Śwarno córka Cornego Kotlika
Winien wom jestem, moi ostomili, małe wyjaśnienie. No bo w przedostatnim wpisie godołek o hamerykańskim kongresmenie Joe Bacy, ale nie pedziołek, skąd sie w tej Hameryce wziął cłek o tak oscypkowo brzmiącym nazwisku. No to juz piknie wyjaśniom. Bocycie, jak opowiadołek kiesik o przodku mojego bacy, co to do Hameryki pojechoł i pomógł Indianom samego Custera nad Little Big Horn pokonać? Ten przodek wkrótce po tej bitwie poślubił śwarnom córke wodza Czejenów, co to sie Corny Kotlik nazywoł. On sam niestety ślubu tego nie dozył, bo pare roków wceśniej żołnirze od pona Custera go zabili.
Przodek mojego bacy i córka Cornego Kotlika zyli rozem długo i scynśliwie. A w casie tego długiego i scynśliwego zywobycia stoli sie najpierw rodzinom jednodzietnom, potem dwudzietnom, a potem to juz coroz więksom rodzinom wielodzietnom sie robili. Co sie stało z dziećmi tego góralsko-indiańskiego małzeństwa? Ano róznie: cynść została w Hameryce, cynść przepłynęła na drugom strone Wielkiej Kałuzy i pod Turbaczem sie osiedliła. Syćkie te dzieci miały ocywiście ojcowskie nazwisko, cyli takie, ze na jego wymawianiu bidni Hamerykanie zęby se łamali i przez to zamiast na przyjemności, musieli na dentystów dutki wydawać. Dlotego te dzieci przodka mojego bacy, ftóre zdecydowały sie w Hameryce zostać, postanowiły zaoscędzić Hamerykanom cierpień i zmieniły nazwisko na Baca – od zawodu, jaki przodek mojego bacy wykonywoł przed udaniem sie na emigracje i jednoceśnie od zawodu jaki wykonywali przodkowie tego przodka. W ten oto sposób na Dzikim Zachodzie zaistnioł siumny ród Baców, od ftórego nawet jeden okręg w stanie Kolorado wziął swojom nazwe. A jeden polityk z tego rodu, wiecie juz ftóry, do hamerykańskiego Kongresu piknie sie dostoł. Tak, tak, moi ostomili – kongresmen Joe Baca z Kalifornii to daleki kuzyn mojego bacy! A mój baca mo w swoik zyłak kapke czejeńskiej krwi! Dlotego właśnie jest on taki honorny – bo honor góralski i indiański mo w sobie!
A jak dosło do tego, ze przodek mojego bacy córke wodza Czejenów poślubił? Opowiem wom. Zreśtom na tym blogu jesce nigdy nie opowiedziołek wom romantycnej historii. No to najwyzso pora to zrobić!
Hej! O tym chyba jesce nie gwarzyłek, ze ten przodek mojego bacy to był taki chłop, ftóry syćkim dziewcynom straśnie sie podoboł. Na Podholu rozmiłowoł w sobie syćkie górolki. Kie walcyl w powstaniu stycniowym, wpadoł w oko kozdej napotkanej ceperce. Kie na wygnaniu sie nolozł, wpadoł w oko cudzoziemkom. No a kie trafił na Dziki Zachód i z Indianami sie zaprzyjaźnił, to kozdo indiańsko dziewcyna marzyła, coby ten bioły brat zza Wielkiej Wody stoł sie jej biołym wojownikiem.
Po bitwie nad Little Big Horn przodek mojego bacy na jakiś cas w pewnej czejeńskiej wiosce zamieskoł. No i tamok ocywiście tyz kozdo Indianka sie w nim podkochiwała, a wśród nik nolazła sie córka Cornego Kotlika. Na mój dusiu! Ta to sie dopiero w przodku mojego bacy zakochała! Od cubków swoik mokasynów jaz po końcówki cornyk jak imie jej ojca warkocy! Miała zreśtom scególny powód, coby na przodka mojego bacy jako na bohatera pozirać – to przecie dzięki niemu pokonano Custera, ftóry śmierzci jej ojca był winien.
No i śwarno córka Cornego Kotlika, kie ino mogła, to sie wokół przodka mojego bacy krynciła. Krynciła sie i fcąc mu sie przypodobać, kwolila go, kielo mogła:
– Hej! Bioły bracie! Jacy wy silni jesteście! A jacy odwazni! A jednoceśnie mądrzy jako nasi najstorsi wodzowie!
To nie był jednak dobry sposób, coby uwage górola na siebie zwrócić. Bo za siłe, odwage i mądrość to kozdy go kwolił. Córka Cornego Kotlika musiała więc chycić sie jakiegoś inksego sposobu. Postanowiła zacąć ubierać sie tak, coby sie przodkowi mojego bacy piknie przypodobać. No i kiesik tak niby od niefcenia spytała go:
– A powiedzcie no, bioły bracie, podobajom sie wom stroje Indianek?
– Ano podobajom – przyznoł przodek mojego bacy.
– A som takie stroje, co podobajom sie wom jesce bardziej?
– Hej! – Przodek mojego bacy sie rozmarzył i myśl jego ku rodzinnym wiersyckom poleciała. – Chusty w kwiaty, kiecki w kwiaty, kierpcoki, jakie górolki w moik stronak nosom…
– No to skoda, bioły bracie, ze nimo sposobu, coby taki strój na Dziki Zachód sprowadzić.
– Ano skoda.
– No chyba ze… jest jednak jakisi sposób?
– Bo jo wiem? – Przodek mojego bacy zacął sie zastanawiać. – Moze doktór Chałubiński umiołby coś wymyślić… to taki zdolny i mądry cłek…
– A opowiedzcie mi, bioły bracie, o tym doktorze Chałb-m-n-m-m-m-ym-skym – popytała córka Cornego Kotlika, scynśliwo, ze przy wymawianiu tego nazwiska udało jej sie nie zaplątać języka w kilka supełków.
No i przodek mojego bacy opowiedzioł. I wiecie, co potem Czejenka zrobiła? List do Chałubińskiego napisała! A pisać umiała, bo sam jegomość Pierre de Smet jom naucył. No i w tym liście piknie pytała doktora, coby strój góralski jej przysłoł. Zacny doktor moze by nawet prośbe spełnił, kieby nie to, ze list nigdy do niego nie doseł. Nie doseł, bo w ręce władz zaborcyk trafił. No i kie władze zaborce list przecytały, zacęły dziwić sie straśnie i brzyćko kląć:
– Psio mać! Co to syćko mo znacyć! Na co jakiejś Indiance góralski strój? To pewnie jakisi tajny syfr polskik buntowników! Pewnie kolejne powstanie ryktujom! Lepiej dlo nos bedzie, cobyśmy ten list skonfiskowali i ślus.
Córka Cornego Kotlika cekała na jakomsi wieść od doktora jeden miesiąc, drugi, trzeci…
– Pewnie wielko łódź z moim listem utonęła w oceanie – pomyślała w końcu. – I teroz mój list ino ryby przecytać mogom, a one to mi stroju polskik górolek racej nie przyślom.
Ale siumno Indianka nie zrezygnowała. Dalej sukała sposobu na to, coby górola w sobie rozmiłować.
– A moze powinien mi zycie uratować? – przysło jej do głowy. – Słysałak, ze u bladyk kuf tak to jest, ze kie bioły chłop ratuje biołom babe, to piknie sie w sobie zakochujom i zaroz idom do cornej kiecki, coby im ślubu udzieliła.
Roz przodek mojego bacy postanowił wybrać sie nad Jezioro Łabędzie na polowanie (musiołek dać linka, coby było jasne, o jakie Jezioro Łabędzie idzie, bo tutok i tutok mocie dowód, ze Jezior Łabędzik jest na świecie więcej niz postaci występującyk w tym hyrnym balecie pona Czajkowskiego). Poseł on ku temu jezioru, a wte córka Cornego Kotlika pognała tamok na skróty. Hipła do jeziora i zacęła se pływać. A pływać podobno umiała tak, ze pstrągi w Dunajcu lepiej tego robić nie umiom.
Kie przodek mojego bacy tyz wreście do jeziora doseł, córka wodza, spryciorka jedno, zacęła sie głośno drzeć:
– Ratunku! Ratunku! Jo tone! Ratunkuuuu!
Ocywiście przodek mojego bacy nie zastanawioł sie ani kwilecki. Zaroz do wody na ratunek hipnął. Ale tak sie złozyło, ze nad brzegiem jeziora polowoł tyz hyrny wódz Wielko Stopa z zaprzyjaźnionego plemienia. No i on tyz hipnął do jeziora. Wielko Stopa mioł do wodzowskiej córki dalej niz górol, ale – jak sama nazwa wskazuje – stopy mioł on ogromne. No i przebierał tymi stopami jako piknymi wiosłami, dzięki cemu bez trudu przodka mojego bacy prześcignął. A w jakim casie do Indianki dotorł, tego nie powiem, coby nie zawstydzać dzisiejsyk rekordzistów świata w pływaniu.
Córka Cornego Kotlika rozcarowała sie straśnie: nie ten chłop jom ratowoł, na ftórym jej zalezało! I dlotego, kie Wielko Stopa był juz od niej ino o małom stope, ona uprzejmie pedziała:
– Piknie wom, krzesny, dziękuje za dobre chęci, ale jo juz nie potrzebuje pomocy.
– Nie potrzebujecie pomocy? – zdziwił sie Wielko Stopa. – Przecie wyraźnie słysołek, jak wołocie, ze toniecie!
– No… bo zabocyłak, jak sie pływo – skłamała Czejenka. – Ale właśnie se znowu przybocyłak, więc piknie sama wróce na brzeg.
Wielko Stopa wzrusył ramionami i zawrócił. Przodek mojego bacy, kie uwidzioł, ze pomoc juz niepotrzebno, tyz zawrócił. A córka wodza Czejenów pozostała pogrązono w smutku, ze fortel sie nie udoł.
Heeej! Dobrzy ludzie, domyślom, sie ze w tej kwili juz w obu rękak chustecki trzymocie i próbujecie powstrzymać dwie siklawy łez, jakie z ocu wom sie wylewajom nad losem niescynśliwie zakochanej Indianki. Ale piknie wos pytom: juz nie płakojcie. Nie ino dlotego, ze zalanie klawiatury łzami moze mieć równie przykre skutki, co zalanie kawom, ale tyz dlotego, ze mojo opowieść właśnie ku scynśliwemu zakońceniu zmierzać zacyno. Bo córka Cornego Kotlika nolazła wreście sposób, coby trafić do serca przybysa zza Wielkiej Wody. Pomyślała se ona tak:
– Ten pomysł z ratowaniem nie był zły. Ino trza go kapecke dopracować. Przed utonięciem to kozdy sietniok moze mnie uratować. Muse jo se wymyślić takie niescynście, przed ftórym nifto na Dzikim Zachodzie nie bedzie mnie mógł ocalić, ino nas siumny bioły brat.
Córka Cornego Kotlika siadła przed swym tipi i myślała przez cały tydzień. Wreście wymyśliła.
– Na mój dusiu! Na mój dusicku! – zacęła wołać. – Umierom! Jo umierom!
Cało wioska zbiegła sie wokół „umierającej”.
– Co sie wom dzieje? Cemu umierocie?- dopytywali Czejeni.
– Cierpie sakramencko! – jęcała córka Cornego Kotlika. – Brzuch mnie boli! Cuje, jakby w tym brzuchu całe stado bizonów mi sie kotłowało!
Zaroz czejeński saman jakiesi zioła wyryktowoł, podoł je pacjentce, ale to nic nie pomogło. Przynajmniej ona tak twierdziła.
– Dalej brzuch mnie boli! To stado bizonów w moim brzucho kotłuje sie coroz bardziej! Ooj! Oooooj! – biadoliła.
Skoro dzielno córka dzielnego wodza nie moze w milceniu cierpień znieść, to znacy ze naprowde straśnie cierpi – rozumowali Czejeni. Sprowadzono więc samanów z inksyk wiosek. Ci na rózne sposoby bidocke wylecyć próbowali, ale ona cały cas godała, ze zodnej ulgi nie cuje, ino coroz gorzej z niom sie dzieje. Wreście syćka samani rozłozyli bezradnie ręce i stwierdzili, ze wobec takiej choroby medycyna indiańsko jest bezradno.
– Moze na dwa, najwyzej trzy kotłujące sie w brzuchu bizony coś byśmy poradzili. – pedzieli – Ale na całe stado to my nie znomy lekarstwa.
– A moze oscypek by mi pomógł? – odezwała sie córka Cornego Kotlika.
– Os-cypek? – zdziwili sie samani. – Cy to jakisi wielki saman abo doktór bladyk kuf tak sie nazywo?
– Nie bocycie? Oscypek to wielki przysmak, o ftórym nas bioły brat kiesik godoł – wyjaśniła córka Cornego Kotlika.
Przodek mojego bacy akurat był przy tej rozmowie obecny, nic więc dziwnego, ze w tym momencie syćka Indianie na niego poźreli. A on po głowie sie podrapoł i pedzioł:
– To prowda, godołek wom kiesik o oscypku. Ale nic mi nie wiadomo, coby on brzuchy lecył.
