religia – śleboda = zabobon

Jeśli Wikipedia godo prowde, to na świecie jest jaz dziesięć tysięcy religii… Dziesięć tysięcy! Krucafuks! To chyba duzo? I ftórom z nik bidny cłek mo wyznawać? Cy powinien po prostu wybrać wiare swyk przodków? A moze – w zalezności od tego, kany sie nojdzie – powinien stosować sie do zasady: jeśli zajdzies miedzy wrony, musis wierzyć w to, co one? Cyli cosi w rodzaju cuius regio, eius religio? Jo se myśle, ostomili, ze odpowiedź mozno noleźć w kazaniu, ftóre dziewiętnoście roków temu wygłosił najsłynniejsy góralski filozof, jegomość Tischner z Łopusznej. Te dziewiętnoście roków temu, w piknym klastorze klarysek w Starym Sączu, pedzioł on tak:

Jeżeli czujesz się w religii istotą zniewoloną, to rzuć tę religię, bo ona nie jest twoją religią prawdziwą, bo to jest w gruncie rzeczy zabobon, a nie religia. Religia, wiara, łaska niesie ze sobą doświadczenie wolności. Wolności służącej, wolności obowiązkowej, wolności związanej – ale jednak wolności.*

Niejednego „prowdziwego Polaka” takie słowa mogom oburzyć. „Prowdziwy Polak” moze pomyśleć: „Tak godo katolicki ksiądz? To niedopuscalne! Ksiądz powininien godać, ze kozdy – cy mu sie to podobo cy nie – mo obowiązek być katolikiem! Co to za ksiądz, ftóry inacej godo!” Mozliwe, ze nawet wśród tyk, co Tischnerowe słowa usłyseli na zywo, noleźli sie tacy, co tak pomyśleli. Ale cy w takim rozie pomyśleli tyz o inksej rzecy? O tym, co to znacy, ze Pon Bócek doł kozdemu cłekowi wolnom wole? Bo przecie kieby jom doł, a zarozem kazoł wyznawać zniewalającom religie, to tak jakby doł te wolnom wole i jednoceśnie jej nie doł! Krucafuks! Nie wiem, jak wy ludzie, ale jo Pona Bócka o takie nielogicności nie posądzom. Haj.

Tak więc barzo mi sie podobo to, co w tym Starym Sączu jegomość pedzioł. To pikno wskazówka dlo tyk, ftórzy nie majom pewności, w co wierzyć. Trza se po prostu postawić pytanie: „Ftóro z 10 tysięcy istniejącyk na świecie religii doje mi najpikniejsom ślebode?” A potem trza se ucciwie odpowiedzieć. Ale koniecnie ucciwie – bo inacej odpowiedź bedzie do rzyci. No i komu wyjdzie na to, ze najwięksom ślebode doje mu katolicyzm – ten powinien być katolikiem. Komu wyjdzie, ze najwięksom ślebode doje mu protestantyzm – powinien być protestantem. A komu wyjdzie, ze jedno z pozostałyk 9.998 religii – to jom właśnie powinien wyznawać. I telo. Moze być ocywiście i tak, ze ftosi najbardziej ślebodny bedzie sie cuł jako agnostyk abo ateista. No to wte tyz sprawa jest jasno: powinien być agnostykiem abo ateistom. Haj.

Owsem, mógłby sie noleźć taki „spryciorz”, co to zaroz by zawołoł: „Na moj dusiu! Jo se wybiere takom religie, ka nimo zodnyk nakazów, ino mozno robić syćko, co sie fce. A jeśli takiej religii nimo, to jo zaroz se jom wymyśle i bede jom piknie wyznawoł.” Ale nimo tak łatwo! Syćka przecie wiedzom, ze wolność to nie to samo co samowola, ze wolność to nie ino prawa, ale obowiązki tyz. I dlotego ślebodny wierzący mo jakiesi obowiązki, ślebodny agnostyk je mo i ślebodny ateista tyz.

No… moze kapecke przesadziłek, godając, ze syćka to wiedzom. Ale spośród bywalców Owcarkówki – chyba syćka. Haj.

Teoretycnie moze być ino jeden kłopot. Powiedzmy, ze jest jakiesi małzeństwo. No i w tym małzeństwie chłopu wyjdzie na to, ze najwięcej ślebody doje mu jedno religia, a babie – ze drugo. I co wte sie stonie? Cy to nie grozi, ze ten związek rozpodnie sie z powodu róznic religijnyk? Jo se myśle, ze wcale nie musi sie rozpadać. Przybocuje se taki jeden wywiad telewizyjny z poniom Izom Małyszowom. Poni Iza pedziała tamok, ze ona jest katolickom, a jej Adaś – protestantem. Mimo to som barzo piknom parom! Haj. Ba to jesce nie syćko! Z rodzicami poni Izy jest podobnie – jej mama to katolicka, a ojciec to protestant. I tyz som piknom parom! Jak to mozliwe? Cóz, być moze to scynśliwe wspólne zywobycie zawdzięcajom właśnie temu, ze oni syćka wyznajom religie, a nie zabobon? Ze som ślebodnymi, religijnymi ludźmi, a nie zabobonnymi śleptokami? Heeej! Całkiem mozliwe, ze tak właśnie jest. Całkiem mozliwe, ostomili… Hau!

P.S. W poniedziałek Profesoreckowe imieniny bedom. No to zdrowie Profesorecka! 😀

* J. Tischner, Wiara ze słuchania. Kazania starosądeckie 1980-1992, Kraków 2009, s. 346.