Dunajecko łamigłówka
„Wspomniany owczarek znalazł się właśnie ze swoim panem, góralem, nad brzegiem Dunajca. Góral ma jeszcze lisa, dużą, tłustą gęś i worek pszenicy. Z całym tym majdanem chce się przeprawić przez Dunajec małą łódką, w której poza nim może się zmieścić jeszcze tylko jedno zwierzę lub worek. Sprawa jest jednak nieprosta, bo:
– lis, z wiadomych względów, nie może pozostać bez dozoru górala z gęsią lub owczarkiem, a także z gęsią i owczarkiem równocześnie;
– łasa na ziarno gęś może zostać z workiem pszenicy tylko wówczas, gdy worka pilnuje owczarek, jeśli oczywiście góral akurat jest nieobecny.
Proszę zaplanować przeprawę przez Dunajec w minimalnej liczbie kursów. Rzecz jasna taką, aby całe towarzystwo bez szwanku dotarło na drugi brzeg; no i pszenicy nie może ubyć ani ziarenka.”
Nieftórzy wiedzom, skąd wziąłek te łamigłówke – z bloga pona redaktora Penszki. A skąd wziął jom pon redaktor? Powiem wom. Syćko zacęło sie od tego, ze roz jakiś lis zakrodł sie do nasego obejścia i fcioł ukraść nom gęś. Trza przyznać, ze mioł oko: od rozu wybroł se najtłuściejsom śtuke, chycił jom za syje, jaz mało jej od rozu nie udusił. No i – uciekaca z tom gęsiom. Ocywiście nie miołek najmniejsego zamiaru złodziejaskowi odpuścić. Zacaiłek sie za płotem i kie nicego nie spodziewający sie lis zblizył sie ku mnie, jo znienacka wyskocyłek, uderzyłek rudzielca łapom w grzbiet i zawołołek:
– Berek!
Myślołek, ze lis puści gęś i zacnie mnie gonić, coby przestać być berkiem. W ten sposób gęś byłaby ocalono, a jo miołbyk rozrywke. Ale ino ten pierwsy cel udało mi sie osiągnąć, bo lis, kie uwidzioł trzy rozy więksego od siebie owcarka, wystrasył sie tak sakramencko, ze zemdloł.
Trudno, pomyślołek, zawloke sietnioka do lasu i niek se tamok odzyskuje przytomność. Chyba juz mo naucke, ze od nasyk kur i gęsi nalezy trzymać sie z dala?
Chyciłek lisa za ogon i zacąłek ciągnąć ku lasowi. Daleko go nie zaciągłek, jak nagle usłysołek okrzyk:
– Ooo! A co to za lis?
To wołoł mój baca, ftóry właśnie od śwagra wracoł.
– No, no – pedzioł do siebie baca. – Nie wiedziołek, ze ten mój owcarek jest nie ino psem pasterskim, ale tyz myśliwskim. Ale pikne futro mo ten lis! Mom pomysł! Popytom kuśnierza, coby zrobił mi z tego futra copke na zime.
Baca wziął lisa pod pache, a po kwili przywiązoł do stojącej przed nasom chałupom jabłonki. Zaroz potem poseł do chałupy i zadzwonił do znajomego kuśnierza ze Szczawnicy.
– Witojcie, krzesny – zacął godać baca, kie kuśnierz odebroł telefon. – Nie zrobilibyście mi copki z piknego lisa? Sam byk wom dzisiok tego lisa przywiózł.
– Dzisiok? – odezwoł sie kuśnierz. – Właśnie jade do Grywałdu pograć ze swokiem w karty.
– A jutro abo pojutrze? – spytoł baca.
– Jak bedzie mi dobrze sło, to jutro i pojutrze tyz bede groł ze swokiem w karty – pedzioł kuśnierz. – Ale wiecie co, baco? Mozecie przywieźć tego lisa do mojej chałupy. Kluce nojdziecie tamok, ka zawse. Zostawcie lisa u mnie, a jo, kie wróce, przerobie go wom tak, cobyście se mogli go na głowie nosić.
– Niekza ta – zgodził sie baca. – A kielo fcecie za robote?
– Od wos, baco, zodnyk dutków nie wezme – pedzioł kuśnierz. – Ale jeśli fcecie, mozecie sprezentować mi tłustom gęś, to zrobie se z niej obiad na Wielkanoc. A! I jesce kapke psenicy by mi sie przydało, bo fciołek se na wiosne poletko obsiać, ale wołki, ancykrysty jedne, całom psenice mi zniscyły.
– Dobrze, krzesny, bedziecie mieć i gęś, i psenice. Ale piknom copke mi za to wyryktujcie.
Baca pozegnoł sie z kuśnierzem i zakońcył rozmowe. Zaroz zacął sykować sie do drogi.
Lis tymcasem odzyskoł przytomność. Zacął wypytywać mnie, co teroz z nim bedzie, ale jo mu pedziołek, ze nie wiem. No bo co miołek mu pedzieć? Ze godom z przysłom copkom?
Zaroz baca zaciągnął lisa do tylnej cynści auta. Obok siedzenia dlo kierowcy wepchnął gęś, te samom gęś, ftórom lis próbowoł upolować. Mnie tyz baca wziął, jako straznika do pilnowania, coby przysło copka nie uciekła. Zabroł jesce worek psenicy i rusyliśmy w droge.
Minęliśmy Krościenko i znaleźliśmy sie na przedmieściu Szczawnicy. Do chałupy kuśnierza było juz barzo blisko.
Cy juz godołek wom, ze coby sie do tego kuśnierza dostać, to trza przeprawić sie przez Dunajec? Chyba nie. No to godom teroz. A cy wiecie, kielo jest w Szczawnicy mostów nad Dunajcem? Nieftórzy pewnie wiedzom, a nieftórzy nie. No to wyjaśniom, ze ani jednego. Naprowde! Nad Grajcarkiem w tejze Szczawnicy som mosty i mostecki, a nad Dunajcem – nimo zodnyk. I jak ftoś fce sie do chałupy kuśnierza dostać, musi popłynąć tamok łodziom. Baca ocywiście dobrze o tym wiedzioł. Wiedzioł tyz, ze na brzegu Dunajca jest naleząco do kuśnierza łódź, ze ftórej zawse moze skorzystać. No i kie dojechaliśmy juz na wysokość kuśnierzowej chałupy, baca wysiodł z auta, wyciągnął z tyłu psenice i zarzucił se jom na grzbiet. A potem zabroł gęś, lisa i mnie, no i syćka posliśmy ku Dunajcowi. A tutok – niespodzianka! Łodzi nimo! Krucafuks! Baca straśnie sie zdenerowoł. Wyciągnął komórke, wystukoł numer do kuśnierza i zanim zdązył usłyseć „Halo!”, zacął krzyceć:
– Krzesny! Łódź wom ukradli! Jestem nad Dunajcem koło wasej chałupy i nika wasej łodzi nie widze! Trza na policje dzwonić abo …
– Nie denerwujcie sie, baco – przerwoł kuśnierz. – Wcora przegrołek ze swokiem w karty kapecke dutków, więc musiołek sprzedać łódź Ino zabocyłek wom o tym pedzieć.
– Jak to sprzedaliście łódź? – zdziwił sie baca. – To w jaki sposób do własnej chałupy bedziecie sie dostawać?
– Cym? Ano takom małom łódkom, kupionom za dutki, ftóre jesce mi zostały – pedzioł kuśnierz. – Rozejrzyjcie sie, baco, to jom uwidzicie.