– Trza spróbować, bioły bracie! Trza spróbować! – zawołali samani – Córka Cornego Kotlika – świeć Wielki Duchu nad jego dusom – cierpi tak straśnie, ze oscypek bardziej juz zaskodzić jej nie moze. A moze jom wylecy?
– No to wyryktuje oscypka – zgodził sie przodek mojego bacy. – Ino potrzebne mi bedom owiecki, bo bez owcego mleka oscypka zrobić sie nie do.
Nie wiem cemu w łesternak nie pokazujom owiecek (jo chyba ino roz uwidziołek taki, we ftórym były). A przecie na Dzikim Zachodzie piknie je hodowano, choć rzadziej niz krowy, ftóryk właściciele zreśtom straśnie owiecek nie lubili, ale to juz zupełnie inkso historia. No w kozdym rozie sprowadzenie do indiańskiej wioski paru owiecek na scynście nie było cymś niewykonalnym. Za skóry z upolowanej zywiny przodek mojego bacy kupił małe owce stadko i wkrótce wyryktowoł pierwsego w historii Dzikiego Zachodu oscypka. Doł go córce Cornego Kotlika do zjedzenia, a ta – ledwo skostowała pare plasterków, wnet skakać zacęła radośnie i stwierdziła, ze brzuch zupełnie boleć jom przestoł! Indianie, kie to uwidzieli, pokiwali głowami i nabrali do przodka mojego bacy jesce więksego sacunku. No ale kilka dni minęło i córka Cornego Kotlika znowu zacęła na brzuch narzekać. Przodek mojego bacy znowu zrobił dlo niej oscypka, ona zjadła i znowu stwierdziła, ze wyzdrowiała. Minęło pare dni i… po roz kolejny Czejenke brzuch rzekomo rozboloł!
– Na mój dusiu! – westchnęła córka Cornego Kotlika. – To musi być jakosi chronicno choroba! I jo juz do końca zycia bede musiała te oscypki jeść. Inacej barzo bolesno śmierzć mnie ceko.
No i bidny górol, nie fcąc mieć praprababki mojego bacy na sumieniu, musioł sie niom zaopiekować i ciągle ryktować dlo niej te oscypki. A kie tak sie niom opiekowoł, to z casem odkrył, ze jest ona nie ino śwarno, ale tyz mądro i w ogóle barzo fajno. A potem jesce dowiedzioł sie, ze ona wśród Gór Skalistyk sie urodziła. A więc była górolkom! Indiańskom górolkom! No to teroz przodek bacy nie mioł juz wątpliwości – musi postarać sie o jej względy. Na mój dusiu! Nie zdawoł se bidok sprawy, ze to ona o jego względy postarała sie duzo wceśniej! A co było dalej – to juz pedziołek wom na pocątku.
I tak śwarno Indianka rozkochała w sobie górola dzięki temu, ze on jom musioł oscypkami karmić. Zasada „przez zołądek do serca” piknie sie sprawdziła – bo córka wodza Czejenów przez swój zołądek trafiła do serca przodka mojego bacy. Hau!
Komentarze
Owczarku!
Widać, żeś wyzdrowiał 🙂
Dzięki za wpis, bom wściekła dzisiaj. Szczegóły pod ostatnim. Wrażliwym nie radzę zaglądać.
Witaj Owcarku,
I ja dolaczam sie do slow Alicji. Tylko oscypek od Pani Owcarkowej mogl Ciebie uzdrowic.
Zdaje mi się, Owczarku, że Ty wcale chory nie byłeś ostatnio… tylko tak udawałeś by zdobyć nasze (jeszcze większe) względy 😛
…no bo jak można – z przeziębieniem, zatkanym nosem, bolącą głową, gardłem (itp., itd.) taki postmodernistycznie-rozrywkowy wpis zmajstrować?! Niemożebne… 😉
O, i jeszcze masz jakiś tajny plug-inowy kontrakt z góralami bo promujesz i promujesz te oscypki. To choć czasem powiedz dla przeciwwagi (zmylenia ‚organów’ śledzących prodakt-plejsmenty w mediach), że słowackie równie dobre… przy okazji górską przyjaźń polsko-słowacką podpromujesz… 🙂
Owczareczku Ostomiły
Matrwię się o Okonia, zniknął po tym jak dowiedział się od nas gdzie w Ameryce można kupić oscypki. Może porwali go Indianie razem z paczką pełną oscypków? Jest to wysoce prawdopodobne bo zamieszkuje tereny należące od wieków do indian. Zostało ich co prawda około 1 % w stosunku do pozostałych mieszkańców, ale zawsze istnieje niebezpieczeństwo . A może wsiadł w swoje czółno i popłynął w nieznane.
Owczarku ratuj !!!
Dzień dobry,
ależ przepyszna romansowo-edukacyjna historia 🙂 Tyle że, Owczarku kochany, zamiast łez wzruszenia uśmiech na mej kufie zagościł od ucha do ucha. Ale to chyba też dobrze?
Co do owieczek w westernach, Kapiszoniątko stwierdziło kiedyś (po obejrzeniu kreskówki o pewnym szanującym się kowboju, co to zawsze w stronę zachodzącego słońca odjeżdżał), że gdyby na zachodzie było więcej owieczek niż krówek, to nie byłoby hamburgerów tylko wełniane sweterki. A że tych się raczej nie jada, ludzie by poumierali. Zaiste zawiłe są meandry dziecięcej logiki…
Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie i znikam na czas jakiś. Mojej Szanownej_Rodzicielce przyplątało się okropne choróbsko i więcej czasu spędzam teraz z Tatą w szpitalu. Więc z pracy po Młode, potem do szpitala, spać i do pracy. Normalnie Dzień Świstaka..
Pozdrowienia!
Mrrrał!
Barrrdzo rrromantyczna historrria…
Pozdrrrawiam
Blejk Kot
Blade kufy i corne kiecki – piękne: tu blada kufa taaaaaak roześmiana….
Bry bry.
Co tak cicho?
Kapishonie, miło Cię znowu widzieć, zaglądaj do Budy, to będziesz miała roześmianą kufę mimo przeciwności losu i tych tam różnych wirusów 🙂
Misiu2,
Okoń sobie poradzi, przecież Okonie potrafią pływać! Nawet jak wypadnie z czółna, poradzi sobie. Obawiam się, że podsunięta przez Ciebie hipoteza może być wielce prawdziwa. Gnany tęsknotą za oscypkiem lata Okoń (okonie potrafią fruwać!) po zjednoczonych stanach i wykupuje, gdzie się da.
Plumbumbecki dawno nie było…(że nie wspomnę o Motylku i Profesorecku, a Waweloku także zarówno!!!)
Piekny rodowod ma Twoj Baca, Piesku. Piekny. Dobrze, ze Ci to wszystko opowiedzial. A ja swoim Chlopakom tylko o wlasnym kombatanctwie opowiadam, one przy tym natychmiast zasypiaja albo mrugaja do siebie porozumiewawczo i oczy wznosza do sufitu. Cyniczna jest dzis mlodziez.
Cudowna opowieść, Owczarku! 😀 Już dawno nic mnie tak nie uradowało!
Heleno, moja Kicia reaguje tak samo na wszelkie moje opowieści. Nie dopuszczam myśli, że są nudne, ale czasami ją straszę, że sprowadzę do domu psa, który doceni mój dobry charakter. Chyba nie muszę mówić, gdzie ona ma te pogróżki.
Owczareczku mój – rodowód taki prawie, jak Soplicy, który jak wiadomo od Matki Boskiej go wywodził. Pięknuy jednak na ponury czas grudniowy.
Heleno – to jesteśmy dwie kombatantki, tyle, że z różnych stron tej samej barykady. Mojej martyrologii też nikt nie ciekawy. Taki czas.
Owczareczku,historia piękna, z przyjemnością przeczytalam. A dzisiaj potrzeba mi bylo czegoś tak przyjemnego, bo po tym sprzątaniu przedświątecznym myślalam, że padnę na twarz. Ciekawa jestem kto wymyślil te świąteczne porządki, chcialabym go dostać w swoje ręce :wink:, popamiętal by mnie sobie:smile:! A tak przeczytalam sobie z uśmiechem i zmęczenie przeszlo.
Tu o takich wznioslych – Matka Boska, martyrologia – sprawach mowa, a mnie sie ten „przodek bacy” jakos nieprzystojnie kojarzy, a co najgorsze zamiast zawstydzenia smiech pusty wzbudza 😀
Owcarku, w opowiadaniu „Sila oscypka” przyuwazylam slowko przecudnej urody: bzdziny ( „ze bździny godom”). Nie zamiesciles go w swoim cepersko-goralskim slowniku, a szkoda, bo smaczne nadzwyczaj 😀
Mis, jesli chodzi o Okonia to padlo tutaj stwierdzenie (Orca) o wspolnym jego lowieniu ryb z Kongresmanem Baca. Wtedy ja napisalem zartem o malej prowokacji nie wyjasniajac o co mi chodzi.
No to teraz zdradze, nie mial szans w tych zawodach bo nie jest rekinem. A moze Pan Baca wzial go jako przynete? No to szukajmy go w brzuchu wielkiej ryby. Ja bym stawial na tunczyka tylko nie wiem czy ten gatunek jest rybozerny.
To opowiem Wam jedna kombatancka historie, zabawna, zwiazana z 13 grudnia. Wynajmowalam wowczas pokoik w uroczym pensjonacie na South Kensigton, Evelyn Street. Jedyny telefon tam dostepny znajdowal sie na korytarzu, zaraz kolo mojego pokoju, wiec niestety musialam wysluychowac wszystkich rozmow innych pensjonariuszy. Zorientowalam sie szybko, ze jest w naszym gronie mloda Polka, ktra czesto dzwonila do swojej mamy i opowiadala, ze cos studiuje. Ale niedlugo potem dowiedzialam sie i przekonalam na wlasne oczy, ze Malgosia, raczej niz studiami zajmuje sie t.zw. procederem i do jej pokoju (ktory zreszta po kilku miesiacah odziedziczylam) ciagnie sznurek bliskowschodnio wygladajacych dzentelmenow w wieku roznym.
O stanie wojennym dowiedzialam sie o 3 nad ranem od Renatki, ktora zadzwopnila z Nowego Jorku na ten telefon kolo mojego pokoju i powiedziala mi, ze nadchodza dziwne depesze z Reutera. Ubralam sie i wzielam taksowke do pracy.
Kiedy wrocilam po poludniu nazajutrz, zastukala do mnie owaz Malgosia, pytajac co sie dzieje w Polsce (pierwszy raz rozmawialysmy ze soba) i ja po krotkiej prasowce jej powiedzialam, ze nazajutrz ma sie odbyc w Hyde Parku demonstracja przeciwko stanowi wojennemu i wlasnie zamierzam zaczac robi transparenty. Malgosia wyrazila natychgmiastowa gotowosc pojscia ze mna na demo i nawet zaoferowala pomoc w pisaniu transparentow.
Tak zaczela sie nasza przyjazn z Malgosia, polska prostytutka.
Po tej demonstracji wracalam codziennie do domu z pracy gleboka noca i rozmijalysmy sie z moja nowa kolezanka.
Nie widzialam jej chyba z miesiac, az nagle spotykamy sie na ulicy. Pytam co slychac i dowiaduje sie, ze Malgosia wlasnie wrocila z Polski i miala straszne problemy na lotniosku w Warszawie, gdyz nie chcieli jej pozwolic czegos tam wywiezc, jakichs glupstw zreszta. Wszystko jednak dobrze sie skoncztlo, opowiadala moja mloda kolezaneczka, gdyz „mama postraszyla celnnikow wujkiem Mietkiem”. Bardzo ostroznie, och jakze ostroznie zapytalam Malgosie, kim jest wujek Mietek, ze mozna nim postraszyc.
– Wyjek – powiedziala Malgosia – ma range ministra.
Jeszcze ostrozniej i udajac spora obojetnosc, zapytalam czy jest to moze ktros kogo moglabym znac.
– Nie wiem, odpowiedziala Malgosia. Moze znasz. Nazywa sie Moczar.
– Aaa – powiedzialam obojetnym glosem.
Helenko – opowieść świetna , tylko… No, niechce mi się sięgać do encyklopedii, ale czy na pewno w 1981r -można było kogokolwiek straszyć „wujkiem Mietkiem?”
Owszem, byl bodaj w NIKu, jesli dobrze pamietam.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Mieczys%C5%82aw_Moczar
No to mialam racje. Szef NIKu. Byl oczywiscie „w randze ministra”.
Pyszna opowieść, Heleno! Tak parsknęłam śmiechem, że ufafluniłam klawiaturę i monitor herbatą 🙂
A swoją drogą, to jestem zadziwiona, że „wujek Mietek” tak długo przetrwał…
Mialam z wujkiem Mietkiem inna przygode, tym razem osobista, ale to juz na inna okazje 🙂 🙂 🙂
Miał szafę większą od Lesiaka .
Przed czy po poznaniu siostrzenicy, Heleno?
Grubo przed poznaniem Malgosi.
