Fto moze być harnasiem?

To było ponad dwa tyźnie temu, ba jakosi jak do tej pory nie miołek okazji o tym zbocyć. 20 stycnia, ostomili, o godzinie 8.40 Hortensjecka piknie zapewniła mnie: Ciebie i Twojego towarzysza, Kota, nie można traktować jako gangsterów. Wy kierujecie się zawsze szlachetnymi pobudkami, czego o gangsterach powiedzieć nie można!!!

Barzo mnie to uciesyło! Bo nie wiem jak wom, ale mi to zupełnie sie nie widzi bycie gangsterem. Natomiast bycie zbójnikiem – to cosi zupełnie inksego! No i zaroz postanowiłek Hortensjecce odpisać, ze do gangsterowania to my sie z kotem rzecywiście nie przyznojemy, ba do zbójowania – jak najbardziej.

– Co robicie, krzesny? – spytoł kot, ftóry weseł do izby akurat wte, kie te odpowiedź ryktowołek.
– A, pise Hortensjecce, ze jesteśmy zbójnikami.
– My, cyli fto? – zaciekawił sie kot. – Jo i ty?
– Bajako – odpowiedziołek.
– No ale skoro jesteśmy zbójnikami – gwarzył dalej kot – to fto jest harnasiem?
– Chyba jo – odpowiedziołek po kwilecce zastanowienia.
– Wy?! – zawołoł kot z nieukrywanom drwinom.
– Pewnie ze jo! Jestem przecie więksy i silniejsy – zauwazyłek.
– Ale za to jo lepiej sie wspinom po drzewak – zawuwazył kot.
– Ba jo pikniej umiem rozprawić sie z kozdom weredom za pomocom swoik zębów – pedziołek.
– A jo za pomocom pazurów – pedzioł kot.
– Ba jo mom lepsy węch – pedziołek.
– A jo lepsy wzrok, śleptoku jeden – pedzioł kot.
– Pockojcie, krzesny. – Postanowiłek przerwać wreście te licytacje. – Samym godaniem, to my nie dojdziemy do nicego. Najlepiej stońmy do pojedynku – fto wygro, ten bedzie siumnym harnasiem.
– Nie wiem, cy siumnym, ale na pewno głodnym – poprawił mnie kot. – Bo kie zacniemy sie pojedynkować, to gaździna nos usłysy, zezłości sie i nie do nom kolacji.
– Tyz prowda – przyznołek. – No to pozostoje ino jedno wyjście – wybory demokratycne.
– Co takiego? – zdziwił sie kot. – Słyseliście, coby choć w jednej zbójnickiej kompanii odbyły sie demokratycne wybory na harnasia?
– Drzewiej to było inacej, bo była monarchia – odpowiedziołek. – Ale teroz jest Unia Europejsko, jest demokracja, to zbójnicy tyz powinni iść z duchem casu i demokratycnie wybierać swego przywódce.
– Niekze ta – zgodził sie wreście kot.

No i powołali my Zbójnickom Komisje Wyborcom. Zrobili my tajne głosowanie. Fcecie poznać wyniki? No to mocie. Frekwencja była sto procentów, a dokładnie – głosującyk było dwók. Głosów na mnie – jeden. Głosów na kota – tyz jeden… Krucafuks! Do rzyci z takimi wyborami!

– Syćko przez twoje samolubstwo! – oburzyłek sie na kota. – Kieby nie to, ześ zagłosowoł na samego siebie…
– Ejze, krzesny! – przerwoł mi kot. – A skąd wiecie, na kogo jo głosowołek? Przecie głosowanie było tajne!
O, kruca! I co jo miołek teroz pedzieć? Ze dosłek do tego metodom dedukcyjnom pona Szerloka Holmsa? To wte musiołbyk przyznać ze jo tyz samolubnie zagłosowołek!

Z kłopotu wybawiło mnie nagle jakiesi stukanie w okno. Podniesłek głowe. To Maryna Krywaniec! Przyfrunęła ku nom w odwiedziny! Otworzyli my okno i wyskocyli do pola, coby sie z orlicom powitać.

