Przepis pona Fertnera
Cy ftoś z wos zno moze słowa do tej hyrnej piosnki pona Fertnera z filmu Zapomniana melodia? Na wselki wypadek przyboce, ze w filmie tym pon Fertner jest przemysłowcem, co to fce produkować niezwykły wynalazek: mydło, ftóre smakuje jak cekolada i ftórym jednoceśnie mozno sie bawić jak piłkom. Przezornie postanawio naucyć sie receptury tego mydła na pamięć. Ale to wcale nie jest łatwe! Pon Fertner ucy sie, ucy i nijak naucyć nie moze. Jaz tu nagle w pokoju obok poni Grossówna zacyno grać na fortepianie. I zaroz syćko stoje sie piknie proste! Pon Fertner zapamiętuje zawiłom recepture jako słowa do granej przez poniom Grossówne melodii! No i jo o te słowa właśnie pytom. Nika w internecie nie moge ik noleźć. Na piknej stronie polskik filmów som jaz trzy piosnki z Zapomnianej melodii, ale zodno z nik nie jest tom zaśpiewanom przez pona Fertnera. Mozno jom odsłuchać w Jutiubie, ale niestety – jakość dźwięku jest tako, jako jest i cynści tekstu jo po prostu nie moge zrozumieć.
– Głuptok z ciebie i dlotego nie mozes! – zaśmioł sie kot mojej gaździny.
– A ty mozes? – spytołek.
– Pewnie ze moge! – pokwolił sie kot.
– No to powiedz mi, jakie som słowa tej piosnki? – popytołek.
– A co jo bede godoł takiemu głuptokowi jak ty!
– A wyryktować mydło wedle przepisu pona Fertnera umiołbyś? – spytołek.
– Pewnie ze byk umioł!
– No to wyryktuj!
Kot zrobił mine kogoś, fto uzmysłowił se, ze za daleko zaseł w swyk przechwałkak, ale teroz niezręcnie mu było wycofywać sie z tego, co pedzioł.
– Eee… yyy… no dobrze, wyryktuje – zgodził sie.
I wziął sie do roboty. Najpierw ocywiście musioł zgromadzić składniki. Cynść wykrodł gaździnie, cynść zdobył nie wiem kany. A syćko, co zdobył, piknie chowaliśmy w mojej budzie. I cekaliśmy na odpowiedni moment, coby do ryktowania mydła pona Fertnera przystąpić.
Roz baca poseł do śwagra, a gaździna do Jaśkowej. No to mieliśmy całom chałupe dlo siebie! Posliśmy do kuchni. Wyciągliśmy jakisi gorcek i pod kierunkiem kota zacęliśmy ryktować to niezwykłe mydło. Cy syćko robiliśmy zgodnie z przepisem pona Fertnera? Kot twierdził, ze tak.
Na koniec podgrzaliśmy gorcek wroz z jego zawartościom. A potem pockaliśmy jaz ostygnie na telo, cobyk mógł chycić w zęby. Wreście chyciłek i ostroznie postawiłek na podłodze.
– To nie jest substancja, ftóro wysła ponu Fertnerowi – pedziołek. – To jest jakosi barzo rzadko mikstura. Jak fces z cegoś tak rzadkiego zrobić mydło cekoladowo-piłeckowe?
– Moze ta mikstura musi sie ściąć jak galaretka i wte bedzie gęściejso? – zastanawioł sie kot.
Powąchołek to coś.
– Pachnie ładnie – pedziołek. – Moze skostujmy?
No i skostowaliśmy. Całkiem smacne to nawet było.
– Miauu! – pedziołek.
Nie! Nie pomyliłek sie! Naprowde pedziołek: Miauu!
– Miauu! – powtórzyłek, fcąc sie upewnić, cy dobrze słyse to, co sam godom.
Kot poźreł na mnie oniemiały.
– Hauhau! Hau! – pedzioł po kwili.
Teroz z kolei jo poźrełek oniemiały na kota.
– Hau? – spytoł kot.
– Miau? – odpowiedziołek pytaniem na pytanie.
Krucafuks! Co sie z nomi stało? Fciołek wygarnąć kotu, ze jest sietniokiem i ze teroz z jego winy syćkie psy i koty we wsi bedom sie z nos śmiały. Ale nie zdązyłek, bo usłysołek, ze ftoś wchodzi do chałupy. To baca wrócił od śwagra! Krucafuks! Z kotem nie było problemu – moze hipnąć na piec i udawać, ze śpi tam od co najmniej godziny. Ale co miołek zrobić jo? Co baca powie, kie uwidzi, ze jego owcarek jest nie na polu, ino w kuchni? I w dodatku miaucy zamiast scekać? Na scynście uwidziołek, ze obrus połozony na kuchennym stole sięgo prawie do podłogi. No to wlozłek pod stół. W ostatniej kwili to zrobiłek, bo zaroz baca wlozł do kuchni. I o mało co sie nie potknął o porzucony przez nos gorcek.
– O, widze, ze matka jakisi kompot wyryktowała – pedzioł do siebie baca. – Ino cemu ostawiła go na podłodze? Moze fciała, coby sybciej wystygł?
Baca podniósł gorcek. Przeloł se do kubka kapecke tego niezwykłego płynu. Napił sie.
– Dobre! – pokwolił. – Całkiem dobry ten kom…
Baca nie dokońcył. Zorientowoł sie, ze… godo głosem mojej gaździny!
– Co jest w tym kompocie do diaska? – zdziwił sie baca, znowu gaździniny głos z siebie wydając.
W tym momencie dało sie słyseć najpierw pukanie, a potem skrzypienie uchylanyk drzwi. Ftoś kolejny wlozł do nasej chałupy.
– Jest tu fto? – spytoł dobiegający z sieni głos Janieli.
– Jo jestem – odpowiedzioł baca.
– O, to piknie! – uciesyła sie Janiela. – Dobrze, ze wos zastałak, krzesno!
– Krzesno? Cemu Janiela pedziała: krzesno, a nie: krzesny? – mruknął do siebie baca.
I nagle zrobił sie blady! Zrozumioł, ze Janiela, słysąc jego odmieniony głos, myśli, ze godo z gaździnom!
– Hej! Janielciu! – zawołoł baca. – Lepiej idź juz sobie! Mom dzisiok straśnie duzo roboty! Spotkomy sie inksym rozem.
– E, nie zajme wom duzo casu – pedziała Janiela. – W kuchni jesteście? No to juz ide ku wom.
Baca zrobił sie jesce bledsy. Wartko otworzył jednom z kuchennyk safek, wyciągnął z niej wielki garnek i nałozył se go na głowe. Pół sekundy później Janiela wesła do kuchni.
– Witojcie, krzesno! – pedziała Janiela. – A to co? Jesteście w portkak swojego chłopa? I cemu mocie garnek na głowie?
– Syćkie moje kiecki som w praniu, więc musiałak pozycyć od chłopa te portki – pedzioł baca. – A garnek mom na głowie, bo jestem choro na grype i nie fce wos zarazić.
– O, to moze powinnaś do doktora póść? – pedziała Janiela.
– Juz byłak – odrzekł baca. – Doktor pedzioł, ze to moze być ptasio grypa, ta najstraśliwso. Lepiej więc nie podchodźcie ku mnie.
Janiela, kie to usłysała, zrobiła krok do tyłu.
