Wiedzieliście, ostomili, ze wyryktowano film o blogak Polityki?
– Ujek! – zagodoły ku mnie dwa barzo młode, trzymiesięcne owcarki.
– Cego fcecie, maluchy? – spytołek.
– Zabier nos, ujek, do kina!
– Do kina? A na co?
– Na Księznicke i zabe. W Nowym Targu w kinie „Tatry” to grajom. A syćkie psy we wsi godajom, ze ty, ujek, umies zakraść sie do kina tak, coby ludzie nie zauwazyli. Ujek, zabier nos. Barzo piknie pytomy.
Ach, ta dzisiejso młodziez! Zamiast od małego ucyć sie zaradności i samodzielnie próbować zakraść sie do ludzkiego kina, to storego ujka męcom! No, ale niekze ta. Zabrołek.
Obejrzeli my te Księżniczke i żabe. Heeej! To juz śtyrdziesty dziewiąty pełnometrazowy film animowany z wytwórni pona Disneya. Nie wiem, cy go wom polecać, ale im bardziej lubicie store disneyowskie kreskówki i im bardziej sie juz wom znudziły te syćkie komputrowe animacje, tym więkso sansa, ze ten film sie wom spodobo. Chociaz… wątpie, coby świętej pamięci Walt Disney zakwycił sie widokiem świetlika wysmarowanego smarkami takiego jednego fudamenta. Ba w tym filmie tako scenka to na scynście wyjątek. Regułom zaś jest klimacik podobny do tego, jaki sie cuje w hyrnej Królewnie Śnieżce abo inksym Zakochanym kundlu.
Rzec dzieje sie w Nowym Orleanie i jego bagnistyk okolicak. W casak jakosi tak między jednom a drugom wojnom światowom. A jak Nowy Orlean, to Nowy Orlean! Cego jak cego, ale jazzu to tamok zabraknąć nie moze! I nie braknie! Cały cas piknie tamok śpiewajom i grajom te jednom z ulubionyk muzycek Poni Dorotecki.
Główno bohaterka to młodo, śwarno Tiana, ftóro zarabio na zywobcie jako kelnerka. Marzy jej sie załozenie własnej korcmy. I uparcie dązy do tego, coby to marzenie spełnić. Skrzętnie zbiero cięzko zarobione dutki, zupełnie jakby wzięła se do serca tytuł bloga Pona Pawła: „Łap się za kieszeń”. Choć przyjdzie i tako kwila, kie zrozumie, ze „Pieniądze to nie wszystko” – jak głosi z kolei tytuł bloga Pona Pietra. Ocywiście nie Pona Pietra od Jedzenia, ino od Ekonomii. Ba skojarzeń z blogiem Pona Pietra od Jedzenia tyz podcas oglądania filmu bedziecie mieli mnóstwo. A to dlotego, ze ta Tiana jest świetnom kucharkom i umie ryktować rózne pikne potrawy. Barzo pikne! Jeśli syćka w Nowym Orleanie tak gotujom, to jo nie wiem, cy miejscem następnego zjazdu blogowiców od „Gotuj się” nie powinno być właśnie to miasto. W rozie potrzeby wroz z kotem mozemy sie zorientować, cy dojazdu dlo całej tej kompanii nie dałoby sie sfinansować dutkami Felka znad młaki.
W prowdziwym disneyowskim filmie musi być ocywiście jakisi straśnie corny charakter. Tutok jest nim pon doktor Facilier, co to uzywo magii po to, coby ryktować zło. Ba jest tyz tako barzo fajno Mama Odie – ona tyz uzywo magii, ale dlo odmiany po to, coby ryktować dobro. Tak więc jedno z przesłań filmu jest takie: specjaliści od kontaktów z siłami nadprzyrodzonymi (cyli rózni działace religijni, jak sie mozno domyślać) mogom równie dobrze słuzyć ślachetnym celom, jak i brzyćkim. Cyli momy tutok to, o cym gwarzy na swoim blogu Pon Adam.
Fto jesce w tym filmie występuje? Cało chmara robacków świętojańskik. Kie lecom one cornom nockom, to ryktujom smuge składającom sie z takik małyk świetlistyk punkcików. A te punkciki to wyglądajom jak dziurki na taśmie perforowanej, jakom downo temu uzywano do komputrów. I jo, kie cosi takiego uwidziołek, to od rozu informatycny blog Pona Edwina mi sie przybocył.
