Tatrzański śmietnik narodowy
Gdy wszelkiego rodzaju „święta” wtłaczają w Tatry tysiące wycieczkowiczów, gdy kolejka wyrzuca codziennie na szczyt Kasprowego setki narciarzy i drugie tyle ceprów, gdy każda walniejsza dolina tatrzańska „cieszy się” posiadaniem zagospodarowanego schroniska, z tą chwilą minął szczęśliwy okres, w którym porządkującym wnętrze Tatr był halny albo inny pomniejszy wiaterek.
Dziś najbardziej rozszalały halny nie upora się z bogactwem śmieci, zalegających dna kotłów górskich, brzegi stawów i popularne hale. […] Moc drukowanego słowa, pod postacią zmiętych gazet, leży śród kosodrzewiny, w zieleni traw, w piarżystych zboczach. Wszelkiego rodzaju puszki zaścielają dna stawów, a skorupy jaj, obierzyny z owoców, jarzyn i kiełbas świadczą o apetycie wędrowców. […]
Zwłaszcza wiosną, po zejściu śniegów z popularnych szlaków narciarskich, dębieje przechodzień, jakie przedmioty potrafi zgubić bliźni.. […] Lato przynosi inną falę nieczystości: papiery, papierzyska, służące do opakowania, do czytania i do innych funkcji. Ten sposób zanieczyszczenia nie kumuluje się w jakieś sterty, lecz rozpościera się cienką warstwą na cały obszar polskich Tatr.
Na mój dusiu… – fciałoby sie westchąć – autor tyk słów mo racje. Absolutnom racje. Tak sie niestety w tyk nasyk Tatrak dzieje, ze turyści nie sanujom przyrody, nie myślom o zachowaniu piknyk widocków dlo przysłyk pokoleń, ino traktujom góry jak jeden wielki kubeł na śmieci. Co to sie kruca porobiło? Przecie nie wse było tak źle! Przed wojnom było inacej – wte turyści piknie o nase góry dbali, rozumieli, ze góry to wspólne dobro, za ftóre odpowiedzialny jest kozdy, fto w nie przyjezdzo. Eh, skoda straśno, ze tak jak było przed wojnom, teroz juz nie jest. Straśno skoda…
Tak, tak, ostomili. Tak właśnie fciałoby sie powzdychać. Telo ino ze zacytowany wyzej tekst zostoł napisany… właśnie przed wojnom. Jest to fragment jednego z felietonów pona Rafała Malczewskiego.* No krucafuks! Cy to znacy, ze dziadowie i pradziadowie dzisiejsyk turystów, wcale nie byli takimi ideałami, za jakie niekany uchodzom? Ano… na to wyglądo. Haj.
Cy na turystów-śmieciorzy pon Malczewski mioł jakisi sposób? Zodnego. Jego zdaniem trza było po prostu pogodzić sie z tym, ze ludzie śmiecili, śmiecom, bedom śmiecić i nifto ik tego nie oducy. Mioł za to inksom rade: zaproponowoł, coby wyryktować jakisi pikny zakład ocyscania Tater. Pracownicy takiego zakładu – felietonista myśloł nawet o tym, coby ubrać ik w gustowne mundurki – chodziliby po ślakak i zbierali te syćkie papierki, flaski i inkse plugastwa, ftóryk przyjezdnym z całej Polski nie fciało sie donieść do najblizsego pojemnika na odpadki.
Cy za casów Drugiej Rzecpospolitej pomysł pona Malczewskiego zdązył wejść w zycie? Nic mi o tym nie wiadomo, ale podejrzewom, ze nie. Felieton powstoł na krótko przed wybuchem wojny, więc pewnie zabrakło casu na to, coby ftosi z woznyk ludzi, zdązył pochylić sie nad luźno rzuconom propozycjom zakopiańskiego artysty. A we władzak centralnyk – racej myślano o coroz bardziej prowdopodobnej miemieckiej napaści, niz o spełnieniu ocekiwań tyk, ftórym lezało na sercu dobro nasej przyrody i pikno nasyk krajobrazów.
A jak jest teroz? Ano teroz dyrekcja Tatrzańskiego Parku Narodowego wynajmuje rózne prywatne firmy, ftóre furt wynosom z gór to, co pozostawili w nik śmieciorze. Inkso rzec, ze z jakościom usług tyk firm podobno bywo róznie… Ale som tyz pikne społecne akcje sprzątania Tater. Jeśli dobrze boce – pierwso z nik miała miejsce za późnego Gierka. Fto dobrze przewertuje gazety z tamtyk casów, na pewno cosi na ten temat nojdzie, bo media wte sporo o tym gwarzyły. Nieftórzy mogom wybrzydzać, ze sprawa miała podtekst propagandowy: oto postępowe socjalistycne społeceństwo doje skutecny odpór pasozytnicym elementom, ftóre zaśmiecając nase góry, uprzykrzajom klasie robotnicej zasłuzony odpocynek pod najwyzsymi wiersyckami Polski. Ale ci ucestnicy tamtej akcji, ftóryk jo znom, mieli w rzyci to, cy sprzątane przez nik Tatry nojdujom sie pod rządami komunistycnymi cy inksymi. Im po prostu zalezało na piknyk, cystyk górak, bez względu na ustrój. Haj.
A rok temu wielkom społecnom akcje sprzątania gór zorganizowoł krakowski Klub Podróżnika „Śródziemie”. Nie tylko Tatry tom akcjom objęto, ale Beskidy i Pieniny tyz. Ba właśnie porządkowanie Tater było punktem kulminacyjnym całego przedsięwzięcia. Kie nastała ostatnio sobota cerwca, prawie tysiąc ochotników z całej Polski rusyło w tatrzańskie doliny i na tatrzańskie wierchy. A wśród tyk, co ik poparli, nolazła sie poni Lidia Popiel, pon Bogusław Linda i pon Sebastian Karpiel-Bułecka. Uzbierano prawie półtorej tony śmieci. A jak mozno wycytać na jednej z zakopiańskik stron internetowyk pon Albin Marciniak z klubu „Śródziemie” piknie sie radowoł, ze wspomagało nas kilka tysięcy turystów. Gdy bowiem byliśmy na szlakach, widzieliśmy jak na początku turyści podchodzili do nas z dystansem, ale potem coś w nich pękało. Pod koniec każdy niemal turysta starał się coś do naszych worków dorzucić.
W tym roku ta pikno akcja mo być powtórzono na pocątku lipca. Majom nawet przyłącyć sie do niej Słowacy po swojej stronie Tater. Piknie! A fto mo ochote wziąć w tym sprzątaniu udział – moze sie zarejestrować, wchodząc na strone www.czystetatry.pl. Maryna Krywaniec zaś pytała mnie, cobyk przekazoł pikne podziękowania od całej tatrzańskiej zywiny syćkim, co te akcje wesprom. No to przekazuje. Haj.
I fto wie? Moze jednak pon Malczewski sie mylił, twierdząc, ze turyści nigdy nie oducom sie śmiecenia? W tym oto artykule nojdujemy budującom wypowiedź wspomnianego wyzej pona Marciniaka: W ubiegłym roku w 50 osób znieśliśmy ze szlaku na Trzy Korony kilkadziesiąt worków śmieci. Obecnie na tych szlakach śmieci jest znacznie mniej. Mniej? Na mój dusicku! Cyli nadzieja jest! Ponad 70 roków od ukazania sie felietonu pon Malczewskiego jest maluśko nadzieja, ze cłek, ftóry przecyto niniejsy wpis za kolejne 70 roków, bedzie mógł pedzieć: „No, teroz jest juz w Tatrak lepiej, niz na pocątku XXI wieku było”. Hau!
P.S.1. Kie powstawoł poprzedni wpis, jesce o tym nie wiedziołek, ale teroz juz wiem, ze w ostatni poniedziałek była pikno rocnica ślubu Fusillecki i Pona Fusilleckowego. Minęło juz wprowdzie pare dni, ale choćby i z małym opóźnieniem worce wypić za zdrowie nasej Wiecnie Młodej Pary! 😀
P.S.2. Kolejny pikny dzień w nasym budowym kalendorzu – to najblizsy piątek. Bo to bedzie dzień Alseckowyk urodzin. I wte z kolei bedzie worce piknie wypić za zdrowie Alsecki! 😀
* R. Malczewski, Od cepra do wariata. Felietony zakopiańskie. Wydawnictwo LTW, Łomianki 2006, s. 75-76.