– No tak – pedziała. – Skoro to ptasio grypa, to rzecywiście lepiej juz se póde.
– Tak, tak – zgodził sie baca. – Idźcie juz. I w najblizsym casie nie zblizojcie sie do mojej chałupy, coby i wos to choróbsko nie dopadło.
Janiela wycofała sie do sieni, otworzyła drzwi wyjściowe, no i juz by se posła, kieby nie to, ze w progu wpadła na mojom gaździne, ftóro właśnie wróciła od Jaśkowej.
– O, Jezusicku! – zawołała Janiela. – Jak to mozliwe, krzesno, ze przed kwileckom byłaś w kuchni, a teroz jesteś na polu?
– Jo przed kwileckom byłak w kuchni? – zdziwiła sie gaździna. – Co wy za bździny godocie?
– Przysięgom, ze dopiero co widziałak wos w kuchni – zarzekała sie Janiela.
– A moze nadal tam jestem? – zakpiła se gaździna. – Najlepiej chodźmy to sprawdzić.
I gaździna posła do kuchni. A Janiela za niom.
– No i co? – spytała gaździna. – Tutok jest ino mój chłop. Nikogo więcej. Nie wiem tylko, cemu on garnek se na głowe nałozył.
To powiedziawsy, podesła ku bacy i ściągła garnek z jego głowy, zanim baca zdązył zaprotestować.
– Rzecywiście to was chłop – zgodziła sie Janiela. – Ale on dzisiok jakoś nie swoim głosem godo, ino wasym.
– Moim głosem? Znowu jakieś bździny! – zdenerwowała sie gaździna.
– Zodne bździny! Zodne bździny! – obrusyła sie Janiela, a potem ku bacy zwróciła. – Powiedzcie coś, krzesny.
– A co mom pedzieć? – spytoł baca głosem wiecie juz jakim.
Kie gaździna usłysała ten głos – zemdlała. Ocucenie jej zajęło bacy i Janieli z dziesięć minut.
– Coś ty znowu wymyślił, ojciec? – spytała gaździna, kie wreście dosła do siebie. – Ćwicys parodiowanie cudzyk głosów, coby wystąpić w Rozmowak w tłoku u pona Majewskiego?
– Nicego nie ćwice – pedzioł baca. – Napiłek sie ino kompotu, ftóry samaś zrobiła.
To mówiąc baca wskazoł na gorcek z wyryktowanom przez kota i przeze mnie miksturom.
– Jo tego nie zrobiłak – pedziała gaździna. – Pewnie przyniosłeś to świństwo od śwagra. A ze wypiłeś u niego za duzo, toś zabocył, ześ przyniósł.
Baca podrapoł sie po głowie. Był tak skołowany tym, co sie tutok w ciągu ostatniego kwadransa porobiło, ze sam juz nie wiedzioł, cego zabocył, a cego nie.
– Jednego, matka, jestem pewien – odezwoł sie wreście. – To nie jest zodne świństwo, ba coś barzo smacnego.
– Tak? No to spróbuje – pedziała gaździna.
– Uwazoj, matka! – ostrzegł baca. – Tobie tyz po wypiciu tego cegoś moze sie zmienić głos!
– Skoro od skostowania tego napoju głos zmienio sie na mój, to jo akurat nimom sie cym przejmować – pedziała gaździna.
Śmiało nalała se tej tajemnicej ciecy do zostawionego przez bace kubka i skostowała.
– Mos racje, ojciec, to jest barzo smacne – pedziała.
Ale na mój dusiu! Jakim głosem ona to pedziała! Pona Piotra Fronczewskiego!
– Co sie właściwie tutok dzieje? – spytała Janiela i przezegnała sie. – To jakiś diabelski napój! Muse ostrzec syćkik we wsi, ze za sprawom jakiegoś tajemnicego napoju jesteście przez diabła opętani!
I Janiela rusyła ku wyjściu.
– Hej! Janielciu! – zawołoł dobywający z gardła mojej gaździny głos pona Fronczewskiego. – A nie fciałabyś zacąć śpiewać jako Maryla Rodowicz?
Janiela zatrzymała sie.
– Juz kiesik mówiłak, ze fciałabyk – pedziała. – A co?
– No bo jo, kie piłak ten napój, barzo mocno zapragnęłak godać głosem pona Fronczewskiego – pedziała gaździna. – I jak widzis, tak właśnie godom. Jeśli więc ty napijes sie i zapragnies śpiewać jak Maryla Rodowicz – z pewnościom tak sie stonie.
– Ooo! – zaciekawiła sie Janiela.
Kieby choć kwilecke sie zastanowiła, być moze wzięłaby pod uwage takom mozliwość, ze gaździna wpusco jom w maliny. Ale nie zastanawiała sie wcale. Nawet nie skorzystała z kubka, tylko od rozu z samego gorcka sie napiła. Parsknęła i przetarła gymbe rękawem.
– No to spróbujmy zaśpiewać – pedziała. – Małgośka mówią miii on nie wart jednej łzyyy!
Ale, moi ostomili, to wcale nie był głos poni Maryli Rodowicz…
– Krucafuks! – zawołoł baca. – Pierwsy roz słyse kacora Donalda śpiewającego Małgośke!
Baca mioł racje. Głos Janieli do złudzenia przybocowoł głos hyrnego kacora z kreskówek pona Disneja. No to teroz juz nie było w kuchni nikogo, fto własnym głosem by godoł.
– Hahaha! – zaśmiała sie mojo gaździna. – Od tej pory kie moje najmłodse wnuki zefcom oglądnąć kacora Donalda, wcale nie bede musiała włącać telewizora! Wystarcy, ze Janiele zaprose!
– Z kolei kie bedom fciały oglądnąć Akademie pana Kleksa, to wystarcy, ze ciebie, matka, posłuchajom – zaśmioł sie baca.
– Mozecie przestać śpasować? – wtrąciła Janiela. – Mi wcale nie jest do śmiechu!
– Sama se jesteś winna – odpowiedziała jej gaździna. – Fciałaś rozgłosić we wsi, ze diask nos opętoł. Musiałak cosi wymyślić, coby cie powstrzymać.
– Ale jo fce odzyskać swój głos! – biadoliła Janiela.
– Spokojnie, Janielciu, spokojnie – pedziała mojo gaździna. – Mom pewien pomysł. Pódziemy do Felka znad młaki i pocęstujemy go tym dziwnym kompotem. Wte Felek tyz zacnie godać nie swoim głosem. Ale Felka stać na to, coby sprowadzić do wsi najlepsego doktora. A kie ten najlepsy doktor Felka wylecy, my dowiemy sie, jak wyglądała kuracja i wylecymy sie tak samo.
– Ino Felek jest teroz w Katowicak na jakimsi przyjęciu biznesowym – pedzioł baca. – Wróci dopiero jutro.
– No to jutro pódziemy do Felka – stwierdziła gaździna.
– I jo mom do jutra cekać? – jęknęła Janiela. – A dzisiok co zrobie? Wróce do domu i bede godała do chłopa głosem kacora Donalda?
– Dzisiok pokazes chłopu na migi, ze gardło cie rozbolało i nie mozes mówić – poradziła gaździna.
Janiela nie była pewno, cy to dobry pomysł, ale lepsego nie miała. No i posła do swej chałupy. Baca z gaździnom zaś posli wreście spać, dzięki cemu jo mogłek wyleźć spod stoła i wrócić do swojej budy.
