Samosprzątałek
To było jakisi cas temu. Dokładnie 3 października łońskiego roku o godzinie 18.08, kie EMTeSiódemecka napisała, ze pódzie se do kina, a chałupa się może sama sprzątnie. Jo wte odpowiedziołek EMTeSiódemecce, ze przydałoby sie wynoleźć jakiesi urządzenie, co to by piknie wyręcało cłeka w sprzątaniu chałupy. No i zaroz Alecka uświadomiła mi, ze nic takiego wynojdować nie trza, bo… juz wynoleziono! I nawet zdjęcie takiego piknego samosprzątałka przysłała. Wyglądo on tak:
I co? Widać tutok na podłodze choćby jednego najmniejsego śmiecia? Ano – nie widać. Bo niek jakisi okrusek abo inksy paproch spróbuje tylko spaść – samosprzątałek zaroz pohybo ku beskurcyjej i piknie jom do swego wnętrza wessie. Ciekawe ino, cy kie chłop wróci przynapity do chałupy i praśnie na ziem, to cy taki samosprzątałek tyz uzno go za obiekt do sprzątnięcia i wchłonie go? Moze kiesik Alecka sprawdzi to w instrukcji osługi.
Jo w kozdym rozie zdązyłek juz o tym urządzeniu zabocyć. Ba kie przed Bozym Narodzeniem bidno gaździna musiała sie męcyć z ryktowaniem porządków, to jo od rozu pomyślołek se: Na mój dusicku! A kieby gaździna takiego samosprzątałka miała! Ale to by było piknie! Moze przydałoby sie, coby cosi takiego w prezencie od Świętego Mikołaja dostała? Ino jak to zrobić? List napisać? Niby mozno spróbować. Ale jo, być moze bocycie, w łońskim roku pisołek juz do Mikołaja w sprawie Felka. I co? Napisać znowu? To zacny Święty powie, ze jestem najbardziej marudnym owcarkiem w całej historii karpackiego pasterstwa! I co gorso – chyba bedzie mioł racje.
No to wpodłek na inksy pomysł. Postanowiłek wyryktować tego samosprzątałka wroz z kotem mojej gaździny.
– A wiecie chociaz, krzesny, jak sie cosi takiego konstruuje? – spytoł kot, kie mu o swoim pomyśle pedziołek.
– Pewnie ze wiem! – odpowiedziołek. – Co byk mioł nie wiedzieć! Potrzebny bedzie ino jakisi gorcek, worecek na śmieci i dobry klej, coby ten worecek do środka gorcka przykleić.
– I to wystarcy, coby powstoł pikny samosprzątałek? – nie dowierzoł kot.
– No, prawie – pedziołek. – Ino jesce wy, krzesny, bedziecie potrzebni. Bo gorcek bedzie stoł na podłodze obrócony dnem do wierchu. A w środku tego gorcka bedziecie siedzieć wy. Kie jakisi śmieć na podłoge spodnie, wy przesuniecie sie ku niemu, chycicie i wrzucicie do worecka. Kie bedziecie sie uwijali wystarcająco zwinnie, to ani gaździna, ani baca wos nie zauwazom, ino bedom myśleli, ze to syćko robi pikny automat.
– Do rzyci pomysł! – stwierdził kot. – Niby cemu to jo mom siedzieć w środku gorcka, a nie wy?
– Bo po pierwse niewiele jest takik gorcków, do ftóryk zmieściłby sie owcarek. A takik, do ftóryk zmieści sie kot, jest duzo więcej – uzmysłowiłek głuptokowi. – A po drugie wy i tak ciągle sie na piecu wylegujecie. Więc co za róznica, cy bedzie sie wylegiwali na piecu cy w samosprzątałku?
– Róznica jest wielko! – zawołoł kot. – Z pieca som pikne widoki na pikne przysmaki!
– Ftóryk nie wolno wom tknąć – zauwazyłek. – Ale kie bedziecie schowoni w samosprzątałku, to niek ino jakisi przysmak gaździnie na podłoge spodnie – zaroz ku niemu pohybocie i se zjecie. W końcu nie syćkie śmieci musicie chować do samosprzątałkowego worecka. Wystarcy ino te niejadalne. Za to kie spodnie śmieć jadalny, na przykład kiełbaska, abo synka, abo baleron, abo serdelek…
Kotu pociekła ślinka.
– … abo kiska, abo pastet, abo salceson – godołek dalej – abo bocek, abo słoninka, abo salami, abo kurcak, abo schab, abo ogonówka, abo polędwica…
Kotu ślinka z gymby juz nie ciekła, ba tryskała nicym ze strazackiej sikawki.
