – w postaci ciężkiej i długiej podróży – Tobie pozwolił. Tylko Pani Owczarkowej mi trochę żal..
A tak na marginesie.. ja mam kilku, wymarzonych wprost, kandydatów do takiej podróży.. Tylko jeden z nich do wora by się nie zmieścił, a drugi by w nim przepadł. I klops!
A propos kotów i kotletów. Ano, Twój kot też tańce odprawia? Mojemu wystarczy jedno stuknięcie w deskę i amoku dostaje. Takie rozbestwione stworzenie 🙂
Pozdrowionka
Kapishonku, moj kot niestety juz nie zyje.Ale pamiec po nim trwa.
To bylo wspaniale kocisko.Prawdziwy filozof.A warjowal, gdy na desce krojona byla wolowina.Za surowa wolowina poszedlby na koniec swiata.
Ana.
Ano, w kocim raju wołowiny na pewno Twemu kotu nie zbraknie :). I myszy też, jeśli w nich gustował. W kocim raju rzeki mlekiem płyną przecież… :).
Dzieki Wom wielkie za witocke, a co do łowsa tom go znalazła i tu. Występuje pod postaciom płatków łowsianyk, bedzie?
Ślicnopikne ście mieli Święta Owcarku. U innych tyz widno pikne i tradycyjne. U nos tego roku takie troche dziwacne. No bo jak tu wilijom przysposobić, kie mnie dochtór zakozoł kapusty i grochu. A to syćko coby mojom maleńkom córeckę kolki nie mordowały. No nic, myśle se, jakosik trza se radzić. Nie bedzie grochu z kapustom, ale choć zur musi być. Ino jak zur ukisić kie żytni monki tu ni ma. Barscu tyż nie ukisis, bo buroki tu ino gotowane przedajom. Musi takie u nik rosnom, bo surowyk ni ma i jus. Wstyd i hańba zur był z torybki. Chocioz zimnioki w nim prowdziwe były i grzyby tyz – suszone przysłane z Lipnicy Małyj (któro się tym od Lipnicy Wielkiej rózni, ze jes od nij więkso, a przynajmnij tak downij bywało. Teroz nie wim, dawnom tam nie była) Mój chłop, choc wiliji nie zwycajny, bo u niego to sie lognisko nad łoceanem w Boze Narodzenie poli, ale prowdziwom wlijom jus widzioł, to kcioł pomóc, jus sie wybiroł do lassa po jakiego śwircka i nad stowek po karpie jak se przybacył, ze u tu zaroz haw rybny jes a śwircka to moze na jarmaku dostanie. No i dostoł. Karpia nie było, bo tu takik ryb nie jedzom, ale dorada tyz usła. Chocioz choinke momy takom jak trza, bo juz roz my wybirali miedzy palmom, bananowcem a kaktusem…
Basiu, dzięki wielkie za link do „starych” tekstów Owcarka. Popłakałam się za śmiechu czytając jak baca z gaździną ratowali planetę za pomocą żętycy z agrestem 🙂
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie
Mrrrał serdecznie Ana!
No po prostu nie dogadaliście się ze Świętej Pamięci Napoleonem.
Wam, ludziom zawsze wydaje się, że macie kota.
Zupełnie nie rozumiem skąd ten pomysł.
Przecież wiadomo, że to zawsze KOT posiada na własność dom, ludzi i wszystko dookoła.
A skoro wszystko, to i te nieszczęsne schabowe też!
Po prostu Napoleon postanowił część SWOJEGO jedzenia przyrządzić PO SWOJEMU.
Wszak to oczywiste i naturalne. Sam bym tak zrobił.
A że Napoleon przestraszył się nierozważnym zachowaniem swojej koleż? pardon Pani, (którą niewątpliwie bardzo lubił i szanował) to postawił jej tego kotleta oddać.
Mrrrał z poważaniem!
Blejk Kot
Witaj Owcarku, nie narzekaj na psi zywot, prosze. Widac ze gazdzinka to dobra kobieta, baca tez.
Niech Ci zawsze z nimi jak najlepiej bedzie, a juz specjalnie przez caly nadchodzacy 2007 rok i wszystkie nastepne lata. 🙂
Ano, tak to z kotami jest.. kiedy już zawładną większą częścią domu (z domownikami włącznie) – znikają. Ja, po takim ‚zniknięciu’ kocura Kacpra, stwierdziłam, że żaden inny kot z „mojej miseczki nie będzie jadł”. Ale pojawił się Rudolf, rudy aż zielony 🙂 No i zostaliśmy zaczarowani. Bezpowrotnie. No bo widział ktoś kota, który robi fikołki na powitanie, „rozmawia” zaglądając w oczy i szczeka na kawki za oknem?
Blejk Kocie, więc dlatego mój Rudzik tak przeraźliwie miauczy kiedy kroję mięso i – nie daj Boże – jeszcze je na patelnię wrzucam… On protestuje przeciwko kuchennemu marnotrawstwu. A ja, głupia, się nie domyśliłam 🙂
niom….u Owcareka Podhalańskiego miejsce mom…scęście com niewymagającym i jakisik kącik mi starcy cobym mógł siedzieć i gadkom mondrych osób przisłuchiwać sie…
do Smadnego Mnicha dostempu ni mom…..ale restka łonckej śliwowicy ostała mi sie (cieszy serca, krasi lica nasza łącka śliwowica) i wznose toast za zdrowie Owcarka i Blogowiców…
->grześ
popieram w sprawie wydania książki z tekstami Owczarka Podhalańskiego. Jest Literaturą to co wartościowe. A że blog taki właśnie no to…
… jasna dupa… a gdzie to Ty pomieszkujesz, jagus, ze burakow surowych nie ma ? Nawet u mnie w Kanadzie sa! Maki zytniej tez nie?! To juz w ogole niepieknie! Czyzbys byla tam, gdzie chodza do gory nogami?! Cosik mi sie z Twojego wpisu tak kojarzy, mam przyjaciol w Brisbane, tez wigilia na plazy, wlasnie lato sie zaczelo!
Na kolki malych – najlepsze nasiona wloskiego kopru (fennel) jako herbatka, na kolki starych – kminek! Dzieciom to przechodzi szybko 🙂 Nam niestety, z wiekiem przychodzi 🙁
Ale nic nie szkodzi, poradzimy sobie!
Mrrrał Kapiszon!
Wielkie mecyje!
Prawie każdy kot potrafi szczeknąć w razie potrzeby.
A wdział ktoś psa który potrafi mruczeć?
(nie miałem na myśli Gospodarza, bo On potrafi chyba wszystko).
A czy potraficie wyobrazić sobie Kota,
który uradził się i wychował na wsi
i który przeniósł się do Wielkiego Miasta (no bez przesady z tym Wielkim)
i zamieszkał w bloku?
Pewnie nie potraficie.
I słusznie, bo ja też nie potrafiłem.
Bo to tylko ludzie to jest taki gatunek zwierząt, które zawsze zaadaptują się do każdej sytuacji.
Ze zwierzętami jest daleko trudniej.
Ale jak powiadał pan Erwin Schrödinger
Nie ma rzeczy niemożliwych, są tylko zajebiście mało prawdopodobne.
(Uj! chyba coś z tym cytatem pokręciłem. Będę się musiał z Labsią skonsultować)
Pozdrawiam
Mrrrał
Blejk Kot
Blejk Kot… „zaje…” co? Skad wziales takie slowko?
Paskudne, ze az mnie skreca.
no tak, tylko wojny kociarzy z psiarzami tu brakowało 😉
Blejk kat, a widziałeś kiedyś kota, który by zeżarł cukierki z choinki tak, że śladu rozwijania nie zostało, a choinka została w całości nieprzewrócona? 50 kilogramów żywej wagi psa. Albo zakradł się na strych i wyżarł orzechy włoskie, rozłupując każdy na dwie równe połóweczki, nie miażdżąc ich, a zostawując puściutkie? Kurczę, sam nie wiem jak ona to zrobiła, czasem myślałem, że kiedy nikt nie patrzył, stawała na dwóch łapach i rozprostowywała palce ;-). Rozumiała każde słóweczko, jak człowiek. Hera, dodżyca arlekin. Biega teraz po niebiańskich łąkach, kochane psisko.
Nie mówię, że koty nie są inteligentne i miłe. Owcarek parę razy pisał o kocie swoich Gazdostwa. Ale psy są jednak inteligentniejsze, czego niniejszy blog jest żywym dowodem :-))
Gwara młodzieżowa,czasem używana w TV przez młodocianych , ma
szanse wejść do języka potocznego.
Dobrej nocy,Alicjo,u mnie już piątek.
No wiadomo,borsuk zwierz nocny wyszedł na łowy.Wydaje mi się , że
żadnej kocio/psiej wojny nie będzie , najbardziej prawdopodobna jest
pokojowa koegzystencja,zbliżająca się czasami do zimnej wojny.
Czołem wojowniku , popieram Twe zdanie o psach w pełni.
Ja chciałabym jeszcze wrócić do tej jałowcowej w niebie i mojego kota, ino poproszę Basieckę, czy nie dałaby jakiego linka, żeby można było się razem z Nią pocieszyć się śpiewaniem. Może trochę naszą budę rozśpiewamy, a przynajmniej uradujem duszę. I więcej Krakowa poproszę, bo bardzo lubię, ale zawsze tylko na chwilę lub przejazdem wpadam.
A teraz do Owczareczka:
Trochę się zmartwiłam, że Ty się martwisz o ulubionom kiełbasę, a nie o to, czy Twojo gaździna i baca też się w niebie znajdom. Piszesz o Panu Sporniaku, ale nadzieję zbawienia dla wszystkich głosi Ks.Prof. Wacław Hryniewicz, szczególnie miły mojemu sercu. W ostatniej Gazecie na Święta pisze:
„Wspinając się na wysoką górę, dostrzegam wzrokiem nadziei, że jakieś „potem” będzie nie tylko dla mnie i innych ludzi, ale również dla całego stworzenia Bożego”. Tak więc Święty Paweł i Ksiądz Profesor utwierdzają mnie w nadziei, że spotkam POTEM wszelkie stworzenie, więc również mojego kocurkiewicza.
Zabawny to fakt, bo z lekkim politowaniem patrzyłam zawsze na osoby ujawniające nadmierne przywiązanie do zwierząt.
Mieliśmy kota, no to mieliśmy, lubiliśmy się, no to lubiliśmy, ale kiedy kociej miłości zabrakło zrobiło mi się baaaaardzo przykro i te teksty o WSZELKIM STWORZENIU stały się dla mnie ważne.
Więc ja sobie tak myślę, że kocurek tam siedzi i wygląda na mnie, a Ty 0wczareczku o przyziemnej jałowcowej.
Nie napisałam nic wtedy, bo myślałam, że może to jest zbyt poważne, ale teraz jakoś mi pasowało.
A jeszcze do Kapishonki i Any:
Młodość mojego kota przypadła na koniec lat siedemdziesiątych i początek osiemdziesiątych – żył ponad 25 lat – mięsa raczej brakowało, więc jadał ryby, im bardziej śmierdzące tym lepsze.
Później zjadł czasami trochę mięska lub innego badziewia, ale przecież każdy wie, że szanujący się kot jada głównie ryby.
Ale to se ne wrati.
Borsucku, a dlaczego od razu oceniasz? I czy kochasz tylko za coć? Za to, że ładna, że inteligentna, czy za to, że darzyła Cię bezinteresownym uczuciem?
