Nietypowe Święta

… i po Świętak. Nie wiem, jak przebiegły one w inksyk chałupak, ale w mojej – barzo nietypowo. Pewnie fcecie wiedzieć dlocego? Cy moze dlotego, ze zabrakło choinki? Nie! Bo choinka była! Barzo pikno, z piknymi bombkami, lampkami i łańcuchami. Inkso rzec, ze pod koniec wigilijnej wiecerzy bombek było mniej niz na pocątku. Bo kie najmłodse wnuki bacy i gaździny kapecke sie rozbrykały, to pare tyk bombek stłukły. Wte dzieci bacy i gaździny zacęły krzyceć:
– Dlocego rozrabiocie?! Nie wolno rozrabiać!
Wte z kolei baca i gaździna zacęli krzyceć:
– Dlocego krzycycie na nase wnuki?! Nie wolno krzyceć na nase wnuki!
– A dlocego wy krzycycie, ze my krzycymy?! Przecie te beskurcyje potłukły bombki!
– I co z tego? To i tak były najbrzydse bombki na tej choince – odpowiedzieli baca i gaździna. – Więc w sumie to barzo dobrze, ze juz ik nimo.

Na mój dusiu! Mój baca i mojo gaździna to majom tutok jakiesi sakramenckie scynście! Odkąd sięgom pamięciom, to kielo rozy wnuki im bombki stłukom, wse okazuje sie, ze to były akurat barzo brzyćkie bombki, więc nimo cego załować i ślus.

Ale tak w ogóle te syćkie krzyki trwały ino kwilecke. Kwilecke tak krótkom, ze niebezpieceństwa zakłócenia świątecnej atmosfery nie było. Haj.

Cy w Wigilie zabrakło u nos prezentów? Na mój dusiu! Jasne ze nie! Święty Mikołaj spisoł sie piknie! Prezentów przyniesł telo, ze gaździna to nawet zawołała, ze on chyba zwariowoł, obdarowując jom tak straśnie drogimi rzecami! No ale jeśli to, co gaździna pedziała, jest prowdom, to chyba dobrze? Bo to przecie lepiej, coby Mikołaj był kapecke zwariowany, niz coby był ponurym świętoskiem jak jaki pon Tartuffe abo inksy Scholastyk od Igraszek z diabłem.

Cy zabrakło kolędowania? Tyz nie zabrakło! Choć jednym to śpiewanie kolęd wychodziło lepiej, a inksym gorzej. Dobrze jednak ze ci, co śpiewali najgorzej, nie byli pasterzami w Betlejemie. Bo kieby nimi byli i kieby zacęli w tym Betlejemie śpiewać małemu Poniezuskowi, to Święto Rodzina chyba uciekłaby do Egiptu duzo sybciej, niz to było w planie. A wte bidni by byli syćka trzej królowie, kie po pełnej trudów podrózy, zastaliby ino pustom stajenke.

Nie zabrakło tyz piknego świątecnego jedzenia. Było go telo, kielo miecy u króla Jagiełły, cyli dostatek. Kot piknie objodł sie rybkami, a jo – pastetem, kiełbasom i róznymi inksymi wędlinami. Ocywiście nie byli my samolubami i kapecke jedzenia ostawili my ludziom, coby tyz se pojedli.

No to w końcu co było u nos nietypowego? Powiem wom. Otóz zgodnie z bozonarodzeniowom tradycjom w telewizji nadali pewien film. Ocywiście wiecie jaki – Kevin sam w domu. Nawet dwa rozy go nadali! Roz w sobote, a potem w niedziele była powtórka. I wyobroźcie se, ostomili, ze ani baca, ani gaździna, ani nifto z goscącej u nos rodziny… nie mioł ochoty na oglądanie tego filmu. Bajuści. Padały rózne pomysły, co w te Święta robić, ba ten cały Kevin w ogóle nie był brany pod uwage. I dlotego właśnie łońskie Święta w mojej chałupie były barzo nietypowymi Świętami. Barzo, ale to barzo nietypowymi. Hau!

P.S. A tuz przed Świętami nowy gość ku Owcarkówce zawędrowoł – Doktorecek No. Trza go zatem piknie tutok powitać! Haj 😀