A rankiem okazało sie, ze wyprawa do Felka nie bedzie potrzebno. Mikstura, ftórom ześmy z kotem wyryktowali, przestała działać i syćkim wróciły normalne głosy: i gaździnie, i bacy, i kotu, i mnie. Potem usłysołek z dali krzyki Janieli, ftóro robiła chłopu jakomsi awanture. Ona tyz krzycała juz swoim głosem, nie donaldowym.
I na tym ta cało historia by sie zakońcyła, kieby nie to, ze gaździna wysła przed chałupe i wylała nasom niezwykłom miksture na ziem. Wkrótce potem przed chałupe wyseł baca i wysypoł kurom ziarno – dokładnie w tym miejscu, ka gaździna wylała te miksture. Kie kury sie ziarna najadły – to jak lwy zacęły ryceć! One nawet były zadowolone, bo po roz pierwsy syćkie zwierzęta w obejściu nabrały wobec nik respektu. W końcu lwi ryk – obojętnie fto go wydoje – robi wrazenie. A jedno z tyk kur zniosła jajko na samiućkim środecku podwórka. No i jo – przyznoje – połasiłek sie na to jajko. Zjodłek je na surowo. Nawet kawałka skorupki nie zostawiłek. I teroz piknie pytom: wybaccie mi, ale ten wpis zakońce kapecke inksymi słowami niz zwykle. Muuuuu!
P.S.1. Przybocuje, ze w poniedziałek pijemy zdrowie Profesorecka, bo Profesorecek urodziny bedzie mioł! 🙂
P.S.2. A kie poniedziałek sie końcy, my nie skońcymy pić, bo przyjdzie kolej na picie zdrowia Waweloka, ftóry we wtorek bedzie mioł imieniny 🙂
Komentarze
Ależ szarżujesz, Owczarku!!! 😀
I niezły gust mają Twoi bohaterowie: Fronczewski, Rodowicz, nawet Kaczor Donald… 😉
Uczniowie czarnoksiężnika zawsze muszą się liczyć z nowymi wersjami komedii pomyłek… i korowodów pomyłek 😉
***
Wróciłam właśnie z zaległych urodzin Bratanicy (alllle mgła na autostradzie! – nie ja prowadziłam, na szczęście)… Więc sobie jeszcze wpiszę – w ramach dalszego ciągu celebracji (i radości ze szczęśliwego dotarcia do domu) – północny komentarzyk u Owczarka… 🙂
Witaj, Owczarku, witajcie wszyscy Budowicze! Ja poprosze o przepis na te miksture , Owczarku, tylko nie mow, ze nie pamietasz, to bedzie przeboj na kazdym przyjeciu! 😀
Jeszcze slowko do mtSiodemeczki! – wszystko sie ulozy, na pewno bedzie dobrze! 😀
Ja tez prosze o przepis, slub syna i moje urodziny sa w maju, to po tej miksturze zabawa bedzie przednia!
Prosze, prosze… 😀
A gdyby tak zrobić więcej onego „kompotu” i na Wiejskiej podać? I usłyszeć wreszcie jak to bractwo gada ludzkim głosem?
Ech, rozmarzyłam się.
Hm! Na ogół ludzie tak mają, że od czasu do czasu; bardziej lub mniej świadomie chcą być kimś innym.
Ja chciałem być, dawno temu co prawda, Andrzejem Kmicicem! 😉 Fakt, że wtedy nie miałem wielkiego wyboru wzorców, a Pawka Korczagin mi nie odpowiadał.
Z natury rzeczy tak mają niektórzy aktorzy, którym tak się role serialowe wymieszały, że nie pamiętają kim są naprawdę. Oczywiście Wielkim to się nigdy nie zdarzyło; Gustaw Holoubek nigdy nie zapomniał, kim jest!
Podobny problem jest z politykami; ci świadomie grają kogo innego. Chociaż, patrząc na niektórych, wcale nie można się dziwić, że chcieliby być wysokimi blondynami z niebieskimi oczami.
A więc nie dziwię się Janieli, że chciała być Marylą Rodowicz! 🙂
Ale Owczarek? Miauuu? Czyżby podświadomie chciałby być maleńkim, mruczącym kotkiem?
Hej! 🙂
Ubawiłam się setnie, Owczarku. 🙂 Też chciałabym ten przepis!
Jędrzeju, jeśli miauuu świadczy o podświadomej chęci bycia kotkiem, to muuu… Lepiej sobie tego nie wyobrażać. 🙂
mt7, mam nadzieję, że będzie dobrze. Trzymaj się! 🙂
Jeżeli Owcarek nie zdradzi tej recepty, to na party baloniki napełniane helem też są jakimś wyjściem. Ale mniej urozmaiconym, bo wszyscy mówią tylko głosem Kaczora Donalda. 🙂
Ależ się uśmialam z tej historii. I czytalam ją ze dwa razy i za każdym razem śmialam się do rozpuku, aż mi lzy z oczu lecialy.
Owczarku, jesteś niezwykle zdolny, bo już druga historia w tak niedlugim czasie napisana przez Ciebie, nad którą plakalam z radości. 😀
Owcarek nom pieknego śpasa wycion. Juz nos pucy śmiych a kata jesce do primaaprilisa. Cujny jes, bee se popijoł s Prefesorem i Wawelokiem, bez kombinacki jak napisać primaaprilisowe łoryndzie, tak coby go gażdzina nie wyonacyła. My zaś furt bedziemy sie śmioć.
Hortensjo,
musiałabyś sięgnąć do archiwów i poczytać „do tyłu”, tylko radziłabym chusteczkę mieć na podorędziu, żeby mieć czym ocierać te łzy ze śmiechu.
Może jutro Profesorek wpadnie? I Wawelok pojutrze?
Józefie, częściej wpadaj!
Miłego dnia wszystkim życzę, może mt7 zajrzy i zda sprawę?
Owcarku,jakby cudownie bylo,gdyby mozna taka mixture sfabrykowac,coby ludziska jednym jezykiem gadali 🙄
A jeszcze lepiej,gdyby i zwierzaki ludzkim glosem przemawialy!!
O ilez prostrzy bylby swiat 😉
Ach niech to licho porwie,ze tez nikt o tym wczesniej nie pomyslal 🙁
Pozdrawiam i szczegolne cieple slowko sle do mt7-czki 😀
Teraz uciekam,bo mnie spychaja!!!!!!!!!!!!
Hej
No to by trza sie kota mojej gaździny o sposób ryktowania tej mikstury popytać, bo to pod jego kierunkniem syćko było robione. Ale teroz kie go pytom o ten przepis, to on mi odpowiado, ze głowa go rozbolała i powie mi później. Moze nase budowe koty by sie z nim dogodały? Bo jo jakoś nie umiem 🙂
EMTeSiódemecka pewnie zajęto straśnie. Ale miejmy nadzieje, ze bedzie miała kwile wytchnienia i w tyk kwilak bedzie zaglądać ku nom. Ślijmy jej cały cas nase pikne fluidy! 🙂
A jesce dodom, ze pod wpis o Chochołowie posłała swój komentorz prowdziwo chochołowsko gaździnka 🙂
No to dawać tę Hanke tutaj, chyba znajdzie kapkę czasu, zeby zajrzeć do Budy! 🙂
Nie wiem, cy łatwo jej bedzie noleźć kapke casu, bo – jak juz sama pedziała – jest gaździnkom chochołowskom, ale nie ino w Chochołowie mo duzo roboty, ba w Krakowie tyz. Zreśtom, kie bedzie fciała, to sama powie więcej 🙂
Tyż prowda. Mam nadzieję, że jednak zajrzy. Czy wordPress przestawił zegary? Się mi nie wydaje…
Tak czy owak, ja wieczorem swoim mogę zacząć obchodzic imieniny Profesorka, tylko nie jestem pewna, czy Wasza północ i poczatek nowego dnia to moja osiemnasta 😯
Nie przestawił, bo żeby było prawidłowo, powinna byc u Was 21:48, zeby ze mna korespondowało. A nie koresponduje.