A czy to chomik, czy Mushia, czy Motylek, to nie ma znaczenia.
Pozwól każdemu cieszyć się swoim.
Pozdrówko 😉
Do Borsucka
Bo wprowdzie cłowiek cłowiekowi wilkiem, ale cłowiek psu – na scynście niekoniecnie.
A renifer moze tyz za jakiś grzych wybroł sie do tej Kanossy? Ino on, jako zwierze pociągowe mógł zajść dalej niz jo 🙂
Do EMTeSiódemecki
No, nie mogłek wrabiać poni Owcarkowej w pokute za to, cego nie zrobiła. Za to świątecnym jadłem piknie sie z niom podzieliłek, coby w cas świąt przybyło nom po telo samo kilogramów (owcarkom – w odróznieniu od ludzi – kompleksy wiodące ku anoreksji som całkowicie obce) 🙂
Do Grzesicka
Nie moge sie z Tobom nie zgodzić, Grzesicku: tyz wydoje mi sie, ze komentorze internautów pod Politykom som na wysokim poziomie i pod względem sawłar-wiwrwu, i pod względem erudycji komentatorów. Jaz przyjemnie cytać! I tak jest nie ino teroz, ale tak było tyz wceśniej,
kie forum Politykowe było podcepione pod Oneta. Owsem, zdarzały sie i chamskie
komentorze (najcynściej infantylnie chamskie), ale zdecydowanie rzadziej niz na inskyk forumak.
Potem Polityka wzięła rozwód z Onetem, co spowodowało te strate, ze znikły downe politykowe forumy, ale ten zysk, ze chamskik komentorzy jesce bardziej ubyło.
A mój debiut? W Polityce, cy nie w Polityce? W Polityce! Ino nie teroz, ba pięć roków temu. Zaś ten mój story blog, to jest głównie zbiór gawęd z tego onetowego forum Polityki 🙂
Do Motylecka
„mam nadzieję , że do pustej miski kapnęło co-nie -co”
Wej, Motylecku, jak dobrze wiadomo z Kubusia Puchatka, małe CO-NIE-CO, to wcale nie musi być BYLE-CO 🙂
Do KaeSicki
„z ta pusta skrzynka, baca i furgonetka moze by tak pielgrzymke na Slowacje przedsiewziac przed Nowym Rokiem?”
Jak rozumiem – w celu zapełnienia tej pustej skrzyni pewnym słowackim napitkiem? Motylecek zreśtom myśli o tym samym, co jo! 🙂
Do Anecki
„Po dobrej chwili wrocil..z kotletem,lekko nadgryzionym …”
Cyli był porządny! – sam syćkiego nie zjodł, ba podzielił sie z reśtom domowników. A przy tym wziął na siebie ryzyko sprawdzenia, cy kotlet nie jest trujący!
„… i utytlanym w piachu!”
No prose! Napoleon, Anecko, z dobroci serca wyręcył Cie w cynności panierowania tego kotleta! 🙂
Do Profesorecka
„Ze wsi pod Turbaczem, ka Owcarek miesko, do Włoch trza sie dostac przez przejście granicne abo na Łysej Polanie, abo na Chyznym”
No, niby mozno jesce przez Szczawnice, ale to jest przejście turystycne, a jo byłek pokutnik, nie turysta. Mozno tyz przez Niedzice, ale tamok mogłoby ciągnąć mojom skrzynie do ukrytego pod tamtejsym zamkiem skarbu Inków 🙂
Do Alecki
„Tez nie miales czego targac do tej Cannosy, tylko skrzynie gazdziny, Owcarku?”
No, teroz juz na chłodno kalkulując muse przyznać, ze kiebyk doseł do tej Kanossy, to ze skrzyni by sie ino drzazgi zostały 🙂
Do Kapisonecki
„ja mam kilku, wymarzonych wprost, kandydatów do takiej podróży.. Tylko jeden z nich do wora by się nie zmieścił, a drugi by w nim przepadł. I klops!”
To znacy, ze takie worki powinno sie produkować zarówno w rozmiarze XXL, jak S 🙂
Do Jagusicki
Tu, w kraju, Jagusicko, godajom, ze karp właśnie zacyno podbijac Londyn. No to moze w końcu i do palm, bananowców i kaktusów dopłynie?
A jak jo w ogóle – kruca! – mogłek zabocyć o powitaniu Cie jako nowego gościa w niniejsym wpisie! Ale w następnym wpisie sie poprawie. To bedzie chyba właściwse niz wyprawa do Kanossy po roz drugi 🙂
Do Blejkocicka
Tak w ogóle, Blejkociku, skoda, ze Napoleona juz nimo, bo pewnie i jemu Anecka pozwoliłaby pisać tutok komentorze 🙂
Do Anecki Schroniskowej
„Widac ze gazdzinka to dobra kobieta, baca tez.”
Ano widać – i tym trudniej przez to o porządnom pokute 🙂
Do Przycynecka
„mom?scęście com niewymagającym i jakisik kącik mi starcy cobym mógł siedzieć”
Casem mozes być, Przycynecku, w kąciku, ale ino casem, bo mu tutok chyba jako przy podwiecorku w „Alicji w krainie carów” co pewien cas syćka przesuwamy sie o jedno miejsce 🙂
Wej. U Alecki chyba jesce nie jest tak późno, ale zdoje sie, ze EMTeSiódemecka, Motylecek i jo próbujemy pobić rekord świata w nocnym markowaniu 🙂
Drogi Owcarku z Podhalanskich
Bardzo dziekuje za zyczenia swiateczne. Zalaczam link do kamery ustawionej okolo 5 mil od pieknego (nie tak pieknego jak Giewont) Mount St. Helen’s, czyli wulkanu Swietej Heleny na poludniu stanu Washington.
http://www.fs.fed.us/gpnf/volcanocams/msh/
Obraz jest na zywo wiec pamietaj, ze roznica czasu miedzy Giewontem a stanem Washington jest 9 godzin. Najlepszy widok jest w dni sloneczne.
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku.
U mnie 6 godzin do tylu za Turbaczem , i dalej uwazam, Motylecku, ze to jest paskudne slowo.
Blejk Kot niech tam sobie poszuka na boku, skad sie to slowko wzielo, a Motylek niech mi nie mowi, ze to gwara mlodziezowa.
Walne z grubej rury, jesli ktos nie kojarzy :
zajebiscie – od „jebac”. Jaka tam gwara mlodziezowa?!
Jak mozna tak mowic/pisac?!
P.S. Nie daje mi spac ta sprawa. Jezeli mozna powiedziec „zajebiscie”, to ja moge powiedziec – „odjebaj sie”, a czemu nie, ten sam zrodloslow. To tez jest gwara mlodziezowa? Dla mnie to jest WULGARNA polszczyzna i tyle. Ciekawam, co by na to powiedzial profesor Bralczyk.
Nawyrazalam sie paskudnie tutaj, ale chodzi mi o to, ze nikt wczesniej nie uzywal tutaj takich slow. A ewentualnej „mlodziezy” chcialam wlasnie to podsunac. Pomysl, zanim powiesz/napiszesz. Wyrazaj sie kulturalnie, psiakosc! (nie obrazajac Owcarka !)
Dzieki Owczarkowi i Wam wszystkim tu piszacym, nie czuje sie juz tak samotnie, choc przez chwile, jak to bylo jeszcze niedawno. Pisze z Meksyku, moje dwie kochane istoty wyjechaly spedzic swieta w Polsce, brakuje mi ich bardzo. Choc mamy kontakt, to serce boli.
Blog Owczarka jest nieslychanie cieply, radosny, optymistyczny. Juz od dluzszego czasy czytam wszystkie wpisy i tak juz zostanie. Z poaczatku sprawial mi pewne trudnosci jezyk, teraz widze ze brne przez te teksty bez zajakniecia. Kwestia wprawy.
Wszystki zycze tego co najwspanialsze, spelnienia marzen, samych radosci w Nowym Roku.
Owczarkowi osobno duzo kielbasy jalowcowej, jeszcze wiecej Smadnego Mnicha. Byle zdolal pozniej uniesc brzuch:)
Wszystko co sie tu czyta daje jakas niadzieje na lepsze jutro.
Pozdrawiam z Puebla.
DW
Owczarku, Motylku, slusznie rozumujecie w kwestii mych intencji. Odnosnie zas piernika, wspaniale sie go je na sniadanie z maslem pod herbate, a w godzinach pozniejszych to juz zgodnie z przepisem Gazdziny. Pozdrowienia.
A mnie, Owczarku, nurtuje to wybite okno: ‚powrót z Kanossy’ był późno w sobotę (Wigilia – w niedzielę), więc z zaszkleniem mogły być pewne trudności 🙂 W każdym razie – fajni ci Twoi Państwo, jeśli Cię ani kapecke nie ochrzanili za tę ekstrwagancję. Choć może to efekt wigilijnej łagodności obyczajów… 😉
Co do Pani Owczarkowej, w gawędach jako takich występuje ona bodaj raz (ale za to w gardłowej sytuacji obrony owiec przed wilkami pod nieobecność Bacy i juhasów spowodowaną ‚wyjściem integracyjnym’ 🙂 ). Za to przewija się często i cieplutko w komentarzach. Tłumaczę to sobie tak: Owczarek wie, że jest klasykiem (nie martw się o druk, Grzesiu, to tylko kwestia czasu!) Jako klasyk będzie analizowany w szkołach a tam trzeba (bodaj już w 4klasie podstawówki) tekstów pokazujących różnicę pomiędzy autorem i narratorem. Zatem – nie ma, że boli – musimy rozróżnić między Owczarkiem-Owczarkiem a Owczarkiem – opowiadaczem i bohaterem Owczarkowych gawęd. Z całym postmodernistycznym arsenałem mrugnięć, pozornych niekonsekwencji i innych gierek z czytelnikiem 😉 😀
Ktoś kiedyś na pewno zrobi z tego doktorat. Także – z niektórych komentarzy-perełeczek (gratulacje! – super, że NASI górą!). Może nawet – z (układających się czasem jak dobrze zaplanowana kompozycja) całości komentarzowych Owczarkowego bloga 🙂
Borsuczku, żadnej wojny 🙂 Dziecięciem będąc miałam sznaucerkę (olbrzymkę) o imieniu Hera. Cudne psisko, mądre, na sankach mnie ciągało i w śniegu zimą zakopywało.. aż się łezka w oku kręci. Ale dawno już odeszła do Krainy Wiecznych Łowów. Pewnie wzięłabym jakąś ‚następczynię’, ale w bloku trzymać takie zwierzę, to zbrodnia. Za to mam kocura, który (niestety) w życiu po trawie nie chodził. Na razie dość. Urabiamy co prawda z Kapiszoniątkiem Głowę_Rodziny, żeby jeszcze króliczka do stadka dokooptować (nawet mamy dla niego imię – Hieronim), ale na razie mur.. Więc – jak widzisz – zwierzątka u nas mile widziane. I te duże, i małe 🙂
Co do wniosku Alicji. Popieram nieużywanie tego typu słów. Miło tu i ciepło, po co wprowadzać wulgaryzmy (nawet w cytatach). Żeby się porządnie nasłuchać, wystarczy z domu wyjść..