Baca rozejrzoł sie – rzecywiście była na brzegu jakosi łódecka, ale tako mizerno, ze jeśli ino na takom było kuśnierza stać, to chyba barzo niewiele dutków po wcorajsej grze w karty mu zostało.
– Godocie o tej zbutwiałej łupinie, krzesny? – spytoł baca. – Przecie na tym Pucułowskiego Stawu nie do sie przepłynąć! A co dopiero wezbrany Dunajec!
– Nie turbujcie sie, baco – pedzioł na to kuśnierz. – Właśnie grom ze swokiem w karty. Jak dobrze mi pódzie, to sie odegrom za wcorajsy dzień i znowu bede mioł piknom łódź. A póki co spróbujcie przepłynąć do mojej chałupy tom małom łódeckom. Jak piknie popytocie Pona Bócka o opieke, nic sie wom nie stonie. O! Muse końcyć, bo karta dobrze mi idzie!
I kuśnierz sie rozłącył.
– Mom popytać Pona Bócka o opieke – mruknął baca. – Ponie Bócku, postarom sie nie zawracać Ci głowy, ale kie bede płynął przez ten Dunajec, to tak od casu do casu zerknij na mnie, coby sie upewnić, ze nic mi sie nie dzieje. Dobrze?
Baca umieścił na dnie łódki worek psenicy, potem wprowadził tamok lisa, gęś, mnie i … łódka zacęła sie niebezpiecnie zanurzać.
– O, krucafuks! Syćka wysiadać! – zawołoł baca.
No i zaroz syćka byliśmy z powrotem na brzegu. Baca pomyśloł, pomyśloł, a potem pogłaskoł mój łeb i tak ku mnie pedzioł:
– Pockoj, tutok, piesku, zaroz ku tobie wróce.
No ale zaroz okazało sie, ze beze mnie łódź tyz była za barzo obciązono. Baca wyrzucił na brzeg psenice – łódź nadal tonęła. Baca wyrzucił gęś – łódź wreście przestała tonąć.
– No! – uciesył sie baca – Zabiere lisa, a potem wróce po całom reśte.
Po kwili krzyknął jednak:
– Do diaska! A jak jo to zrobie, coby gęś nie została sama z ziarnem? Abo lis z gęsiom? Abo lis z psem? Krucafuks! Co robić? Ponie Bócku, jednak muse Ci głowe zawrócić. Pytom piknie, poradź mi, jak mom to syćko przez te wode przewieźć?
– Hau! Hau-u! – zascekołek nagle, co w tłumaceniu na ludzki znacy: Poźrejcie, baco, ftoś tamok na rowerze jedzie.
No bo rzecywiście alejkom łącocom Szczawnice z Krościenkiem jechoł se jakisi rowerzysta. Na mój dusiu! To był pon redaktor Marek Penszko! Widocnie wybroł sie rowerem na spacer i akurat koło nos przejezdzoł. Pon redaktor musioł zauwazyć, ze mój baca jest zafrasowany, bo zatrzymoł sie, zsiodł z roweru i podseł ku nom.
– Dzień dobry. Czy może trzeba w czymś pomóc? – spytoł pon redaktor.
– Oj, przydałaby sie pomoc, przydała – pedzioł mój baca. – Mom tu, panocku, niezłom łamigłówke.
– To świetnie się składa! – zawołoł pon redaktor. – Bo ja bardzo lubię łamigłówki!
– O! Z nieba zeście mi spadli, panocku! – uciesył sie baca. – Poźrejcie, muse tom pierońskom łódeckom przedostać sie na drugom strone Dunajca, ale moge ze sobom wziąć abo ino worek psenicy, abo ino jedno ze zwierząt. No i jak kruca …
– Już wiem! Wiem o co chodzi! – przerwoł bacy pon redaktor.
Potem kapecke pomyśloł, a jak pomyśloł, to wartko nolozł rozwiązane całego problemu. Na mój dusiu! Ale sie baca uciesył! Piknie ponu redaktorowi podziękowoł za rade, a potem pedzioł:
– No, panocku, muse sie wom jakoś odwdzięcyć.
– Ależ nie trzeba – pedzioł pon redaktor.
– Trzeba, trzeba! – pedzioł baca, no i nie fcioł pona redaktora puścić, dopóki sie nie odzwdzięcył. A jak sie odwdzięcył? Ano tak, ze za pomocom kozika, ze ftórym nigdy sie nie rozstoje, sprawnie i bezboleśnie wyprawił gęsiom dusycke do raju dlo ptoków, samom gęś zaś oskuboł z piór i wypatrosył. A potem nazbieroł drzewa i rozpalił watre, nad ftórom gęś piknie została upiecono. Ale pachniało! A jak smakowało! Wiem, bo mi tyz dostało sie kapecke. Ale najwięcej ocywiście dostoł pon redaktor, bo to na jego ceść baca upiekł te gęś. Kie juz se baca z ponem redaktorem pojedli i pogodali, pon redaktor podziękowoł za gęś, baca po roz kolejny podziękowoł za rade, no i sie pozegnali. Pon redaktor wsiodł na rower, coby wrócić do Szczawnicy, baca zaś skierowoł sie ku łódce.
– O! Krucafuks! – zawołoł baca nagle. Od rozu wiedziołek, cemu tak zawołoł – nie mioł juz gęsi dlo kuśnierza. A jak nimo gęsi, to copki z lisa tyz nie bedzie.
Cóz było cynić? Baca wypuścił lisa na ślebode, bo juz nie był mu do nicego potrzeby. Niedosło copka nawet nie pedziała „Dziekuje”, ino od rozu uciekła.
– Niekze ta – pedzioł baca machnąwsy rękom. – Wiosna idzie, to niedługo zodno copka nie bedzie mi potrzebno. A co se pogodołek z sympatycnym ponem od łamigłówek, to se pogodołek.
I baca wrócił do wsi zadowolony, ze jednak mioł z tego wyjazdu do Szczawnicy jakiś pozytek.
Pon redaktor, jako widać, tyz mioł pozytek, bo wyryktowoł piknom łamigłówke, jakom jo wom tutok na pocątku dzisiejsego wpisu powtórzyłek. Hau!
P.S. A! I jesce w tym miejscu muse piknie ponu redaktorowi podziękować, ze nie wydoł mnie przed moim bacom, ze jo z komputra w nasej chałupie potajemnie korzystom 🙂
Komentarze
Owczarku drogi, czy Ty moze oczekujesz, ze my ta lamiglowke na Twoim blogu tez rozwiazemy? bo jesli tak, to ja uciekam i przez noc dumac bede, bo teraz glowa juz zbyt pusta i oczy sie kleja… i tlyko Alicje Wielofunkcyjna prosze, zeby nie krzyczala, ze po co ja tam w porze obiadowej do lozka leze :D… jeszcze dwa dni ‚ciezkiej’ pracy, a potem to juz nocki moge zarywac 🙂
To kolorowych snow wszystkim zycze i szybkiego rozwiazania lamiglowki 😀
pa
Miałam rację, że sobie nad tym głowy nie łamałam, bo nigdy bym nie doszła do tego, że rozwiązanie było takie proste! Owczarku, Pan Penszko chyba jakieś nagrody rozdaje za rozwiązanie – powinieneś się zgłosić 🙂
O krucafuks przeca gazda nie pomyślał , ze gęsi i kacki pływać potrafia i nie trza ich łódką wozić za łepek do łodki i sprawa rozwiązana o lis ziarna nie zezre bo nie lubi…
Opowiem wam zdazenie które miało miejsce w Witowskim lesie , tam gdzie jest granica ze Słowacją .