No popatrz Owczarku oscypow i gorali wszedzie najdziemy. To przodek twojego bacy zadomowil sie w Rocky Mountains. Tyz dobrze bo prawie takie ladne jak nasze Tatry. Ten Swan Lake to bardzo malutkie jeziorko tuz przy olbrzmie Flathead Lake. Zapytam z ciekawosci czy przodek zostal do konca goralem czy w koncu „przerobili” go na flatheada.
A zaraz niedaleko jak tylko wjedzie sie do Narodowego Parku zwanego Lodowcowym jest inne piekne jezioro jak nasze Morskie Oko. Jak by troche nazwe zmodyfikowac to by bylo juz calkiem nasze. Odjac Mc z McDonald i dodac Tuski. Premier se na to zasluzyl podpisujac Traktak i to w obecnosci Prezydenta.
A widziales Owczarku kiedys bacowke w Hameryce. Stoi tak jedna nad tym jeziorem co by bylo dobrze nazwac go Donald Tuski Lake. Wielka jak palac Buckingham. Bo nie wiem czy zauwazyles tutaj panuje przekonanie ze „bigger is better”. W restauracjach nikt nie moze zjesci do konca dania i prosi o pudelko i zapakowanie do domu 3/4 z talerza pod pretekstem ze to niby dla pieska.
Dlatego ucieszylem sie ostatnio gdy spotkalem mloda dziewczyne w sportowj bluzce na ktorej z przodu byl napis „The modest is hottest”. Z przekonaniem mge stwierdzic byl to sluszny napis.
Aleś sobie znajomości narobiła, Heleno! Nie dość, że procederowiczka, to jeszcze takiego wujka miała.
Ja widziałam kiedyś chatę góralską całkiem wielgą, na trasie Estes Park – Boulder (Colorado).
Można tam było zjeść, wypić, kupić dzieło sztuki góralskiej. Było to z 15 lat temu chyba, albo kapkę więcej – górale okazali się jak ci z Zakopanego, na których wielu narzeka, że ściągają z turystów skórę, pardon, kasę. Za pierogi (8 na talerzu) kazali sobie 15$. I jak tu nie zatrzymać się w przydrożnym McDonalds….
Ja po Malgosi odziedziczylam pokoj, ktory byl lepszy i przestronniejszy od mojego. Niestety wraz z klientela, ktora ciagnela do niego jak do miodu…. Poprosilam natomiast o zmiane materaca i przemila i przepiekna pakistanska wlascicielka pensjonatu, Shareen kupila mi nowy materac bez slowa sprzeciwu. Mieszkalam w dawnym buduarze mojej kolezanki jeszcze z pol roku.
A 10 lat pozniej znalazlam sie na prasowym otwarciu wystawy Ideal Home. Bylo tam stoisko francuskie. POdeszlam i popropsilam o crepe Suzette. I nagle mloda kobieta, ktore te suzetty sprzedawala rzucila mi sie na szyje. Byla to Malgosia, ktorej nie poznalam. Rozumiem, ze zajmowala sie juz mniej intratna praca. Skonczyly sie futra i pierscionki.
No, w tym zawodzie dość wcześnie się przechodzi na emeryturę lub zmiane procederu 🙂
Swoja drogą to ciekawe, jak się natykamy niespodziewanie na ludzi z przeszłości. Byliśmy w Kingston chyba z miesiąc, a Jerzor sie natknął na faceta, z którym 5 lat przemieszkał w akademiku, sąsiednie pokoje (studiowali inne kierunki).
Ja czekam na Twoją następną opowieść kombatancką i w przeciwieństwie do Kotów nie będę udawać, że słucham/czytam.
U mnie całkiem snieżno. Codziennie pada, tak ze dwa centymetry, trzy, ale pada. Kto chce białego puchu, mogę podesłać.
Helenko,
skorzystałam z przepisu na ocet malinowy, na który przepis akurat Ty podałaś. Dziś sprawdziłam co wyszło i jestem zadowolona. Dziękuję bardzo.
🙂 🙂 🙂 🙂
Ana,
na swiatecznym kiermaszu w Pasazu Boguslawa w Szczecinie pojawily sie oscypki. Zawiadom Siostre, na pewno zrobi dla Ciebie zapasik 😀
Mrrrał!
Alicjo!
Ja nie udaję, że słucham :lekkourażonakufa:
Słucham.
I jeszcze swoje zdanie wyrrrazić mogę 😉
Też jestem ciekaw tej drugiej opowieści Heleny*
A swoją drogą, to trochę żal, że wujek Mietek w odpowiednim czasie nie trafił na wujka Staszka**
Pozdrrrawiam
I dobrrranoc
Blejk Kot
*Ludzie takiej kufy, to jest miny, nie potrafią zrobić.
Wyobraźcie sobie kota wpatrzonego we właśnie rozpakowywane zawiniątko…
Przy czym kot doskonale wie, że w zawiniątku są szprrrotki :mlask:
**Być może nie wszyscy znają „Opowieści o Wujku Staszku Mistrzu Ciętej Riposty”. Nie odważę się żadnej zacytować publicznie (jak ktoś ciekaw, niech wygoogla). W każdym Wujek Staszek ma swój pomnik.
Oczywiście w Internecie.
Blejk Kocie,
a o którego Staśka Ciebie chodzi?
Bo Stanisławów było wielu…
Do Alecki
„Szczegóły pod ostatnim. Wrażliwym nie radzę zaglądać.”
Zajrzołek jesce wcora. Cóż mozno pedzieć… trza bedzie jesce kapekce popracować zanim bedziemy sie mogli kwolić, ze zyjemy w najwspanialsym ze światów.
„Za pierogi (8 na talerzu) kazali sobie 15$”
No skoro – jako Janicek zauwazył – bigger is better, to zadbali, coby cena była bigger 🙂
Do Orecki
„Tylko oscypek od Pani Owcarkowej mogl Ciebie uzdrowic.”
Jo sie, Orecko, herbatkom góralskom kurowołek, a potem jesce przepisem Helenecki. Ale moze faktycnie do mojej recepty trza było jesce oscypka dopisać? 🙂
Do Basiecki
„Zdaje mi się, Owczarku, że Ty wcale chory nie byłeś ostatnio tylko tak udawałeś by zdobyć nasze (jeszcze większe) względy”
A zdobyłek? Bo nie wiem, cy jesce pojęceć, cy nie warto.
Jo byk słowackie oscypki piknie kwolił, ale co jo poradze, kie oni te swoje osztiepoki ryktujom juz ino fabrycnie? Ale mom nadzieje, ze to syćko, co pedziołek o Smadnym Mnichu, to tyz jest promocja przyjaźni ku Słowakom 🙂
Do Misiecka
„A może wsiadł w swoje czółno i popłynął w nieznane.”
Oj! Skoro z Indianami sie zadoł, to byleby nie popłynął tamok, ka pon Hiawatha (hyrny bohater mitologii indiańskiej), cyli jakiegoś tam land of Therafter*, bo jeśli tamok właśnie popłynął, straśnie trudno bedzie go do powrotu namówić 🙂
* H.W. Longfellow, The Song of Hiawatha, Chicago 1968, s. 225-226.
Do Kapisonecki
„Tyle że, Owczarku kochany, zamiast łez wzruszenia uśmiech na mej kufie zagościł od ucha do ucha.”
No jak to! To mioł być wyciskac łez! Nifto nie płakoł?
„gdyby na zachodzie było więcej owieczek niż krówek, to nie byłoby hamburgerów tylko wełniane sweterki.”
Skoro w opowiadaniak pona Londona jadali mokasyny, to moze i ze sweterka dałoby sie jakisi przysmak wyryktować. Ale na tym to juz lepiej zno sie pon Pieter z sąsiedztwa niz jo.
I niekze sie wreście CALUŚKO Twojo rodzina, Kapisonecko, zdrowo trzymo! 🙂
Do Blejkociak
„Barrrdzo rrromantyczna historrria”
Pozadrościłek, Blejkocicku, poni Rrrrrrrodziewiczównie i poni Carrrrrtland 🙂
Do Zeenecka
„Blade kufy i corne kiecki – piękne”
Jo ino to przetłumacyłek z indiańskiego na góralski, Zeenecku 🙂
Do Helenecki
„A ja swoim Chlopakom tylko o wlasnym kombatanctwie opowiadam, one przy tym natychmiast zasypiaja albo mrugaja do siebie porozumiewawczo i oczy wznosza do sufitu.”
Im sie to, Helenecko, piknie podobo, ino one sie tak z Tobom drocom. Opsss… mom nadzieje, ze sie nie pogniewajom, ze ik małom tajemnice zdradziłek.
Jeśli zaś idzie o wujka Mietka, to jo chyba najchętniej byk powołoł na tego hyrnego aktora od Misia uszatka. Ino to by pewnie stanowojennyk celników nie rusyło.
Dopisuje sie do Klubu Cekającyk Na Te Drugom Opowieść 🙂
Do TyzAlecki
„moja Kicia reaguje tak samo na wszelkie moje opowieści”
Jak wyzej, TyzAlecko! Kicia ino udoje, ze jom to nic a nic nie interesuje! Ona ino udoje 🙂
Do Jarutecki
„rodowód taki prawie, jak Soplicy, który jak wiadomo od Matki Boskiej go wywodził.”
No to rodowód mojego bacy jaz tak daleko nie sięgo, przynajmniej na rozie. Jeśli dobrze boce, najdalej to jo sięgłek w casy pona Kopernika, kie to dzięki jesce storsemu przodkowi mojego bacy nas wielki astronom odkrył, ze Ziemia sie krynci 🙂
Do Hortensjecki
„Ciekawa jestem kto wymyślil te świąteczne porządki”
Hortensjecko! Właśnie podsunęłaś mi pomysł na nowy wpis! Kielo fces procentów kopirajta? 🙂
Do Mysecki
Mos racje, Mysecko! Bździnie nalezy sie słusne między miejsce między brzyćkim a ceprem! To miejsce juz zostało przydzielone! 🙂
Do Janicka
„No to szukajmy go w brzuchu wielkiej ryby.”
Myślis, Janicku, ze nas Okonicek próbuje pobić rekord proroka Jonasza?
„Zapytam z ciekawosci czy przodek zostal do konca goralem czy w koncu ‚przerobili’ go na flatheada”
Przodek mojego bacy wrócił w końcu pod Turbacz. A pikno córka czejeńskiego wodza wyglądała pod tym Turbaczem jak prowdziwo gaździna: miała indiańskie ostre rysy twarzy – zupełnie jak górolskie ostre rysy i miała indiański orli nos – zupełnie jak górolski orli nos. Ino skóre miała kapecke ciemniejsom, ale kozdy, fto jej nie znoł, myśloł, ze to od słonka.
„Bo nie wiem czy zauwazyles tutaj panuje przekonanie ze ‚bigger is better'”
Cyli syćka wolom pon Oliviera Hardy niz pona Stana Laurela? 🙂
Do Teresecki
„skorzystałam z przepisu na ocet malinowy, na który przepis akurat Ty podałaś. Dziś sprawdziłam co wyszło i jestem zadowolona”
Pozostoje mi zycyć smacnego! 🙂
Ja też sobie dzisiaj kupiłam prawdziwego (podobno) oscypka.
Bo ile można o tym oscypku czytać.
Ponoć z mieszanego mleka owiec i krów rasy polskiej, certyfikowany z podanym numerem i gospodarstwem na torebce. Był kiermasz od soboty na Placu Zamkowym.
Basia miała rację, że Owczareczek nasz kochany w lobby Smadno-oscypkowym działal. 🙂
Świetne to opowiadanie, a jak bogato udokumentowane. 😀
Ja bym tylko miała takie zastrzeżenie, że on – ten przodek Twojego bacy – taki udany pod każdym względem, nie zorientował się, że wcześniej, że córka słynnego wodza chce go przed czarną sukienkę 😆 zaciągnąć.
Wszak te feromony latają wtedy w powietrzu szczególnie.
Zresztą ja nie wiem, może chopy tak mają. 🙂
Zacny to wielce ród Twojego bacy, nic dziwnego, że i piesa mają nadzwyczajnego. 🙂
Sorki za błędy. 🙁
Chociaż może on był spryciula. Wiadomo, że nic bardziej nie drażni ambicji dam niż obojętność okazywana im przez upatrzonego osobnika.
Do Heleny:
I tak spokojnie o tym Moczarze piszesz?
A pamiętasz kogo nazywano ‚moczarkami golendzinowskimi’?
No,dobrze,że ten dzień (13go grudnia) się już skończył!
Nie o to chodzi,że mam jakieś szczególnie traumatyczne wspomnienia zwiazane z tą datą,ale dzisiaj mi się jakoś wszystko zagęściło! 🙁
Zaczęło się od tego,że wyprostowałem błędy,które popełniłem umieszczając stare fotki w naszej-klasie. Spojrzałem na zdjęcia sprzed 50ciu lat;zkończenie roku szkolnego,wszyscy uśmiechnięci, radośni i strasznie szczawikowaci…..ale jednocześnie wpadły mi w ucho komentarze do filmu Trzosa Rastawickiego o ciemnych stronach PRLu; UB,Bierut,Berman,Rokossowski itd,itp…A wszystkie te obrazki pointowane myślami Wielkiego Stalina!
I refleksja;…przecież to te same czasy! Horror i niesamowity zbieg okoliczności…
Pomyślałem,że trzeba się od tych wspomnień oderwać i poszedłem śladami romantycznej opowieści Owczarka.