A ten bełkot szumnie zwany gwarą młodzieżową Motylku to niestety w większości wulgaryzmy połączone z zapożyczeniami z j. angielskiego, jakoś tak dziwnie przerobione. Szlag mnie trafia, jak ktoś co drugie słowo wstawia ‚zajefajnie’. Co to w ogóle znaczy?? Zresztą poziom współczesnej polszczyzny to już nie kolokwializm, to po prostu tragedia. Przeciętny młody człowiek posiada zasób słów mojego niespełna sześcioletniego Dziecka. A jeśli nie potrafi wyrazić uczuć, mówi ‚zajefajny’.. Koszmar.
I chciałam tu zaznaczyć, że sama nie jestem jakiejś tam ‚starej szkoły’, bom w wieku chrystusowym dopiero. Ale chyba się starzeję, bo zaczynam mówić: „za moich czasów….”
No to się zdenerwowałam i idę odreagować.. pffffff
Pozdrowionka serdeczne dla całej gromadki
kapishonku
ja tam też lubię koty, a one mnie. W ogóle lubię wszystkie zwierzaki, a one mnie czemuś też lubią. Nie lubię tylko kiedy ktoś nagle wyjeżdża z rzekomą wyższością jednych zwierzaków nad innymi :-). Tm bardziej, że natychmiast można znaleźć kontrargumenta i kłótnia gotowa. To po co zaczynać?
Kochani, nie warto tak sie denerwowac! Kazdemu zdazyc sie moze,ze wymskinie sie niewlasciwe slowko?!
A Blejk Kot,wydaje sie byc sympatycznym „kocurem”, wiec niech mu tym razem bedzie wybaczone!
Pozdrawiam serdecznie z Krainy Wiatrakow.Ana
Alicjo, po naszej stronie Kałuży spór o słówko „zaje…” już dawno minął – mnie też ono razi, ale jeśliby spytać młodzieży, to zapewne jest ono już dawno demode i passe (owo słówko), teraz pewnie się mówi już inaczej, ale nie wiem jak, bo nie nadążam za młodzieżową „gwarą” :).
Oczywiście, staramy się tutaj unikać takich słów, i myślę, że Blejk Kotu można wybaczyć tę wpadkę, bo u nas bywa od niedawna. Twoje oburzenie jak najbardziej słuszne, tylko że już troszkę, jak napisałam, by tak rzec „spóźnione”, bo moim skromnym zdaniem tego słowa coraz mniej się używa we współczesnej polszczyźnie – tak mi się przynajmniej zdaje. Prof. Bralczyk też coś kiedyś o tym pisał…
Mnie kiedyś raziło ogromnie hasło Media Markt „Rżniemy ceny aż miło” – źródłosłów też wiadomy, ale jak komuś o tym mówiłam, to patrzył z politowaniem i stwierdzał, że „się czepiam”, bo to przecież już żaden wulgaryzm nie jest… Tak więc, z tym „zaje…” jest podobnie – młodzież nie dostrzega źródłosłowu i wulgaryzmu u podstaw.
Podsumowując: darujmy (tym razem) Blejk Kotu, a jak znów mu się zdarzy, to dostanie pstryczka w nos za karę :).
A tak swoją drogą, moje wczorajsze komentarze z 17.34 i 21.15 nadal czekają na akceptację, a nie było w nich żadnych wulgaryzmów… Brzmiały tak:
1. 17.34: „Profesorku, zawszeć można poprosić o własną ulicę, po co się pchać do spółki z innymi wieszczami? Jakby taka ulica im.Profesorka była (lub np. ul. Profesorkowa:), to na pewno bez korków by się tam obywało; w ogóle, na pewno by była zamknięta dla ruchu samochodowego – a najlepiej, jakby to był deptak .
I byłoby miło mieszkać przy takiej ulicy? Moja ulica nazywa się Zgoda, dlatego też pewnie jej mieszkańcy w zgodzie żyją (chociaż to ślepa uliczka, więc może i dlatego?;). a na ul. Profesorkowej – sami profesorzy by byli, to by dopiero ciekawie sie mieszkało. Pozdrawiam!”
oraz
2. 21.15: „Ano, w kocim raju wołowiny na pewno Twemu kotu nie zbraknie . I myszy też, jeśli w nich gustował. W kocim raju rzeki mlekiem płyną przecież? ” .
A Kotkowi „zaje…” admin puścił… Nie ma sprawiedliwości na świecie… ;). Może teraz puści w ramach pokuty… ;).
Do Alicji:
W polskiej telewizji gwiazdy muzyki pop i estrady używają słowa „zajebiście” na określenie, że coś jest świetne, nadzwyczajne, jest w powszechnym użyciu i dla nikogo nie jest przedmiotem wstydu.
W czasach mojej młodości było ono określeniem pogardliwym, z rzadka używanym dla dosadnego podkreślenia czyjejś śmieszności. Wydaje mi się, że współcześnie, w wersji znaczeniowej całkowicie odmiennej, wylansował je idol pod tytułem Michał Wiśniewski.
Coraz częściej łapię się na myśli: pora umierać, nie mam z tym światem nic wspólnego. To oczywiście na razie żart, ale jak długo?
Do Basiecki:
Napisałam do Ciebie apel parę pięter wyżej, ale nie zauważyłaś.
Ponawiam prośbę:
„ino poproszę Basieckę, czy nie dałaby jakiego linka, żeby można było się razem z Nią pocieszyć się śpiewaniem. Może trochę naszą budę rozśpiewamy, a przynajmniej uradujem duszę. I więcej Krakowa poproszę, bo bardzo lubię, ale zawsze tylko na chwilę lub przejazdem wpadam.”
O proszę, teraz wszystkie moje posty są :). Wystarczyło ładnie poprosić :). Dziekuję :))).
Alicjo, Ten nietypowy zestaw drzew na choinkę faktycznie trafił sie nam na Antypodach. Kraj pochodzenia mojego ukochanego trafiłaś bezbłędnie. Ale w Australii nie ma problemu z kupnem surowych buraków! Tak się zdarzyło, że pomieszkuję między dwiema półkulami (taka praca), ale chwilowo jestem w Europie. Gotowane buraki uprawiają… we Francji. (Białego sera tez tu nie ma :-/ )
Owczarku, Popularności karpi w Londynie się nie dziwię. Jakieś pięć lat temu, jeszcze przed masową emigracją młodych Polaków, w środku zimy ktoś w nocy zwędził wszyskie karpie z sadzawki w St James Park. -W samiuteńkim centrum Londynu. Wszyscy podejrzewali Chińczyków. Ja miałam swoją teorię. To było jakiś tydzień przed wigilią…
Nie piszę gwarą, bo łatwiej jest jednak mówic niż pisać. Chylę czoła przed gospodarzem. Mnie brakuje zwłaszcza niektórych samogłosek.
Do Olecki, napisałaś:
Mnie kiedyś raziło ogromnie hasło Media Markt ?Rżniemy ceny aż miło?.
Skojarzenia Twoje były najzupełniej słuszne, bo cała kampania miała wyraźnie seksistowski (nie seksualny) charakter i była wyjątkowo obrzydliwa.
Zabieg był celowy, chodziło o przyciągnięcie uwagi klientów za wszelką cenę.
Odrażający bohater, macho od siedmiu boleści (tu mam skojarzenia ze sceną polityczną) występujący w dwuznacznych sytuacjach i używający prostackiego języka – jak sama piszesz – nie budzi sprzeciwu.
Język, którego się w Polsce obecnie używa, jest zatrważający. Ciekawe, czy w innych krajach też występuje taki proces?
Do Jagusi:
Ale świetnie Ci te gwarowe teksty wychodziły. Pełna jestem podziwu. Zastanawiałam się, czemu gwara mnie tak wzrusza. Możliwe, że właśnie z powodu brutalizacji i zubożenia języka potocznego, gwara wydaje się czysta i szlachetna.
Pozdrówko.
EMTeSiódemeczko, nie przegapiłam Twego wpisu, o nie! 🙂 Rano następny miał być właśnie do Ciebie (aby zbyt długie epistoły nie wychodziły a i liczba komentarzy Owczarkowi rosła 😉 ). Ale akurat internet się zbiesił a potem musiałam wyjść.
Fotki Krakowa wrzucę gdy tylko forum będzie je szybciej trawić (via mój średnio-szybki net) czyli może jutro rano. Dziś w Kraku śnieg i mgła (z okna kuchni ledwie widzę Kościół Św. St. Kostki (normalnie – także Wawel, zwł. gdy nie ma liści) – zatem na razie będzie parę starszych ujęć.
Co do linków do muzyki – jest to tak zwane bardzo dobre pytanie. Bo z moim chórem tak już jest (od 20 lat), że my zajmujemy wysokie mca w konkursach krajowych i zagranicznych a inni nagrywają super płyty, kasety, cd, itd. W dobie produkcji ‚digitally modified’ wszystko (prawie) da się zrobić… ale dzień ma tylko 24 godziny… Stronka chóru istnieje, lecz muszę zapytać, czy w obecnym stanie szefostwo życzyłoby sobie jej propagowania na forum Polityki (noblesse oblige). Będę ‚naciskać i mobilizować’ przy najbliższej okazji (tj próbie) – powinno coś z tego wyjść znacznie przed Gromniczną 🙂 .
Pozdrawiam!
Drodzy Budoblogowicze
Po x-latach za granica bardzo ciekawa jestem nowinek jezykowych i ciesze sie zawsze, jak rozumiem o czym rozmawiaja mlodzi i jak spod warstwy nowych dla mnie i czasem nieco podejrzanych slow wydobywaja sie zupelnie sympatyczne tresci. Jasne, nie wszystkie nowe slowa jak i tresci sa piekne, ale mnie sie to „zajebiscie”, zreszta juz, jak wspomniala Ola, „out of date”, bardzo podoba. I uzywam, bo jest fonetycznie fascynujace. Ciekawa tez jestem, czym to slowko w ramach najnowszej mody zostalo zastapione?
A pamietacie zwrot „wyrobic sie”= zdazyc? Kilka pokolen temu mlodziez strofowano za uzycie tegoz wlasnie zwrotu ofuknieciem w stylu: „wyrobic to sie mozna w kubel”. mt7 masz racje z gwara. Ale przeciez gwara takze potrafi byc soczysta, prosto z mostu, ba, nawet na tym polega jej urok. Serdecznosci.
Do KaeSicki:
Może z daleka to inaczej wygląda, a może jo juz za staro?
Jadę dość długo autobusem do mamy (ponad godzinę), więc mam okazję posłuchać”, o czym rozmawiają młodzi „.
Głownie są dwie wersje:
1. K…wa, eeeee, no wiesz, k….wa, eeee, itp.itd.
2. K…wa, kupiłem 2o rybek, k…wa, nie wpuszczę twojego brata, bo mi, k…wa, mnie okradnie.. itp.,itd.
W pierwszym przypadku rozmowa dotyczy codziennych, banalnych spraw i nie pada ani jedno artykułowane słowo, ale rozmówcy jakoś wiedzą, o co chodzi.
W drugim ( było jeszcze trochę wirtualnych terminów) myślałam, że młodzi ludzie fascynują się technologią komputerową i pochodzą z jakiejś patologii społecznej. Po dłuższej chwili zorientowałam się, że oni tu w realu stoją, ale żyją w wirtualu i o tym rozmawiają, o jakiejś globalnej grze.
Niestety, KaeSicko, nic nie przesadzam, a nawet nie chcę wprost napisać, że to mnie przeraża, bo takim językiem rozmawiają też bardzo młode dziewczęta i dzieci. Może to tylko w Warszawie tak jest, nie wiem.