– …abo tatar, abo kotlet, abo wątróbka, abo parówka, abo rybka…
– Rybka!!! – przerwoł mi kot, a kufa uśmiechnęła mu sie pikniej niz u jego hyrnego kuzyna z Cheshire. – Krucafuks! Krzesny! Nie traćmy casu, ino biermy sie do ryktowania tego samosprzątałka! Biermy sie, bo przecie Wigilia juz wkrótce!
No i wzięli my sie do roboty. Posli my do sklepu Felka znad młaki i cichcem wynieśli stamtąd pikny gorcek i pikny klej. I jesce mały worecek, we ftórym Felek trzymoł cynść sklepowego utargu. Dutki z tego worecka podrzucili my starej Jaśkowej, co to jest najbidniejso we wsi. Więc w sumie Felek powinien być nom wdzięcny, ze nie musioł osobiście spełniać dobrego ucynku, ino my z kotem go w tym wyręcyli.
I wrócili my do chałupy. Przykleili worecek do wnętrza gorcka. Na komputrowej drukarce wyryktowołek instrukcje obsługi. W kilku językak – bo tak przecie prowdziwo instrukcja powinna wyglądać. Guglowy tłumac piknie mi w tym pomógł. Noleźli my w jednej skrzyni jakisi story świątecny papier prezentowy i zawinęli my w niego nas prezent. W kilku miejscak nom sie ten papier naddorł, ale niekze ta. Jesce ino musiołek chycić w zęby mazak, napisać, ze to dlo gaździny – i prezent był juz gotów.
Przysła Wigilia. Syćkie dzieci i wnuki bacy i gaździny zjechały sie do nasej chałupy wroz z rodzinami. Gwarno było i wesoło. Wigilijne przysmaki jedzono, kolędy śpiewano, a potem zacęto prezenty spod choinki wyciągać. Swojom drogom to jo nie rozumiem, cemu wy, ludzie, wyciągocie te prezenty po objedzeniu sie wigilijnymi potrawami, a nie przed? Przecie z pustym brzuchem łatwiej schylać sie pod choinke niz z pełnym. Ale niekze ta. To was problem, nie mój.
No i gaździna dostała ten pikny prezent, co to my go wroz z kotem wyryktowali. Najpierw zdziwiła sie, co ta za dziwadło – gorcek z przyklejonym w środku woreckiem? Ale potem przecytała instrukcje i zrozumiała, ze to jest nie zoden gorcek, ino pikny samosprzątałek made in Japan, wyryktowany przez koncern Haumiau z samiućkiego Tokio. Kie przecytała, to pedziała, ze to barzo ładny prezent i ze jutro go wypróbuje. Zaniesła nasego samosprzątałka do kuchni i tamok zostawiła w kącie. Kie przed północom syćka posli na pasterke, kot weseł pod samosprzątałkowy gorcek. Nase urządzenie było gotowe do pracy.
A rano – heeej! – ale sie gaździna uciesyła, kie uwidziała, jak piknie to cudeńko działo! Kie ryktowała śniadanie, sięgła po chleb. No i ten chleb kapecke pokrusył sie przy krojeniu. Pare okrusków pospadało na podłoge. A wte – zaroz samosprzątałek pohyboł pod stół, piknie okruchy pozbieroł, a potem wrócił nazod w kąt kuchni. Potem gaździna zacęła przesypywać cukier do cukiernicy. Niefcący kapecke cukru wysypała na podłoge – samosprzątałek zaroz znów rusył i po kwili podłoga była cyściutko. A kie gaździnie spadł plasterek kiełbasy, to samosprzątałek wyskocył jak z procy i sprzątnął ten plasterek w mgnieniu oka. Troche ino gaździna sie zdziwiła, bo miała wrazenie, ze po tej kiełbasce ten jej nowy automatycny prezent zacął jakby mruceć z zadowolenia.
– A, to pewnie w brzuchu mi burcy – stwierdziła w końcu i posła do izby zanieść wygłodniałej rodzinie śniadanie.
Przez cały tydzień nas samosprzątałek sprawowoł sie piknie. Co nadawało sie do jedzenia – to schowany w nim kot zjadoł z apetytem. Co sie nie nadawało – to chowoł do worecka, a nocom my ten worecek oprózniali przesypując jego zawartość do śmietnika.
Jaze skońcył sie rok 2009, a zacął 2010. No i na samiućkim pocątku tego 2010 rocku, cyli dokładnie w łoński piątek, przyseł ku nom śwagier mojego bacy. Przyniesł ze sobom piknom flaske Łąckiej Śliwowicy. Gaździna i baca zaprosili śwagra do kuchni. Śwagier siodł przy stole i otworzył flaske. Baca sięgnął po kieliski. Ino kie fcioł je postawić na stole, to niefcący rękom o flaske zawadził i ta sie – kruca – przewróciła! Przytomno gaździna chyciła jom wartko i postawiła nazod. Ale zanim chyciła, to niestety nieco śliwowicki zdązyło sie na podłoge wylać. No to zaroz samosprzątałek ku mokrej plamie rusył. Schowony w urządzeniu kot zacął zlizywać śliwowice z podłogi. Kie zlizoł syćko, to zamiast wrócić do kąta – zacął chodzić zygzakiem to w jednom strone, to w drugom, pomiaukując przy tym.