No i znowu rozczarowanie…
Historia Cornego Kotlika (Black Kettle) i jego rodziny wcale nie jest romantyczna,wręcz odwrotnie…
Znalazłem to:
http://www.youtube.com/watch?v=4534E1cCLyQ&feature=related
Dlatego jest mi ponuro i dlatego cieszę się,że ten dzień sie skończył!
Hej! 🙁
Jeszcze do Kapishonecka:
Przyjdą nieba łaskawsze Świstaczku.
Zwykły dzień okaże się dobrym dniem, a trudne doświadczenia wydadzą dobre owoce.
Trzymaj się Kapishonecku. 🙂
Dobranoc wszystkim. Buziaki! 🙂
No, skoro jest klub to opowiem.
W lutym 1968 roku przystapilismy w teatrze do prob amerykanskiej komedii „Jacobovsky i pulkownik”, nie pamietam autora. Premiera miala sie odbyc w koncu marca, sztuka miala byc grana do konca sezonu (koniec lipca), ale wybuchl Marzec i po pierwszej probie generalnej Jacobowsky’ego zdjeto z afisza – „za wyszydzanie narodu polskiego” – pulkownik byl Polakiem. . Atmosfera w teatrze byla minorowa po przemowieniu Gomulki z 21 marca („Piata kolumna”) , niektorzy mowili juz o wyjezdzie, ale przystapilismy w pospiechu do nastepnych prob jakiej dosc wesolej skladanki spiewno-tanecznej pt „Pol zartem, pol serio”, choc nie mialo to nic wspolnego ze znaym filmem.
Premiera odbywala sie na poczatku maja.
W garderobie nalezalo byc co najmniej na godzine przed spektaklem.
I trzeba trafu, ze ja przed wyjsciem z domu, a po umyciu glowy… zgubilam grzebien. W tamtych latatch byl to przyrzad posiadany przez kobiete w jednym egzemplarzu, wiec latalam po calym domu w poszukiwaniu grzebienia, coraz bardzioej zrozpaczona, zagladalam pod lozko, za szafe, we wszystkie szuflady, po raz dziesiaty oproznialam torebke , a grzebien jak w studnie… Kiedy wyskoczylam wreszcie z domu, byla za dziesiec siodma, moje bardzo dlugie wowczas wlosy (wymog dyrekcji teatru) splatane w jakies niechlujne gniazdo. Trudno, pozycze grzebien od pani Lusi, garderobianej. Szkoda, ze nie wpadlam na to wczesniej. Prawie plakalam biegnac na postoj taksowek na mojej ulicy Hozej. Oczywiscie ani sladu.
Do teatru nie bylo daleko (byl wtedy na Krolewskiej, naprzeciw tylow Teatru Wielkiego), ale spoznic sie chocby piec minut wydawalo mi sie wtedy szczytem braku profesjonalizmu Zaczelam wiec swoim zwyczajem rozpaczliwie machac do wszystkich przejezdzajacych samochodow. Kierowcy czesto podrzucali takich desperatow jak ja i placilo sie im odrobine wiecej niz taksowkarzowi.
Wreszcie ktorys sie zatrzymal, czarny. Wpadlam jak opetana na przednie siedzenie i rzucilam kierowcy krotkie polecenie: Teatr Zydowski, Krolewska 13.
Dopiero teraz moglam zlapac odddech. Staralam sie uspokoic, opanowac oddech, skupic sie na przedstawieniu, ktore mialo za godzine sie zaczac, aby nie zjawic sie w teatrze zdyszana i zaplakana. Po chwili zauwazylam, ze w samochodzie gra cichutko muzyka i ze glosniki sa umieszczone gdzies z tylu, z czym dotad nigdy sie nie spotkalam. Samochod tez byl jakis dosc elegancki w srodku, ciemnoczerwona skora i drzewo.
Nie rozmawialam z kierowca, tylko skupialam sie na uspokojeniu. Sluchalam muzyki.
Dojezdajac do teatru zauwazylam, ze na schodach przed glownym wejsciem wygrzewaja sie w zachodzacym wiosennym sloncu dwaj moi starsi koledzy. Samochod gladko zatrzymal sie przed wejsciem. Wyciagnelam „kopernika” (monete dziesieciozlotowa) i wreczylam facetowi. A on zamiast ja schowac do kieszeni spodni, najpierw na nia dmuchnal, potem leciutko dotknal wargami i zamiast do kieszeni spotni, wlozyl do gornej kieszonki marynarki, jak jakis drogi sercu amulet. POczem wyskoczyl zza kierownicy i szarmancko otworzyl mi drzwi. Bylam zadowolona, ze widzieli to koledzy, ktorzy stali na schodach z otwartymi ze zdumienia ustami. Wyszlam z limuzyny jak mnie uczono w teatrze – najpierw zlaczone, wyciagniete nogi, potem reszta tulowia. Kierowca zamknal za mna drzwiczki, zas ja krokiem swiatowej damy z gniazdem splatanych wlosow na glowie skierowalam sie ku schodom.
– Skad ty go znasz? – zapytali chorem koledzy, wyraznie zszokowani.
Wzruszylam ramionami: Nie znam go. Zatrzymalam go na postoju taksowek.
– To nie wiesz kto to jest? – z niedowierzaniem dopytywalio sie koledzy.
– Nie.
No tak, to byl wujek Malgosi, ktorej wtedy tez jeszcze nie znalam.
O tym, ze na premiere w Teatrze Zydowskim dowiozl mnie sam tow. Moczar wiedzialo wkrotce pol Warszawy i cwierc Wroclawia, skad pochodzil rezyser spektaklu.
http://deser.gazeta.pl/deser/1,83453,4759559.html
Owcarku,
Zastanawiam sie, jakie imiona nadali bohaterowie Twojej opowiesci swoim dzieciom. Moze ‚Kosa’? Nie, to nie jest polskie slowo, tylko indianskie i oznacza ‚sheep’. Tym sposobem polaczyli tradycje Cheyenne z producentami oscypka 🙂
http://www.babynamesocean.com/native_american_names/meaning_of_Kosa.html
Mój link umieściłam z dedykacją dla znajomych nam Budowych kotów – wypowiedzcie się, ostomili, w sprawie, ja zdurniałam 😯
Żeby owca była kozą, to już lekka przesada 😆
Pani Dorotecko!
Miastowi tak mają! Moja siostrzenica,jak była maleńka i zobaczyła krowę na łące,to zawołała;-o,słoń! 😀
A jeszcze o kotach:
http://www.dziennik.pl/nauka/article96057/Koreanskie_koty_swieca_na_pomaranczowo.html
😯
No widzisz, Heleno, jaki kulturalny facet. A tak na nim psy wieszają…
Opowieść niesamowita.
MOze te koty swieca na pomaranczowo, ale skoro sa biale i maja niebieskie oczeta, to znaczy, ze sa kompletnie gluche. To jakies dziwny wybryk kociej genetyki – biale, niebieskookie sa zawsze gluche, zas te biale, ktore maja tylko jedno oczko niebieskie, sa gluche po stronie tego niebieskiego.
Alicjo,
Dyskusja już się odbyła:
http://owczarek.blog.polityka.pl/?p=143#comment-42290
Świecące koty! A w głowach tych żądnych sławy „naukowców” wszystko w porzo? Wątpię.
Nie powiem co powinno im się świecić.
Trzymajcie się ciepło, bo zima. Futerko muszę skończyć, więc do roboty. Pa!
Mrrrał!
To nie są żadne koty, tylko kotopodobne produkty inżynierii genetycznej.
Ciekawe w jakiej fabryce robią takie cyborgi.
Może w tej samej co te myszopodobne zakąski?
Pozdrrrawiam
Blejk Kot (prrrawdziwy)
Ilustracja do tekstu Heleny o różnym kolorze ‚oków’ angory tureckiej:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Grafika:Angoraturco.jpg
Jeszcze skomentuję przygodę Heleny z towarzyszem M.
To wydarzenie pokazuje, Helenko, że byłaś bardzo atrakcyjną młodą kobietą i NIC więcej. 🙂
Otoz, Marysiu, musze stwierdzic z niemala przyroscia, ze nigdy w zyciu nie bylam „bardzo atrakcyjna kobieta”, ani mloda, ani stara.Bylam bardzo srednia. Ale bylam wesolym i uwaznym kompanem (my, srednie musimy sie bardzo starac!) wiec miewalam swoja popularnosc. Te popularnosc oddalabym jednak bez namyslu za wielka urode. Jestem bardzo plytka pod tym wzgledem.
(Moja Mama o malo sie nie rozwiodla z Ojcem zaraz po moim urodzeniu. Spojrzal na mnie pierwszy raz, westchnal i powiedzial: no, trudno. Bedziemy ja ladnie ubierac…)
Heleno
Cudne 🙂 🙂 🙂
Jedrzeju,
Jak na razie nikt ci nie odpowiedzial. Zycze szybkiego powrotu do rownowagi. Film wstrzasajacy, aczkolwiek rowniez tendencyjny. Wina w owych czasach lezala po dwoch stronach pola bitwy. Takie czasy byly. Biale kufy sa bardziej moralnie obciazeni, ale to temat na dlugie nocne rozmowy i nie wiem czy tutaj potrzebny.
Drzemia w nas olbrzymie mozliwosci, czesto jednak uzywamy ich niezgodnie z czlowieczenstwem.
Z tym kotem i myszą to jakaś ściema. Bo co z tego, że mysz się kota nie boi – kota też przerobili genetycznie, żeby nie próbował dziabnąć pazurkami myszki?! Co to, nagle towarzystwo wzajemnej adoracji czy co?
Heleno,
„no, trudno. Bedziemy ja ladnie ubierac”
– faktycznie cudne! Musze to wykorzystac – jesli pozwolisz. Podaj konto, bede Ci przesylac tantiemy 😀
Janie!
Rzeczywiście,przesadziłem!Potraktowałem owczarkową opowieść tak, jakbym np. w Trylogii szukał prawdy historycznej.
Wszystkiemu winna 13tka! 🙁
Ale dzisiaj jest już 14ty!Odrazu lepiej! 🙂
Hej!
Alicjo,
a dlaczego nie?, skoro na blogu Owcarka tak sie to sprawdza (zeby tylko nie zapeszyc!) 🙂
mt7,
zerknij na swoja stronke w „naszej-klasie” 🙂
Owczareczku, procentu to ja proszę tylko jednego, prześlij mi mily uśmiech, na razie wystarczy, :smile:. Muszę się spieszyć z pisaniem, bo mój administrator zapowiadal, że w związku z jakimiś pracami, po poludniu i wieczorem będę miala utrudniony /czytaj nie będzie dostępu/ dostęp do Internetu, co wczoraj odczulam, bo nie moglam wejść na Blogi.
Mysheczko, mozesz czerpoac z mojego zycia pelnymi garsciami, jednak jak spiewano w moim ukochanym musicalu Avenue Q: it sucks to be me!
http://www.youtube.com/watch?v=0Pq8PwHFhy8&feature=related
Najlepsza piosenmka z tego spektaklu jest zreszta inna: Internet is for porn (to dla Hortensji), niestety w YouTube nie ma ani jednej dobrej wersji. Life sucks!
Heleno, Twoje opowieści czyta się z prawdziwą przyjemnością, a Twój Tata chyba nie byl lepszy od mojego. Otóż mój Tata, gdy się urodzilam i zobaczyl, że nie jestem chlopcem, byl tak rozczarowany, że nie umial tego ukryć. No, ale potem bylam jego pupilką.
Witam 🙂
Właśnie teraz w radiowej dwójce trwa audycja o westernie jako gatunku filmowym ( godz.18- 19 ), może ktoś ma ochotę posłuchać 🙂
hortensjo,
wg mnie Ojcu Heleny nie mozna absolutnie nic zarzucic. Zachowal sie jak prawdziwy dzentelmen. Uwielbiam ten rodzaj poczucia humoru 😀
Myshecko, zerknęłam, tam nic nie ma. 🙁
Nie ma moich szkół, nie mam gdzie się przypisać.
Podałam nazwisko panieńskie i to wszystko.
emi!
Bym posłuchał! Niestety u mnie z Dwójką, po reformie Prezesa Czabańskiego, jest bardzo kiepsko. 🙁
Helenko, śpieszę Ci donieśc, że WIELKA URODA baaardzo szybko przemija i fakt ten dla urodziwych jest chyba trudniejszy, niż dla średnich.
Miałam kiedyś szkolną koleżankę, chciałam napisać przyjaciółkę, ale jej mama nie życzyła sobie takiej niskourodzonej przyjaciółki córki. To było bardzo ładne dziecko, które miało tego pełną świadomość. Teraz to nazywa się nimfomania. Nie było chłopca, mężczyzny – łącznie z księdzem katechetą – który by się nie czerwienił i nie mieszał, kiedy Renatka robiła wielkie oczy i słodkie miny.
Śniła mi się już w dorosłym życiu jako rywalka. Aż do czasu, gdy spotkałam ją na przystanku, kiedy wracałam z kortów tenisowych. Byłam zamężna, szczęśliwa i miałam syna.
