Artykuł 34
Lubicie literature podróznicom? Ostatnio wpadła mi w łapy tako jedno ksiązka z tej dziedziny właśnie. Najwięcej było tamok o podrózowaniu autem. Ale nie tylko. O inksyk pojazdak tyz mozecie se w tej ksiązecce pocytać. I jesce o podrózowaniu na piechote. I konno. Nie wiem, cy wom te lekture do poduski polecać, bo nie do sie ukryć, ze dłuzyzn tamok nie brakuje. Poza tym „smrodku dydaktycnego” ksiązka ta ryktuje więcej niz te syćkie landrynkowe powieści dlo dzieci z casów przedwojennyk. Ale z drugiej strony – fto lubi mocne wrazenia, ten tyz tamok cosi dlo siebie nojdzie. Bo som tyz pełne napięcia wątki o jezdzeniu z sakramencko nadmiernom prędkościom abo o stawaniu kierowcy oko w oko ze śmierzciom. Jaki jest tytuł tej ksiązki? Ano… Kodeks drogowy, ostomili.
Tak w ogóle to ta ksiązecka dzieli sie nie na rozdziały, ino na artykuły. Mnie najbardziej zaciekawił artykuł 34. To jest taki artykuł, co gwarzy o pojazdak zaprzęgowyk. Mozno sie z niego dowiedzieć na przykład tego, ze zabranio sie jazdy pojazdem na płozach bez dzwonków lub grzechotek. Na mój dusicku! Ciekawe cemu sie tego zabranio? Cy to dlotego, ze takie sanie musom być słysone juz z oddali? Tak w pierwsej kwilecce pomyślołek. Ale potem dosłek do wniosku, ze nie. No bo przecie kieby sło ino o uprzedzenie kogosi, ze sanie sie zblizajom, to Kodeks drogowy dopuściłby tyz uzycie syreny. Abo nakazywołby woźnicy wydawać jakiesi okrzyki ostrzegawce. Na przykład takie: Uwaga, jade! Uwaga, jade! Gapy rozjade na marmolade!
O zodnyk syrenak jednak ani o okrzykak ten artykuł nie zbocowuje. O co więc idzie z tymi dzwonkami i grzechotkami? Pomyślołek, pomyślołek, jaze wymyśliłek. Wyobraziłek se, jak autorzy nasego Kodeksu siedzom zmęceni i znudzeni w jakimsi ponurym betonowym bloku, w dusnej izbie, ka syćko ledwo widać, jakby przez mgłe, ale to nie jest zodno mgła, ino dym papierosowy. Siedzom i ukwalowujom nad prawidłami ruchu drogowego dlo aut i dlo syćkik inksyk wehikułów, co to po piknej ziemi między Bałtykiem a Tatrami bedom jeździły. Kie zacynajom ryktować artykuł 34, ka mo być właśnie o sankak mowa, to nagle… ozywiajom sie, rozluźniajom i popadajom w jakisi taki marzycielski nastrój. – Heeej! Sanki, sanki… – zacynajom głośno wzdychać. – Sanki, kulig, śnieg bieluśki, wcasy FWP w Zakopanem, poni Hanka z domu wcasowego obok, śmiech, wesoło kompania, śpiewy, beztroska… Jechało sie kiesik tymi saneckami… Ale sie piknie jechało! No i te dzwonecki, co to przez caluśkom droge ryktowały: dzyń-dzyń, dzyń-dzyń, dzyń-dzyń! Niby ta dzwoneckowo muzycka zodnego kompozytora nie miała, ryktowała sie sama – a jako była pikno! Kieby nie te dzwonki, to przyjemność z jazdy sankami byłaby dwa rozy mniejso! A moze nawet i trzy rozy! A zatem – krucafuks – nie wolno inksyk tej przyjemności pozbawiać! Niek syćkie sanie obowiązkowo z dzwoneckami jezdzom! Abo przynajmniej z kołatkami! Jazda bez dzwonecków i bez kołatek musi być surowo zabroniono! I ślus!