PS. Tu nie chodzi o soczystość wypowiedzi. Sama często używam mniej przystojnych słów dla podkreślenia szczególnych emocji.
Skoro jest prosba o linki do muzyki, to prosze, czemu nie? Nie wiem, czy o taka muzyke chodzi, ale znajdzie sie tu dla kazdego cos milego. Ja uwielbiam piosenke francuska. Sa tez koledy, czyli cos pieknego i na czasie 🙂
http://www.info.kalisz.pl/KOLEDY/
http://www.ewa.bicom.pl/karaoke/index.htm
http://www.malhanga.com/musicafrancesa/
http://poloniahits.com/index.php?x=hits&kat=cabaret
http://teledyski.onet.pl/
http://clips.interia.pl/index.html?id=10872
KS, prawie nikt nie nadąża za nowinkami językowymi! 🙁 Na jednym ze spotkań towarzyskich zaczęliśmy przepytywać, co jest najnowszym ekwiwalentem ‚czaisz bazę?’ albo ‚trybisz?’ – dziewięciolatki podały w sekundę pięć mniej-obciachowych wersji 🙂 I mnie to ani nie razi (estetyka) ani nie bulwersuje (etyka). Tak, jak nie razi mnie zbytnio przyswajanie anglicyzmów (może dlatego, że Bliscy ‚robią’ w dynamicznie rozwijających się dziedzinach, gdzie bez zapożyczeń ani rusz). Co mi czasem przeszkadza, to niedostrzeganie różnicy pomiędzy polszczyzną mówioną i pisaną. Oraz – rozróżnień pomiędzy ‚stylami użytkowymi’ w ich obrębie. Stawiałabym na staranność, komunikatywność, może jeszcze na indywidualizm polszczyzny każdego z nas. I twórcze przyswajanie świata – także poprzez język(i)
Fascynujące jest też zagadnienie ‚wulgaryzmy a eskalacja agresji’ – niestety, chyba jest tak, że gdy ‚podminowanemu’ człowiekowi zużywa się jedno słówko ‚taboo’ – sięga po mocniejsze (a swej agresji i tak nie rozładuje, może nią za to zarazić innych…) Oj, temat rzeka! 🙁 ……..
Dzien dobry z mojego rana!
Kapishon, jak jestes w „chrystusowych latach”, to jeszcze nie masz prawa uzywac „za moich czasow”, poczekaj z dekade! A najlepiej dwie!
Na swoja obrone musze powiedziec, ze za moich czasow to sie zadzieralo glowe do gory i rownalo do najlepszych. Taki Jeremi Przybora, tez artysta. Ale jaka klasa! Prawda, mt7? Gdybym ja znalazla sie na tej widowni w Opolu i pan o czerwonych, a czasem zielonych wlosach obrzucil mnie (zbiorowo, ale jednak) takim epitetem, to poczulabym sie smiertelnie obrazona. Najchetniej spoliczkowalabym tego pana, ale pewnie by nie zrozumial i trzeba byloby go po chamsku kopnac tam, gdzie najbardziej boli. Ten facet nie wie, co to jest zdanie zlozone – i on ma byc dla mnie autorytetem, jak nalezy sie wyrazac po polsku?! Nadal uwazam, ze to nie jest „takie sobie slowko”, to jest najczystszej wody WULGARYZM. I przy tym obstaje! Gdyby nie pomoc Smadnego, to te dwa posty wczoraj nie przeszlyby mi przez klawiature. Wyjatkowo obrzydliwe slowo.
Jak sie nie ma nic do przekazania, to sie pokazuje rzyc, i publika to kupuje. Ale…. do czasu, bo ilez rzyci w zyciu mozna obejrzec!
Gwara i slang to jedna rzecz, ale wulgaryzmy to juz zupelnie inna sprawa, i tu ja sie stawiam. Okoniem! Ale czego tu wymagac, przyklad idzie z gory, a na najwyzszych szczeblach wladzy panowie zwracaja sie do siebie per warchol i cham. Pan prof. Kaczynski nie potrafi sie wyslowic, tez nie wie, co to zdanie zlozone i to ma byc ta elita, ktora nie lze. No i minister edukacji, tez milo go posluchac :). Nie wspominam Leppera, bo to ten prostak, na ktorego kazda koza moze jak na to pochyle drzewo, wspominam wyksztalcona elite z tytulami. I u steru wladzy. „Wyrobic sie” w rozmowie towarzyskiej to maly pikus w porownaniu z tym, co elita publicznie wyprawia! Sluchac hadko….
Jagus, trafilam, bo inaczej nie mozna bylo wymyslic. Znaczy, jestes aussie na placowce wysunietej? 🙂
Pozdrawiam wszystkich!
mt7, rozumiem, co masz na mysli i takze uwazam, ze przekroczone zostaly granice, progi chamstwa, choc te dialogi z „k…” pamietam w tym samym natezeniu sprzed 20 lat, tez z Warszawy.
Mlodzieza sie nie martwie – eksperymentuje przeciez ze wszystkim, z czym moze czy musi – ze swym cialem, slownictwem, manierami. Dzieci nas nasladuja, mlodziez nas przedrzeznia – mysle, ze w tym jest sedno sprawy i staram sie na kwestie jezyka spojrzec – chyba podobnie jak Basia – z tej wlasnie perspektywy. Pozdrowienia.
Alicjo, Aussie to jest mój mąż. No i córeczka w sumie też trochę. Ja jestem Polką i tego mam zamiar się trzymać 😉
Jestem mniej więcej w wieku Kapishona i też mam ciągoty do myślenia o „moich czasach”. I akurat w przypadku naszego pokolenia wydaje mi się to całkowicie uzasadnione. Połowę życia przeżyłyśmy w zupełnie innej rzeczywistości. Kiedy patrzę na mojego brata, młodszego o dekadę i jego kolegów, to wydaje mi się, ze pochodzą z zupełnie innego kraju niż ja. Nie znają realiów, które nas jednak w dużym stopniu ukształtowały. Niektórych rzeczy żal i to bardzo, choćby tanich książek i bezbłędnej polszczyzny z dobrą dykcją w telewizjii i radio. ( czy ktoś jeszcze nie odmienia tego słowa?) poziom kultury wyznaczał taki np p.Przybora z p.Wasowskim, a nie jakieś za przeproszeniem Wiśniewskie. Gwary środowiskowe owszem istniały, wulgaryzmów było mnóstwo, ale nikt nie zmuszał nikogo do publicznego ich słuchania. Dziennikarze przeprowadzając wywiady zwracali się do rozmówców per „Pan”, „Pani”, teraz „tyka się” wszystkich a „formuła programu” ma zastąpić kulturę. Jak słusznie zauważyła Basia, ludzie maja problem z rozróżnieniem między językiem mówionym a pisanym, a może nawet bardziej między potocznym a oficjalnym. Itd, itd.
Może się czepiam, może dlatego, że na codzień nie mam mozliwości używania mojego języka, tak bardzo zależy mi na jego poziomie. Zawsze śmieszyli mnie ludzie, którzy wracając po miesiącu pobytu w Chicago już wtrącali angielskie (albo prawie) słowa nie mogąc sobie własnego języka przypomnieć. Teraz robią to ludzie, którzy nigdy nie ruszali sie z kraju…
Ech… chyba się starzeję 😉
Wiele lat obracałem się w towarzystwie powszechnie używającym określonych słów,w normalnej rozmowie popularne k… używane jest
jak przerywnik,interpunkcja/oczywiście w nadmiarze/i w tych środowiskach nikogo nie obraża.Inaczej to brzmi dla kogoś z zewnątrz-
-pracowałem w budownictwie i wszystkie zewnętrzne wizyty i kontrole
ręce łamały nad upadkiem polszczyzny.Inna sprawa,że w tej branży tzw.
słownictwo używane i stosowane było od dozorcy na budowie po ministra
/swoista forma pokazania jaki to on „brat łata”i „swój chłop”/
Miałem okazję przeczytać trochę pamiętników przedwojennych oficerów
WP, był taki zwyczaj,że od tzw.opr. po matuszce rasji podwładnego był
podoficer.Dlaczego?Powód bardzo prosty-obrażony podwładny mógł
spoliczkować przełożonego,mniejszy wymiar kary był przy spoliczkowaniu
kaprala niż podporucznika.
Alicjo-to słynne słówko Blejkota ,oczywisty wulgaryzm,ale dla mnie
zabrzmiało w zdaniu szalenie śmiesznie-otóż:
Facet u niku angielsko-polskim,cytując mądre zdanie człowieka o niemieckim nazwisku,używa wulgaryzmu,który jest czystym rusycyzmem-
-i to wszystko w czarująco-poetyckim blogu Owczarka……….
Dla mnie swoisty cymes nad cymesami.
Na koniec wyświechtany slogan/???/ –Taką mamy Ojczyznę jakie dzieci
naszych chowanie.
Basia ,chyba,napisała,że temat rzeka , racja , a że Hadko słuchać ?
No cóż,można udawać,że sie nie rozumie i nie słyszy,nic się na to nie
poradzi.Nowomowa elyt.
Jagus, nie starzejesz sie, albo inaczej – starzejemy sie razem. Podziwiam Twoja „gware” pisana. Mieszkam w Szwajcarii i w domu mowimy jezykiem zwanym Schweizerdeutsch – jest to dialekt niemiecki, taki alpejski goralski o zawezonym uzyciu czasow, specyficznym uzyciu niektorych przypadkow a takze slownictwie czesto zaleznym od doliny, z ktorej pochodzi. Wywodzi sie z „Mittelhochdeutsch”. W Szwajcarii, w Alpach – dolin duzo, to i slownictwo czesto bardzo odmienne, choc wraz z globalizacja i to sie zaciera. Mlodzi ludzie czesto pisza do siebie gwara, starsi uzywaja jednak jezyka sformalizowanego – czyli niemieckiego. Ten niemiecki ma swoja specyfike, ale jest gramatycznie i ortograficznie spojny, co ulatwia komunikacje. Piszesz, ze latwiej Ci mowic po goralsku niz pisac. Ze mna jest podobnie. Nauczylam sie tutejszej gwary nie tylko ze wzgledu na meza i dzieci ale takze dlatego, ze mi sie bardzo spodobala. Pisac nie probuje – to jednak nie jest moj jezyk ojczysty. Czytac np. kartek napisanych w dialekcie nie lubie, gdyz ta regionalna specyfika i wolna amerykanka w ortografii bardzo utrudnia lekture. Ale Twoje goralskie wpisy, tak jak owczarkowe i profesorkowe to miod na dusze!!!! Pozdrowienia.
KaeSicko,
ale jednak „panienkami” nikt tutaj nie rzuca, prawda? Jak bedziemy z poblazaniem traktowac takie slowa, to one wejda do publicznego uzytku (juz weszly), a pan o czerwonych wlosach jesli niczym innym, to bedzie sie mogl tym pochwalic, ze spopularyzowal to-to. To slowo jak zadne inne dziala na mnie jak plachta na byka. Byc moze, ze ta plachta jest czerwona, jak wlosy tego pana? 🙂
Ktos wspomnial o gwarze, ze potrafi byc soczysta i przasna. Popatrzcie na jezyk Owcarka – najgorsza obelga w jego wykonaniu to „ty fundamencie jakis!”