Nie pedziołek jesce, jaki jest pocątek filmu. A jest on jak blog Poni Justyny. Bo w tym pocątku momy z literaturom dziecięcom do cynienia: oto mało jesce Tiana i jej przyjaciółka Charlotta wysłuchujom hyrnej bajki o księcu przeinaconym w zabe. Jak wiadomo, zaklęcie zdjęła w końcu z bidoka pikno księznicka, ftóro go pocałowała.
A potem juz widzimy dorosłom Tiane. Marzy ona o tej swojej korcmie i o nicym więcej. Jaz tu nagle… krucafuks! Naprowde spotyko księcia, co zostoł w zabe zamieniony! Zacarowony ksiąze zaroz piknie pyto dziewcyne, coby go wybośkała i w ten sposób cofła to sakramenckie zaklęcie. No i Tiana go bośko. Ale to był błąd! Na mój dusiu! Błąd sakramencki! Bo ino pocałunek księznicki mógł odwrocić to zaklęcie – a Tiana przecie zodnom księznickom nie jest! No i po tym pocałunku jest gorzej niz było! Mało ze ksiąze nadal jest zabom, to w dodatku… Tiana tyz w zielonego płaza sie przeinaco! Krucafuks! Cy mozno teroz cosi zrobić, coby te dwa bidoki nazod ludźmi sie stały? A jeśli mozno, to co? Powiem tak: nolezienie odpowiedzi na te pytonia, to łamigłówka, ftórom bystrzejsy widz rozwiąze juz w pierwsej połowie filmu. Jo nie rozwiązołek, ale bystrzejsy widz rozwiąze. A skoro momy łamigłówke to momy tyz związek Księcia i żaby z „Łamiblogiem” Pona Marka.
Bycie zabom moze jednak mieć swoje dobre strony. Dwójka nasyk bohaterów pod postaciami takik zab naucy sie paru piknyk rzecy, jakik w ludzkik ciałak jakosi naucyć sie nie mogli.Tak, tak… Takie to casem som pokryncone te ściezki edukacji. Tako myśl nasuwo sie i przy oglądaniu disneyowskiego filmu, i przy lekturze „Belferbloga” Pona Dariusa.
Cy dałoby sie noleźć związki Księżniczki i żaby z inksymi politykowymi blogami? Kieby sie dobrze zastanowić, to mozliwe, ze tak. No i pora w końcu spytać, cy z moim owcarkowym blogiem mo ten film cosi wspólnego? Hmmm… Pewności nimom. Niby jest tamok taki aligator, co to zaprzyjaźnił sie z nasymi przeinaconymi w zaby bidokami. Jest on kapecke zwariowany i kapecke gapowaty. Mo wielkie, groźnie wyglądające zęby, ale w rzecywistości nifto tyk zębów bać sie nie musi. W dodatku nie godo on zwycajnie, ino tak jakby gwarom. Ba jedno rzec mi sie tutok nie zgadzo – ten aligator umie piknie grać na trąbce. A jo nie umiem. Cy ftosi zatem jest w stanie noleźć jakisi związek między trąbkom a Owcarkówkom? Jeśli tak – to faktycnie i mnie cosi łący z tym filmem. Jeśli nie – to znacy, ze posłek zupełnie złym tropem.
No w kozdym rozie związków Księżniczki i żaby z politykowymi blogami jest chyba za duzo, coby uznać to za przypadek. Cyli wychodzi na to, ze… filmowcy z wytwórni Disneya cytajom blogi w Polityce! Moze ino casami i moze nie syćkie wpisy – ale cytajom! Na mój dusiu! Spodziewolibyście sie cegosi takiego? Bo jo nigdy w zyciu!
Cego zatem poradzić tym, co sie do kina na ten film wybierajom? Jeśli nie znajom politykowyk blogów, to najpierw powinni se je pocytać. A przynajmniej pobieznie przejrzeć. Bo jeśli tego nie zrobiom – to nie zrozumiom, o cym tak naprowde jest ten film. Hau!
Komentarze
Pewnie,ze nie beda wiedzieli! Kto nie czyta, ten bladzi.
A jak nie chce bladzic,to powinien pod strzechy Polityki zagladnac 😉
Owcarku,jestes bardzo blyskotliwy!! Ze tez wczesniej sama na to nie wpadlam,ze w Disneylandzie zawsze pod reka maja „Polityke”.Przeciez to jasne,jak 2×2.
Jak nasze dziecie,dzieckiem bylo,biegalismy po kazdy nowy film Disneya.
Mamy cala walize filmow na tasmach „widelo”.Chetnie bylabym je obejrzala,ino maszyna wydala ducha i juz dawno na smietniku lezy 🙁
Salute i milego wieczoru!