Jakosi tak właśnie te narodziny artykułu 34 Kodeksu drogowego musiały wyglądać. Jakosi właśnie tak…
Teroz momy piknom śnieznom zime. Nieftórzy z wos być moze w najblizsym casie w góry sie wybierom. Abo juz sie wybrali. Nieftórzy w tyk górak pewnie przejadom sie ciągnionymi przez konie saniami. A kie sie przejadom – to bedom mogli nie ino na pikne bieluśkie wiersycki popozirać, ale tyz cudnej dzwoneckowej muzycki posłuchać. Zreśtom ci, co do sań nie wsiednom, tyz posłuchajom, bo przecie bedom nie roz przez takie sanki mijani. Nie zabocowujcie więc, ze to autorzy Kodeksu drogowego zapewnili wasym usom takom przyjemność. Trza ik za to piknie pokwolić. Bo jak widać, kie ryktowali oni ten cały Kodeks, to zadbali nie ino o to, coby na nasyk polskik drogak było bezpiecnie, ba tyz o to, coby było wesoło. Hau!
P.S. A w Owcarkówce momy nowego gościa – Joasieckie. Powitać piknie! Niek sie kiełbasom i Smadnym Mnichem tutok pocęstuje! Najlepiej, coby jedno i drugie było na gorąco, bo na polu teroz mróz przecie 😀
Komentarze
Tenże artykuł nakazuje:
Do zaprzęgu może być używane tylko zwierzę niepłochliwe, odpowiednio sprawne fizycznie i dające sobą kierować.
Myślę, że zwierzęta powinny przechodzić okresowe badania psychologiczne i wydolnościowe.
Z najnowszej literatury podróżniczej to ja najbardziej lubię Tomki Szklarskie… I podobne nowości… 🙂
A teraz idę przeczytać porządniej Twój najnowszy wpis, Owczarku. I Twe starsze wpisy…
🙂 🙂 🙂
P.S. TesTequ, dziś w Radiu Kraków przez cały poranek (niech będzie – pół poranka 😉 ) dyskutowano, jak rozpoznać narowistego konia (a propos decyzji o usunięciu takowych z Krupówek zakopiańskich) 😀
Owczarku,
Za oknem co chwila przejeżdża taki pojazd z zaprzęgniętym rodzicem (zakładam , że „niepłochliwym, odpowiednio sprawnym fizycznie i dającym sobą kierować.” 😀 Jedzie ulicą bo jedne chodniki zawalone śniegiem a drugie jego pozbawione (przynajmniej na odcinku koło mojego bloku) więc biorą udział w ruchu ulicznym. Dzwonków nie zaobserwowałam. Ciekawe co na to stróże prawa? 😎 Myślę, że małym kierowcom dzwonki i kołatki by nie przeszkadzały, a wręcz przeciwnie. 😀
Dzyń, dzyń, dzyń. Dzyń, dzyń, dzyń.
Dzwonią dzwonki sań.
Ach, jak miło pędzić tak,
Sanną prosto w dal.
Hej! Dzyń, dzyń, dzyń. Dzyń, dzyń, dzyń.
Dzwonią dzwonki sań.
Ach, jak miło pędzić tak,
Sanną prosto w dal.
Piosenki z przedszkola pamięta się najlepiej 😉
chociaż Uwaga, jade! Uwaga, jade! Gapy rozjade na marmolade! też zyskałoby wśród maluchów ogromne uznanie. Owczarku trzeba podszepnąć to tu i ówdzie, potem poczekać parę latek aż podrośnie nowe pokolenie urzędników i przy kolejnej nowelizacji kodeksu – kto wie, kto wie… 😉
TesTeq-u zabocyłeś o bodaniu w IPEENIE,dy bez tego cało robota na nic. Dzwonki tak isto, mogo być lewe!
Bry!