Zobaczyłam małą, nerwową kobietę, chichoczącą co chwila, która za najważniejsze wydarzenie uważała fakt, że ma 25-letniego męża i do któregoś tam roku życia chodziła bez biustonosza. Obie byłyśmy w tym czasie po trzydziestce. Patrzyłam z żalem i zdziwieniem, co się stało z urodziwą młodą dziewczyną, nie zatrzymałabym na niej wzroku w tłumie.
Myślę, że pozyskane staraniem i uważnością znajomości są bardziej cenne. Ja później nie miałam już kompleksów. 🙂
mt7
jesli ja to nic, to faktycznie nic tam nie ma 😀
Ale zarty na bok, musisz sama wpisac szkole i klase, nikt tego za Ciebie nie zrobi. Jesli bedziesz pierwsza, bedziesz automatycznie moderatorem.
Albo poszukac swojej klasy, moze juz tam ktos jest wpisany, wtedy Ty dolaczysz 🙂
Idzie ojciec z synkiem i spotyka znajomego
Znajomy: – synek w ogole nie jest do pana podobny
Ojciec: – to nic, i tak kocham jak swoje
Nie wiem jak innych, ale mnie bawi ten zart niezmiennie 🙂
Jędrzeju, a przez internet też się nie da ?
Program Drugi PR
Nie wiem, czy te zasięgi też tego dotyczą.
Audycja była bardzo ciekawa – nie żebym Cię dobijała 🙂
O! Nie pomyślałem,muszę przetrenować! 🙂
Chyba sie nie udało. 🙁
Musisz mi opowiedzieć? 🙂
Wiesz mt7, ja tam się nie zmieniam, a żeby starzeć się to już zupełnie 🙂 😉
Jakiś czas temu umówiłam się telefonicznie z moją koleżanką ze studiów, w holu jednego z uczelnianych budynków. Przyszłam wcześniej, dookoła kręci się mnóstwo ludzi ( w moim wieku, jak mi się wciąż wydawało ) i nic, koleżanki nie ma, czekam, czekam… ludzi ubyło, poznikali na zajęcia…. i wtedy dostrzegłam jakąś kobietę o metr ode mnie, która również rozgląda się, zdrowo już zniecierpliwiona. Spojrzałyśmy na siebie – o to Ty. Okazało się, że z 15 minut stałyśmy obok siebie 🙂 Wymieniłyśmy nic się nie zmieniłaś oraz świetnie wyglądasz i tego się będę trzymać do końca 🙂
Nie! Bieżący program da się słuchać! No,ale na westernowy program się spóźnilem!
emi! Opowiedz! 🙂
Cieszę się Jędzeju, że będziesz mógł posłuchać Dwójki 🙂
Sprawne streszczenie… tak… 🙂
Mówiono m.in. o westernowych nowościach w kinie, bardzo pozytywnie wyrażano się o filmie 3:10 do Jumy
ps.
na dole tej strony możesz zobaczyć zwiastun tego filmu
emi! 15:10 do Yumy to b.ważne miejsce na mojej westernowej topliście! Glenn Ford po raz pierwszy! 🙂
A jeżeli chodzi o sptkania po latach,to…
http://www.youtube.com/watch?v=NGuzi6E6vQ0&feature=related 😉
http://filmy.aeri.pl/a/galeria.zdjecia.zabojstwo.jessie.ego.jamesa.przez.php4,i=3
Zdjęcia z filmu Zabójstwo Jessie’ego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda (filmy.aeri.pl)
A tu są zdjęcia z drugiego omawianego filmu ( chwalono dobre aktorstwo ), film bez fajerwerków, z czasami bardzo gęstą atmosferą, do uważnego oglądania.
To podobno bardzo udany remake tego Twojego ” topowca” 🙂
To coś nowego,nie znam…
A wracając do Yumy…
http://www.youtube.com/watch?v=AecMZH1a1z0&feature=related
No, teraz Myshecko znalazłam Cię i w wiadomościach BlejkKociczcka. Dzięki. 🙂
Wyrzuciło mnie dwa razy przy podawaniu szkoły.
Popracuję nad tym przy okazji, bo nie mam teraz czasu.
Widzę, że już macie gronko znajomych. 😀
A propos Jessie Jamesa. W marcu tego roku zauwazylam w oknie sklepu z tanimi antykami bardzo ladnie oprawiony nieduzy list gonczy : WANTED JASSIE JAMES!
List gonczy byl wydany wcale nie przez policje ale przez koleje w stanie Missouri, ktore poszukiwaly Jamesa z powodu napadu na pociag. Nagroda za doprowadzenie Jassie Jamesa lub jego zwlok wynosila zaledwie 500 dolarow, co wydalo mi sie zupelnie niewiele, ale moze w tamtych czasach byl to majatek. Daty na liscie gonczym nie bylo, byl natromiast krotki opis napadu.
List byl nieduzy – ok 20X30 cm, papier byl caly zbrazowialy i postrzepiony, widac bylo tez slady po tasmie klejacej. Oprawiony byl pieknie. Stalam totalnie zafascynowana. Zblizaly sie moje urodziny (okragle!) i Renaty, ktora tez obchodzi w maju. Pomyslalam, ze bylby to cudowny prezent dla Renaty – my uwielbiamy wszystko z dziedziny social history, a gdybym nie mogla sie z nim rozstac, to zostawie sobie.
Przemyslalam to noca i nazajutrz udalam sie do Alvina (wlasciciela sklepu) aby sie dowiedziec ile kosztuje i dlaczego tak drogo.
Ale wlasciciel dokumentu juz list wycofal. Nie mogl sie rozstac. A kosztowac mial 200 funtow. Wydalabym. Szkoda, ze nie kupilam natychmiast.
Helena pisze: „no, trudno. Bedziemy ja ladnie ubierac”
Czyli w dzieciństwie i młodości problem z ciuchami miałaś z głowy! 🙂
mt7,
jak masz chwilę czasu, to zerknij do Pani Dorotecki, bo tam foma chyba nie zamknął jakiegoś tagu i wszystko się kursywi, a Ty masz to juz przećwiczone.
A propos starzenia się, autentyczne hasło z krzyżówki Przekroju lata temu:
„spotyka koleżanka koleżankę po 20 latach”.
Hasło było na literę „r”, czwarta „n”.
Zgadniecie?
To prawda, TesTeq. Chociaz moj Ojciec uwazal mnie od mniej wiecej drugoego roku zycia za najpiekniejsza kobiete jaka kiedykolwiek stapala po ziemi, byl zawsze gotow kupowac mi ladne ubrania i bizuterie. I kwiaty. Pierwsze w zyciu kwiaty (grubasny bukiet konwalii) dostalam od Ojca na siodme urodziny i jestem Mu wdzieczna za te pamiec. Zawsze kupuje teraz sobie kwiaty „od Ojca”.
Ale ja bylam dzieckiem i podlotkiem bardzo skromnych potrzeb materialnych i w zyciu nie wymuszalam na rodzicach niczego. Nie wiem skad mi sie to wzielo. Taka bylam. I do dzis jestem zawsze zaskoczona, kiedy Mama robi mi jakis niespodziewany prezent, jak w zeszlym tygodniu kiedy nagle dostalam poczta sliczny sweterek kaszmirowy. Czerwony, w szpic. Swietny do rudych wlosow.
A tak wygladał Jesse James. Wcale nie taki znów bandyta? 🙂
Ruina?
Mrrrał!
Alicjo, na pięć literrr 😉 ?
Mrrrał!
(łajza-minęli)
Helena mnie ubiegła 🙁
Racja,
ruina. Chyba o tym już kiedyś opowiadałam 😉
Czas cos wtrącić…
Witajcie! Donosze, ze jeszcze zyje. Ryby tez. (ciekawe jek dlugo)
Opowiesc o corce cornego kotlika ( a cemu nie cojnicka, Owcarku?) piekna i dydaktyczna zarazem 😉 Az mi sie zatesknilo za oscypkami.
Historie Heleny tez niczego sobie, szkoda, ze nie „nadawane” czesciej 😉
I skad ten pesymizm?! (life sucks?! come on…)
Owczarku, po Twoim zaproszeniu siadlam na dziesiec minut i przelecialo mi przez glowe tak strasznie duzo rzeczy, ze wyszla z tego dlugasna lista. Nie chce zasmiecac bloga, moglbys mi podrzucic maila do Sw Mikolaja? Bylabym bardzo wdzieczna.
Uffff,dotarlam nareszcie do budy!!
Kochani,czy Wy nigdy nie spicie?? Ja nie nadazam z juz z czytaniem!!
myshy-dziekuje za wiesci o sprzedazy oscypkow 🙂
Poki co zjadlam dzisiaj cale 4-y rurki z bita smietana! Moglam sobie pozwolic,bo potem wycieralam te smietane i tak w calej kuchni,no chyba tylko na zyrandolu jej nie bylo :X Mozecie sie domyslic,kto te smietane ubijal!!!
Owcarku piekna opowiesc!
Ja zbyt wiele o swoich przodkach nie wiem.Ale opowiadala mi babcia,ze jak sie urodzilam(przyszlam na swiat w naszym domu),tata od razu wyszedl,zeby nie miec koszmarow 😉
Tak wiec,Heleno, twoj zachowal sie baaaaardzo elegancko 🙂
Strasznie pozno sie zrobilo,na mnie juz czas.Zycze pieknych snow.Ana
To wszyscy już śpią? To śpijcie! Wiem, za W. Kałużą mają dopiero wieczór, to przyjemnego. Życzę ja i idę spać. 🙂
Cicho,pusto? 🙁 Wszyscy się wzięli za świąteczne pierniki i bigosy! 😉
Witaj owczarku! Huskvarna, w grudniu 2007
Spóźnione życzenia z okazji Mikołaja, ale za to punktualne życzenia na Boże narodzenie i Nowy ROK!!! Wiele zdrowia i pogody ducha , pomyślności i życzliwości ludzkiej oraz dobrych zapasów w spiżarni.
A teraz trochę wiadomości z wiekiego świata, a mianowicie sprawozdanie z uroczystości noblowskich.
Rozdanie nagród jak zwykle odbyło się w gmachu filharmonii, który leży w sercu Sztokholmu. Oczwiście nawiększą uwagę wszystkich tu zgromadzonych gości przyciągały kreacje królowej oraz jej córek. Królowa jak zwykle miała wspaniałą intensywnie czerwoną suknię, zaprojektowaną przez znanego projektanta mody japończyka, który zaprojektował jej wytworny strój na uroczystość noblowską również w zeszłym roku. Najbardziej jednak przyciągającym wzrok był diamentowy diadem oraz naszyjnik w kształcie krzyża, który według komentatorów telewizyjnych był bardzo stosowny do kreacji.
Jej młodsza córka Magdalena, uznana niedawno za najpiękniejszą księżniczkę świata, miała bardzo skromną suknię, pomijając obnażone ramiona i duży dekolt. Reprezentuje ona w pewnym sensie współczesne trendy mody zarówno w strojach jak i fryzurze. Sądząc po jej fryzurze modny na nowo jest tzw kok w bok, czyli wysoko upIęte włosy oraz bardzo dyskretny makijaż. Zarówno Magdalena, jak i jej starsza siostra Wiktoria – następczyni tronu- nosiły sukienki w kolorze czarnym z białymi akcentami.
Ale oczywiście najważniejsi byli nagrodzeni laureaci . W przerwach między odczytywaniem nazwisk zasłużonych profesorów i wręczaniem przez króla Króla Karola Gustawa nagrody oraz medalu można było słuchać muzyki klasycznej oraz śpiewu przepięknej młodej sopranistki.
W momencie wyczytywania nazwisk kamerzysta pokazywał siedzących na sali bliskich laureata. Niektórzy z nich poprzywozili ze sobą dość liczne rodziny. Dwa tala temu jeden z amerykańskich profesorów przywiózł ze sobą blisko 50 osób! Wszyscy zostali zakwaterowani w wytwornym hotelu oraz podjęci obiadem noblowskim. Jednak od tej pory są pewne ograniczenia dotyczące liczby gości, których laureat może zaprosić na swe świeto (najwyżej 16 osób). A więc można było zobaczyć ocierające łzy wzruszenia małżonki, roześmiane buźki wnuków i prawnuków oraz utemperowane miny dzieci.
Po otrzymaniu nagród towarzystwo zostało przewiezione do Ratusza do słynnej Bl? hallen – czyli Niebieskiej sali. Tutaj znalazło się miejsce dla 1500 zaproszonych na wytworny obiad noblowski gości.
Cała uroczystość nawiązywała w swym programie artystycznym do 100 letniej rodznicy urodzin słynnej pisarki szwedzkiej, Astrid Lindgren, twórczyni znanej Pippi L?ngstrump – ulubionej przez dzieci na całym świece rudowłosej łobuzerskiej małej dziewczynki, której ojciec podróżuje po dalekich morzach, a mama fruwa z aniołkami w niebie. Pippi, Lotta, Rullgardina, Peparmynta…. mieszka samotnie w swej żółtej willi na skraju małego miasteczka. Ma łaciatego konia i małą małpkę nazywaną her Nilsson oraz całą skrzynię złotych monet.