A czy ja zasłużę na pochwałę, jeżeli wykażę się zaradnością i zakradnę się samodzielnie do kina? 😀
Przydałyby się jakieś maluchy, żeby pretekst był, ale…
Polityka, poza ewidentnymi Twoimi skojarzeniami, jawi mi się jako jeden z niewielu poważnych tygodników.
A mróz okropny!!! NIby tylko minus 20, ale jakiś jadowity, rozum zamarza. 🙁
Owczarku, przecież jak każdy szanujący się pies, czasem sobie fristajlujesz wyjąc (prawie?) jak grający na trąbce aligator
HauHauuu HauuuuuHaaau Hau…
Twój blog na pewno został więc zauważony 🙂 …ale, ale …czy możemy Ci od teraz mówić – Owczarek ‚Aligator’ Podhalański? Jak na prawdziwego jazzdoga spod Turbacza przystało, jakieś pseudo musisz mieć, prawda? 😉
No, no, no! Owczarek dostał posadę w Dziale Marketingu Polityki. Niezły awans!
A może po prostu wszystko mu się kojarzy – tak, jak niektórym facetom (tyle, że w ich przypadku to nie są blogi Polityki 🙂 ).
Na dzisiaj przydalaby sie bajka o Krolowej sniegu!!!
Nie chce palcem wytykac,tego co mi wczesnej wiosny pozalowal(a) 😉
Niestety sniegiem sypnelo,chociaz mrozu wielkiego nie ma.Nie wiem czy sie cieszyc,czy zalowac,bo podobno po mroznej zimie,jest piekne lato??
Lece teraz jadla dosypac do ptasiej miski.Odwiedzaja nas gromadnie ptaszki.Byly juz rudziki,szpaki,kosy,zieby no i wszedobylskie sroki.
Widac apetyt im dopisuje 🙂
Hej.
Wiesz co, Ana, chyba przestanę do Ciebie gadać.
To ja ze skóry wychodzę, żeby jakiegoś 1 ptaszka na rok sfotografować, a tu same się garną, nic tylko zdejmować.
Miej trochę litości!
Bry.
Ana, tam jakieś skandale wokół ojca waszej królowej… właśnie sobie prasę poczytałam. No, trochę was mrozi, zwłaszcza w Polsce, z Holandia nie jest aż tak zle, tylko oni niezwyczajni.
Byle do wiosny!
U mnie blade słońce i 0C, albo może nawet już kreseczka czy dwie na plusie.
Właśnie rozmawiam z takim jednym kumplem z Alkmaar… mówi, że ostatni raz snieg w Alkmaar widział w 1981 roku, no ale teraz też jest biało.
To trochę na północy Holandii, Ana nieco niżej.
Czy koniecznie ten związek między trąbką a Owczarkówką jest potrzebny?
Do Anecki
„Mamy cala walize filmow na tasmach ‚widelo’.Chetnie bylabym je obejrzala,ino maszyna wydala ducha i juz dawno na smietniku lezy”
A na di-wi-di, Anecko, nie dałoby sie tego na nowo uzbierać? Bo na polskiej ziemi na di-wi-di klasyka Disneya jest do kupienia chyba w komplecie. Abo prawie w komplecie. To na holenderskiej mom nadzieje, ze tyz.
A na pociesenie, ze masynka sie popsuła, doje śnurecka do bodajze najhyrniejse disneyowskiej sceny
http://www.youtube.com/watch?v=aURThUaRjCc
😀
Do EMTeSiódemecki
„A czy ja zasłużę na pochwałę, jeżeli wykażę się zaradnością i zakradnę się samodzielnie do kina?”
Nawet na więksom, EMTeSiódemecko! Bo cłekowi przecie trudniej przemykać sie ludziom pon nogami niz owcarkowi!
„A mróz okropny!!! NIby tylko minus 20, ale jakiś jadowity, rozum zamarza.”
I pomyśleć, ze jesce 30 roków temu te minus dwajścia w stycniu to była tako sobie zwycajno temperatura. A teroz – prawie katastrofa! 😀
Do Emilecki
„Owczarku, przecież jak każdy szanujący się pies, czasem sobie fristajlujesz wyjąc (prawie?) jak grający na trąbce aligator”
Dzięki, Emilecko! A poni Owcarkowa pedziała, ze jej ulubionom postaciom w „Księznicce i zabie” jest ten aligator właśnie! Skoro więc tym aligatorem jestem jo – mojo radość jest podwójno!