A ja nie chodziłam do przedszkola 🙁
Ale za to tłukłam się z Adamami* (albo grałam w piłkę, niestety, lebiega, oni wygrywali). I raz przyłożyłam witką wierzbową Jurkowi B. o co nasi ojcowie mieli rozmowę na temat wychowania dzieci. Pokojowo zakończoną, chociaż pani Marylka miała pretensje o te rany… no, goiły się długo, skąd ja mogłam wiedzieć, że jak tak świsnę tą witką, to ho-ho… będą ślady! 🙄
Ojcowie juz tam wyżej, a myśmy zupełnie niedawno nawiązali kontakty, Jurek B. i ja, i wspominaliśmy to zdarzenie z łezką w oku. Jurka B. pamiętam jako kilkulatka, nie widziałam go od *tamtych pór*.
Teraz wygląda dokładnie tak samo, jak jego ojciec wyglądał wtedy. Skąd mi Jurek B. przyszedł na myśl? A, już wiem… emi wspomniała o przedszkolu, a moje przedszkole to było podwórko (wielkie!) dzielone z Adamami i Jurkiem B. 🙂
Ależ pytanie, Owczarku…
Retoryczne! Nie tylko lubimy, ale i po świecie sami się włóczymy!To drugie wynika z tego pierwszego zresztą… naczytał się człowiek, to go nosi po różnych tam … 😯
*Adamy – to była czwórka braci, Adam, Jasiek (bliźniacy), Tadek i Kazik. Bliźniacy ciągle się kłócili, który z nich starszy, Jasiek mówił, że on jest pół godziny starszy od Adama. Adam, że nieprawda. Byli do siebie zupełnie niepodobni. Fajna zgraja, razem pasalismy krówki. I byliśmy na siebie „skazani”, bo mieszkaliśmy daleko od szosy. Takie Bullerbyn.
Gdybym Ci, Owczarku, nie wierzyła bezgranicznie, to pomyślałabym, że jaja se robisz! 😆
Myślałam, że te dzwonki to taka tradycja, a to, okazuje się, paragraf! Zastanawiałam się nawet kiedyś, jak te nieszczęsne zwierzęta wytrzymują nieustanne dzwonienie (grzechotek nie spotkałam) – teraz już wiem – to są konie niepłochliwe! 😀
Grzechotniki to ja spotkałam… ale to pies w porównaniu z kobrą królewską! Tę tyllko zza szybki pancernej, raz – i wystarczy.
To tak… dla rozrywki 😉
Edna Pirania wzięła się za projektowanie kart do gry, wiecie, dla karciarzy.
Ja tam sie nie znam, bo nie gram. *Edna* to moja zwariowana synowa. Jaka teściowa, taka synowa 🙄
http://www.flickr.com/photos/ednapiranha/
Mnie sie wydawalo,ze na polskich drogach jest wesolo,ze hej 😉
Widac mylilam sie,bo moze byc jeszcze weselej.A jak lby konskie przystroi sie extra czapkami z dzwoneczkami,ala Stanczyk,bedzie cyrk do kwadratu!!
Och Bogu niech beda dzieki autorom kodeksu,ze zawsze dbaja o zdrowie psychiczne uzytkownikow polskich szos 😉 😆
Hej.
Ps.Czy w tej Kanadzie sypnelo sniegiem???Czy przyjdzie na wrotkach szusowac?!
Alicjo-wlasnie w ostatnia sobote kupilam „Piatniki”,bo postanowilam odswiezyc swoja znajomosc gry w brydza.Karty Twojej synowej bardzo ciekawe.Mnie sie podobaja.Kot zreszta tez 🙂 Bardzo ladny(e) 🙂
Ciao.
Alicjo,
Kot chyba jest mlodziutki?