Komentarze
Bardzo chciałabym być taką optymistką, jak Ty Owczarku względem tego, że ludziska mniej będą śmiecić! Nie tylko w Tatrach, ale i wszędzie. Wystarczy przecież przyjrzeć się trawnikom i chodnikom po zimie , gdzie pełno nieczystości psich i butelek , przejechać się jakąkolwiek szosą, aby zobaczyć co wrzucają kierowcy do przydrożnych rowów, nie wspominając już o lasach, które przez wielu są traktowane jako swego rodzaju wysypiska. Może się trochę zmieni po wprowadzeniu ustawy śmieciowej, ale na to też bym za bardzo nie liczyła. Zbyt mało jednak się o tym pisze, zbyt mało spalarni mamy, zbyt mało też odzyskuje się surowców wtórnych. No i musiałaby się o milion procent zmienić mentalność bałaganiarzy, dla których wszystko co za własnym płotem nie jest już „nasze”, tylko jest „niczyje”. A na to tych siedemdziesięciu lat jednak będzie przymało!
Owcarku-smieci i smiecenie to plaga,ktora juz objela caly swiat!!! 🙁
Nie tylko gory sa zasmiecone,ale i nasze morza i oceany.Na tych ostatnich plywa tyle smiecia,ze zakryloby ono Francje i Hiszpanie!!!!!!!!!!!!!
W mojej krainie tez organizuje sie rozne akcje zbierania smiecia.Nic to nie pomaga,bo swiat chamieje szybciej, niz ludzie porzadni zdaza po nich posprzatac.
Odnosze wrazenie,ze zbierajacy papierzyska i inne odpady,to akurat ci,co ich nigdy nie porzucaja!
Czy jest na to rada??? Moze tylko „lupac” po kieszeni i to bardzo mocno,jak to robia w Singapurze z najlepszym skutkiem.
Hej.
Czepiacie się. Niesłusznie. Oto dowód.
1. Człowiek jest stworzeniem ze wszech miar naturalnym.
2. Naturalną cechą człowieka jest wytwarzanie i umieszczanie tu i ówdzie śmieci.
3. Śmieci są zatem elementem środowiska naturalnego.
Wniosek: usuwanie śmieci należy uznać za akt cynicznego wandalizmu!
Dlaczego cynicznego?
Dlatego, że usprawiedliwianego „walką o czystość środowiska naturalnego”.
Jeśli tak, to dlaczego ci „obrońcy porządku” nie wyzbierają wszystkich kamieni, którymi kiedyś dzieciaki zasypały całe Tatry?
Usuwanie „śmieci” jest czynem haniebnym również dlatego, że godzi w naszą dumę narodową. Już dawno mielibyśmy najwyższe góry na świecie, gdyby nie lekkomyślna, pseudoekologiczna akcja ludzi, których jedynym celem jest lansowanie się, a powinni już dawno wylądować na śmietniku historii!
Ana pisze: Nie tylko gory sa zasmiecone, ale i nasze morza i oceany. Na tych ostatnich plywa tyle smiecia, ze zakryloby ono Francje i Hiszpanie!!!!!!!!!!!!!
Uspokoiłem się, że Polska i Holandia są bezpieczne. Francuzom i Hiszpanom współczuję. 😀
Wychodzi na to, że jesteśmy narodem kultywującym tradycje, krucafuks! 👿
A ja powiem coś „niepoprawnego politycznie”.
Ktoś kiedyś zwrócił mi uwagę, że gdyby ludzie nie śmiecili, to różni sprzątacze i tzw. śmieciarze straciliby pracę.
Coś jest na rzeczy.
A ,,Dolinę szwajcarską” w Warszawie to zdaje się Finowie posprzątali na wiosnę:-))
Natura tak ma że naturalnym jest recykling , a nam ludziom śmiecić wypada do śmietnika.
„Dolinkę szwajcarską” sprzątali Szwajcarzy. Finowie pilnują domków fińskich (Jazdów). 😀
TesTeq-chcesz w ucho??? 😉
Nie martw sie, przyjdzie i kolej na Holindrow i Polakow.Tez ugrzezna w smieciach 🙁
Nie martwie sie o zawodowo sprzatajacych.Jak zabraknie smiecia,to beda mogli zajac sie np. sadzeniem kwiatkow,albo innym pozytecznym zajeciem 🙂
Śmiecenie to nasza zaleta narodowa ((
Już od najmłodszych lat uwielbiamy śmiecić. Żadnych zakazów, żadnych nakazów, po prostu „radosna tfórczoźć” (((
Mieszkam miedzy sklepem a szkołą, są to niewielkie odległości i co widuje każdego dnia – dzieciaki idą do sklepu, kupują jakieś cukierki, batoniki, wafelki lub chipsy i ledwo wyjdą ze sklepu już rozwijają te swoje nowe nabytki. Co wewnątrz, to do ust, a papierek, sąsiadowi pod płot, bo przecież nie będą nosili tych pustych papierków do szkoły, by tam elegancko wyrzucić do kosza. Kieszenie w tornistrach mają na to, co kupią, a papierek, przecież już niepotrzebny, więc należy się go pozbyć. I to jak najszybciej ((
Jednego dnia zrobiłem dzieciakom, tym które wyrzucają papierki zdjęcia i poszedłem z tym do szkoły. Nie pokazałem tego ani nauczycielkom, ani dyrektor, tylko oznajmiłem, że będę robił zdjęcia śmieciuchom i wstawiał je na tutejszą stronę internetową. Niech sobie wszyscy mieszkańcy oraz goście popatrzą. I wiecie co – pomogło )))) Mam czysto przed posesją )))
Ale dalej mam problem, z dorosłymi, bo chyba to dorośli wyrzucają puste opakowania po papierosach, puste, niestety butelki po piwie lub winie.
Jednego „złapałem” i powiedziałem mu, ze będzie w internecie, i nie zrobiło to nawet na nim wrażenia (( Myślę dalej !!
Ludzie uwielbiają nosić przeróżne wałówki w góry i nie tylko, wiec po co mają nosić spowrotem te wszystkie opakowania, a gazeta, przecież została już przeczytana, wiec niepotrzebna (( Po co jeszcze ją nosić ((
Może zrobić coś takiego: ludzie idąc w góry muszą przejść przez jakąś bramkę i np. wpłacić powiedzmy 50 złotych. Jakiś tam strażnik policzy te wszystkie wiktuały zapakowane w papierek, kasa wpłacona i można iść w drogę, podziwiać góry i okolice. Te 50 złotych to po to, by wracając mogli „okazać” się, że zabrali swoje śmieci. Ilość zabranych wiktuałów została policzona, więc powinno być tyle samo opakowań. Jeśli wszystko się zgadza – kasa wraca do turystów, jeśli brakuje chociażby jednego papierka, forsa przepada !
Jak to fajnie pomarzyć )))
WAWRZEK!
Pomarzyć dobra rzecz! Tego nikt nie odbierze! :-))))
ALSA!
Radosnych przebudzeń każdego świtu i Wiosennych zachwytów! :-)))))
Also 🙂 wszystkiego najlepszego! 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=NjElEwtRJdo
aby Twój film pięknie się układał 🙂
Czas chwycic za kufle i zdrowie Alsy wypic!!!
Niech nam dziewcze kwitnie i zdrowiem tryska 😀
Miłe moje – serdecznie dziękuję za piękne życzenia i toasty! 😀
Alsa,
pamiętasz te dni ! U mnie jeszcze ciągle Twoje święto, to sobie folguję i wspominam 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=QCn5S5nGGHE
i to
http://www.youtube.com/watch?v=J_f_NAOaU0A
Also,
Spóźnione wszystkiego najlepszego! 😀
PS mój dostawca internetu robi sobie bardzo często przerwy. W każdym tygodniu przynajmniej przez dwa dni nie mam dostępu do sieci. Ale muszę dotrwać do końca umowy, a ta na szczęście moje kończy się już w listopadzie i zmieniam drania. 🙂
hortensjo – tylko nie zapomnij tę umowę (( w odpowiednim okresie wypowiedzieć.
Takie firmy tylko czyhają by odbiorca się spóźnił a potem zaczynamy wszystko od nowa (((
Przeczytaj dobrze, kiedy musisz najpóźniej wypowiedzieć taką „umowę” ((
Chociaż lepiej, trochę wcześniej, niż dzień za późno.