W chwiłach przerw między posiłkami odbywały się tańce wykonywane przez artystów baletu królewskiego, nawiązujące do wydarzeń w życiu Pippi. Wszystko miało charakter żartobliwy. Pippi rozrzucała wśród rozbawionych gości złote monety (czekoladki)
.
Obiad rozpoczął się tradycyjnie od toastu wzniesionego przez Króla na cześć Alfreda Nobla. Wypito ten szampański toast. Po czym wniesiono wytworną zakąskę. Obsługa licznych gości następuje niezwykle sprawnie. Prawie w jednej i tej samej chwili wszyscy, zarówno ci przy stole honorowym, z rodziną królewską oraz laureatami jak i liczni inni zaproszeni goście otrzymują swe dania.
W tym roku daniem głównym był młody kogut, specjalnie przyrządzony przez najlepszych szwedzkich kucharzy, którzy bywają zaproszeni na tę uroczystość ze wszystkich stron Szwecji. Według realcji smakoszy było to danie wyśmienite. Na deser podano lody waniliowe z przeróżnymi dodatkami oraz kawę.
Teraz nastąpiła chwila, którą laureaci, przeżywają najbardziej. mianowicie pora na ich wystąpienia. Krótkie przemówienia. Najbardziej podobał mi się laureat nagrody z dziedziny fizyki Albert Fert. Powiedział on, że wiele w swym życiu, również nagrogę Nobla ma do zawdzięczenia słynnemu reżyserowi filmowemu Ingmarowi Bergmanowi. Jako młodzieniec marzył o karierze fotografa i reżysera. Perfekcyjność Begmana była jego drogowskazem. Wspomniał też najlepsze filmy Bergama, między innymi Tam gdzie rosną poziomki, które ja osobiście uważam za jeden z najleszpych filmów jaki kiedykolwiek zerealizowano. Rozczulił on ponadto wszystkich, gdyż wygłosił swą mowę po angielsku z typowym akcentem i typową dla Francuza wymową „h”.
Lauretat z dziedziny medycyny, którego najukochańszymi zwierzętami są myszy, na których eksperymentuje, wspominał z łezką w oku o swych najważniejszych nauczycielach, a więc nauczycielu matematyki oraz między innymi nauczycielu latania. Chciał się nauczyć latać samolotem, gdy skończył lat 50 (obecnie ma pod osiemdziesiątkę). Przeżywał jednak ogromny lęk w związku z lataniem i zapamiętał sobie słowa swego nauczyciela, mianowicie – wiedza przezwycięża lęk. Jest to obecnie jego dewizą życiową.
Z innych ciekawostek mogę dodać, że na ten bardzo strzeżony bankiet dostał się niezaproszony przez nikogo gość. Był on ubrany w elegancki frak i tańczył ogniście na balu, który kończy całą imprezę. Jednak będąc mocno podchmielony beztrosko zwierzył się z faktu, iż jest na gapę jednemu z pracowników telewizji i przez policję został odtransportowany na posterunek, gdzie przenocowano go w oddziale dla nietrzeźwych. Według opinii jednego z dyżurnych pracowników aresztu, nigdy tam nie nocowano tak elegancko ubranego gościa.
świąteczne i światowe pozdrowienia
Haśbietka
Witaj owczarku! Huskvarna, w grudniu 2007
Spóźnione życzenia z okazji Mikołaja, ale za to punktualne życzenia na Boże narodzenie i Nowy ROK!!! Wiele zdrowia i pogody ducha , pomyślności i życzliwości ludzkiej oraz dobrych zapasów w spiżarni.
A teraz trochę wiadomości z wiekiego świata, a mianowicie sprawozdanie z uroczystości noblowskich.
Rozdanie nagród jak zwykle odbyło się w gmachu filharmonii, który leży w sercu Sztokholmu. Oczwiście nawiększą uwagę wszystkich tu zgromadzonych gości przyciągały kreacje królowej oraz jej córek. Królowa jak zwykle miała wspaniałą intensywnie czerwoną suknię, zaprojektowaną przez znanego projektanta mody japończyka, który zaprojektował jej wytworny strój na uroczystość noblowską również w zeszłym roku. Najbardziej jednak przyciągającym wzrok był diamentowy diadem oraz naszyjnik w kształcie krzyża, który według komentatorów telewizyjnych był bardzo stosowny do kreacji.
Jej młodsza córka Magdalena, uznana niedawno za najpiękniejszą księżniczkę świata, miała bardzo skromną suknię, pomijając obnażone ramiona i duży dekolt. Reprezentuje ona w pewnym sensie współczesne trendy mody zarówno w strojach jak i fryzurze. Sądząc po jej fryzurze modny na nowo jest tzw kok w bok, czyli wysoko upIęte włosy oraz bardzo dyskretny makijaż. Zarówno Magdalena, jak i jej starsza siostra Wiktoria – następczyni tronu- nosiły sukienki w kolorze czarnym z białymi akcentami.
Ale oczywiście najważniejsi byli nagrodzeni laureaci . W przerwach między odczytywaniem nazwisk zasłużonych profesorów i wręczaniem przez króla Króla Karola Gustawa nagrody oraz medalu można było słuchać muzyki klasycznej oraz śpiewu przepięknej młodej sopranistki.
W momencie wyczytywania nazwisk kamerzysta pokazywał siedzących na sali bliskich laureata. Niektórzy z nich poprzywozili ze sobą dość liczne rodziny. Dwa tala temu jeden z amerykańskich profesorów przywiózł ze sobą blisko 50 osób! Wszyscy zostali zakwaterowani w wytwornym hotelu oraz podjęci obiadem noblowskim. Jednak od tej pory są pewne ograniczenia dotyczące liczby gości, których laureat może zaprosić na swe świeto (najwyżej 16 osób). A więc można było zobaczyć ocierające łzy wzruszenia małżonki, roześmiane buźki wnuków i prawnuków oraz utemperowane miny dzieci.
Po otrzymaniu nagród towarzystwo zostało przewiezione do Ratusza do słynnej Bl? hallen – czyli Niebieskiej sali. Tutaj znalazło się miejsce dla 1500 zaproszonych na wytworny obiad noblowski gości.
Cała uroczystość nawiązywała w swym programie artystycznym do 100 letniej rodznicy urodzin słynnej pisarki szwedzkiej, Astrid Lindgren, twórczyni znanej Pippi L?ngstrump – ulubionej przez dzieci na całym świece rudowłosej łobuzerskiej małej dziewczynki, której ojciec podróżuje po dalekich morzach, a mama fruwa z aniołkami w niebie. Pippi, Lotta, Rullgardina, Peparmynta…. mieszka samotnie w swej żółtej willi na skraju małego miasteczka. Ma łaciatego konia i małą małpkę nazywaną her Nilsson oraz całą skrzynię złotych monet.
W chwiłach przerw między posiłkami odbywały się tańce wykonywane przez artystów baletu królewskiego, nawiązujące do wydarzeń w życiu Pippi. Wszystko miało charakter żartobliwy. Pippi rozrzucała wśród rozbawionych gości złote monety (czekoladki)
.
Obiad rozpoczął się tradycyjnie od toastu wzniesionego przez Króla na cześć Alfreda Nobla. Wypito ten szampański toast. Po czym wniesiono wytworną zakąskę. Obsługa licznych gości następuje niezwykle sprawnie. Prawie w jednej i tej samej chwili wszyscy, zarówno ci przy stole honorowym, z rodziną królewską oraz laureatami jak i liczni inni zaproszeni goście otrzymują swe dania.
W tym roku daniem głównym był młody kogut, specjalnie przyrządzony przez najlepszych szwedzkich kucharzy, którzy bywają zaproszeni na tę uroczystość ze wszystkich stron Szwecji. Według realcji smakoszy było to danie wyśmienite. Na deser podano lody waniliowe z przeróżnymi dodatkami oraz kawę.
Teraz nastąpiła chwila, którą laureaci, przeżywają najbardziej. mianowicie pora na ich wystąpienia. Krótkie przemówienia. Najbardziej podobał mi się laureat nagrody z dziedziny fizyki Albert Fert. Powiedział on, że wiele w swym życiu, również nagrogę Nobla ma do zawdzięczenia słynnemu reżyserowi filmowemu Ingmarowi Bergmanowi. Jako młodzieniec marzył o karierze fotografa i reżysera. Perfekcyjność Begmana była jego drogowskazem. Wspomniał też najlepsze filmy Bergama, między innymi Tam gdzie rosną poziomki, które ja osobiście uważam za jeden z najleszpych filmów jaki kiedykolwiek zerealizowano. Rozczulił on ponadto wszystkich, gdyż wygłosił swą mowę po angielsku z typowym akcentem i typową dla Francuza wymową „h”.
Lauretat z dziedziny medycyny, którego najukochańszymi zwierzętami są myszy, na których eksperymentuje, wspominał z łezką w oku o swych najważniejszych nauczycielach, a więc nauczycielu matematyki oraz między innymi nauczycielu latania. Chciał się nauczyć latać samolotem, gdy skończył lat 50 (obecnie ma pod osiemdziesiątkę). Przeżywał jednak ogromny lęk w związku z lataniem i zapamiętał sobie słowa swego nauczyciela, mianowicie – wiedza przezwycięża lęk. Jest to obecnie jego dewizą życiową.
Z innych ciekawostek mogę dodać, że na ten bardzo strzeżony bankiet dostał się niezaproszony przez nikogo gość. Był on ubrany w elegancki frak i tańczył ogniście na balu, który kończy całą imprezę. Jednak będąc mocno podchmielony beztrosko zwierzył się z faktu, iż jest na gapę jednemu z pracowników telewizji i przez policję został odtransportowany na posterunek, gdzie przenocowano go w oddziale dla nietrzeźwych. Według opinii jednego z dyżurnych pracowników aresztu, nigdy tam nie nocowano tak elegancko ubranego gościa.
świąteczne i światowe pozdrowienia
Haśbietka
Witaj owczarku! Huskvarna, w grudniu 2007
Spóźnione życzenia z okazji Mikołaja, ale za to punktualne życzenia na Boże narodzenie i Nowy ROK!!! Wiele zdrowia i pogody ducha , pomyślności i życzliwości ludzkiej oraz dobrych zapasów w spiżarni.
A teraz trochę wiadomości z wiekiego świata, a mianowicie sprawozdanie z uroczystości noblowskich.
Rozdanie nagród jak zwykle odbyło się w gmachu filharmonii, który leży w sercu Sztokholmu. Oczwiście nawiększą uwagę wszystkich tu zgromadzonych gości przyciągały kreacje królowej oraz jej córek. Królowa jak zwykle miała wspaniałą intensywnie czerwoną suknię, zaprojektowaną przez znanego projektanta mody japończyka, który zaprojektował jej wytworny strój na uroczystość noblowską również w zeszłym roku. Najbardziej jednak przyciągającym wzrok był diamentowy diadem oraz naszyjnik w kształcie krzyża, który według komentatorów telewizyjnych był bardzo stosowny do kreacji.
Jej młodsza córka Magdalena, uznana niedawno za najpiękniejszą księżniczkę świata, miała bardzo skromną suknię, pomijając obnażone ramiona i duży dekolt. Reprezentuje ona w pewnym sensie współczesne trendy mody zarówno w strojach jak i fryzurze. Sądząc po jej fryzurze modny na nowo jest tzw kok w bok, czyli wysoko upIęte włosy oraz bardzo dyskretny makijaż. Zarówno Magdalena, jak i jej starsza siostra Wiktoria – następczyni tronu- nosiły sukienki w kolorze czarnym z białymi akcentami.
Ale oczywiście najważniejsi byli nagrodzeni laureaci . W przerwach między odczytywaniem nazwisk zasłużonych profesorów i wręczaniem przez króla Króla Karola Gustawa nagrody oraz medalu można było słuchać muzyki klasycznej oraz śpiewu przepięknej młodej sopranistki.
W momencie wyczytywania nazwisk kamerzysta pokazywał siedzących na sali bliskich laureata. Niektórzy z nich poprzywozili ze sobą dość liczne rodziny. Dwa tala temu jeden z amerykańskich profesorów przywiózł ze sobą blisko 50 osób! Wszyscy zostali zakwaterowani w wytwornym hotelu oraz podjęci obiadem noblowskim. Jednak od tej pory są pewne ograniczenia dotyczące liczby gości, których laureat może zaprosić na swe świeto (najwyżej 16 osób). A więc można było zobaczyć ocierające łzy wzruszenia małżonki, roześmiane buźki wnuków i prawnuków oraz utemperowane miny dzieci.
Po otrzymaniu nagród towarzystwo zostało przewiezione do Ratusza do słynnej Bl? hallen – czyli Niebieskiej sali. Tutaj znalazło się miejsce dla 1500 zaproszonych na wytworny obiad noblowski gości.
Cała uroczystość nawiązywała w swym programie artystycznym do 100 letniej rodznicy urodzin słynnej pisarki szwedzkiej, Astrid Lindgren, twórczyni znanej Pippi L?ngstrump – ulubionej przez dzieci na całym świece rudowłosej łobuzerskiej małej dziewczynki, której ojciec podróżuje po dalekich morzach, a mama fruwa z aniołkami w niebie. Pippi, Lotta, Rullgardina, Peparmynta…. mieszka samotnie w swej żółtej willi na skraju małego miasteczka. Ma łaciatego konia i małą małpkę nazywaną her Nilsson oraz całą skrzynię złotych monet.