A karty, chyba też mi się podobają, w każdym razie ciekawe 🙂
Te karty to jakieś dziwne dla mnie, niepokojące, ‚frankensztajnowskie’ – chyba nie chciałabym takimi grać. Ale tak naprawdę, to ja za głupia do kart – nigdy się nie nauczyłam, bo nie potrafiłam. 🙁
Moja Kicia uniemożliwiła mi dzisiaj pranie – spała w pralce, na wabienie i zachęty reagowała z pogardą, w porywach obojętnością, a ja nie mogłam się przemóc, żeby ją siłą wywlec. 🙁
Śmichy chichami a dzwonki za kwile bedziemy słyseć ino w cas redyku. Kiesik zimom cichućko beło. Droga bioło, nicym nie suto, ani pioskiem ani solo. Zakutane baby cy przinapite chłopy środkiem drogi idency jakoz bez dzwonka mieli znać kie zejś na bok, zaś kumoterki gnały nicym pogotowie. Abo państwo ze dwora, bywało w śtyry konie, z wizytom cy na sume jadency. jakie te konie jancary miały na całe syje. Cłek wiedzioł co trza zdrogi prec, no muzika beła piekno.
Teroz droga mo być corno, to jako saniami i chmara warconcego zelastwa, dzwonek mogo wrazić nie powim ka, razem ze 34. A moze kozać bez cały rok podzwoniać. Sobuniok cy wóz kuty i koń hałasiły co rety. Teroz wóz na gumach a koń gumom kuty jado cicho, jesce ik motory głuso, niek puscajo disco na ful, hej.
Also,
wiesz, że moja synowa jest Chinką (poznałaś osobiście na chwilkę), co prawda urodzona w Kanadzie, ale ma takie inne „cuś”, i to jest ciekawe. Ona w ogóle jest niepokojąca, magister filozofii i drugi dyplom tego tam… informatyka 🙄
Ale fajnie się z nią siedzi i gada do rana. To jest wielki plus!
Hortensjo,
kot WTEDY był młody, teraz ma roczek, i to jakaś tam rasa arystokratyczna…
angielski krótko-coś-tam. Włosy. Niebieskie oka. Widział to ktoś 🙄
Lece do kuchni, czas…
Do TesTeqecka
„Myślę, że zwierzęta powinny przechodzić okresowe badania psychologiczne i wydolnościowe.”
A kie tako zywina przejdzie pomyślnie te syćkie testy, to co powinno sie jej przyznać? Prawo jazdy cy prawo ciągnięcia? No i cy takie prawo ciągnięcia powinno mieć inksom kategorie na wóz drabinaisty, inksom na
brycke, a inksom na sanie? 😀
Do Basiecki
„dziś w Radiu Kraków przez cały poranek (niech będzie – pół poranka 😉 ) dyskutowano, jak rozpoznać narowistego konia”
Jo se myśle, Basiecko, ze koń moze być w jednej rzecy narowisty, a w inksej nie. Boce takie dwie klacki. Godali, ze narowiste. Jedno o imieniu Caryca, a drugo – Hetera (nomen omen?). Kie próbowało sie je wycyścić zgrzebłem, abo wycesać im grzywe i ogon, abo usunąć kopystkom te syćkie plugastwa, co to pod spodem końskik kopyt sie zbierajom, to krucafuks! Obie gryzły i kopały jak diaski! A ta Caryca to roz bidnemu jeźdźcowi pół bluzy dresowej zjadła! Autentycnie! Ale za to kie juz sie na te Caryce abo Hetere wsiadło, to… na mój dusiu! Jak piknie sie na nik jeździło! Wystarcyło im dawać ino lekkie sygnały łydkom cy wodzami, a one juz piknie wiedziały, co majom robić! Ocywiście to nie som moje osobiste wspomnienia, bo gdzie by tam owcarek na koniu jeździł 😉 😀
Do Małgosiecki
„Dzwonków nie zaobserwowałam. Ciekawe co na to stróże prawa?”
Tyz jestem ciekaw, Małgosiecko, co na to stróze prawa, ale… dura leX sed lex. Skoro ciągnom sanki bez dzwonków i bez grzechotek, to powinni dostać mandat za wykrocenie przeciwko artykułowi 34 Kodeksu drogowego 😀
Do Emilecki
Dzyń, dzyń, dzyń. Dzyń, dzyń, dzyń.