Wawrzku,
zaraz po podpisaniu umowy byłam w tej piekielnej firmie, gdyż okazało się, że wcisnęli mi telefon; wprawdzie opłata była mała, bo tylko 1 złotówkę, ale dwa numery telefonu nie są mi potrzebne; do dzisiaj zresztą z niego nie korzystam. I tam właśnie słyszałam jak sprzedająca te usługi wyjaśniała komuś, że jeśli chce zrezygnować z usługi, to musi miesiąc wcześniej przysłać POCZTĄ pismo, bo oni nie prowadzą książki podawczej. A mnie objaśniono, że telefon jest sprzężony z umową o internet i że to jest w umowie, więc jeśli zrezygnuję z telefonu, to automatycznie zrywam umowę i płacę karę! No niestety, ja umowy nie przeczytałam, bo to było prawie zaraz po przeprowadzce, byłam jeszcze oszołomiona tym wszystkim, no i przecież wszystkim wiadomo jak te umowy wyglądają – mały druk i kilka stron ględzenia o niczym, obliczone jest to zresztą na to, że delikwent nie będzie tego świństwa czytał, bo ten druk i ilość go odstraszą. Teraz tylko zastanawiam się w jakiej firmie kupić ten piekielny internet. Z Plusem też nie mam zbyt dobrych doświadczeń, bo jeszcze na wsi sprzedali usługę i nie było zasięgu a usiłowano mi wmówić, że to moja wina, ale w końcu musieli reklamację uznać – tylko po co to szarpanie nerwów klientowi? Zastanawiam się czy nie skorzystać z usługi Orange’a, gdyż w ostatniej wyborczej zachwalali, że bardzo obniżają ceny za internet i abonament telefoniczny. I tak to jest, można by zacytować kochanego Fredrę: „osiołkowi w żłoby dano…” 😀
Hortensjo,
mój znajomy korzysta z Orange i sobie go ceni, ale przeczytaj umowę przed podpisaniem, szczególnie to pisane małym druczkiem, i jak coś niejasne, zapytaj. Ja się raz przejechałam na czymś takim, nic znaczącego na szczęście, alem się wściekła na siebie. Szczególnie jak widzę „drobny druczek” na końcu, wyciągam „okurary” i studiuję bardzo uważnie, zazwyczaj tam diabeł siedzi 😎
U mnie poranek sobotni niezbyt zachęcający, pochmurno i nadal zimno 🙁
Alicjo,
dzięki Ci serdeczne za podpowiedź, chyba skorzystam, bo nad Orangem zastanawiałam się już od jakiegoś czasu. 😀
U mnie było pochmurno, ale ciepło więc skorzystałam i umyłam okna i balkon. Przed świętami był mróz i śnieg, więc okna umyłam tylko wewnątrz – trzeba było teraz dokończyć robotę. Ale oczywiście, jak już zaczęłam myć, to od wewnątrz także, no bo jakżeby to wyglądało?! 😯 😆
Alicjo, hortensjo – dziękuję bardzo! 😀
Co do operatorów – czy ktoś ma doświadczenie z Netią? Synek planuje taką zmianę u mnie, a ja troszkę w nerwach, chociaż mu ufam, oczywiście….
A u mnie zimno i pada – ‚garden party’ odbyło się na salonach. 😉
Witojcie! No, nie udało mi sie zajrzeć tutok w piątek, ale zdrowie Alsecki ocywiście piknie wypiłek. A teroz – w ramak poprawin – wypijom jesce roz! 😀
Do Fusillecki
„No i musiałaby się o milion procent zmienić mentalność bałaganiarzy, dla których wszystko co za własnym płotem nie jest już ‚nasze’, tylko jest ‚niczyje’. A na to tych siedemdziesięciu lat jednak będzie przymało!
Ale nawet jeśli w ciągu tyk 70 roków bedzie widać, ze idzie ku lepsemu – to tyz bedzie piknie 😀
Do Anecki
„Owcarku-smieci i smiecenie to plaga,ktora juz objela caly swiat!!!”
Oby nie zacęła obejmować tyz Marsa, bo bedzie wstyd! A trza o tym pomyśleć, bo przecie coroz więcej sie gwarzy o tym, ze ludzie na tego Marsa kiesik polecom. A kie polecom, to nie wiadomo, cy swoje śmieciowe nawyki ostawiom na Ziemi cy zabierom je ze sobom na sąsiedniom planete 😀
Do TesTeqecka
„Usuwanie ‚śmieci’ jest czynem haniebnym również dlatego, że godzi w naszą dumę narodową.”
Ooo! Toś sie zgroł, TesTeqecku, z ponem Danielem Passentem! Bo jeden z ostatnik wpisów na jego blogu brzmioł w podobnym duchu 😀
Do Alsecki
„Wychodzi na to, że jesteśmy narodem kultywującym tradycje, krucafuks!”
Jaz zacynom śpekulować – cy śmiecenie jest jednym z integralnyk elementów nasej sarmackości?
„Co do operatorów ? czy ktoś ma doświadczenie z Netią?”
Mój baca mo ino takie, ze umówił sie na montera, a monter… nie przyseł. I wte baca zdecydowoł sie na iPlusa. Ale moze we Wrocławiu ta Netia działo lepiej niz pod Turbaczem?
I jesce roz Twoje zdrowie Alsecko po roz pierwsy! 😀
Do Magecki
„Ktoś kiedyś zwrócił mi uwagę, że gdyby ludzie nie śmiecili, to różni sprzątacze i tzw. śmieciarze straciliby pracę.”
No to moze – schynchronizować działania śmieciorzy i sprzątacy? Niek śmieciorze śmiecom ino wte, kie uwidzom, ze sprzątac nadchodzi i zaroz syćkie śmiecie piknie wyzbiero. I wte syćka bedom zadowoleni 😀
Do Wiecnościecki
„A ‚Dolinę szwajcarską’ w Warszawie to zdaje się Finowie posprzątali na wiosnę:-))”
O! Wpis pona Daniela, o ftórym to wpisie zbocyłek przed kwileckom TesTeqeckowi, właśnie o tej Dolinie Helweckiej gwarzył 😀
Do Wawrzecka
„Może zrobić coś takiego: ludzie idąc w góry muszą przejść przez jakąś bramkę i np. wpłacić powiedzmy 50 złotych. Jakiś tam strażnik policzy te wszystkie wiktuały zapakowane w papierek, kasa wpłacona i można iść w drogę, podziwiać góry i okolice. Te 50 złotych to po to, by wracając mogli ‚okazać’ się, że zabrali swoje śmieci. Ilość zabranych wiktuałów została policzona, więc powinno być tyle samo opakowań. Jeśli wszystko się zgadza – kasa wraca do turystów, jeśli brakuje chociażby jednego papierka, forsa przepada !”
Wawrzecku! To wcale nie jest zły pomysł! To znacy dzisiok – racej nierealny. Ale w przysłości… Technika przecie cyni postępy! Moze kiesik ftosi wynojdzie taki pikny elektronicny wykrywac śmieci, co to przy wejściu i wyjściu bedzie skanowoł turystów pod kątem tyk śmieci właśnie? Ocywiście nojdom sie tyz „spryciorze”, co to bedom mieli sposoby na osukanie tego ustrojstwa. Ale mimo syćko taki wykrywac powinien piknie ogranicyć plage śmiecenia 😀
Do Emilecki
„Also wszystkiego najlepszego!
http://www.youtube.com/watch?v=NjElEwtRJdo
aby Twój film pięknie się układał”
I coby sami fajni aktorzy występowali w tym filmie! 😀
Do Alecki
„mój znajomy korzysta z Orange i sobie go ceni”
Wobec Orange jestem nieufny, bo cynściowo jest to spadkobierca TP S.A. A ta cało Tepsa to – o, Jezusicku! Zrobili roz taki śpas, ze przysłali mojemu bacy rachunek, mało ze barzo spóźniony, to nawet data stempla poctowego na kopercie była… późniejso niz data płatności rachunku! Baca fcioł złozyć reklamacje, ale beskurcyje tak krynciły, ze baca sie w końcu zezłościł i zmienił operatora. Tym samym Tepsa – tracąc klienta – była duzo bardziej stratno, niz kieby pinie reklamacje uwzględniła. Teroz Tepsy juz nimo. Jest Orange właśnie. No ale jeśli ftosi se jom kwoli – to ocywiście zyce mu, coby nie doświadcył powodu po temu, coby przestać kwolić 😀
Do Hortensjecki
„Ale muszę dotrwać do końca umowy, a ta na szczęście moje kończy się już w listopadzie i zmieniam drania.”
Mój baca zmienił z Neostrady na iPlusa. I jest dobrze. A co sie nas komputer nacierpioł, kie z tom Neostradom uzerać sie musioł! Fyrt sie bidok zawiesoł! Na scynście to juz przesłość. Tobie Hortensjecko z kolei z tym Plusem nie sło dobrze? Widocnie wiele zalezy od regionu. W jednym miejscak chodzi lepiej, w inksyk gorzej 😀
Also – ja kiedyś miałem duże kłopoty z Netią, ale może się już poprawili )
No i tak jak pisze Owczarek, każdy region ma swojego „mola” co go gryzie. W jednym miejscu jest dobrze, w innym jeszcze lepiej ))
Obecnie mam Neostradę i bardzo sobie ją chwalę, czyli jestem w pomarańczowych barwach Orange )))
Przy okazji przesyłam najlepsze życzenia imieninowe ))
Wawrzku – dziękuję – świętowałam urodziny, ale to drobny szczegół – liczą się dobre życzenia. 😀
‚W temacie operatora – nie ma jasności. 🙁 Neostrada doprowadzała mnie do szału. Może to faktycznie regionalne, ale trochę dziwne.
Jutro wezmę synka na spytki – niech przedstawi argumenty za.
Mam problem kwiatkowy – dostałam od córki i wnuczki potężną wiąchę bardzo pięknych goździków w pączkach. Miały się rozwijać, ale nie wykazują tendencji. Czy jest jakiś sposób, aby je do tego zachęcić? Ktoś wie?
