Niedźwiedź i świstak

Momy Dzień Dziecka? Momy. No to dzisiok nimo to zodnego znacenia, ze Polityka jest dlo dorosłyk. Na Dzień Dziecka musi być wpis dlo dzieci i ślus. Ino coby im zycie ułatwić, tym rozem bedzie po ceprowsku.

Na wycieczkę do schroniska,
Po południu albo przed,
Szedł raz świstający świstak,
A z nim bury niedźwiedź szedł.

Bo to fajnie jest iść w góry
Wyższe od najwyższych wież,
Wie to świstak, wie miś bury
I wy chyba wiecie też.

Dzień w dodatku był prześliczny,
Tym przyjemniej było iść
Górskim szlakiem turystycznym,
Którym świstak szedł i miś.

Dziarsko szli jak dwóch górali,
Aż dotarli w miejsce, gdzie
Droga, którą wędrowali,
Rozdzielała się na dwie,

Na dwa szlaki w różne strony,
Wyglądały on tak:
Jeden był to szlak zielony,
Drugi to był czarny szlak.

Miś na głazie siadł okrakiem,
Plecak zdjął i mruknął: „Ha!
„Którym teraz ruszyć szlakiem?
„Tu są do wyboru dwa.”

Miały kłopot te dwie gapy,
Co gapami są do dziś:
Nie zabrały z domu mapy,
Nie wiedziały więc, gdzie iść.

Świstak głowił się i głowił,
Myślał dziesięć minut aż,
Wreszcie tak rzekł niedźwiedziowi:
„Czarny szlak to będzie nasz.”

Niedźwiedź nie był zachwycony,
Chrząknął głośno razy pięć,
Po czym stwierdził: „Ja zielonym
Jednak szlakiem pójść mam chęć.”

I się zaczął spór koszmarny,
Ten chciał tak, a ten chciał siak.
„Dla nas dobry jest szlak czarny!”
„Nie! Zielony to nasz szlak!”

W końcu świstak czarnym szlakiem
Powędrował sobie sam,
Niedźwiedź burknął zaś z niesmakiem:
„W nosie cię, świstaku, mam.”

I tym drugim szlakiem ruszył.
Łapiąc zapach gór do chrap,
Błogą ciszą kojąc uszy
Człapie niedźwiedź: człap, człap, człap …

I tak myśli: „Głupi świstak!
„Pewnie dojdzie aż na Krym!
„Przecież rzecz to oczywista,
„Że on poszedł szlakiem złym!”

Świstak pnie się wzwyż tymczasem,
Choć przystaje raz po raz,
Coraz wyżej jest nad lasem,
Coraz bliżej orlich gniazd.

I tak myśli: „Głupi niedźwiedź!
„Czemu nie posłuchał mnie?
„Z tysiąc kilometrów przejdzie,
„Nim zrozumie, że szedł źle!”

Ścieżką wąską, ścieżką śliską
Maszeruje świstak i …
Nagle patrzy: jest schronisko!
W słońcu dach się jego lśni!

Zaraz wstrząsnął śmiech świstakiem:
„He-he-he-he! Ha-ha-ha!
„Niedźwiedź złym się wybrał szlakiem!
„Ha-ha! Rację miałem ja!”

Od schroniska, z drugiej strony,
Był zarazem, proszę was,
Wytyczony szlak zielony –
I już tam nasz niedźwiedź lazł.

Lazł i śmiał się: „Ach, ten świstak!
„Ha-ha-ha-ha! He-he-he!
„Ja dochodzę do schroniska,
„A on – nie wiadomo gdzie!”

Śmiech rozlegał się po hali,
Śmiał się świstak, miś się śmiał,
Aż znienacka się spotkali
Przed schroniskiem pośród skał.

Ależ obaj się zdziwili!
Kłótni jednak mieli dość,
Toteż w zgodzie już po chwili
Poszli zjeść w schronisku coś.

A wśród dróg na świecie wielu
Tak się nieraz zdarza, że
Doprowadzić nas do celu
Mogą różne drogi dwie.

Na mój dusiu! Załuje ino, zek nie umioł obrazków do tej historyjki wyryktować, bo przecie historyjki dlo dzieci powinny być z obrazkami. No, ale niestety – nie kozdy nazywo sie Jan Marcin Szancer. Hau!

P.S. Ocywiście wselko zbiezność wyzej wymienionego niedźwiedzia z nasym Misieckiem jest przypadkowo. Bo nimom wątpliwości, ze nas Misiecek wędrując w góry wse wie, ftóry ślak kany prowadzi 🙂