Orzeł spod Turbacza

Witojcie! Syćka piknie witojcie! Cemu tak długo nie ryktowołek nowego wpisu? Bo nie mogłek. A cemu nie mogłek? Bo, jak pewnie bocycie, zapowiedziołek, ze spróbuje se hipnąć z Wielkiej Krokwi. No i spróbowołek. A teroz opowiem wom, jak było.
Ocywiście najpierw musiołek zaopatrzyć sie w jakieś narty. A fcąc mieć narty trza je abo kupić, abo samemu wyryktować, abo kasi ukraść. Kupić nie miołek jak, bo nimom dutków. Mój baca mo, ale mi nie pozycy, bo nie domyśli sie, ze jo ik potrzebuje. A nawet kieby sie domyślił, to by zaroz pedzioł, ze to bez sensu, coby jego pies na nartak skakoł. Ocywiście baca nie miołby racji, ale co jo na to poradze?
Ryktowanie nart samemu tyz odpadało. Moze pies jakiegoś stolorza umiołby takie narty wyryktować, jo nie. Nie miołek zatem inksego wyjścia – trza było te narty ukraść. Ale kraść mozno na dwa sposoby: tak ze mo sie grzych przeciw siódmemu przykazoniu abo tak coby grzychu nie mieć. A coby grzychu nie mieć, trza ukraść jak zbójnik, cyli ukraść komuś bogatemu, a potem oddać komuś bidnemu. I jo se tak właśnie wymyśliłek: ukrodne narty, hipne se z Krokwi, a potem, jak te narty nie bedom mi juz potrzebne, oddom je jakiemuś bidokowi.
No i kie juz dosłek do Zakopanego, to udołek sie na Krupówki, rozejrzołek za najokazalej wyglądającym sklepem sportowym i wlozłek do środka. Sprzedawcy fcieli mnie od rozu wygonić, ale wystarcyło kapecke poscekać i powarceć, coby stanęli wystraseni pod ścianom i przestali przeskadzać mi w zbójowaniu. Wybrołek śtyry najpikniejse narty, po jednej na kozdom noge i spokojnie wysłek ze sklepu.
Niełatwo mi było targać śtyry narty od Krupówek jaz ku Krokwi. Jesce turyści – kruca! – ciągle mi przeskadzali, bo myśleli, ze owcarek z nartami to taki specjalnie wytresowany owcarek do robienia zdjęć pamiątkowyk. Dlotego wartko skręciłek w mniej ucynscanom ulice Galicy, potem w Grunwaldzkom, potem w Droge do Białego, no na koniec i w Droge pod Reglami, ftórom piknie dostołek sie pod Krokiew. Wreście wlozłek na samiućki wierch skocni. No i tutok zrozumiołek, ze mom jesce jeden problem – jak jo te narty przycepie se do łap? Butów narciarskik nimom, a nawet kiebyk mioł, to przecie wy, ludzie, nosicie takie buty, ze z moik końcyn od rozu by one spadły. Zostawiłek narty koło skocni i zlozłek ku miastu w nadziei, ze moze w dole nojde jakiesi rozwiązanie? Kie nolozłek sie pod Krokwiom, poźrełek na ciągnące sie wzdłuz ulicy Czecha stragany z suwenirami. Na jednym z nik jakiś pon sprzedawoł miody ze Słowacji. Miołek pomysł! Nie miołek ino pewności, cy ten pon jest bogaty cy bidny. No bo jeśli bidny – to nie godzi sie go okradać. Podesłek ku straganowi. Zacąłek smutno pozirać roz na te miody, a roz na sprzedającego je pona. No i on na scynście piknie mnie zrozumioł! Zacął sie śmiać, pedzioł, ze pierwsy roz w zyciu widzi owcarka lubiącego miód, ale doł mi pikny słoik, na ftórym napisane było po słowacku: VCELI MED.
Teroz miołek juz syćko, cego było mi trza do zostania pierwsym na świecie psem uprawiającym skoki (bo pierwsym zwierzęciem nie – kozdy, fto dobrze zno historie polskiego narciarstwa, wie, ze 74 roki temu na zakopiańskiej skocni piknie hipnął sam koziołek Matołek). Wróciłek na Krokiew. Nolozłek tamok jakiegoś drąga, ftóry przydoł mi sie, coby zrobić z niego belke startowom. Otworzyłek słój z miodem, wysmarowołek łapy i przycepiłek do nik narty. Miód to moze nie jest najlepsy klej, ale na wykonanie jednego skoku powinno wystarcyć. Wgramoliłek sie na skocnie. Poźrełek w dół. Tamok, ka narciorze hamujom, stała scena przykryto płóciennym dachem. Stały tyz głośniki, ze ftóryk sło jakiesi disko polo na przemian z poniom Marylom Rodowicz i ponem Krzysztofem Krawczykiem. Pod scenom bawił sie tłum Krystyn. Cemu Krystyn akurat? A bo był to 13 marca, imieniny Krystyny. Nie wiem, cy wiecie, ze od dziesięciu roków kozdego 13 marca odbywo sie ogólnopolski zlot Krystyn. No i w tym roku odbył sie on w Zakopanem. Na pocątku ubiegłego tyźnia piknie ściągły pod Giewont Krystyny z całego kraju, z poniom Czubównom i poniom Prońko na cele. Zebrały sie one w hotelu Hyrny, potem urządziły na Krupówkak taki pochód, jakiego Zakopane chyba dawno nie widziało, no a potem posły pod Krokiew, ka wystąpił zespół regionalny, kie zaś skońcył, Krystyny zostały pod scenom, coby se jesce potańcować. Niek tańcujom, pomyślołek, mnie to nie wadzi, jak bede lądowoł, skręce tak, coby je ominąć.
Zacąłek gotować sie do skoku. Ocami wyobraźni uwidziołek tłumy wiwatującyk kibiców. Usami wyobraźni usłysołek komentorz pona Szaranowicza, ze teroz oto owcarek podhalański, reprezentant Polski bedzie skakoł. Zlozłek z belki startowej (wiem, ze powinienek nie złazić, ino odepchnąć sie, ale jak?) i zacąłek zjezdzać. Będąc na progu mocno odbiłek sie tylnymi nogami. I … poooleciołek. O, Dziadku Marusarzu! Jo lece! Piknie lece!
Pozirołek na skoki narciarskie nie roz. Widziołek, jak narciorze w locie sie zachowujom, więc teroz naśladowołek ik najlepiej, jak umiołek Ale to był błąd. To był sakramencki błąd! Bo jak sie syćko prawidłowo zrobi, to kielo metrów na Krokwi mozno hipnąć? 120, 130, pon Hanawald nawet 140 hipnął. A jak mo sie śtyry narty zamiast dwók? Dwa rozy telo krucafuks! No i zrozumiołek, ze jak wartko cegoś nie wymyśle, to zaroz prasne w stojący przed skocniom pawilon dlo vipów Nie wiedziołek, fto jest patronem skocków, ale właśnie do niego wznosiłek teroz pośpiesne a gorące modły o ratunek.

