Pon Trudeau pod Turbaczem

Na mój dusiu! Najpierw TesTeqecek napisoł, ze pon Trudeau mo sie ze mnom spotkać. Potem Alecka dała do zrozumienia, ze takie spotkanie jest całkiem mozliwe. No i kie siedziołek se pod jałowcem i ryktowołek komentorz z zapytaniem, skąd oni bierom takie informacje, uwidziołek nagle, ze między smrekami na skraju holi krynci sie jakisi ceper. Zdziwiłek sie, bo było juz dosyć późno i o tej porze turyści to juz racej siedzom w schroniskak abo inksyk pensjonatak. Jesce bardziej sie zdziwiłek, kie uwidziołek, ze ten ceper… macho ku mnie rękom! Zamkłek laptopa nalezącego do Staska Kowanieckiego, jednego z juhasów mojego bacy. Odniesłek to ustrojstwo tamok, ka Stasek je ostawił. I zaroz pohybołek ku nieznajomemu.

– Witoj, owcarku! Miło cie widzieć! – zawołoł tajemnicy chłop. Godoł po angielsku, co ocywiście nie robiło mi róznicy, bo jo przecie rozumiołek go instynktownie.
– Pozwól, ze sie przedstawie – godoł dalej – jestem Justin Pierre James Trudeau, premier Kanady.

O, krucafuks!!! A więc jednak Alecka z TesTeqeckiem mieli racje! On naprowde przyjechoł spotkać sie ze mnom! Skoda ino, ze wte jesce nie wiedziołek, ze Magecka fciała go pozdrowić, bo kiebyk wiedzioł, to ocywiście piknie byk to zrobił w jej imieniu.

– Znom twojego bloga – pokwolił sie pon premier. – To znacy… jo sam go nie cytom, bo nie znom polskiego. Ale piknie mi go tłumacy jeden z moik doradców.

Na mój dusiu! No to teroz juz przynajmniej wiedziołek, skąd on mnie zno. Nadal jednak nie wiedziołek, po co tutok przybył. Ale wnet piknie sie to wyjaśniło, bo zaroz pedzioł:

– Wies co, piesku? Telo ześ na tym swoim blogu rozpisywoł sie o piknym smaku oscypka, ze jo zrobiłek sie straśnie ciekaw, jak taki serecek moze smakować? Dlotego mom ku tobie piknom prośbe: cy mógłbyś wykraść dlo mnie jednego oscypka od swojego bacy? Ino jednego. Piknie pytom. Barzo, ale to barzo fce wiedzieć, jak on smakuje.

No… wykraść mogłek. Cemu nie? Dziwiło mnie ino, dlocego nie pódzie on po prostu do bacy i se nie kupi? W końcu pon Trudeau to nie Felek znad młaki, więc racej nie idzie o to, ze skoda mu dutków. Ba on zdawoł sie cytać w moik myślak, bo zaroz pedzioł tak:
– Pewnie cudujes, cemu właśnie ciebie pytom o pomoc? Powiem ci. Jak na pewno wies, teroz jest scyt NATO. Syćka przywódcy natowskik państw siedzom we Warsiawie i ukwalowujom. Podcas jednej z przerw, w kuluarak, dowiedziołek sie, ze w polskim języku słowo „szczyt” oznaco nie ino spotkanie najwozniejsyk ludzi, ale tyz pikny wierscycek. Kie sie tego dowiedziołek, to pomyślołek o górak. A kie pomyślołek o górak, to przybocył mi sie oscypek. I nagle tak wielko chęć skostowania tego serka mnie nasła, ze nie mogłek wytrzymać. Musiołek koniecnie hipnąć w te wase polskie góry, coby zdobyć tego rarytasa. Po prostu musiołek i ślus!

Pokiwołek głowom ze zrozumieniem. A pon Trudeau kontynuowoł:
– Ba nie fce, coby potem ftosi sie mnie cepioł, ze jo se beztrosko ryktuje wyprawe po oscypki akurat wte, kie som tak wozne obrady. Dlotego postanowiłek, ze przy pomocy najbardziej zaufanyk ludzi wymkne sie nocom, odsukom ciebie i popytom o pomoc. A jak juz tego oscypka bede mioł, to przed świtem wróce do Warsiawy. Teroz juz rozumies, cemu zalezy mi na tym, coby zoden cłowiek mnie tutok nie widzioł?

Ocywiście, ze rozumiołek. Przecie kieby mój baca i juhasi dowiedzieli sie, ze przybył tutok premier zza Wielkiej Wody – to za godzine wiedziałaby o tym cało mojo wieś. A za dwie godziny – całe Podhole. I wte juz niewiele trza by było, coby dowiedziała sie o tym cało globalno wioska.

– Hau-u! – pedziołek, co w tłumaceniu na język ludzki brzmi: Ostomiły ponie premierze, zaroz piknie wom przyniesie najpikniejsego oscypka, jakiego ino nojde.