To prawda, ze k… to juz przecinek, powiadam Wam, za moich czasow (haha!) to jednak sie powstrzymywano, jak sie czlowiekowi wymsknelo, to sie ogladal dookola, czy ktos nie uslyszal. I owszem, bylo to slowo, ktore mialo wziecie posrod tak zwanego elementu. Ale nie wsrod ludzi, ktorzy od tego elementu chcieli sie odroznic, a taka byla wiekszosc. Jak wspomniala mt7, czasem trzeba uzyc ciezkiego slowa dla podkreslenia/rozladowania emocji. Nic lepszego, jak owa k… pod reka, zwlaszcza to „r” w srodku 🙂
Uzywane bez sensu i co chwila – straciloby moc, to slowo! Powinno byc pod ochrona!
I tym akcentem koncze wpisy na ten temat – nie wiem, dlaczego mam takie wrazenie, ze musze sie bronic i mowie cos niepopularnego. A jednak bede przy swoim obstawac. Nie mam krzty poblazania dla wulgaryzmow, a to slowko sie wcisnelo ot tak, na zasadzie – ale smieszne! Obrzydliwe!
Alicjo, masz racje, jak najbardziej. Ale deklaracje slowne i uskarzanie sie na jezyk mediow czy mlodziezy tez niewiele zmienia. Sama zauwazylas, ze Owczarek uzywa takiego, a nie innego jezyka, w ktorym dosadne zwroty nabieraja wdzieku. Blogowicze takze trzymaja poziom. Wedlug mnie to jedyny sposob. Zauwazylam, ze jak sie do mlodych ludzi (takze takich, dwunasto-trzynastoletnich) zwracam przez „pan”/”pani”, to wulgaryzmow nie ma. Dawno, dawno temu, w szkolach srednich uzywano tej formy wobec uczniow. Wydaje mi sie, ze to byl bardzo dobry zwyczaj, gdyz mlodzi bardzo spragnieni sa doroslosci. A na media jest bardzo prosty sposob – nie czytac, nie ogladac tego, co prymitywne. Serdecznosci.
jaguś pisze:
Zawsze śmieszyli mnie ludzie, którzy wracając po miesiącu pobytu w Chicago już wtrącali angielskie (albo prawie) słowa nie mogąc sobie własnego języka przypomnieć.
Ja to nazywam – zapomniec polsky, angielsky sie nie nauczyc 🙂 Znam to, znam! I juz taky amerykansky akcent na tym polskym sze nabawyc, ze sze nie da pozbycz….
Co do mnie, mieszkam za granica pol zycia mniej wiecej (25 lat) i zawsze mi zalezalo na poprawnym tak polskim, jak i angielskim. Mojemu synowi (26 lat)na jego polszczyzne jakos nie rzucil sie zaden „hamerykansky” akcent. W czasie swiat dzwonilam do mojej przyjaciolki, ktora od 18 lat mieszka w Niemczech, wyszla za Niemca, maja dwie corki. Grazyna zapytala mnie o cos, jakis szczegol dotyczacy Macka, wiec ja do niego, bedac przy sluchawce, rzucilam – Maciek, Grazyna pyta czy… i tak dalej. Na to Grazyna do mnie – jak to, to ty do Macka po polsku mowisz?!
A jak mialabym!? I wtedy Grazyna uswiadomila mi, jaki jest problem z dziecmi malzenstw mieszanych. Mysmy do Macka zawsze mowili po polsku, a angielskiego sie nauczyl dopiero wtedy, kiedy poszedl do szkoly, w wieku lat 5. To procentuje teraz, on sam o tym wie i to ceni. Nie kazdy mial taki luksus, zeby nie wysylac dziecka do „babysitters” – ten luksus oplacilam zreszta ja, bo zajmowalam sie dzieckiem, podczas gdy inni zajmowali sie nostryfikacja dyplomow, robieniem kursow, konczeniem szkol i tak dalej. Ale uwazam, ze sie oplacilo, pieniadz naprawde nie zawsze jest najwazniejszy. Przewaznie nie jest. Wazne jest to, co dla ciebie jest wazne, ciebie jako osoby.
„A na media jest bardzo prosty sposob – nie czytac, nie ogladac tego, co prymitywne.” – w sumie racja, dlatego od ośmiu lat nie mam telewizora. To nie na moje nerwy. W innych krajach poziom niestety jest podobny.
Ale doś jus ło tym. 😉 takeście mie nachwolili, ze popróbuje jesce roz. Z tom gworom to tak haw było, ze downo temu jakem była jesce cołkiem maluśko, tomy zyli z dziadkiem i babciom w jedny chałupie. Ino łoni na dole, a my wyzy hań. No i kozdego dnia jakem sie ino łobudziła, takem gnała jesce w pizamie do dziadka na dół, właziła mu do łózka i pytała o godki. I dzadek łopowiadoł. Pikne były, kozdego dnia inne. Wymyśloł coroz to nowe: i ło nos (moim bracie i mnie) i pełno ci w nik było wselkij gadziny, zbójników, harnasiów, rusołek, utopców i corów. I syćko to gwarom było godane, bo dziadek kcioł coby my jom znali.
Dzisioj jus ik ni ma. Cni mi sie za nimi straśnie.
Moje godanie inne niz na ten przykłod Owcarka, bo un z Gorców a jo z Beskidów. Profesorek to ani nie wim, musi kajsi spod Tatyr.
Dobze godos Alicja. Jo tak pozirom na mojom córecke i zol mi sie jij kwilami robi . No bo tak, jo do nij ino po polsku, łociec po angielsku, a syćki dokoła po francusku godajom. To sie pzecie cłowiekowi syćko pomiso w ty mały głowinie.
No gwary jej pewnikiem ucyć nie bede, ale polskiego nie popusce.
A najlepszym przykładem naleciałości”prawieżeangielskich” jest dla mnie sytuacja, której byłam świadkiem parę lat temu, kiedy do mojego ojca przyszedł znajomy przedstawić mu swoją…”bojfrendkę”.
Owczarku, Budowicze, nadeszla pora na toast za Owczarkowa Bude i Jagusinych Dziadkow!
jagus,
pociesze Cie – otoz mamy znajomych Polakow, Elzbieta wyklada literature francuska 18-go wieku na prestizowym Queens University w Kanadzie (jak kto nie wierzy, niech sprawdzi rankingi), oczywiscie po francusku. O te pozycje staralo sie kilka osob, w tym 5 z Paryza, a Polka wygrala konkurs. Ale nie o tym chcialam. Otoz maja dwoch synow, zanim przyjechali do Kanady, mieszkali 4 lata w Algierii, Ela miala kontrakt na nauczanie jezyka francuskiego. Smarkate nauczyli sie arabskiego, w domu rozmawialo sie po polsku. Przyjechali do Kanady, chlopcy poszli do szkoly francuskiej. Na dzien dzisiejszy – obydwaj mowia nienaganna polszczyzna, nienagannym francuskim i takimz angielskim. Ale to nie koniec historii. Starszy z nich ozenil sie pare lat temu z Kanadyjka chinskiego pochodzenia (cos, jak moj mlody…). Urodzilo sie dzieciatko, nikt sie nie zastanawial, jak to bedzie, kiedy podrosnie i zacznie cos gadac. A jak juz podrosl, kazdy zaczal do niego mowic wlasnym jezykiem. Jedni po francusku, inni po polsku, babcia po kantonijsku, dziadek po mandarynsku, a po angielsku zawsze sie nauczy, bo to jest jezyk srodowiska, w ktorym mieszkaja. Dziecko powtarzalo te wszystkie slowka bez skladu i ladu, i przewaznie bez sensu, ale podroslo i cos mu sie rozjasnilo w glowie i zaczal sobie ukladac, ktore slowko przynalezy do jakiego jezyka. Smarkate glupie nie sa! Dlatego nie bojaj sie, ze zamieszasz w glowie coreczce, mowiac do niej po polsku – da sobie rade swietnie!
Tak mi się skojarzyło w sprawie „Blekota” i wulgaryzmów.
Rzecz dzieje się w słynnym zakładzie dr,Tarnowskiego,w Kosowie,gdzie zajmowano się odchudzaniem……..
„Ledwie konsultacja się skończyła,do chłodnącego z emocji Królika podeszła Mira Zimińska i poszliśmy dróżkami kosowskiego sadu.
Naprzeciw nam łebedały się dwa stusześćdziesięciokilowe potwory–
–kupcy zbożowi z Pomorza,którym żony sznurowały buty.
Ujrzawszy popularną aktorkę,monstra stanęły i rozdziawiły się zadowolonymi uśmiechami:
-Pani Zimińska!Powiedz nam pani co dowcipnego!
-Dupa-spełniła z gotowością prosbę pani Mira i poszliśmy w głąb sadu
zostawiając osłupiałe hipergrubce”
Tyle cytatu z ukochanego Melchiora Wańkowicza,dla mnie jest to remedium na wszelkie zło,od lat i chyba do końca mych lat.
Trzeba wiedzieć CO,KIEDY,KOMU-ot i wszystko.
No ślicznie. Ale się rozpętało.. A i mnie tu od małolatów tykają. Miło całkiem 🙂
Co do wulgaryzmów… Ja myślę, że wszystko ujdzie, oby w umiarkowanych dawkach. I kiedy też rzeczywiście trzeba wiedzieć (rany, ja znowu popieram Motylka – jeszcze mi w nawyk wejdzie 😉 ) Nie wierzę, że znajdzie się na świecie człowiek, któremu nie wyrwałoby się parę siarczystych. Wszystko zależy od tego, czy rozmówca to akceptuje. I na tym chyba koniec.
Ale ja raczej nie o wulgaryzmach chciałam, a o ubogości potocznego języka polskiego. Tylko, że jak on ma być piękny, skoro kanony wyznaczają „fachowcy” pokroju Wiśniewskiego i (z góry przepraszam jeśli kogoś urażę) współczesnego hip-hopu? Tego się przecież nie da słuchać!!
To, że ‚urwał’ i ‚urwał’ raz za razem, to jeszcze pół biedy. Gorzej z budowaniem logicznych zdań wychodzących poza podmiot, orzeczenie i jedną przydawkę, najlepiej przymiotną. A wszystko dlatego, że dzieciom NIE CZYTAMY. I zawsze to będę powtarzać. Dziecko oczytane, to dziecko z ogromnym potencjałem wyobraźni i ogromnym słownikiem (zabrzmiałam jak rasowy belfer 😉 ). Szczęściarzem rzeczywiście jest ten, kto może zostać z dzieckiem tak długo jak Alicja, albo ma taką pracę jak ja (znaczy albo w biurze, albo w domu) Ale czytać powinien każdy. Moje Szczęście dostało pierwszą książeczkę kiedy miało pół roku. Jaki efekt? Teraz potrafi ‚zakasować’ nawet niektórych wujków – że się trochę pochwalę 🙂
I jeszcze do Borsuczka. Najinteligentniejsze są podobno delfiny, tylko weź takiego skubańca w domu trzymaj 🙂 Ja tam wolę psy, koty, myszki, chomiki, króliczki i inne dość_nietypowe_stwory. I nie muszą być mądre. Ważne, żeby miały ‚charakter’.
Mrrrał do Wszystkich!
Wychodzi na to, że narozrabiałem jak przysłowiowy ?pijany zając w kapuście? (z góry przepraszam wszystkie Zające).
A szczególnie i serrrdeczne mrrrał dla Alicji.
No wybacz staremu kotu, że młodzieżowy cytat z wulgaryzmem zamieścił!