O szyby deszcz dzwoni…
Poprawiny Alsowe – zdrowie!
Wielgie (wysokie) goździki należy wsadzić do szklanego dużego, woda + kapkę cukru malutko, odrobina, usunąć listki ze spoda. Nie wszystkie, ale tak 1/3 mniej więcej, żeby w wodzie nie siedziały.
Stoją w szklanym dużym, listki usunięte – ile to kapka cukru? Ćwierć łyżeczki?
Nie pada, ale zimno i szaro. 🙁
Goździki wrąbały cukier, ale w dalszym ciągu nie wykazują tendencji rozwojowych.
A może obok płożyć kilka dojrzałych bananów, wydzielają etylen przyspieszający dojrzewanie owców, więc kwiatów pewnie też. Niestety może to spowodować szybsze więdnięcie, więc trzeba uważać. Może te banany tylko na chwilę by pączki ‚załapały’ sygnał. Nigdy tego nie robiłam, ale teoria mówi co powyżej 😉
Mam tylko jabłka i brzoskwinie w puszce. 🙁
W czym ten etylen może jeszcze być? Kojarzy mi się z alkoholem. Mam otwartą butelkę Chianti, postawię koło kwiatków – jeśli nie pomoże, to na pewno nie zaszkodzi. 😉
Do Wawrzecka
„No i tak jak pisze Owczarek, każdy region ma swojego ‚mola’ co go gryzie. W jednym miejscu jest dobrze, w innym jeszcze lepiej ))”
Cyli ftosi wreście powinien wyryktować porządnom internetowom mape Polski, ka byłoby wyraźnie pokazane, ftóry operator we ftórym regionie jest pikny, a ftóry do rzyci. I wte kozdy, fto bedzie wybieroł se operatora, wystarcy, ze poźre na takom mape 😀
Do Alsecki
„W czym ten etylen może jeszcze być? Kojarzy mi się z alkoholem. Mam otwartą butelkę Chianti, postawię koło kwiatków – jeśli nie pomoże, to na pewno nie zaszkodzi. 😉 ”
W cym etylen moze być? To chyba najlepiej bedzie wiedzioł ten łoś ze Swecji, o ftórym Anecka tutok niedowno zbocowała 😀
Do Alecki
„Wielgie (wysokie) goździki należy wsadzić do szklanego dużego, woda + kapkę cukru malutko”
No, no! I fto by pomyśloł, ze goździki som taki łase na łakocie! 😀
Do Emilecki
„Niestety może to spowodować szybsze więdnięcie, więc trzeba uważać. Może te banany tylko na chwilę by pączki ‚załapały’ sygnał.”
Jeśli goździki som głupie – to dadzom sie nabrać. Jeśli som inteligentne – to racej sie zorientujom, ze ftosi zabroł im ik ostomiłego banana 😀
Informacja na przyszlosc-nigdy nie kupowac gozdzikow,ani zadnych kwiatow,ktore maja calkowicie „zamkniete” paki.Nie rozwina sie,a jesli juz to nie wiecej niz w 30% !!!!!
Moze przyda sie i taka infor.-w przypadku roz,nalezy najpierw skosnie sciac koncowke lodygi,potem naciac ja wzdluz na dlugosci ok 5cm i wstawic do wody.Po takim zabiegu roza ladnie sie rozwinie i kwiat nie bedzie smetnie zwisal 😉
Hej.
Zara zara…Ja dostałam bukiet z różnościami (18-go), rózności już szlag trafił, a goździki mają się dobrze, właśnie rozwinął się najmniejszy. A od tych moich świat troche czasu juz minęło!
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_7196.JPG
Goździki są wdzięczne, powoli sie rozwijaja i dłuuuuuugo stoją, wystarczy im zmieniać wodę. Cierpliwości, rozwiną się!
Lubię róże, ale one padaja szybko. Zazwyczaj trzymam w wazonie ze 3 dni, a potem je wieszam do góry nogami i zasuszam. Nie lubie wyrzucać….niech chociaż jakiś czas postoją w wazonie zasuszone.
p.s.Różyczka miniaturowa, którą zakupiłam parę dni temu, też miała połowę kwiatów w pakach jeszcze. A jak widać na powyższym zdjęciu, został jej tylko jeden pąk do rozwinięcia. Cierpliwość….tylko cierpliwość!
*pĄkach, a nie w pakach 🙄
Ja znam takie powiedzenie, że najdłużej „trzymają” się kwiaty szczerze dane ))
Cierpliwość cierpliwością, a efekty chciałoby się widzieć „od zaraz” ))
Ja zawsze kupuję i daję sztuczne kwiaty. Trzymają się znacznie dłużej niż te nieudaczne, „naturalne”.
I Wam radzę czynić to samo!
Tworzywa sztuczne to przyszłość!
Dżentelmen XXI wieku daje tylko sztuczne kwiaty!
Zara, zara 😉 roze wcale nie musza zwisac smetnie.U mnie roza musi stac w wazonie i zdobic,conajmniej tydzien.Wyzej pisalam jakim zabiegom nalezy je poddac!!!!!!Roze pija duzo wody,dlatego trzeba dobrze nacinac koncowki lodyg.
Rownie dlugo jak roze, stoja w wazonie tulipany.Ale je trzeba regularnie przycinac ok.1,5cm,bo stale rosna.Musza tez byc wstawione dosc ciasno,zeby wzajemnie sie wspieraly.A wtedy efekt zapewniony 🙂
TesTeq 😆
A co z kobietami XXI wieku, które z oczywistych względów nie mogą być dżentelmenami?
Ano – masz rację z tymi kwiatami w pąkach. W życiu bym takich nie kupiła.
A wiecie, co robią w kwiaciarniach, żeby kwiaty wyglądały świeżo? Otóż do pojemników z wodą dodają po kropli płynu do mycia wc. Wiadomość z wiarygodnego źródła.
@Alsa: Ach, przepraszam, zapomniałem się – już poprawiam:
Dżentelperson XXI wieku daje tylko sztuczne kwiaty!
Ach, jak ten język się rozwija! 😆
Dzień dobry,
Nieco się tutaj spóźniłem, ale przeccież nie na tyle, żeby urodziny Alsy przeminęły –
Twoje zdrowie Alsa, żeby Cię nigdy wiosenne nastroje nie opuszczały!!!! Wiele najlepszego na każdy dzień!!!
A ja jeszcze o tych śmieciach. Kiedy byłem młodszy bardzo lubiłem pojechać na północny wschód USA, gdzie są dwa piękne górzyste stany – Vermont i New Hampshire. Jeżdziłem z namiotem korzystając z ogólnie dostępnych miejsc w tzw. State Parks, gdzie za biwakowanie płaciło się grosze. Pomijając drobny szczegół, że namiot pozostawiało się rano z całym dobytkiem w środku, niepilnowany przez cały dzień i nigdy mi się nie zdarzyło, żeby tam w czasie mojej nieobecności się… zdarzyło, to jeszcze szokowało wzorowe zachowanie pozostałych biwakujących. O słuchaniu radia wśród rozstawionych namiotów nie mogło być mowy, wszyscy zachowywali się cicho, żeby innym nie przeszkadzac.
No i ta czystość! Opuszczający miejsce namiotowe doprowadzali je do stanu, jaki zastali. Tylko tyle i aż tyle. A my zamiast takich dobrych zwyczajów, których od Amerykanów możemy i powinniśmy się uczyć, ściągamy do Polski McDonaldy, Burger Kingi, plastikowe opakowania i wszystko, co z wierzchu wygląda na amerykańskie, a w rzeczywistości jest tanim byle czym.
Pozdrawiam z parku narodowego o nazwie Olympic National Park. Ognisko plonie, wino smakuje, gadget dziala, I wieczorne ptaki swiergola.
Przed chwila obok naszego namiotu zaparkowal samochod z Kalifornii. Mieszkancy CA bardzo dbaja o czystosc podobnie jak mieszkancy WA. Przypuszczam ze oni z nami wypija wino. Kendall and Jackson jest chyba z CA.
Pierwszy raz widze kieliszki do wina na dzikim terenie. To przybysze z CA przywiezli kieliszki. My, w parku narodowym, pijemy wino z kubkow. Nie jest wazne ile to wino kosztowalo.
Orca,
Nareszcie jesteś!!!
Ja też pijałem wino wieczorami, przy ognisku. Później, przed pójściem spać chowaliśmy skrzętnie nasze jedzenie, bo oswojone z bliskością ludzi niedżwiedzie potrafiły wykraść wszystko co do jedzenia się nadawało.
Zazdroszczę Ci leśnego biwakowania. Uwielbiam. 🙂
„Witanie wiosny” w Polsce. Ręce opadają, wierzyć się nie chce, resztki optymizmu można stracić w jednej chwili, czytając taki artykuł.