Stoi WOPista na posterunku ukryty w krzakach i pilnuje co by nikt nie przenosił kontrabandy przez granicę. Mgła była straśna i chyba przez to Gazda Józek Styrcula z Dzianisa ściezkę pomylił i lezie z wypchanym rukzakiem prosto na zołnieza .Ten podniósł broń do oka wycelował i odbezpiecył i głośno się dre:
Stać bo strzelam.
Zaskocony Józek stanoł jak wryty rece podniósł do góry i ceka .
Co tam macie w tym plecaku?
Panie Oficerze , tylko żarcie dla Owcarka…
Wypakować!
Z rukzoka wysypały się różne produkty, a było to w casach kie sklepy u nas były całkiem puste: Radio , aparat fotograficny , rajstopy , kawa w ziarkach, biustonose…
Tu WOPista zaczon się straśnie ale to straśnie śmiać i w końcu gada :
To ma być żarcie dla psa , przecież Owcarek wam tego nie zeżre !!!
Józek na to :Jak nie zeżre to się sprzedo…
Misiu2, ja już to gdzieś słyszałam 😉
Mialam wybrać się po jakiegoś Smadnego jako nagrodę za pracę wykonaną przed południem, ale w międzyczasie przypomniało mi się, że na trawniku przed domem lada dzień ruszy cebulica syberyjska, a trawnik z liści i igieł nie wygrabiony. No to za grabie…
A potem znalazlo się parę innych rzeczy i tak mi zeszło. I Smadnego nie mam 🙁
Na szczęście wiewióry szyszki wyzbierały, chociaz tyle dopomogły. Trzeba by pomyśleć, jak tu zwierza zagonić do roboty, żeby pożytku w obejściu z niego było, bo co to, orzeszkami darmo karmię?!
A co do łamigłówki, to faktycznie, gęś z Owczarkiem niech płyną za łódką, zbożę z bacą, a lisowi dać uciec 🙂
Tylko wtedy na co cała wyprawa, tylko krzestny by się wzbogacił o ziarno i gęś za darmo…
Taaa, na początku to wiewiór miał tylko pozować do zdjęć, a tera to do roboty… 😉
Gdyby pozwolić płynąć gęsi obok łódki to kursów byłoby o dwa mniej
Toż mówie, Owcarka i gęś puścić wpław „pieskiem” obok łódki 🙂
Wiewiór cholernik jeszcze do zdjęć w słońcu nie zapozował, a tu pojawiły się chipmunki i teraz się ganiają, kto ma prawo do orzechów. Zamiast się uganiać bez sensu, mogą spożytkować energię. Pozbierać gałązki, drobne szyszki, którymi pogardzaja, bo nic w nich nie ma – i tak dalej. Muszę im uświadomić, że kołaczy bez pracy nie będzie. Przemówienie wygłosić? Postraszyć? Jedno i drugie?
Żeby tylko chciała taka płynąć obok łódki… 😉
Alicjo
Od czasu gdy opisywane przeze mnie zdażenie miało miejsce w Witowskim lesie zdążyła niejednemu urosnąć strasznie długa broda…
Myślę, że najlepsze będzie przemówienie wygłoszone z takiej regulowanej elektrycznie mównicy – trzeba się dostosować poziomem (wysokością) do audytorium. 😆 Tylko jak je utrzymać w jednym miejscu, skoro tak biega?
🙂
Swoją drogą – co to są te chipmunki? W Polszcze taki zwierz jest?
A ma szyję długą, przywiązać ją 🙂
Zauważyliscie, że nasz Motylek gdzieś hasa i mało go w Budzie widać? Czyżby zapylał tak pracowicie? Stachanowiec się znalazł…
Jak chodowałem kacki to wystarczyło trochę ziarka na rękę i leciały aż im się krótkie nóżki plątały…
Nie tylko Motylka brak… Wiosna, to i real kuszący bardziej się staje…
No to pan redaktor pikna mial wyzerke.A na dodatek zagadke wyrychtowal!
Tak czy siak dobrze,ze problem zostal rozwiazany i nie musze sobie na noc glowy „lamac”,bo i tak przyciezka.
Wlasnie tubylcy wbili gola! A niech maja………………
Dobrej nocy.
A i pogratulowac zwyciestwa polskim pilkarzom!!!!!!!!!!!
Brawo,brawo!!!!!!!!!!!! 😀 😀
Mrrrał!
Dziewięć.
To znaczy zakładając, że gęś znajduje się w stanie niesamobieżnym, a owczarek ma wodowstręt, trzeba będzie łódeczką przemierzyć Dunajec dziewięć razy.
Tak mi się zdawa…
Miaaał! Jak mi się spać chce.
😮
(to było ziewnięcie)
Real wciąga… ta…
Kto sprzątał kuchnię po malowaniu, ten będzie wiedział co mam na myśli 😉
Pozdrrrawiam i dobrrranoc!
Z poważaniem
Blejk Kot
Owczarku, „jesteś lekiem na całe zło”. Znowu uśmiałam się do łez! Zasłużyłeś na udział w tej uczcie, jak mało kto! 🙂
Blejku, współczuję…brrrrr……..
No ja juz te lamiglowke rozwiazywalem jak bylem malym kocieciem. Tylko byl tam Wilk, Koza i worek z pszenica. A przewozil to wszystko Kot Uczony.
I to bylo jakos tak: zabierasz Koze. Zostawiasz Wilka z pszenica. Wracasz po pszenice. Zoistawiasz pszenice, ale zabierasz z powrotem Koze. Koze zostawiasz na brzegu i bierzesz Wilka. Zostawiasz Wilka z pszenica, wracasz po Koze.
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/ZOO/Zoo/
Gosicek, tu znajdziesz chipmunki (moje)
Tamto było łatwiejsze – teraz jest jeszcze owczarek. No, ale i rozwiązanie o wiele bardziej smakowite w obecnej wersji.
Ale gęś nie jest skruszała, jakże taką piec? Trzeba się na sasiednim blogu popytać, czy może to być takie smakowite. Chyba, że bardzo głodni byli.
Mordechaju, w głowie mi się zakręcilo od tej kozy, kota uczonego, wilka i tak dalej. Wynika z tego, że nie mozna za wielu ruchów zrobic.
Tekst jak zwykle cudowny, zagadki nawet nie próbuję rozwiązywać, bo to mozliwości me skromne przekracza, więc zgadzam się ze wszystkimi rozwiązaniami zaproponowanymi przez budowiczów.
Pozdrowienia.
PS. Dzięki Owczarku za wizytę w blogu u mnie i czekam na obiecany wpis bez literki którejś:),
PS. A czemu dalej czas zimowy u Owczarka?
Czy na innych blogach też tak?> ,,Polityka” coś nam w miejscu stanęła.
Napisałem o tym samym co grześ w tej samej chwili ale posta mi zeżarło chyba komputer się obraził bo napisałem że niby takie mądre a czasu nie potrafią przestawić . Do roboty się spóźniam o godzinę i godzinę siedzę dłużej.
Skruszała, nie skruszała, grunt, że smakowała! Z drugiej strony, gdyby nie brak szczęścia w kartach, nie miałby red. Penszko zagadki. Jakoś nie usłyszałam (zobaczyłam?) ani słowa potępienia dla hazardzistów! To co, pokerek?…. 🙂
Ja już wcześniej o tym czasie pisałam, ale lepiej siedźmy cicho, bo jak się pogoda dowie, to się wkurzy i co wtedy?