Dzwonią dzwonki sań.
Ach, jak miło pędzić tak,
Sanną prosto w dal.”
Jo tyz to znom, Emilecko! Jo tyz to znom! To jest ta piosnka, co to w oryginale brzmi: Dżingl bels, dżingl bels, dżing ol de łej. Oł, łot fan it is tu rajd in łan hors ołpen slej 😀
Do Józeficka
„TesTeq-u zabocyłeś o bodaniu w IPEENIE,dy bez tego cało robota na nic.”
Bajuści, Józeficku! Jak to w ogóle mozliwe, ze jesce nifto w sejmie tego nie zgłosił, ze trza zlustrować syćkik kierowców, co to dostali prawo jazdy przed 1989 rockiem? Przeocenie jakie cy jak?
„Teroz wóz na gumach a koń gumom kuty jado cicho”
No tak! Kie tak dalej pódzie, to koń tyz na gumak bedzie! To znacy gumowymi podkowami bedzie podkuty! 😀
Do Alecki
„no, goiły się długo”
Ale rozumiem, Alecko, ze do wesela sie zagoiły? No to nimo problemu.
„Nie tylko lubimy, ale i po świecie sami się włóczymy!”
Jednym słowem… we were born under a wandering star – kapecke tutok zmieniłek to, co pon Lee Marvin śpiewoł, ale ino kapecke. Jo to nawet kiesik na polski przetłumacyłek, kie mnie jakisi taki zapał translatorski chycił. Ino przetłumacyłek niezupełnie dosłownie, bo fciołek zarozem, coby było do rymu
http://owczarek.blog.polityka.pl/?p=94#comment-13927
😀
Do Alsecki
„Gdybym Ci, Owczarku, nie wierzyła bezgranicznie, to pomyślałabym, że jaja se robisz!”
Ale ocywiście nie robie. No bo przecie wiadomo, ze nie w głowie mi śpasowanie, ino syćko, co tutok wypisuje, to som barzo powozne rzecy.
„Moja Kicia uniemożliwiła mi dzisiaj pranie – spała w pralce, na wabienie i zachęty reagowała z pogardą, w porywach obojętnością, a ja nie mogłam się przemóc, żeby ją siłą wywlec.”
No to chyba jednak, Alsecko, Kicia wypiła w swoim casie te kapecke tej wody święconej, skoro teroz tak piknie rozbroiła Cie swojom janielskościom 😀
Do Anecki
„A jak lby konskie przystroi sie extra czapkami z dzwoneczkami,ala Stanczyk,bedzie cyrk do kwadratu!!’
No i nie do sie ukryć, Anecko, ze koń by sie uśmioł!
„Czy w tej Kanadzie sypnelo sniegiem???Czy przyjdzie na wrotkach szusowac?!”
Moze być i tak, ze śniegu nie bedzie, więc syćka wrotki załozom, jaz tu nagle… spodnie! I co wte zrobiom? W śniegu na wrotkak? 😀
Do Hortensjecki
„Kot chyba jest mlodziutki?”
Tyz tak mi sie widzi, Hortensjecko. Choć nie wiadomo, ftóry to juz zywot tego kotka 😀
A ma Franciszka domek wilkinowy z okrągłym otworkiem?
Mój bardzo lubił swoją budką. 🙂
Świetna ta synowa Alicji. 🙂
Owczarku,
nigdy nie widziałam sań z kołatkami, szukałam w sieci bez rezultatu.
Może Emi coś wyczaruje.