– Cy mi sie wydoje – odezwała sie gaździna – cy ten samosprzątałek wymiaukuje „Pójdźmy wszyscy do stajenki”?
Śwagier wychylił sie zza stołu i poźreł na gaździniny prezent.
– Ejze! – zawołoł. – Spod tego wasego urządzenia wystoje cosi, co przybocowuje koci ogon!
Krucafuks! Co za sietniok z tego kota! Przez jego nieostrozność syćko mogło sie wydać!
– To pewnie pecyna kurzu – pedzioł baca. – Widocnie pojemnik w tej masynie juz sie zapchoł i trza go opróznić.
Baca podeseł do samosprzątałka, coby go podnieść. Na scynście kot pojął zamiar bacy i w jednej kwilecce wytrzeźwioł. Ku osłupieniu bacy, gaździny i śwagra samosprzątałek pohyboł przed siebie, z prowdziwie kociom zwinnościom wdrapoł sie na kuchenny blat, a potem na wisącom nad blatem safke.
– Krucafuks! – zaklął baca. – Cosi sie musiało tamok zepsuć!
– Ale chyba to urządzenie jest jesce na gwarancji? – odezwoł sie śwagier.
– Nie boce, cy była tamok jakosi gwarancja. Muse posukać – pedziała gaździna. – Ba coby móc to oddać do serwisu, to trza najpierw beskurcyje złapać.
– Tyz prowda – pedzioł baca.
Po cym wziął stołek, postawił przy safce i wlozł na niego. Juz, juz mioł uciekiniera chycić, kie samosprzątałek prychnął i hipnął ku oknu. Kot fcioł wylądować na parapecie, ale wykonując skok kapecke za mocno sie odbił i prasnął w sybe. Syba sie rozbiła i samosprzątałek wroz ze schowonym w nim kotem wypodł przez okno do pola.
– Łapmy werede! – zawołoł baca.
I wartko wroz z gaździnom i śwagrem wybiegł z chałupy. Zanim jednak zdązyli oni chałupe okrązyć i noleźć sie pod kuchennym oknem, samosprzątałek juz hyboł ku lasowi. Cało trójka puściła sie w pogoń, ale na polu lezoł spory śnieg, więc pościg wcale nie był łatwy. W końcu baca, gaździna i śwagier dali za wygranom. Bezradnie pozirali, jak samosprzątałek zniko między smrekami.
– Moze jesce ku nom wróci? – wyraził nadzieje baca.
– Wątpie – pedziała gaździna. – Wies przecie, ojciec, kielo śmieci w tyk nasyk lasak lezy. Takie urządzenie to na pewno nie wróci, dopóki tyk syćkik śmieci nie pozbiero. A zanim pozbiero, minie co najmniej sto roków.
– Jak to godajom za Wielkom Wodom: izi kam, izi goł – pedzioł śwagier. – Lepiej pódźmy juz ku chałupie. Co sie stało, to sie nie odstonie, ale to nie powód, coby pikno śliwowicka sie marnowała.
Baca i gaździna przyznali śwagrowi racje. I syćka posli nazod ku chałupie.
Po godzinie kot wrócił z lasa. Juz bez gorcka, co to za obudowe nasego samosprzątałka słuzył. Kie spytołek kota, co sie z gorckiem stało, ten burknął ino, cobyk go nie denerwowoł. Na scynście potem sie udobruchoł. No i my obaj dosli do wniosku, ze skoro gaździna telo roków obywała sie bez samosprzątałka, to właściwie takie urządzenie nie jest jej potrzebne. Ale kieby okazało sie, ze jest – to przed następnom Gwiazdkom popytomy jednak Mikołaja, coby takom masynke gaździnie w prezencie sprawił. Bo jako sami widzicie, ten nas egzemplorz nie nadawoł sie do Łąckiej Śliwowicy. A ten Mikołajowy moze bedzie? Hau!
Komentarze
Butelkę po śliwowicy łąckiej, tej prawdziwej – piliśmy powolutku, degustacyjnie i z namaszczeniem. A Mietecki jak nie ma, tak nie ma 🙁
Owczarku,
okruchy, kurze, paprochy… ale przynapitego, praśniętego chłopa, a nawet chipmunka… by nie wessał, ten samosprzątałek. Kot na wszelki wypadek wchodzi na szafę, ale koty są ostrożne, wiadomo 😉
O, i zaznaczam, że ja tradycyjnie mam mietłę i ścierę, a nie takie cuda.