To chyba ręcnie trza przestawić. Rok temu cas zmienił sie, kie zwrócili na to uwage goście budy, a jo wte napisołek o tym do pona Wojtka. Jeśli bedziemy dalej tkwić w casie zimowym, to po prostu znowu do pona Wojtka napisemy 🙂
Nie przestawili jeszcze czasu? Musze sprawdzic
O, cala godzine do tylu 😀
Zaglądam tu, ale zastanawiam się, czy wypada opowiadać tak intymne, osobiste historie, tym bardziej, że przeżywam horror, mama póbowała uciec z domu, dzwoniła do sąsiada, żeby ją zabrał do jej domu. Człowiek oczy wytrzeszczył, o co chodzi. Nie chcę opisywać koszmaru, bo miejsce, do którego mama ucieka, również ze swojego mieszkania, jest miejscem jej dzieciństwa i nie istnieje. We mnie w żadnym momencie nie rozpoznaje córki, uważa, że ją siłą więżę dla jakiś złowrogich celów.
Myślałam, że skoro swoje mieszkanie uważa za obce miejsce, to może przystosuje się mojego, które też dobrze zna.
No nic, spróbuję jeszcze jutro porozumieć się z lekarzem, dzisiaj nafaszerowałam mamę neuroleptykiem, bo nie mogłam sobie poradzić.
Tak to wygląda, ducha mam poniżej pięt. Serce mi się kroi i nie wiem, co robić.
Może ktoś miał podobne doświadczenie, niech napisze do mnie:
mt7@gazeta.pl
Trzymajcie się!
Maryś,
nie dziw się, jest w nowym dla niej otoczeniu. Cała nadzieja w tym, że przywyknie i bedzie spokojniejsza z czasem. Troszkę wytrzymaj. My Cię wesprzemy.
MtSiodemeczko, wytrwalosci! Wiem, jak trudno jest, gdy nasi rodzice staja sie bezradni jak malenkie dzieci, tez przez to przechodzilam. Jakkolwiek by nie bylo, Twojej mamie jest u Ciebie najlepiej, ma najlepsza opieke i jest bezpieczna. Trzymaj sie! Zalaczam najcieplejsze mysli!
Jeden plus jest taki, Mario, że wszystko będziesz miała pod ręką, nie musisz się telepać na drugi koniec Warszawy i nie musisz sobie wyobrażać, co TAM się może dziać. Przynajmniej będziesz miała oko na wszystko.
Rzecywiście, EMTeSiódemecko, jest chociaz ten plus, o ftórym Alecka pedziała. A moze grupy wsparcia z krajów anglosaskik (bo o ile sie nie myle, język angielski znos) przynajmniej przez maila jakikś porad udzielajom?
Przepraszam, że zabiorę jeszcze raz głos. Może Owczarek mi wybaczy.
To nie chodzi o to, jak jest naprawdę, ale co moja mama myśli.
Już raz, dwa lata temu po ciężkiej sepsie, która powróciła po wypisaniu mamy ze szpitala, przechodziłam dokładnie tą smą drogę.
Mama żądała odwiezienia do domu, po miesięcznym leżeniu w łóżku z wysoką gorączką bez jedzenia praktycznie. Żadne zaklęcia i tłumaczenia nie pomagały, wreszcie doszła do wniosku, ze chcę ją zabić, żeby przejąć jej emeryturę.
Odmawiała przyjmowania czegokolwiek z moich rąk i praktycznie odwodniła się śmiertelnie.
Wezwany lekarz powiedział, że moja mama umiera z tego powodu.
Nie dziwcie się, że wpadłam w panikę, bo teraz też powiedziała, że niczego ode mnie nie weźmie.
Jedyna nadzieja w tym, że może farmakologicznie da się to jakoś opanować.
To tyle. Dzięki za wsparcie. 🙂
Owczarku,
zdaje się, ze Mt7 wszystko teoretycznie i praktycznie zna. Co by sie przydało, to grupa wsparcia w miejscu zamieszkania – każdy przypadek jest inny, a poza tym, czasami temu opiekujacemu przydało by się wsparcie innego rodzaju, na przykład zwolnić na pare godzin z obowiązków, niechby sobie mt7 pojechała do Lazienek albo coś i odetchnęła. Ale póki co, mama Marysi musi się przyzwyczaić, że nie jest w swoim starym mieszkaniu. Lekkie to nie będzie. Trzymam kciuki.
Jak barzo, by sie fciało cosi mądrego pedzieć. Cosi, co by Ci piknie, EMTeSiódemecko, pomogło…
EMTeSiódemecko, niek chociaz kufy pośle kufy ku Tobie i ku Twojej Mamie 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
I milion rozy telo! 🙂
Dzięki! 🙂
Może jakiś cud się stanie. 🙂
Cuda cudami – będziemy wspierać. Się trzym, kobito!
W razie czego my przynajmniej na ekranie. Tylko zakrzyknij.
Mt7, radzić bez sensu, bo rzeczywiście każdy przypadek jest inny, ale wymiana doświadczeń na ogół dobrze robi, nawet jak nic konkretnego z niej nie wynika. Z naszą Babcią (tą, która uciekała z domu) było w pewnym momencie tak, że miała pewne osoby, które lubiła albo tolerowała (niekoniecznie je rozpoznając) i takie, których nie tolerowała – zamykała się na ich widok w toalecie i nie było zmiłuj się. Podział szedł po pierwsze po linii płci – zdecydowanie wolała mężczyzn – i niestety po linii bliskości, to znaczy właśnie wobec osób najbliższych i znanych od lat była największa nietolerancja. Nie wiadomo, czy wychodziły tu jakieś stare, niewypowiedziane urazy, czy co, ale fakt był faktem. A świetnie radził sobie z Babcią np. nieletni wnuczek, który traktował całą tę sytuację trochę jak zabawę i czasem nawet robił sobie jakieś durne żarty, ale to Babci w ogóle nie przeszkadzało. Bardzo dobre dojście do Babci miały też umundurowane pielęgniarki i zakonnice, tu akurat płeć nie przeszkadzała.
No i kiedyś był taki moment, że Babcią, która potrzebowała już dość specjalistycznej opieki na okrągło, naprawdę nie miał się kto do tego stopnia zająć. Więc rodzina znalazła dom opieki (bardzo dobry, nie żadną przechowalnię, czy umieralnię), traktując to jako rozwiązanie przejściowe. Ale tu właśnie zdarzył się cud – Babci się tam szalenie spodobało, zrobiła się znacznie spokojniejsza, nie zdradzała żadnych chęci ucieczki, do pielęgniarek miała pełne zaufanie i one też ją bardzo lubiły, nawet wszelkie wyniki badań jej się zdecydowanie poprawiły, no po prostu idylla. Smutna idylla, bo wiadomo, że nas to jakoś gniotło, tak Babcię oddać, ale jednak okazało się to najlepszym rozwiązaniem dla wszystkich.