Te konie chyba niepłochliwe, oj!
http://www.youtube.com/watch?v=wV3uB_XEABg
Tyz mi sie widzi, ze niepłochliwe 😀
Dobrej nocki! 😀
mt7
Nobi, kotka moich Młodych, ma swoje ulubione miejsce – jest to kosz na brudy (szmaty do prania przeznaczone). Arystokratka taka wielka… a do rynsztoka z ochotą 🙄
Jak to arystokraci 😉
Nie da się nikomu tknąć, ale do mnie chętnie, bo ja ją ignoruję, nie zawracam ogona i tak dalej. Kiedy jesteśmy u Młodych, Nobi się ukrywa, bo Jerz za nia biega i chce ja trzymać na kolanach, wyściskać i tak dalej. Jej! Wszak to jest kot, a nawet kocica! 🙄
Nocą Nobi przychodzi do mnie (na moja stronę łóżka), siada na nocnym stoliku obok, albo czasami depta po mnie, mrrrruuuucząc.
Ja słucham… 😉
Szlag mnie trafi! Tyle się napisałam, a ten wredny Łotr skasował i jeszcze nałgał, parszywiec! 👿
Nie będę powtarzać, bo troszkę padnięta jestem, może jutro.
Dobrej nocy i pięknych snów, mili moi. 🙂
….
lepiej niech Cię nie trafia (szlag), bo co ja mam wtedy powiedzieć? I robić? No właśnie.
Miej wzgląd. A tego tam pognaj spokojnie, najlepiej trzepnij mietłą. Szlag tak ma 🙄
To tłumaczenie jest z maja 2007. 😯
Jacy my jesteśmy Starzy Dobrzy Znajomi. 🙂
A jaką Ty masz pamięć, Owczarku! 😀
Józefku, ta czarna nawierzcnia to bardziej niegdzie, niż gdzie.
Kumoterki bez przeszkód się ścigają. 😀
Kotka Nobi, to prawdziwa dama, pomimo młodego wieku bardzo stateczna kociczka.
O urodzie nie wspominam, bo przeca widać. 😀
Wyciągnęłam dzisiaj brata na spacer do Łazienek, w nagrodę obiecałam pierogi na Bednarskiej.
On zmarzł, a mnie wszystkie kości bolą. 😆
Ale byli my.
Bry!
Ja też zmarzłam 🙁
Ale byłam! Poszłam za róg po paprykę, bo wyszła – poszłam za namową Jerzora, bo chciał koniecznie, żebym jakiegoś ruchu zażyła, jest ciepło , powiada, przejdź się, kup jakieś wino… patrzę na termometr, faktycznie, okołozerowo, no to mogę się, chociaż wino to on miał po drodze z pracy kupić. W tamtą stronę fajnie, wiatr w plecy, ale z powrotem?! Lodowate takie w pysk, że niech to! 🙄
Zaszalałam i kupiłam dwa zakłady lotto i nawet dodatkową. No co – jak się nie gra, to się nie wygra i podobno czasami Fortunie trzeba dać szansę.
Dałam, niech se ma, i niech lepiej z tej szansy skorzysta 👿
NIECH! Tego Ci szczerze z serca życzę. 😀
Straszą znowu atakiem zimy.
Ostatnio strachy okazały się na lachy (w w wersji: poszły na lasy).
Może i teraz też.
Ok. 20. zaczęłam pisać zadziwiona, że gdzie są wszyscy, ale telefon mi przerwał – teraz już nie tak pusto, na szczęście. 🙂
Wnuczka wróciła z ferii u drugiej babci i trzeciego dziadka (drugi dziadek, ale bez trzeciej babci, też zjechał, żeby spotkać się z najstarszą wnusią) i teraz szlocha, bo tęskni. Robiła tam za księżniczkę, była obsypywana prezentami, na dokładkę były psy – po prostu raj. Mam nadzieję, że jakoś to będzie, chociaż serce mi pęka. A powrót do rzeczywistości może być trudny.
Also, czemu Ci pęka, skoro dziecko było księżniczką w raju, a rozmnożeni dziadkowie wychodzili z siebie. 🙂
Bo teraz szlocha. 🙁 Jutro chyba pojadę do niej.
Bycie księżniczką w raju przez dziesięć dni nie jest dobre dla małej dziewczynki, tak mi się wydaje.