Zacąłek wymachiwać syćkimi śtyrema nogami. No i od tego wymachiwania narty odkleiły mi sie od nóg i spadły w dół, a jo … spodłek na płócienny dach nad tom scenom wyryktowanom na zlot Krystyn. Dach jakoś słabo był zamocowany, bo zarwoł sie pod moim cięzarem, a jo bidny zaplątołek sie w te wielkom płachte i rozem z niom poturlołek ku tańcującym Krystynom. Na mój dusiu! Zaroz i one sie zaplątały! Zamiesania narobiło sie co nie miara. I jo, i te syćkie Krystyny samotaliśmy sie, coby sie wyswobodzić z tego płótna. Jakosi Krystyna niefcący nadepła mi na łape, wte jo odruchowo ugryzłek, ale przez pomyłke nie te, co nadepła, ba jakomsi inksom, za co jom teroz piknie przeprasom. Zreśtom co kwila było słychać okrzyk „Auuu!”, więc chyba nie ino jo byłek nadepnięty. No ale w końcu udało sie nom syćkim spod tego pierońskiego materiału wyleźć. Przez pierwse pół minuty byliśmy osołomieni i błędnym wzrokiem poziraliśmy kasi w przestrzeń. Jako pierwso dosła do siebie poni Krystyna Prońko. Wskazała na mnie palcem i spytała:
– A kto to taki?
Poni Krystyna Czubówna dosła do siebie jako kolejno i pedziała:
– Zdaje się, że to on właśnie wpadł na nas?
– Pewnie że on! – pedziała poni Prońko. – Ale kto to jest?
– To musi być Adam Małysz – pedziała poni Czubówna. – Z całą pewnością tylko Adam