„czy możemy Ci od teraz mówić – Owczarek ‚Aligator’ Podhalański?”
W XIX wieku wśród ludzi hamerykańskiego Zachodu przydomek Aligator był barzo zascytny. Na przykład hyrny Davy Crockett kwolił sie, ze jest pół-cłowiek, pół- aligator. A Huck Finn pona Twaina chyba tyz, jeśli dobrze boce . Tak więc i jo bede cuł sie zascycony 😀
Do TesTeqecka
„No, no, no! Owczarek dostał posadę w Dziale Marketingu Polityki. Niezły awans!”
Nad tym działem wystarcająco piknie cuwo poni Anita, o ftórej zbocowołek w najpierwsym ze swoik wpisów i do ftórej zreśtom w owej „Księznicce i zabie” tyz nawiązali. No bo główno bohaterka – jako juz godołek – mo na imie Tiana. A przecie kie w słowie TIANA poprzestawiać litery, to wychodzi… ANITA! 😀
Do Alecki
„U mnie blade słońce i 0C, albo może nawet już kreseczka czy dwie na plusie.’
No dobrze, ale a w jakiej skali, Alecko? Bo jeśli w skali pona Kelwina to jo byk nie pedzioł, coby u Ciebie było zbyt ciepło.
„Czy koniecznie ten związek między trąbką a Owczarkówką jest potrzebny?”
Tak cy siak – Emilecka piknie udowodniła, ze ten zwiazek jest! 😀
Owczarku,
w Kanadzie, odkąd tu jestem, obowiązuje układ SI – podejrzewam, że tak „przeonacyli” na mój przyjazd, żebym sobie nie musiała imperialnym zawracać głowy 😉
I temperatury jasne, że w Celsjuszach, chociaż dla tych co w Farenheitach przywykli też podają, podobnie jak miary i wagi w starych milach oraz funtach.
Dobrze, że nie w pudach, korcach, łokciach i czym tam jeszcze 🙄
Cyli w Kanadzie tyz pon Jarema Stempowski móglby śpiewać: „Do licha z tym Celsjuszem”? To dobrze. Bo „Do licha z tym Farenchajtem” zakłóciłoby rytm piosnki 😀
O, zapomniałam o kopach!
„Kopę jaj poproszę”…
Kopę lat?! 😯
…a mógłby, jasne! Ja bym dodała – do licha z tym Celsjuszem na minusie!
Z tą kopą jaj miałam przygodę w Moskwie, 100 lat temu.
Pisałam już o tym.Nic w tych sklepach nie było, proszek do stirania chciała mi etażna użyczać. I raz zobaczyłam kolejkę po jajka.
Chciałam ze dwa, trzy, a tu mi ładują górę jaj. Liczyli na kopy. 😯
Z drugiej strony, obłowiło się trochę ludzi, a personel miał szybko spokój.
Aż mi się wierzyć nie chce, jak sobie przypomnę.
Później i u nas nastał ten dobrobyt.
No bo w Moskwie małe kopy to som… kopiejki 😀
Dobrej nocki 😀
Wczoraj miałam dzień bez internetu, więc dopiero dzisiaj mogę podziwiać przenikliwą analizę Owczarka. 🙂 Związki filmu z blogami „Polityki” wydają się tak oczywiste, że aż się wierzyć nie chce, że nikt wcześniej na to nie wpadł. 😀
Tradycyjnie zaśmiecę – miłego dnia! 🙂
Bry!
+9C u mnie w Kingston 😯
Ale leje jak z cebra 🙁
Wszystkiego nie można mieć, trudno, najwyżej nie wybiorę się na plażę….
W styczniu +9 w Kanadzie? 😯
No nie wiem, co z tego wyniknie.
Nic, nowy rekord… w 1990 było kapkę ponad +6C
Poza tym w styczniu w Kanadzie , mniej wiecej w połowie stycznia (tak wynika z zapisków kalendarzowych) zwykle jest pare dni ocieplenia (January thaw, powiadaja).