Tak chcemy na Zachód, a tak nam blisko Wschodu (nikogo nie urażając, naprawdę). Wóda i piwo – to dla wielu, wielu wciąż najlepsza zabawa! Niewiarygodne!
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,44425,13823783,Uczestnik_sobotniej_imprezy_na_Zakrzowku__No_i_zrobilo.html#MT
Nowy,
Jedzenie schowalismy w specjalnych pojemnikach.
Przed chwila jakas sowa dala wieczorny koncert.
Sasiedzi sa z San Francisco. Zwiedzaja WA.
Nadal pija wino z prawdziwych kieliszkow do wina. My dopelnilismy nasze kubki.
Orca,
Nadawaj częściej – gdy czytam Twoje wpisy od razu mi sie raźniej na duszy robi, że jest ktoś po tej stronie Wielkiej Wody, kto kocha przyrodę jak Ty, kocha tutejsze zwyczaje jak Ty, zauważa i wyławia w Stanach to, co tutaj jest naprawdę godne zauważenia, jest pogodny i przyjazny wszystkim. Nadawaj.
Dobranoc 🙂
My raz pochowalismy jedzenie w pojemnikach też, jak Wy. Misie były wściekłe i porozrzucały pojemniki wokół namiotu 🙂
Nie chciałem (czyt. bałem się) im w tym przeszkodzić. 🙂
Raz też pojechałem z namiotem sam, późną jesienią. Byłem sam na campingu, w środku lasu. Wrażenie niezapomnaine, jednak ogień paliłem niemal do rana 🙂
Jednak człwiek sam wśród takich lasów czuje się nieco nieswojo, ale pamięta długo. 🙂
Dobranoc Orca,
Fajnie, ze znów się pojawiłaś.
🙂
My pamietamy, ze tu jestesmy goscmi, a nie mieszkancami tych dzikich terenow. Mieszkancami sa niedzwiedzie, sarny, swistaki, pumy I wszystkie inne pikne zwierzaki I ptice.
Jutro wyruszmy do Sol Duc river a pozniej na wybrzeze Pacyfiku do Kalaloch.
Pamietam przypadek, ze niedzwiedz wszedl do namiotu w ktorym spal ktos, kto wczesniej pil piwo. Chrapanie o zapachu piwa zwabilo niedzwiedzia. To jest prawdziwa historia. Zwiazek z Owczrkiem jest przypadkowy.
Nie wiem czy to byl Smadny Mnich czy jakis inny Mnich.
@Nowy pisze: O słuchaniu radia wśród rozstawionych namiotów nie mogło być mowy, wszyscy zachowywali się cicho, żeby innym nie przeszkadzac.
A może wtedy nie wynaleziono jeszcze przenośnych radioodbiorników? 😉
Były, były radioodbiorniki przenośne!
Jeździłam pod namiot z dzieckami (swoim i znajomych) w okolice Lake Placid (lata ’80-te), wiadomo było, że w takich miejscach obowiązuje cisza i spokój, po to tam jedziemy. Z misiem (czarnym) spotkałam się tylko raz i pozwolił nawet zrobić sobie zdjęcie – był bardzo zajęty sprawdzaniem zawartości worków na oficjalnym wysypisku śmieci.
No co – ktoś musi sprawdzać, czy rzeczywiście ludziska wyrzucają tylko niejadalne 🙄
Alicja pisze: Były, były radioodbiorniki przenośne!
Jak mogły być? Przecież pojawiły się dopiero w latach 1950-tych – na początku lampowe, a dopiero potem tranzystorowe. Tu jest wszystko opisane: http://pl.wikipedia.org/wiki/Szarotka_%28radioodbiornik%29
Kochani
A pamiętacie radio „Szarotka”, chyba pierwsze polskie tranzysorowe, na jakieś baterie?
W każdym razie byłam pełna podziwu, gdy moja dużo starsza siostra wybierała się na plenerową imprezke ze swoim chłopakiem z „Szarotką”, która była w takiej ebonitowej (chyba) czy plastikowej oprawie, w kolorze ecri.
@mag: Chyba właśnie o radiu Twojej siostry jest ten wpis w Wikipedii, który wskazałem w poprzednim komentarzu. Tylko nie wiem, czy kolor się zgadza, bo czarny, szary, biały, czerwony, zielony, niebieski, żółty i brązowy znam, ale żadnego ecriego nie. 😀
Szarotka była w kolorze kości słoniowej, chyba, że słonie też zmieniają kolory )))
Pamietam radia tranzystorowe.Te pierwsze byly rozmiarow malej szafy 😆 I chlopakow dzwigajacych je na swych ramionach.
Latem mial czlowiek watpliwa przyjemnosc sluchania na plazy zamiast szumu morza,szumow wydobywajacych sie z tych machin 🙁
Ana pisze: Pamietam radia tranzystorowe.Te pierwsze byly rozmiarow malej szafy 😆 I chlopakow dzwigajacych je na swych ramionach.
No, widziałem w kronice filmowej. Trzeba było sześciu muskularnych, przystojnych, uśmiechniętych chłopaków do przeniesienia takiego radia na plażę. Było na czym oko zawiesić. Mówię oczywiście o tranzystorach… 😀
Wawrzek
Ecri to jest dokładnie odcień kości słoniowej. Nie biały lecz lekko żółtawy.
Coś w rodzaju barwy zupy „NIC”, ktora była potwornie mdła i przyprawiała mnie jako dziecko o wymioty.
Sorry!
mag pisze: Ecri to jest dokładnie odcień kości słoniowej. Nie biały lecz lekko żółtawy.
Czyli biało-żółty – to rozumiem!
mag pisze: Coś w rodzaju barwy zupy ?NIC?, ktora była potwornie mdła i przyprawiała mnie jako dziecko o wymioty.
Ach, wspomnienia! Uwielbiałem słodycz tej zupy i pływające po niej słodkie chmurki z ubitego białka. Słodycz łączyła się ze słodyczą i przenikała ją na wskroś rozpływając się w moich ustach. Coś wspaniałego! Szkoda, że ta superdeserowa zupa nie przypadła Ci do gustu. Ja mogłem ją jeść codziennie, ale nie wypadało…
A moja sp.babcia przyrzadzala badzo smaczna zupe jablkowa z plywajacymi po niej slodkimi chmurkami.Taka chlodna zupka najlepiej smakowala w gorace lato 🙂
Jeśli mówimy o zupach, to lubiłem tę „NIC”, też była w kolorze ecri, lub biało-żółtej i jak pisze TesTeq z słodkimi chmurkami ubitego białka. Już bardzo dawno nie jadłem czegoś takiego (((
A kto jadł zupę pod nazwą – czernina ?
Moja Babcia gotowała taką zupę, która była tak pyszna, ze musiała chować garnek przede mną, bym nie wyjadł wszystkiej )) Moja Mama też robiła taką zupę, według babcinego przepisu, ale to już nie było to, co Babci gotowanie.
Kochani!
Nie namówicie mnie na zupę NIC (w dorosłym życiu), bo od słodkości wolę np. śledzie.
Ale mam ulubioną zupę z jabłek (przetartych po ugotowaniu), może być też z dodatkiem śliwek. W sumie gęstą (nie jakiś tam kompocik), doprawioną śmietaną, cynamonem, ew. goździkami, ale bez dodatku cukru.
U mnie w domu rodzinnym taka zupa zwała się garusem i podawało się ją do stołu w glinianym garze z dodatkiem (osobno) ziemniaczków z koprem okraszonych słoninką.
Wawrzek
Czernina? Jadłam ją 100 lat temu na Kujawach, będąc na wakacjach.
Nasza gospodyni podawała ją w niedzielę jako najbardziej wykwitną zupę, z kluseczkami ziemniaczanymi (czyli przecierakami).
Jako osoba wrażliwa zauważyła jednak, że nie bardzo mi ten przysmak podchodzi i zostawiała mi trochę rosołu z kaczki.
Może dziś czernina by mi smakowała, ale nie spotkałam jej w menu żadnej polskiej knajpy, ani za granicą.
Alsa
Przesylam serdeczne zyczenia z okazji urodzin
Dla Fusileckow, Alsecki I calej Budy przesylam ciszę gór. Zupy nie ma.
Zanim ruszymy dalej na zachod przypomne napis umieszczony przy wjezdzie do parku
„Leave no trace. Take only pictures”
Może baca przetlumaczy to na polski I umiesci przy wjezdzie do Tatrzanskiego Parku Narodowego
Zara zara… czernina? Ja jadłam, ale ostatni raz ze sto lat temu jako dziecko. Uwielbiałam! Ale sąsiadka przestała hodować kaczki i skończyło się 🙁
Smak pamiętam do dzisiaj, kwaskowaty nieco, pamiętam to jako zupę bez dodatków – chyba tylko chleb? Pewności nie mam i pamięć już nie ta.