Zdjęcie zrobiłam u Młodej Generacji, a gdzieżby… zamiatać im się nie chce 🙄
*korekta:
Butelke po śliwowicy łąckiej mam do tej pory, tej prawdziwej (…)
Są też samokosiarki do trawy, ale w nich siedzą małe owce. 🙂
W korporacji Haumiau
Popracować byś chciał
I wynaleźć tam robota,
Który wszystkim w ich kłopotach
Dobrą radę by dał.
Ja tylko ze spóźnionymi Naaaaaajlepszymi Życzeniami Noworocznymi (NŻN)… 😳
🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
(…Dwa zaległe wpisy przeczytam dopiero jutro, niestety… 🙁 )
Owczarku przypomniałeś mi piękne czasy, gdy miałam w domu takiego samosprzątałka 🙂 gdy tylko wchodziłam do kuchni, od razu zaczynał warować przy nodze i żaden smakowity skrawek nie miał nawet szans opaść na podłogę 😉 Posiadał wręcz – technologicznie zaawansowaną funkcję – hipnotycznego przyciągania różnych ścinków, plasterków i kruszynek.
Ech pięknie było…
Jednak zdążyłam…
Pięęęęknie dziękuję za świerczkowe życzenia (aż bym poszła zeksplorować sprawę, ale tam (chyyyyyba 😉 ) nie wolno 🙄 )…
Samosprzątałek wycisnął łzy rozbawienia pod roziskrzonym-rozsłonecznionym krakowskim niebem.
Najlepszego… raz jeszcze.
Sprzątania też samego-najlepszego – znaczy, samych radosnych sprzątań i innych drobnych a niezbędnych robótek – z docenieniem, żeśmy szczęściarzami wielkimi na tej ziemi, mając własny kąt, przytulny, estetyczny, wedle naszego gustu „zadizajniony” 😈 …i zawsze ze śpiewem na ustach a co najmniej – z nuceniem… 😀
(Osobiście lubię i odpoczywam a nawet uciekam czasem w takie (do)sprzątania, gdy przydałoby się wziąć do jakiejś NAPRAWDĘ TRUDNEJ roboty… i wielu moich znajomych tak ma… – wypucowane na błysk pokrętła przy kuchenkach gazowych gdy czas startować do programu, grafiki, tłumaczenia, recenzji, trudnej opinii… 😉 )
Oj, też bym chciala takiego samosprzątalka. Ale, w ubieglym roku kupilam sobie szczotkę na parę; miala tak sprzątać bez chemii, że tylko marzyć. No i czem prędzej ją oddalam. Wolę sprzątać tradycyjnie!!!!!!!! 😀
Hortensjo,
ten samosprzątałek ze zdjęcia to taki mini-odkurzacz, wciaga kurz i okruszki, generalnego sprzątania nie zrobi, a ponieważ jest okrągły, pod ścianami i po kątach i tak trzeba z mietłą i ścierą. Ale główne polacie uładzi 😉
I z chemią nie ma nic wspólnego, raczej z mechaniką. Nie jest głośny, jak tradycyjny odkurzacz prowadzony za rączkę, ot, tak sobie pomrukuje.
Jakby mi kto dał, to wzięłabym, czemu nie 😉
Alicjo,
i ja bym wzięla, czemu nie. Marzę o cichym odkurzaczu. 🙂
To moze by i samojodek, samopijek i samotrowiec-zastodolec. A kieby jesce samocytok, samopisac, samomyślec z cołkim syćkorobcem?
Mozno by se, z wybałusonymi ocyskami i rozwartom gembom, pozirać kielo
tyn bozy świat piekny jes do cudu, a i w budzie ugwarzować o cednie z cym!
Do pirsego chycenio za ciupagi, mietły i samobije tyz.
Taki rewelacyjny wynalazek padł przez nielegalne oprogramowanie ( bo Łącka wciąż nielegalna, jak rozumiem)! 😆
Dodatkowa radość to wyobrażenie sobie guglowego tłumaczenia instrukcji – te tłumaczenia, to zawsze duża uciecha, a już instrukcja obsługi czegokolwiek, to musi być naprawdę coś! 🙂
Hortensjo, zastanawiałam się nad taką szczotką na parę, jeszcze nie kupiłam – co z nią nie tak?
Jestem tyz spod znaku mietly i szmaty! A ostatnio to nawet na kolanach podloge szorowalam,bo cos nie chciala zaraza blyszczec 🙁 A powinna,jak zapewnial producent stosownego mazidla?!
