Malchos
Co sie działo w pierwsy w historii poranek wielkanocny? To wiecie – Poniezus piknie zmartwykwstoł, a potem piknie spotkoł sie w wiecerniku z apostołami. Ale cy wiecie, co zadziało sie po południu tego samego dnia? Ano… Święty Pieter, po tym syćkim, co ostatnio przezył, postanowił kapecke sie zrelaksować. No i poseł na mały spacer po przedmieściak Jerozolimy. Kie se tak piknie spacerowoł, to w pewnej kwili… uwidzioł idącego z naprzeciwka chłopa, ftóry mioł mocno naciągniętom na usy copke frygijskom.
– Co za cudok! – zaśmioł sie w myślak Święty Pieter. – Cemu on tak opatulił ten swój łeb? Mo chore zatoki cy jak?
– O, krucafuks! To wy! – wykrzyknął tymcasem ów chłop.
– My sie znomy? – zdziwił sie Święty Pieter.
– A nie? – cłek we frygijskiej copce odpowiedzioł pytoniem na pytonie. – A fto trzy dni temu w Ogrodzie Oliwnym amputowoł mi ucho?
Na mój dusiu! Bocycie te biblijnom historie o słudze arcykapłana Malchosie? Tym, ftóremu Święty Pieter obciął ucho, kie próbował bronić Poniezusa przed hereśtowaniem? Tenze Malchos, we własnej osobie, stoł teroz przed nasym apostołem.
– Bajuści, poznoje wos – zacął se przybocować Pieter. – Ale przecie Poniezus od rozu wom to ucho przywrócił. Nawet minuty wase kalectwo nie trwało. Więc w cym problem?
– Pytocie, w cym problem? – odporł Malchos. – No to poźrejcie.
Sługa arcykapłana ściągnął copke ze łba. Na mój dusicku! Okazało sie, ze teroz jego ucho przylegało do głowy… na odwyrtke! Brzeg małzowiny skierowany był nie ku karkowi, ino ku nosowi! A dolny płatek usny – teroz był górnym płatkiem. Cy to mozliwe, ze Poniezus, uzdrawiając bidoka, tak barzo sie pomylił?
– Nooo… yyy… – Święty Pieter zacął gorąckowo śpekulować, jak by tutok usprawiedliwić swojego Naucyciela. – Wiecie, krzesny… nocka juz była, więc nas Zbawiciel mógł nie za dobrze widzieć. A poza tym… on wte przecie działoł w warunkak barzo dlo niego stresującyk.
– Za to teroz jo mom stres! – wypalił Malchos. – I juz wse, do końca zywobycia, bede musioł chować to ucho pod copkom! Jeśli ten was Zbawca tak samo lecył trędowatyk, to jo im współcuje.
– Pockojcie, moze do sie to naprawić? – pedzioł Święty Pieter.
I chycił ucho Malchosa, próbując wykryncić je na drugom strone.
– Aaaaa! – rozległ sie wrzask. – Puscojcie! To boli!
– Ufff! – westchnął Pieter. – Mom inksy pomysł. Obetne wom to ucho jesce roz, a potem nazod je zreperuje. Poniezus mianowoł mnie swoim zastępcom, więc na pewno obdarzył mnie tyz mocom uzdrawiania.
Po tyk słowak Święty Pieter dobył swego mieca. Sługa arcykapłana zrobił krok w tył.
– Mowy nimo! – prociwił sie. – Nawet nie próbujcie mnie tknąć.
– Nimo sie cego bać – uspokajoł apostoł. – Jedno ciachnięcie, a potem jeden ozdrowieńcy dotyk – i po kłopocie.
– Nie! Ratunkuuu!!! – ryknął Malchos i rzucił sie do uciecki.
Święty Pieter rusył w pogoń. Goniący i goniony biegli z identycnom prędkościom, więc odległość między nimi cały cas była tako samo. Nagle… Malchos nie zauwazył, ze ftosi idzie z naprzeciwka i z całym impetem w tego kogosi prasnął. Święty Pieter nie zdązył wyhamować i zaroz tyz prasnął. Napotkano osoba musiała być sakramencko mocno, bo ani jedno, ani drugie zderzenie jej nie przewróciło. Wnet okazało sie, ze tym kimsi był… samiućki Poniezus!
– Co sie tutok dzieje? – spytoł Mesjas.
– Jezusicku ostomiły – zacął Pieter – wytłumoc temu sietniokowi, coby mi pozwolił uciąć to jesce roz.
– Nie pozwole! – krzycoł Malchos. – Roz ucięliście i wystarcy.
– No, słysys go, Ponie Jezu? – spytoł Pieter. – Godo, ze wystarcy, kie nie wystarcy.
Na mój dusiu! Jeden ino Pon Bócek mógłby cosi zrozumieć z tej chaotycnej gadaniny. Na scynście Poniezus nim był. I tylko dlotego syćko piknie zrozumioł.
– Drogi Malchosecku – Poniezus zwrócił sie do sługi arcykapłana. – Mos teroz takie ucho, jakie mos. Jeśli jednak barzo fces, moge wartko i bezboleśnie przywrócić je do poprzedniego stanu. Ba zanim to zrobie, dobrze sie zastanów – cy aby na pewno tego fces?
