Paf! Paf! Paf!

Najsłynniejsy góralski filozof, jegomość Tischner z Łopusznej, godoł, ze kozdy cłek – mniej lub bardziej świadomie – piknie miłuje ślebode i wse jej pragnie. Cy jegomość mioł racje? Jo se myśle, ze mioł. I moge to udowodnić za pomocom… folii pęcherzykowej (abo bąbelkowej, jak fto woli). Wielu z wos ludzi – moze nie syćka, ale na pewno wielu – kie dostoje ten rodzaj folii do ręki, to barzo lubi postrzelać se nojdującymi sie w niej pęcherzykami. Bierecie w palce jeden pęcherzyk, ściskocie go mocno… i paf! Bierecie drugi – i znowu paf! Bierecie trzeci – paf! Bierecie cworty, piąty i sósty… Paf, paf, paf!

Tak barzo lubicie robić takom rzec, ze ftosi wyryktowoł nawet takie wirtualne pęcherzyki, specjalnie dlo tyk, co akurat nie majom mozliwości postrzelać se w realu. Z kolei w onetowyk wiadomościak wycytołek, ze w Mediolanie porozwiesano bąbelkowe folie na przystankak autobusowyk. Dzięki temu fto tamok cekoł na autobus, ten mógł piknie se to cekanie umilić, bierąc folie i piknie strzelając, pokiela autobus nie przyjechoł. Podobno i młodym, i starym mediolańcykom barzo sie ten pomysł spodoboł. Haj.

No i powiedzcie mi, ostomili, cemu tak sie dzieje? Skąd u wos wzięło sie tak wielkie zamiłowanie do tego typu rozrywki? Przecie z pozoru to jest straśnie głupie. Nieftórzy z wos nawet wstydzom sie głośno przyznać, ze lubiom to robić. Ale moim owcarkowym zdaniem to syćko jest właśnie objawem wasej wrodzonej miłości ku ślebodzie. No bo co sie nojduje w foliowyk pęcherzykak? Ano powietrze. Ale ono jest tamok uwięzione. Folia to jest dlo niego Bastylia, abo inkse Alcatraz. Bidne powietrze tkwi tamok i przezywo straśliwom tęsknice za zywobyciem poza tymi sakramenckimi ściankami z polietylenu. I kieby było ponem Kaczmarskim, to pewnie śpiewałoby: „A folie pękną, pękną, pękną…” Haj.

Wy ludzie temu powietrzu współcujecie. Zol go wom. Podświadomie pragniecie przywrócić mu ślebode, wyzwolić je z tyk syntetycnyk okowów. Dlotego właśnie rozgniatocie owe pęcherzyki z tak wielkom ochotom. Towarzysący rozgnieceniu huk to nic inksego jak okrzyk radości, ftóry powietrze wydoje wydostając sie na wolność. Wy ten okrzyk słysycie i ocywiście cujecie piknom satysfakcje z tego, ze komusi sie przysłuzyliście. Tak, tak, ostomili. Waso radość z tej cynności nie ryktuje sie ot tak bez powodu. To jest radość ze spełnienia dobrego ucynku. Bajako….

A wkrótce Mikołajki. W noc z cwortku na piątek Święty Mikołaj powinien piknie ku wom przybyć i pikne prezenty wom wepchnąć pod poduske abo do inksej skarpety. Te prezenty pewnie bedom opakowane w kolorowy papier. I barzo dobrze, bo przecie ładne opakowanie tyz piknie ciesy oko. Ale jo wom zyce, coby tym rozem te prezenty były zawinięte nie ino w papier, ale tyz w folie bąbelkowom. Cobyście – opróc radości z prezentu właściwego – mieli tyz radość z postrzelania se tom foliom. Paf! Paf! Paf! Paf! Paf! I hau!

P.S.1. W tym tyźniu zreśtom powodów do radości bedziemy mieli tutok więcej niz same ino Mikołajki. Bo juz w te środe Basieckowe imieniny momy. Zdrowie Basiecki! 😀

P.S.2. A w wigilie dnia Świętego Mikołaja, cyli we cwortek… tyz pikny powód do radości bedzie – Zbyseckowe urodziny. A zatem, ostomili, zdrowie Zbysecka! 😀