Widzialam raz taka kosiarke-robota.Chyba nie jest to durne urzadzenie,ino trzeba jeszcze miec duuuuuuuuuzy ogrod i duuuuuuuuuuuzo trawy 😉
A u nas znowu snieg pada.Niech go licho porwie.Jutro moze sie jakos doslizgam do klubu,bo pora rakieta troszke pomachac.
Salute amici.
PS.Owczarku pyszna opowiesc! 🙂
Do Alecki
„okruchy, kurze, paprochy… ale przynapitego, praśniętego chłopa, a nawet chipmunka…”
A! To w takim rozie na przykład Janiela by tego samosprzątałka nie kupiła. Tyz by sie ogranicyła do mietły i ściery. A zwłasca wałka – bo kie chłop przynapity do chałupy wraco, to Janiela cynściej chyto za wałek niz za ściere 😀
Do TesTeqecka
„W korporacji Haumiau
Popracować byś chciał
I wynaleźć tam robota,
Który wszystkim w ich kłopotach
Dobrą radę by dał.”
Juz do historii odesły casy
Wyzysku robotnicej klasy.
Dziś wyzyskuje sie klase nowom –
Nie robotnicom, ba robotowom 😀
Do Basiecki
„Ja tylko ze spóźnionymi Naaaaaajlepszymi Życzeniami Noworocznymi”
Dzięki, Basiecko. A zycenia wcale nie som spóźnione. Spóźnione to by były dopiero 1 stycnia 2001 rocku.
„Samosprzątałek wycisnął łzy rozbawienia pod roziskrzonym-rozsłonecznionym krakowskim niebem.”
Tak se myśle, Basiecko, ze kieby ten nas samosprzątałek kapecke więcej śliwowicki wypił, to osobiście jaze pod krakowskie niebo by dotorł 😀
😀
Do Emilecki
„Owczarku przypomniałeś mi piękne czasy, gdy miałam w domu takiego samosprzątałka 🙂 gdy tylko wchodziłam do kuchni, od razu zaczynał warować przy nodze i żaden smakowity skrawek nie miał nawet szans opaść na podłogę 😉 Posiadał wręcz – technologicznie zaawansowaną funkcję – hipnotycznego przyciągania różnych ścinków, plasterków i kruszynek. Ech pięknie było…”
Słysołek, Emilecko, ze tutok najbardziej skutecne som samosprzątałki marki Jamnik. Ale moze ftosi zno jesce skutecniejse? 😀
Do Hortensjecki
„w ubieglym roku kupilam sobie szczotkę na parę; miala tak sprzątać bez chemii, że tylko marzyć. No i czem prędzej ją oddalam. Wolę sprzątać tradycyjnie!!!!!!!!”
A bo moze z tom scotkom, Hortensjecko, było tak, jak jest z nieftórymi „genialnymi” urządzeniami do krojenia owoców i warzyw? Piknie krojom, ino potem umycie tyk urządzeń zabiero telo casu, kielo zabrałoby pokrojenie zwycajnym nozem 😀
Do Józeficka
„Mozno by se, z wybałusonymi ocyskami i rozwartom gembom, pozirać kielo tyn bozy świat piekny jes do cudu”
Ocywiście mozno, Józeficku, ba mozno by tyz wyręcyć sie samowybałusacem, samorozwyrtacem i samopoziracem 😀
Do Alsecki
„Dodatkowa radość to wyobrażenie sobie guglowego tłumaczenia instrukcji – te tłumaczenia, to zawsze duża uciecha”
Teroz ino, Alsecko, muse sie naucyć tyk języków, na ftóre jo se w Guglak potłumacyłek te swojom instrukcje. A kie sie nauce – to wte bede mógł sie piknie pośmiać 😀
Do Anecki
„A u nas znowu snieg pada.Niech go licho porwie.Jutro moze sie jakos doslizgam do klubu,bo pora rakieta troszke pomachac.”
No to moze być i tak, Anecko, ze bedzies musiała przerobić swojom rakiete tenisowom na kij hokejowy. Abo zagrać w tenisa na łyzwak 😀
Pięknego Sprzątałka wyktowaliście z kotem.
Myślę, że ten fabryczny nie umywał się do waszego.
Sprzątałek mruczący, chodzący zygzakiem, na mój dusiu, to jest bardzo miły odkurzacz. 😆
Musicie nasłuchiwać, czy gaździna nie wspomina garczka… Tfu! Samosprzątałka z tęsknotą. Ja bym wspominała. 😀
Wysłałam stronę z ofertami do syna, może ich zainteresować, ukochana jest alergiczką.
Also,
szczotka miala robić prawie wszystko, zbierać kurz z podlogi, czyścić dywany, myć glazurę. W efekcie z dywanów w ogóle nic nie zbierala, na podlodze byly smugi wody i trzeba bylo brać szmatę i ścierać.