W chwiłach przerw między posiłkami odbywały się tańce wykonywane przez artystów baletu królewskiego, nawiązujące do wydarzeń w życiu Pippi. Wszystko miało charakter żartobliwy. Pippi rozrzucała wśród rozbawionych gości złote monety (czekoladki)
.
Obiad rozpoczął się tradycyjnie od toastu wzniesionego przez Króla na cześć Alfreda Nobla. Wypito ten szampański toast. Po czym wniesiono wytworną zakąskę. Obsługa licznych gości następuje niezwykle sprawnie. Prawie w jednej i tej samej chwili wszyscy, zarówno ci przy stole honorowym, z rodziną królewską oraz laureatami jak i liczni inni zaproszeni goście otrzymują swe dania.
W tym roku daniem głównym był młody kogut, specjalnie przyrządzony przez najlepszych szwedzkich kucharzy, którzy bywają zaproszeni na tę uroczystość ze wszystkich stron Szwecji. Według realcji smakoszy było to danie wyśmienite. Na deser podano lody waniliowe z przeróżnymi dodatkami oraz kawę.
Teraz nastąpiła chwila, którą laureaci, przeżywają najbardziej. mianowicie pora na ich wystąpienia. Krótkie przemówienia. Najbardziej podobał mi się laureat nagrody z dziedziny fizyki Albert Fert. Powiedział on, że wiele w swym życiu, również nagrogę Nobla ma do zawdzięczenia słynnemu reżyserowi filmowemu Ingmarowi Bergmanowi. Jako młodzieniec marzył o karierze fotografa i reżysera. Perfekcyjność Begmana była jego drogowskazem. Wspomniał też najlepsze filmy Bergama, między innymi Tam gdzie rosną poziomki, które ja osobiście uważam za jeden z najleszpych filmów jaki kiedykolwiek zerealizowano. Rozczulił on ponadto wszystkich, gdyż wygłosił swą mowę po angielsku z typowym akcentem i typową dla Francuza wymową „h”.
Lauretat z dziedziny medycyny, którego najukochańszymi zwierzętami są myszy, na których eksperymentuje, wspominał z łezką w oku o swych najważniejszych nauczycielach, a więc nauczycielu matematyki oraz między innymi nauczycielu latania. Chciał się nauczyć latać samolotem, gdy skończył lat 50 (obecnie ma pod osiemdziesiątkę). Przeżywał jednak ogromny lęk w związku z lataniem i zapamiętał sobie słowa swego nauczyciela, mianowicie – wiedza przezwycięża lęk. Jest to obecnie jego dewizą życiową.
Z innych ciekawostek mogę dodać, że na ten bardzo strzeżony bankiet dostał się niezaproszony przez nikogo gość. Był on ubrany w elegancki frak i tańczył ogniście na balu, który kończy całą imprezę. Jednak będąc mocno podchmielony beztrosko zwierzył się z faktu, iż jest na gapę jednemu z pracowników telewizji i przez policję został odtransportowany na posterunek, gdzie przenocowano go w oddziale dla nietrzeźwych. Według opinii jednego z dyżurnych pracowników aresztu, nigdy tam nie nocowano tak elegancko ubranego gościa.
świąteczne i światowe pozdrowienia
Haśbietka
W telewizyjnej reklamie powiedzieli, że owczarki podhalańskie będą policzone. Jaki jest Twój, Owczarku Podhalański, stosunek do tej akcji? Czy dasz się policzyć?
Lauretat z dziedziny medycyny, którego najukochańszymi zwierzętami są myszy, na których eksperymentuje
brrrry….
dzięki za takie ‚ ukochanie’
@TesTeq: Owczarek ma już spisane czyny i rozmowy (prawie wszystkie) – więc co to dla niego ‚dać się policzyć’. Na pewno jakiś spektakl przy tym wymyśli (jak w lokalu wyborczym albo nowotarskiej restauracji… a może to masarnia była?…) by rachmistrze spisowi mieli mniej monotonną pracę 😉
Owczarku, nie daj sie „spisywac”!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Najpierw zaczna od spisywania ogonow podhalanskich, a za chwile policza ile masz w budzie butelek Smadnego i skad sie tam wziely. I w telewizji wstydu narobia.
Jakby Cie ktos przyszedl sPiSywac, Ty go z miejsca cap! za lydke. Bo wiesz co moze byc? „Ten pies juz nikogo nie pozbawi jalowcowej!”
Dobrze Ci radze.
O,kurczę! basia zaleca Owczarkowi żeby się dał policzyć,Helena wręcz przeciwnie!Będzie miał problem,ale to jego problem! 😉
Ja też mam problem;zestarzałem się nieodwołalnie!Spodobała mi się Marylin Monroe(„Słomiany wdowiec”),nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło!
Krucafuks! 🙁
Hej!
Nie, to nie jego (Owczraka) problem tylko nas wszystkich. Jak pojdzie za kraty, to bedziemy musieli posylac mu paczki do kryminalu, wynajmowac najlepszych prawnikow, a Buda bedzie zamknieta. I co my, biedni, zrobimy bez naszej codzienniej „dzialki” kreatywnosci?
Witajcie!
Właśnie padłam po całym dniu sprzątania…
Heleno, jak wygląda kryminał dla owczarków? 🙂
Wiem jak wyglada kryminal dla psow w Grecji. Jest to zardzewiala beczka po oleju, a do niej przywiazany pies na lancuchu ok. pol metra dlugosci. Najlepiej pod drzewem, z ktorego cien pada w inna strone.
Grecy zreszta uwazaja taki arrangement za bude, niech sie smaza w piekle po wsze czasy.
Nie dla wrazliwych:
http://www.greekanimalrescue.com/hunting_dogs.htm
Te zdjecia pochodza z portalu Greek Animal Rescue, zalozonego przez niesamowita Slowenke Vesne Jones, ktora wspieramy finansowo od lat i ktora zalozyla pare schronisk w Grecji. Tubylcy mysla, ze jest ona wariatka, wszyscu wolontarisze w schroniskach sa albo spoza Grecji, albo zagranicznymi wspolmalzonkami Grekow i w schroniskach usypiaja tylko te zwierzeta, ktpre bardzo cierpia i nie ma dla nich zadnej nadziei. Wzzystkie pozostale sa adoptowane przez ludzi z Wlk. Brytanii, Niemiec, Szwajcarii, Holandii.
Vesna jest prosta dziewczyna, zona ogrodnika. Do swojego domu bierze kalekie zwierzeta – koty bez lap, psy z prtetraconym kregoslupem lub z padaczka. Sprowadzila do Anglii nawet dwa tygrysy i slonice z ogrodu zoologicznego w Atenach. Mieszkaja teraz w emerytalnych dla zwierzat. Jest to malutka charity i nie dostaje zadnych pieniedzy od rzadu.
Oprocz darow finansowych, prenumetujemy jej biuletyn, kupujemy ich okropne kartki swiateczne (zaprojektowane przez domoroslego artyste) i dajemy rzeczy na kiermasze.
A raz Vesna zorganizowala nam porwanie psa, zostawianego w kazda pogode w ogrodzie od rana do nocy. Vesna z mezem przeslkopczyla przez plot., skonfiskowala psa i znalazla mu kochajacy dom. Za takie wystepy grozi kara wiezienia, ale Vesna jest nieustraszona. Zrobilam o niej dwa programy.
mialo byc „emerytalnych parkach”
Coś dla Owczarka…
„Stany Zjednoczone podnoszą opłaty wizowe dla Polaków. To reakcja na rosnącą liczbę terrorystów Al?Kaidy, którzy penetrują Amerykę w przebraniu górali podhalańskich i drwali z Podlasia. Również odwet za szybko spadające poparcie polskiej opinii publicznej dla sojuszu z USA.” (-) Grzegorz Kostrzewa-Zorbas (Onet.pl Wiadomości)
No,no! Coś Ty właściwie robił Owczarku na tym Dzikim Zachodzie? 😀
Owczarek to moglby co najwyzej przebrac sie za ratlerka.
Za ratlerka? To nie byłoby honorne,…ale za hrubego gazdę?Ja to widzę… 🙂
Nie znosze zoologicznego antyratleryzmu. Ratlery to fenomenalnie madre psy. Mialam. Ralfa. Honor jego byl jak stad do Bilgoraja.
Witam, długo mnie tu nie było, ale czytam, czytam.
I jak zwykle jestem pod wrażeniem.
Eh, nie ma to jak opowieści owczarkowe.
Pomagają zawsze.
Pozdrówka serdeczne dla wszystkich budowiczów.
Witam, długo mnie tu nie było, ale czytam, czytam.
I jak zwykle jestem pod wrażeniem.
Eh, nie ma to jak opowieści owczarkowe.
Pomagają zawsze.
Pozdrówka serdeczne dla wszystkich budowiczów.
Oj! Tu chodzi o rozmiary! Owczarek w skórze ratlerka wyglądałby komicznie,a to nie honor dla gazdy z Podhala,nawet jeżeli jest z Al Kaidy. 🙂
Small is beautiful. Big is beautiful. Najwazniejsze co w owczarkowym sercu, bless’im
O! I niech tak zostanie! 🙂
Dobranoc!
Do EMTeSiódemecki
„Basia miała rację, że Owczareczek nasz kochany w lobby Smadno-oscypkowym działal.”
W bundzowym kapecke tyz. Mom natomiast wyrzuty sumienia, ze dlo lobby zyntycowego prawie nic nie zrobiłek.
„Ja bym tylko miała takie zastrzeżenie, że on – ten przodek Twojego bacy – taki udany pod każdym względem, nie zorientował się, że wcześniej, że córka słynnego wodza chce go przed czarną sukienkę zaciągnąć.”
Bo to tak jak tytułowy bohater „Pogromcy zwierząt” pona Coopera – znoł sie na syćkim, na ludzkik umysłak tyz, a kie śwarno Judyta podrywać go zacęła, to nijak nie mógł sie zorientować, co jest grane 🙂
Do Jędrzejecka
„Historia Cornego Kotlika (Black Kettle) i jego rodziny wcale nie jest romantyczna,wręcz odwrotnie”
Jo ostrzegołek na samym pocątku, Jędrzejecku, ze kie była bitwa nad Little Big Horn, to Corny Kotlik od paru roków juz nie zył. Dobrze zatem, ze przynajmniej jego córce poscynściło sie bardziej niz jemu samemu.
„No,no! Coś Ty właściwie robił Owczarku na tym Dzikim Zachodzie?”
Jo? To co godołek. A jeśli to całe Ef-Bi-Aj napad Indian na autobus wzięło za atak alkaidy, to juz nie mojo wina 🙂
Do Helecki
„No, skoro jest klub to opowiem.”
W imieniu klubu dziękuje piknie! W dodatku wreście cosi dobrego o tow. Moczarze usłysołek. A co do tego „Pół zartem pół serio”… cy ftoś wie, co to właściwie znacy „Some Like It Hot”? Cy coby sie dowiedzieć, to muse póść do samyk źródeł, cyli do Suchej Beskidzkiej?
„Nagroda za doprowadzenie Jassie Jamesa lub jego zwlok wynosila zaledwie 500 dolarow”
Potem ta nagroda rosła. Z casem za unieskodliwienie braci James oferowano 10 tysięcy dolarów. Ponu Fordowi wypłacono jednak ino 5 tysięcy, bo udało mu sie dopaść ino jednego z braci. Drugi z nik, Frank James, sam w końcu oddoł sie w ręce sprawiedliwości. Poseł do hereśtu, a kie wyseł na ślebode, to jeździł po kraju i urządzoł pogadanki o niepopłacalności zbrodni, coś tego typu: „Poźrejcie na mnie dzieci i uwidźcie, jaki jo brzyćki jestem. To dlotego, ze byłek bandytom. Ostomiłe dzieciacki, zbrodnia nie popłaco!” I tak dalej i tak dalej godoł 🙂
Do Alecki
Na mój dusiu! Kie ci naukowcy z Tokio wyryktujom owce, co nie bojom sie wilków, to dopiero bede mioł roboty!!! 🙂
Do Orecki
„‚Kosa’? Nie, to nie jest polskie slowo, tylko indianskie i oznacza ‚sheep'”
Orecko! Wynikałoby z tego, ze góralskie słowo „KOSAry” (zagroda dlo owiec) pochodzi z języka czejeńskiego!!! Na pewno to za sprawom czejeńskiej praprababki mojego bacy! 🙂
Do Poni Dorotecki
„Żeby owca była kozą, to już lekka przesada”
Chociaz muse pedzieć, Poni Dorotecko, ze teroz na Polanie Biały Potok w Tatrak Zachodnik owce z kozami piknie sie bratajom 🙂
Do TesTeqecka
„W telewizyjnej reklamie powiedzieli, że owczarki podhalańskie będą policzone. Jaki jest Twój, Owczarku Podhalański, stosunek do tej akcji? Czy dasz się policzyć?”
ROZ! I załatwione, jo juz sie sam policyłek 🙂
Do Blejkocika
„Może w tej samej co te myszopodobne zakąski?”
