Zywobycie na pisance

Pewnego rozu, w piknym Królestwie Nie z Tego Świata, cyli… po prostu w niebie, piknie po roz kolejny ryktowano sie do świąt wielkanocnyk. Pon Bócek zaś śpekulowoł, jakom by tutok wymyślić na te święta nowom atrakcje. No i wymyślił – konkurs na najwięksom pisanke.

W wielkanocnom niedziele przysła pora na rozstrzygnięcie konkursu. W wielkim niebiańskim amfiteatrze na widowni zgromadził sie tłum janiołów i świętyk. Na scene wyseł Pon Bócek – jako konferansjer i zarozem juror. Piknie powitoł syćkik przybyłyk i rzekł:
– No to… pytomy tutok pierwsego konkursowica.

Na scene wlozł janiołek, co to mioł na imie Elek. W rękak trzymoł duzom pisanke. Nawet barzo duzom. Haj.

– Spore to – przyznoł Pon Bócek. – Skąd wziąłeś, Elku, tak wielkie jajo?
– Ano, Ponie Bócku i sanowno publicności – zacął Elek – pohybołek jo na ziemie i posukołek tamok kury, ftóro znosi najwiękse jaja. Popytołek jom piknie, coby zniesła jedno dlo mnie, a kie to zrobiła, to zabrołek je, piknie pomalowołek, no i teroz mom tutok te oto piknom pisanecke.
– Brawo! – Pon Bócek zacął klaskać. A syćka widzowie klaskali wroz z nim.

Popytano drugiego konkursowica. Zaroz tyz wlozł na scene. Był to janiołek o imieniu Ikselek. Mioł ze sobom pisanke duzo więksom niz ta, ftórom przed kwileckom pokazoł Elek.

– No, no! – Pon Bócek nie krył podziwu. – A skądze ty, Ikselecku, tak ogromne jajo wziąłeś?
– Ano, Ponie Bócku i sanowno publicności – pedzioł Ikselek – pohybołek na ziemie. I tak se pomyślołek, ze kura jak kura – ale struś! Ten to dopiero wielkie jaja znosi! Dlotego zamiast kurzego, uzyłek do wyryktowania swojej pisanki strusiego jaja.
– Świetny pomysł! – pokwolił Pon Bócek. Publicność tyz ten pomysł doceniła i rozległy sie jesce głośniejse brawa niz poprzednio.

– No to pytomy trzeciego konkursowica! – zawołoł Pon Bócek.

Na scene wyseł janiołek Iksikselek. Seł z pewnym trudem, bo tascył ze sobom pisanke wielkom jak kula armatnio.

Pon Bócek jaz gwizdnął z podziwu.

– Janiołecku, kany ty cosi tak olbrzymiego nolozłeś?
– Ano, Ponie Bócku i sanowno publicności, pohybołek na ziemie. I pomyślołek se tak: kurze jaja – małe nie som, strusie jaja – som jesce więkse. Ale jajo dinozaura – to jest dopiero cosi! Zalicyłek więc przyśpiesony kurs paleontologicny, a potem wyrusyłek na pustynie Gobi. Zacąłek kopać, no i wykopołek pikne starodowne dinozaurowe jajo, ze ftórego wyryktowołek to oto pisanke.

– Brawo! Brawoooo!!! – wołoł Pon Bócek. – No to chyba momy juz zwycięzce konkursu.
– Jesce jo! Ponie Bócku, jo jesce! – rozległo sie nagle piskliwe wołanie. I po kwili na scene wbiegł janiołek Gapcio.
– Gapciu, pomyliłeś droge! – Pon Bócek uśmiechnął sie i pokryncił głowom. – Ta scena dzisiok jest dla ucestników konkursu na najwięksom pisanke.
– Ale jo właśnie biere udział w tym konkursie – odpowiedzioł Gapcio.
– Ba nie widze, cobyś mioł ze sobom pisanke – rzekł Pon Bócek. – To jak fces wygrać ten konkurs?
– Juz godom, Ponie Bócku ostomiły, juz godom. Otóz pohybołek jo na ziemie i…
Gapcio zrobił pauze.
– I co? – zacął dopytywać zniecierpliwiony Stwórca.
– Ano… poźrej ku kosmosowi, Ponie Bócku ostomiły.
No i Pon Bócek poźreł. I sie za głowe złapoł.
– Gapciu! Coś ty zrobił z planetom Ziemiom!
– Ano… spłascyłek jom kapecke. Ale ino kapecke.
– No właśnie widze – jęknął Pon Bócek. – Wyryktowołek jo Ziemie jako piknie idealnom kule. Idealnom! A teroz… co to mo być? Jej promień równikowy mo 6378 kilometrów długości, natomiast promień biegunowy – zaledwie 6357 kilometrów! Cyli teroz ta Ziemia wcale nie jest okrągło, ino… jajowato!
– No właśnie, jajowato – zgodził sie Gapcio. – Jest ona teroz wielkim piknym kolorowym jajem, cyli – pisankom. I co? Wygrołek konkurs?

Pon Bócek sam nie wiedzioł, co pedzieć. Przejrzoł regulamin konkursu roz i drugi – ale nie było tamok ani słowa o tym, ze przeinacanie ciał niebieskik na pisanki jest zabronione. Tym samym Gapcio zostoł zwycięzcom.

Telo ze od tej pory… choć nazywomy te nasom planete kulom ziemskom, to tak naprowde ona jest nie kulom, ino – właśnie pisankom. Fto nie wierzy, niek w Guglak abo jakimsi podręcniku do geografii to se sprawdzi. Tak więc my syćka, ostomili, zyjemy na pisance. Na wielkiej, kosmicnej pisance. I ślus.

No a tak w ogóle to momy teroz pikne święto związane z pisankami właśnie. Fciołbyk zatem wom syćkim zycyć, coby ten pikny wielkanocny cas okazoł sie być pocątkiem końca syćkiego, co złe – i wojny, i polityków zwalcającyk ślebode, i pandemii, i inflacji, i w ogóle wselkik plugastw. Niek zaś zawierchuje syćko, co dobre, pikne i pozytecne. Wesołyk Świąt, ostomili! Hau!