Glazury już nie próbowalam nawet myć, bo bylam zla. Kupując ją nie sprawdzilam jaka to produkcja, oczywiście chińska. Może gdyby to byla szczotka jakiejś zachodniej firmy, byla by lepsza, ale już nie mam cierpliwości sprawdzać. 🙂
Bry!
Śniegi u mnie, sypie a sypie 🙄
Hortensjo, samosprzatałek sam łaził, ale i tak mietła po katach musiała… Ja bym od razu w taką cudowna mietłę nie wierzyła, ze ona to wszystko będzie robiła. I to chyba nie sprawa tego, kto wyprodukował, tylko – kto zaprojektował. U mnie czego się nie tknę, jest Made in China, a działa. Prawdziwe, i to nawet samolatające mietły mają czarownice 😉
Hortensjo,
dzięki! Taką szczotkę bardzo polecała mi przyjaciółka, która używała jej w Niemczech i wypatrzyła w naszej TV, ale z kolei koleżanka, która mieszka cztery bramy dalej i kupiła, jest niezadowolona. Prosiłam ją, żeby mi pożyczyła na chwilę, bo chciałam wypróbować, ale jakoś bez entuzjazmu do tego podeszła, więc nie nalegałam. Twoja opinia jest decydująca – nie kupię!
A więc tradycyjnie – żadnych samosprzątałków, samowybałuszaczy, samotrowców-zastodolców (aż się boję pomyśleć,co to takiego), samopijców i samozachwycaczy! 🙂
Sprzątanie zostawiam na kiedyś tam, ale dzisiaj wybałuszałam ślepia na urodę świata (piękny dzień u nas!) i się zachwycałam, teraz się sama osobiście napiję piwa i polatam po blogach. Na więcej nie mam sił ani ochoty – niedawno wróciłam do domu.
Miłego wieczoru! 🙂
Kupiłam sobie magnes na lodówkę z tekstem ‚Nudne kobiety mają nieskazitelnie czyste domy’ – to pewnie nie jest prawda, ale dobrze mi robi na samopoczucie. 🙂
Myślę, Also, że to była bardzo rozsądna decyzja. 😀
Alsa,
szczera prawda, dlatego u mnie w domu cały czas burdel na kółkach 😉
Przydałaby się sprzataczka, co to by wszystko sama wysprzatała, łącznie z porządkami w szafach i tak dalej, no i dochodziła raz na tydzień, trzymać porządek. Idę wrzucić pranie do pralki, na tyle jeszcze siły z siebie wykrzesam, zejść na dół 8 schodków… tylko to kurs na 3 razy, bo trzeba raz jeszcze… i do suszarki… i po wysuszone 🙄
Porządki w szafach… – przestałam już o tym myśleć, bo w naszym domu to się ‚nie przyjęło’, chociaż mam w rodzinie osoby, które takowe mają na stałe.
Sprzątaczki – fajna sprawa! Nie zapomnę, jak przed laty nowe okna umyła mi jedna taka pani ‚Pronto’ w sprayu! 😆 Szlochałam zdzierając to z szyb! 😆
Alicjo, zmobilizowałas mnie – ściągnęłam pranie z suszarki i pirzgnęłam do garderoby, żeby mnie w oczy nie kłuło.
No, dobra – sprzątanie odwalone – a co czytacie w te zimowe wieczory? Proszę o takie mniej ambitne podpowiedzi. 😉
No, dobra – ambitne też mogą być, go widzę, że Buda zamilkła na tak niestosowną z mojej strony propozycję. 😉
…Janusz Wiśniewski – „Bikini”. Zaczęłam wczoraj wieczorem, musiałam odłożyć Grocholi „Podanie o miłość”, bo smętna, a ja nie w nastroju, wszak karnawał! To już druga jej nie lekka, łatwa i przyjemna głupotka (tytuł pierwszej zapomniałam), tylko cięższy kaliber.
O swoich szafach nie wypowiadaj się w taki sposób, Also, bo ja je akurat znam i Cię tu zadenuncjuję, że łżesz w żywe oczy. A już ta szafa „wchodząca” na górze (garderoba, rozumiem), gdzie wszystko w kosteczkę karnie poukładane na półkach od podłogi po sufit…! Pirzgnęłaś do garderoby pranie, ale pewnie jutro poprasujesz i poskładasz, o!
Idę smażyć placki ziemniaczane dla głodomora. Zapraszam, niech wpada, kto chce, ziemniaków mam 4 kg. 🙂
„Podania …” nie znam, a to inne nie lekkie, to chyba „Trzepot skrzydeł” – dla mnie znaczące, bo jakby trochę o mojej córce. 🙁
Warto to „Bikini”? Znam tylko pierwszą powieść Wiśniewskiego, mam nawet autograf, a co!