Czas zimowy, bo w Polityce nie obudzili się jeszcze z zimowego snu.
Poker? Ja tam w gry hazardowe nie gram, nie mam środków na takie zbytki, a poza tym nie rozrożniam kart. Gram na nerwach całkiem dobrze – i darmowo 🙂
Owczarku, łamanie główki swoją drogą a zejście ‚down to earth’ (czy raczej ‚down to water’) swoją: jako Piesek pomysłowy (a nawet innowacyjny) wybrałbyś inny sposób przeprawy (gdybyś mógł to swemu Bacy zasugerować). Na przykład dużą tratwą, która bywała do dyspozycji turystów na niebieskim szlaku (z Małych Pienin w Pieniny). Nie mam pojęcia, gdzie dokładnie mieszka kuśnierz i ile w związku z tym musiałaby Wasza zacna kompania ‚nadganiać’ po obu stronach rzeki. Ale problem rozłąki rozwiązany 😉
P.S. Real wciąga – a raczej wyciąga siły i uwagę 😉 Maksymalnie dotleniona idę spać (już prawie śnię o przeprawie i widoku z Sokolicy 🙂 )
Alicjo-podaję przepis na skruszałą gęś. 😀
Martwemu ptaszkowi rozciągamy na maksymalną rozpiętość skrzydła,
za sam skraj skrzydeł przybijamy przy pomocy ocynkowanych gwożdzi
do belki stropowej w przewiewnej szopie,natomiast sam kadłub owijamy
szczelnie w białe,lniane płótno,zaszywamy zwyczajnie gęś od stóp
do głowy.Pozostaje teraz czekać,aż gęsi pióra w skrzydłach,za które
ją przybiliśmy do belki stropowej wysuną się z loftek i rzeczony ptak
spadnie na polepę/podłogę/,uprzednio wyłożoną sianem z koniczyny
czerwonej/nie musi być czterolistna/.
Teraz pozostaje tylko upiec,używając różnych przypraw w/g uznania!
Z praktyki wiem,że osoby o bardziej wydelikaconym smaku,że o
powonieniu nie wspomnę,przed upieczeniem zakopują tak opakowaną
gęś w żółtym piaseczku,na głębokość 0,75cm minimum/na wieki
wieków amen/ 😀 😀 😀
Motylku, a dlaczego te gwoździe muszą być ocynkowane? Czy to ma wpływ na aromat? 😀
Buonasera a tutti, co jeszcze nie spia!
Wy tu deliberujecie nad gesia, a o pszenicy nikt nie pomysli. Wiecie. jaka pyszna jest myszka nadziewana paroma ziarenkami zboza? Prawie tak dobra, jak nadziewana serem. Mysle, ze lisek bylby mojego zdania. Jakby baca mial przy sobie kawal dobrego oscypka, to lis by za nim sam poszedl i zywcem za szaliczek sluzyl. Bylby tez cieplejszy w tej formie 🙂 a wyprawa do kusnierza – zbedna.
Wiosna, mimo czasu zimowego w niektorych okolicach, coraz odwazniej sobie poczyna, wiec zanim sie calkiem rozpanoszy pozwole sobie zwrocic uwage szanownych Budowiczow na moj nowy album na googlu. Sa tam moi rozni znajomi, jak indyk Pavarotti z Pirenejow, swinka Jessica, inne koty zywe i kamienne, ale nade wszystko kwietniowa wiosna na Lazurowym Wybrzezu i kawalku Hiszpanii. Jak mi pazury odpoczna, to zrobie jeszcze majowy album z poludniowej Polski, od Roztocza do Opolszczyzny.
http://picasaweb.google.com/don.alfredo.almaviva
TeżAlicjo-oczywiście chodzi o rdzę i zdrowe mięsko,a nie trutkę dla gości
częstowanych z głębi serca 😀
Teraz wszystko rozumiem, Motylku – jakie to szczęście dla moich gości, że nie mam ani gęsi z piórami, ani ocynkowanych gwoździ, ani przewiewnej szopy!
😀 😀
Don Alfredo, zdjęcia piękne, ale może udałoby się dorobić podpisy?
TezAlicjo, ja sie postaram o podpisy, ale moze dopiero w poniedzialek, bo nawet leniwe koty maja okresy zwiekszonej aktywnosci, a czasem sa wrecz ganiane jak nie przymierzajac- bure Owczarki.
Dla mnie „już czas na sen”. Będę zasypiać z wizją lisa mdlejącego z gęsią w pysku, gdy Owcarek klepie go i woła „berek”! Pięknych snów wszystkim i sił na kolejny dzień. 🙂
Don Alfredo,
koniecznie podpisać te okoliczności przyrody – a jak byłeś w Barcelonie (widzę, że byłeś), Parku Gaudiego przypadkiem nie masz? I innych kamienic rzeczonego? A to Lazurowe to gdzie dokładnie ? O wiochę mi chodzi, tę co to łódki stoją wielkie u brzegu, bo geograficznie się wyznawam.
Ten byk hiszpański przy nowoczesnych wiatrakach ma się jak.. no, to już nie to. Poszli spać? No to niech Wam się przyśni gałąz kwitnącej wiśni…
hej
dobrzy z Was ludzie, mam nadzieję, że znajdziecie możliwość pomocy zwierzakom
http://www.krzesimow.bezdomne.com/
istnieje możliwość zdalnej adopcji (można, bardzo tanio – rzędu paru złotych na miesiąc, sponsorować wybranego psa, większość z tych zwierzaków nie ma szans na to że ktoś je zabierze ze schroniska). Mam nadzieję że wkrótce się dowiem szczegółów, to podam.
Dziękuję za uwagę
Gdzieś czytałam, że gęś trzeba oskubać, obłożyć gliną i w tej glinie upiec w ognisku. Ponoć robi się długo, ale smak ma to nieziemski 😉
Oj Owcarek skoczył tematycznie, ale przyznasz Alicjo, że temat nowego wpisu tym razem nie był do przewidzenia 😉
W Warsiawie dziś piękne wiosenne słońce, drzewa się zielenią i bielą wszelakim kwieciem, a człowiek głupi zamiast iść na spacer, to siedzi w pracy i dłubie te cyferki 🙁
Alicjo, ta wiocha z lodkami, to St. Tropez. Ten port wyglada dokladnie tak samo, jak przed ca 30 laty, kiedy „gral” w filmach de Funesa („Zandarm z St. Tropez”). No, moze lodki teraz wieksze. Park Gaudiego i inne jego dziela w B. sfotografuje za 2 tygodnie, jak sie uda…
Dzień dobry wiosennie! 🙂
Jednym okiem obejrzałam wczoraj kawałek filmu na TVP1 – tylko jednym okiem, bo drugim intensywnie zgłębiałam najnowszą „Politykę” :). Film był o szesnastoletniej dziewczynie, która urodziła dziecko, chłopca imieniem Charlie, a miało to miejsce w Stanach. Najpierw nie chciała go oddać do adopcji, ale w końcu oddała swojej nauczycielce, która dzieci mieć nie mogła. Niby nic takiego, ale zakończenie filmu mnie uderzyło, aż włączyłam do oglądania drugie oko porzucając na chwilę pasjonującą nową „P” – otóż w zakończeniu pokazano pięcioletniego (chyba) Charliego, który odpowiada na pytania swojego przybranego ojca, który go kameruje. Ojciec pyta o imię, wiek, co robi w przedszkolu, itepede, a potem pyta o mamę. I Charlie mówi, że jego mama to ta nauczycielka siedząca obok. Pada pytanie o Jessicę (16-latkę, która go urodziła i która też siedzi obok!) – Charlie rzecze, że Jessica to jego biologiczna mama. Tatuś przesłuchuje dalej: a dlaczego jest ona tak wyjątkowa? Charlie: bo mnie urodziła i pomogła mi znaleźć moją prawdziwą rodzinę (Charlie patrzy znacząco na nauczycielkę i kamerującego tatę). Chłopaczek mówi dalej do kamery, że ją bardzo kocha i że tylko on słyszał bicie jej serca, kiedy nosiła go w ciąży (jakby to pamiętał?! ciekawe…). Wypowiada to wszystko ze śmiertelną powagą, a słowa „biologiczna mama” przechodzą mu przez usta bez większego trudu.