No, bo jak nie wybaczysz, to kolejne zwierzę będzie musiało się wybrać w drogę do Canossy!
Droga niby już przetarta, ale nie te lata i nie to zdrowie.
Obiecuję uroczyście, że konwencji blogu już więcej nie złamię i wulgaryzmów zamieszczać nie będę.
Nawet w cudzysłowach.
(Przy okazji, może ktoś mi podpowie jak na tym blogu wpisać cudzysłów, bo mnie tylko znaki zapytania wychodzą)
Feralny cytat w oryginale powinien albowiem brzmieć następująco:
?Nie ma zdarzeń niemożliwych, są tylko mniej i bardziej prawdopodobne?
(No chyba nawet Alicja przyzna, że pierwotna wersja była bardziej obrazowa)
Autorem nie jest wcale pan Schrödinger, ale nasz nieodżałowanej pamięci Stanisław Lem.
(Chociaż mam uzasadnione podejrzenia, że pierwowzór był znacznie wcześniejszy i należał do kogo innego)
A sam pan Schrödinger nie cieszy się bynajmniej u kotów dobrą sławą, a wręcz przeciwnie!
A to za sprawą pewnej machiny, którą wymyślił i której kot jest jednym ze składników.
Phyyy!
Do Motylka
?Alicjo-to słynne słówko Blejkota ,oczywisty wulgaryzm,ale dla mnie
zabrzmiało w zdaniu szalenie śmiesznie-otóż:
Facet u niku angielsko-polskim,cytując mądre zdanie człowieka o niemieckim nazwisku,używa wulgaryzmu,który jest czystym rusycyzmem?
Motylku! Śmieszność była zamierzona, ale imię jak najbardziej kocie i rzeczywiste.
No bo co ja poradzę, że moją pierwszą koleżanką była miłośniczka starych amerykańskich seriali TV?
(przy okazji od razu dementuję jakobym miał cokolwiek wspólnego z rodziną niejakich Carrngtonów)
Do Borsuka
Oczywiście żadnej psio-kociej wojny tu nie będzie!
Mój najlepszy przyjaciel (z czasów, gdy jeszcze mieszkałem na wsi) nazywał się Reks i dzielił ze mną nie tylko strawę, lecz także i posłanie.
Rozmiarem niewiele ustępował Gospodarzowi, a futro miał wspaniałe (a to bardzo ważna rzecz w zimie).
Mrrrau z poważaniem
Blejk Kot
To ja dołączę do Kapisonecki i powiem tak:
JUŻ WIEM PO CO BORSUCEK SZABLI SZUKAŁ!
Bo On teraz ogłosi:
Każdego, kto twierdzi, że dodżyca HERA nie jest najpiękniejszym i najinteligentniejszym stworzeniem, jakie ziemia nosiła, pozywam na udeptaną ziemię i tą oto szablą udowodnię mu, że jest w błędzie.
A do Alicji tylko jeszcze westchnę:
Ach, Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski, co tu gadać, klasyka i klasa.
Pan Jeremi dysponował niebywałym wprost bogactwem słów i przepiękną polszczyzną, a specyficzny, ironiczno-melancholijny humor sprawia, że jest zupełnie niepowtarzalny.
Blejk Kocie,
To się nazywa wejście smoka – nie tylko że Budy skutecznie broniłeś w sam dzień Bożego Narodzenia (jeśli się nie mylę), to jeszcze taką zaje… dyskusyjkę rozpętałeś. Czytać nie nadążałam a co dopiero wpisywać!!! 🙂
No właśnie – do tego Kota Schroedingera to pijesz zawodowo? Bo na sąsiednim blogu Torlin wspomniał właśnie pana od zasady nieoznaczoności (!). Znam paru fizyków (uważających czytanie i pisanie blogów za totalną stratę czasu), którzy mogliby się poczuć trochę lepiej ze świadomością, że laicy (i nie tylko) dyskutują tu aż o takich mądrościach. 😉
Co do interpunkcji – ja używam pojedynczego cudzysłowu (tj bez shift’a) – jakoś działa jak dotąd… 🙂
Kilka uwag , polemicznych przeważnie, bo od jak zwykle malkontenckiego grzesia.
1. Słówko na ,,z” wydaje mi się być całkiem zgrabne, oczywiście nadużywane czy jako słowo -klucz razi i to bardzo, ale czasami dopuszczam, poza tym wydaje mi pasować do języka polskiego, analogia do takich słów jak ,,zabójczy” czy,,zarąbisty”, które przecież oznaczają to samo.Dla mnie dużo gorsze i bardziej obrzydliwe jest słowo, które gdzieniegdzie się pojawia ,,zajefajny”, niby nie wulgaryzm, a okropne. Tak jak zawsze mnie drażniły różne erzace jak ,,kurna”, ,,kuźwa” czy nawet ,,kuchnia”, zamiast wiadomego słowa na ,,k”.
2. Alicjo, rozpoczęłaś krucjatę przeciw wulgaryzmom, a sama w jednym ze swoich komentarzy piszesz na początku ,,jasna dupa”. Dla mnie zgrabne i ładne, ale widze tu jakąś sprzeczność.
3. Słówko na ,,z” mozna np. zmodyfikowac i mówić ,,zajobisty”, co czasem niżej, a raczej wyżej podpisanemu się zdarza i wydaje mu się, że wtedy brzmi to słowo całkiem ładnie.
4. Są osoby, które używają wulgaryzmów i mówią/piszą piękną polszczyzną, są i takie, które nie wulgarnią, ale wcale im to nie pomaga w wysławianiu się.
5. Jezyk młodzieżowy ma taką cechę, że wystepują w nim co jakiś czas słowa modne, które sa nadużywane i jest to normalne, jednym z takich słów jest własnie owo słow na ,,z”, kiedyś było ,,fajny”, jest ,,cool”, młodzi czesto potrafia posługiwac się zarówno tym swoim językiem jak i standardową polszczyzną w rozmowach z dorosłymi.Poza tym młodzi chca się odróżnic, musza miec swój kod, czesto młodzieżowy język przejmuje właśnie słownictwo grup uważanych za marginesowe, bo musi siłą rzeczy byc ekstremalny, by była widoczna różnica.
6. Kapishonie, polecam słuchać nie hiphopu( bo tego się nie da tekstowo wytrzymać, masz w pełni rację), ale Grabaża, Budzego, Kazika, Kasi Nosowskiej.Oni tworzą teksty w języku potocznym, nawet czasem z wulgaryzmami, ale piękne, mądre i często poetyckie.Ale poza tym jest problem o którym kiedyś u prof. Bralczyka pisałem, teraz nie ma dobrych tekstów i tekściarzy jeśli chodzi o muzykę popularną czy rozrywkową( lepiej jest w rocku, o czym świadczą nazwiska autorów, których wymieniłem wcześniej). Kiedyś byli Osiecka, Wołek, Jonasz Kofta, Gaszyński , nawet Cygan. A jak posłuchamy np. największych przebojów z lat 90-tych takich zespołów czy wykonawców jak Kasia Kowalska, Varius Manx, Budka Suflera, Bajm, Golec Orkiestra czy nieszczęsne Ich Troje, to to jest tragedia i skandal, obrażanie odbiorców (anty)poziomem literackim tekstów, zresztą jaka literackość o czym ja piszę?
PS. Mnie o wiele bardziej niż wulgaryzmy drażni język naszych polityków, co tu mówić o młodzieży jak dorośli, wykształceni ludzie mają takie słownictwo i takie standardy. Przecież jak się posłucha niektórych z nich, to wydaje się jakby ci ludzie nie chodzili do polskich szkół, nie czytali polskich gazet, nie słuchali radia itd.
Do Basi
Do pana Schroedingera to raczej amatorsko piję.
(chociaż za tą piekielną machinę, której działanie niestety rozumiem, należy mu się, oj należy)
Co o interpunkcji to UWAGA TEST!!!
‚To miał być cytat’
Co do wpisu Torlina to o który blog chodzi?
(subskrybuję wszystkie)
No i do EMTEsiudemeczki!
Ja też daleko bardziej cenię sobie Starszych Panów a o niejakim panie W.
to mi się wyrażać nie chce.
A co do słówka na j.
Hm. W moim subiektywnym odczuciu faktycznie kiedyś wulgaryzmem było.
Ale jakieś 20 lat temu.
Teraz już nie.
Tym niemniej konwencję trzymać się zobowiązuję i na tym blogu używać nie będę.
Mrrrał z poważaniem
Blejk Kot
Basiu!
‚Działa’
chodzi o blog P. Adamczewskiego – dziś z resztą z Fizykiem Fizyków w tytule 😀
szabli szukałem (już się wykuwa, płatnerz obiecuje do połowy stycznia) by młodzieńcze marzenie zrealizować i by westchnąć czasem do złotego wieku Rzeczpospolitej (dziś sobie słuchałem Jacka Kaczmarskiego Sarmacji). Wojny psio-kociej iście nie ma, Blejk-kat, kłaniam Wszmości :-). Hercia była najukochańszym psem, ale inne zwierzaki, jak pisałem, lubię także 🙂 Pani Borsukowa do dziś wspomina kocura Mruczka, co ją do szkoły odprowadzał, a kiedy kończyła też już na nią czekał, wielki jak żbik, nigdy jej nie ukrzywdził, choć dziecko czasem dziwnie sobie ze zwierzami poczyna ;-). Ryby też lubię, osobliwie pstrągi 😉 chomików się natomiast boję, bo mnie raz jeden użarł w palec, gdym go chciał pogłaskać.
Co do słownictwa zaś, przypomina mi się przykład jak można spaprać kampanię reklamową. Francuski koncern mleczny Yopple chciał kiedyś wprowadzić na rosyjski rynek jogurt o wdzięcznej nazwie Yop. Czemuś mu się nie udało ;-). Yop zbyt przypomina jedno rosyjskie słowo, które z kolei przypomina słowo użyte ostatnio przez Blejk-kata, a wcześniej przez mistrza Fredrę :-). Słowo to w żadnym razie rusycyzmem nie jest :-).
aj, ciekaw jestem czy w przyszłym roku też będą tu takie ładne dyskusje. Ciekaw jestem w ogóle, co nas czeka w przyszłym roku…
Do EMTeSiódemecki
No bo jo, EMTeSiódemecko, nie muse bać sie o to, cy gaździna z bacom pódom do nieba, bo wiem, ze piknie pódom!
A co do młodziezowego słownictwa, to jo nijak nie moge przyzwycaić sie do określenia: „full wypas”. Bo dlo mnie „full wypas” znacy telo, ze na holi jest komplet owiec 🙂
Do Asicka
Dzięki za linka! Kapecke se na ten wybuchowy wiersycek popozirołek!