– Pytonie! – obrusył sie Malchos. – Ocywiście, ze fce przestać wyglądać jak pokraka!
– No to pockojmy ino, jaz tamten rydwan przejedzie – pedzioł Poniezus.
Faktycnie – na gościńcu pojawił sie jakisi rydwan, ciągniony przez dorodnego ogiera i kierowany przez cłeka ubranego w piknom rzymskom toge.
– Po co cekać? – ponagloł Malchos. – Jo fce jak najsybciej odzyskać normalny wygląd!
– Ale z ciebie głuptok! – wtrącił Święty Pieter. – Nie rozumies, ze jak ten niepilok uwidzi cud, to moze rozpoznać Poniezusa i złozyć donos, ze widzioł go zmartwykwstałego? Sygnalistów w dzisiejsyk casak nie brakuje.
– Cóz. – Malchos rozłozył ręce. – Nikt wom nie kazoł narazać sie władzy. Samiście se wybrali bycie totalnom opozycjom.
– Ponie Jezu – rzekł Pieter – pozwól, ze prasne w kufe tego arcykapłańskiego sługusa.
– Ani mi sie woz! – prociwił sie Poniezus. – Chyba ze od rozu praśnies tyz sam siebie, bo przecie godołek wyraźnie: bliźniego swego jak siebie samego.
W tej kwilecce rydwan zblizył sie do trójki rozmówców.
– O, krucafuks! – zawołoł cłek z rydwana. – Cy jo dobrze widze, ze jeden z wos mo ucho na odwyrtke?
– Mo – potwierdził Święty Pieter – ale lepiej, panocku, nie porusojcie przy nim tego tematu, bo on, kie godo sie o tym jego uchu, robi sie kapecke nerwowy.
– Wcale nie! – zaprzecył nerwowo Malchos.
– No cóz – rzekł woźnica rydwana. – Pozwólcie, ze sie przedstawie – jestem Revius Estradus. Właśnie objezdzom Imperium Rzymskie w posukiwaniu nowyk gwiozd imprez rozrywkowyk. I mom pytanie właśnie do tego panocka z przekrynconym uchem: nie fcielibyście zatrudnić sie w szoł-biznesie?
– Co? – Malchosa zupełnie zaskocyła ta propozycja. – Moze… ale… jo mom juz etat słuzącego u arcykapłana…
– Phi! – parsknął Estradus. – Nie wiem, kielo wom ten arcykapłan płaci, ale jo moge wom zapewnić taki dochód, ze za pół roku bedziecie mogli se zatrudnić własnyk słuzącyk. I bedziecie mogli spłacić syćkie kredyty, jeśli takie macie, nawet te w dutkak helweckik. Wystarcy ino, ze przyłącycie sie do trupy pod moim kierownictwem i bedziecie pokazywali to swoje niezwykłe ucho na festynak, bankietak u rzymskik senatorów i ocywiście w Koloseumie tyz.
– Brzmi zachęcająco – przyznoł Malchos, drapiąc sie za tym swoim niescynsnym (a moze jednak scynsnym?) uchem.
– Panocku! – godoł dalej Rzymianin. – Jo wom wyryktuje takom kampanie promocyjnom, ze nawet śwarne westalki bedom zabiegały o was autograf! Bedziecie piknym celebrytom.
– Celebrytom? – Ocy Malchosa zaświeciły sie z mocom tysiąca lumenów. – Na mój dusiu! Zgoda! Zaroz lece złozyć arcykaplanowi wymówienie.
– Piknie! – uciesył sie Estradus. – W takim rozie, panocku, spotkojmy sie jutro rano pod chałupom Piłata. Jeśli bedziecie juz rozmówieni z arcykapłanem – to dobrze. Jeśli nie – jo uzyje swoik wpływów, coby wartko podpisoł on z womi rozwiązanie umowy o prace za porozumieniem stron. I zaroz potem zabiere wos do Rzymu.
To powiedziawsy, zawołoł do swego konia „Wio!”* i rusył ku centrumowi Jerozolimy.
A Poniezus piknie sie oześmioł.
– No i jak, Malchosecku? – spytoł. – Nadal fces, cobyk poprawił ci to ucho?
– Za nic w świecie! – wykrzyknął Malchos. – A tak w ogóle barzo piknie dziękuje wom za to, zeście tak piknie to moje ucho wyryktowali. Sakramencko pikne! Na mój dusiu! Jak przyjedziecie kiesik do Rzymu, to koniecne mnie odwiedźcie. Zaprasom!
– Chętnie – odpowiedzioł Poniezus – ale jo juz ryktuje sie do wniebowstąpienia i na pojechanie do Rzymu racej juz nie bede mioł casu.
– A jo, skoro jestem zaprosony, barzo chętnie pojade – pedzioł Święty Pieter. – I fto wie? Jeśli mi sie tamok spodobo, to moze właśnie w tym Rzymie wyryktuje jo Stolice Pietrowom?
