Alleluja i …kany?

Alleluja i do przodu! – woło najdonośniej jak moze pewien ojciec dyrektor. A pewne radio, pewno telewizja, pewien dziennik, no i jesce pewni politycy piknie mu pomagajom, coby to wołanie w całym kraju było słychać. A jak sie do, to w inksyk krajak tyz. Kany dojdom słuchace tego radia, widzowie tej telewizji, cytelnicy tego dziennika i zwolennicy tyk polityków, jeśli owego wołania posłuchajom i cały cas do przodu bedom iść? Cy do samiućkiego nieba? Tak pewnie myślom. Ale jo – kruca – myśle se inacej. No bo przecie niebo jest nie PRZED nomi, ino NAD nomi. Więc iść do przodu nie wystarcy. Trza iść do wierchu! Fto Pismo Święte cytoł, ten bocy, ze kie Poniezus po roz ostatni na ziemi spotkoł sie z apostołami i odeseł do nieba, to wcale do przodu nie poseł, tylko właśnie do wierchu sie uniósł. A chyba jasne jest, ze do nieba najlepiej iść ślakiem, ftóry sam Poniezus wytycył? Inksymi ślakami, włącnie z tym, co to ino do przodu wiedzie, mozno nieźle pobłądzić. I całe scynście, ze Najwyzsy Baca nieustannie swyk owiecek pilnuje. Dzięki temu zawse moze chycić takiego błądzącego cłeka za kołnierz i ku niebu unieść. Jeśli chycony nie zacnie sie wyrywać, wierzgać, to jakoś do tego nieba trafi. Ale jeśli w swym uporze lezienia ino do przodu nawet nie zauwazy, ze to sam Pon Bócek go chycił, jeśli zacnie krzyceć: „Ej, ty! Puscoj! No, puscoj! Jo nie fce do wierchu! Jo fce do przodu! Alleluja i do przodu!”, to bedzie kruca bidny.
A trza bocyć, ze poza tom najwazniejsom drogom do nieba, som jesce rózne drogi ziemskie, docesne. No i kiebyśmy na tyk ziemskik drogak ogranicyli sie do zasady „Alleluja i do przodu”, to co byśmy z tego mieli? Jeśli wierzyć ponu Magellanowi, Ziemia jest okrągło. A zatem jeśli ftoś bedzie seł do przodu i do przodu, to … wróci w końcu do miejsca ze ftórego wyrusył. I telo. Na dobrom sprawe zatem zamiast „Alleluja i do przodu” ojciec dyrektor równie dobrze mógłby wołać: „Alleluja i do tyłu” – na jedno by wysło. No, powiedzmy, ze pierwse okrązenie kuli ziemskiej mogłoby być ciekawe – kawał świata cłek by poznoł. Ale okrązając Ziemie jesce roz – uwidziołby ino jesce roz to samo. Po roz setny i dwusetny tyz. No to za takom monotonie jo piknie dziękuje. A poza tym jak wy, ludzie, idąc tylko do przodu wykonocie hyrne polecenie Pona Bócka: cyńcie se ziemie poddanom? Stosując sie do wskazówki ojca dyrektora poddanym ucynicie se co najwyzej jeden południk abo równoleznik. Bo kierunek do przodu nie jest zły, ale casem jednak trza skręcić w lewo abo w prawo. A casem to nawet trza sie cofnąć. Wyobroźmy se turyste idącego z Ochotnicy Górnej na Turbacz. Turysta ten postanowił, ze pódzie nie cyrwonym ślakiem przez Przełęc Knurowskom, ino nieznakowanom drogom przez Suchom Polane. Drogi jednak nie zno, więc potrzebuje mapy. Idzie, idzie, dochodzi do Hali Znaki, zatrzymuje sie i wyciągo z plecaka mape, coby sprawdzić, jak iść dalej. Kapecke se odpocywo, a potem znowu ruso w droge. Ale po dziesięciu minutak marsu przybocuje se nagle, ze nie schowoł mapy do plecaka! Na Hali Znaki jom zostawił! Połozył obok siebie na trawie, kie siodł na kwile, coby pikne widocki popodziwiać, a potem wstoł, poseł, a o mapie zabocył. I co mo taki turysta zrobić? Nie wolno mu sie po mape cofnąć bo alleluja i do przodu? No przecie byłby głuptokiem, kieby sie nie cofnął!
W ogóle zreśtom jak ftoś fce dostać sie na Turbacz idąc konsekwentnie do przodu, to moze być płóno. Bo syćkie ściezki i z Nowego Targu, i z Rabki, i te z Ochotnicy ciągle roz w lewo, a roz w prawo skręcajom. Coby wejść na Turbacz wedle zaleceń ojca dyrektora – trza iść na azymut. Dojść sie dojdzie, ale kielo to bedzie trwało! Chyba nie muse nikomu tłumacyć, kielo cłek musiołby sie natrudzić, kieby fcioł se wędrować przez góry ani rozu nika nie skręcając.
A kieby sam ojciec dyrektor na wakacje w Gorce przyjechoł i na Turbacz sie wybroł, to jak myślicie? Jakom drogom by poseł? Pełnym zakrętów ślakiem cy tak, coby było alleluja i do przodu, cyli na azymut? Na mój dusiu! Wiecie co? Trza jakoś namówić ojca dyrektora, coby na Turbacz weseł! Niek wejdzie! Choć jeden roz niek wejdzie! I wte od rozu uwidzi, ze inkse kierunki niz do przodu tyz som pikne! Hau!

P.S. Nowego gościa w budzie momy – górolke Grazynecke, o ftórej zreśtom na pocątku poprzedniego wpisu godołek. Piknie powitać! 🙂