Przez ostatnie dwa lata nie było. Do wiosny daleko, w to nie wątpię 🙁
Witajcie,
wpadam i na pytania tudziez grozby, odpowiadam 😉
Marysiu-ptaszki to sobie mozna w roznych takich encyklopediach poogladac.Jak chce te stwozenia sfotografowac,uciekaja,wiec szkoda je ploszyc.Zwlaszcza,ze jadla zima maja mniej.Nie zebym wysilkow zaniechala.Mialam nawet na cynglu pare pieknych srok.Siedzialy na osniezonych galazkach i objadaly „tlusta”kule”,ale jak tylko glowe wystawilam zza firany, odfrunely.O tak-frrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrruuuuuuuuuuuu! 😆
Alicjo- nas sw.pamieci ksiaze do aniolow nie nalezal,o czym caly swiat wie.Niestety ostatnio wyszlo jeszcze jedno szydlo ,ze nalezal kiedys do SS,co podobno zatajono.Mnie to wszystko mowiac nieelegancko,wisi.Cala ta rodzina,to darmozjady i tyle!!
Ostatnimi czasy sporo ciekawych faktow wyszlo na jaw.Opublikowano np.ze rowniez sami Zydzi(tu w Holandii) wydawali w rece gestapo swoich rodakow.Conajmniej 120 zostalo skazanych.Dotad jakos sie o tym glosno nie mowilo.No coz okazuje sie,ze kazda nacja ma swoje „czarne owce” 🙁
A kolega z Alkmaar powinien widziec znacznie wiecej sniegu,bo tam go maja czesciej niz my!?
Hej.
No proszę, jaka dobrodziejka! Do encyklopedii mnie odsyła! 😉
Zdjęć różnych pitaszków jest w sieci, że ho,ho.
Ale co innego rodzone ptaszki z podwórka, a co jakieś tam nie wiadomo skąd. 🙂
Czaję się na nagrywanie opery z medici.tv.
Obrazu nie da się, ale głos i owszem, jak dla mnie wystarczy.
To idę dalej pilnować.
Ziiimnooo… i to tak od środka. Chyba sobie grzane piwo z miodem zaordynuję, bo muszę być w formie – tydzień już zaplanowany, więc nie ma mowy o przeziębieniach ani innych głupotach.
Na ptaszkach się nie znam (sroki odróżniam), ale taki jeden, dość spory, który podskakiwał na naszym tarasie, tak wkurzył Kicię, że omal szyby nie wybiła, gdy do niego wystartowała! Bezczelne ptaszysko! 😀
Ale się napilnowałam. Mija 20:30, 20:35 – co jest?
25 stycznia, a transmisjajest 26. 😆
mt7 – 😆
Marysienko-jam kobieta stale zabiegana,cierpliwosci do ptaszkow nie mam.Przynajmniej chwilowo!
Poczytuje prawie bajke,bo o psie imieniem Marlay.Film zreszta tez widzialam.Tradycyjnie ksiazka lepsza i bardzo smieszna.
A kicia Alsy pewnie przegania kosy.W Krainie Wiatrakow w tym roku uznano spiew kosa za nakladniejszy!
Salute amici.
Może i kos, ale nie jestem przekonana, chociaż sprawdziłam i w papierowej książce, i w Wiki.
A co to za książka, Ano? Nie znam, a może warto na zimowe wieczory. 🙂
Jeśli to, co zawsze, czyli poniżej, to kosy.
http://alicja.homelinux.com/news/img_2892.jpg
Zdjęcie nienajlepsze, ale na kosach się znam.
Ana,
O tyk księciu wiedzieli od dawna, Amerykanie ujawnili to w ’41 roku, ale Holendrzy nabrali wtedy wody w usta. Nie wydaje mi się, zeby on uczestniczył w jakichkolwiek działaniach wojennych (był Niemcem), nie zdążyłam dzisiaj sprawdzić. Ale tak wygląda, że była to tylko przynależność. Potem zerknę w sieć, jak będę miała czas i nie zapomnę.
O, wygląda, że jednak kos – ale o tej porze?! Zdjęcie jakieś takie starożytne, sądząc po stanie ulistnienia mojego tarasu.
A o tykim księciu,to ja nie miałam pojęcia. 😯
2007 – nie takie starożytne, i wrzesień końcowy, kombinuję po liściach winogradu.
„Tyk” mi się wpisał „takok” 🙄
Ja wyczytałam w dzisiejszej GW na sieci. Też nie miałam pojęcia to tyk pór 😯
Ale się nie dziwię… oni, ci arystokraci europejscy, zabawiali się w różne klocki, pewnie z nudów. Patrząc z dołu, widzi sie dużo na dole i troche na górze. Patrząc z góry… chyba gorzej z tym oglądem dołu.
Wojna to bardzo nudne zajęcie, tyle trzeba się namęczyć, żeby ludzi na tamten świat wyprawić.
A teraz wszyscy nic nie wiedzieli, nie brali udziału, tylko służyli i to z musu.
Nie jestem niczyim sędzią, ale złudzeń nie mam.