Zupę „Nic” sama „gotowałam”, bo tego tak naprawdę się nie gotuje, też ze sto lat temu – dzisiaj do głowy mi nie przychodzi, bom „niesłodka”, ale w dzieciństwie (lubiłam słodycze! BARDZO!), kiedy trzeba było coś na chybcika przygotować, to była najprostsza zupa do zrobienia w 5 minut.
Dyżurne były też placki ziemniaczane, jajka sadzone i naleśniki – ja lubiłam, w co nie mogę dzisiaj uwierzyć – naleśniki posypane cukrem, nic innego w nich 😯
zgrozą powiało 😉 nigdy nie lubiłam (i od dziecka nie jadłam) rosołu , a już samo słowo czernina włos mi jeży na głowie. W obliczu tragedii jaką był rosół na obiad udzielano mi łaski, czyli możliwości zjadania samego makaronu, a wiosną mogłam go zalewać kompotem rabarbarowym. To jest właśnie najpiękniejszy smak dzieciństwa – zupa ‚kompot rabarbarowy z makaronem’ i lekko przypalone naleśniki u mojej cioci (w domu przypalony nie miał prawa się zdarzyć ) 🙂
Also wracając jeszcze do kwiatów, to też dodaję do wody kroplę płynu do mycia naczyń, trochę spowalnia namnażanie się bakterii
Nawiązując trochę do retro- sentymentów przywołanych przez Owczarka i woląc dżentelmenów z żywym kwiatem (a jeszcze bardziej, choć mniej elegancko z doniczkowym 😉 ) w dłoni, podsyłam wam tę piosenkę
http://www.youtube.com/watch?v=OmVC0h28Zzk
i pytanie za 100 punktów – co tam robi Owczarek? (bo On to chyba mimo lekkiej trwałej ondulacji za uszami 😉 )
Rosół był u mnie zawsze w niedzielę, a kury były te „szczęśliwe”, co to wolno po podwórku (sporym) sobie biegały. Makaron był domowy.
http://alicja.homelinux.com/news/Bartniki-Mama%20karmi%20kury.jpg
U mnie w domu nikogo nie zmuszano do jedzenia, jadło się, bo się chciało jeść, a jak się czegoś nie znosiło (ja – mleka!), to nie. Do tej pory nie piję mleka, natomiast uwielbiam maślankę i zawsze u mnie w lodówce jest. Żadna to prawdziwa maślanka, taka, co to się w maselnicy ubijało śmietanę na masło itd.
To co piję, to chude mleko, do którego dodaje się jakąś tam kulturę bakteryjną. Smakuje rewelacyjnie, ale „to nie to”, co drzewiej bywało.
Emi…..
„This video contains content from EMI, who has blocked it in your country on copyright grounds.”
Tak, rosół to dziwny przysmak – kurzy tłuszcz rozpuszczony w wodzie. Wolę herbatę. 😀
„Leave no trace. Take only pictures” – „Urlop nie śledź, obraz warto mieć!”
Z dwojga złego wolę kulturę bakteryjną niż chamstwo bakteryjne. 😀
A ja lubię rosół. Ugotować dobry rosół nie każdy potrafi i bynajmniej nie jest to kurzy tłuszcz rozpuszczony w wodzie (tłuszcz zawsze można zebrać i wywalić, też nie lubię ócz w talerzu), TesTequ 🙄 Przepisów nie będę podawać, każda gospodyni ma swoje sekrety.
U mnie jest wywar z kurczaka, warzywa, koniecznie listek lubczyku,
warzywa wyjadam ja, makaronu niestety, nie chce mi się robić, kupuję w sklepie włoski, bardzo cieniutki capellini.
Koniecznie kapkę zielonej pietruszki na mój talerz,
a Jerzor nie wiem, dlaczego niszczy smak rosołu przyprawą pod tytułem „maggi” 😯
Niby taki „zdrowotny” a takie głupoty robi.
Prawdziwy rosół z kurczaków szczęśliwych i biegających sobie po podwórku jadam u mojej Bratowej, jak jestem w Polsce.
Orco, Nowy – serdecznie dziękuję za piękne życzenia! Tyle dobrości przez tyle dni. 😀
Emi – Owczarek wypisz- wymaluj! 🙂 Pije Smadnego Mnicha, oczywiście, ale w pokera już chyba nie chce grać. Czy zdobyłam 100 pkt.?
A’propos – w ostatniej „Polityce” można odpowiedzieć na pytania testu, który pozwoli stwierdzić, do jakiej klasy społecznej się należy. Za towarzyską znajomość z np. prezesem dostaje się 40 pkt., a za przeczytanie 10. książek w ciągu ostatniego półrocza (większej ilości test nie przewiduje!) tylko 10!
Alicja
oraz inni, którzy nie gardzą rosołem.
Najlepszy, moim bezczelnym zdaniem, jest ugotowany na trzech gatunkach mięsa: kawałek pręgi wołowej, kawałek cielęciny od mostka i trochę kurczaka.
Oczywiście dużo włoszczyzny, listki laurowe, lubczyk itp., a na koniec trzeba dodać kawałeczek włoskiej kapusty, zagotować i cebulę w całości podrumienioną na gazie czy palniku elektrycznym i jeszcze raz zagotować.
Mag,
u mnie w domu do tej kury czy kurczaka dodawano kościę z wołka i reszta jak piszesz – a cebula przekrojona na półkę, podsmażona na blasze – OBOWIĄZKOWO! Także samo kawałek głąbka. Co do dzisiaj robię – i w dodatku mam w ogródku lubczyk 😎
Pytam chłopa, Jerzora znaczy się – po cholerę maggi?! Lubczyk to je to, to jest TEN smak!!! I to naturalny, a nie jakieś tam 🙄
Ktoz to wywolal czernine????
Na sam dzwiek tego slowa robi mi sie slabo.Nie znosilam tej zupy i w moim domu nigdy juz nie „zagoscila”!!!
Za to rosolek,czemu nie.Ale musi byc koniecznie lekko „odchudzony”,trzeba w koncu dbac o to zdrowie 😉
Hej.
Dobra, dobra…
Jedni lubią jabłka, inni pomarańcze, nie ma się po co kokosić albo indyczyć 🙄
Mag,
oczywiście, że pamiętam „Szarotkę” doskonale, ten wytwór naszej myśli technicznej. I nawet wszystko byłoby dobrze, ale… sama nazwa. Ten wytwarzacz chrapliwego głosu, plaga polskich plaż, górskich szlaków, schronisk i pól namiotowych nazwano, jak na ironię, „Szarotką”(!), synonimem naszych pięknych Tatr, ciszy, spokoju i piękna!. Nad tym chyba myślano dłużej niż nad samym technicznym rozwiązaniem tego cudeńka. 🙂
Alicja
Masz rację – lubczyk to dokładnie maggi, tyle że naturalne.
Rzadko udaje mi się kupić kawałek kości ze szpikiem (nie wiem, jak tam z tym u Was w Kanadzie), ale to jest dopiero „cóś” dodane do rosołu!
Pamiętam z dzieciństwa takie obiady niedzielne, że na przystawkę były cieniutko pokrojone kromeczki razowca posmarowane szpikiem z rosołowej kości.
Tata ceremonialnie podchodził do barku i nalewał sobie pod tę przekąskę kieliszeczek jakiegoś trunku, chyba wytrawnego. Dziecięciem będąc , nie miałam możliwości sprawdzić.
ORKA!
Dziękuję za życzenia ! :-))))) W imieniu Ślubnego też!
Zupę „nic” moja Mamusia gotowała z mleka i budyniu waniliowego, no i oczywiście, obowiązkowo musiały być pianki z białka! Małmazja!
Najlepszą czerninę na Kaszubach robiła moja ciocia Irenka. Raz w miesiącu mnie i swoją psiapsiółkę zapraszała na nią. Do tego były kluseczki kładzione, a zupka oczywiście kwaskowata, z dużą ilością wiśni i suszonymi gruszkami.
Taka czerniną poczęstowała Mamusia swego przyszłego zięcia, czyli mego osobistego Ślubnego i straszna konfuzja była, bo on nie chciał jej jeść. A Mamusia gęsto się tłumaczyła, że to nie tak, że nie mają nic przeciwko, to tylko przypadek. Bo dawnymi czasy poczęstowanie kawalera starającego się o pannę czerniną oznaczało, że nie jest mile widziany! Do dzisiaj jest to jedna z naszych anegdot rodzinnych!
Czarna polewka? 😉
Mój ślubny nie znosił klusek lanych do rosołu oraz zupy owocowej, której u mnie w domu też nie podawano „za jego czasów”, bo większość rodziny wolała na Wigilię kompot z suszu, niż zupę owocową. Babcia Janina zupie owocowej nie przepuściła, jak Wigilia, to zupa owocowa musi być. I robiła znakomitą, z różnych suszonych owoców, zabielaną śmietaną. Pycha!
Alicja!