No i zaroz Malchos poseł w swojom strone, a Poniezus ze Świętym Pietrem w swojom. Po kwili Święty Pieter spytoł ino:
– Ostomiły Jezusicku, a tak właściwie to cy nie przeskadzo ci, ze pomogłeś temu chłopeckowi zdobyć hyr za sprawom prostackiej rozrywki?
– Prostackiej, ale nieskodliwej – zauwazył Poniezus. – A lud rzymski, spragniony panem et circenes, im więcej casu poświęci nieskodliwym rozrywkom, tym mniej bedzie go mioł na krwawe igrzyska.
– Na mój dusiu! Ty to mos głowe, Jezusicku! – pedzioł z uznaniem Święty Pieter, uświadamiając se po roz kolejny, ze zanim zostanie straznikiem bram raju, to bedzie musioł od swojego Mistrza jesce sie wiele naucyć.
Tymcasem Malchos… seł dziarsko przed siebie i radośnie podśpiewywoł:
– Tralalala! ♪ Bede celebrytom. ♪ Bede celebrytom… ♫
Heeej! W tej kwili nie było na świecie scynśliwsego cłowieka jako on! Więc jo, ostomili, fciołbyk wom piknie zycyć, cobyście w te wielkanocne święta byli nie mniej scynścliwi niz ów Malchos po spotkaniu z Poniezusem, Świętym Pietrem i tym Rzymianinem z branzy rozrywkowej. I ocywiście zyce wom tyz, coby jajka były smacne, mazurki piknie wypiecone, a woda w śmigus-dyngus ino w takik ilościak, w jakik lubicie. Wesołyk Świąt syćkim! Hau!
P.S.1. Ba tutok w Owcarkówce my tyz momy swoje święta. I tak oto tegorocno Wielko Sobota jest zarozem dniem Profesoreckowyk urodzin. Zdrowie Profesorecka! 🙂
P.S.2. A Wielkanoc – jest zarozem dniem Wawelokowyk imienin. Zdrowie Waweloka! 🙂
* Ocywiście zawołoł to po łacinie, ale… w słowniku polsko-łacińskim nie moge noleźć tego zawołania. Choć nolozłek tamok nawet słowo „kino”. Cóz… najwyraźniej starozytni Rzymianie cynściej chodzili do kina niz jeździli konno.
Komentarze
Owczarku – suuuperrrr!!!
– Mowy nimo! – prociwił sie. – Nawet nie próbujcie mnie tknąć.
– Nimo sie cego bać – uspokajoł apostoł. – Jedno ciachnięcie, a potem jeden ozdrowieńcy dotyk – i po kłopocie.
➡ celebryckie podejście do życia w pigułce (dwuznaczność zamierzona)
Radosnych, pozytywnych, optymalnych Świąt Tobie, Bliskim, Gościom Blogu!
🙂 🙂 🙂
Świąt dobrych i radosnych
co tak jak promyk wiosny
wzywają do życia nowego
Chcą zmienić człowieka całego
przez Zmartwychwstałego
🙂 🙂 🙂
Pogodnych Świąt!
Zdrowych i radosnych Świąt.
Zdrowych i dobrych rzeczy słuchających uszu! 🙂
Owczarkowi i wszystkm Gościom Budy na Święta życzę!
Wiosny, wiosny, wiosny!
Pękających na drzewach pąków!
Ziemi, która zaczyna pachnieć!
Słońca, które nie tylko świeci, ale wreszcie grzeje!
Wiosny w życiu codziennym i rodzinnym!
A przede wszystkim życzę Wam wiosny w sercu!!!
Wesołego Alleluja!!!!
Witojcie, ostomili! Dziękuje piknie za syćkie zycenia i zyce syćkim, zeby te Święta były tak piknie, jak brzyćkie som prognozy pogody na ich cas. A to by oznacało, ze te Święta bedom SAKRAMENCKO PIKNE! 🙂
Przeczytalam dzisiaj smutna wiadomosc. Informacja dotyczy sera o nazwie SheepSheep. SheepSheep produkowany przez miejscowa firme Beechers “is made with 100% sheep’s milk”, czyli jest produkowany z mleka owiecki.
Na razie wszystko brzmi piknie – ser z mleka miescowej owiecki i produkowany w Seattle. Co moze byc lepsze? Lepszy moze byc tylko oscypek produkowany w Turbaczu.
Spojrzalam na cene SheepSheep i natychmiast kwestionowalam opinie mojego okulisty. Cena za funt wagi SheepSheep wynosi $34.00.
Felek – help!!!
http://store.beechershandmadecheese.com/p-288-sheepsheep-1-lb.aspx
…i po świętach…
Orca,
obawiam się, że prawdziwe oscypki też mają dość zaporową cenę. No proszę…i nie jestem pewna, czy ten oscypek waży nawet funt, wydaje mi się, że nie (20%mleka krowiego, 80% mleka owczego):
http://wyrobynaturalne.com/oscypek,443.html
Alicja,
Ten oscypek wyglada smakowicie. Cena rzeczywiscie trudna do przelkniecia.
Przypomniala mi sie piosenka baa, baa black sheep have you any wool.
https://www.youtube.com/watch?v=1dttq5p0xUM
Orca !