Alicjo, jak Ci ruchu brakuje, to przeleć się wokół domu albo na gorkę, ale nie 5 km do sklepu! Toż przed chwilą miałaś grypę!
Do EMTeSiódemecki
„Owczarku, nigdy nie widziałam sań z kołatkami”
Jo tyz nie. Ale widocnie komusi z twórców Kodeksu drogowego cosi KOŁATAŁO sie w głowie, ze widzioł 😀
Do Alecki
„Nocą Nobi przychodzi do mnie (na moja stronę łóżka), siada na nocnym stoliku obok, albo czasami depta po mnie”
To nie jest deptonie, Alecko. To jest fachowy masaz pleców 😀
Do Alsecki
„Bycie księżniczką w raju przez dziesięć dni nie jest dobre dla małej dziewczynki, tak mi się wydaje.”
Kieby Natalecka pobyła dziesięć dni u kota i u mnie, to mogłaby pobyć przez dziesięć dni harnasiem. Moze to jest lepse niz bycie dziesięciodniowm księznickom? No w kozdym rozie pomalućku, pomalućku Natalecka na pewno humor odzysko 😀
A teraz z zupełnie innej beczki – do szału i furii doprowadzają mnie wypowiedzi polityków, którzy mówią, że „nie mają wiedzy” na jakiś tam temat. Zastanawiałam się, skąd to się wzięło. Chyba wiem – wczoraj w nocy czytałam do poduchy „Rzeź bezkręgowców” Chmielewskiej – i tam to jest! :8):
Myślicie, że to stąd? rok wydania – 2007.
Trudno mi pedzieć, bo jo tej ksiązki nie cytołek. Ba moze jakisi polityk przecytoł, a potem syćkik inksyk polityków naucył tego zwrotu: Nimom wiedzy? 😀
O, łajza mineli z Owczarkiem – to przez wynalazek pana Bella. 🙂
Bycie harnasiem przez dziesięć dni jest na pewno lepsze, bo czegoś może nauczyć.
No to załatwione! Jeśli kiedykolwiek Natalecka trafi pod Turbacz – przez cały cas pobytu bedzie harnasiem 😀
Also,
ja *mam tak samo*. Nie kumam. Mam kontakt z językiem polskim, czytam gazety i tak dalej… pojąć nie mogę tych nowych wyrażeń.
Nie masz wiedzy, głąbie, to se kup! 👿
Dostoję, i chrzanię te nowe tam. Będę starożytna najwyżej.
„Rzezi…” nie zaposiadowywam i nie miałam okazji przeczytać 🙁
Mam nadzieję, że udźwignie – liczę na pomoc Owczarka i kota. 😀
Maryna Krywaniec też może okazać się pomocna 😉
Też jestem starożytna, Alicjo – gdy synek użył takiego zwrotu, to zagroziłam, że jeszcze raz, a wydziedziczę i pobiję do krwi! Tym pierwszym się nie przejął, ale drugiego wystraszył i nie używa. 🙂
Jeśli Łotr nie przestanie mi kasować komentarzy i to jeszcze z kłamliwym uzasadnieniem, to…., no, właśnie, nie wiem – pobić, drania, czy co? 👿
Pobić! Pobić i ślus!
A jo jesce ino tłusty wpis wkleje i chyba zaroz potem póde se do budy legnąć 😀
O, rany – toż jutro Tłusty czwartek! 😯 Zapomniałam!
Z tej okazji właśnie wkleiłek najtłuściejsy wpis w całym swoim zywobyciu 😀
Dobrej nocki 😀
Do Alsy
Na temat: nie mam wiedzy.
Myślę, że to z pustych głów. 🙂
Jak człowiek wybitny może się przyznać, że czegoś zwyczajnie nie wie?
Wie! Tylko w tym małym temacie zabrakło mu wiedzy, którą poza tym posiada.
Daj spokój Also, kto przy zdrowych zmysłach przywiązuję wagę do wypowiedzi tych osób.