Dokładnie tak, „czarna polewka” znana od stuleci, to nic innego, jak nasza poczciwa czarnina! A te kluseczki to nie były „lane”, tylko „kładzione”! Co do rosołu, to mistrzowie kuchni uczą, że gdy chcesz mieć pycha rosół, to mięso wkładasz do zimnej wody, aby wszystkie smaki oddało, ale gdy ważniejsze mięso, np. do tzw. sztuki mies, wrzucasz je to do gotującej.
Zupę owocową w takiej postaci, jak opisałaś, też doskonale znam z dzieciństwa. A kompot z suszu od lat sama jadam na Wigilię, bo reszta mojej rodzinki go nie uznaje! 😉
Czernina lub czarna polewka ) wszystko zależało od kontekstu obiadowego ))
Moja Babcia robiła czerninę w ten sposób, że do tzw. wywaru dodawała pierniki z Torunia ! Katarzynki )) koniecznie musiały być bardzo wysuszone ! były tam rodzynki, czasami figa się trafiła, a na koniec wlewała do tej zupy butelkę piwa !! Smadny to chyba nie był (( ale piwo było z tych prawdziwych, bo wtedy jeszcze chemii nie znano ))
@Alicja-indyczyc sie??? No,chyba nie ja,bo przecim zartowala 😉
Wawrzek
Czarna polewka Twojej babci – super.
Chętnie bym taką wersję wypraktykowała. Tylko skąd wziąć kaczą krew? Jechać na wieś, kupić żywego ptaka, a następnie zamordować?
W mojej rodzinie obowiązkowy we wigilię kompot z suszu nazywamy karbidem. Wszyscy go lubią, ale raczej sam płyn.
MAG!
W mojej małej mieścinie kaczą krew można dostać na bazarze, który jest dwa razy w tygodniu. Kaczkę sprawioną oczywiście tez, z podróbkami i łapkami upchanymi w brzuszku. Niestety, czerniny już mnie ciocia Irenka nie nauczyła gotować, więc juz raczej moge się obejść smakiem! Cale szczęście, że chociaż pączki jej autorstwa umiem robić i z roku na rok wychodzą mi coraz lepiej!
frusilla
Podrzucam Ci jeden przepis na czerninę. W googlach znajdziesz więcej.
http://www.google.pl/url?sa=t&rct=j&q=czernina%20przepisy&source=web&cd=4&cad=rja&ved=0CEQQFjAD&url=http%3A%2F%2Fwww.wielkiezarcie.com%2Frecipe69887.html&ei=epd_UcuiDs22PdLQgaAB&usg=AFQjCNFwvQBhSPvNcsIKgeoWvHF3L2sRMA&bvm=bv.45645796,d.ZWU
mag – najważniejszy składnik, a tak trudno dostępny (
Można tak, jak fusilla pisze, spróbować w małej mieścinie na bazarze, chociaż najlepiej zorientuj się, gdzie jest gospodarz, który hoduje kaczki.
Z tego co widziałem u Babci, to po ściągnięciu krwi, wlewała do naczynia odrobinę octu, który to ocet i rozpuszczał tę krew jak i konserwował ją, by wytrzymała do zrobienia czerniny. Najlepsza jest bezpośredniość działań (( Czym krótszy okres od spuszczenia krwi do gotowania, tym lepiej.
Życzę owocnych poszukiwań )))
To ta czernina jest z kaczej krwi?
A nie może być ze świńskiej, kurzej, wołowej, indyczej albo rybiej?
No i pytanie podstawowe:
Czy grupa krwi ma znaczenie? Na przykład dla smaku?
MAG!
Dziękuję! Odpisałam i przy jakiejś okazji zacznę próby, bo wiem, że każdy przepis to zawsze inny smak, nie ten, do którego jesteśmy przyzwyczajeni od lat! 🙂
Wawrzek
Dzięki za wskazówki, ale robi mi się bleee, jak pomyślę, że miałabym „maczać palce” osobiście w tym przykrym procederze upuszczania krwi.
Wiem, że jest to rodzaj hipokryzji (niech zrobią to inni, ja zamykam oczy i udaję, że nic się nie stało).
Na zdrowy rozum powinnam zostać wegetarianką albo weganką, ale nie zostanę, jak większość ludzi.
Jako usprawiedliwienie tłumaczę sobie, że skoro jesteśmy ssakami wszystkożernymi, bo tak nas Natura/bozia stworzyła, to trudno.
Ana,
skoro kaczkujemy, to warto wspomnieć i inny drób 😉
Co do czerniny – ten lekki kwaskowaty posmak to chyba z dodatku octu, o czym Wawrzek wspomina.
U mnie wiosenny deszczyk, a mnie się słońca zachciewa.
Z opowiesci waszych wynika,ze kacza zupa zwana czernina poszla w niepamiec??
Trzeba wyciagnac biedaczke z cienia historii i powrocic do tradycji,bo tradycja sila narodu!!
Takoz zgodnie z tradycja wymieniamy dzisiaj krolowa na krola.Niech zyje KROL…..szkoda tylko,ze ta zabawa kosztuje spoleczenstwo kazdego roku wiecej niz 40 milonow euro 😮
Ano – to Wasz Król bierze ponad 40 milionów pensji ??
Ja chcę zostać Waszym Wicekrólem ))))
Król przystojny, a jego żona – piękna kobieta, przejrzałam zdjęcia z serwisu prasowego. My też płacimy przedstawicielowi królowej brytyjskiej (gubernator – Governor General)) na utrzymanie, a do tego dochodzi pensja. O ile dobrze pamiętam, kiedyś była o tym mowa i bodajże pensja wynosi coś koło pół miliona $, może teraz więcej, nie wiem. Nie wiem, jaki jest koszt ogólny za rok ubiegły – rok 2006 kosztował podatnika kanadyjskiego podobno 50 mln. $ na utrzymanie gubernatora królewskiego, to nic nigdy nie idzie w dół, zawsze w górę.
Ja nie jestem rojalistką, uważam, że wystarczy nam rząd i już dawno powinniśmy dać sobie spokój z królową i jej przedstawicielami, tym bardziej, że to jest kością niezgody między prowincją Quebec a resztą Kanady. Na obronę królowej trzeba powiedzieć, że ileś tam lat temu (nie tak dawno), powiedziała, że jeżeli Kanadyjczycy jej nie chcą, ona nie ma nic przeciwko temu. Zrobiono referendum i niewielkim procentem, ale zawsze to, zwolennicy królowej zwyciężyli.
No to mamy królową… i podobno kosztuje ona nas więcej (w przeliczeniu na twarz), niż Brytyjczyków 😯
Dzisiaj rano opuscilismy Sol Duc hot springs I pojechalismy 101 w kieunku zachdnim. Teraz jestesmy w Forks. W Forks mieszka okolo 3000 osob. Nikt nigdy nie uslyszalby o Forks gdyby nie powiesci I filmy z serii Twilight. W sklepie sprzedaja duzo czosnku. Na półce staly butelki z „Moonshine”. Po polsku to chyba jest bimber.
Forks to miasteczko w ktory życie stoi w miejscu.
Teraz ruszamy 101 na poludnie na plaze Kalaloch.
Pozdrowienia.
@Orca: Co to są „powiesci I filmy z serii Twilight”?
Seria filmów fantasy/dreszczowców (krótkie, 20-minutowe) „The Twighlight zone „.
http://www.youtube.com/watch?v=pc7fFK9gII0
Owszem, „księżycówa” czyli bimber.
Przyjemnej podróży, Orca 🙂
Wawrzek-tyle wynosi utrzymanie calego dworu,razem z ochrona,personelem itp.
Sama uwazam,ze to zbytek i „zadne krole nam nie sa potrzebne” 😉
Teraz jest okres migracji ptakow z poludnia kraju na Alaske. Tylko dzisiaj widzieliy setki gesi, Canada geese, we wspanialych formacjach.
Rowniez wieloryby, gray whales, migruja z CA do AK o tej porze roku. Wieloryby chyba nie fruna tylko plyna. Teraz jest przyplyw. Mam nadzieje, ze zobaczymy kilka wielorybow .
Pozdrowienia ze slonecznego Kalaloch.
Orca,
dzięki za relację. Tylko raz byłem na zachodnim wybrzeżu i to krótko, ale wspomnienia mam bardzo sympatyczne.
Tutaj dzieje się mniej więcej podobnie, klucze gęsi to normalny, codzienny niemal widok, a w oceanie pojawiły się ryby wędujące na północ, do Kanady, podobno bardzo duże sztuki – chyba czas włożyć wędkę do samochodu. 🙂
Dzisiaj widziałem pierwszą pszczołę – coraz rzadszy widok w Ameryce i w ogóle na świecie. U łasuchów ktoś podrzucił link do ciekawego, ale przerażającego artykułu o ginących pszczołach, sam Gospodarz też nimi się niedawno zajął. Nie tylko śmiecie w Tatrach przerażają i nakazują zadanie sobie pytania – co będzie za np. sto lat? Pszczoły skłaniają do tego jeszcze bardziej. Nie ma pszczół – nie ma życia!!!