Babcia żyje w tym domu opieki już od wielu lat, jakikolwiek kontakt z rzeczywistością, w sensie zdolności do rozmowy, czy nawet poruszania się, straciła już dawno, ale w tym roku skończy 92 lata, co 15 lat temu, przy jej ówczesnym stanie zdrowia, wszyscy uważaliby za absolutnie niemożliwe.
Tak że nigdy nie wiadomo, co lepiej, co gorzej i w jakiej formie cud się zdarzy. Jak również kiedy się zdarzy – w cierpliwość, niestety, należy się uzbroić.
Smutno i ciężko mi się to pisało, ale na zakończenie też Ci uśmiech posyłam, bo staram się zawsze wierzyć, że jeszcze tak nie było, żeby jakoś nie było. 🙂
Antoni Fertner to byl cudownya aktor nie tylko filmowy rowniez teatralny. Znam go tylko z opowiesci rodzinny. Czesto rodzice, wujowie i wujenki, cytowali fragmenty kwesti wypowiedzianych przez niego w takich sztukach jak Romans z wodewilu czy Krowoderskie zuchy.
http://213.180.130.202/35442,,,,fertner_antoni_dezyderiusz,haslo.html
Bobiku,zgadzam się z tobą. W mojej rodzinie był podobny przypadek. Dziadek nikogo nie poznawal, stawał się czasem agresywny i niebezpieczny dla siebie i innych.Czuł się po prostu zagrożony, nie wiedział co się dzieje do koła.Wciąż próbowal uciekać ze swojego domu „do siebie”.Mojej babci wciąż mówił( swojej żonie) gdzie ta moja poszła, nie wiesz?Gdy kiedyś próbowal w nocy babcię uciszyć przy pomocy poduszki bo pojękiwała przez sen, rodzina z bardzo bolącym sercem i wyrzutami sumienia postanowiła poszukać odpowiedniego domu opieki.Tam dziadek na swój sposób odnalazł się, uspokoił, spodobało mu się ,polubił tam jedną panią, którą traktował jak opiekunkę i słuchał się, z wyglądu się poprawił bo były już problemy z namówieniem do jedzenia i mycia.Nawet była taka śmieszna historia, gdy jakaś komisja wizytująca ten dom weszła sprawdzać łazienki, mój dziadek ją tam zamknął by nikt obcy się nie wałęsał po domu.Krótko mówiąc złapał złodziei i stał pod drzwiami i pilnował by nie uciekli.Wszyscy mieli z tego niezły ubaw.
Oczywiście ciagle tam dzwoniliśmy i robiliśmy niespodziewane naloty by wykryć ew. uchybienia w opiece ale naprawdę wszystko było w porzadku.Trzeba tylko znalexć odpowiedni dom przystosowany dla tego typu osób.O ni mają odpowiednio przeszkolony personel, grono współpracujących ze soba dla dobra podopiecznych lekarzy, odpowiednie warunki.Niestety nój dziadek nie zyje, zmarł w dwa miesiące po babci ,dastał udaru.
MT7 trzymam kciuki, czasem trudne decyzje okazują się zbawienne i wcale nie mam nas na myśli tylko naszych najbliższych, za których jesteśmy odpowiedzialni i chcielibyśmy im nieba uchylić ale nie wiemy jak.Oczywiście decyzja należy tylko do Ciebie i nie smiałabym Ci nic proponowac, serdecznie pozdrawiam.Nie jesteś sama
@Mt7: Nie wiem, czy droga logicznego tłumaczenia ma w przypadku Twojej Mamy zastosowanie. Logika tego świata nie przystaje do logiki Jej świata.
Witajcie Kochani!
Przepyszna (dosłownie) historia Owczarku! W sam raz na początek tygodnia, kiedy to tak ciężko się do pracy wraca, że …. ooojj. Zwłaszcza, że jakby Wiosna w końcu zawitała. A tak swoją drogą, to poryczeć jak lew, to każdy by chyba chciał od czasu do czasu 😉 Cała więc nadzieja w kocie gaździny..
MT7, siły, odwagi i dobrych myśli 🙂
Pozdrowienia!
Wszystkiego dobrego Profesorkowi z okazji IMIENIN, gdziekolwiek by Profesorek przebywał!
Zdrowie Profesorka po raz pierwszy!
A, tak bardzo starałam się nie pokręcić, że mi się udało. URODZINY !!!
Ale i tak – zdrowie Profesorka po raz pierwszy!
mt7,
mialam bardzo podobne przejscia z moja mama, i nie uwierzysz co pomoglo. P i e s pomogl.
Znalazlam pod blokiem malego, mlodziutkiego, zdychajacego pieska i przynioslam go do domu. Weterynarz powiedzial, ze to bedzie mala psina, a warunki mieszkaniowe pozwalaly tylko na takiego, wiec zdecydowalismy sie na intensywne jego leczenie. Ryzyk fizyk, a nuz sie uda. Z malenkiej psinki wyrosl ogromny brytan i nastapil cud. Mama zajela sie karmieniem, czesaniem, glaskaniem i rozmowa z psem. My przestalismy ja interesowac i skonczylo sie uciekanie z domu. Pies zyl 10 lat (tylko, bo choroby ukladu pokarmowego nie udalo sie wyleczyc) i przezyl mame o 4 miesiace.
Tak to nigdy nie wiadomo co, kiedy, komu moze pomoc.
Tobie, mt7, posylam utwor, ktory zawsze dziala jak balsam na moja skolatana dusze – moze i Tobie przyniesie ukojonie. Chyba polecialam patosem, ale co tam 🙂
Nie wiem, na ktory sie zdecydowac – ten?
http://pl.youtube.com/watch?v=SsTJU27a1uc&feature=related
….a moze ten?
http://pl.youtube.com/watch?v=aQVz6vuNq7s&feature=related
Wszystkiego najlepszego z okazji Imienin, zdrowia i wszelakiej pomyślności dla Profesorka.
Zdrowie Profesorka po raz pierwszy. 🙂
Przepraszam,
Zdrowie Profesorka z okazji Jego Urodzin po raz pierwszy. 🙂
hortensjo,
to urodziny, ja naplątałam, bardzo się starając nie naplątać 😳
Ale i tak zdrowie Profesorka po raz pierwszy! Może z okazji OKAZJI przypomni sobie o nas i wpadnie do Budy? A jutro imieniny Waweloka 🙂
Alicjo,
dzięki za podpowiedż, gdzie szukać opowiadań Owczarka. 😀
Nie moglam się dostać do Netu i przeczytalam Twoją wzmiankę, że są Imieniny Profesorka, no i stąd moja pomylka. 😳
Jutro będzie wtorek,
Gdzie jest Profesorek?
Niech tu z Wawelokiem
Przyjdzie szybkim krokiem!
Jeśli nie, to i tak im życzymy wszystkiego najlepszego!