Alicja – Irena !
Uwielbiam oscypki ))) Ser SheepSheep też wygląda interesująco i zachęcająco, a że cena jest wygórowana, cóż, taki ser to rarytas, na dodatek rarytas sezonowy i nie ma się co dziwić, ze i cena jest wysoka ( W końcu potrzeba wiele owiec by uzyskać funt oscypka czy SheepSheep. Krowa byłaby jedna na taką ilość, wiec to musi kosztować (( Zresztą oscypek też nie jest tani. Gdyby porównać wagowo cenę funta oscypka i SheepSheep’a, to wychodzi na to samo, biorąc pod uwagę przelicznik walutowy !
Orca – kupując pół funta SheepSheep’a zapłacisz mniej, a założę się, że poczujesz niebo „w gębie” i myśli Twoje pobiegną ku polskim górom )) Jeżeli nie, jestem w stanie zwrócić Tobie poniesione koszty !!
A tak na marginesie, kto dzisiaj wie, w Polsce, co to jest wagowy funt ?? Starzy owszem, ale młodzi, tak do 50 – roku życia nie mają pojęcia ile to jest wagowo ( a jeszcze za moich młodych lat kupowało się wszystko na funty )))
Wawrzek,
Jaka wspaniala reklama SheepSheep
” poczujesz niebo „w gębie” i myśli Twoje pobiegną ku polskim górom” … or your money back.
Przypuszczam, ze taka sama reklama bylaby skuteczna dla oscypka.
Honorowy burmistrz wyspy Vashon Island imieniem Noodle przesyla serdeczne pozdrowienia.
Na zdjeciu burmistrz Noodle w drodze na festyn Vashon Island.
http://static.seattletimes.com/wp-content/uploads/2016/06/808f5cc0-1a30-11e6-a2fa-c302737a5fef-780×452.jpg
Ale z drugiej strony patrząc, oscypkowa cena nie jest taka zaporowa, bo tego sera nie kroi się i nie je kawałami – jest zbyt intensywny i wystarczy go tylko troszkę na kromuchę czy jak kto woli.
Mnie trudno uwierzyć w to, że „autentyczne” oscypki sprzedają w Sudetach „autentyczne góralki”.
Wawrzku,
wagowy funt można wyszukać na internecie, a to już wszyscy potrafią, a jak nie potrafią, to poproszą wnuczkę, sąsiada itd.
453,59237 grama <–funt 😉
https://pl.wikipedia.org/wiki/Funt_(masa)
Wiekowa jestem, ale nie pamiętam, żeby za moich czasów w Polsce używano funtów jako miary wagi oprócz powiedzenia "funta kłaków niewart" 😉
No więc którzy to "starzy wiedzą", co oznaczał polski funt jako miara wagowa? 😉
Do Orecki
„Cena za funt wagi SheepSheep wynosi $34.00.”
Na Podholu – kie kupować bezpośrednio u bacy, to duzego oscypka (mozliwe ze wazy on jakiesi pół kilo, cyli właśnie koło funta) mozno nabyć za 30 złotyk. W mieście – bywo po 45-50 złotyk. A moze… cało bida w tym, ze to SheepSheep, a nie jedno Sheep? Skoro owce som dwie, a nie jedno – to i ser dwa rozy drozsy…
„Na zdjeciu burmistrz Noodle w drodze na festyn Vashon Island.”
Widze trzy istoty. Ftóro z nik jest burmistrzem? Obstawiom te wełnianom na śtyrek nogak 🙂
Do Alecki
„obawiam się, że prawdziwe oscypki też mają dość zaporową cenę”
A jeśli nie cene – to co inksego majom zaporowego. W końcu, co by nie godać, powstajom one w blizsej lub dalsej okolicy Zapory Czorsztyńskiej.
„bo tego sera nie kroi się i nie je kawałami – jest zbyt intensywny i wystarczy go tylko troszkę na kromuchę czy jak kto woli.”
Dlotego spośród owieckowyk serów jo se myśle, ze duzo bardziej podstępny jest bundz – jego juz mozno jeść kawałami. A jest tak smakowity – ze fce sie go jeść 🙂
Do Wawrzecka
„Orca – kupując pół funta SheepSheep’a zapłacisz mniej, a założę się, że poczujesz niebo ‚w gębie'”
No chyba ze za pół funta Orecka pocułaby ino pół nieba. Ale pocuć w gymbie pół nieba – to chyba tyz całkiem nieźle? 🙂
Masz racje Owczarku.
Honorowy burmistrz Vashon jest „wełniany na śtyrek nogak”
🙂
pół funta…pół nieba 🙂
Alicjo – Ireno
Piszesz: „Wiekowa jestem”, czyli z XXI wieku ))) Ja jestem jeszcze z I połowy XX wieku i doskonale pamiętam, gdy Mama posyłała mnie po zakupy kazała kupić np.: funt masła, dwa funty cukru, czy pół funta cukierków ))) Wagi były w sklepach skalowane w dekagramach i kilogramach, ale wszyscy kupujący mówili sprzedawczyniom „w funtach” i one doskonale wiedziały ile co waży w dekagramach )) Musiały być dobre z matematyki )) Dzisiaj będąc w sklepie poprosiłem o funt kiełbasy )) i pół funta żółtego sera )) i sprzedawczyni, która mnie zna, popatrzyła na mnie jak na wariata )) Naturalnie nazwę” funt” można znaleźć w Internecie, ale tu chodziło o to, że ta forma wagowa jest nieznana w Polsce, w sklepach, na co dzień.
