Cy wygromy końskom wojne?

W łońskim roku, dokładnie 29 lipca, wkleiłek do tego bloga wpis Cyz nie ratuje sie koni? I opowiedziołek w nim historie, jak to wroz z Marynom Krywaniec ratowali my bidnego konia, ftóry furt, dzień w dzień, musioł ciągnąć cięzki wóz z turystami, z Palenicy do Morskiego Oka i nazod z Morskiego Oka do Palenicy. Jeśli tamtom historie bocycie, to bocycie tyz, ze udało sie tego bidoka piknie uratować. Ale na koniec zwróciłek uwage, ze problem istnieje dalej. Dalej wiele koni musi straśnie cięzko pracować na drodze z Palenicy do Morskiego Oka. Dlotego dobrze by było, coby jacysi ludzie wymyślili jakisi sposób na to, coby tym bidnym stworzeniom wreście dopomóc. Tak w ogóle to… yyy… podobno cytowanie samego siebie to juz scyt prózności. No ale niekze ta.

W kozdym rozie w komentorzak do tego wpisu ukwalowali my o losie tyk śtyrokopytnyk bidoków. Syćka byliśmy zgodni, ze sprawa wesoło nie jest. Bajako.

Minęło od tego casu ponad pół roku. I oto… wycytołek w Gazecie Krakowskiej cosi takiego, co pozwalo na kapecke optymizmu. Posłuchojcie, ostomili:

W Tatrach trwa „końska wojna”. Od kiedy przed kilkoma tygodniami światło dzienne ujrzał raport, z którego wynika, że aż 1/3 wszystkich zwierząt pracujących na drodze do Morskiego Oka może nie przeżywać więcej niż kilku miesięcy, toczą ją ze sobą obrońcy zwierząt i wozacy. W środku tej awantury stoi też park narodowy, który „animalsi” oskarżają o przymykanie oka na końską niedolę. Dlatego też w najbliższych dniach park chce sprawdzić, ile prawdy jest w tych oskarżeniach. […] Jeśli tylko zauważą, że z jakimś koniem dzieje się coś złego albo pracuje on niezgodnie z regulaminem (zabrania on, by koń wyjeżdżał do Morskiego Oka więcej niż dwa razy na dobę), będą reagować.
– Będą obserwować, bo taki jest ich obowiązek – mówi Beata Czerska, prezes Tatrzańskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. – Znając TPN trochę boję się jednak o jakość tych obserwacji. Dlatego sami wyślemy w góry naszych ludzi. Nie będą oni jednak wszędzie. Dlatego prosimy o pomoc samych turystów. Ludzie, bądźcie czuli na końskie cierpienie! Jeśli widzicie, że któryś ciągnie zbyt mocno obciążony wóz, słania się na nogach czy kuleje, to nagrajcie takie sytuacje komórkami. Możecie też od razu zgłaszać takie sytuacje na policję – apeluje.

Na mój dusiu! A więc cosi w tej sprawie zacęło sie wreście dziać! I to racej cosi dobrego. Choć z pewnościom za wceśnie jesce, coby pedzieć, ze zacynomy te „końskom wojne” wygrywać (my – to znacy syćka współcujący zywinie, ftórom ludzie zmusajom do pracy ponad siły).

Jest nadzieja, ze teroz, kie jakisi woźnica bedzie fcioł zmusić słaniającego sie na nogak konia do nadmiernego wysiłku, to najpierw sie zastanowi:
– Psio mać! Pogoniłbyk jo tego swojego konicka, choć widze, ze on ledwo zyje. Z wielkom ochotom byk go pogonił! No bo przecie i mój ojciec zmusoł swoje konie do sakramencko cięzkiej roboty, i dziad, i pradziad, i pradziad pradziada. To niby cemu jo byk mioł nie zmusać? Ale… cało bida w tym, ze za tamtym krzakiem moze sie kryć jakisi kontroler z parku narodowego, ftóry ino ceko na to, coby donieść na mnie na policje. A moze zza tamtego smreka poziro na mnie ftosi z Towarzystwa Opieki nad Zywinom? Abo zza zakrętu wyjdzie za kwilecke turysta, ftóry sfilmuje mnie i mojego konia swojom komórkom? Eh… ojciec, dziad, pradziad i pradziad pradziada nie mieli takik zmartiweń… No cóz, lepiej nie ryzykować, ze po skońconej pracy zamiast własnym wozem do domu, pojade radiowozem do hereśtu. Haj.

Tak, tak, ostomili. Jest pikno sansa, ze tak teroz bedzie. W dodatku, jak pisom w tej samej Gazecie Krakowskiej, możliwe, że już w czerwcu na początku trasy, którą pokonują wozy, ustawiona zostanie bramka, która będzie „czytać” czipy zaszyte koniom pod skórą. Gdy to nastąpi, parkowcy i „animalsi” będą mieli pewność, że dany koń pracował w ciągu miesiąca tylko tyle dni, ile dopuszcza regulamin.

Jo wprowdzie nie jestem pewien cy koń fciołby mieć takiego czipa w rzyci, cy inksej cynści ciała. Ale z drugiej strony… lepsy chyba ten czip niz zapracowanie sie na śmierzć. Bajako.

W kozdym rozie syćkim koniom harującym na trasie Palenica – Morskie Oko piknie zyce jak najsybsej poprawy losu. Turystom korzystającym z przejazdzek na tamtej trasie zyce piknyk wrazeń z pobytu w górak, ale zarozem coby ten pobyt nie wiązoł sie z krziwdom dlo zywiny.

Cego zaś zycyć tym woźnicom, dlo ftóryk nie konie som wozne, ino dutki? Im zycyłbyk tego, coby zauwazyli jednom rzec: ze koń to jest pikne stworzenie wyryktowane przez Pona Bócka, a dutki to jest rzec wyryktowano przez zwycajnyk Fenicjan. I przy całym sacunku dlo starodownego fenickiego narodu – jo nimom wątpliwości, ze bardziej trza dbać o to, co stworzył Pon Bócek niz o to, co stworzyli Fenicjanie. Piknie by było, kieby ci woźnice, ftórzy tego nie rozumiom, zrozumieli wreście. Bo kie zrozumiom, to wte „końskiej wojny” nifto nie przegro, ino syćka piknie wygrajom. Hau!