Profesor Baltic

Moze być tak, ze jesce nie syćka znocie te historie. Zwłasca kie nie mocie mozliwości oglądania polskik programów telewizyjnyk. Moi ostomili, nieco ponad tydzień temu, kasi pod Grudziądzem, ludzie uwidzieli bidnego kundla, ftóry płynął z nurtem Wisły na lodowej krze. Jak on sie tamok nolozł? Tego nie wiedzioł nifto. Niestety wyglądało na to, ze bidok nimo zodnyk sans, coby samodzielnie na brzeg sie dostać. Jakiesi strazaki fciały nawet pośpiesyć z pomocom, ale nie barzo wiedziały, jak to zrobić. Rusyć łodziom? Popłynąć pomiędzy zdradzieckimi krami? To byłoby barzo niebezpiecne. Dlotego choć strazaki bojąckami nie som i choć straśnie zol im było zywiny, zoden nie odwazył sie na takie ryzyko. W końcu stracili tego kundla z ocu. Bidok popłynął dalej. Płyną, płynął… jaze po kilku dniak nolozł sie na wodak Zatoki Gdańskiej, piętnoście mil od lądu. I to mil morskik, nie angielskik! A więc tyk dłuzsyk! Heeej! Bezlitosno śmierztecka pewnie juz kose ryktowała na swojom kolejnom ofiare, ba nagle… psa zauwazyła załoga statku badawcego „Baltica”. Ludzie z tego statku pomyśleli najpierw, ze to musi być foka – ot, pewnie zjadła wielki obiad, a potem miała straśnie cięzki brzuch, nika rusać jej sie nie fciało, więc postanowiła potraktować kre jako wyrko i zdrzemnąć sie tamok na kwilecke. Ale potem ci ludzie uwidzieli, ze ta „foka” mo… nogi i usy! Na mój dusiu! Wsród cłonków załogi „Baltiki” nifto nie mioł wątpliwości – kimkolwiek ten bidok jest, trza go ocalić! Trza spuścić na wode ponton i popłynąć na ratunek! Nie było to bezpiecne, ale na scynście był tamok jeden cłek z WOPR-u. Taki to mioł więkse sanse przemknąć sie między tymi sakramenckimi krami, dotrzeć do bidnego kundla i bezpiecnie zabrać go na statek. No i woprowski ratownik piknie do psa dopłynął, a pies – jak sie okazało – nie mioł zodnyk wątpliwości, ze ten cłek mo ślachente zamiary. Kundelek bez oporów doł sie wciągnąć na ponton. I juz po kwilecce nolozł sie na pokładzie „Baltiki”. Umęcony straśnie, ale cały i zdrowy. Wkrótce odzyskoł siły i barzo przywiązoł sie do swyk wybawców. Z wzajemnościom! A ze nifto nie wiedzioł, jak sie piesek nazywo, tymcasowo nadano mu imie Baltic. No chyba ze prowdziwe imie pozostonie tajemnicom – to wte nie tymcasowo, ino juz na wse.

Pewnie zastanawiocie sie, ostomili, cemu ten pies w ogóle na te kre hipnął? Po co on to zrobił? Głuptok cy jak? Nic z tyk rzecy, ostomili! Baltic to nie zoden głuptok! To wielki psi mędrol! Profesor cłowiekologii i jesce paru inksyk naukowyk dyscyplin! Kiesik broł udział w jednej konferencji naukowej na Uniwersytecie Turbaczowskim i wte miołek pikny zascyt go poznać.

Po tej całej przygodzie w Zatoce Gdańskiej profesor Baltic przysłoł mi meila, ka opisoł swe niezwykłe przezycia. No i okazuje sie, ze on ostatnio badoł ludzkie dzienniki telewizyjne. A w tyk dziennikak, sami wiecie – skaranie boskie! Ciągle jakiesi ociekające krwiom wiadomości! Na napisak, co to na pasku w dole ekranu sie pojawiajom, wcale nie lepiej: w jednej miejscowości ftosi kogosi zamordowoł, w drugiej – ftosi zginął w wypadku samochodowym, w trzeciej ftosi zginął od wybuchu gazu, w cwortej ftosi zginął od…

– Na mój dusicku! – pomyśloł w końcu profesor Baltic. – Naprowde juz nic dobrego sie w tym kraju nie dzieje? Same tragedie ino? A moze ci ludzie dobryk wiadomości po prostu nie umiom przekazywać? Moze te bidne ludzkie redaktory majom w tyk swoik organizmak jakisi taki gen, co to nie pozwalo im ciesyć sie dobrymi wiadomościami? Ciekawe, cy kieby wydarzyła sie jakosi barzo, barzo pikno historia, na przykład tako, ze komusi w jakisi niecodzienny sposób zycie uratowono, to gwarzyliby o tym w dziennikak cy nie?