Ano..ano..całe niebo to ino jedyn funt? .Przelicając na całość..pełne niebo w gembusi to 34 dollars.!! Taniuśko jak cholera..Kieby ta zrobić zrzutke na Jarosława Gowina ..coby zaznoł tego nieba? Chłopisko sie stara o kulture i studia i inne rzecy…a uni kieby nieli uszy oba odwrotnie przycudowane przez Jezusicka…Nie słysom?Jarosławy nie do zabawy ino,,do sławy.
Prubujem się rozeznać co w słowak i intencyjak..ale nie wiem cy,, NIEPILOK” to przeciwnik eksministra Szyszki…abo..to termin na,,Nieżyda”..co to biologicnie nie zostoł dostosowany 8 dnia po urodzeniu.
Ucho Malchusa jakosi..wyindukowało siarcyste domysły..Myślem co tutejse krajowe Mesjasze..nie majo licencji na cuda.Kiej sie ucho urwie..dzban wody nie poniesie..
A inne uszy..kto je ruszy?
,,Na razie gęsi krocza dumnie,w ostatnim sennym kontredansie
Jak tłuste księżne które dumnie ,witały przewrót który stał sięęę.
Księżne książęta,i księżyny, nienasyceni ,złota chwały..
Wierzą że chlubne te godziny ..jak złote gody będa trwały
Lecz ja żegnałem nieraz kogo,który w koronę stroił czoło
Uszu mu przecie nie ucieli..ale nie było wszak wesoło”
Heeeej!
Kilka lat temu czesto latalam pikna linia lotnicza SAS z Seattle do Gdanska i z powrotem. Po przesiadce w Kopenhadze z duzego samolotu, ktory lecial bezposrednio z Seattle do Kopenhagi przesiadalm sie do malego samolotu ktory lecial nad Baltykiem do Gdanska. Na lotnisku w Kopenhadze pobilam kilka rekordow biegania z jednego konca lotniska na drugi aby przesiac sie na samolot lecacy do Gdanska. Czasami ten samolot do Gdanska czekal na mnie, abym zdarzyla na przesiadke. Sa pewne przepisy przy przesiadce miedzykontentalnej, co oznacza ze pasazer, ktory przesiada sie z innego kontenentu zasluguje na wyrozumialosc.
Maly samolot lecial z Kopenhagi nad Baltykiem do Gdanska. Kiedys SAS przyslal mi pikna krysztalowa miske jako przeprosiny za problemy przy przesiadce. Te miske mam do dzisiaj.
Podczas powrotu do domu, w Kopenhadze, po pobiciu rekordu biegania z jednego konca lotniska na drugi koniec, przesiadalam sie na duzo wiekszy samolot, ktory lecial bezposrednio z Kopenhagi do Seattle. Podczas startu wiekszego samolotu w Kopenhadze, kiedy obserwowalam wszystko na ekranie fotela zastanawialam sie, czy ten duzy samolot ma wystarczajaco dlugi pas startowy aby podniesc sie nad wode otaczajaca Danie. Wszystko bylo wymierzone wedlug wczesniejszych planow i samolot wkrotce lecial nad Dania na polnoc w kierunku Norwegi.
Bardzo mile wspominam to polaczenie. Niestety SAS juz nie lata na tej trasie.
Po starcie w Kopenhadze duzy samolot lecial nad Islandia, Grenlandia, Kanada, obok bieguna polnocnego, skrecal na poludnie nad Alaska i ladowal w Seattle. Pasazerowie wychodzili z samolotu i po przejsciu obok napisu Welcome to the United States, wszyscy musieli przejsc odprawe celna. Przelot trwa 10 godzin . Napis jest bardzo mily, ale wszyscy sa bardzo zmeczeni 10 godzinnym lotem. Roznica czasu wynosci 9 godzin. Przy tak dlugim locie czas przestaje miec jakiekolwiek znaczenie.
Wczesniej na pokladzie samolotu trzeba wypelnic document, ze miedzy innymi, nie mamy w walizkach smakolykow. Na przyklad serow. Jednak praktycznie samolotem z Kopenhagi do Seattle lataja sery. Sery z Norwegii, Szwecji i jeden ser, oscypek, z Polski. Ludzie sa przewoznikami serow.
Celnik zapytal bardzo mila pania, ktora wygladala jak krolowa Elzbieta – you are flying from Norway and you don’t have any cheese? Please open your suitcase. Do mnie powiedzial – please open the suitcase that smells so nice, czyli otworz walizke, ktora tak ladnie pachnie. Na szczescie celnik nie zabral serow od pani z Norwegii, ani moich oscypkow.
To tyle na piatkowe popoludnie. Zycze smacznych serow.