A skoroś w stanie Łoszington, Asicku, to pozdrów ode mnie hyrnego misjonorza Markus Łajtmana … ehm … właściwie to jo nie wiem, jak sie godo: Łitman cy Łajtman? (pise sie: Whitman), no … w kozdym rozie go pozdrów 🙂
Do Alecki
Nie jest źle, Alecko! Blejkocicek syćko wyjaśnił, a zreśtom zdązyliśmy juz sie przekonać, ze akurat mo on z pewnościom bogatsy zasób słów niz młodzieńcy wiodący dysputy nad głowom
EMTeSiódemecki w środkak lokomocji miejskiego transportu publicnego 🙂
Jak zauwazyła Basiecka, wuglaryzmy i gwara młodziezowo to tematy-rzeka – i to chyba duzo więkso rzeka niz Dunajec. Mnie samemu pewne słowa nie som w stanie przejść przez klawiature (choć w planie mom pewien cytat z ksiązki pona Antoniego Kroha, we ftórym bez słowa na „k” nijak sie nie obejdzie bez zaskodzenia samemu cytatowi – ale to bedzie wyjątek potwierdzający
regułe), natomiast słowo „rzyć”, jak juz chyba kozdy zauwazył, przechodzi mi niezwykle lekko. No i słowo na g… roz mi w tym blogu przesło oraz kiesik w jednym wpisie do storego bloga. Ale w obu wypadkak powoływołek sie na najsłynniejsego góralskiego filozofa, jegomościa Tischnera z Łopusznej, we ftórego ustak wulgaryzmy brzmiały tak cudnie, jak by to nie były zodne wulgaryzmy. Wej! Ale to trza być Tischnerem, coby umieć uzyć wulgaryzmu tak wdzięcnie, coby najwrazliwse nawet ucho nie ucierpiało. A kany młodzieńcom z miejskiego autobusu do jegomościa Tischnera! Kany!!! 🙂
Do Ubukrulicka
Witoj, Ubukrulicku! A skoro jesteś w ojcyźnie sombrerów, to mom takie pytanie: cy bywos w stolicy Meksyku? A jeśli bywos, to cy mógłbyś kiesik sprawdzić, cy stoi tamok jesce pomnik nogi generała Antonio Lopeza de Santa Anny? Bo ze pon Santa Anna postawił swojej nodze pomnik, to wiem. Ale nika nie moge znaleźć informacji, cy ten pomnik nadal stoi, cy juz go
nimo 🙂
Do KaeSicki
Z masłem jo tego piernika jesce nie jodłek. Muse spróbować!
Natomiast z gwarowyk zwrotów wydoje mi sie, ze barzo długowiecne jest określenie: „narobić szumu”, w sensie nadania cemuś rozgłosu. Myślołek ze to nowe, jaz pewnego rozu uslusołek ten zwrot w piknej przedwojennej komedii „Paweł i Gaweł” 🙂
Do Basiecki
Co do wybitego okna, to gaździna, kie je uwidziała, głośno zawołała ku bacy: Ojciec, zabocyłak okno zamknąć i syba sie stłukła! Musiała sie stłuc kie wiater mocniej tym oknem trzepnął!
Ale cosik mi sie widzi, ze gaździna wartko prowdziwom przycyne stłucenia syby odgadła.
A co do miejsca poni Owcarkowej w moim blogu, jo sie wzoruje na hamerykańskik porucniku Kolombo, ftóry syćkim wokoło godoł i gogoł o swojej zonie, ale nigdy nifto tej zony nie widzioł. 🙂
Do Kapisonecki
„Urabiamy co prawda z Kapiszoniątkiem Głowę_Rodziny, żeby jeszcze króliczka do stadka dokooptować (nawet mamy dla niego imię – Hieronim), ale na razie mur..”
Uzyj Kapisonecko, podstępu. Doj Kapisoneckowi na imieniny cylinder, a ten cylinder niek bedzie kupiony od cyrkowego magika. I wte …
A tak w ogóle znom juz niejeden przypadek „głowy rodziny”, ftóro straśnie sprzeciwiała sie zakupowi nowego zwierzaka. Kie jednak mimo stanowcyk protestów tejze „głowy” zwierzak sie w domu pojawioł, to nifto z domowników nie był w zwierzaku bardziej zakochany, jak ta „głowa” właśnie! 🙂
Do Borsucka
I jo lubie koty, choć casem z kotem gaździny sie wadze, ale to dlotego coby nom obu nudno nie było 🙂
Do Anecki
„A Blejk Kot,wydaje sie byc sympatycznym ‚kocurem'”
Jak najbardziej! A przy okazji – choć wielu to pewnie wie – jak bedziecie w Czechak abo na Słowacji, to niek wos Pon Bócek broni przed godaniem, ze cegoś sukacie. Bo „szukać” i po czesku, i po słowacku znacy on coś straśnie brzyćkiego 🙂
Do Olecki
Nie barzo wiem, jak „technicnie” wyglądo przechodzenie komentorzy do publikacji (moje komentorze ukazujom sie natychmiat, ale to pewnie mój „przywilej” jako autora bloga :-)), wiem natomiast, ze w tej redakcji internetowej Polityki fajni ludzie som!
A co do MediaMarkt to nie wiem jak inksi, ale kie słyse ten ik slogan: „Nie dla idiotów”, to mom wielkie, ogromne marzenie być właśnie idiotom nie mającym nic wspólnego z MediaMartkem 🙂
Do Jagusicki
„w środku zimy ktoś w nocy zwędził wszyskie karpie z sadzawki w St James Park. -W samiuteńkim centrum Londynu. Wszyscy podejrzewali Chińczyków. Ja miałam swoją teorię.”
To juz jakosi nowość! Do tej pory o syćko w Sant Dżejms Parku podejrzewano
sare wiewiórki, ftóryk w tym parku pełno.
„Nie piszę gwarą, bo łatwiej jest jednak mówic niż pisać.”
Ale Twojo gwara jest prowdziwo, a mojo to ino język STYLIZOWANY na gware góralskom (godołek o tym we wpisie z 11 września). Nie wiem, ze ftóryk wierchów jest góralski Profesorecka. Bo jo wziąłek kapecke góralskiego zasłysanego w róznyk wsiak (rzecywiście głównie z Gorców, ale nie tylko), kapecke góralskiego literackiego (głównie od Tischnera, ale tyz nie tylko) i to syćko poskładołek w góralski-owcarkowy, fcąc coby brzmiało to góralskopododbnie, ale w miare zrozumiale dlo nieobytyk z góralskom mowom.
A jeśli bocys jakie opowieści Twojego Dziadka, to chętnie posłuchom. I pewnie nie ino jo 🙂
Do Mysecki
To dlo mnie ten cworty link jest najpikniejsy! A ten ostatni, Mysecko,
nie fcioł mnie puścić! Hauuuuu! 🙂
Do Blejkocicka
Nie idź, Blejkocicku, do Kanossy, bo co z tego, ze ślak przetarty? Przecie koty chadzajom własnymi drogami (fto nie wierzy, niek spyto pona Ryduarda Kiplinga), to tom własnom drogom byś do tej Kanossy seł i seł.
A cudzysłów – mozno zastosować metode Basiecki, a mozno tyz wklejać z pliku tekstowego. Wte sie nie poknoci 🙂
Do Grzesicka
To joz wznose kolejnom flaske Smadnego Mnicha i tyz powiem coś na „z”: Zdrowie syćkik gości mojej budy!!! 🙂
Jeszcze jedna sprawa, wulgaryzmy powszechnieją i tracą często swój negatywny wydźwięk, tracą ostrość. Taki proces chyba zachodzi w przypadku wiadomego słowa na ,,z”, to już dla młodych nie jest wulgaryzm, tak jak nie jest nim słówko ,,cholera” czy ,,gówno”, choć kiedys były. Słowa zmieniają swe znaczenie, kiedyś słowo ,,kobieta” było obraźliwe, w staropolszczyźnie, a np. ,,dziwka” było określeniem neutralnym i oznaczało tyle co teraz ,,dziewczyna”, a teraz jest słowem nacechowanym negatywnie. Język jest żywy i my nie przeciwdziałamy temu, oczywiście chodzi o to, by mówić i pisać jak najlepiej, ale procesy zachodzące w języku zachodzić będą. Niestety, chce się czasem powiedzieć, ale cóż. Trzy lata temu miałem praktyki w szkole podstawowej, obserwowałem lekcje. wszystkie dzieci do pani nauczycielki mówiły ,,proszę panią” zamiast ,,proszę pani”, i cóż, choć druga forma jest poprawna, to w użyciu znajduje się pierwsza. Zresztą politycy PiS też tak mówią. Dalej wszyscy( w tym i ja ) mówią ,,wyślij mi smsa, daj mi twojego maila” zamiast ,,wyślij mi sms” albo ,,daj mi twój mail”. Podobie ,,se”” zamiast ,,sobie”. To już jest niestety norma, i to nie w potocznym czy młodzieżowym języku, ale wszędzie,w serialach, wśród dziennikarzy, polityków. Pozdrawiam i nie smęcę więcej.
To ja jeszcze tylko udokumentuję długowieczność mojego kocurka.
Tytaj z młodzież:
http://fotoforum.gazeta.pl/3,0,432866,2,1.html
Tu wiek dojrzały( na kredensie ikona, którą dostałam w prezencie pod choinkę):
http://fotoforum.gazeta.pl/3,0,432867,2,2.html
A tu trochę lepszy widok:
http://fotoforum.gazeta.pl/3,0,432868,2,3.html
Więcej już kotem nie będę przynudzać.
Idę spać, bo do babci trzeba jutro rwać.
DOBRANOC.
Dajze spokoj, Blejku! Juz jeden targal skrzynie do Cannosy 🙂
Nie narozrabiales, bo sobie pogadalismy na temat, i to chyba dobrze, prawda?
Grzesiu, jakiej wagi bys nie uzyl, „jasna dupa” to z 5 dkg przy soczystej pani „k”, majacej wage mniej wiecej kilograma.Poza tym nie moge byc taka perfekcyjna, prawda? 🙂 Czasem trzeba dodac pieprzu, ale to tez sprawa do wyczucia, jak powiada kapishon.
Kapishon, u nas synkowi tatus czytal, kiedy osesek mial zaledwie pare tygodni i lezal sobie na tapczanie obok czytajacego tatusia. Bardzo szybko wyczulismy, ze smarkaty drze sie przewaznie z nudow – a jak sie czytalo na glos cokolwiek, to smarkaty wpatrywal sie jak w obraz i pewnie mu sie wydawalo, ze bardzo sie nim zajmujemy. Polecam ten sposob wszystkim mlodym rodzicom! Osesek bedzie zachwycony 🙂
A potem to procentuje w ten sposob, ze czytanie to jest taka potrzeba, jak jedzenie, oddychanie i tak dalej. Ksiazka musi byc na wyciagniecie reki i juz!
Co do muzyki i tekstow piosenek, ja sie wychowalam na Grechucie miedzy innymi. I wdzieczna jestem za to, ze taki gosciu byl. Za Osiecka jestem nieskonczenie wdzieczna. I jak tak sie zastanowic, to mielismy wspanialych teksciarzy, a jak brakowalo tekstu, a muzyka byla, to sie siegalo do Tuwima, Galczynskiego, Norwida i tak dalej. Mysmy zadzierali glowe do gory 🙂
Pewnie nie ma o co kruszyc kopii, ale warto robic swoje, jak Bralczyk zauwazyl – bede mowil „te ksiazke” a nie „ta ksiazke”, bo chce nalezec do elity.
No dobra… a jak tam przygotowania do Sylwestra? My tu gadu gadu, a Szwedzi stygna!
Grzesiu-malkontencie sympatyczny,jak znam blogowe życie ,czeka Cię
krzyż pański z Alicją/patrz pkt.2 wpisu z 23.37/,już Ona wypomnienia
„jasnej d… ” nie przepuści.Miło mi , że tym razem nie padło na mnie,toż
Ona mi już wszystkie nóżki i skrzydełka zdążyła poobrywać.
Będę Ci życzliwie kibicował.
