Władze stanu Nevada niek zyjom wiecnie!

Kiedyś musiało się to w końcu stać. Władze amerykańskiego stanu Nevada wydały pierwsze prawo jazdy… samochodowi. Testowana od dłuższego czasu bezzałogowa Toyota Prius otrzymała w końcu licencję na poruszanie się po publicznych drogach bez kierowcy. […] Śladem Nevady zamierzają iść inne stany, które zapowiedziały już wprowadzenie podobnych zezwoleń. Zmodyfikowana przez firmę Google Toyota Prius przejechała w fazie testów 225 tysięcy kilometrów bez najmniejszej stłuczki. Nie licząc przypadku, gdy najechał na nią podczas postoju na czerwonym świetle inny samochód. Po otrzymaniu licencji Prius Google’a może poruszać się bez kierowcy czuwającego w kabinie. Testy potwierdziły, że komputer jest w stanie analizować sytuację na drodze i reagować na jej zmiany szybciej i znacznie bezpieczniej niż człowiek. Władze Nevady wierzą, że auta bez kierowcy są przyszłością, od której już nie uciekniemy.*

Tak w jednej gazecie motoryzacyjnej napisali. Kie to przecytołek, najpierw postanowiłek sprawdzić, cy to nie jest przypadkiem jakisi spóźniony primaaprilis. Ba zaroz potem uznołek, ze właściwie to po co sprawdzać? Przecie nawet jeśli to bojka – pewnie i tak za niedługo przeinacy sie w prowde. Bajako.

A tak w ogóle ten cały eksperyment z tom nowom Toyotom jest kolejnym dowodem na to, ze Polaków mozno spotkać wsędy – nawet w takim stanie Nevada. No bo przecytojcie, ostomili, jesce roz kawałecek z zacytowanego wyzej artykułu: Toyota Prius przejechała w fazie testów 225 tysięcy kilometrów bez najmniejszej stłuczki. Nie licząc przypadku, gdy najechał na nią podczas postoju na czerwonym świetle inny samochód. Widzicie? Z tyk słów jasno wyniko, ze ten samochód na tej swojej trasie co najmniej roz… musioł sie natknąć na polskiego kierowce.

Ba tak poza tym to jak sie wom takie auto bez kierowcy podobo? Dlo mnie – to cosi piknego! Nie boce cy juz wom godołek, ze jo casami pozycom samochód od mojego bacy. Ocywiście pozycom tak, coby baca nic o tym nie wiedzioł. Ale być owcarkiem-kierowcom to wcale nie jest łatwe. Przednimi łapami i zębami obyrtom kierownice. Tylnymi naciskom te syćkie pedały. Ale zmieniać biegów – juz nimom jak. Moge ino przed rozpocęciem jazdy wrzucić pierwsy bieg i potem cały cas jechać ino na tej jedynce. Haj. Wprowdzie – pewnie z myślom o psak kierującyk autami – wynoleziono cosi takiego jak automatycno skrzynia biegów, ba baca jakosi nimo ochoty kupić auta z tym jakze piknym wynalazkiem. Jeśli jednak spełni sie to, w co wierzą władze Nevady, ze auta bez kierowcy są przyszłością, od której już nie uciekniemy, to rozumiem, ze mój baca tyz nie ucieknie? Byłaby to dlo mnie barzo dobro wiadomość! Nie ino dlotego, ze łatwiej mi bedzie jeździć, ale z jesce jednego powodu. Kie na polskik drogak zawierchujom takie mądre auta, to juz nie bedzie wypadków samochodowyk. A wte stracom sens te syćkie sakramencko drogie, ba obowiązkowe ubezpiecenia OC. A jak mój baca nie bedzie juz musioł tego OC płacić, to bedzie mioł więcej dutków na Smadnego Mnicha. A jak bedzie mioł więcej Smadnego Mnicha, to jo bede mógł wykradać mu więcej flasek… O, Jezusicku! Dzięki wielkie władzom stanu Nevada za to, ze rozpocęły nowy, taki pikny rozdział w historii motoryzacji! Oby zyły wiecnie!!!

A cy po autak bez kierowców przyjdzie kolej na samoloty bez pilotów? Pewnie tak. No to tyz piknie. Bo taki samolot bedzie mógł mieć kozdy, bez koniecności posiadania licencji pilota. Jest więc sansa, ze mój baca tyz se jakisi samolocik kupi. No to jo bede se ten samolocik casami pozycoł. I bede mógł na przykład polatać nad Turbaczem, coby wypatrywać turystów z najlepsymi kanapkami. Abo bede z góry poziroł, do ftórego Felkowego sklepu spozywcego jedzie najlepso dostawa jakisik przysmaków. Abo wezme se kawałecek kiełbasy jałowcowej i kaze takiemu samopilotującemu sie samolotowi polecieć za ocean i wylądować na Piątej Alei w Nowym Jorku. Kie wyląduje, póde z tom kiełbasom do sklepu firmy Tiffany & Co. Tamok kiełbase zjem i od tej pory… bede sie mógł wreście piknie kwolić, ze jodłek śniadanie u Tiffany’ego. Hau!

P.S.1. Cy ceko nos w najblizsy poniedziałek cosi dobrego? Pewnie ze tak! Misieckowe imieniny! No to zdrowie Misiecka! 😀

P.S.2. A we cwortek dwie dobre rzecy nos cekajom – imieniny Aleckowe i Alseckowe. Zdrowie Alecki i Alsecki! 😀

* K. Burmajster, W końcu się stało, „Motor” 2012, nr 20 (3073), s. 3.