Mieszkam w bardzo spokojnej, umajonej zielenią okolicy. Od lat, zawsze w tym okresie budziłem się wcześnie, spać nie dawały koncertujące na wszystkie głosy ptaki. Dzisiaj śpię spokojnie – jest ich tak mało, że nie są w stanie mnie przebudzić, jakieś pojedyncze ptasie głosy. Przypuszczam, że masowo giną od środków cheicznych, a również nie mają wystarczająco dużo pożywienia – komary, a wraz z nimi i wszystkie inne owady giną od oprysków przeciwko komarom! Ogarnia mnie następna fala przerażenia – co będzie za sto lat????
Itd….
Dobranoc 🙂
Alicja, Testeq,
Ja mialam inny Twilight na myśli. Jest to seria ksiazek autorstwa Stephanie Meyer. Na podstawie jej powiesci zrobiono kilka filmow o wampirach zamieszkujacych lasy wokol Forks.
Nowy – niestety tak obchodzimy się z naszą przyrodą, o Błękitnej Planecie nie wspomnę (
Już kiedyś Einstein powiedział, że jeśli na świecie zabraknie pszczół to czeka nas nie tylko katastrofa, ale i zagłada (( i to do około czterech lat ((
Pszczoła jest tak pożytecznym stworzeniem, że rodzaj ludzki nigdy jej nie dorówna !! Dzięki pszczołom, mamy warzywa, kwiaty, owoce, bawełnę i prawie 80 kilka procent tego, co my ludziki wytwarzamy, by się ubrać i nie być głodnymi !!
Przed laty Chińczycy postanowili zastąpić pszczołę przy zapylaniu i mimo, iż zaangażowali w tę „akcję” olbrzymią masę ludzi, ponieśli sromotną klęskę, i musieli „przeprosić” się z pszczołami.
Dzisiaj światem rządzi pieniądz, a nie troska o życie i przyszłość. Lobby producentów nawozów i całej chemii dla rolnictwa ma się znakomicie, a każda próba ograniczenia stosowania herbicydów i tego wszystkiego co szkodzi pszczołom, ptakom i nie tylko im, powoduje gwałtowne straszenie rolników, że nic im nie wyrośnie, nawet tyle, by mieli tylko dla siebie do konsumpcji !! A ludzie w to wierzą i sypią te świństwa bez umiaru, uważając, że „po nas choćby potop” ((((
Orca pisze: Ja mialam inny Twilight na myśli. Jest to seria ksiazek autorstwa Stephanie Meyer. Na podstawie jej powiesci zrobiono kilka filmow o wampirach zamieszkujacych lasy wokol Forks.
Prawdziwe wampiry nie piszą o sobie książek i nie strzępią języków. Zajmują się po prostu swoim – na przykład konsumpcją krwi – kaczej chyba też. 😀
Kaczą krwią wampiry chyba jednak gardzą, co taka kaczka 🙄
Tylko czosnek może nas uratować!
Przyjemnego Święta Pracy!
Wlasnie wrocilam z przejazdzki rowerowej.Juz zakwitly pierwsze polne kwiaty.Niedlugo beda maki i chabry.Ptactwa wodnego tutaj multum. Sporo roznych gesi i kaczek,czapli.Nie brakuje bazantow i czajek.Chociaz te ostatnie trzeba chronic,bo jest ich coraz mniej 🙁
Ostatni zapodano,ze w Europie wprowadzono zakaz tymczasowy stosowania trzech rodzajow pestycydow,bo od nich najwiecej ginie pszczol.Szkoda,ze tylko tymczasowo,bo jak nie wyginie ptactwo,czy pszczoly,to wyginiemy my sami 😮
Ana pisze: Sporo roznych gesi i kaczek,czapli.
A złapałaś jakąś kaczkę i zrobiłaś z jej krwi zupę na obiad? 😀
TesTeq-przy mnie wszystkie kaczki i gesi sa bezpieczne,bo ich wogole nie jadam 😉
Moj gadget lapie sygnal w najmniej spodziewanych miejscach. Pozdrowienia z Beach 4. Wczoraj wieczorem widZielismy jednego wieloryba – gray whale. Zanurzal sie, aby nabrac duzo jedzenia z dna oceanu. Nastepnie to filtruje I zjada mała zywinę. Potem wyplywa na powierzchnie, wypuszcza fontanne wody, nabiera oddech I z powrotem pod wode.
W nocy gwiazdy piknie oswietlaly ocean. Ustawilismy namiot na wysokiej skarpie z widokiem na ocean.
Witojcie, ostomili! No to widze, ze naryktowały mi sie spore zaległości w lekturze komentorzy. Ale wse takie zaległości udawało mi sie piknie nadrobić, to nie widze powodu, dlo ftórego teroz miałoby mi sie to nie udać. Haj 😀
Dzisiaj na plazy lezy wieloryb. Prawdopodobnie jest ofiara kolizji z lodzia. Na boku ma cięte rany.
Juz z daleka zauwazylam kilkanascie orlow latajacych wokol czegos, co z daleka wygladalo jak bardzo duzy kamien lub pień drzewa. Widok wielu orlow w jednym miejscu oznacza – jedzenie. Wieloryb jest mlody. Ma okolo 6-7 metrow dlugości. Dorosle gray whales sa I wiele dluższe.
„Rangers” zabiora wieloryba z plazy specjalnych pojazdem.
Wiekszosc plaz na polwyspie Olympic Peninsula to teren parku narodowego.
Bo „rangers” to siumne chłopy! Nie ino Texas Rangers, ale te w stanie Washington tyz! 😀
Owczarku I siumne goscie,
Na dzikich terenach mozna spotkac bardzo ciekawych ludzi. Dzisiaj rano z namiotu obok nas wyczlapal sie osobnik z rozwianymi wlosami, w okularach (nie wiem czy spal w okularach) I powiedzial ” this is living”. Zupelnie sie z nim zgadzamy. Bill jest z Oregon, z zawodu jest maszynista I przyjechal do WA legalnie zapalic skręta.
Bill odjechal a na jego miejscu rozstawili swoj namiot studenci z Francji. Rowerami objechali cala Europe I Azje. Z Azji przylecieli (z rowerami) do Los Angeles. Z LA dojechali do Kalaloch I teraz ustawiaja swoj namiot.
Czekamy na ich opowieści
A my czekamy na dalsze Twoje opowieści Orca. Jak ja kiedyś lubiłem biwakowanie, nie było przyjemniejszej formy wypoczynku! Zazdroszczę Ci z lekka, ale bez cienia zawiści. Podoba mi się Twój pomysł na spędzanie wolnego czasu.
Okropnie szkoda mi tego wieloryba z plaży.
Mnie tez jest przykro z powodu wieloryba.
Caly tydzien pod namiotem – super.
Jestem pewny, że Francuzi okażą się równie sympatyczni. Ludzie spod namiotów to jakiś inny gatunek człowieka. Zawsze miło nastawiony do otoczenia, często gawędziarz, miłośnik przyrody i wszystkiego co z nią związane. jak łatwo z takimi ludzmi znaleźć wspólny język! Przenieśmy te biwakowe zwyczaje do miast, miasteczek, wiosek i wszedzie gdzie jesteśmy. O ile łatwiej by nam się żyło!!!!!!
Rowerzysci z Francji zapytali czy na tę plażę przychodza niedzwiedzie. Powiedzialam ze nie przychodza . Sa bardzo zmeczeni po przejechaniu dzisiaj 70 mil. Poszli spac
70 mil na rowerze
http://www.youtube.com/watch?v=o6kUZZDqNvo
70 mil, czyli 70×1,6 = 112 km!
Alicja,
Przeczytałem u Łasuchów co się stało. Przykro mi.
Z mojej półki też już coraz szybciej biorą…
Wypijmy za kolegów…
Tak często zapominamy o tym, o czym pamiętać powinniśmy
http://www.youtube.com/watch?v=JXq5foi7yXA
A ja paskudną wiadomość dostałam dzisiaj 🙁
Stąd powyższy sznureczek. Pijmy wino, póki można na i za zdrowie.
http://alicja.homelinux.com/news/Studniowka%2773.Ja,lucyna.jpg
Przecież rozumiem. Przykro mi strasznie!
Długosz musiał też przeżyc trochę czasu, żeby załapać – przecież długi długi (Długosz!) czas nie pojmujemy świadomie, że gdzieś tam jest ten kres. E tam…to będzie za sto lat, albo nigdy, bo wraz z nami skończy się świat.
Prawdopodobnie, i na pewno świat mój się skończy razem ze mną.
O, zrymowało mi się
Nooo, to nadrobiłek wreście zaległości w cytaniu komentorzy pod tym wpisem. I o kwiatkak se pocytołek, i o podrózak przez hamerykańskie pustkowia, i o zupak. Tak więc piknie nawąchołek sie kwiatów, piknie popodrózowołek i piknie se pojodłek. Haj 😀