Małysz jest w stanie tak skoczyć, żeby aż tutaj dolecieć.
– Jakiś niepodobny – pedziała poni Prońko. – Wygląda bardziej na psa niż na Małysza.
– Widocznie przebrał się, żeby nierozpoznany przez nikogo w spokoju sobie trenować – pedziała poni Czubówna.
Wiadomość, ze sam Adam Małysz trenuje na Krokwi wartko otrzeźwiła syćkie pozostałe Krystyny.
– Adam Małysz jest tutaj! – zawołała jedno z nik. – Ja chcę mieć jego autograf!
– Ja też chcę! – zawołała jakosi inkso Krystyna.
– Ja też! Ja też! Ja też! – zawołały syćkie pozostałe Krystyny. I syćkie naroz rzuciły sie na mnie, coby dostać ode mnie autograf, ale – hehehe – nie mój, ino Małysza. Kie usłyseli to syćko ludzie kręcący sie w poblizu, tyz wartko pognali po Adasiowy autograf. Na mój dusiu! Wiedziołek, ze skoki narciarskie to barzo niebezpiecny sport, ale nie myślołek, ze jaz tak! Groziło mi, ze tłum ludzi pogruchoce mi moje bidne owcarkowe kości. Z najwięksym trudem udało mi sie spod tłumu małyszomanów wycołgać. Na scynście w tym całym tumulcie nifto nie zauwazył, ze jo byłek teroz z boku. W duchu piknie przeprosiłek syćkie Krystyny za to całe zajście, złozyłek im najserdecniejse zycenia z okazji imienin i spokojnie sie oddaliłek.
– Ładnie to tak? – spytoł nagle jakiś kundel, ftóry wyrósł przede mnom jak spod ziemi, kie juz wysłek na pobliskom ulice Piłsudskiego.
– Ładnie to tak pod nasego Adasia Małysza sie podsywać? – spytoł jesce roz.
– Jo nic nie winien – zacąłek tłumacyć. – Jo sie nie podsyłek, ino zostołek podsyty przez inksyk.
– Tyz prowda – pedzioł kundel. – Syćko widziołek.
– Ale ten skok to wom zupełnie nie wyseł – dodoł po kwili.
– Nie wyseł? – zdumiołek sie. – Pobiłek rekord skocni!
– No, ze dwieście metrów toście skocyli* – pedzioł kundel, a potem ze znawstwem zacął wprowadzać mnie w tajniki punktacji za skoki.
– Za osiągnięcie punktu konstrukcyjnego dostoje sie 60 punktów, za kozdy dodatkowy metr 1,8 punkta. Na Krokwi punkt konstrukcyjny jest na sto dwudziestym metrze, no to mocie – kundel zacął licyć w pamięci – dwieście śtyry punkty.
– Dwieście śtyry punkty! – krzyknąłek zakwycony. – Przyznocie chyba, ze to niemało?
– Pockojcie, krzesny, pockojcie – pedzioł kundel. – To som punkty za sam skok. Ale opróc tego som jesce od sędziów punkty za styl. Was styl w locie nie był jesce taki zły, ale telemark … na mój dusiu! Was telemark był tak tragicny, ze od sędziów dostalibyście – minus dwieście trzy punkty! W sumie takim skokiem zdobylibyście ino jeden punkt i w kozdyk zawodak ostatnie miejsce byście zajęli.
Kundel wyglądoł na bywalca okolic Krokwi i prowdziwego znawce skoków. Dlotego jo wierze w to, co pedzioł. Tak więc w rozie cego wytłumoccie ponu Lepisto, ze z moim telemarkiem niek racej nie licy na to, ze bede Orłem spod Turbacza, godnym następcom Orła z Wisły.

Aha, wiecorem wróciłek ku Krokwi i odsukołek swoje narty, bo przecie nie zabocyłek, ze zgodnie ze zbójnickim prawem powinienek oddać je komuś bidnemu. Podrzuciłek je storej Jaśkowej, ftóro jest najbidniejso w mojej wsi. Jaśkowa, kie je znalazła, barzo sie uciesyła i przybiła je do płota tamok, ka brakowało śtachet. Jeśli więc kasi w Gorcak uwidzicie płot ze śtyrema nartami-śtachetami, wiedzcie, ze majom one w zyciorysie piknom przygode na Wielkiej Krokwi. Hau!

P.S. Ciągnięcie śtyrek nart ku mojej wsi kapecke casu mi zajęło. I dlotego wróciłek dopiero po tyźniu. Teroz widze, ze w lekturze komentorzy do mojego bloga straśne zaległości mi sie porobiły. Ale pomalućku je nadrobie 🙂 Zdązyłek jednak zauwazyć, ze mom dwók nowyk gości: Alfredicka i Misiecka. No to witom piknie! 🙂

* Jeśli rzecywiście skocyłek 200 metrów, to nie telo pobiłek rekord skocni, co wyrównołek rekord wspomnianego wyzej koziołka Matołka (K. Makuszyński, M. Walentynowicz, Przygody koziołka Matołka, Poznań 1998, s. 29-30).