Pon Doba i wieloryby

Umiecie, ostomili, odróznić kure od koguta? Ocywiście, ze umiecie! A lwice od lwa? Ocywiście tyz. A suke od psa? Dalibyście rade. Ale wybroźcie se, ze podrózujecie piknym statkiem po oceanie i nagle… widzicie przepływającego nieopodal wieloryba. Bylibyście w stanie rozpoznać, cy to samiec cy samica? Ooo! Cosi mi sie widzi, ze nie za barzo. Tymcasem dlo pona Aleksandra Doby – to zoden problem.

Ten hyrny zdobywca mórz i oceanów pojawił sie pare tyźni temu w telewizji, w programie pona Kuby Wojewódzkiego. Zdązyłek juz nawet o tym zabocyć. Ale kie dwa wpisy temu Alecka, Tanakecek, Tubylecek i Volterecek zacęli snuć morskie opowieści – to syćko przybocyło mi sie nazod. Bo w tym programie pon Doba tyz piknie zabawioł publicność piknymi morskimi historiami. A jedno z tyk historii była o tym, jak spotkoł roz na oceanie piknom wielorybice.

– Na mój dusiu! Olecku! – zawołoł pon Wojewódzki. – A skąd wies, ze to była wielorybica, a nie wieloryb?
– Barzo łatwo, Kubusiecku – odpowiedzioł pon Doba. – Patrzyła na mnie, więc musiała to być wielorybica. Kieby to był wieloryb, to by przecie nie patrzyła, ino patrzył.

No i co, ostomili? Cy w takim rozumowaniu jest cokolwiek nielogicnego? Ano nimo. Jest za to sto procentów racji! Skoro patrzyła – to musiała być samica i ślus.

Tak więc ponu Aleksandrowi nalezy sie podziw nie ino za to, ze furt piknie udowadnio, ze mozno mieć ponad 70 roków, a mimo to być młodsym niz niejeden dwudziestolatek. Podziwiojmy go tyz za umiejętność nojdowania łatwyk rozwiązań tamok, ka zdawałoby sie, ze takowe nie istniejom.

Aha… telo ino, ze kie idzie o wiek pona Doby, to sprawa wcale nie jest tako ocywisto. W programie, o ftórym tutok godom, pon Wojewódzki nie mógł se darować, coby nie zapytać swego gościa właśnie o wiek. A ów gość odporł bez wahania:
– Mom dwajścia dziewięć roków.
– Co? Dwajścia dziewięć? – Pon Wojewódzki zdziwił sie straśnie, choć zdawałoby sie, ze tego pona to juz nic nie jest w stanie zdziwić.
– Ano, dwajścia dziewięć – powtórzył pon Doba. – Dokładnie telo brakuje mi do setki, a jo tak właśnie lice swój wiek. Haj.

I znowu pon Aleksander mo racje! A jakie pikne rzecy wynikajom z tego, ze jom mo! Potela kozdy myśloł, ze nie mozno mieć dwajścia dziewięć roków, a za rok – ino dwajścia osiem. A tutok sami widzicie – mozno.

No ale wróćmy do tego odrózniania wielorybic od wielorybów. Moi ostomili, nie wiem, ka cytocie niniejsy wpis, ale najprowdopodobniej w domu. Ba kie cytocie o tak siumnym podrózniku, to pewnie juz biere wos ochota, coby wyjść do pola i wyrusyć na podbój świata. Jeśli nie mocie mozliwości pohybać na wielkom wyprawe, to pewnie fcielibyście chociaz na jakomsi mniejsom. A jeśli nawet mniejso nie wchodzi w gre – to przynajmniej na mały spacerek do lasu abo inksego parku. No i kie juz wyjdziecie z domu, choćby ino na taki spacerek, to wse istnieje mozliwość, ze spotkocie jakomsi zywine. Tak jak spotykoliście jom juz nie roz. Ba potela cynsto mieliście kłopot z odgadnięciem, fto spośród tej zywiny jest chłopem, a fto babom. Teroz zaś – sposobem pona Doby – piknie bedziecie umieli odróznić kota od kotki, gołębia od gołębicy, wróbelka od poni wróbelkowej… Nawet pona muche od poni muchowej odróznicie. Wystarcy ino, ze zrobicie to samo, co ten nas siumny wilk morski z wielorybami zrobił – sprawdzicie, cy napotkano istota bedzie na wos patrzyła cy patrzył.

A co, jeśli taki zwierzok nie zefce na wos poźreć? Zoden kłopot. Jeśli nie bedzie patrzyła, to znacy, ze samica, a jeśli nie bedzie patrzył – to samiec. Proste? Proste. Jak jajko pona Kolumba. Haj.

O! A kie o pona Kolumba idzie, to piknie juz na pierwsy rzut oka widać, ze wiele go z ponem Dobom łący. Obaj piknie odwazni, obaj duzo pływający po Atlantyku, obaj to morscy kapitanowie… Ze co? Ze pon Doba nie jest kapitanem? A właśnie ze jest! Przecie kajak to tyz statek. Telo ino, ze barzo mały. A jak jest statek – to i kapitan musi być. No i pon Doba jest na swoim statku-kajaku kapitanem, syćkimi marynorzami i kuchorzem okrętowym w jednym.

Pozirając na pona Dobe i jego wieloryby oraz na pona Kolumba i jego jajko, u obu tyk ponów widzimy jesce jednom wspólnom rzec – zdolność do przeinacania skomplikowanego na proste. Cy zatem tako zdolność wyniko właśnie z bycia kapitanem na jednostce pływającej po Oceanie Atlantyckim? Na to by wychodziło… No to na mój dusiu! Przyznom sie wom, ze jo, choć na swoje zywobycie pod Turbaczem nie narzekom i racej nie zamieniłbyk go na zodne inkse, to zarozem… tym syćkim, co dowodzom łodziami, statkami i inksymi łajbami między Europom a Hamerykom… chyba zacynom kapecke zazdrościć. Hau!