Orca,
czy ja kiedyś wspominałam, jak z Islandii przewiozłam do Kanady ichni smakołyk, czyli sfermentowanego rekina (harkal)? Podobno nie było wolno, ale to tylko takie gadanie, na lotnisku w Keflavik można było kupić nieduże opakowania, takie z 10dkg. Powiadali, że nie ma nic „pachnącego inaczej”, niż ten rekin…guzik prawda.
Nasłuchałam się o tym od mojego islandzkiego przyjaciela Sindri, z którym się zresztą w Reykiaviku spotkałam.
https://photos.app.goo.gl/1GzillpQ1B8ui0Rp2
Przy okazji obejrzałam fotki….to było 7 lat temu! Czas goni, a czas goni… niestety. Powspominać dobrze.
Ach, jak cudnie nas dziś ugościła wiosna na północ od Gorców!!! 😎
https://photos.app.goo.gl/ExqnNrcvQRZWczv72
A u nas nadal zimno i praktycznie zima. Poza śnieżyczkami, wszystko jeszcze czeka. A i słońce nieśmiałe, nie takie, jak nad Gorcami 🙁
Wiosna w tym roku w Polsce opóźniona, ale gdy słonko przygrzeje, zbiera się dosłownie z kwadransa na kwadrans. Jak forsycje pod domem — wczoraj rano (przymrozek) niewielkie pąki, po powrocie złocąca się ładnie krzaczna kula… 🙂
Górska wiosna jeszcze późniejsza; śnieg spotkamy już na 800 m npm, wiele stacji narciarskich wciąż działa…
Lecz i tu kwietniowe słońce szybko robi swoje (drogi i ścieżki zaskakująco suche)…
…A dziś będzie jeszcze ładniej; korzystajmy kto tylko może! 😎
PS, wczoraj Beskid Wyspowy wczesno-przedwiosenny, dziś lampa krakowska aż-za-silna… 😎
Alicja-Irena
7 kwietnia o godz. 2:46 186439
Nie pamietam czy pisalas o tym rekinie. Wiem ze sa inne przepisy dotyczace przewozu produktow zakupionych na lotnisku, a inne dotyczace produktow kupionych, zebranych, zerwanych poza terenem lotniska.
Na lotnisku w Anchorage mozesz zabrac do samolotu caly karton zlapanych przez siebie lososi, poleciec do innego miejsca w US, tam zamrozic lub uwedzic uzywajac „Little Chief Smoker” albo „Big Chief Smoker”. 🙂 To samo jest na Hawajach. Na lotnisku mozesz kupic i zabrac do samolotu karton swiezo zebranych ananasow lub kawalki rosliny o nazwie ti plant. Te opakowania lososi lub ananasow przechodza specjalna kontrole i maja wolna droge na reszte kraju. Chodzi o kontrolowanie ryzyka zakaznych chorob, zarazkow, insektow i innych problemow.
Rekin z lotniska na pewno przeszedl te kontrole. Inna sprawa, ze niezbyt aromatyczny. Swieze, dojrzale ananasy pachna piknie, lososie troche inaczej.
Orca,
do nas znikąd nie można wwieźć niczego „żywego”, chyba że zapuszkowane, do was zresztą od nas też i niech tak zostanie, bo to nie są głupie przepisy. Pamiętam też, że na granicy Kalifornia-Oregon pytano nas o owoce i warzywa…ze sklepu czy nie, to nieważne, nie wolno i już. I jeszcze, czy byliśmy na jakiejś farmie.
Prawda, że żadnego podniecającego smaku ten rekin nie miał, zapach bym chyba zniosła 😉
U nas okropna katastrofa wczoraj – zderzyła się ciężarówa z autobusem wiozącym juniorów hokeistów. 14 młodzików straciło życie…
Alicja,
Wiem o tragedii druzyny Humboldt Broncos. Trudno ujac to w slowach.
…Rynek Podgórski sprzed paru kwadransów! 😎
Ładne kwiatki…co to za jeden, ten na przedostatnim zdjęciu? Nigdy takich nie widziałam. U mnie krokusy jeszcze nawet nie dają znać, że zamierzają wychynąć…i mam tylko liliowe, nie kolorowe.
Puszkinia: https://pl.wikipedia.org/wiki/Puszkinia
A teraz instrukcja (działa raczej niż nie-działa, ale gwarancji nie ma):
1) Weź obrazek. W przypadku „Zdjęć Googla” warto zgrać na dysk.
2) Wejdź na Google’a.
3) Popatrz w prawo i do góry — tam m.in. powinna być „grafika”. Należy kliknąć. (Uwaga: ja mam anglojęzyczny system i chroma, a polskiego googla. Więc kombinacja języków bywa ciekawa*. Spalszczam wszystko.)
4) W okienku zapytania pojawia się ikonka aparatu. Należy kliknąć.
5) Pojawia się okienko „Wyszukiwanie obrazem”. O ile zgraliśmy obraz, to teraz klikamy: „Prześlij obraz”, a następnie „Wybierz plik”. No i wybieramy zgrane. (Można nie zgrywać i zapamiętać adres w sieci. Tak jest szybciej i mniej obciąża się łącze, ale czasami strony ukrywają adresy obrazów utrudniając ich powtórne użycie. Tak wredne są np. „zdjęcia google’a”.)