Co mnie zastanowiło? To, że chłopaczek odpowiadał jak w wierszyku „Kto ty jesteś” Bełzy, jakby wykuł to na pamięć i powtarzał bez większego zastanowienia, tak jak my czasami klepiemy pacierz… I wyglądało to tak nienaturalnie w ustach pięciolatka, że aż dziw mnie brał patrząc na tę sytuację, bo to dość nietypowe rozwiązanie taki układ rodzinny mieć… Ale w końcu to Stany, więc tam nie takie rzeczy są możliwe… Aczkolwiek nadal się zastanawiam, czy pięciolatek choć trochę rozumiał to, o czym mówił…
Taki temat trochę z innej beczki podrzuciłam, bo skojarzyło mi się po Borsukowym apelu o adopcję piesków i przypomniało mi się echo pomysłu pana G. o listach nastolatek w ciąży w szkołach oraz wczorajsze pochocy w Warszawie w wiadomej sprawie. W filmie też taka scena była, kiedy na spotkaniu z młodzieżą w szkole wystąpiły piętnasto- i szesnastolatki w ciąży i z małymi dziećmi na rękach (taki amerykański pomysł na edukację seksualną – zobacz, młody człowieku, do czego prowadzi zbyt wczesna inicjacja i jak można sobie skomplikować życie zajmując się, miast nauka, nieuporządkowanym życiem erotycznym… Wszystkie młode mamy mówiły, jak im bardzo ciężko teraz – szkoły skończyć nie mogą, pracy nie maja, ojcowie dzieci są nieodpowiedzialnymi smarkaczami albo ich wcale nie ma…).
Posmęciłam trochę w piękny słoneczny ranek i wracam do pracy :).
te psiska ze schroniska w większości są stare, doświadczone przez los i mają swój rozum (jak to psy). Nie klepią wierszyków. Adopcja zdalna oznacza że nadal mieszkają w schronisku, tylko nie będą szybko uśpione, bo ktoś zapewni im byt.
Rozumiem, że skojarzenie było tylko przez słowo „adopcja”?
Ciao a tutti, belli e brutti!
Mieciowo, natychmiast zapomnij o gęsi oblepionej gliną i upieczonej w ognisku. Albo lepiej – przeczytaj sobie w sprawie gęsi u Joanny Chmielewskiej w „Książce poniekąd kucharskiej” chyba, pózniej sprawdzę, bo teraz nie chcę budzić niektórych świeceniem światła w sypialni, a tam tę książkę mam.
Pełnia księżyca, więc już nie śpię, ale nie jest powiedziane, że nie pójdę dospać. Niech tylko ta cholerna lampa się schowa za górkę.
Don Alfredo, dzięki za wyjaśnienia, z tym Gaudim to powodzenia życzę i czekam na rezultaty.
Co do wywiadu z pięciolatkiem nad wyraz mądrym i utalentowanym recytatorem, to pewnie masz rację, Olu, tu widuje się takie filmy dokumentalne. No to jeszcze spojrze w gazety, co tam nowego geniusze wymyślili…
Dobry Dzionek, mam trochę za mało czasu (niedoczas?).
Przyłączam się do Alecki, Don Alfredicku, koteczku kochany, podpisz swoje piękne zdjęcia.
Nie zdążyłam wczoraj obejrzeć Aneckowych wszystkich zdjęć, ale zainspirowana witryną sklepu w Delft, popatrzyłam w guglu na porcelanę. Mamo, chiba złote so! Ceny za sztukę od kilkuset do kilkudziesięciu tysięcy euro. Proszę zatrzymać, ja wysiadam.
Obejrzę sobie dalej Aneckę i Alfredicka wieczorkiem, bo to wymaga czasu i kontemplacji.
„Berek” Owczareczka, TyzAlecko, to w istocie wyborny kąsek, podobny do „eeee tam” Blejkowego Kocicka.
Do Mieteckowej:
Fotografuję te Łazienki uporczywie dla tych, co nigdy tu nie byli. Inna rzecz, że muszę zacząc fotografować, co się da, bo tak szybko się tu wszystko zmienia, że sama już nie pamiętam, jak było. Ino aparat mam dosyć duży i ciężki, a jak jeszcze ciągnę dodatkowy obiektyw, to trudno od niechcenia wozić go ciągle ze sobą. A jak tam obłaskawianie oprogramowania? Przydatne chociaż?
Do wszystkich uśmiecham się promiennie 😀
i do wieczora. Pa!
O mamo, 31. urodziny Profesoreczka, trzeba tort urodzinowy upiec, ino nie wiem ile świeczek zapalić.
mt7
Wygrałaś u mnie kubek prosto z Rijksmuseum w kobaltowy wzorek z delft Dostawa za miesiąc Pocztą Polską.
Porcelanę i to dobrą z Bavarii można kupić o Pana Janka z Wrocławia który sprzedaje na Kole ,jak się powołasz na żnajomego z Ostrołęki to możesz liczyć na duży upust…
U nas bardzo poularna jest porcelana Rosenthala , a za dużo mniejsze pieniądze można kupić o wiele bardziej cenną porcelanę z innych firm bawarskich. A tak do codziennego użytku świetnie się nadają pojedyncze zestawy śniadaniowe (Dwa talerzyki i filiżanka) które można kupić za 30 -50 zł
Emtesiódemeczko!!!
Zrobiłam szybki powrót do przeszłości, by zobaczyć co tam napisałam o Twoich Łazienkach…
Z tym „czerwienieniem się” chodziło mieciowej o to, byś zapodała na stale nowy guglowy adres, gdzie zamieszczasz swoje albumy!
Dzięki temu „klikając na Ciebie” będziemy mogli pospacerować sobie troszeczkę 🙂
Nowy program rusza od 1 kwietnia i to raczej ponury żart naszego szefostwa. Już dziś mamy tyle roboty, że zastanawiam się nad tym, czy nie obfotografować swojego mieszkania, by choć troszkę w nim poprzebywać, choćby wirtualnie. A o mieciowym już nie wspomnę 😉
No i po wakacjach, a tak pięknie było…
Dziecko przespało lot „wtewte i wewte” Babcia z dziadkiem cieszyli się straszliwie 🙂
Pogoda była az do niedzieli marna,Turbacz widziałam tylko z daleka, ale przynajmniej widziałam.
Trzeba się brać do roboty, nadrabiać zaległości korespondencyjne i oczywiście tutejsze. Owczarek zdążył aż dwa wpisy w międzyczasie przygotować.