Hej, muszę jeszcze trochę popracować, to przyjemnych snów. 🙂
baaa – taki kod…
Taaa… – pewnie z nudów…
Grzane piwo z miodem zaaplikowane, idę pod ‚kordełkę’.
Dobrej nocy i pięknych snów, mili moi. 🙂
U mnie młoda godzina, ale kordełka czeka i książka.
Legnę, a co, na dworze ciągle siąpi.
Mt7
zostały świadectwa tych, którzy żadnej wojny nie chcieli, nigdy. Przecież wiesz. Powyższy komentarz napisałam z BARDZO gorzkim takim czymś w gardle, bo nasze pokolenie jest naładowane literaturą, nie licząc opowieści rodzinnych i tak dalej. Opisywałam moje zwiedzanie Warszawy z Mietecką… to były cmentarze. Wdzięczna jej jestem za to, ale…mielismy tylko jeden dzień na Warszawę, historię znam… mało wyszło na miasto, potem lało, ale i tak dobrze było.
Wojna to nudne zajęcie, ale w coś się trzeba bawić, no to bawią się panowie od wieków…
Przecież nie panie chyba?!
Alicjo,
A Amazonki? Ponoć najbardziej wojownicze niewieście plemię? No, ale to bylo bardzo dawno i nie za bardzo wiadomo jak to bylo naprawdę. 😆
Wczorajsza kuracja pomogła. 🙂 Do poduchy wzięłam sobie powieść Nicole Avril „Ja, Dora Maar”. Chyba nie skończę, bo jest kiepsko napisana, a może źle przetłumaczona – brak tej prozie ‚melodii’. Co się namęczyłam, żeby zrozumieć zdanie: ” J.R…… szepnął mu coś, konfidencjonalnie wywołując na jego twarzy uśmiech, a zarazem sprowadzając mars.” Zorientowałam się w końcu, że źle postawiono przecinek, ale i tak to zdanie nie podoba mi się.
Odłożyłam „Dorę ” i wzięłam kryminał Konatkowskiego. Nie znałam tego pisarza, chociaż powieść z 2007 r. Powieść nie zachwyciła mnie, ale b. dużo w niej o Warszawie, o ulicach i tramwajach warszawskich, co może być interesujące dla warszawiaków. Zna ktoś?
Wiem, że zupełnie nie na temat, ale miałam ochotę pogadać, a tu mi nikt nie przerwie. 😉
Słońce, -10C – miłego! 🙂
Nie chciałabym wyjść na zołzę, ale paniom też nie brak okrucieństwa.
Decyduje tu raczej mniejsza siła fizyczna i rola społeczna związana z rodzeniem i wychowywaniem dzieci.
Dla mnie urodzenie dziecka było kluczowym doświadczeniem, stałam się pacyfistką.
Nie widziałam najmniejszego powodu i usprawiedliwienia, dla którego syn jednej matki miałby pozbawić życia syna innej.
Koniec! Żadne granice, powody wymyślone przez ludzi nie mają tu znaczenia.
Ludzie tak sobie dają sprać mózgi, że matki błogosławią synów idących zabijać innych synów.
I dopóki tak będzie …
Jak tam w te mrozy, Hortensjo?
Nie lubisz zimy, a jak sobie dajesz radę?
Kocurki nie narzekają? 🙂
mt7 – absolutna zgoda!
Och, Also, tłumaczenie to clou książki.
Jeszcze znanych autorów tłumaczą ambitni ludzie, często sami piszący książki.
Popularną drobnicę, kogo uda się wydawnictwu nająć za najmniejsze pieniądze.
Często są to takie niedorzeczności, że trudno uwierzyć.