6) Teraz można się pomodlić o dobry wynik. Ale możemy nie zdążyć, bo Google dość szybko wyrzuca go na ekran.
—
Jak pisałem: gwarancji nie ma. W botanice wypadało mi to nieźle, ale poza nią już gorzej. Kiedyś szukałem ptaszka, bo chciałem wiedzieć, co to za gatunek. A google odpowiedział mi, że to ptak. Czyli prawdziwie, ale nie tak jak chciałem… W ogóle, wyniki bywają zabawne — tym bardziej warto próbować 🙂
—
*) Ostatnio jedna ze stron mnie zapytała po angielsku, czy ją bym polecił znajomym. Dała dwie możliwe odpowiedzi: „Never!” i „Chętnie polecę znajomym!” 🙂
Dzięki, Paku4! Przetestowałam. Działa prawdop. szybciej, niż się czyta (ze zrozumieniem) Twą instrukcję. Nie mówiąc o zredagowaniu jej! — 😆
Wziąwszy – z własnego kultowego albumu – 🙄 tę roślinkę:
https://photos.google.com/share/AF1QipN9V2r7V6dG6vHidmUe_rqEK3UJQMDpsDjA9UWWtOG0DsmOTgzrv4vGbfsvuClj6A/photo/AF1QipMTb98O45-3jYoC0-Pkjti4PBl_K-C0spcjC6G-?key=Ul9lOFVJUktMUnM1SFRQWDk1TzJ4QTRHenVlWHpB
…otrzymałam wynik Jarzmianka większa, Astrantia major. Kontrola w atlasie Rośliny gór polskich potwierdziła trafność guglowej odpowiedzi.
Kto ma czas – może poćwiczyć na powyższych materiałach…
Tu kolejny dzień wiosennego upału (25+). Na wieczór zapowiadana pompa…
Do Orecki
„Jednak praktycznie samolotem z Kopenhagi do Seattle lataja sery.”
Kie tak o tym pises, Orecko, to tak mi ślinka cieknie, ze pomyślołek se, ze jeśli kiesik ftosi zapronowołby mi, cobyk zostoł pilotem samolota, to chyba byk pedzioł, ze zgoda, ale ino pod warunkiem, ze bede obsługiwoł wyłącnie połącenie Kopenahaga-Seattle 🙂
Do Wawrzecka
„Dzisiaj będąc w sklepie poprosiłem o funt kiełbasy )) i pół funta żółtego sera )) i sprzedawczyni, która mnie zna, popatrzyła na mnie jak na wariata”
A moze poni sklepowo uznała, ze funt kiełbasy to taki, na ftórym widnieje kufa angielskiej królowej? I funt sera tak samo? 🙂
Do Volterecka
„Przelicając na całość..pełne niebo w gembusi to 34 dollars.!! Taniuśko jak cholera..Kieby ta zrobić zrzutke na Jarosława Gowina ..coby zaznoł tego nieba?”
Uuu! Z tego, co wiem, coby temu ponu wystarcyło do pierwsego – to w tej zrzutce musiałoby sie uzbierać więcej niz te 34 dolary. Duzo więcej!
A „niepilok” to po góralsku – „obcy cłek”, cyli niekany mogom pod to podchodzić i te przipadki, ftóre zbocowołeś, Volterecku. A kieby hyrny film sajens-fikszyn wyryktowano na Podholu, to jego tytuł by brzmioł – „Niepilok, ósmy pasazer Nostromo” 🙂
Do Alecki
„z Islandii przewiozłam do Kanady ichni smakołyk, czyli sfermentowanego rekina (harkal)?”
Sfermentowanego rekina? Na mój dusicku! A Felek znad młaki, co to jest najbogatsy w mojej wsi, wrócił roz przynapity z jednego spotkania z islandzkimi biznesmenami. No to teroz – jak widze – jest całkiem mozliwe, ze on… upił sie rekinem 🙂
Do Basiecki
„Ach, jak cudnie nas dziś ugościła wiosna na północ od Gorców!!!”
Cyli… trzymomy sie jednego kierunku geograficnego, bo zbocowane we wceśniejsyk komentorzak Grenlandia i Islandia – co by nie godać – tyz som na północ od Gorców. Ba co prowda, to prowda – z fotek, ftóre zalinkowałaś, Basiecko, widać to wyraźnie, ze faktycnie musiało być cudnie 🙂
Do PAKecka
„A teraz instrukcja (działa raczej niż nie-działa, ale gwarancji nie ma)”
Spróbowołek z flaskom Smadnego Mnicha. Wysło… piwo Perła. Niekze ta. Bida byłaby dopiero wte, kiebyk poprosił o Smadnego, a Gugle podałyby mi Królewskie. Abo inksego Carlsberga, ftóry moim owcarkowym zdaniem – wbrew reklamie – prowdopodobnie NIE jest najlepsym piwem na świecie 🙂
Chwilowo bez polskich znakow diakrytycznych…
Owczarku,
Islandczycy maja swoje wodki, ja bym to nazwala nalewkami, kupilam cos, co bylo nalewka z lokalnych mchow. A tych mchow jest tam a jest do licha i troche. To dla koneserow chyba…
Ale piwo maja dobre!