EmTeSiódemecko, ja też przeszłam przez podobne sprawy, więc wiem, jak to ciężko. Skończyło się domem opieki (ale z codziennym odwiedzaniem), w końcu szpitalem. Najgorzej, że moja ukochana Ciocia miała, jak to mówiła lekarka, wyspy świadomości. Kiedy była gdzieś w swoim świecie, można było tam wejść (zwłaszcza mnie to łatwo przychodziło, za pomocą wspólnego śpiewania piosenek, których mnie niegdyś nauczyła), ale kiedy się „wydobywała” na powierzchnię, mówiła, że już nie chce żyć, bo po co takie życie. Etap z wychodzeniem z domu, obrażaniem się i nie poznawaniem miała wcześniej, ale lekarstwa to jakoś tam zahamowały. Chyba to więc nie całkiem był alzheimer. Każdy przypadek jest inny.
Dużo dobrych myśli wysyłam.
To i ja się dołączę z serdecznościami dla Profesorecka.
Niech żyje w zdrowiu i pomyślności razem z całą Profesoreckową Rodzinką i niech powróci na nasze łono.
Nie będziemy molestowali o Wawelocka, kiedy będzie chciał, a jak nie to tyż dobrze, to nam opowie.
Dzięki wszystkim, za dobre słowa, muszę się wyłączyć, bo chyba mama się budzi.
Pozdrówka
od zdechłej Marysi. 🙂
Ciao Amici,
wlasnie wrocilam z ostatniej lekcji wloskiego!! Spumante za zdrowie Profesorka wypite 🙂 Dolaczam jeszcze zyczenia szczescia i powodzenia w zdawaniu roznych egzaminow!!! Profesorku trzymaj sie 😀
Nie wiem,czy pocieszeniem dla mt7-czki bedzie fakt,ze wielu z nas (o by nie) spotka sie z takimi problemami.Nasi rodzice zyja teraz dluzej,my zreszta tez.W tej chwili moj tesc z kazdym dniem traci pamiec.Tesciwej tez jest bardzo trudno.Ale nie godza sie na zadne przenosiny!! Mysle,ze pomysl myshy,zeby przyniesc malego zwierzaka do domu,jest ciekawy!! Sami o tym myslimy.Tymczasem wciagamy tescia w dyskusje, pytajac o jego mlode lata.Wtedy ozywia sie,opowiada i choc przez chwile jest obecny!Jak na razie niczego innego zrobic nie mozemy.
Pozdrawiam mt7-czke i zycze duzo sil,bo tych czasmi moze zabraknac 🙁
Hej.
Zdrowie Profesorka po raz pierwszy! Oby dobry los obdarzył Go dostępem do internetu. 🙂
Urodziny czy Imieniny, wszystko mi się pomieszało! 😉 A wlaściwie… Alicja namieszała!
Profesorek i Wawelok, to byty nierozłączne, a więc życzenia będą także połączone! 🙂
Wszystkiego Najlepszego!
Profesorku, Profesorku
zostań z nami tu do wtorku! (to się nadaje do skandowania! 😉 )
Zdrowie! Ale jeszcze większe – Mt7! 😀
Profesorku – wszystkiego najlepszego 🙂
…zanosi się na kolejną imprezę obchodzoną zaocznie 🙁 a może nie, zobaczymy, jeszcze trochę czasu zostało 🙂
…jak z Wawelokiem siedzą w Jamie i oblewają wspólnie dzisiejsze i jutrzejsze, to norrrrrmalnie mnie… tego tam…
To możliwe, bo jak tych dwóch się spotka, to nigdy nie wiadomo, co z takiego spotkania wyniknie 🙄
Macham do Dobrego Duszka, który ma na imię Zosia 🙂 i Opiekuńczego Pana Romana :).
Dzięki serdeczne, liczę na wiecej.
Teraz jestem trochę mnie spanikowana, bo udało się przeżyć dzień bez większych ekscesów.
Rację ma TesTeq, że choroba polega na niemożności nawiązania logicznego kontaktu i to jest źródło wszelkich innych następstw.
Ale wiedzieć, a być w oku cyklonu, to są całkiem różne sprawy.
Naprawdę, to nie są puste słowa, kontakt z innymi, którzy przeszli lub przechodzą podobne historie jest na wagę złota.
Okazuje się, że nienajlepsze, wcześniejsze relacje nie są przyczyną obecnych trudności, że osoby ze świetnymi relacjami miały identyczne problemy. To są wielkie pociechy, których nie sposób przecenić.
Wszystkim dziękuję serdecznie. Trochę mi głupio, że tak wypaliłam z kłopotami, ale naprawdę Was lubię i czuję więź.
Piszę i chlipię na klawiaturę, a to przeca urodzinki P R O F E S O R E C Z K A.
Niech nam żyję i niech zdaje wreszcie te egzaminy, jak tak można osierocić wiernych przyjaciół.
Najlepszego! 🙂
Nie wpadałem tu przed rokiem,
Profesorka z Wawelokiem
nie spotkałem. Szkoda wielka,
lecz gdy stoi tu butelka,
gdy się Smadny leje strugą,
co się zastanawiać długo –
(Ty, Jędrzeju, wstrzymaj gromy):
Zdrowie miłych nieznajomych! 🙂
EMTeSiódemecko. Jak widzis, wielu bywalców budy miało mniejse lub więkse doświadcenie z pomału oddalającymi sie od nasego świata najblizsymi i dlotego nie musis cuć sie głupio, za „wypaliłaś z kłopotami”, bo to jest dlo nos zrozumiało rzec. I w końcu kany mozes se tak pogwarzyć, jak nie między nomi! 🙂
A z imieninami Profesorecka – ftóre tak naprowde som urodzinami – to jo namiesołek, ino potem uwidziołek błąd i poprawiłek 🙂
Od Profesorecka mom wieści, ze jest sakramencko zapracowany, ze nimo nawet kie do Waweloka wpaść. Ale za zycenia piknie Profesorecek dziękuje i pozdrawio syćkik Budowiców. No to pijmy za zdrowie Profesorecka i za to, coby mioł cas na spotkania ze swoim smocym kamratem! I z nomi ocywiście! 🙂
Wiedziałam, że Owczarek wieści i słowo od Profesoreczka przyniesie. Niech mu się wiedzie, my cierpliwie poczekamy, kiedy na prostą wyjdzie. Ważne, że jest. 🙂
Jeszcze wspomnę o pomyśle Myshecki.
Myślę, że to jest pewnie bardzo dobry pomysł, bo moja mama lubi nieduże piesy, ale ja chyba nie jestem w stanie go zrealizować.
Rozstawałam się już ze swoim starożytnym kotem i więcej nie mam ochoty przeżywać takich chwil.
Można powiedzieć, że biedak też miał ciężką demencję, tylko nigdzie nie próbował uciekać, wręcz przeciwnie, trzymał się mnie uporczywie nie odstępując na krok.
Chyba pójdę już spać, bo koszmarną miałam tę noc, co komar kichnął to ja na sztywno.
Więc zdrowi na budowi! To chyba raczej dla Motylka?
Ale co tam, muszkieterzy – podobno – jeden za wszystkich. 🙂
Dobranoc.
Wszystkiego najlepszego dla Wawelocka.