Kapishonie-czy to wstyd poprzeć czasem Motylka,mnie jest miło ale skoro
masz się za kazdym razem tłumaczyć z poparcia , to lepiej tego nie rób.
Blejkkocie-wmaszerowałeś do blogu przy biciu w bębny i pełnej obecności
większości blogowiczów/bezbłędny pijar/
Owczarku-w sobotę,o12.30 pod skocznią w Zakopanem,pan minister
Giertych,organizuje konferencję prasową na temat mundurków szkolnych
dla regionu podhalańskiego/ informacja z TVN24 z godz.22.38/.
Może by zawiadomić Felka znad młaki,gdyby się załapał na wyłączność
modelu,kroju i szycia — to miałby duży interes do załatwienia, a może
na tą konferencję jakiegoś umyślnego podesłać,może być ciekawie.
P.S. Usciski dla Blejkociska, nawypisywalam sie, a tu w miedzyczasie (pamietacie polonisci, ze kiedys „miedzyczas” nie mial prawa istniec w poprawnej polszczyznie?) Owcarek sie odezwal i inni.
Motylku, my sie juz z grzesiem znamy, i chyba mniej wiecej sie zgadzamy. Nie opowiadaj, ze Ci skrzydelka i nozki powyrywalam! Robisz mi zly pijar (o, a to wlasnie jest swietne slowko, zapozyczone z angielskiego, nie uwazacie?).
Motylki lubia nektar, prawda? Jakby co, to do mnie jak w dym, u mnie zawsze jakas roslina kwitnie 🙂
Mundurki to maly pikus przy tym ostatnim pomysle ministra edukacji…. lapanka na ciezarne dziewczyny. On nic nie chce, tylko statystyke. Ze co?!
Oj, mialam zakonczyc wesolo, wyszlo jak zwykle. Usciski dla wszystkich, leciutkie dla Motylka, zeby nie powiedzial, ze mu skrzydelka polamalam! 🙂
Właśnie, właśnie, ciekawe co sądzi owczarek o tej jakże wiekopomnej sprawie: strój szkolny na Podhalu, boż ja tak jak i Motylek słyszałem, że Roman Wielki jutro a raczej już dzisiaj konferencyję sławetną na tenże temat organizować nam raczy. Co w tym kraju się porobiło, bo ja choć humor absurdalny i absurd uwielbiam, to jednak czasem już te pokłady absurdu przez polityków wytwarzane przekraczają moje możliwości percepcji.
Motylku, co do sporów polemicznych z Alicją, to już trochę w blogu prof. Bralczyka się na temat anglicyzmów, wulgaryzmów, i podziałów w fantastyce starliśmy i wyszedłem bez szwanku czy jak to Niemcy powiadają tylko z fioletowym okiem( mit blauem Auge albo ze mit heiler Haut) z opresji, więc i teraz przeżyję chyba.A apropos niemieckiego to po niemiecku słowo na ,,z” brzmi o wiele ładniej ,,affengeil”, ewentualnie ,,tittenaffengeil”. Choć wulgaryzmy to oni nudne mają, prawie wszystkie związane właśnie z ową jasną, którą Alicja przywołała. A jeśli chodzi o czestotliwość naszego rodzimego słówka na ,,k”, to ,,scheisse” w niemieckim młodzi chyba jeszcze częściej przywołują. Ale za to mają niektóre cudowne określenia na różne rzeczy w żargonie młodzieżowym, kiedyś w wolnej chwili przytoczę kilka, na razie tylko takie , że ,,jamnika” w języku młodzieżowym nazwano ,,dywanowym porsche”
(,,Teppichporsche”). Swoją drogą polecam wszystkim troszkę się powgryzać w język młodzieżowy, zajmowałem się tym chwile na studiach i na warsztatach lingwistycznych i jest to nie dość że satysfakcjonujące, to i zabawne momentami, choć niekiedy straszne, szczególnie jak się bada język pism ,,Bravo” i ,,Bravo Girl”, co mnie spotkało, w sumie nawet nie o język chodzi ale o treść tych pism. No,ale kolejny temat rzeka mi się otwiera, więc już idę spać ( albo idę lulu, bo i takie określenie wysłyszałem kiedyś), szczególnie,że jutro rano koło 7 wstać trzeba.
P.S. do jagusi
Naprawde powinnas pisac tutaj swoja gwara, bo to jest piekne. W ten sposob mozesz zachowac, uzywac, a my to doceniamy, zauwaz, ze wszystkim sie to bardzo podoba! A jak nie rozumiemy jakiegos slowa, to sie dopytamy!
Tu pytanie do Owcarka – Felek znad mlaki, to nie Felek z mlyna?
Alicjo-tak to rozumiem,uściski odwzajemniam z pełną motylkową mocą,
a nektar ta ja zawsze i chętnie i w każdej ilości.
Pozdrowienia!
I jeszcze P.S do Owcarka – moje komentarze ukazuja sie natychmiast po wpisaniu, nigdy nie ma tutaj czekania na zaakceptowanie. Cos mi sie wydaje Owcarku, ze Twoj blog i blog Piotra Adamczewskiego to jedyne takie blogi. Widocznie wiadomo z gory, ze kulturalne ludziska tam zagladaja!
Blog Pana Bralczyka z definicji powinien byc taki sam , ale akurat tam najdluzej sie czeka na akceptacje komentarza.
Jasny gwint, jak mawial moj tata (albo holender jasny!), to ja sie dopiero tutaj rozgrzewam, a wy lulu?! No dobra… daruje was zdrowiem, spijcie dobrze 🙂
Alicjo, no nie wiem czy to specjalne względy.
Mam pytanie, czy Ty widzisz moje trzy linki do zdjęć, które umieściłam o godz.00,03, bo ja cały czas widzę z dopiskiem, że czeka na akceptację mój wpis.
Tak się robi, kiedy podaję adresy jakiś stron internetowych. Widocznie takie info są blokowane. Ciekawe, co Ty widzisz między Grzesiem o godz. 00,02 a Twoim wpisem?
Poczkaj momencik, mt7…
http://alicja.homelinux.com/news/Linki/
zajrzyj na te dwa linki
Nie sadze, zeby jakies specjalne wzgledy, bardzo byc moze, ze jak sie podaje „linke” to cus tam dziala, nie wiem co – zrobilam zdjatko miedzy grzesiem i tak dalej po Waszej polnocy, tak to wyglada teraz, po prawie dwoch godzinach
a moze, mt7, sprobuj jedna linke na raz?
http://alicja.homelinux.com/news/AuroraBorealis.jpg
http://alicja.homelinux.com/news/Canada_geese-26-03-05.jpg
http://alicja.homelinux.com/news/Chopin.jpg
test….
http://alicja.homelinux.com/news/FR47.png
Ha… naprawde nie wiem, o co chodzi ….
Specjalnie zlozylam trzy linki do kupy, i masz, ukazaly sie natychmiast ….
Dzięki, Alicjo, nie widać mojego wpisu. Poczekam do jutra, wreszcie to jest głęboka noc.
O! tu jest piesek pogrzebany! nad moimi trzema linkami ukazal sie napis – alicja pisze: Twój komentarz czeka na akceptację.
2006-12-30 o godz. 01:58
To rozgryzlysmy orzech, wydaje mi sie mt7!
Chyba nalezy jedna linke , w kupie robi sie zamieszanie. Dobranoc!
Nie Alicjo ich nie widać na moim komputerze, one czekają u Ciebie na akceptację i Ty je widzisz, a ja nie.
No tak, dobranoc, bo babcia jutro czeka na obiad.
Owczarku, to ze taki pomnik Santa Anna postawil swojej nodze, pierwszy raz slysze. Obiecuje zasiegnac jezyka tak szybko, jak tylko sie da. Wiadome mi jest tylko, ze kazal swoja noge nosic w pochodach. Oddal tez ponad polowe Meksyku USA, byl prezydentem 11 razy, z czego niekoniecznie bracia Indianie byli zadowoleni. To ciekawa i charakterystyczna dla tego kraju postac: dzisiaj uwazany jest za bohatera negatywnego. To tyle co mozna wszedzie przeczytac.
W Miescie bywam dosyc czesto, choc rczej jestem zwiazany z kolonialna Puebla. Napawa mnie niechecia wyprawa do Doliny, juz sam wjazd jest jakby przekroczeniem wrot nieznanego. Z autopista Puebla-Mexico dostajesz sie wprost w objecia tego zamknietego obszaru, gdzie Aztekowie znalezli miejsce na zalozenie swojego imerium. Byc moze wtedy wygladalo to zachecajaco. Dzis metropolia przygniata, monstrum nieznane, klebowisko rozdrozy, fascynujace i przerazajace. Ludzie tez inni niz w innych rejonach kraju ( osobiscie cenie sobie stan Veracruz, gdzie czesto bywam ). Jechalem metrem ( boje sie tam wjezdac autem ), co odczulem to jakas niezrozumiala aztecka mentalnosc, drapieznosc orla i jaguara, scisk tej gawiedzi, i osoby ostrzegajace mnie – uwazaj na portwel. Nam Europejczykom ta kultura zdaje sie niesamowita, ale potrafimy to zaakceptowac.
Dzis w Polsce 30 grudnia, jak sie juz nie spotkamy, to wszystkim wiele dobra.
DW
Motylku kochany, nie byłbyś sobą, gdybyś mi małej porcji jadu nie sprzedał 😉 Pocieszam się, że to w myśl zasady: ‚kto się czubi…’ btw Wstyd to żaden, oczywiście.
Alicjo, ta łapanka na ciężarne uczennice to chyba się jakoś wiąże z „podnoszeniem dzietności w naszym kraju” – jak to politycy wdzięcznie nazywają. Się nie ma pomysłu na zmianę prawa pracy, ochronę młodych matek itp., to się takie pierdoły (oj brzydko 😉 ) wymyśla. I tyle.
Grześ, słucham, słucham. Ale polski hip-hop w wykonaniu Donia i takich tam dziwnych ludzi, kiepski jest. Kaliber mnie np. nie razi, więc chyba poczucie estetyki językowej mam dość rozciągliwe 😉 Niestety nie mieści się w nim ‚gwara młodzieżowa’ – w domyśle: beznadziejny bełkot młodych ludzi, którym – gdyby usunąć wulgaryzmy – zostałoby „tak, nie, nie wiem”.
Owczarku, ja myślę, że gdybym tego króliczka przyniosła do domu, to nic by się nie stało. Pan_Kapishon by go uwielbiał (Rudzika też nie chciał dopóki nie zaciągnęłam Go do koleżanki i kocurka nie zobaczył), Młody by go zagłaskiwał, a ja miałabym jeszcze jedno stworzenie w domu. Zresztą obiecałam sobie, że w połowie stycznia Hieronima przyniosę (już się do mnie uśmiecha w pobliskim sklepie zoologicznym Sprawa więc przesądzona 🙂
Mt7, śliczny ten Twój kocur był. Jakiś mieszaniec, czy czystej krwi? Mój po matce syberyjskiej, która popełniła mezalians z kotem z sąsiedztwa. 8 kg żywej wagi, o czym przekonuję się dobitnie każdego wieczora, kiedy kocisko przychodzi się wygłaskać 🙂
hm. wcina wpisy?
test…. test…..
Myszko-Imienniczko (czy dobrze dedukuję?) – wielkie dzięki za linkę do piosenek francuskich. W dodatku ze słowami! Słuchaliśmy ich ‚do oporu’ piątkowego wieczora. 🙂