Pon Trudeau racej nie zrozumioł, co godom, ale chyba sie domyślił, ze zgadzom sie mu pomóc, bo pedzioł:
– Dzięki, piesku.

No i pohybołek ku bacówce. Wykradonie oscypka – jako chyba wiecie – to nie była dlo mnie pierwsyzna. Łatwo posło. Niezauwazony ani przez bace, ani przez juhasów wślizgłek sie do bacówki, a po kwili wysłek z niej z wielkim piknym owieckowym serkiem w zębak. Ino cy nie bedzie sie pon Trudeau brzydził skostować tego po mnie? Cóz, widocnie nie, skoro sam mnie pytoł o takom przysługe.

Nagle… od lasa dobiegło przeraźliwe wołanie:
– Help! Help! Oh, my God! Heeeelp!!!

O, Jezusicku! Co sie stało? Upuściłek oscypka i pohybołek ku lasowi. Pozirom i widze, ze – o, kruca! – pon premier jakby osaloł! Krzycoł i rzucoł sie od smreka do smreka! Cemu? Wnet to odkryłek. Cyrwone mrówki go zaatakowały! Chyba całe wielkie mrowisko oblazło tego bidoka!

– Jaki pikny zapach! Jaki pikny słodki zapach! – wołały mrówki. – Ino kany jest jego źródło?

Na mój dusiu! Syćko zrozumiołek. Pon Trudeau, jako rodowity Kanadyjcyk, był cały przesiąknięty zapachem swego narodowego specjału – syropu klonowego. To nie jest tak mocny zapach, cobyście wy ludzie byli w stanie go wycuć, ale my psy – owsem. No i mrówki – jak widać – tyz.

Zanim zdązyłek pomyśleć, jak pomóc niescynśliwcowi, nadbiegł mój baca z juhasami: Staskiem Kowanieckim, Wojtkiem Murzynem i Józkiem Smrekiem. Usłysawsy straśliwe wrzaski, przylecieli sprawdzić, fto to tak krzycy i cemu.

– Panocku, co sie dzieje? – zapytoł mój baca.
– Please! Help me! – wołoł pon Trudeau. – I’m attacked by the army of horrible ants!
– On godo chyba po angielsku? – odgodł Wojtek Murzyn.
– Bajuści – zgodził sie baca. – To pewnie Anglik, ftóry jest przeciw Brexitowi, więc coby nie noleźć sie poza Uniom, postanowił zamieskać w nasyk górak.
– Nie wiem, cy to Anglik, cy Hamerykanin, cy inksy Australijcyk – pedzioł Stasek Kowaniecki, ftóry jako jedyny cłek na tej holi umie godać w języku pona Johna Cleese’a i pona Rowana Atkinsona. – Wiem, ze potrzebuje pomocy, bo mrówki sie do niego dobrały.
– No to pomózmy! – pedzioł Józek Smrek. – Zbiermy z niego te maluśkie beskurcyje.

A to dobre! Pon Trudeau jako Telimena, a baca i jego juhasi jako pony Tadeusze!

– Mom lepsy pomysł – pedzioł baca. – Weźmy pona do watry. I potrzymojmy go w uchodzącym z tej watry gęstym dymie. Moze wte te weredy ucieknom?

Wnet baca ze Staskiem Kowanieckim chycili pona Trudeau za ręce, a Wojtek Murzyn z Józkiem Smrekiem za nogi. Pon Trudeau, furt gryziony niemiłosiernie przez te małe cyrwone diaski, miotoł sie straśnie. Ale górole pasający owiecki to silne chłopy – dali rade go utrzymać. I rusyli biegiem ku watrze. Ba zanim zdązyli do niej dobiec, mrówki zacęły godać między sobom:

– Dziwne. Cujemy na tym chłopie piknom słodyc, ale nijak nie mozemy jej noleźć. Ale… tutok jest śtyrek inksyk chłopów. Moze na nik nojdziemy cosi dobrego?

No i… o, kruca! Więksość tyk sakramenckik owadów zlazła z pona Trudeau i wesła na bace i juhasów! Teroz juz syćka stali sie ofiarami tyk ancykrystów. Kieby ftosi akurat przechodził przez mojom hole, uwidziołby niezwykły widok: pięciu chłopów – z cego jeden w garniturze, a śtyrek w góralskik portkak i flanelowyk kosulak – tarzającyk sie po ziemi i wzywającyk na pomoc Pona Bócka i syćkik mozliwyk świętyk.

Moi owcarkowi kompani – Harnaś, Dunaj i Modyń – podesli ku mnie zaciekawieni.

– Mozecie, krzesny, wyjaśnić, co sie tutok dzieje? – spytali. – I fto to jest ten niepilok, co wroz z nasym bacom i juhasami ryktuje tutok jakiesi dziwne akrobacje?
– To nie jest taki zwycajny niepilok – odpowiedziołek. – To pon Trudeau, premier samiućkiej Kanady. A to, co oni ryktujom, to nie som zodne akrobacje, ino obrona przed mrówkami, ftóre wymyśliły se, coby posukać u pona premiera syropu klonowego.
– A co to takiego ten syrop klonowy? – spytoł Modyń.