A czy ktoś czytał „Wrońca” Dukaja? Znam inne jego, a ta podobno inna.
Alicjo, coś Ci się miesza z tą moją garderobą – tam większość szuflad i wieszaków, ale miło, że tak to oceniasz! Gdyby nie szafa z drzwiami i reszta domu, to miałabym szansę wyjść na nudną kobietę! 😆
Ja chyba mam same zbyt ambitne i bez to nie mogę się zabrać.
Skończyłam właśnie książkę reklamowaną jako ostatni wywiad z prof. Świderkówną pt. „Niejedno imę miłości”.
Jestem rozczarowana poziomem pytań i prowadzeniem rozmowy, wygląda na to, że wydawnictwo „Adam” koniecznie chciało trochę zarobić.
Mam stos książek Pana Leszka Kołakowskiego i mnogo, mnogo drugich. Jedne ciekawsze od drugich, tylko zapału coś mi brak.
Poza tym, zanim przeczytam tygodniową prasę, to już następna jest. 🙁
Z tą prasą też tak mam! 🙂
Mt7 – z tego wynika, że to nie są lektury na zimowe noce. 😉
Zaraz sobie wynajdę coś dawnego-znanego do poduchy i się oddalę.
Dobrej nocy i pięknych snów, mili moi! 🙂
Do EMTeSiódemecki
„Sprzątałek mruczący, chodzący zygzakiem, na mój dusiu, to jest bardzo miły odkurzacz.”
Co prowda, to prowda, EMTeSiódemecko. Po zakońconym sprzątaniu mozno jesce taki odkurzac pogłaskać.
„Poza tym, zanim przeczytam tygodniową prasę, to już następna jest.”
Cytonie tyźniowej prasy mo jednom zalete – wiadomości, ftórymi nos tamok strasom, som juz od tyźnia nieaktualne 😀
Do Hortensjecki
„Kupując ją nie sprawdzilam jaka to produkcja, oczywiście chińska. Może gdyby to byla szczotka jakiejś zachodniej firmy, byla by lepsza, ale już nie mam cierpliwości sprawdzać.”
Podobno te miemieckiej produkcji som całkiem dobre, Hortensjecko. Ale cóz, po takik doświadceniak to niek producenci takik urządzeń sie martwiom, coby wkupić sie w Twoje łaski. Na przykład Ci słono zapłacom za kupno takiej scotki 😀
Do Alecki
„Prawdziwe, i to nawet samolatające mietły mają czarownice”
No ale takie carownice to pewnie tyz kasi te miotły se kupujom. Moze w downyk casak ryktowały se same. Ale dzisiok – komu fciałoby sie samemu latającom miotłe ryktować? Na pewno kupujom.
„Idę smażyć placki ziemniaczane dla głodomora. Zapraszam, niech wpada, kto chce, ziemniaków mam 4 kg.”
Placki z gruli? O, Jezusicku! Alecko, juz pędze!!!!! 😀
Do Alsecki
„Kupiłam sobie magnes na lodówkę z tekstem ‚Nudne kobiety mają nieskazitelnie czyste domy’ – to pewnie nie jest prawda, ale dobrze mi robi na samopoczucie.”
To jest prowda pod warunkiem, ze pscoły som nudne. Bo właśnie ule som nieskazitelnie cyste. Podobno bardziej sterylne niz pikno nowocesno sala operacyjno. Ale mos racje, Alsecko – wozne jest, coby piknie na samopocucie działało.
„a co czytacie w te zimowe wieczory?”
Jo? Wcora to „Nieznane przygody Mikołajka”. Ino okazało sie, ze to jest do przecytania w jednom godzinke 😀
Och, Owczarku, naprawde! Moze jeszcze na nowo penicyline wymyslisz?!
Przeciez ja juz lata temu taka samosprzatalke wymyslilem:
http://www.youtube.com/watch?v=ewdbilSWjaM&feature=related
A na ucho Ci powiem: odkurzacz odkurzaczem, ale gazdziny najbardzioej lubia na gwiazdke diamenty oprawione w zloto, a juz przynajmniej cos klaszmirowego na plecy… 😈
Wszystkiego najlepszegop w Nowym Roku! 😈
Zima paskuda stale atakuje…………………..ale,ale przecie mamy w budzie tyle kotow!? Chyba najwyzszy czas rozejrzec sie za jakims „futrem” 😆
Wlasciwie nie jestem milosniczka prawdziwych futer,ale jak zdrowo przymrozi,to kto wie???Taki kot pod reka,calkiem pozytecza istota!!! 😉
Wczoraj nareszcie wznowili w naszej TiVu „Zdesperowane kobitki”,wyglada na to,ze bedzie sie dzialo,oj bedzie 🙂
Ciao amici.