Piekna roslinka, dzieki za pomoc identyfikacyjna 🙂
Owczarku,
„wyłącnie połącenie Kopenahaga-Seattle” – takie połącenie sprawiloby przyjemnosc wielu pasazerom latajacym do Europy. Dodatkowo Owczarek – Kapitan, a zaloga rozdaje pasazerom oscypki. Mniam Mniam.
Ostatnio wiele osob lata stad do Europy linia Emirates przez Dubai. Lot rownie dlugi, ale duzy komfort.
Owczarek Airlines do Turbacza przez Dubai – to bylaby nowosc 🙂 Felek – zabieraj sie za budowe pasa startowewgo w Turbaczu. 🙂
Zewszad slysze pochwaly na serwis Emirates.
Nie wiem, czy od imienin, czy na cześć Szalejącej Wiosny — ale Wawelski wystrojony jak diabeł na jutrznię! —
:
https://photos.google.com/share/AF1QipNMg9SY9_SgfkK6Z3mmZTagw-2Of_iJScAr8-JSpkGHwN_3p_lNlpTr-P5x8uUpQA/photo/AF1QipOz6_lxwl0XpzdO6LFiaF6bT4i_z-fCvCz5jEdA?key=a2tFYkpCUHBGZk8tTVN1TXAySExWWmtfcnZCcnhR
Cytat z innego bloga:
„Edwin Bendyk
Grillowanie Zuckerberga
Młody miliarder walczy o resztki zniszczonej reputacji i przyszłość firmy.”
Nic nie moze byc bardziej niezgodne z prawda. Reputacja wzrosla po przesluchaniu a „shares” firmy poszly w gore podczas i po przesluchaniu. Cytuje z pamieci opinie inwestorow i moje tlumaczenie na jezyk polski: inwestorzy chcieliby aby pon Zuckerberg zeznawal czesciej.
Z braku czasu nie bede wiecej pisala na ten temat. Przypuszczalam, ze to przesluchanie bedzie mialo wieksze zainteresowanie w polityka.pl
Orca…
pozwalam sobie nie zgodzić się z Tobą, bo oglądam również prime time news (NBC, ABC, CBS ale stacja nie ma znaczenia) i widziałam „grillowanie” Zuckerberga przed kongresem, to się jeszcze nie skończyło – a on niestety, nie potrafi się obronić. Gubi się w zeznaniach, sam przyznaje, że chcieli „chronić” dane, ale w sumie zbierali te dane po to, żeby między innymi je sprzedawać, w sumie facebook na tym zarabiał!!!
I jeszcze wielce „obronne” – „moje dane też zostały wykorzystane!” skarży się Zuckerberg. Reputacja Zuckerberga spadła, a nie wzrosła, zwłaszcza po tych jego nieporadnych wypowiedziach w Kongresie.
Gdzie milion much leci, to ja omijam…dlatego nigdy nie zapisałam się na „fejsa”, niczym mnie facebook nie skusił, podobnie jak inne instagramy itp.
p.s.To, że Zuckerbergowi rośnie na koncie, to nie znaczy, że reputacja jako taka stoi wysoko. Stracił wiarygodność.
Orca,
„Z braku czasu nie bede wiecej pisala na ten temat. Przypuszczalam, ze to przesluchanie bedzie mialo wieksze zainteresowanie w polityka.pl”
To znaczy co? Rzuciłaś temat i nie będziesz więcej pisała na ten temat? To po co „rzucasz temat”?
http://www.bociany.edu.pl/
Celebryci, celebryci, tralala ♫
(choć o operacjach plastycznych nie wiadomo nam… póki co):
https://basiaacappella.wordpress.com/2018/04/15/tomaszowice/ 🙂
Do Alecki
„Islandczycy maja swoje wodki, ja bym to nazwala nalewkami, kupilam cos, co bylo nalewka z lokalnych mchow.”
Na mój dusicku! Wychodziłoby na to, że nasi południowi sąsiedzi majom swoje bojki z mchu i paproci, a Islandcyki – swoje 🙂
Do Orecki
„Felek – zabieraj sie za budowe pasa startowewgo w Turbaczu.”
A moze lepsy byłby hydroplan kursujący między Seattle a podnózem Turbacza? Wte pod Turbaczem – za pas startowy mogłoby słuzyć Jezioro Czorsztyńskie 🙂
Do Basiecki
„Nie wiem, czy od imienin, czy na cześć Szalejącej Wiosny — ale Wawelski wystrojony jak diabeł na jutrznię!”
Na mój dusiu! Downo nie widzieli my tutok Profesorecka, ale najwyraźniej nie próznuje. Ukulturalnił nom Waweloka ze hej!
„Celebryci, celebryci, tralala ♫ (choć o operacjach plastycznych nie wiadomo nam… póki co)”
Jak równiez nic mi nie wiadomo o tym, coby Malchos po pijoku rozbijoł sie rydwanem jako pirat drogowy 🙂