Coby noleźć odpowiedź na te pytania, profesor Baltic zdecydowoł sie na barzo śmiały eksperyment naukowy: postanowił póść ku Wiśle, hipnąć na lodowom kre, a potem pozwolić sie uratować. No i wte okazałoby sie, cy telewizyjne dzienniki zbocyłyby o tym wydarzeniu cy racej uznałyby, ze jak nimo tragedii, to nimo niusa i ślus.

Profesor barzo starannie przygotowoł sie do tego eskperymentu. Wyryktowoł se mały pakunek z zapasem kiełbas i wędlin, coby podcas swej wodnej wędrówki za barzo nie głodować. Dokładnie sprawdził, z jakom prędkościom bedzie płynął na tej krze i kie wypłynie na morze. Porobił jakiesi straśnie skomplikowane oblicenia i dzięki temu, pikne ustalił, jakie statki bedom kursowały po Zatoce wte, kie on na jej wody wypłynie. Upewnił sie tyz, ftóro załoga z tyk statków najchętniej wyrusy bidnemu psu na ratunek. Ocywiście mimo tyk syćkik drobiazgowyk wyliceń pewne ryzyko istniało. Ale cóz, z naukowcami tak casem bywo, ze własnym zyciem ryzykujom. Naukowiec Indiana Jones jest na to piknym przykładem. Na scynście syćko posło zgodnie z planem: załoga „Baltiki” zauwazyła psiego profesora dokładnie o tej godzinie, ftóro wysła mu z jego obliceń. No… prawie dokładnie. Profesor pomylił sie o pół minuty. Ba w meilu do mnie piknie pytoł syćkik cytelników mojego bloga, coby o tym za barzo nie rozpowiadali, bo on sie straśnie wstydzi tego swojego błędu w obliceniak. Ale najwozniejsce jest to, ze syćko sie dobrze skońcyło!

Co zrobiły stacje telewizyjne na wieść o uratowaniu psa w takim niezwykłym miejscu? Na mój dusiu! Cosi niesamowitego! To znacy tragicnyk wiadomości ocywiście nie mogły se one darować, ale pomiędzy jednom tragediom a drugom piknie opowiadano o tej całej akcji ratunkowej! I wypowiedzi cłonków załogi nadawano, i godano o stanie zdrowia uratowanego Baltica, no i puscano film, na ftórym mozno było piknie uwidzieć, jak zacny ratownik płynie przez mroźne morze pontonem, coby zywinie na pomoc pośpiesyć. Tak więc nagle okazało sie, ze w tyk dziennikak telewizyjnyk dobre wiadomości tyz mozno ludziom przekazywać! To dobrze! Barzo dobrze! Dziękujemy i pytomy o więcej. Piknie pytomy syćkie telewizyjne stacje o więcej dobryk wiadomości. Teroz stacje te nie mogom sie usprawiedliwiać, ze dobryk wiadomosci podawać nie umiom, bo juz wiemy, ze jak fcom, to umiom. Profesor Baltic naukowo to udowodnił. Hau!

P.S.1. Profesor piknie mnie pytoł, cobyk nie ujawnioł jego prowdziwego imienia, więc nie ujawniom. A pytoł dlotego, ze on barzo sie uciesył, ze załoga statku zgodziła sie go przygarnąć. W końcu jest to statek badawcy! Jest tamok telo piknej aparatury, ze na pewno cosi z tego przydo sie Balticowi do kolejnyk naukowyk badań. Ba kieby jego prowdziwe imie wysło na jaw, to bedzie więkse ryzyko, ze nojdom sie legalni właściciele profesora. A kie sie nojdom, to nie wiadomo, cy nie zabierom go z tego z statku. A to by była wielko strata dlo polskiej nauki. I dlo światowej tyz.

P.S.2. Najblizsy cwortek jesce nie bedzie tłusty, ba i tak bedzie pikny. Bo w tym dniu Motyleckowe urodziny bedom. Zdrowie Motylecka! 😀