Zdrowie Wawelocka po raz pierwszy. 😀
MT7,
nie martw się, wszystko się uloży. Ja wprawdzie takich klopotów nie mialam, ale mogę sobie wyobrazić co przeżywasz. W każdym bądz razie trzymaj się /i trzymam kciuki za Ciebie/. 🙂
Prima Aprilis? Odpukać! 😉
Mt7 – Owczarek już to pięknie powiedział, że kany mozes se tak pogwarzyć, jak nie między nomi 🙂 dla mnie to, że obdarzyłaś nas zaufaniem i dzielisz się częścią Swojego życia, jest dużym wyróżnieniem. I chciałabym, abyś nie czuła się z tego powodu zakłopotana. Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam 🙂
Mt7, wszystkiego najlepszego dla ciebie, nie umiem sensownie pisać w takich przypadkach, ale mieć nadzieję trzeba, że będzie choć trochę lepiej.
Życzenia dla Profesorecka serrdeczne, acz spóxnione.
No i dla Waweloka niespóźnione.
P.S. Owczarku skąd ty takie pomysły na teksty bierzesz?Ja tyż tak chcę…
Pozdrówka
Zdrowie Wawelocka po raz wtóry.
Czy szanowne Towarzystwo śpi? Przecież już jest godzina 13-ta! 😀
Hortensjecko, bo my sa starożytne i wiemy, że przed 13-tą nie można toastów wznosić.
Więc za kumpla Proferorecka, Wawelocka, toaścik wznoszę, niech mu się żyje w zdrowiu i bezpieczeństwie i niech przypilnuje Onego, coby o nas nie zabacył.
Pomyślności! 🙂
Mt7 i szyćkim-Choróbsko iŚmiertecka to francowacizna. Som ganc do rzyci.
Drzewi starsawyk wyganiali do lasa. Dzisiok juz majo oni lzy. Chodzo koło nik i ku nim kie som w niemocnicy. Pewno im szyćkim lepiyj.
Moze to, krucafuks, jes pociesynie co choroś
i śmiertka pisane som kozdemu, bez wykryntu.
To carpe diem /mówio, ze to-zabij karpia/
i kozdom kwile tyz.
A przepijmy tyz zdrowie Prefesorka i Waweloka.Prefesorek niek zyje telo co Wawelok a Waweelok mo sie zdrowo.
/Baby i starsawi ino po kuśtycku./
MT7,
ja też do starożytności należę, a popędzam, bo o g. 20-tej, to mi się chce spać, a muszę jeszcze co nieco poczytać przed spaniem. 🙂
Zdrowie Wawelocka i Profesorka po raz nie wiem który /chyba trzeci?/. 😀
Zawsze po raz pierwszy! A najlepiej – nieustające!
Zdrowie Waweloka!
No więc, nieustające zdrowie Waweloka.
Józefina odpoczywa.
http://alicja.homelinux.com/news/01.04.2008/
Nieustające zdrowie Waweloka!
Józefinka jest piękna.
Zdrowie Waweloka, po raz pierwszy!
Zdrowie, Zdrowie! … Tak na sucho? 😉
Może kieliszek wina?
Albo coś mocniejszego? 🙂
Zdrowie Wawelocka! Jędrzeju, co wyjdzie z tego pomieszania? 🙂
Zobaczymy! 😉
Zdrowie nieustające Waweloka!
Jędrzeju, mialam ochotę na wino. Nazwa tego mocniejszego jest tak zachęcająca. 😀 Ale lepiej nie ryzykować, bo a nuż ja się zamienię w Bialą Damę? Wobec tego poprzestaję na winie. 🙂
Zobaczyć to może zobaczymy, ale czy będziemy pamiętać? 😉
Mt7, ku radości! 🙂
http://picasaweb.google.pl/goha.koziol/Wiosna2008/photo#5184338968610642962
Alicjo, Ty masz naprawdę Ziutę w obejsciu! 🙂
Jakoś złowrogo zabrzmiało Gosickowe:
„ale czy będziemy pamiętać?”
Musimy, Gosicku, musimy! 🙂
Dzięki za wzruszający kwiateczek.
Przez całe życie uważałam, że jestem samowystarczalna i udźwignę każdy ciężar, a w przypadku ciężkich chorób, czy innych nieszczęść chowałam się w ciemny kąt unikając kontaktów z innymi ludżmi.
Coś się we mnie przełamało, już wcześniej zresztą, dzięki uporowi bardzo słabej psychicznie (!) osoby, która, pomimo mojej niechęci i złości, uporczywie wydzwaniała do mnie i zmuszała mnie do rozmowy. Doceniłam wtedy Jej wierną obecność i znaczenie obecności innych ludzi.
Bardzo mi pomogliście, zarówno Wy, których znam z naszej budecki, jak i Ci, którzy się nie ujawniali.
WIELKIE, WIELKIE DZIĘKI! 🙂
Wina szklanka nie zaszkodzi,
czy to starzy, czy to młodzi.
Niech Owczarek mowę powie,
pijmy Waweloka zdrowie!
*nic mi się rymowało się ze wznoszeniem toastu 😳
Zdrowie Waweloka po roz pierwsy! 🙂
Tego posta ryktuje z komputra skolnego, bo komputer mojego bacy do Felka trafił. Cemu? O tym w następnym wpisie. Moze do jutra udo sie go wyryktować 🙂
Alicjo, może tak?
Pijmy puchar ogromniasty
za zdróweczko Waweloka,
a Owcarek niech toasty
wznosi krzepkie jak opoka! 🙂
Albo tak:
Niech za zdrowie Waweloka
nasz Owcarek toast wzniesie,
nawet jeśli Solenizant
się przed nami ukrył w lesie! 🙂
Albo jeszcze inaczej:
Pić za zdrowie Waweloka
jakże można bez toasta?
Jak Owcarek toast wzniesie,
damy mu kawałek ciasta.
Ostatni wers możemy ewentualnie zmienić na „pieczeń czeka go żylasta”, bo pieski okrutnie lubią nad tymi żyłkami nieo się pomęczyć. 🙂
…czyżby baca do Felka w karty przegrał?!
Mrrrał!
Kto dziś zdrrrowia nie wypije
Profesorka z Wawelokiem
Temu jutrrro urrrwę szyję
W Synagodze na Szerokiej*
Zdrrrówka!
Po rrraz pierrrwszy oczywiście 😉
Blejk Kot
* w Kazimierzu Górnym oczywiście
Witajcie Kochani!
Blejk Kocie… zabrzmiało nieziemsko groźnie 😉
Więc, ponieważ czuję się emocjonalnie związana z Profesorkiem (no i z własną głową oczywiście) ZDROWIE! spóźnione, jak by to coś nowego było.., Profesorka i Waweloka. Oby szczęśliwie drogę powrotną do Budy znaleźli.
Pozdrowienia!
Mrrrał?
O kurrrcze!
Faktycznie wygląda, jakbym wszystkich wystrrraszł 😕
Kochani!
To był tylko taki moskalik dla żartu 🙄
Słowo daję ❗
Pozdrrrawiam
Blejk Kot
Blejku Kocicku, wystarczy, że ja panikuję, Ty już się nie denerwiaj. :0
Noc miałam koszmarną, więc trudno mnie wystraszyć.
Mam nadzieję, że nie zwarzyłam nastroju.
Eeee, pewnie nie – mam nadzieję.
Wszyscy czekamy, co miał nam za złe Alfredecek, na nowy wpis.
Nie szkodzi, ważne, że my som. 🙂
U Alecki jest na primier dopiero po 10-tej.
Ta to ma dobrze. człek się tu już nieźle naszarpał, a ona dopiero śniadanko zjada. 🙂
Mt7,
Czy Twoja Mama jakoś zaczyna przywykać do nowej sytuacji?