Gęsi najbardziej lubię upieczone w całości, nadziewane jabłkami (typu szara reneta byłyby najlepsze) z miętą albo majerankiem, chociaż staropolska nadziewana kaszą gryczaną z grzybami też niczego sobie, o gaskońskiej z suszonymi śliwkami w armaniaku nie wpomnę… 😀 Armaniak ma jeszcze tę zaletę, ze przyspiesza kruszenie mięsa, przynajmniej według mojej byłej sąsiadki z Gaskonii.
Co ja mówię, armaniak ma same zalety i generalnie pomaga na wszystko 😉 http://kurdesz.com/main.php?artId=57 ( nie mogłam się powstrzymać, wybaczcie, połakałam się ze śmiechu nad oryginałem)
Don Alfredo, zdjęcia są przepiękne 🙂 Mieszkałam parę lat w Montpellier, milo znów zobaczyć znajome mokradła.
Uciekam nadrabiać zaległości
Ja już ćwiczę „sto lat” i inne wiązanki góralskie. Strój ludowy już odprasowany czeka na sobotę 😉
Tylko jak się bawić, by w niedzielę nie iść do Waweloka z syndromem dnia poprzedniego???
Ludziska!!!! Jaguś nam wróciła na budy naszej łono 🙂
Witaj nam Jaguś witaj!!!
Pogoda marna była z jednej przyczyny:
najpierw góry płakały z radości, że Cię widzą
potem z żalu, że już wyjeżdżasz
Borsuczku, skojarzenie moje rozległe było tylko przez słowo „adopcja”, nie miałam nic zdrożnego na myśli. Szlachetną ideę nam przedstawiłeś, podaj, proszę, szczegóły, jak można się włączyć w poprawę psiego losu – byleby nie przez jeden procent podatku, bo już pity złożone mamy i procencik wyrwany fikusowi został był i wpłaconym jest na szczytny cel :).
Olu
wiem wiem :-). Do tego – podzielam Twoje obiekcje co do tego wywiadu z 5-latkiem magnetofonem.
Codo szczegółów – mogę teraz powiedzieć tyle, że miesięczny koszt utrzymania psa to 5o zł. Wpłaca się na konto opiekuna. Dostaje się (jeśli się chce) pełne rozliczenie kosztów w fakturach.
reszty szczegółów jeszcze się dowiem dziś – jutro
Będzie na temat-rozwiązanie dunajeckiej łamigłówki jest szalenie proste
choć przyznaję dość „knajackie”,ale takie rozwiązania są aktualnie
w modzie.Wystarczy dosłownie jeden kurs przez Dunajec.
Aby osiągnąć należy:
-Baca powinien zadzwonić z komóry do Szyszki z MON i oświadczyć,że
przewodzi delegacji ludu Podhala na spotkanie w Szczawnicy z Ojcem
Dyktatorem,wróć,zOjcem Dyrektorem i delegacja ta wiezie dary
w/w ludu dla w/w Ojca,celem wręczenia.Niestety, na skutek zamachu dokonanego przez liberałów,masonów i resztę wiadomej hołoty,nie
jest w stanie przeprawić się przez Dunajec,bo w/w element podpieprzył
jedyną łódż zdolną do przeprawy.
-Szyszko natychmiast podejmuje decyzję,by w ramach testowania
pojazdu typu „Rosomak” w zakresie przepraw przez górską rzekę,
wysyła w/w „Rosomaka” na przeprawę.
-Do „Rosomaka” ładuje się Baca z całą menażerią,zabierając oczywiście
tą maluśką łódeczkę uniemożliwiającą przeprawę i jest po sprawie 😀
Jak znam styl działania tej szyszki/a może on Szydło jest-kto by to
spamiętał?/ na drugim brzegu witać będzie delegację Orkiestra
Reprezentacyjna WP wraz z kompania honorową,oraz umieszczonymi
skromnie na uboczu oficjelami,szczęśliwymi,że mogli się podłączyć
do właściwego aktualnie towarzystwa,co zaowocuje paroma punktami
procentowymi 😀 😀 😀
Motylku czegoś się Ty tam na tych kwiatkach naspawał? 😀
Motylku, aleś ty zjadliwy na rzeczywistość :). Ostrze satyry wyostrzyłeś podczas nieobecności w Owczarkowej Budzie :).
Szyszko to min. środowiska, który chce drogi przez Rospudę i nie chce drogi przez swoją działkę (a kto by chciał?? ;); a min. Szydło to jakiś pułkownik w MON – jak szydzić, to już sprawdzać, z kogo ;).
A tak w ogóle – tak pięknie za oknem, a Motylek o polityce… szkoda nerw, Motyleczku, na głupoty :). Już lepiej zapylać zapylać zapylać co tam jeszcze do zapylenia pozostało.. 🙂
Motylku, powinienes dostac jakies dobre stanowisko w rzadzie przyszlej demokratycznej Polski.
Tylko daj nam znac kiedy, a przyjedziemy razem z Pancia pomagac w Twojej kampanii wyborczej.
Daleko zajdziesz, Motylku – mowimy to chorem.
Próbuję się zaczerwienić, akurat jem obiadek.
Motylku
Ja znam jeszcze prostsze rozwiązanie łamigłówki – ani Baca, ani Owcarek, ani gęś, lis czy worek pszenicy nie mieli szans na przeprawienie się przez rzekę, bo na straży rzeki stali jej obrońcy. Importowani obrońcy. Obrońcy ci doszli do wniosku, że ich zdaniem przeprawianie się przez rzekę jest szkodliwe, więc nikomu na to nie pozwolą. To dlatego znikła łódka – oni ją skonfiskowali. Tam mysz się nawet nie prześliźnie, bo oni, obrońcy uznali, że mają absolutną rację i w pełni się z nią zgadzają, a wszyscy inni mają g. do gadania. A już szczególnie jacyś tam phi miejscowi.
UWAGA !
W ramach zajęć fakultatywnych proszę przerobić tekst, który pracowicie dla Was zeskanowałam I zamieściłam. Pani Chmielewska się chyba nie obrazi, cel szczytny (cele poznawcze), towarzystwo doborowe, a wiążę nam się z tematem. Panowie, Frakcja Kotów i inna pojedyncza zwierzyna, w tym owady, także zarówno mają przeczytać, będziecie odpytywani!
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/Jedzonko/Ges/
*Joanna Chmielewska -„Książka poniekąd kucharska”,
Wydawnictwo Vers, W-wa, 2000 wyd.I
Dam jeszcze buzi Jagusiecce i lecę popracować. 🙂
Witam wszystkich obecnych i nieobecnych!
Zjadlo moj wpis, wiec pisze poraz drugi.U nas sloneczko ucieklo.Widac lubi bawic sie w ciuciubabke.
mt7-ko, porcelana rzeczywiscie w takich sklepach jest bardzo droga.Warto odwiedzic fabryke tejze porcelany w Delft.Maja tam swoj sklep i sa rowniez ladne porcelanowe rzeczy nie takie zabujczo drogie.Mozna rowniez podziwiac jak jest porcelana dekorowana.
Alicjo,w tej chwili nie moge sie zabrac do czytanie Chmielewskiej,bo musze smazyc nalesniki,wiec troszku cierpliwosci.Za niedlugo rzuce tam okiem……….tymczasem. 😀
mt7 czerwienisz się jak maki u Don Alfredo 🙂
mało tego- działa wyśmienicie!!