Szkoda, że nie ma jednego wspólnego języka. 😀
MT7,
Kiciusie w ogóle nie chcą wychodzić na dwór w te mrozy. Dzisiaj Dzikuska obrazila się na mnie, że wystawilam ją na pole i wcale nie reaguje na wezwania do powrotu. 😆
A dla mnie mrozy? no cóż, trzeba je przeżyć. 🙂
Pozdrowienia
Też myślę o tłumaczeniu. A raczej tłumaczce bo słownictwo w książce, po którą sięgnęłam jest zdecydowanie niekobiece, a tłumaczyła kobieta . I wcale nie mam na myśli przekleństw bo ich nie ma. Za to jest słownictwo tak prymitywne, wciąż kursujące wokół wszelkich wydzielin ludzkiego organizmu w najprymitywniejszej formie, że wciąż myślę, czy dam radę do końca, czy cała pozycja jest usiana g…, k…., s…., rz….. i czym tam jeszcze. 🙁 Ja rozumiem, że autor to mężczyzna, ale ponoć wykształcony, do tego napisane , że książka odniosła wielki sukces, zwłaszcza w Holandii, gdzie była bestselerem nr 1. Chodzi o „Kroniki abisyńskie” Mosesa Isegawy. Ano, znasz to może w oryginale, czy po holendersku? Tam tez jest tak prymitywnie i wulgarnie? Próbuję czytać i zastanawiam się, czy nie dało się tego samego inaczej opisać. Jakoś mnie drażni cięgła obsesja autora tym, co wydalamy w ubikacji….. 🙁 Jestem dopiero na 127 stronie, może to ulegnie w miarę czytania zmianie. Mam nadzieję bo ile można czytać o g…. i intymnych częściach ciała wszystkich bohaterów? Na okładce napisano , że lektura tej barwnej (jak określili) powieści przywołuje skojarzenie z Hebanem Kapuścińskiego. Moim zdaniem Kapuściński mógłby czuć się bardzo urażony i to słusznie…..
Nie „czy po holendersku”, a „czyli po holendersku”
Tu jest ciekawa (druga) opinia na temat książki, o której pisze Małgosia:
http://www.biblionetka.pl/book.aspx?id=5117
Autor w zakończeniu recenzji pisze:
„Od kilku tygodni na półce leży „Gniazdo węży” tego autora. Nie mam odwagi do tej książki zajrzeć.’
Nie dałam rady „Kronikom…” – stoją na półce, może kiedyś…
Wieczorem kolejny mecz piłki ręcznej – chyba wyłączę fonię, bo jeśli znowu będzie ten komentator od ‚bramki numer cztery’, to się wkurzę.
No właśnie, jest coś w tej książce takiego…… Jeśli chodzi o akcję, to jakby nie wyszłam z dzieciństwa bohatera więc się pocieszam, że dalej książka nabierze rozmachu…… Jeszcze 400 stron tekstu przede mną. Na razie było mało barwności.
Odpowiadam na zadane pytania 😉
Also-ksiazka,a wlasciwie bajka dla doroslych,nosi tytul „Marley i ja” autora John Grogan.Niedawno sfilmowana.Mysle,ze dzieci moga ja tez smialo przeczytac!
Wspomniany przez Malgosie autor,dostal tutaj nagrode za swoje „dzielo”??
Nie wiem,czy za ksiazke dostal,czy za swoje pochodzenie.Holendry czesto sa bardziej papiescy od samego papieza.Smie watpic,czy rzeczywiscie byl tak popularny,jak go anonsuja 😮 Sledze dosc uwaznie nowosci i przyznawanie nagrod i nie przypominam sobie takiej, jego zawrotnej popularnosci.Sama rowniez nie cierpie wulgaryzmow,no chyba,ze sa bardzo”na miejscu”.
Z tymi reklamami,to bywa roznie.Wlasnie dzisiaj przeczytalam artykul o kontroli spozywczych produktow.Ubaw mialam po pachy.Jak glosi reklama jugurtu firmy Mona-zawiera on swieze trusakawki,ma 0% tluszczu i nie zawiera cukru.Polecany zwlaszcza dzieciom.Z raportu wychylila sie naga prawda.Otoz truskawk swiezych wogole nie ma,a 0,6% soku,cukru tyle samo ,co w 1l.coli,a i tluszczu nie brakuje!!!!!!!!!!!!!
Moze z tym Isegawa,jest jak z ta reklama 😆
Salute amici.
😆
o Alsecki
„Na ptaszkach się nie znam (sroki odróżniam), ale taki jeden, dość spory, który podskakiwał na naszym tarasie, tak wkurzył Kicię, że omal szyby nie wybiła, gdy do niego wystartowała! Bezczelne ptaszysko!”
Widocnie, Alsecko, tak właśnie ten gatunek ptoka sie nazywo: bezcelne ptasysko. Inacej być nie moze, skoro – jako sama zauwazyłaś – teroz nie pora na kosy.
„bo jeśli znowu będzie ten komentator od ‚bramki numer cztery'”
To pon Hans Kloss cosi mu powie na temat tyk numerów 😀
Do Alecki
„+9C u mnie w Kingston”
No to teroz juz syćko jasne, Alecko! Nimo globalnego ocieplenia. Jest tylko ocieplenie kanadyjskie!