Pozdrowienienia. 🙂
Witajcie,
ledwo mnie dzien nie bylo i zzarlo caly,moj adres 😛
Pozwolcie,ze podrapie za uchem Waweloka i pozycze kolejnej setki!!! 😉
Wrocilam z wizyty u tesciow.Czasmi sa one bardzo smutne i uciazliwe,a czasmi naprawde zabawne 😮 Dzisiaj np. pilismy kawe,bylo tez ciasto.
Tesciowa spytala meza swego,czy mu ciasto smakowalo?
-Co?
-No ciasto,czy Ci smakowalo?
-Niczego nie jadlem!!
-Jak to,niczego.Przeciez przed chwila jadles ciasto!
-A tak!!
-No to jak,smakowalo???
-Co?
-Przeciez mowie,ciastttttooo???
-Ja jadlem???
-Tak przed chwila…………..
– Nie pamietam,zebym cos jadl??
-Naprawde nie pamietasz??
-Co mam pamietac???
Musialam zaslonic sie gazeta,bo nie moglam juz powstrzymac smiechu.Tesciowa wzniosla oczy do nieba i mowila,ze tak wyglada jej caly dzien.Dialogi jakie prowadzi,przypominaja gre w gluchy telefon.
Na szczescie sa jeszcze dni,kiedy tesc jako tako funkcjonuje i oby nie bylo gorzej!
Pozdrawiam buda-gosci i zycze milego wieczoru!
Ide czytac do tylu.
Hej
Blejku,
rozumiem, ze ten wczorajszy wpis – moskalik – o Synagodze, to byl primaaprilisowy zart? Synagoga jest oczywiscie przy ul Szerokiej i na Kazimierzu, ale jest to d z i e l n i c a Kazimierz w….. Krakowie 😉
W Kazimierzu Dolnym sa rowniez szczatki Synagogi – po wojnie bylo tu kino – ale pzry ul Lubelskiej.
Jest takze przy ul Szerokiej Synagoga w Turku. Przerobiona rowniez na kino 🙁
Mrrrał!
Masz całkowitą słuszność Mysho!
Ale i ja mam trrroszeczkę rrracji.
Kazimierz, ten „Górny” nie zawsze był dzielnicą Krakowa.
A już na pewno nie w czasach młodości Waweloka 😉
Natomiast Kazimierz Dolny właśnie dlatego „Dolnym” został nazwany, żeby się ludziom z tym „Górnym” nie mylił.
Pozdrrrawiam wieczorrnie
Blejk Kot
Skoro o synagogak mowa, to polecom zwiedzanie mało znanej synagogi w Preszowie na Słowacji. Z zewnątrz wyglądo niepozornie, ale w środku… na mój dusiu! Tego sie nie do opowiedzieć, jak piknie wyglądo w środku!
A ten komentorz to z nowego komputra bacy ryktuje, bo story juz chyba u Felka pozostonie 🙂
Ano,
Namawiam by przez kwartał spróbować:
– albo diety japońskiej,
– albo diety optymalnej (ja tę praktykuję i chwalę poprawę swojej kondycji) i koniecznie
– zrezygnować ze wszelkich cukrów.
Gdybym się mogła przydać to teresa.stachurska@gmail.com
Uprzejmie informuję, że w budynku synagogi w Kazimierzu Dolnym można wynająć pokoje gościnne.
Gmina Żydowska, która przejęła obiekt zarabia w ten sposób na utrzymanie budynku.
To jest pewna wiadmość i niniejszym serdecznie zapraszam do korzystania, okazja niezwykła i można wesprzeć dobry cel.
Odpowiadam Hortensji:
Kiepsko to raczej wygląda, przez godzinę w nocy perswadowałam, że nie może teraz wyjść. Zdechły azor jestem. 🙁
Biedna ona jest ta moja staruszeczka, zagubiona w swoim świecie.
Teresecko, nie wiem jak Anecka, ale jo byk z wselkik cukrów nie rezygnowoł. Za barzo lubie miód! To juz wole być hrubym owcarkiem 🙂
EMTeSiódemecko, jakze znajomo brzmiom mi takie „przygody”… I ta sakramencko bezradność… Ale mimo syćko kufa na zdechło-azorowatość 🙂
A czy jest możliwe, aby uregulować trochę sprawę snu, np. za pomocą melatoniny, słyszałam od kilku osób, że im pomogła
Jutro będę się kontaktować ponownie z lekarzem, to jest rozsądna, oddana pacjentom kobieta. Mówiła, że da mi coś na sen dla Mamy.
Idę zaniebawem spać, więc nie doczekam nowego wpisu.
Dobrej nocy wszystkim życzę. 🙂
Można. Ale nie od razu – trzeba zażywać regularnie z kilka tygodni i „nabudować” sobie trochę, zeby uregulować. Inni mówią, że działa zaraz po jednej (dawki są zróżnicowane). U mnie raz na jakiś czas guzik działało, a problemy z bezsennościa mam od lat. Dopiero jak się przyłozyłam i dzień w dzień biorę 2x30mg, to po 2-3 tygodniach poczułam zmianę i mogę przespać 6 godzin, a nawet więcej. Nie odczuwam też zadnych ubocznych efektów – po prostu wreszcie śpię.
Nie, to nie jest tabletka nasenna, to jest hormon, którego z wiekiem ubywa. Tyle moich doświadczeń. poczytaj więcej na necie, emi, miałam gdzieś artykuł na ten temat, zaraz poszukam.
Tu artykuł.
http://serwisy.gazeta.pl/zdrowie/1,59165,3955637.html
Dobrze wiedzieć. Chociaz ocywiście zycmy se, coby te syćkie melatoniny były nom jak najrzadziej potrzebne 🙂
Mrrrał!
Nie wiem o co chodzi z tymi melatominami
Ja tam śpię barrrdzo mało.
W sumie nie więcej niż 12-14 godzin dziennie.
Może jakiś człowiek wytłumaczyć o co chodzi?
Pozdrrrawiam
Blejk Kot
Blejku,
mowisz, ze Kazimierz Gorny 🙂 to ten krakowski – od XVIII wieku – Kazimierz? No jesli tak to wszystko gra. Zwracam honor do kieszeni 😀
Jest jeszcze pytanie, w ktorej to Synagodze chcesz mi urwac szyje, bo na Szerokiej sa trzy Synagogi, ale moze lepiej jesli nie bede wchodzic w szczegoly 🙂
Blejku,
to sypiasz barrrrrdzo mało! Może Ci podesłać metatominę? Wtedy jak nic 20 godzin na dobę 😉
P.S. I nie śmiałabym sugerować niczego mt7, takiej *melatominy* czy czego innego, bo kto wie, jak by to działało. Myślę, że na sobie jako zdrowym 🙄 insomniaku mogę eksperymentować, ale w stanach chorobowych powinien doradzać lekarz. Może jutro coś poradzi Marysi. Pewnie środek radykalniejszy, co to działa „od zaraz”. Macham ręką, pozdrawiając!
Owczarku,
a opiszesz nam kiedy, jak to z tym bacowym komputrem wyszło, że u Felka wylądował? Czuję jakieś Felkowe draństwo, toż to znana beskurcyja!
Historia z komputrem i Felkiem gotowo 🙂
No to dobrej nocki 🙂