Głupie pytonie? Moze i głupie, ale dlo mnie – było ono jak jabłko, ftóre prasło pona Newtona w łeb. Wiedziołek juz, jak moge tym pięciu bidokom pomóc.

– To pikny przysmak, hyrny w całej Kanadzie – pedziołek. – Pon Trudeau fcioł przysłać tutok pare becek tego przysmaku. Ale chyba jednak nie przyśle.
– A to cemu? – spytoł Dunaj.
– Cóz… – rzekłek, a potem specjalnie zacąłek godać głośno i wyraźnie. – Pon Trudeau, dlo ftórego ochrona przyrody jest barzo woznom rzecom, fcioł sie jakosi przysłuzyć kawałeckowi polskiej przyrody. Jego wybór podł na cyrwone mrówki w okolicak Turbacza. Postanowił obdarować je klonowym syropem. Specjalnie przyjechoł tutok, coby osobiście zbadać, jak duzo tego syropu trza tutok przysłać. No ale skoro te mrówki potraktowały go tak, jak widzicie, to…
– O, Jezusicku! O, Jezusicku! – zacęły wołać mrówki. – Słysycie, co godo ten wielki kudłaty pies? Ostowmy tyk chłopów! Ostowmy ik wartko, bo inacej stracimy sanse na piknom dostawe piknego kanadyjskiego syropu!

No i zaroz pozłaziły i z pona premiera, i z bacy, i ze syćkik juhasów. I piknie, karnie, wróciły do mrowiska.

– Ufff! – cało piątka ocalałyk odetchła z ulgom.

Baca poźreł na pona Trudeau. Widząc, ze bidok ciągle jesce jest roztrzęsiony po tym, co przed kwileckom przezył, popytoł go, coby siodł wroz z nim i juhasami przy watrze i odpocął kapecke. Kanadyjcyk piknie przyjął zaprosenie. Siednął przy watrze i zaroz piknie zostoł pocęstowany Smadnym Mnichem, bundzem, kiełbasom, a przed syćkim… tym, po co tutok przybył – piknym oscypkiem!

I rozkrynciła sie rozmowa. Stasek ocywiście słuzył za tłumaca. Górole wypytywali przybysa, skąd jest, cym sie zajmuje i o rózne inkse rzecy. Pon Trudeau pedzioł, ze pochodzi z Hameryki Północej i ze z zawodu jest urzędnikiem państwowym. Na pozostałe pytania tyz odpowiadoł wymijająco, coby nie zdradzić sie, kim jest. Ino w pewnej kwili Józek Smrek nachylił sie do ucha bacy i sepnął:
– Baco, cy ten chłop nie jest przipadkiem podobny do tego kanadyjskiego premiera… Zaroz… Jak on sie nazywo? Wysiłko? Nie. Mozoło? Nie, tyz nie. O! Juz wiem! Trudo!
Baca pomyśloł kwilecke, po cym odsepnął:
– Owsem, kapecke podobny. Ale tamten mo scuplejsom kufe.

Faktycnie – pon Trudeau, po tym jak mrówki go pokąsały, był kapecke opuchnięty, zwłasca na kufie właśnie. Ba dzięki temu wyglądoł nieco inacej niz zwykle.

Heeej! Wyglądało na to, ze kanadyjskiemu gościowi barzo dobrze godało sie z górolami. Ale cóz – musioł wracać na te obrady NATO. Podniesł się więc, piknie podziękowoł za gościne i pedzioł, ze niestety musi rusać w droge, bo śpiesy sie na takie jedno barzo wozne spotkanie. No i pozegnoł sie z bacom i juhasami. A na droge dostoł jesce dwa pikne oscypki. Tak więc swój cel piknie osiągnął: skostowoł oscypka, ba zarozem udało mu sie pozostać piknym incognitem.

Ale wiecie co, ostomili? Przydałoby sie, coby ten pon Trudeau przysłoł teroz na mojom hole pare becek syropu klonowego. No bo po tym, co nagodołek głośno przy mrówkak, jeśli on tego syropu nie przyśle – mrówki bedom mnie miały za straśliwego kłamcucha! I wstyd bedzie straśny. Bajako. Skoro jednak jo piknie pomogłek ponu Trudeau… to mom nadzieje, ze teroz on pomoze mi. Hau!

P.S.1. A w łoński piątek, 8 lipca, były Babeckowe imieniny. No to zdrowie Babecki! 🙂

P.S.2. Zaś 22 lipca bedziemy mogli świętować Madgareckowe imieniny i Ponio-Agnieskowe urodziny. Zdrowie Madgarecki i Poni Agnieski! 🙂

P.S.3 A 26 lipca – bedzie świętowanie potrójne. Bo imieniny bedom miały Fusillecka, Anecka Holendersko i Anecka Schroniskowo. No to pikne zdrowie Fusillecki, Anecki Holenderskiej i Anecki Schroniskowej! 🙂