Do Mordechajecka
Na mój dusicku! Jeśli temu kotu nifto jesce nie doł prawa jazdy, to jest to wielko niesprawiedliwość!
„ale gazdziny najbardzioej lubia na gwiazdke diamenty oprawione w zloto, a juz przynajmniej cos klaszmirowego na plecy”
A to chyba prowda. Przecie juz poni Marilyn Monroe śpiewała „Diamonds are a gaździnas best friend” 😀
Do Anecki
Co by nie godać, futra nasyk kotów majom jednom piknom zalete – som ZYWE!
No a tutok w Polsce niek sie nie leniom, ino niek tyz kolejny sezon „Zdesperowanyk kobitek” nadawać zacnom! Wartko! 😀
Miło znowu widzieć Kota Mordechaja w Budzie. 🙂 Film cudny! 🙂
Ano – a którą serię „Zdesperowanych” u Was pokazują?
Moje żywe futro patrzy na mnie ze złością spod choinki po kolejnej próbie czesania – udało się częściowo. Bardzo częściowo.
Alsa,
pokaż Franciszce to zdjęcie i zapytaj, czy woli sie poddać czesaniu, czy goleniu, jak jej sie futro smechaci nie do rozczesania. Moze zaskoczy…
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/ZOO/Koty/Koty_rozne/Chcieli zrobic ze mnie lwa,idioci!.jpg
Do Alsecki
„Ano – a którą serię ‚Zdesperowanych’ u Was pokazują?”
Podejrzewom, ze te, na ftórom u nos trza jesce pockać. Ale obacymy, co Anecka powie 😀
Do Alecki
„pokaż Franciszce to zdjęcie i zapytaj, czy woli sie poddać czesaniu, czy goleniu, jak jej sie futro smechaci nie do rozczesania.”
Jeśli Francisecka obejrzy Mordechajeckowy filmik, to pewnie wybiere trzeciom mozliwość – przejazdzke na samosprzątałku 😀
zara naprawię…sznurek…
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/ZOO/Koty/Chcieli_zrobic_ze_mnie_lwa.jpg
Łotr mnie wkurzył – jaki niepoprawny kod, parszywcu?!
A pisałam, że nie ma mowy, żebym pokazała Kici to zdjęcie – już dość stresów przeżyła! 👿
No to wychowuj ją bezstresowo… a jak futro sie skudli, to nie będzie rady i trzeba bedzie powycinać te tam….
Swoją droga, czego elegantka nie chce dbać o swoje futro? 😯
Powinna doceniać, że Ci się chce ją czesać 🙄
Powodzenia!
A moze fce, ino tak kokietuje? 😀
No, ‚miętka’ jestem… 🙁
Zauważyłam komentarz lili150, który odnosi się do wpisu (albo komentarzy – nie mam siły teraz sprawdzać) z 2007 roku! 😯
Kokietuje – pazurami i zębami!
„Diamonds are a gaździnas best friend” 😆 😆 😆
Aż mnie brzuch boli!
Mordeczko, stęskniłam się za Tobą. Wpadaj częściej! 😀
Dziewczyny, tu jest nowy odcinek:
http://iitv.info/gotowe-na-wszystko/
Chyba Emi podała, fajna stronka. 🙂
Mnie przez dwadzieścia kilka lat nie uadało się ani razu wyczesać Cyrusa vel Cyryla.
Spilśniał się, skalpował, wyglądał w porywach, że szkoda gadać, a później porastał i znowu był puszysty.
Zawsze mnie ciekawiło, jak udaje się niektórym wyczesywać swoich pupilów.
Ja po obleceniu ścian i sufitów dawałam za wygraną, pod szafą się nie mieściłam.
No, ktoś mnie rozumie! 🙂 Ale wciąż próbuję.
Tę stronkę od Emi pamiętam, ale używałam tylko do uzupełnienia zaległości – na bieżąco wolę na dużym ekranie i ‚na leżaka’. 🙂
Zimno mi, więc lecę pod kordełkę i poczytam sobie Goddarda do poduchy – dzięki sklerozie, nie pamiętam zakończenia.
Dobrej nocy i pięknych snów, mili moi! 🙂
Bry!
Nadal zima, minusowo. Czy ktos wie, co u Jędrzeja? Nie widać go dosyć długo 🙁
Z lektur – czytam to „Bikini”. Lekkie, łatwe i przyjemne nie jest, ale duzo do czytania, a teraz mi się czegoś takiego chce.
O, ale się wszyscy nagadali… zgasić światło, czy ktoś jeszzce dycha? Jak dycha, to niech najwyżej zaświeci sobie. *Bobranoc* z kraju bobrów 🙂