– Co u wos słychać, chłopy? – spytała Maryna.
– U nos? Syćko dobrze – pedziołek, bo jakosi głupio mi było przyznawać sie przed gościem, ześmy sie tutok z kotem kapecke powadzili.
– Tak, tak, syćko dobrze – potwierdził kot, bo widocnie jemu tyz było wstyd.
– A, to dobrze, ze dobrze – pedziała Maryna. – Nie wiem cemu, widziało mi sie, ze wy sie o cosi tam sarpiecie.
– My? Nigdy w zyciu! – zawołołek.
– Nigdy w zyciu! – powtórzył za mnom kot.
– My ino – pedziołek – ukwalowujemy, ftóry z nos powinien być harnasiem. No bo my dwaj zbójnikami jesteśmy. A zbójnicy bez harnasia to jak Gorce bez Turbacza.
– Święto prowda – pedziała Maryna. – Ba współcuje temu, fto tym harnasiem zostonie.
– Współcujecie? Cemu współcujecie? – spytali my z kotem obaj naroz.
– A bo bycie harnasiem to wprowdzie wielki honor, ale tyz wielko odpowiedzialność – pedziała orlica. – Przecie taki harnaś wiadomo, co musi robić – oddawać swe łupy bidnym. Ale jak te łupy rozdzielać? Ftóremu bidokowi dać więcej, a ftóremu mniej? Jak to zrobić, coby było sprawiedliwie? A harnaś musi być sprawiedliwy! Bo inacej to on jest ciura, nie harnaś!

Krucafuks! Maryna miała racje! No bo weźmy choćby nasom wieś. Wiadomo, ze u nos najbidniejso jest storo Jaśkowo. Więc jej wse trza dawać najwięcej. Ale najwięcej to znacy kielo? Pięćdziesiąt procentów łupów? Osiemdziesiąt? Dziewięćdziesiąt? Trudno pedzieć. A potem sumienie gryzie, ze sie niesprawiedliwie te łupy rozdzieliło.

– A nie moze taki harnaś zatrudnić jakiejsi dobrej księgowej? Wte ona licyłaby, jak sprawiedliwie syćko dzielić – wymyślił kot.
– Chyba śpasujecie, krzesny! – zawołała Maryna. – Takiej naprowde dobrej księgowej trza barzo duzo płacić. A kieby jej sie duzo płaciło, to byłaby ona bogato. A kieby była bogato, to harnaś musiołby na niom napaść. I woybrazocie se, jak wte syćko byłoby pokiełbasone? Harnaś napadający na własnom księgowom?
– Eee… – wydusiłek z siebie. – Na scynście w nasej kompanii momy juz chętnego na harnasia. Kot fcioł nim być, no to niek nim zostonie.
– O, nie! – prociwił sie kot. – Wyście pierwsi, krzesny, fcieli być harnasiem! Zatem bedziecie nim wy!
– Mowy nimo! Wy bedziecie harnasiem!
– Wy bedziecie!
– Wy!
– Wy!
– Wy!
– Wy!

No i zacęli my sie z kotem gryźć i drapać. Jo warcołek, on głośno miaucoł. W tej sarpacce poturlali my sie jaze pod wejście do obory. Wpadli my na stadko kur, ftóre z głośnym gdakaniem robiegły sie na syćkie strony. Maryna siadła na dachu obory i pozirała na nos zdziwiono.

Ocywiście my sie umiemy tak sarpać, coby nawet w gniewie nie zrobić se za duzej krziwdy. Ino – kruca – gaździna usłysała ten cały harmider i z chałupy wybiegła.
– Co wy tu wyprawiacie, beskurcyje! – zawołała tak groźnie, ze jaz Maryna sie wystrasyła i frunęła do wierchu.
– No to juz po kolacji – pomyślołek ze smutkiem. – Chyba ze pódziemy zakraść sie do masarni Felka znad młaki. Ale to nie to samo, co jedzonko od gaździny! Hauuuu…!
– A to co? – zdumiała sie tymcasem gaździna na widok odfruwającej ku niebu Maryny Krywaniec. – O, Jezusicku! Jakiesi wielki drapiezne ptasysko! Pewnie fciało mi moje kurki porwać! A więc to stąd był ten cały hałas! Pies z kotem pohybali w obronie moik kur i przegonili te werede precki! Moi bohaterowie!

Na mój dusiu! Zaroz kot dostoł od gaździny wielkom miche mleka, a jo – pikny kawał kiełbasy jałowcowej. Ino musiołek podzielić sie tom kiełbaskom z Marynom – to w końcu dzięki tej orlicy gaździna dała nom takie pikne nagrody.

Ino harnasia dalej nie momy. Cy jest moze ftosi chętny, coby nim zostać? Jeśli jest, piknie pytomy, coby wysłoł swoje si-wi i list motywacyjny na adres jofcenaharnasia@gmail.com. Wiek obojętny, wykstałcenie tyz, a i doświadcenia zawodowego racej nie bedziemy sie cepiać. Nawet mozemy darować kandydatowi te syćkie próby jak przeskakiwanie Dunajca i tym podobne. Ale trza jedno umieć – sprawiedliwie łupy między bidnyk rozdzielać. Kozdy prowdziwy harnaś to umioł, więc ten nas tyz musi. Hau!