Druknęłam sobie lekturkę zadaną przez panią profesor Alicję i lecę do kuchni przejrzeć lodówkę w celach konsumpcyjnych
Wygląda na to, że robimy jednak konkurencję panu Adamczewskiemu… 🙂
Do Kota Mordechaja wraz z Pańcią-a ja durnieńki myslałem,że Wy
choć trochę mnie lubicie „D ! Za jakie grzechy chcecie mnie tak
okrutnie pokarać? A tak się staram miłym być „D
Borsuczku-święta racja,ale weż pod uwagę,że ja nie wziąłem pod uwagę
tego na co Ty raczyłeś,jakże słusznie zwrócić uwagę 😀 😀 😀
Oleczko-nie mam najmniejszego zamiaru obciążać resztek mojej
pamięci,kodowaniem w niej/tej pamięci/ absolutnie niepotrzebnych
danych dotyczących zupełnie niepotrzebnych ludzi na stanowiskach
z nadania jedynie słusznej opcji……….itd,itp,żeby już nic więcej
o polityce nie było 😀
A jeśli już o zapylaniu–to jaki sens i jaka logika zwiększać tłum
bezrobotnych absolwentów szkół Wielkiego Romana Mundurowego?
Następne pokolenia bez znajomości historii,umiejętności logicznego
myślenia , następnych zawodników do wyścigu do koryta? Kiboli
sterylnie wyczyszczonego Państwa – bez sensu!
Ogłosiłem strajk bezterminowy – do następnego wcielenia 😀
Po emotikonach widać zmęczenie – zaległe dla Mordechaja 😀 😀 😀
Przestaję ttrafiać w odpowiednie klawisze,trza iść na wódkę „D
‚Ogłosiłem strajk bezterminowy – do następnego wcielenia’ – Moooootylku!!! 😯
Alicjo-czytał nie będę,albowiem,przeznaczone dla mnie przez los
gęsi,zdążyłem zjeść ze smakiem,a nowego apetytu nie będę nabierał
gdyż powoduje on nadmierne wydzielanie soków trawiennych
w żołądku,co z kolei jest przyczyną wrzodów w/w ustrojstwa „D”
Strajk bezterminowy tyczy tylko i wyłącznie zapylania,a nie bajdurzenia
na tym najsympatycznieszym z Blogów,tej przyjemności nie potrafię
sobie odmówić. „D”
Tego by jeszcze brakowało, by i zapylania i blogu dotyczył! 🙄
Motylku, może trochę armaniaku, o którym Jaguś w swoim wpisie nam doniosła? Wygląda na to, że to prawie panaceum (nie mylić z PACANEUM! :lol:), to tak w sam raz na znieczulenie takich nastrojów… 🙂
Gosicku-dzięki serdeczne,ja to mam rozpracowane od lat:
Nic tak życia nie upiększy
Jak TzM w jednym głębszym ! „D
Doceniam troskę i wzruszony jestem 😀
To TzM siup!
w ten motyli dziób 🙂
Ładny obrazek przed oczyma duszy mojej się wyłania (ten motyli dziób znaczy się) 🙂 – jakieś werbalne konkretyzacje? a może ktoś już ma zdjęcia?… 😀
W telewizorni właśnie zapodali, że nasi mundrzy uradzili, by nazwy ulic były adekwatne do zasług, strasząc zmianą tych bardziej nieczasowych (moja) Sie zacznie polka z przytupem 🙁
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/Mis2/Rijksmuseum/
Motylku, Ty tam też jesteś, przedostatnie zdjęcie. Poza tym Motylku, nie miałeś czytać Chmielewskiej, żeby się napalać na gesinę, tylko dowiedzieć się, dlaczego ma być skruszała. Prawią o tym ze trzy ostatnie strony, a tekst jest do śmiechu, a nie do żarcia. Nektaru gęś nie przypomina, gdzież bym Cię namawiała!
A ja myślałem, że na motylka nikt nie zwróci uwagi…
Jest to najpięknieszy motylek na obrazie jaki widziałem .
Ach ci dawni mistrzowie, teraz to nawet małpa obraz potrafi namalować.
Chłopczyk z dsc0228 bardzo podobny do słynnego na całym świecie angielskiego dziesięciolatka
Mrrrał!
To będzie dłuuugi cytat.
Ale na temat, bo odnośnie gęsi 😉
‚Gęsi nie chciało się nam skubać. Ponieważ koło tych kilku domów był staw, doszliśmy do wniosku, że gdzieś w pobliżu musi być jego bliźniak. I faktycznie, idąc skrajem łąki i lasu, natrafiliśmy na bajorko. Z radości odtańczyliśmy nad nim polkę. Wtedy rozciąłem szablą gęś, wyjmując z niej wnętrzności. Przeszukując plecaki, znaleźliśmy trochę soli i kilka prawie zeprzałych jabłek. Mojżesz na skraju lasu dokopał się do dzikiego czosnku. Wrzuciliśmy to wszystko do rozciętej gęsi. Ranę zaszyliśmy ciasno cieniutką witką. Gęś oblepiliśmy gliną i wchodząc z nią w las, rozpaliliśmy ognisko. Prawie nie odzywaliśmy się do siebie i połykając z oskomy coraz częściej ślinę, baczyliśmy pilnie, czy gliniana kula już się nie bieli w ogniu. Gdy niemal rudziała, wygrzebaliśmy ją z ognia. Z trudem udało się nam ją rozbić bagnetami. W lesie, pod leszczyną, zazłociło się. Bez jednego piórka, goluteńką, ociekającą tłuszczem gęś położyliśmy na zerwanych paprociowych liściach. Podwijając rękawy bluz i krojąc mięso bagnetami, syciliśmy głód. Tłuszcz ciekł nam po brodzie i po łokciach. Zlizywaliśmy go językami jak psy. Dopiero gdy z przesytu zęby nie chciały się nam zewrzeć na wysysanych kostkach, poczuliśmy, że mięso nie jest dostatecznie słone.’
Cytat pochodzi stąd: http://kolebuk.w.interia.pl/krolkat.htm
Tam jest cała książka ❗
Pozdrrrawiam
Blejk Kot
To co ta Chmielewska ściemniala?! O, albo ten Twój bohater ściemniał, Blejkotku, musieli być bardzo wygłodzeni, skoro nie poczuli braku soli! Wszystko zależy od stanu pustoty żołądka chyba…
A ten dziki czosnek cos tam w końcu przyprawił.
A mnie u motyli to podobaja sie tylko skrzydla,bo reszta to jakas kosmata i takie wielkie wybaluszone oczy(oczywiscie lepiej to widac pod mikroskopem) 😉
A siostr Ciem,to wogole nie „trawie”- 😕
BlejkKocie
jak bym słyszał mojego Ojca opowiadającego swoje przygody w woju 🙂 tylko że on opowiadał o kurze, którą z kolegami przyrządził w glinie. Z tego co opowiadał, to świetny sposób na pozbycie się piór – zostają w glinie.
Ojej, ale przecież sparzone pióra okropnie śmierdzą, to ta gęś tym smrodem nasiąknie. Brrrrrrrrrrrrrrr!
Dopiero wróciłam do domu.
Zmęczona jestem, to chyba nie pogadam, ale z przyjemnością pokibicuję waszym pogwarkom.
Do Plumbumecki
„Owczarku drogi, czy Ty moze oczekujesz, ze my ta lamiglowke na Twoim blogu tez rozwiazemy?”
Juz nie trza. Pon redaktor Penszko juz podoł rozwiązanie. A nawet dwa!
http://penszko.blog.polityka.pl/?p=78#comments
🙂
Do Alecki
„Owczarku, Pan Penszko chyba jakieś nagrody rozdaje za rozwiązanie – powinieneś się zgłosić”
Ale jo usłysołek to rozwiązanie z ust samego pona Penszki, kie z moim bacom godoł. Kiebyk sie zgłosił – byłoby nie fer.