Ale smak ik, Blejkocicku, tyz jest w najlepsym wypadku mysopodobny 🙂
Do Misiecka
„Heleno
Cudne”
Święto prowda! 🙂
Do Janicka
„Biale kufy sa bardziej moralnie obciazeni, ale to temat na dlugie nocne rozmowy”
Baaarzo długie. No to powiedzmy ino telo, ze zaroz po bitwie na potokiem Washita cynść Hamerykanów kwoliła Custera, ale cynść od rozu potępiła go za rzeź. Niejaki generał William Harney oświadcył: Nose mundur mojego kraju od 55 roków i znołek cornego Kotlika jako wielkiego przyjaciela Stanów Zjednoconyk, takiego samego, jakim jo sam jestem. Zaś agent indiański A.G Boone pedzioł o Cornym Kotliku: To był dobry cłowiek, mój przyjaciel. On zwycajnie zostoł zamordowany.”*
Sam pon Custer zreśtom w swojej ksiązce „My Life On the Plains” (późniejse wydania nosiły tytuł: „Wild Life on the Plains”) przyznawoł, ze był za atak na wioske nad Washitom straśnie krytykowany. Ba ocywście próbowoł tutok siebie wybielić: twierdził, ze on, taki dzielny i taki mądry Custer, broni Hameryki przed Indianami, a tymcasem jakiesie ciemne typy zwietrzyły interes w tym, coby oskarzać go o masakre – i w dodatku noleźli sie naiwni, co tym ciemnym typom wierzom.** Zupełnie jakbyk słysoł pewnego nasego polityka, będącego bratem inksego polityka 🙂
* K.L. Steckmesser, The Western Hero in History and Legend, Norman 1967, s. 78.
** G.A. Custer, Wild Life on the Plains and Horrors of Indian Warfare, St. Louis 1891, s. 241
Do Mysecki
„Podaj konto, bede Ci przesylac tantiemy”
A kieby zamiast numeru konta pisać „Helenecka, Mordechajecek i Pikwicek”, to nie noleźliby jakoś?
Skoda ze psik skół w tej nasej-klasie nie uzwględniajom 🙂
Do Hortensjecki
„Owczareczku, procentu to ja proszę tylko jednego, prześlij mi mily uśmiech”
Jak najbardziej moze to być nawet 100-procentowy uśmiech, Hortensjecko!
„mój Tata, gdy się urodzilam i zobaczyl, że nie jestem chlopcem, byl tak rozczarowany, że nie umial tego ukryć. No, ale potem bylam jego pupilką.”
Godajom, ze chłopy fcom mieć synów, ale kochajom córki! Syćko sie zgadzo! 🙂
Do Emilecki
„Właśnie teraz w radiowej dwójce trwa audycja o westernie jako gatunku filmowym”
Uuuu! Za późno sie dowiedziołek 🙁
A cy godając o zabójstwie Jessego Jamesa przez Roberta Forda pedzieli, ze ten pon Robert Ford długo po tym zabójstwie nie pozył? Nie pozył, bo zastrzelił go chłop, ftóry postanowił zasłynąć jako cłek, ftóry zabił zabójce Jessego Jamesa 🙂
Do Jagusicki
„Nie chce zasmiecac bloga, moglbys mi podrzucic maila do Sw Mikolaja?”
Mój jest jako u Alecki widać: owcarek_podhalanski(at)gazeta.pl i jeśli Mikołaj jest prowdziwym Mikołajem, to nojdzie sposób, coby na moje konto zajrzeć 🙂
Do Anecki
„jak sie urodzilam(przyszlam na swiat w naszym domu),tata od razu wyszedl”
Mom jednak nadzieje, Anecko, ze wartko wrócił 🙂
Do Haśbietecki
I to syćko – z tymi noblowskimi urocystościami znacy sie – widziałaś na własne ocy, Haśbietecko? Jeśli tak – to pozazdrościć! 🙂
Do Basiecki
„Owczarek ma już spisane czyny i rozmowy (prawie wszystkie) – więc co to dla niego ?dać się policzyć?. Na pewno jakiś spektakl przy tym wymyśli (jak w lokalu wyborczym albo nowotarskiej restauracji? a może to masarnia była??”
Masarnia? Jezeli to ta pikno Felkowo masarnia, to juz wiem, cego na pewno nie bede tamok licył – kalorii 🙂
Do Gosicki
„Właśnie padłam po całym dniu sprzątania?”
Motyw sprzątania wraco. Jak to przed świętami… Jak juz Hortensjecce zapowiedziołek, w przysłym tyźniu bedzie o tym wpis 🙂
Do Grzesicka
Witoj, Grzesicku! Ostatnio nie zaglądołek ku Tobie, ale w końcu nojde cas, coby zaglądać na nowo 🙂
Dzień dobry, wlaśnie przeglądnęlam końcowe wpisy, a siadalam do komputra ze straszną chandrą. Poczytalam i chandra odfrunęla, no może nie calkiem, ale uśmiech na twarz wrócil . No i proszę, znalazlam lekarstwo, z tego wniosek, że należy jak najczęście do Budy zaglądać.:smile:
Przy pogodzie zbyt chandrowej
Wstąp do Budy Owczarkowej.
Tam Smadnego strumieniamy
Do gardziołek swych wlewamy!
Ja też zajrzałam na chwilę i już siedzę i siedzę przed ekranem. To jest niebezpieczne. 🙂
Do Owczareczka
Napisałeś: „Fordowi wypłacono jednak ino 5 tysięcy”
a w Wiki podali: „O nagrodę pokusił się Robert Ford, członek tej samej bandy, który zastrzelił Jamesa podczas postoju w miasteczku St. Joseph. Gubernator nagrody nie wypłacił, a Ford znalazł się w więzieniu”
Jeżeli to Ty masz rację, to może popraw info w Wiki.
Teraz biorę się za ….. Zgadnijcie co? 😆
O kruca! Zapomniałam pożyczyć Wam dobrego dnia! Wstyd mi.
To życzę potrójnie dobrego dnia moim budeckowym przyjaciołom. 😀
Witajcie moi mili!!
Udalo mnie sie, przeczytac ostatnie wpisy i zauwazylam,ze myszy sa stale w temacie,wiec dorzuce jeszcze jedna ciekawostke!!
Niedawno nasza niezawodna tv podala interesujaca wiadomosc.Pewien profesor z Ameryki wyhodowal calkowicie sterylna mysze.Tzn. taka w ciele ktorej nie ma ani jednej bakterii.Chcial,bowiem sprawdzic,jaka role spelniaja w ustroju zywym, bakterie.Myszy „sterylne”i normalne karmil te sama karma.I chociaz te sterylne nawet wiecej jadly, zachowywaly doskonala figure i nie tyly!!! A te normalne w krotkim czasie zamienily sie w Antalki 🙁 Jaki z tego wniosek?? Ano taki,ze przypuszczalnie zyjace w naszych organizmach bakterie,spelniaja niestety paskudna role w odkladaniu tluszczy w naszym ciele!!! 🙁 🙁 🙁
Dlatego nawiazujac do Noblistow-czy nie uwazacie,ze Mysza powinna byc uhonorowana wreszcie ta Nagroda???!!! Ja Za,a Wy Blogowicze?????
Ps…………..niestety Grecy,a i Hiszpanie tez nie naleza do milosnikow czworonogow,straszne!! 🙁
Pozdrawiam i ze zwieszona glowa udaje sie do kuchni…….pozniej zagladne,tymczasem hej bracia!! 🙂
Hortensjo i Wszyscy Pozostali Goscie Owczrakowi. Zapraszam do konkusu, ktory rozpisalam na blogu Piotra Adamczewskiego. Pomozmy Premierowi Tuskowi urzadzic wille jesli i kiedy wyprowadzi sie z niej Stale Zaburzony (jak mowi Matla Kurka) poprzednik.
Owczarku, jest sprawa,
weź się odewzij na maila do mnie:
gregorGR@interia.pl
jak możesz.
Pozdrówka
Owczarku, jest sprawa,
weź się odewzij na maila do mnie:
gregorGR@interia.pl
jak możesz.
Pozdrówka
Heleno, podejrzewam, że materacyk ze styropianu odpada? 😆
Heleno, nie zdążylam na konkurs. W pośpiechu zjadlam literkę w adresie mailowym i moderator nie puścil mojego komentarza, zresztą malo oryginalnego, bo podpisalam się pod tym, co napisala Teresa Stachurska. U Owczarka jest latwiej, bo w chwili gdy wystukuję pierwszą literkę, od razu wyskakuje caly wyraz. Ale to ulatwienie wprowadzono dopiero niedawno, bo przecież tutaj mialam podobną wpadkę :grin:.
hm. Hortensjo,
u mnie nick, adres i strona www są wpisane raz – i widzę, że na stałe, bo sterczą tam od półtora roku prawie – jedynie stronę zmieniałam i raz nick, z małej litery na dużą.
Alicjo, korzystam teraz z „Mozzilli’, poprzednio mialam „Operę” i tam wlaśnie też wszystkie moje dane byly na stale. „Opera” miala jednak tę wadę, że caly czas wyskakiwala mi „konsola blędów”, co przeszkadzalo w czytaniu tekstu. I przy okazji, gdy mój administrator przyjechal, poprosilam, żeby coś z tym zrobil; zainstalowal mi wtedy „Mozillę”. Jestem z niej zadowolona, no ale…:wink”. Przy okazji chcialam się wytlumaczyć, że instrukcja jak korzystać z Samouczka jest bardzo jasna; ja tylko nie zrozumialam, że pisząc tekst należy w tym tekście wpisywać podane oznaczenia. No , ale wszystko zależy od przypadku, co widać na zalączonym obrazku :lol:.Pozdrawiam.
Mozilla firefox tutaj. Seamonkey też mam, ale „w odwodzie”, firefox jest jakby lepszy dla mnie. Opera nie sprawdzila mi się na początku, troche używałam i wywalilam. Mozilla naprawdę jest niezła. Zeby Cię nie skusił jakiś IE ! 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/16.12.07/
Zima sprzed kilkunastu minut. Zdjęcia robiłam bezpiecznie, zza szybek 🙂
No jasne, ze Mysecce nalezy sie Nobel!!!
A Wikipedii stoi tak: „W roku 1881 gubernator stanu Missouri Thomas Crittenden wyznaczył nagrodę w wysokości 5 000 dolarów za zatrzymanie Jesse’go lub Franka.” No to sie właściwie zgadzo: za jednego z braci była nagroda 5 tysięcy dolców. Natomiast za obu – 10 tysięcy. Pon Ford zabił ino Jessego, dlotego 5 tysięcy dostoł.*
Ale błąd z wysokościom nagrody jest nawet w tej kowbojskiej piosnce:
Ten thousand dollars reward was given Robert Ford
For killing Jesse James on the sly;
Poor Jesse has gone rest with his hands upon his breast;
And I’ll remember Jesse James till I die.**
No! A teroz zerkne ino ku blogowi Poni Dorotecki i trza mi nowy wpis koncyć 🙂
* H. Rabinowitz, Black Hats and White Hats: Heroes and Villains of the West, New York 1996, s. 45.
** Cowboy Songs and Other Frontier Ballads, ed. J.A. Lomax, A. Lomax, New York 1986, s. 156
Alicjo! Taką zimę masz za oknem? Pięknie! 😀
Alicjo! Taką zimę masz za oknem? Pięknie! 😀
O! Dublet! Jak z dwururki! 😉
A moze, Jedrzejecku, ryktowałeś swój wpis przez kalke? 😀
Mi komentorz dubluje sie wte, kie robie „odświez”. No to ostatnio nie odświezom.
A za 5 minut bedzie nowy wpis. Następny roz nie wiem, cy nie zajrze tutok dopiero we środe, więc na wselki wypadek więksy zapas Smadnego Mnicha w budzie zostawiom 🙂
Jędruś,
chetnie Ci oddam kawałek tej zimy, a Jerzor z pewnościa odśnieżanie, które za chwilę będzie uskuteczniał, bo jak ma to-to trwać jeszcze dobę, to trzeba trzymać rękę na pulsie i wywalać śnieg na boki sukcesywnie. A i sąsiadowi z naprzeciwka pomóc, bo starszy i z problemami sercowymi.
J. będzie to robil w ramach spalania kalorii, które wchłonął wczoraj na śniadaniu przedświątecznym u znajomych tubylców, a potem jeszcze w polskim sklepie zakupił ptasie mleczko i jakieś frykasy (słodkie), i zeżarł. Teraz czuje się winny.
Nie, Alicjo – Twój Małżonek teraz czuje się silny… a w poczucie winy być może wpędzasz go Ty?… 😈 😉
Jeszcze parę dni i także chyba będę miał co odśnieżać! Niestety nie mam takiego ładnego pleneru do odśnieżania! 😉
W poczucie winy jestem już wpędzony,bo… miałem dzisiaj wykonać pierwsze pyrkotanie bigosu, a do tej pory tego nie zrobiłem. No,ale…jeszcze nie północ! 🙂
Hej!
basiu,
ja nikogo nie wpędzam w poczucie, to on wczoraj pojękiwał, że się *zbydlił*. Ja bym się do niczego takiego na głos nie przyznawała 🙂 I jeszcze latała odśnieżać 🙂
A odsnieżać i tak trzeba, więc idzie w parze z kajaniem 🙂