„Ale się nie dziwię? oni, ci arystokraci europejscy, zabawiali się w różne klocki”
Ostatni car Rosji nie bawił sie zodnymi klockami. Za to barzo lubił bawić sie ołowianymi żołnirzykami wroz ze swym synkiem. Ale chyba obaj za barzo hałasowali przy tej zabawie, skoro tak straśnie zdenerwowali bolsewików, ze ci jaz rewolucje październikowom wyrykotwali 😀
Do EMTeSiódemecki
„Wojna to bardzo nudne zajęcie, tyle trzeba się namęczyć, żeby ludzi na tamten świat wyprawić.”
A to zalezy od wojny, EMTeSiódemecko. Na przykład w rokak 1840-1841 tocyła sie między Francjom a Teksasem wojna, ftóro przesła do historii pod nazwom „Pig War”. I zoden cłek w tej wojnie nie zostoł wyprawiony na tamten świat. Choć straty były jednak ogromne: po stronie teksańskiej – kilka zabityk świń, po stronie francuskiej – jeden pobity dyplomata. Moze kiesik powinienek wyryktować wpis o tej straśliwej wojnie? 😀
Do Anecki
„Jak chce te stwozenia sfotografowac,uciekaja”
No niestety tak jest. Kie wnuk mojego bacy barzo fcioł sfotografować małe ptoski, to jo popytołek Maryne Krywaniec, coby namówiła je do pozowania do zdjęć. Cało bido w tym, ze te ptoski… uciekły na sam widok orlicy Maryny.
„Sama rowniez nie cierpie wulgaryzmow,no chyba,ze sa bardzo ‚na miejscu'”
Mom nadzieje, Anecko, ze syćkie moje krucafuksy som na miejscu 😳 😀
Do Hortensjecki
„A Amazonki? Ponoć najbardziej wojownicze niewieście plemię?”
W starozytnyk casak rzecywiście tak było, Hortensjecko. Ale potem sie przekwalifikowały i teroz zajmujom sie sprzedazom ksiązek i inksyk rzecy
http://www.amazon.com/
😀
Do Małgosiecki
„Na okładce napisano , że lektura tej barwnej (jak określili) powieści przywołuje skojarzenie z Hebanem Kapuścińskiego.”
Moze przywołuje, Małgosiecko, na tej zasadzie, ze nic wspólnego z „Hebanem” nie mozno tamok noleźć? Tak jak w tym spasie, kie pocątkujący (ale mający wysokie mniemanie o sobie) pisorz przyseł do hyrnego pisorza i pedzioł tak:
– Mistrzu, napisołek powieść, ale nie wiem jak jom zatytułować.
– A cy som w pańskiej powieści jakiesi trąby? – spytoł mistrz.
– Nimo.
– A som moze jakiesi dzwony?
– Tyz nimo.
– No to zatytułujcie powieść „Bez trąb i dzwonów” 😀
… nie znam książki, którą czytasz, Małgosiu, ale „Heban” Kapuścińskiego nie jest powieścią, to są zapiski reportera z podróży. Znakomita rzecz zresztą, z żadnym guano mi sie nie kojarzy 🙄
Owczarku 😆 😆
Alicjo, no właśnie, pomijając treść, forma ani język nie przypominają książki Kapuścińskiego. Tylko lokalizacja, wspomnienie Amina…..
Co to był za mecz!!! Dobrze, że mam niskie ciśnienie, bo inaczej dostałabym zawału albo co! Numerowane bramki były, więc wyłączyłam fonię.
Ano – dzięki, zanotowane. 🙂
Jutro od świtu bladego muszę być przytomna, więc już sie żegnam – dobrej i pięknych, mili moi! 🙂
Nagrywałam koncert galowy z MIDEM i próbowałam oglądać operę, na którą się wczoraj czaiłam.
Nie wiem, na innej stronie bez problemów ogladałam opery, a na Medici.tv albo głos zamierał, albo obraz.
Raz widziałam przez dłuższą chwilę kobietę z rozdziawionymi ustami, a za chwilę zamieniała się w cierpiącego katusze amanta. Po godzinie takiej udręki zrezygnowałam.
A ponieważ odebrałam z Merlina nagranie starego filmu Bromskiego/Gruzy o Alicji, więc sobie nastawiłam Alicję.
Z tego wszystkiego chyba najzabawniejsza jest jedyna scena z tego filmu, która jest na Tubie:
http://www.youtube.com/watch?v=aYeWqzf3Z_I
To jo tego filmu nie widziołek! I tym samym nie wiedziołek, ze poni Bartel tak piknie miuzikalowo umie zagrać 😀