A te „śmieciowe” fotki świadcom o tym, ze nifto juz w Polsce nimo prawa narzekać, ze nie jest u nos tak jak w Kanadzie. Bo jako widać – JEST!
Poni Chmielewskiej nic nie cytołek z wyjątkiem paru felietoników w (krakowskim jesce) Przekroju. No to moze jest pretekst coby zacąć? 🙂
Do Misiecka
„przeca gazda nie pomyślał , ze gęsi i kacki pływać potrafia i nie trza ich łódką wozić za łepek do łodki i sprawa rozwiązana”
Ino trza mieć śnurek, coby przywiązać je do łódki, a śnurka baca akurat nie mioł.
Co do Józka, to jak inksym rozem znowu coś przemycoł, WOPista go uwidzioł i zacął wołać:
– A wy kany idziecie, krzesny?
Na to Józek:
– Teroz do juz do rzyci 🙂
Do Gosicki
„Taaa, na początku to wiewiór miał tylko pozować do zdjęć, a tera to do roboty”
No to bycie modelem (modelkom?) do sesji fotgraficnej to chyba tyz praca? 🙂
Do Anecki
„A i pogratulowac zwyciestwa polskim pilkarzom!!!!!!!!!!!”
Co prowda ino 1:0, ale jak to godajom: mała rzec, a ciesy 🙂
Do Blejkocicka
„Kto sprzątał kuchnię po malowaniu, ten będzie wiedział co mam na myśli”
Jo nie wiem, Blejkocicku. Jestem psem pasterskim, nie malarskim.
A cytat o tej gęsi pikny! 🙂
Do TyzAlecki
„Zasłużyłeś na udział w tej uczcie, jak mało kto!”
Gęś była barzo duzo. Pon redaktor z moim bacom mogli by sie pochorować, kieby sami całom gęś zjedli 🙂
Do Mordechajecka
„No ja juz te lamiglowke rozwiazywalem jak bylem malym kocieciem. Tylko byl tam Wilk, Koza i worek z pszenica.”
Widocnie teroz pon redaktor podoł zagadke na wyzsym poziomie trudności. A następnym rozem do przewiezienia bedzie: lis, gęś, psenica, jo, no i powiedzmy … skrzynka Smadnego Mnicha. To dopiero bedzie łamigłówka! 🙂
Do Grzesicka
„A czemu dalej czas zimowy u Owczarka?”
No bo, Grzesicku, wycytołek u pona Czesława Miłosza: „Lepszy dla ciebie byłby czas zimowy”. Więc jo sie tego zimowego casu trzymom i ślus! 🙂
P.S. A tak naprowde to nie wiem, ale pockojmy pół roku i problem zniknie 🙂
Do Basiecki
„Nie mam pojęcia, gdzie dokładnie mieszka kuśnierz”
Dokładnie to on miesko w PEWNYM miejscu nad brzegiem Dunajca między Krościenkiem a ślakiem na Sokolice. To w sumie dokładniejso lokalizacja niz mojej PEWNEJ wsi pod Turbaczem 🙂
Do Motylecka
„Pozostaje teraz czekać,aż gęsi pióra w skrzydłach,za które ją przybiliśmy do belki stropowej wysuną się z loftek i rzeczony ptak spadnie”
Rozumiem, Motylecku, ze lepiej pod takom rozwiesonom gęsiom nie przechodzić?
A z tym rozwiązaniem to skoda, ześ maila do pona redaktora nie wysłoł, tak jak o to pytoł, nagroda byłaby Twojo! 🙂
Do Alfredzicka
Pikne fotki! Widze, ześ nawet 20 tysięcy mil podmorskiej zeglugi zalicył, Alfredzicku. A ten indyk to mo jakieś zdolności muzycne, ze sie Pawarottim nazywo? 🙂
Do Borsucka
Z tom zdalnom adopcjom to w ogóle dobry pomysł. Naprowde przydałoby sie, coby inkse podobne ośrodki go podchwyciły 🙂
Do Mietecki
Scegółów technicnyk to jo nie boce, jak baca te gęś ryktowoł. Wte zreśtom wolołek pozirać na Dunajec.
A tak w ogóle to potwierdzom, ze w Chochołowie na Wielkanoc caluśkom chałupe sie myje. Dlotego właśnie drewniane chochołowskie chałupy wyglądajom jak nowe. A godajom tamok, ze roz jedno gaździna strudzono tym myciem domu i w ogóle ryktowaniem świąt w Wielkom Sobote wiecorem padła na wyrko ledwo zywo i spała jak zabito. No to chłopy postanowiły zrobić jej śpas: wynieśli jom rozem z łózkiem do pola i ostawili przed kościołem. A gaździna dalej spała. Dopiero z rana obudziły jom dzwony kościelne i wte bidocka widzi, ze lezy w wyrku w kosuli nocnej dokładnie, a obok niej idzie se procesja rezurekcyjno 🙂
Do Olecki
Jeśli ten pięciolatek tak recytowoł, to jakisi hamerykański Bareja mógłby jakisi film na taki temat nakryncić. Ale nie nakrynci, bo skąd Hamerykanie wezmom drugiego Bareje? 🙂
Do EMTeSiódemecki
To podcas łazienkowyk wypraw pozdrów od nos króla Stasia, EMTeSiódemecko. Wprowdzie nie syćko kwole, co król Staś cynił, ale akurat Łazienki wyryktowoł piknie 🙂
Do Jagusicki
„Gęsi najbardziej lubię upieczone w całości, nadziewane jabłkami”
No jabłek akurat nie mieliśmy. Ale moze jak następnym rozem mój baca spotko pona redaktora, to bedzie mioł gęś z jabłkami zamiast gęsi z psenicom?
Pare samolotów ze swojej wsi dojrzołek. Moze był tamok i Twój, Jagusicko? 🙂
Do Gosicki
„Wygląda na to, że robimy jednak konkurencję panu Adamczewskiemu?”
W rewanzu trza bedzie pozwolić ponu Adamczewskiemu pisać o górolak 🙂
Nie mogę się przyzwyczaić do czerwonego nicka i już dwa razy zamiast wejść na stronę Alecki wpadłam na moje zdjęcia.
Jakosik dziwnie to wygląda.
Hm, nabrałam apetytu na gęś. Tylko to jest przecież duży ptak. Kaki w sklepach są, ale z gęsiną gorzej. Święta idąwszy może coś sporządziwszy.
Idę spać, bo mi się oka same zamykają.
Nie wiem, czy Owczarek, czy ja, wypłoszyliśmy wszystkich.
Trzymajcie się ciepło i samych kolorowych snów. Niech Wam się przyśni, że fruwacie, to bardzo przyjemne uczucie. 🙂
Już teraz składam najlepsze życzenia urodzinowe Profesorkowi i proszę o przekazanie podobnych Smokowi W. 😀
Nie będzie mnie przez parę dni ale na pewno wpadnę przed Świętami 🙂
BlejkKocie, slaidy uzyskane dzięki Twojemu linkowi do Picasy sprawiły wiele radości kilku moim znajomym ‚rozsianym po świecie’. Gdy człowiek (niegdyś zapalony turysta) ogląda świat z wózka inwalidzkiego, każde udogodnienie docenia w dwójnasób 🙂 Dzięki! 🙂
I pięknej przedświątecznej wiosny Wszystkim!!! 🙂 🙂 🙂